1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
+4
Samadriel
Oliver Burrows
Levi O'donnel
Admin
8 posters
Admin
Admin
First topic message reminder :
Inne pomieszczenia
W całej posiadłości znajdzie się bardzo wiele pomniejszych pomieszczeń, czy to pokoi gościnnych, pokoi dla służby na pierwszym piętrze, czy małych saloników przeznaczonych dla różnego rodzaju relaksu. Taki był już urok starego budownictwa. Nietrudno też znaleźć zakątki zrobione w samych korytarzach, gdzie można sobie przysiąść z książką lub kawę i podziwiać widok na ogród. Styl wnętrz w większości ma w sobie dużo drewna, zdobionego w motywy roślinne lub ptasie. Schody ogrodzone są ażurowymi balustradami, na ścianach wiszą liczne obrazy prezentujące widoki z Wysp Brytyjskich, Indii lub Afryki, a także członków rodu White.
Zabezpieczenia: Większość pomieszczeń jest ogólnie dostępna, za wyjątkiem prywatnych sypialni zamykanych na klucz.
Zabezpieczenia: Większość pomieszczeń jest ogólnie dostępna, za wyjątkiem prywatnych sypialni zamykanych na klucz.
Shen Aihan
Uczeń
Przyszła i ona - ze skórzaną torbą wypchaną książkami, wśród których ukryte znajdowało się jej znalezisko: Biblia, między której stronnicami odnalazła tajemniczą karteczkę o enigmatycznej treści, być może nakreśloną ręką samego zaginionego Theodora – oczywiście z karteczką włącznie. Z pewnością przynosiła więcej pytań, niż odpowiedzi, a sama Shen spodziewała się, iż w rzeczywistości stanowić ona może tylko jeden z elementów większej układanki; bez pozostałych części nie sposób było ułożyć żadnego spójnego obrazu rzeczywistości.
Nie spała dobrze minionych nocy, a trzy dni, jakie minęły od spotkania z Anną, Alice i zawiązaniem niespodziewanego sojuszu z Jill zlały się jej w jedną szarą, bezkształtną masę; czuła zbyt duże napięcie, by móc w spokoju zmrużyć oczy. Co, jeżeli ktoś postanowiłby ukraść jej cenną karteczkę? Zabezpieczyła się, paranoicznie zrobiła kilka kopii treści liściku.
Przy okazji mogła przekonać się, czy mężczyzną, o którym mówił William w księgarni, był pewien Zakonnik w kominiarce, czy też humor biednego staruszka postanowił zepsuć zgoła inny gentleman, zupełnie niepowiązany ze sprawą. Musieli ustalić, kim były owe osoby, które nachodziły Annę. Byli to wyznaczeni Łowcy, którzy mieli zabezpieczyć teren księgarni przed nadnaturalnymi, czy może była to jakaś inna grupa, która próbowała uprowadzić kobietę?
Gdy weszła do pomieszczenia, w którym odbyć się miało zebranie, czekało już kilka osób. Część z nich kojarzyła z widzenia, niektórych widziała po raz pierwszy na oczy; z każdą z nich przywitała się krótko, nieco sztywno, nie wdając się w zbyteczne uprzejmości i konwenanse. Na te czas będzie potem, gdy już zaspokoi swoją ciekawość co do efektów pracy O’donnela.
— Możemy zaczynać czy jeszcze na kogoś czekamy? — zwróciła się do Leviego jednocześnie skracając dzielący ich dystans.
@Levi O'donnel
@Maxime Huxley
@Rayne Alarie
@Oliver Burrows
Nie spała dobrze minionych nocy, a trzy dni, jakie minęły od spotkania z Anną, Alice i zawiązaniem niespodziewanego sojuszu z Jill zlały się jej w jedną szarą, bezkształtną masę; czuła zbyt duże napięcie, by móc w spokoju zmrużyć oczy. Co, jeżeli ktoś postanowiłby ukraść jej cenną karteczkę? Zabezpieczyła się, paranoicznie zrobiła kilka kopii treści liściku.
Przy okazji mogła przekonać się, czy mężczyzną, o którym mówił William w księgarni, był pewien Zakonnik w kominiarce, czy też humor biednego staruszka postanowił zepsuć zgoła inny gentleman, zupełnie niepowiązany ze sprawą. Musieli ustalić, kim były owe osoby, które nachodziły Annę. Byli to wyznaczeni Łowcy, którzy mieli zabezpieczyć teren księgarni przed nadnaturalnymi, czy może była to jakaś inna grupa, która próbowała uprowadzić kobietę?
Gdy weszła do pomieszczenia, w którym odbyć się miało zebranie, czekało już kilka osób. Część z nich kojarzyła z widzenia, niektórych widziała po raz pierwszy na oczy; z każdą z nich przywitała się krótko, nieco sztywno, nie wdając się w zbyteczne uprzejmości i konwenanse. Na te czas będzie potem, gdy już zaspokoi swoją ciekawość co do efektów pracy O’donnela.
— Możemy zaczynać czy jeszcze na kogoś czekamy? — zwróciła się do Leviego jednocześnie skracając dzielący ich dystans.
@Levi O'donnel
@Maxime Huxley
@Rayne Alarie
@Oliver Burrows
Levi O'donnel
Uczeń
- Max. Względnie - Przywitał go, odnajdując jego głowę wychylającą się zza progu drzwi. Względnie - czy względnie dobrze, czy względnie źle, tego już nie sprecyzował. Można było obstawić, że to drugie, zważywszy na to, iż to on był ostatnio gorącym tematem w gazecie, choć nigdy do tego na głos się nie przyznał. Jednak co niektórzy mogli plotkować i snuć domysły, kim był zamaskowany jegomość w Błękitnej Lagunie. - Rayne. - Podobnie z młodą koleżanką z Zakonu i nie ominął również wejścia Burrows'a. - Pan Burrows. - Zaadresował w jego stronę słowa naznaczone neutralnością i niczym nie odbiegającym w traktowaniu od reszty. Prywatne niesnaski pozostawały prywatnymi niesnaskami, a nawet jeśli, O'donnel nie zdawał sobie sprawy ze skali nienawiści, jaka zrodziła się w młodszym koledze z Zakonu.
- Rzecz dotyczy ustaleń w sprawie Theodore'a Hilla, panie Burrows. Zapewne mogło się panu obić o uszy jego zaginięcie, mimo że nie został pan wprowadzony bezpośrednio do sprawy. To spotkanie informacyjne, będziemy zlepiać wszystko, czego się dowiedzieliśmy, w jedną całość. - Wyjaśnił rzeczowo, prostując się w końcu i odsuwając od okna. Akurat wtedy weszła Shen Aihan. Ją również powitał.
- Możemy zaczynać. - Powiedział i zbliżył się do stołu, wyciągając zgiętą kartkę, którą najpierw rozwinął, a potem wystawił na widok wszystkich, kładąc na blacie. Na niej widniał namalowany symbol "ꞰḲ". - Przypomnę na wstępie, że pan Hill przed zniknięciem miał doświadczać apokaliptycznych wizji. Sprawa jest na tyle poważna, że jego zniknięciem zainteresowali się również nadnaturalni. Konkretniej ujmując - obie strony. - Zaczął, podsuwając ostrożnie kartkę w stronę Burrows'a, choć i tak każdy mógł swobodnie widzieć, co się na niej znajdowało. - Proszę się przyjrzeć, panie Burrows. Przeczucie mówi mi, że będzie miał pan więcej wiedzy na temat tych symboli. - Zwrócił się bezpośrednio do mężczyzny.
