1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
+2
Loki
Admin
6 posters
Admin
Admin
Londyn północny
Północny rejon Londynu. Mieszczą się w nim między innymi; Londyński Ogród Zoologiczny, słynna kawiarnia Five o' clock tea & coffee, gdzie można odpocząć i rozluźnić się po ciężkim dniu. Jest tu słynny na całą stolicę Kościół Świętego Jerzego wraz z Cmentarzem Dartmouth, a także Szpital im. św. Józefa, niosący nadzieję i ulgę wszystkim poszkodowanym i schorowanym, a także weteranom. Znajduje się tu stosunkowo dużo zieleni miejskiej, tym więcej, im dalej od centrum, a sama dzielnica należy do tych lepszych oraz spokojniejszych, zwłaszcza w swojej zachodniej części. Na wschodzie już lepiej na siebie uważać, gdyż coraz bliżej tam do strefy biedy i przekrętów.
Loki
Herold
Kręcił się po okolicy, czemu? Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że bez powodu, co tym bardziej było zastanawiające, bo mimo wszystko styczeń należał do tych chłodnych, jeśli nie zimnych. Mimo to ubrany w skórzany płaszcz z puchową kamizelką pod spodem przemierzał raz za razem ulice.
Czemu? Można powiedzieć, że badał teren, sprawdzał okolicę i po prostu zapoznawał się z otoczeniem. Niedaleko był szpital, który był ich celem. A właściwie w którym pracował jeden z ich celi. Nie liczył na to, że spotka tu gdzieś po drodze Anne, ale wolał wiedzieć nieco o otoczeniu, w którym pracowała. Oczywiście wizytę w samym szpitalu, kiedyś planował, nawet jeśli w założeniu to nie jego zadanie.
Na razie zatrzymał się i spojrzał z cichym westchnięciem w niebo. Było chmurne jak zawsze w Londynie i wyglądało, jakby lada moment miało się rozpadać. Może nie powinien się zatrzymywać na środku drogi, bo istniało ryzyko, że ktoś mało ostrożny lub spostrzegawczy po prostu wpadnie mu na plecy. Czy się tym przejmował? Nieszczególnie. Ludzie wiecznie się gdzieś śpieszyli, nigdy nie starczało im czasu żeby rozejrzeć się dookoła siebie i zachwycić tym, co Bóg dla nich stworzył. A szkoda, bo naprawdę się postarał.
@Michael
Michael
Legionista
Michael miał w tym dniu wolne od pracy, nie chciał siedzieć w jednym miejscu, dlatego wyszedł na ulicę. Na początku miał w planach odwiedzić cukiernię, ale zrezygnował po większym namyśle, ponieważ chciał pospacerować po Północnym Londynie, nie zważając na zimną pogodę, która faktycznie nie odpuszczała żadnemu mieszkańcowi, który zamieszkiwał tę stolicę. Potrafił kończyć pracę bardzo późno, bo niestety musiał zostać z niektórymi uczniami, aby im pomagać w pracach domowych. Zima w styczniu była dość nieprzyjemna, ale nie musiał się martwić, bo był ubrany w skórzany płaszcz z kożuchem, chronił się przed zimnem, jednak miał większy zapas ciepła, a raczej tak mu się wydawało. Nie musiał ocierać rąk, bo miał założone skórzane czarne rękawiczki, więc nie martwił się o żadne przeziębienie, o ile by takie się pojawiło. Poniekąd usłyszał o zaginionym Widzącym Theodorze, bo to nie była na tyle cicha sprawa wśród Niebian, jak i Demonów czy też Łowców. Szedł przed siebie, spoglądając na różne sklepy, czasem zatrzymywał się, aby móc obejrzeć je z ciekawością. Odwrócił wzrok, spoglądając piwnymi oczami przed siebie, wtedy ujrzał sylwetkę mężczyzny, mając wrażenie, że skądś go kojarzy, ale nie był niczemu pewny. Spojrzał zamyślony, a potem powolnym krokiem podszedł do niego. - Wszystko w porządku? - spytał nieznajomego, przypuszczając, że nim może być. Czasem zaczynał się zastanawiać, gdzie jego młodszy brat szlajał się i czy będą mieli dane ponownie się spotkać od tamtego czasu. Widział ludzi, którzy śpieszyli w różne miejsca, nie chcąc w ogóle odpocząć od swych obowiązków.
@Loki
@Loki
Loki
Herold
Wsunął ręce głęboko w kieszenie spodni i już miał ruszyć, kiedy nagle ktoś do niego podszedł i zapytał czy wszystko w porządku. Podniósł spojrzenie na młodzieńca i niewiele brakowało, żeby się skrzywił. Anielska aura biła od niego taka czysta i niewinna, że to aż strach.
Westchnął ciężko, a jednocześnie przechylił lekko głowę w bok. Anioły raczej nie miały tendencji z własnej nieprzymuszonej woli wchodzić w interakcje z demonem. A przynajmniej tyle się nauczył przez ostatnie lata życia.
- Tak, wszystko w porządku – odpowiedział powoli. – A u ciebie, pierzasty?
Nie powinien martwić się tym, że z aniołem coś było nie w porządku, prawda? Nie powinien się tym przejmować, a jednocześnie zawsze go ciągnęło do aniołów. I nie mówimy tu o przyciąganiu na zasadzie „bo jesteś tak idealny, że chcę to zniszczyć” tylko o przyciąganiu na zasadzie „miło jest przebywać w twoim otoczeniu”. Szkoda tylko, że nie zawsze działało to w obie strony.
@Michael
Westchnął ciężko, a jednocześnie przechylił lekko głowę w bok. Anioły raczej nie miały tendencji z własnej nieprzymuszonej woli wchodzić w interakcje z demonem. A przynajmniej tyle się nauczył przez ostatnie lata życia.
- Tak, wszystko w porządku – odpowiedział powoli. – A u ciebie, pierzasty?
Nie powinien martwić się tym, że z aniołem coś było nie w porządku, prawda? Nie powinien się tym przejmować, a jednocześnie zawsze go ciągnęło do aniołów. I nie mówimy tu o przyciąganiu na zasadzie „bo jesteś tak idealny, że chcę to zniszczyć” tylko o przyciąganiu na zasadzie „miło jest przebywać w twoim otoczeniu”. Szkoda tylko, że nie zawsze działało to w obie strony.
@Michael
Michael
Legionista
Anioł próbował jedynie zagaić Demona, a raczej bym powiedział pierzastego upadłego anioła. Zaczynał sądzić, że jego brat mógł narozrabiać i trafić w czeluści piekielne, a nie był tego w stu procentach pewny, co się faktycznie z nim stało. Westchnął ciężko, zaczynając rozmyślać o swoim młodszym braciszku, który przepadł jak kamień w wodzie. Obserwował gesty mężczyzny, można różnorako je odebrać, jednakże nie miał co oceniać, bo wolał poznać jego zamiary. Po usłyszeniu wypowiedzi, wtedy wypuścił powoli przez usta powietrze w przeciwną stronę. - Hmm... to dobrze, bo zacząłeś rozpływać się w myślach, jakby cię coś gryzło - odpowiedział spokojnie do nieznajomego. - A u mnie, po staremu jak zawsze. Praca i ciągle praca. Na dobrą sprawę, zarówno jesteś pierzasty - odpowiedział na jego pytanie. Na dobrą sprawę powinien przedstawić się jemu, aby rozmowa nie szła nijako w takiej okoliczności pomiędzy nimi. - Jestem Won Seung - przedstawił się krótko, bez żadnych zbędnych słów. Michael nie zamierzał łapać demonów i sypać soli czy wody święconej w oczy bez sensu.
@Loki
@Loki
Loki
Herold
Uniósł w górę jedna z brwi, a potem parsknął śmiechem.
- To już nawet w spokoju nie można zebrać myśli? – Zapytał. Fakt, beznadziejne miejsce sobie na to wybrał, bo mimo wszystko stali na środku chodnika. Z drugiej strony ludzie wymijali ich bez większych problemów, chociaż zdarzali się tacy, którzy marudzili pod nosem na tamowanie ruchu. Czy się tym przejmował? Ani trochę. Chodnik był miejscem publicznym, a co za tym idzie mógł na nim stać i rozmawiać. Zresztą nie był jedyną taką osobą.
- No tak, nie zgubiłem skrzydeł, więc jestem pierzasty – przyznał po krótkiej chwili namysłu. Chyba powinien poszukać lepszego przezwiska dla Aniołów, bo pieszczotliwe „pierzasty” faktycznie było nieco nad wyrost.
Schował ręce do kieszeni i przednią część ciała lekko odchylił do tyłu, jednocześnie chowając głowę odrobinę między ramiona – Michael mógł dostrzec w tym coś znajomego, bo jego młodszy brat podobnie stawał, kiedy rozmawiał.
- Jonathan L. Bjornson – odpowiedział lekko. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się, że nieznajomy tak szybko stanie się nowym znajomym. Może powinien się do tego przyzwyczaić? Może, ale jak można przywyknąć do tego, że masz coraz więcej anielskich znajomych? Zwłaszcza, kiedy jest się demonem i to nie byle jakim.
- To już nawet w spokoju nie można zebrać myśli? – Zapytał. Fakt, beznadziejne miejsce sobie na to wybrał, bo mimo wszystko stali na środku chodnika. Z drugiej strony ludzie wymijali ich bez większych problemów, chociaż zdarzali się tacy, którzy marudzili pod nosem na tamowanie ruchu. Czy się tym przejmował? Ani trochę. Chodnik był miejscem publicznym, a co za tym idzie mógł na nim stać i rozmawiać. Zresztą nie był jedyną taką osobą.