- W samej księgarni nie znalazłem niczego dotyczącego osoby pana Hilla. Rzuciło mi się w oczy to, że ze wszystkich akt pracowników przybytku, to właśnie jego akt brakowało. Ten symbol został ręcznie napisany długopisem na globusie znajdującym się na środku przybytku. Podejrzewam, że położenie, w którym zostało namalowane, nie było przypadkowe, bowiem oznaczał Południową Anglię. - Kontynuował. - Wypytałem pana Williama, byłego właściciela księgarni, na temat osoby pana Theodore'a, jednak nie wiedział nic szczególnego. Według jego słów, nie spędzali oni ze sobą zbyt wiele czasu, a przed zniknięciem w ogóle. - Zrobił pauzę, zerkając po zebranych i dłuższe spojrzenie zatrzymał na Shen. Nie było to wszystko, co miał do powiedzenia, ale nie chciał zalewać potokiem informacji za jednym razem.
- Rzecz dotyczy ustaleń w sprawie Theodore'a Hilla, panie Burrows. Zapewne mogło się panu obić o uszy jego zaginięcie, mimo że nie został pan wprowadzony bezpośrednio do sprawy. To spotkanie informacyjne, będziemy zlepiać wszystko, czego się dowiedzieliśmy, w jedną całość. - Wyjaśnił rzeczowo, prostując się w końcu i odsuwając od okna. Akurat wtedy weszła Shen Aihan. Ją również powitał.
- Możemy zaczynać. - Powiedział i zbliżył się do stołu, wyciągając zgiętą kartkę, którą najpierw rozwinął, a potem wystawił na widok wszystkich, kładąc na blacie. Na niej widniał namalowany symbol "ꞰḲ". - Przypomnę na wstępie, że pan Hill przed zniknięciem miał doświadczać apokaliptycznych wizji. Sprawa jest na tyle poważna, że jego zniknięciem zainteresowali się również nadnaturalni. Konkretniej ujmując - obie strony. - Zaczął, podsuwając ostrożnie kartkę w stronę Burrows'a, choć i tak każdy mógł swobodnie widzieć, co się na niej znajdowało. - Proszę się przyjrzeć, panie Burrows. Przeczucie mówi mi, że będzie miał pan więcej wiedzy na temat tych symboli. - Zwrócił się bezpośrednio do mężczyzny.
- W samej księgarni nie znalazłem niczego dotyczącego osoby pana Hilla. Rzuciło mi się w oczy to, że ze wszystkich akt pracowników przybytku, to właśnie jego akt brakowało. Ten symbol został ręcznie napisany długopisem na globusie znajdującym się na środku przybytku. Podejrzewam, że położenie, w którym zostało namalowane, nie było przypadkowe, bowiem oznaczał Południową Anglię. - Kontynuował. - Wypytałem pana Williama, byłego właściciela księgarni, na temat osoby pana Theodore'a, jednak nie wiedział nic szczególnego. Według jego słów, nie spędzali oni ze sobą zbyt wiele czasu, a przed zniknięciem w ogóle. - Zrobił pauzę, zerkając po zebranych i dłuższe spojrzenie zatrzymał na Shen. Nie było to wszystko, co miał do powiedzenia, ale nie chciał zalewać potokiem informacji za jednym razem.
Maxime Huxley
Uczeń
Skinął mu głową. Czuł się względnie? Ale względnie jak? Wiedział, że nie ma sensu drążyć tematu, bo prawda jest taka, że jak Levi nie chce powiedzieć od początku, to nie powie wcale. Do tego zaczęli się schodzić ludzie i nie będzie przy nich nachalny.
Miejsca zostały zajęte i spotkanie mogło się w końcu rozpocząć. Theodore Hill, no tak, to on. Trochę umknęła mu ta sprawa, bo miał na głowie inną, bardziej naglącą.
Nachylił się, żeby zobaczyć symbol, ale w głowie nic mu nie grało, tak samo nazwiska czy lokacje nie nakręcały jego kreatywności. Z resztą był tutaj tylko jako rekrut, co może popatrzeć na pracę starszych od niego. Ma siedzieć cicho i słuchać, a nie się wypowiadać, bo jeszcze głupotę palnie i zmarnuje wszystkim czas.
Miejsca zostały zajęte i spotkanie mogło się w końcu rozpocząć. Theodore Hill, no tak, to on. Trochę umknęła mu ta sprawa, bo miał na głowie inną, bardziej naglącą.
Nachylił się, żeby zobaczyć symbol, ale w głowie nic mu nie grało, tak samo nazwiska czy lokacje nie nakręcały jego kreatywności. Z resztą był tutaj tylko jako rekrut, co może popatrzeć na pracę starszych od niego. Ma siedzieć cicho i słuchać, a nie się wypowiadać, bo jeszcze głupotę palnie i zmarnuje wszystkim czas.
Oliver Burrows
Uczeń
Rozglądając się po zgromadzonych zdał sobie sprawę, że większość twarzy jakie widzi jest mu nieznana. A to skłoniło do przemyślenia - izolował się od innych.
Czy mu to przeszkadzało? Bynajmniej.
Obszedł kilka kroków, zataczając okrąg zewnętrzny niczym drapieżnik szykujący się do ataku.
Wsłuchiwał się w słowa, bo jak mniemał skoro wszyscy zostali w to wciągnięci to rzecz musiała być paląca.
Z za poły marynarki wyjął swój notatnik, ze zetlałymi stronicami oraz podniszczoną oprawą z czarnej skóry. Do przedmiotu dołączony był niewielki ołówek i to właśnie nim Oliwer zaczął coś notować.
Jednak jego spojrzenie, skierowało się na tajemniczy symbol, który z uwagą i mozołem przerysował.
Spojrzał prosto w oczy Leviego gdy ten wywołał jego nazwisko. W ruchach młodego ucznia łowcy kryła się osobliwa ostrożność. Zupełnie jakby podejrzewał starszego kolegę o celowe działania mające mu za chwilę zaszkodzić.
Przekręcił stronicę swojego notatnika i raz jeszcze naszkicował symbol jakby w obawie, że pierwsza próba okazała się odbiegać za bardzo od ideału.
I’m on it.- Odpowiedział jedynie zdawkowo, dając do zrozumienia że zrobi wszystko co w jego mocy by rozszyfrować ów znaki. A raczej, postara się namówić do współpracy Sama.
Jeśli ograniczył kontakty towarzyskie, to w takim razie co robił? Czy zostało to ustalone?Zapytał nagle łącząc pospiesznie wszystkie fakty jakie zostały przekazane zgromadzonym.
Co było tak ważnego, że mężczyzna zaniedbał swoje obowiązki albo co go od nich odciągało?
Pytanie jednak znów zadał w eter nie chcąc nikogo wyłączać z rozmowy bo i nie miał pojęcia, kto spośród zgromadzonych posiadał rzeczone informacje.
Czy mu to przeszkadzało? Bynajmniej.
Obszedł kilka kroków, zataczając okrąg zewnętrzny niczym drapieżnik szykujący się do ataku.
Wsłuchiwał się w słowa, bo jak mniemał skoro wszyscy zostali w to wciągnięci to rzecz musiała być paląca.
Z za poły marynarki wyjął swój notatnik, ze zetlałymi stronicami oraz podniszczoną oprawą z czarnej skóry. Do przedmiotu dołączony był niewielki ołówek i to właśnie nim Oliwer zaczął coś notować.
Jednak jego spojrzenie, skierowało się na tajemniczy symbol, który z uwagą i mozołem przerysował.
Spojrzał prosto w oczy Leviego gdy ten wywołał jego nazwisko. W ruchach młodego ucznia łowcy kryła się osobliwa ostrożność. Zupełnie jakby podejrzewał starszego kolegę o celowe działania mające mu za chwilę zaszkodzić.
Przekręcił stronicę swojego notatnika i raz jeszcze naszkicował symbol jakby w obawie, że pierwsza próba okazała się odbiegać za bardzo od ideału.
I’m on it.- Odpowiedział jedynie zdawkowo, dając do zrozumienia że zrobi wszystko co w jego mocy by rozszyfrować ów znaki. A raczej, postara się namówić do współpracy Sama.