- No tak, nie zgubiłem skrzydeł, więc jestem pierzasty – przyznał po krótkiej chwili namysłu. Chyba powinien poszukać lepszego przezwiska dla Aniołów, bo pieszczotliwe „pierzasty” faktycznie było nieco nad wyrost.
Schował ręce do kieszeni i przednią część ciała lekko odchylił do tyłu, jednocześnie chowając głowę odrobinę między ramiona – Michael mógł dostrzec w tym coś znajomego, bo jego młodszy brat podobnie stawał, kiedy rozmawiał.
- Jonathan L. Bjornson – odpowiedział lekko. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się, że nieznajomy tak szybko stanie się nowym znajomym. Może powinien się do tego przyzwyczaić? Może, ale jak można przywyknąć do tego, że masz coraz więcej anielskich znajomych? Zwłaszcza, kiedy jest się demonem i to nie byle jakim.
Michael
Legionista
Michael, usłyszawszy pytanie od Demona, nieco przyjaźniej odpowiedział na jego pytanie. - Wiesz, każdy ma swoją własną rolę i przestrzeń do zbierania swoich myśli, nie sądzisz? - odpowiedział, pytając go również. Możliwe, że ta część Londynu była nieco ruchliwa, jednak nie czuł się jakoś specjalnie popychany przez pędzących ludzi i inne istoty. Miał prawo stać na chodniku, z tego względu, że rozmawiał z nowo poznanym, który nieco zaintrygował Anioła, kiedy usłyszał wypowiedź na temat jego skrzydeł, więc ku zdziwieniu miał swoje podejrzenia. Obserwował go bardzo uważnie, widząc, jak zmienił pozycję ciała; wtedy ku zdziwieniu miał wrażenie, że widział bardzo znajomą pozę i usłyszał imię i nazwisko mężczyzny. - Miło mi cię poznać - odpowiedział krótko, mając za sobą niby formalne przedstawienie się z Demonem. - Nie powiem, przypominasz mi kogoś, a raczej mojego młodszego brata, którego szukam od dłuższego czasu - odpowiedział mu szczerze. Michael był szczery aż do bólu, więc nie przeszkadzało mu to, że wspomniał o swoim zaginionym bracie, z którym był bardzo zżyty. - Wiem, że był Aniołem, a potem nie wiem, bo przepadł kompletnie - wypowiedział się, kończąc swoją poprzednią zdanie.
@Loki
@Loki
Loki
Herold
Pokiwał głową, bo ciężko było mu się nie zgodzić ze stwierdzeniem Michaela. Sam uważnie przyglądał się rozmówcy, ale poza tym, że był aniołem nie widział nic ciekawego. Znaczy, jego otwartość była na swój sposób ciekawa, podobnie jak brak uprzedzeń do tego, że Loki był demonem. Nie żeby pierwszy raz spotkał takiego anioła, bo przecież była jeszcze ta urocza anielica, z która rozmawiał w Herbaciarni, ale… cóż pewna Potęga zrobiła na nim wystarczająco mocne wrażenie, by mimo wszystko był ostrożniejszy w tych interakcjach z aniołami.
Nie wiedział, z którego chóru jest Michael i szczerze mówiąc, miał nadzieję że nie przekona się zbyt szybko.
Przechylił lekko głowę na lewo – co też często brat Michaela robił, kiedy się czemuś dziwił.
- Zgubiłeś młodszego brata? Heh słyszałem o ludziach gubiących psa czy kota, ale żeby zaraz całego brata? Zdolny jesteś – zaśmiał się, chociaż może nie powinien. Może powinien być pełen współczucia? Ale czekaj… był demonem, a te nie słyną ze współczucia.
Przygryzł dolną wargę, a potem ze wzruszeniem ramion stwierdził:
- Może upadł? Wiesz, to się czasem… wam zdarza – Skoro brat Michaela nie był już Aniołem, to była jedyna sensowna odpowiedź na to. Po prostu upadł, a po upadku pewnie się zmienił i dlatego odnalezienie go było takie trudne. – Nie chcę cię smucić, ale możesz go już nigdy nie odnaleźć.
@Michael
Nie wiedział, z którego chóru jest Michael i szczerze mówiąc, miał nadzieję że nie przekona się zbyt szybko.
Przechylił lekko głowę na lewo – co też często brat Michaela robił, kiedy się czemuś dziwił.
- Zgubiłeś młodszego brata? Heh słyszałem o ludziach gubiących psa czy kota, ale żeby zaraz całego brata? Zdolny jesteś – zaśmiał się, chociaż może nie powinien. Może powinien być pełen współczucia? Ale czekaj… był demonem, a te nie słyną ze współczucia.
Przygryzł dolną wargę, a potem ze wzruszeniem ramion stwierdził:
- Może upadł? Wiesz, to się czasem… wam zdarza – Skoro brat Michaela nie był już Aniołem, to była jedyna sensowna odpowiedź na to. Po prostu upadł, a po upadku pewnie się zmienił i dlatego odnalezienie go było takie trudne. – Nie chcę cię smucić, ale możesz go już nigdy nie odnaleźć.