Jeśli ograniczył kontakty towarzyskie, to w takim razie co robił? Czy zostało to ustalone?Zapytał nagle łącząc pospiesznie wszystkie fakty jakie zostały przekazane zgromadzonym.
Co było tak ważnego, że mężczyzna zaniedbał swoje obowiązki albo co go od nich odciągało?
Pytanie jednak znów zadał w eter nie chcąc nikogo wyłączać z rozmowy bo i nie miał pojęcia, kto spośród zgromadzonych posiadał rzeczone informacje.
Rayne Alarie
Uczeń
To be able to sustain such a traumatic experience and yet find the positive in that grisly act. It's a remarkable feat indeed. Remarkable, if not a little perverse.
18
73 kg
181 cm
0
- Blada cera, jak na zdrowego człowieka
- Szczupła sylwetka, z każdym dniem coraz bardziej zmierzająca w kierunku wysportowanej
- Całkiem spory wzrost, choć nie zanosi się na więcej
- Ciemnobrązowe włosy, długie i przez to często związywane w kucyk lub coś podobnego, zapewniającego choć namiastkę praktyczności
- Zielone oczy
- Blizny: po ranie postrzałowej na brzuchu, cięta na plecach i udzie
- Szczupła sylwetka, z każdym dniem coraz bardziej zmierzająca w kierunku wysportowanej
- Całkiem spory wzrost, choć nie zanosi się na więcej
- Ciemnobrązowe włosy, długie i przez to często związywane w kucyk lub coś podobnego, zapewniającego choć namiastkę praktyczności
- Zielone oczy
- Blizny: po ranie postrzałowej na brzuchu, cięta na plecach i udzie
25
07/07/2024
O kurwa, wyciągamy karteczki? Nie, uff, całe szczęście. Rayne ostatnimi czasy i tak do niczego nie ganiano, nic poza tym co miała robić zwykle, z dodatkowym: miej oczy szeroko otwarte, uszy rozstawione niczym dwa radary i kapownik w kieszeni co by nic nie umknęło. Może to z powodu własnej świeżości tutaj? Albo czegoś jeszcze? Grom wie, uczniak ma się uczyć - to uczy. Zapewne do czasu, bo tak jakby ilość potencjalnych wołów roboczych malała...
Informacje padały, ona coś tam popisała i przede wszystkim wiernie odwzorowała tajemniczy symbol we własnym notatniczku. A nuż na coś takiego, przypadkiem, natrafi na swojej drodze?
- O jak dużym angażu obydwu stron w sprawę mowa: płotki niczym uczniowie Zakonu czy cięższe kalibry? - spytała, przenosząc wzrok na Leviego.
Informacje padały, ona coś tam popisała i przede wszystkim wiernie odwzorowała tajemniczy symbol we własnym notatniczku. A nuż na coś takiego, przypadkiem, natrafi na swojej drodze?
- O jak dużym angażu obydwu stron w sprawę mowa: płotki niczym uczniowie Zakonu czy cięższe kalibry? - spytała, przenosząc wzrok na Leviego.
Shen Aihan
Uczeń
Nie kojarzyła symbolu. Litery wydawały się być obce, może była to cyrylica? Kojarzyła jej tyle, co z komunistycznych plakatów propagandowych – a równie dobrze mogło to być wszystko.
Nie odpowiedziała na pytanie Rayne. Jej samej ciężko było oszacować, jak potężna była jej nieoczekiwana towarzyszka. Przypuszczała, iż niełatwo będzie jej się tego dowiedzieć.
— Mi William powiedział mniej-więcej to samo. — wykorzystała pauzę, którą zrobił Levi, by płynnie wskoczyć ze zgromadzonymi przez siebie informacjami — Przestrzegał mnie, żebym nie interesowała się sprawą Theodora, bo ściągnę na siebie nieszczęście. Nie wiem, jak to interpretować, czy jako życzliwą radę, czy bardzo bezpośrednią groźbę… W każdym razie podobno po księgarni ostatnimi czasy kręciło się dużo podejrzanych osób. Wspominał o zamaskowanym mężczyźnie — przeniosła wzrok na Leviego i uniosła delikatnie brwi w pytającej manierze — oraz o kimś, kto urządzał na ulicy przedstawienie.
— Co do Theodora zaś — przeniosła wzrok na swoje ręce oparte o drewniany blat stołu— William żywił nadzieję, że nie dołączył do sekty religijnej. Podobno miał naczytać się zbyt wiele Apokalipsy. Za jego radą poszłam sprawdzić jakimi pozycjami z literatury teologicznej mogła poszczycić się księgarnia. Jak się okazało, nie trafiłam na żadnego białego kruka, lecz wskazówka okazała się tkwić w starej, poczciwej Biblii. Między stronnice Apokalipsy wetknięta była karteczka, zdaje się notatka, być może napisana ręką samego Theodora, lecz nie mam żadnej gwarancji ani dowodu potwierdzającego ten fakt. W każdym razie, tutaj macie kopie, oryginał do wglądu u mnie.
W tym miejscu podała karteczki z przepisaną treścią pochodzącą z kartki-matki, którą to z kolei rozłożyła przed sobą. Treść liściku była następująca:
Nie odpowiedziała na pytanie Rayne. Jej samej ciężko było oszacować, jak potężna była jej nieoczekiwana towarzyszka. Przypuszczała, iż niełatwo będzie jej się tego dowiedzieć.
— Mi William powiedział mniej-więcej to samo. — wykorzystała pauzę, którą zrobił Levi, by płynnie wskoczyć ze zgromadzonymi przez siebie informacjami — Przestrzegał mnie, żebym nie interesowała się sprawą Theodora, bo ściągnę na siebie nieszczęście. Nie wiem, jak to interpretować, czy jako życzliwą radę, czy bardzo bezpośrednią groźbę… W każdym razie podobno po księgarni ostatnimi czasy kręciło się dużo podejrzanych osób. Wspominał o zamaskowanym mężczyźnie — przeniosła wzrok na Leviego i uniosła delikatnie brwi w pytającej manierze — oraz o kimś, kto urządzał na ulicy przedstawienie.
— Co do Theodora zaś — przeniosła wzrok na swoje ręce oparte o drewniany blat stołu— William żywił nadzieję, że nie dołączył do sekty religijnej. Podobno miał naczytać się zbyt wiele Apokalipsy. Za jego radą poszłam sprawdzić jakimi pozycjami z literatury teologicznej mogła poszczycić się księgarnia. Jak się okazało, nie trafiłam na żadnego białego kruka, lecz wskazówka okazała się tkwić w starej, poczciwej Biblii. Między stronnice Apokalipsy wetknięta była karteczka, zdaje się notatka, być może napisana ręką samego Theodora, lecz nie mam żadnej gwarancji ani dowodu potwierdzającego ten fakt. W każdym razie, tutaj macie kopie, oryginał do wglądu u mnie.
W tym miejscu podała karteczki z przepisaną treścią pochodzącą z kartki-matki, którą to z kolei rozłożyła przed sobą. Treść liściku była następująca:
— Przypuszczam więc, panie Burrows, że Theodor mógł nie rozstawać się z książką. Być może studiował ją dniami i nocami zatracając się w spirali szaleństwa? To są tylko moje przypuszczenia. — i w ten oto sposób popłynęła pierwsza dawka informacji, którą udało jej się uzyskać.Książka – klucz? Odczytać,ale kto?Jak się pozbyć?Gdzie się ukryć– szukają mnie i w końcu znajdą. Potrafią widzieć więcej. Jestem im potrzebny.Szaleniec.
Levi O'donnel
Uczeń
Levi z pewnością miał cel w wywoływaniu Olivera do "tablicy". Od ich ostatniej rozmowy nie umknął mu fakt, że... Ach, to później. Przypomniał sobie raz jeszcze spotkanie w sali konferencyjnej.
- Zdziwaczał. Izolacja była jego własną decyzją... - Odpowiedział na pytanie Burrowsa, za chwilę przeniósł spojrzenie na Rayne. - Zapomniałem zapytać. - Nie można było dostrzec nikłego uśmiechu spod okrycia twarzy. Nie miał w zwyczaju legitymować nadnaturalnych i sprawdzać ich rang, za to samo ich uczestnictwo w sprawie uważał za mocno podejrzane i zwiększające skalę problemu - bo przecież co mogli chcieć od śmiertelnika? Nawet jeśli Widzącego...
Wysłuchał odpowiedź Shen, która również wyszła z szerszym wyjaśnieniem zdziwaczenia Theodora. Skinął jej głową na nieme pytanie, potwierdzając, że to on był tym zamaskowanym mężczyzną. Nie ma to jak zrobić na kimś trwałe wrażenie. W kwestii tego tańczącego na ulicy też skinął głową, ale nic nie dopowiedział od siebie. Postąpił krok do przodu i nachylił się, żeby móc przyjrzeć się notce, jaką prawdopodobnie zostawił Hill. Zaraz spojrzał na Shen.
- Wiliam wspominał, że Theodore nie rozstawał się z jakąś książką? - Dopytał, chcąc się upewnić, czy było to jedynie gdybanie koleżanki zakonnej, czy rzeczywiście potwierdzona informacja ze strony byłego właściciela księgarni. Potem wyprostował się i obszedł stół, żeby usiąść na miejscu, gdzie stała maszyna do pisania. Zaczął już sporządzać raport, niemniej robił przerwy, żeby coś dodać lub poruszyć coś, o czym wcześniej zapomniał.
- Co do symbolu, myślę, że odpowiedzi możemy szukać w hebrajskim. - Rzekł na głos, odrywając wzrok od palców na klawiszach. - Symbol, który widnieje na kartce, składa się z dwóch liter z alfabetu hebrajskiego. Alef oraz Kaf. Użyta kropka, z tego co zdążyłem już przeczytać, jest dodatkową wskazówką na to, że mamy styczność z hebrajskim. Alef czyli nieskończoność, Bóg, jedność. Kaf czyli wyciągnięta dłoń lub otwierać. - Kontynuował spekulacje, przenosząc spojrzenie po zebranych. Nie wiedział jeszcze, na co miały wskazywać podane litery, ale czuł podskórnie, że było to coś niezwykle istotnego. Wrócił do opisywania zebranych wskazówek i zebranych informacji.
- Zdziwaczał. Izolacja była jego własną decyzją... - Odpowiedział na pytanie Burrowsa, za chwilę przeniósł spojrzenie na Rayne. - Zapomniałem zapytać. - Nie można było dostrzec nikłego uśmiechu spod okrycia twarzy. Nie miał w zwyczaju legitymować nadnaturalnych i sprawdzać ich rang, za to samo ich uczestnictwo w sprawie uważał za mocno podejrzane i zwiększające skalę problemu - bo przecież co mogli chcieć od śmiertelnika? Nawet jeśli Widzącego...
Wysłuchał odpowiedź Shen, która również wyszła z szerszym wyjaśnieniem zdziwaczenia Theodora. Skinął jej głową na nieme pytanie, potwierdzając, że to on był tym zamaskowanym mężczyzną. Nie ma to jak zrobić na kimś trwałe wrażenie. W kwestii tego tańczącego na ulicy też skinął głową, ale nic nie dopowiedział od siebie. Postąpił krok do przodu i nachylił się, żeby móc przyjrzeć się notce, jaką prawdopodobnie zostawił Hill. Zaraz spojrzał na Shen.
- Wiliam wspominał, że Theodore nie rozstawał się z jakąś książką? - Dopytał, chcąc się upewnić, czy było to jedynie gdybanie koleżanki zakonnej, czy rzeczywiście potwierdzona informacja ze strony byłego właściciela księgarni. Potem wyprostował się i obszedł stół, żeby usiąść na miejscu, gdzie stała maszyna do pisania. Zaczął już sporządzać raport, niemniej robił przerwy, żeby coś dodać lub poruszyć coś, o czym wcześniej zapomniał.
- Co do symbolu, myślę, że odpowiedzi możemy szukać w hebrajskim. - Rzekł na głos, odrywając wzrok od palców na klawiszach. - Symbol, który widnieje na kartce, składa się z dwóch liter z alfabetu hebrajskiego. Alef oraz Kaf. Użyta kropka, z tego co zdążyłem już przeczytać, jest dodatkową wskazówką na to, że mamy styczność z hebrajskim. Alef czyli nieskończoność, Bóg, jedność. Kaf czyli wyciągnięta dłoń lub otwierać. - Kontynuował spekulacje, przenosząc spojrzenie po zebranych. Nie wiedział jeszcze, na co miały wskazywać podane litery, ale czuł podskórnie, że było to coś niezwykle istotnego. Wrócił do opisywania zebranych wskazówek i zebranych informacji.
Oliver Burrows
Uczeń
Słuchał z uwagą, słów jakie płynęły z ust kobiety. Nie omieszkał również kreślić kolejnych konkluzji i suchych faktów jakie zasłyszał od osób zajmujących się sprawą.
Zmarszczył jednak brwi, coś w tej całej mozaice nie trzymało się całości.
Dziękuję panienko. Powiedział życzliwie i skinął głową kobiecie, która odpowiedziała mu na zadane wcześniej pytanie.
Przepisał też zdanie jakie znajdowało się na karteczce udostępnione przez Shen.
Nie mogło ujść uwadze to, że szukany mężczyzna znaleziony być najwidoczniej nie chciał. Jednak dlaczego miałby uciekać? Czego się obawiał? Czy informacje jakie posiadał naprawdę były tak cenne by po ich uzyskaniu pozbawić go życia?
Nikt nie dziwaczeje bez powodu- pomyślał, jednak nie zwerbalizował tego na głos.
Wsłuchując się w tyradę łowcy nie uszło mu, że jego kolega znów zamierza przypodobać się nadnaturalnym tym razem jednak, wystawiając im ślepe tropy.
Czy mamy pewność, że był judaistą? Lub miał takie korzenie? Padło nagle, wiedział że była to grupa zamknięta, bo poznał kilku w dzielnicy, w której niegdyś pomieszkiwał.
Ponadto odrzucają biblie, czy zatem odpowiedzi nie szukał by Torze? Czy są to jedynie pana przypuszczenia?- Mówiąc to kartkował raz jeszcze symbol o którym mówili, widząc że jest to szyte grubymi nićmi.
Równie dobrze może być to sanskryt, fenicki czy sumeryjski a wówczas interpretacja będzie inna. Stwierdził, zerkając na ilość książek przygotowanych przez kobietę, w jej torbie.
Kaf może znaczyć wszystko… ale dlaczego miałby użyć hebrajskiego? Oliwer zamilkł, wyjął z płaszcza papierośnicę, jednego skręta włożył do ust i opalił zapałkami. Zaciągnął się kryjącym dymem.
Ten zawsze pozwalał mu lepiej myśleć.
Panienko na jakiej stornie była ta karteczka? Przy których wersach Biblii?- Podpytał, bo w sierocińcu wpojono mu, że każdy z nich miał jakieś znaczenie.
A co jeśli nie chodzi o słowa ale o numery? Bo hebrajski jest chyba numeryczny, tak? Takiem zapamiętał z wykładów. Skoro zapisano go na globusie to może to jest współrzędna? Szerokość i długość? Podpytał wiedząc, że wychodząc tu jego skrzywienia z ustawianiem współrzędnych kursu jako pilota.
Zmarszczył jednak brwi, coś w tej całej mozaice nie trzymało się całości.
Dziękuję panienko. Powiedział życzliwie i skinął głową kobiecie, która odpowiedziała mu na zadane wcześniej pytanie.