@Michael
Michael
Legionista
Michael nie miał zwyczaju rozmawiać o swoich problemach, tym bardziej z demonem, więc coś musiało być na rzeczy. Był rozluźniony podczas rozmowy, tym bardziej nie czuł jakiegoś dyskomfortu przy Jonathanie, no chyba że czymś podpadnie. Zaczynał się zastanawiać, z jakiego kręgu on jest naprawdę, a czy by obawiał się tego? Niekoniecznie. Gdy wspomniał o swoim młodszym bracie, miał okazję zapytać go, czy może nie widział go przypadkiem w piekle.
Potem zobaczył kolejny znajomy gest, który robił jego młodszy brat, wtedy miał coraz większe podejrzenia, czy przypadkiem Jonathan nie jest tym zaginionym bratem, tylko jeśli nim byłby, to prawdopodobnie mógłby nie pamiętać lub sprawdzać Anioła w kwestii spostrzegawczości. - Właściwie to tak, bo mieliśmy na początku plany, aby podbić świat, jednakże do czasu, on po prostu zniknął, nie dając żadnego znaku życia - odpowiedział z niedowierzaniem, wtedy usłyszał śmiech demona. Nie zwrócił mu uwagi, jeśli chodzi o jego śmiech z sytuacji Anioła. Nie chciał konfliktu z nowo poznanym na ulicy Północnej części Londynu. - Wiesz, mam podobne odczucia, jak Ty to mówisz. No cóż, może zdarzyć się, jeśli młodszy brat nie dopilnował swojej powinności, no ale nie będę krytykować jego zachowania - odparł mu. - Wiesz, świat nie kończy się na nieodnalezieniu bliskiej mi osoby - spojrzał na niego znajomym wzrokiem. - Zaczynam mieć przedziwne wrażenie, że skądś Ciebie kojarzę, a może znam od zawsze? - spytał, chcąc zobaczyć jego reakcję na wypowiedziane słowa.
@Loki
Potem zobaczył kolejny znajomy gest, który robił jego młodszy brat, wtedy miał coraz większe podejrzenia, czy przypadkiem Jonathan nie jest tym zaginionym bratem, tylko jeśli nim byłby, to prawdopodobnie mógłby nie pamiętać lub sprawdzać Anioła w kwestii spostrzegawczości. - Właściwie to tak, bo mieliśmy na początku plany, aby podbić świat, jednakże do czasu, on po prostu zniknął, nie dając żadnego znaku życia - odpowiedział z niedowierzaniem, wtedy usłyszał śmiech demona. Nie zwrócił mu uwagi, jeśli chodzi o jego śmiech z sytuacji Anioła. Nie chciał konfliktu z nowo poznanym na ulicy Północnej części Londynu. - Wiesz, mam podobne odczucia, jak Ty to mówisz. No cóż, może zdarzyć się, jeśli młodszy brat nie dopilnował swojej powinności, no ale nie będę krytykować jego zachowania - odparł mu. - Wiesz, świat nie kończy się na nieodnalezieniu bliskiej mi osoby - spojrzał na niego znajomym wzrokiem. - Zaczynam mieć przedziwne wrażenie, że skądś Ciebie kojarzę, a może znam od zawsze? - spytał, chcąc zobaczyć jego reakcję na wypowiedziane słowa.
@Loki
Loki
Herold
Uważnie obserwował swojego rozmówcę. Po aniołach można się było wszystkiego spodziewać, zwłaszcza najgorszego. Była to bolesna lekcja, którą musiał odchorować w I kręgu, ale teraz nie zamierzał być tak ufny i wierzyć, że anioły zawsze mają aureole. Niektóre z nich miały miecz i spotkanie z nim na dłuższą metę nie należało do wybitnie przyjemnych. A niestety nie był w stanie domyślić się do jakiego chóru należał Michael, dlatego wolał zachować stosowną czujność.
- Anioły i plany podbicia świata? Brzmi to co najmniej nierealnie – ciężko było się nie śmiać, kiedy słyszało się takie rewelacje. Nie wiedział, że anioły miały zapędy do podbijania świata, chociaż może jego rozmówca miał coś innego na myśli, a po prostu on myślał jak na demona przystało… czyli o niezbyt prawych rzeczach.
Otworzył szeroko oczy i aż cofnął się krok, zupełnie jakby dostał obuchem w twarz. Dopiero po chwili podszedł do anioła i pochylił się lekko ku niemu, chociaż nie dzieliła ich znów taka różnica wzrostu, by musiał się pochylać do swojego rozmówcy, był to po prostu gest.