Przepisał też zdanie jakie znajdowało się na karteczce udostępnione przez Shen.
Nie mogło ujść uwadze to, że szukany mężczyzna znaleziony być najwidoczniej nie chciał. Jednak dlaczego miałby uciekać? Czego się obawiał? Czy informacje jakie posiadał naprawdę były tak cenne by po ich uzyskaniu pozbawić go życia?
Nikt nie dziwaczeje bez powodu- pomyślał, jednak nie zwerbalizował tego na głos.
Wsłuchując się w tyradę łowcy nie uszło mu, że jego kolega znów zamierza przypodobać się nadnaturalnym tym razem jednak, wystawiając im ślepe tropy.
Czy mamy pewność, że był judaistą? Lub miał takie korzenie? Padło nagle, wiedział że była to grupa zamknięta, bo poznał kilku w dzielnicy, w której niegdyś pomieszkiwał.
Ponadto odrzucają biblie, czy zatem odpowiedzi nie szukał by Torze? Czy są to jedynie pana przypuszczenia?- Mówiąc to kartkował raz jeszcze symbol o którym mówili, widząc że jest to szyte grubymi nićmi.
Równie dobrze może być to sanskryt, fenicki czy sumeryjski a wówczas interpretacja będzie inna. Stwierdził, zerkając na ilość książek przygotowanych przez kobietę, w jej torbie.
Kaf może znaczyć wszystko… ale dlaczego miałby użyć hebrajskiego? Oliwer zamilkł, wyjął z płaszcza papierośnicę, jednego skręta włożył do ust i opalił zapałkami. Zaciągnął się kryjącym dymem.
Ten zawsze pozwalał mu lepiej myśleć.
Panienko na jakiej stornie była ta karteczka? Przy których wersach Biblii?- Podpytał, bo w sierocińcu wpojono mu, że każdy z nich miał jakieś znaczenie.
A co jeśli nie chodzi o słowa ale o numery? Bo hebrajski jest chyba numeryczny, tak? Takiem zapamiętał z wykładów. Skoro zapisano go na globusie to może to jest współrzędna? Szerokość i długość? Podpytał wiedząc, że wychodząc tu jego skrzywienia z ustawianiem współrzędnych kursu jako pilota.
Maxime Huxley
Uczeń
Zerkał z jednej osoby na drugą, słucha i notował w pamięci. Wszystko przekaże ojcu jeszcze dzisiaj jak się spotkają na kolacji, będzie mieć zapowiedź raportu. Przy okazji będzie mógł mu powiedzieć o swoich odkryciach. w związku z ojcem z kościoła. Czy to nie będzie za dużo? Nie, no gdzie, to jest w końcu najważniejszy widzący, na pewno dostawał więcej informacji w tym samym czasie, ale czy na pewno chciał wciągać pracę w ich czas prywatny? Hmm, no to może po kolacji.
Spekulacje i podejrzenia jechały dalej, napięcie było wyczuwalne, ale starał się nie zwracać na nie uwagi, po prostu siedział w tle i dzielnie się uczył techniką bserwacji.
Spekulacje i podejrzenia jechały dalej, napięcie było wyczuwalne, ale starał się nie zwracać na nie uwagi, po prostu siedział w tle i dzielnie się uczył techniką bserwacji.
Rayne Alarie
Uczeń
To be able to sustain such a traumatic experience and yet find the positive in that grisly act. It's a remarkable feat indeed. Remarkable, if not a little perverse.
18
73 kg
181 cm
0
- Blada cera, jak na zdrowego człowieka
- Szczupła sylwetka, z każdym dniem coraz bardziej zmierzająca w kierunku wysportowanej
- Całkiem spory wzrost, choć nie zanosi się na więcej
- Ciemnobrązowe włosy, długie i przez to często związywane w kucyk lub coś podobnego, zapewniającego choć namiastkę praktyczności
- Zielone oczy
- Blizny: po ranie postrzałowej na brzuchu, cięta na plecach i udzie
- Szczupła sylwetka, z każdym dniem coraz bardziej zmierzająca w kierunku wysportowanej
- Całkiem spory wzrost, choć nie zanosi się na więcej
- Ciemnobrązowe włosy, długie i przez to często związywane w kucyk lub coś podobnego, zapewniającego choć namiastkę praktyczności
- Zielone oczy
- Blizny: po ranie postrzałowej na brzuchu, cięta na plecach i udzie
25
07/07/2024
Łowczyni potulnie siedziała i dalej sporządzała notateczki ze spotkania, tylko albo i aż tyle, bo nie miała absolutnie niczego do dorzucenia do stosu informacji. Zwyczajnie nie zajmowała się tą sprawę, to i nie siliła na żadne wydumane teorie, które miałyby w sobie tyle prawdy ile głoszenie poglądu o płaskości Ziemi. Podobnie z resztą nie wnikała w język, jej mogli powiedzieć, że hebrajski to równie dobrze jakiś inny wymarły, i tak by różnicy się nie doszukała, przynajmniej tu i teraz. Po prostu - kurwa - czarna magia.
Musiała jednak pożegnać się przedwcześnie z towarzystwem, gdy w drzwiach mignął jeden z jej instruktorów, wymownie stukając paluszkiem o zegarek kieszonkowy i piorunując ją wzrokiem. Tym samym Rayne ukłoniła się i opuściła pomieszczenie obrad.
z/t
Musiała jednak pożegnać się przedwcześnie z towarzystwem, gdy w drzwiach mignął jeden z jej instruktorów, wymownie stukając paluszkiem o zegarek kieszonkowy i piorunując ją wzrokiem. Tym samym Rayne ukłoniła się i opuściła pomieszczenie obrad.
z/t
Vincent Pride
Uczeń
Vincent Pride
Times like these make me believe
I'm just a mortal, just something mortal
I'm just a mortal, just something mortal
27 lat
64 kg
175 cm
0
Średniej wielkości, nieregularna blizna po oparzeniu z prawej strony szyi. Pamiątka z dzieciństwa po małym wypadku w kuchni.
Bardzo jasnoniebieskie oczy, które w mocnym świetle stają się na pierwszy rzut oka prawie błękitno-białe.
Zazwyczaj ubiera się w stonowane kolory.
Bardzo jasnoniebieskie oczy, które w mocnym świetle stają się na pierwszy rzut oka prawie błękitno-białe.
Zazwyczaj ubiera się w stonowane kolory.
14
30/10/2024
Vincent zazwyczaj nie mógł narzekać na nudę w swoim życiu, bo jeśli życie nie rzuciło przed niego czymś intrygującym to szybko znajdował odpowiedni dla siebie typ rozrywki. Mimo to ostatnimi czasy miał wrażenie, że przystanął w miejscu i o ile wciąż nie prokrastynację godzinami to brak jakiegokolwiek rozwoju, szczególnie na obranych ścieżkach życiowych, powoli doprowadzał go do stanu irytacji. Ten typ emocji postępujący dalej mógł mu tylko zaszkodzić, więc nie zwlekając zaczął szukać - i znalazł w Zakonie. Szybka droga dedukcji - gdzie indziej znajdzie kolejne nitki, po których mógł wspinać się wyżej i szukać sposobu na odwrócenie monety.
Od słowa do słowa popytał kogo było trzeba - a raczej w końcu dotarł szlakiem informacyjnym do propozycji udzielenia się w istotnym dla ugrupowania zadaniu. „Tajemnicze zniknięcie” brzmiało umiarkowanie ciekawie, nie widział siebie w roli idealnego Sherlocka Holmesa, aczkolwiek tak lakoniczny obraz sytuacji dawał spore nadzieje w charakterze rozwojowym. Najwyżej będzie to czas zmarnowany - chociaż coś mu mówiło w kościach, że to najmniej prawdopodobny scenariusz.