- To coś nowego, anioł nie będzie krytykował kogoś kto nie dopełnił swojej powinności. Czyli co? Wybaczyłbyś mu nawet upadek? – Musiał dopytać, bo aż go skręcało z ciekawości. Nie wierzył w istnienie anioła tak dobrodusznego i prawego, że byłby w stanie wybaczyć coś tak… niewybaczalnego jak odwrócenie się od Boga.
Potem już nie mógł się powstrzymać i otwarcie wybuchł śmiechem, przez co kilku przechodniów spojrzało na niego zaskoczonych. Mimo iż szli nie odrywali wzroku od Lokiego, który śmiał się niemal do rozpuku i chwilę mu zajęło nim w końcu uspokoił się na tyle, żeby być w stanie mówić.
- To ci się żart udał. Ja cię w ogóle nie znam, pierzasty. Niemniej miło trafić na kogoś z tak znamienitym poczuciem humoru – stwierdził wesoło.
@Michael
- Anioły i plany podbicia świata? Brzmi to co najmniej nierealnie – ciężko było się nie śmiać, kiedy słyszało się takie rewelacje. Nie wiedział, że anioły miały zapędy do podbijania świata, chociaż może jego rozmówca miał coś innego na myśli, a po prostu on myślał jak na demona przystało… czyli o niezbyt prawych rzeczach.
Otworzył szeroko oczy i aż cofnął się krok, zupełnie jakby dostał obuchem w twarz. Dopiero po chwili podszedł do anioła i pochylił się lekko ku niemu, chociaż nie dzieliła ich znów taka różnica wzrostu, by musiał się pochylać do swojego rozmówcy, był to po prostu gest.
- To coś nowego, anioł nie będzie krytykował kogoś kto nie dopełnił swojej powinności. Czyli co? Wybaczyłbyś mu nawet upadek? – Musiał dopytać, bo aż go skręcało z ciekawości. Nie wierzył w istnienie anioła tak dobrodusznego i prawego, że byłby w stanie wybaczyć coś tak… niewybaczalnego jak odwrócenie się od Boga.
Potem już nie mógł się powstrzymać i otwarcie wybuchł śmiechem, przez co kilku przechodniów spojrzało na niego zaskoczonych. Mimo iż szli nie odrywali wzroku od Lokiego, który śmiał się niemal do rozpuku i chwilę mu zajęło nim w końcu uspokoił się na tyle, żeby być w stanie mówić.
- To ci się żart udał. Ja cię w ogóle nie znam, pierzasty. Niemniej miło trafić na kogoś z tak znamienitym poczuciem humoru – stwierdził wesoło.
@Michael
Lilium
Rezydent
Cichy szloch wstrząsał raz za razem drobną postacią Charlotte, która objąwszy się w pasie własnymi ramionami stała przy krawężniku pod latanią rzucającą wątłe światło na scenerię całkiem przypadkowego spektaklu: na policyjny kordon oddzielający wzburzony niczym Morze Północne tłum gapiów od miejsca zbrodni, podłużny pakunek o humanoidalnym kształcie owinięty w czarny całun, a także sączącą się z okolic głowy na biały śnieg szkarłatną plamę, przez skromne światło nabierającą barwę głębokiego cynobru. Kobieta z trudem odwracała wzrok od misternej kompozycji malowanej na śnieżnym puchu, nęcona widokiem tkanej przez śmierć pajęczyny. Nie wypadało się gapić.
— To było takie straszne, panie władzo. — uniosła bielutką chusteczkę do twarzy i ostrożnie wytarła kącik oka uważając, by nie rozmazać starannie wykonanego makijażu — To wszystko trwało ledwie chwilę.
W środku kręgu, prócz Charlotte, stało jeszcze kilka innych osób, czekających na swoją kolej – każdy ze świadków musiał być przesłuchany w jak najkrótszym czasie, a niesprzyjające warunki pogodowe nie były wystarczającym powodem, by przesłuchania te odroczyć. Mróz lekko szczypał w policzki, podwiewał cienki płaszcz.
— Nie pamiętam strony, z której przybiegł, ani w którą pobiegł. Słyszałam jedynie wystrzał. Gdy podbiegłam razem z bratem, by pomóc temu nieborakowi, spojrzał na mnie jedynie ostatni raz, uniósł w górę rękę i wyszeptał słowa, których sensu nie zrozumiałam, a następnie… skonał. — kolejne pociągnięcie nosem, skulone ramiona — Nigdy nie zapomnę tych oczu. Tego niknącego blasku, braku wyrazu. — drgnęła, starając się powstrzymać narastającą falę szlochu — Proszę pana, takich rzeczy nie godzi się oglądać kobiecie.
@Bellum @Kabraxis
Kabraxis
Król Piekieł
Słodka kakofonia dźwięków poruszonego tłumu dotarła do uszu. Sylweta stała niewzruszona na dachu jednego z pobliskich budynków, poza zasięgiem wzroku świadków. Czarne odzienie wtapiało się w szarość rzeczywistości i przepięknie komponowało z włosami, które luźniejszymi pasmami poruszały się na wietrze, przysłaniając nietutejsze lico. Przedstawienie skutecznie przyciągało uwagę i to nie tylko ludzi czy policji. Diabeł również chętnie się temu przyglądał, ba, nawet kucnął, aby nieco lepiej móc wyrazić zachwyt spektaklem.
Ta... Śmierć zawsze smakowała tak samo. Tylko czekał, aż poszkodowany obudzi się w kostnicy i zacznie zadawać pytania. Biedak, odzyska swoje życie, a bliscy i tak o nim zapomną, no chyba, że Kostuch wyczyści pamięć wyłącznie świadkom zdarzenia.
No i jeszcze te zeznania przedzierające dźwięk teatralnego szlochu, niesmaku i poruszenia. Piękne.
Jeden krok rozmył osobę obserwatora. Pod postacią księdza zjawił się już kapkę bliżej; dosłownie wyszedł zza rogu, ubrany w kapłański strój, jeno bez różańca i pisma świętego w pretekście schowania pod ciepłym płaszczem w sam raz na chłodniejsze dni i wieczory.
- Opatrzności racz prowadzić duszę, która wraca do Twojego domu. - Niech nie myślą ludzie i piękna Demonica, że tylko im przypadł zaszczyt wcielenia się w rolę aktorów. Głupcem by był, odmawiając sobie przyjemności, toteż odezwał się w skórze “tutejszego” księdza, na którego zerknęli obecni, w tym kilka osób, które kojarzył z kościółka.
John, Martha i parę innych głów; rozmawiał z nimi wielokrotnie.
- Rozumiem. Prosimy rozejść się i nie przeszkadzać. - Policjant odezwał się do Charlotty, a potem nieco odgonił zbyt ciekawski tłum. Co się im dziwić? Nawet jak na czasy, rzadko widywało się świeże postrzelone zwłoki.
Tak wiele do zrobienia, osób do przesłuchania i papierków do wypełnienia. Tylko nieliczni czuli prawdziwy fetor piekieł, szczęśliwie tłumiony przez ogólne poruszenie.
@Lilium
@Bellum
Ta... Śmierć zawsze smakowała tak samo. Tylko czekał, aż poszkodowany obudzi się w kostnicy i zacznie zadawać pytania. Biedak, odzyska swoje życie, a bliscy i tak o nim zapomną, no chyba, że Kostuch wyczyści pamięć wyłącznie świadkom zdarzenia.
No i jeszcze te zeznania przedzierające dźwięk teatralnego szlochu, niesmaku i poruszenia. Piękne.
Jeden krok rozmył osobę obserwatora. Pod postacią księdza zjawił się już kapkę bliżej; dosłownie wyszedł zza rogu, ubrany w kapłański strój, jeno bez różańca i pisma świętego w pretekście schowania pod ciepłym płaszczem w sam raz na chłodniejsze dni i wieczory.
- Opatrzności racz prowadzić duszę, która wraca do Twojego domu. - Niech nie myślą ludzie i piękna Demonica, że tylko im przypadł zaszczyt wcielenia się w rolę aktorów. Głupcem by był, odmawiając sobie przyjemności, toteż odezwał się w skórze “tutejszego” księdza, na którego zerknęli obecni, w tym kilka osób, które kojarzył z kościółka.
John, Martha i parę innych głów; rozmawiał z nimi wielokrotnie.
- Rozumiem. Prosimy rozejść się i nie przeszkadzać. - Policjant odezwał się do Charlotty, a potem nieco odgonił zbyt ciekawski tłum. Co się im dziwić? Nawet jak na czasy, rzadko widywało się świeże postrzelone zwłoki.
Tak wiele do zrobienia, osób do przesłuchania i papierków do wypełnienia. Tylko nieliczni czuli prawdziwy fetor piekieł, szczęśliwie tłumiony przez ogólne poruszenie.
@Lilium
@Bellum
Bellum
Herold
Charlotte zwracała na siebie uwagę tłumu swoim rozdygotanym głosem i teatralnie zwyczajnymi objawami niepokoju, zupełnie jakby ciało kobiety targane było nie przez jeden, lecz dwa chłody. Jeden zewnętrzny związany z mroźną pogodą, zalegającym wszędzie śniegiem i ostrym jak noże powiewem zimowego wiatru. Drugi wewnętrzny chłód duszy dotkniętej przez strach wobec ludzkiego okrucieństwa i niegodziwości sprawcy morderstwa.
Jakże było to ironiczne w oczach Williama, który stał wsparty o swoją laskę i przyglądający się wszystkiemu w milczeniu. Odziana w skórzaną rękawiczkę prawa dłoń wsunięta była do kieszeni przez większość przedstawienia Lilium, aż do czasu gdy policjant zakończył jej przesłuchanie. Wtedy przeniosła się na plecy kobiety, spoczywając na cienkim materiale jej płaszcza.