Docierając do odpowiedniego, wskazanego mu wcześniej pomieszczenia nie wydawał się pełen entuzjazmu. Raczej po prostu miał standardową dla siebie ekspresje numer pięć - niewyspany, niemrawy, nijaki. Wyglądanie na przesympatycznego wnusia zostawiał dla obcych, od których potrzebował coś załatwić. Dla pewności zabrał ze sobą notatnik i ołówki, głupotą było zawierzać swej pamięci, kimkolwiek się nie było.
Już miał zapukać, gdy drzwi otworzyły się i wypadła przez nie jedną z Łowczyń. Ledwo zauważalnie uniósł brwi odprowadzając ją wzrokiem, po czym bez słowa postanowił wejść do środka, by dołączyć do specyficznego grona „wybrańców”. Przesunął spojrzeniem po każdym, poświęcając mu dokładnie tyle samo czasu, po czym zbliżył się do zgromadzenia łapiąc wzrokiem materiały, nad którymi najwyraźniej dywagowano.
- Spóźniony, niekorzystnie. - westchnął pod nosem. Nie lubił być do tyłu z informacjami.
- Podobno przyda się każda para rąk i każda szara komórka. - skwitował już nieco głośniej, jakby była to forma usprawiedliwienia za takie nagłe pojawienie się w trakcie roboty. Wyciągnął notatnik i ołówek i usadowili się na tyle wygodnie, aby móc prowadzić sprawne zapiski. - Co mnie ominęło?
Od słowa do słowa popytał kogo było trzeba - a raczej w końcu dotarł szlakiem informacyjnym do propozycji udzielenia się w istotnym dla ugrupowania zadaniu. „Tajemnicze zniknięcie” brzmiało umiarkowanie ciekawie, nie widział siebie w roli idealnego Sherlocka Holmesa, aczkolwiek tak lakoniczny obraz sytuacji dawał spore nadzieje w charakterze rozwojowym. Najwyżej będzie to czas zmarnowany - chociaż coś mu mówiło w kościach, że to najmniej prawdopodobny scenariusz.
Docierając do odpowiedniego, wskazanego mu wcześniej pomieszczenia nie wydawał się pełen entuzjazmu. Raczej po prostu miał standardową dla siebie ekspresje numer pięć - niewyspany, niemrawy, nijaki. Wyglądanie na przesympatycznego wnusia zostawiał dla obcych, od których potrzebował coś załatwić. Dla pewności zabrał ze sobą notatnik i ołówki, głupotą było zawierzać swej pamięci, kimkolwiek się nie było.
Już miał zapukać, gdy drzwi otworzyły się i wypadła przez nie jedną z Łowczyń. Ledwo zauważalnie uniósł brwi odprowadzając ją wzrokiem, po czym bez słowa postanowił wejść do środka, by dołączyć do specyficznego grona „wybrańców”. Przesunął spojrzeniem po każdym, poświęcając mu dokładnie tyle samo czasu, po czym zbliżył się do zgromadzenia łapiąc wzrokiem materiały, nad którymi najwyraźniej dywagowano.
- Spóźniony, niekorzystnie. - westchnął pod nosem. Nie lubił być do tyłu z informacjami.
- Podobno przyda się każda para rąk i każda szara komórka. - skwitował już nieco głośniej, jakby była to forma usprawiedliwienia za takie nagłe pojawienie się w trakcie roboty. Wyciągnął notatnik i ołówek i usadowili się na tyle wygodnie, aby móc prowadzić sprawne zapiski. - Co mnie ominęło?
Shen Aihan
Uczeń
— Nie. William nie był zbyt rozmowny. — pokręciła głową, jakby tą manierą próbowała wzmocnić swoje słowa — Słyszałam jedynie o jakimś lesie w okolicach Londynu, gdzie Hill miał się często udawać. Nie wiem, o który chodzi ani jak daleko od miasta oddalony jest ten las. Być może tam ukryta jest książka…?
Na pytania drugiego z mężczyzn drgnęła i przyglądała mu się chwilę, nim wyprostowała się i przemówiła:
— Kartka wciśnięta była na samym początku pierwszego rozdziału. — jej ton i twarz pozostawały niemal bezbarwne — Jednak słuszna uwaga, panie Burrows. Nie możemy wykluczyć Kabały. — wieńcząc swoją wypowiedź uśmiechnęła się do mężczyzny i skinęła głową.
W międzyczasie jedna z młodszych Łowczyń opuściła zebranie, a jej miejsce zajął inny Tropiciel. Zabębniła palcami o blat i krótko podsumowała zebrane informacje.
— Hill przed zaginięciem miał doświadczyć apokaliptycznych wizji. Ograniczył kontakty społeczne, jego dziewczyna, Anna nie wie nic o zaginięciu – przynajmniej tyle wywnioskowałam po jej ogólnej nerwowości i po lakonicznych wypowiedziach pełnych niepewności. Towarzyszyła jej kobieta o imieniu Alice, najprawdopodobniej koleżanka, najprawdopodobniej również pielęgniarka ze szpitala - mówiły o potańcówce z muzyką country, na którą się wybierają. Zmierzały gdzieś razem, przypuszczam, że do mieszkania Hilla. Wysoka, jasne włosy. — następnie podała przybyłemu mężczyźnie informacje przekazane przez Leviego o globusie i dziwnym symbolu na nim narysowanym obejmującym obszar Południowej Anglii a także o znalezionej przez nią samą karteczki wśród Apokalipsy; przepisaną treść podała Pride’owi.
— Tyle wiemy. Nadal jednak mamy tak samo wiele pytań, jak i odpowiedzi. — takim też banałem podsumowała zgromadzone przez nich informacje.
@Vincent Pride @Oliver Burrows @Levi O'donnel @Maxime Huxley
Na pytania drugiego z mężczyzn drgnęła i przyglądała mu się chwilę, nim wyprostowała się i przemówiła:
— Kartka wciśnięta była na samym początku pierwszego rozdziału. — jej ton i twarz pozostawały niemal bezbarwne — Jednak słuszna uwaga, panie Burrows. Nie możemy wykluczyć Kabały. — wieńcząc swoją wypowiedź uśmiechnęła się do mężczyzny i skinęła głową.
W międzyczasie jedna z młodszych Łowczyń opuściła zebranie, a jej miejsce zajął inny Tropiciel. Zabębniła palcami o blat i krótko podsumowała zebrane informacje.
— Hill przed zaginięciem miał doświadczyć apokaliptycznych wizji. Ograniczył kontakty społeczne, jego dziewczyna, Anna nie wie nic o zaginięciu – przynajmniej tyle wywnioskowałam po jej ogólnej nerwowości i po lakonicznych wypowiedziach pełnych niepewności. Towarzyszyła jej kobieta o imieniu Alice, najprawdopodobniej koleżanka, najprawdopodobniej również pielęgniarka ze szpitala - mówiły o potańcówce z muzyką country, na którą się wybierają. Zmierzały gdzieś razem, przypuszczam, że do mieszkania Hilla. Wysoka, jasne włosy. — następnie podała przybyłemu mężczyźnie informacje przekazane przez Leviego o globusie i dziwnym symbolu na nim narysowanym obejmującym obszar Południowej Anglii a także o znalezionej przez nią samą karteczki wśród Apokalipsy; przepisaną treść podała Pride’owi.
— Tyle wiemy. Nadal jednak mamy tak samo wiele pytań, jak i odpowiedzi. — takim też banałem podsumowała zgromadzone przez nich informacje.
@Vincent Pride @Oliver Burrows @Levi O'donnel @Maxime Huxley
Levi O'donnel
Uczeń
Wysłuchał obojga, w międzyczasie żegnając Rayne skinięciem głową. Pride'a już nie zaszczycił przywitaniem, zwyczajnie wracając myślami do sprawy.
Skierował swoją uwagę na Olivera.