- Szczęście, że jego dusza znajdzie odpowiedniego przewodnika w swej ostatniej podróży. - Odparł głosem spokojnym, pełnym patetycznej zadumy w reakcji na pojawienie się księdza i wypowiedziane jego słowa.
Religijny zapał demonów nie został jednak podzielony przez funkcjonariusza wypełniającego swoje niewdzięczne obowiązki. Zapewne wolałby teraz znajdować się w salonie i oddawać się cielesnym przyjemnością wraz ze swoją małżonką, czy też robić cokolwiek innego co nie byłoby staniem na mrozie i traceniem czasu na świadków, którzy przecież nic nie wiedzieli. Policjant niczym rasowy służbista swoimi słowami przypomniał Willamowi, że nie zeznawał jeszcze w sprawie. Szybko także wyrecytował formułkę pouczeń bezbarwnym głosem, dokładnie tę samą, którą usłyszała kilka minut wcześniej Charlotte.
- Przybiegliśmy, gdy tylko usłyszeliśmy wystrzał. - Dłoń mężczyzny zsunęła się po plecach Lilium, gdy ten wykonał krok do przodu, by stanąć bliżej policjanta. Może tylko przypadkiem jego dłoń zakończyła swą podróż nieco zbyt nisko jak na londyńskie konwenanse i powagę sytuacji. Bez wątpienia było to jednak spowodowane wyłącznie tym, że mężczyzna musiał stawiać kroki ostrożnie, by jego nie pośliznąć się - co jest tym trudniejszym zadaniem dla osób z nie do końca sprawną nogą.
- Sprawca zbiegł. Na pewno nie uciekał w stronę teatru, bo nikogo nie dostrzegliśmy. Jak się wydaję moglibyśmy być nieco bardziej przydatnymi świadkami, gdyby nie moje rany wojenne, które nie pozwalają mi tak szybko biegać. - Westchnął, spuszczając swój wzrok - zupełnie jakby rzeczywiście wyrażał skruchę i szczery żal.
- Trudno jest mi po wystrzale określić jakiej broni używał zabójca, niemniej w jego ciele na pewno znajduje się pocisk, który będzie pasował do stosownej broni. Mogę tylko zgadywać, po samym dźwięku, że była to zapewne broń krótka - jednak nie ręczyłbym za pewność tej oceny. Myślę, że o wiele bardziej niż ja i moja siostra pomoże wam w śledztwie doktor i nie chodzi mi tutaj bynajmniej o doktora prawa kanonicznego. - Powiedział po tym jak jego spojrzenie przeniosło się z ukrytego ciała nieboszczyka na policjanta, a następnie na stojącego nieopodal "księdza".
@Lilium
@Kabraxis
Jakże było to ironiczne w oczach Williama, który stał wsparty o swoją laskę i przyglądający się wszystkiemu w milczeniu. Odziana w skórzaną rękawiczkę prawa dłoń wsunięta była do kieszeni przez większość przedstawienia Lilium, aż do czasu gdy policjant zakończył jej przesłuchanie. Wtedy przeniosła się na plecy kobiety, spoczywając na cienkim materiale jej płaszcza.
- Szczęście, że jego dusza znajdzie odpowiedniego przewodnika w swej ostatniej podróży. - Odparł głosem spokojnym, pełnym patetycznej zadumy w reakcji na pojawienie się księdza i wypowiedziane jego słowa.
Religijny zapał demonów nie został jednak podzielony przez funkcjonariusza wypełniającego swoje niewdzięczne obowiązki. Zapewne wolałby teraz znajdować się w salonie i oddawać się cielesnym przyjemnością wraz ze swoją małżonką, czy też robić cokolwiek innego co nie byłoby staniem na mrozie i traceniem czasu na świadków, którzy przecież nic nie wiedzieli. Policjant niczym rasowy służbista swoimi słowami przypomniał Willamowi, że nie zeznawał jeszcze w sprawie. Szybko także wyrecytował formułkę pouczeń bezbarwnym głosem, dokładnie tę samą, którą usłyszała kilka minut wcześniej Charlotte.
- Przybiegliśmy, gdy tylko usłyszeliśmy wystrzał. - Dłoń mężczyzny zsunęła się po plecach Lilium, gdy ten wykonał krok do przodu, by stanąć bliżej policjanta. Może tylko przypadkiem jego dłoń zakończyła swą podróż nieco zbyt nisko jak na londyńskie konwenanse i powagę sytuacji. Bez wątpienia było to jednak spowodowane wyłącznie tym, że mężczyzna musiał stawiać kroki ostrożnie, by jego nie pośliznąć się - co jest tym trudniejszym zadaniem dla osób z nie do końca sprawną nogą.