- Przypuszczenia. - Odpowiedział bez krzty zawahania i wstydu. Zebranie miało służyć nie tylko zgarnięciu wszystkich zdobytych informacji w jedną całość, ale podzieleniu się wnioskami. - Z tego, co mi wiadomo, Biblia oryginalnie została spisana w języku hebrajskim. Tak czy siak, w tych zamierzchłych czasach, większość sprowadzała się do tego języka. Jeśli się mylę, proszę mnie poprawić. - Stwierdził, sugerując, że niekoniecznie samo wierzenie czy korzenie Theodora mogły mieć jakiekolwiek znaczenie. Niemniej w tym wszystkim Burrows okazał się pożyteczny. W całym sprawozdaniu dopisał adnotację o tym, że symbole mogły oznaczać cyfry. Może jakkolwiek pokładało się to ze wspomnianym przez Shen lasem. Warto jednak było sprawdzić, czy numery nie pokładały się z konkretnymi wersami Biblii. - Shen ma rację, trzeba wziąć pod uwagę również Torę.
Chciał się odezwać, ale dopiero teraz dotarły do niego słowa koleżanki z Zakonu. Dwie pielęgniarki ze szpitala, jedna o imieniu Alice, druga Anna. Ta druga -wysoka blondynka. Muzyka country. Levi zamrugał, a następnie powoli skinął głową. Przez cały ten czas był ślepy, a miał jedną z ważniejszych osób do przesłuchania tuż przed nosem. O'donnel jednak nie dał po sobie poznać niczego, poza dłuższą chwilą konsternacji.
Całe szczęście, Shen podzieliła się wszystkimi informacjami ze spóźnionym.
- Dobrze. - Mruknął bardziej sam do siebie, wracając zaraz do pisania. - Proponuję, aby każdy pomyślał jeszcze nad deszyfracją symboli we własnym zakresie. To by było na tyle ode mnie, jeśli chodzi o informacje. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł lub coś do dodania, niech się nie krępuje... - Rzekł, nie spoglądając nawet na zgromadzonych. Zamiast tego zgasił papierosa, którego popiół zdążył się wielokrotnie zsypać na podłogę podczas oburęcznego pisania na maszynie.
Skierował swoją uwagę na Olivera.
- Przypuszczenia. - Odpowiedział bez krzty zawahania i wstydu. Zebranie miało służyć nie tylko zgarnięciu wszystkich zdobytych informacji w jedną całość, ale podzieleniu się wnioskami. - Z tego, co mi wiadomo, Biblia oryginalnie została spisana w języku hebrajskim. Tak czy siak, w tych zamierzchłych czasach, większość sprowadzała się do tego języka. Jeśli się mylę, proszę mnie poprawić. - Stwierdził, sugerując, że niekoniecznie samo wierzenie czy korzenie Theodora mogły mieć jakiekolwiek znaczenie. Niemniej w tym wszystkim Burrows okazał się pożyteczny. W całym sprawozdaniu dopisał adnotację o tym, że symbole mogły oznaczać cyfry. Może jakkolwiek pokładało się to ze wspomnianym przez Shen lasem. Warto jednak było sprawdzić, czy numery nie pokładały się z konkretnymi wersami Biblii. - Shen ma rację, trzeba wziąć pod uwagę również Torę.
Chciał się odezwać, ale dopiero teraz dotarły do niego słowa koleżanki z Zakonu. Dwie pielęgniarki ze szpitala, jedna o imieniu Alice, druga Anna. Ta druga -wysoka blondynka. Muzyka country. Levi zamrugał, a następnie powoli skinął głową. Przez cały ten czas był ślepy, a miał jedną z ważniejszych osób do przesłuchania tuż przed nosem. O'donnel jednak nie dał po sobie poznać niczego, poza dłuższą chwilą konsternacji.
Całe szczęście, Shen podzieliła się wszystkimi informacjami ze spóźnionym.
- Dobrze. - Mruknął bardziej sam do siebie, wracając zaraz do pisania. - Proponuję, aby każdy pomyślał jeszcze nad deszyfracją symboli we własnym zakresie. To by było na tyle ode mnie, jeśli chodzi o informacje. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł lub coś do dodania, niech się nie krępuje... - Rzekł, nie spoglądając nawet na zgromadzonych. Zamiast tego zgasił papierosa, którego popiół zdążył się wielokrotnie zsypać na podłogę podczas oburęcznego pisania na maszynie.
Oliver Burrows
Uczeń
Oliwer przesunął dłonią po twarzy zupełnie jakby chciał przegnać zmęczenie, które się na niej pojawiło. Uśmiechnął się delikatnie do Shen słuchała go z uwagą, w przeciwieństwie do O’Donnela.
Czy on właśnie przypisał jej pomysł, który padł z jego ust?
Dramat Szekspira w trzech aktach. Na szczęście ten III powoli dobiegał końca.
Jak to napisał Camus w swoim najnowszym dziele, którego tytułu nie pamiętał: „Zdarzają się takie godziny w tym mieście, kiedy nie czuję nic prócz buntu.”
Choć on sam raczej, powinien dodać frazę skierowaną na zakon.
Burrows skinął nowoprzybyłemu w geście przywitania i podszedł do kobiety o egzotycznej urodzie. Ruchem podbródka wskazał na torbę z książkami, którą przyniosła oferując tym samym niewerbalną możliwość pomocy.
Zniżył głos sugestywnie dodając.
Jeśli dowiemy się czym podróżował, na tej podstawie da się określić odległość jaką pokonywał. To da nam zasięg poszukiwań lasu, o którym panienka wspominała. Czy możemy spróbować?- Podpytał delikatnie nie chcąc nikogo zmuszać do działania. Nie lubił nadkładać nikomu dodatkowej pracy. A w tym konkretnym przypadku wiedział, że kobieta mogła być zajęta swoim własnym dochodzeniem.
Oliwer z tematu
Czy on właśnie przypisał jej pomysł, który padł z jego ust?
Dramat Szekspira w trzech aktach. Na szczęście ten III powoli dobiegał końca.
Jak to napisał Camus w swoim najnowszym dziele, którego tytułu nie pamiętał: „Zdarzają się takie godziny w tym mieście, kiedy nie czuję nic prócz buntu.”
Choć on sam raczej, powinien dodać frazę skierowaną na zakon.
Burrows skinął nowoprzybyłemu w geście przywitania i podszedł do kobiety o egzotycznej urodzie. Ruchem podbródka wskazał na torbę z książkami, którą przyniosła oferując tym samym niewerbalną możliwość pomocy.
Zniżył głos sugestywnie dodając.
Jeśli dowiemy się czym podróżował, na tej podstawie da się określić odległość jaką pokonywał. To da nam zasięg poszukiwań lasu, o którym panienka wspominała. Czy możemy spróbować?- Podpytał delikatnie nie chcąc nikogo zmuszać do działania. Nie lubił nadkładać nikomu dodatkowej pracy. A w tym konkretnym przypadku wiedział, że kobieta mogła być zajęta swoim własnym dochodzeniem.
Oliwer z tematu
Vincent Pride
Uczeń
Vincent Pride
Times like these make me believe
I'm just a mortal, just something mortal
I'm just a mortal, just something mortal
27 lat
64 kg
175 cm
0
Średniej wielkości, nieregularna blizna po oparzeniu z prawej strony szyi. Pamiątka z dzieciństwa po małym wypadku w kuchni.
Bardzo jasnoniebieskie oczy, które w mocnym świetle stają się na pierwszy rzut oka prawie błękitno-białe.
Zazwyczaj ubiera się w stonowane kolory.
Bardzo jasnoniebieskie oczy, które w mocnym świetle stają się na pierwszy rzut oka prawie błękitno-białe.
Zazwyczaj ubiera się w stonowane kolory.
14
30/10/2024
Wysłuchał wyjaśnień Shen bez większej ekspresji - prawie jakby zupełnie nie zauważył jej interakcji z nim. Jedyne co mogłoby temu przeczyć to intensywnie skrobiący po papierze ołówek zapisujący każde słowo, podkreślający wszystko, co wydawało się Vincentowi istotne i prowadzący strzałki między danymi. Chaotyczna mozaika, która powstała w głowie mężczyzny miała perfekcyjny sens - lata robienia notatek w taki a nie inny sposób skutkowały pewnymi zboczeniami. Minusem było to, że jeśli coś było sporządzone w inny sposób to Vincent najpierw zaliczał zwieszenie systemu, a dopiero po kilku dobrych sekundach szare komórki zaczynały pracować niczym lokomotywa pierwszej kategorii.
Skinął głową kobiecie w podziękowaniu, dopiero na koniec posyłając ukradkowy uśmiech. Ekspresja jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Odchylił się lekko na siedzeniu, aby spojrzeć na zapiski z większej odległości. Od ogółu do szczegółu.
- Widzę kilka opcji. Po pierwsze - numeryczny aspekt symbolu lub oznakowania wersetów tudzież stron w owej Biblii. Współrzędne brzmią jak sensowny trop, trzeba by sprawdzić gdzie są na mapie i czy ma to połączenie z obszarem na globusie. Jeśli nie to równie dobrze może oznaczać coś w szyfrze numerycznym w dowolnym alfabecie, zaczynając od łacińskiego. Przy małych liczbach można pokusić się ewentualnie o sprawdzenia szyfru Cezara co do fragmentu. - rzucił dopiero zaczynając cały ciąg myślowy jaki zrodził się w jego głowie. Gdyby pracujący mózg wydawał dźwięk to głowa Vincenta mogłaby być obecnie ekwiwalentem metra w tunelu pod Londynem.
- Jeśli to nie numer to może faktycznie jest to zaszyfrowane znaczenie samego symbolu związane z czymś co było w tamtym fragmencie Biblii i trzeba to brać jak metaforę lub zawoalowany przekaz. Wiadomość, która nie będzie tak oczywista. Jeśli mężczyzna wstąpił na ścieżkę szaleństwa to jego umysł prawdopodobnie zaczął myśleć innymi kategoriami. Być może zaznaczony fragment w Apokalipsie jest wejrzeniem w typ wizji, które posiadał - a co za tym idzie, motywy, którymi mógł się kierować, jeśli sam opuścił swój przybytek bez niczyjej przymuszonej pomocy. Oczywiście, zawsze mogło być też to ostrzeżenie co do samego lasu - w końcu dzieją się na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom.
Uniósł lekko kącik ust. W końcu cała ich egzystencja lawirowała między dziwami i nadnaturalnymi sprawami, w które większość śmiertelników nie miała nawet wglądu. Można było przypuszczać, że jakąkolwiek lokacją potencjalnie była niebezpieczna lub po prostu nieoczywista i nie miał na myśli grasujących zwierząt, mordercy na wolności czy bagien.
- O jakim fragmencie Apokalipsy tutaj mówimy? - dopytał jeszcze. Już kiedyś czytał tę Ewangelię i pamiętając fantazyjne wizje autora chętnie by znowu tam zajrzał, tym razem w celach badawczych, a nie hobbystycznie.
Skinął głową kobiecie w podziękowaniu, dopiero na koniec posyłając ukradkowy uśmiech. Ekspresja jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Odchylił się lekko na siedzeniu, aby spojrzeć na zapiski z większej odległości. Od ogółu do szczegółu.
- Widzę kilka opcji. Po pierwsze - numeryczny aspekt symbolu lub oznakowania wersetów tudzież stron w owej Biblii. Współrzędne brzmią jak sensowny trop, trzeba by sprawdzić gdzie są na mapie i czy ma to połączenie z obszarem na globusie. Jeśli nie to równie dobrze może oznaczać coś w szyfrze numerycznym w dowolnym alfabecie, zaczynając od łacińskiego. Przy małych liczbach można pokusić się ewentualnie o sprawdzenia szyfru Cezara co do fragmentu. - rzucił dopiero zaczynając cały ciąg myślowy jaki zrodził się w jego głowie. Gdyby pracujący mózg wydawał dźwięk to głowa Vincenta mogłaby być obecnie ekwiwalentem metra w tunelu pod Londynem.
- Jeśli to nie numer to może faktycznie jest to zaszyfrowane znaczenie samego symbolu związane z czymś co było w tamtym fragmencie Biblii i trzeba to brać jak metaforę lub zawoalowany przekaz. Wiadomość, która nie będzie tak oczywista. Jeśli mężczyzna wstąpił na ścieżkę szaleństwa to jego umysł prawdopodobnie zaczął myśleć innymi kategoriami. Być może zaznaczony fragment w Apokalipsie jest wejrzeniem w typ wizji, które posiadał - a co za tym idzie, motywy, którymi mógł się kierować, jeśli sam opuścił swój przybytek bez niczyjej przymuszonej pomocy. Oczywiście, zawsze mogło być też to ostrzeżenie co do samego lasu - w końcu dzieją się na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom.
Uniósł lekko kącik ust. W końcu cała ich egzystencja lawirowała między dziwami i nadnaturalnymi sprawami, w które większość śmiertelników nie miała nawet wglądu. Można było przypuszczać, że jakąkolwiek lokacją potencjalnie była niebezpieczna lub po prostu nieoczywista i nie miał na myśli grasujących zwierząt, mordercy na wolności czy bagien.
- O jakim fragmencie Apokalipsy tutaj mówimy? - dopytał jeszcze. Już kiedyś czytał tę Ewangelię i pamiętając fantazyjne wizje autora chętnie by znowu tam zajrzał, tym razem w celach badawczych, a nie hobbystycznie.
Levi O'donnel
Uczeń
O'donnel oczywiście zanotował również pomysły Vincenta. Pytanie tylko, czy rzeczywiście skupienie się wokół symbolu było jakkolwiek prawidłowe. Miał jednak nadzieję, że po coś został on narysowany na tym globusie, a jego umiejscowienie również nie wydawało się być przypadkowe.
Przeniósł spojrzenie znad maszyny i zatrzymał je na niebieskookim. Młody, utalentowany, rozgadany. Szkoda tylko, że się spóźnił.
- Myślę, że na ten moment mamy wszystko, co jest istotne. Przekażę wszystko panu Huxleyowi. Musi poznać raport zanim rzeczywiście nad tym porządnie przysiądziemy. - Uciął tym samym już dalej idące propozycję, które jak najbardziej były przydatne... Na potem.
O'donnelowi zajęło jeszcze kilka chwil, zanim ukończył raport. Sala zdążyła opustoszeć, choć nie do końca. Gdy skończył, wziął wyplutą z maszyny kartkę, zebrał dowody, a potem skierował się do wyjścia.
- Chodź, Pride. - Zawołał jeszcze do swojego kompana i wyszli, o ile Vincent nie chciał sobie dłużej posiedzieć.
KONIEC
Przeniósł spojrzenie znad maszyny i zatrzymał je na niebieskookim. Młody, utalentowany, rozgadany. Szkoda tylko, że się spóźnił.
- Myślę, że na ten moment mamy wszystko, co jest istotne. Przekażę wszystko panu Huxleyowi. Musi poznać raport zanim rzeczywiście nad tym porządnie przysiądziemy. - Uciął tym samym już dalej idące propozycję, które jak najbardziej były przydatne... Na potem.
O'donnelowi zajęło jeszcze kilka chwil, zanim ukończył raport. Sala zdążyła opustoszeć, choć nie do końca. Gdy skończył, wziął wyplutą z maszyny kartkę, zebrał dowody, a potem skierował się do wyjścia.
- Chodź, Pride. - Zawołał jeszcze do swojego kompana i wyszli, o ile Vincent nie chciał sobie dłużej posiedzieć.
KONIEC