- Sprawca zbiegł. Na pewno nie uciekał w stronę teatru, bo nikogo nie dostrzegliśmy. Jak się wydaję moglibyśmy być nieco bardziej przydatnymi świadkami, gdyby nie moje rany wojenne, które nie pozwalają mi tak szybko biegać. - Westchnął, spuszczając swój wzrok - zupełnie jakby rzeczywiście wyrażał skruchę i szczery żal.
- Trudno jest mi po wystrzale określić jakiej broni używał zabójca, niemniej w jego ciele na pewno znajduje się pocisk, który będzie pasował do stosownej broni. Mogę tylko zgadywać, po samym dźwięku, że była to zapewne broń krótka - jednak nie ręczyłbym za pewność tej oceny. Myślę, że o wiele bardziej niż ja i moja siostra pomoże wam w śledztwie doktor i nie chodzi mi tutaj bynajmniej o doktora prawa kanonicznego. - Powiedział po tym jak jego spojrzenie przeniosło się z ukrytego ciała nieboszczyka na policjanta, a następnie na stojącego nieopodal "księdza".
@Lilium
@Kabraxis
Lilium
Rezydent
Czy przeczuła wstąpienie na scenę kolejnego niespodziewanego aktora? Głowa kobiety obróciła się w sposób niemal machinalny w stronę przybyłego na miejsce zbrodni kapłana, a w jej oczach na krótką chwilę błysnął płomyk zaciekawienia – rozjaśnił spojrzenie na zdradliwą chwilą, by następnie ponownie ustąpić morzu smutku i cisnącym się łzom. Czy dotknęła ją intensywna aura księdza, nieziemsko onieśmielająca i niezwykle wyrazista? Pociągnęła jeszcze kilkukrotnie noskiem, pokręciła głową na pytanie oficera, czy chciałaby coś jeszcze dodać do swoich zeznań.
— To wszystko, co widziałam, proszę pana. — odparła słabym głosem — Proszę mi obiecać, że mordercę spotka zasłużony los. — przycisnęła chusteczkę do twarzy i ustąpiła miejsca Williamowi, przechodząc obok niego na tyle blisko i ostrożnie, by nie wyrządzić chromemu krzywdy.
Chodnik pokryty był cienką i zdradliwą warstewką lodu, pozostałością po wspomnieniu minionego ciepłego popołudnia i wyjątkowo chłodnej nocy, a cienka warstwa piasku na niewiele się zdawała; był to grunt niepewny, dlatego też kobieta drobiła swoje kroki, gdy skierowała się ku intrygującemu kapłanowi. Oddaliła się od Williama w czasie, gdy ten składał swoje obszerne zeznania oficerowi policji; dzieląca ich odległość nie była znaczna, dzięki czemu słyszała wyraźnie każde jego słowo.
— Tak młoda dusza zmarnowana. — westchnęła cicho zwracając się do kapłana i spojrzała tęsknie w stronę owiniętych w płótna zwłok — Prawdziwym błogosławieństwem dla tego biedaka - i dla nas - jest twoja obecność, ojcze. — szepnęła i zbliżyła się o krok, starając się nie trącić ciała denata czubkiem lakierowanego buta — Nie jesteśmy w stanie przynieść ulgi jego ciału, które niszczeje gryzione zębem czasu, lecz możemy pomóc temu, co nie ginie, lecz wraca do niebieskich przybytków. — wpadła w patetyczne tony modlitwy za zmarłych i pochyliła do przodu głowę.
Wyjaśnienia Williama płynęły dalej i mieszały się z cichymi słowami, niewyraźnie mruczanymi pod nosem przez kobietę.
@Kabraxis
@Bellum
— To wszystko, co widziałam, proszę pana. — odparła słabym głosem — Proszę mi obiecać, że mordercę spotka zasłużony los. — przycisnęła chusteczkę do twarzy i ustąpiła miejsca Williamowi, przechodząc obok niego na tyle blisko i ostrożnie, by nie wyrządzić chromemu krzywdy.
Chodnik pokryty był cienką i zdradliwą warstewką lodu, pozostałością po wspomnieniu minionego ciepłego popołudnia i wyjątkowo chłodnej nocy, a cienka warstwa piasku na niewiele się zdawała; był to grunt niepewny, dlatego też kobieta drobiła swoje kroki, gdy skierowała się ku intrygującemu kapłanowi. Oddaliła się od Williama w czasie, gdy ten składał swoje obszerne zeznania oficerowi policji; dzieląca ich odległość nie była znaczna, dzięki czemu słyszała wyraźnie każde jego słowo.
— Tak młoda dusza zmarnowana. — westchnęła cicho zwracając się do kapłana i spojrzała tęsknie w stronę owiniętych w płótna zwłok — Prawdziwym błogosławieństwem dla tego biedaka - i dla nas - jest twoja obecność, ojcze. — szepnęła i zbliżyła się o krok, starając się nie trącić ciała denata czubkiem lakierowanego buta — Nie jesteśmy w stanie przynieść ulgi jego ciału, które niszczeje gryzione zębem czasu, lecz możemy pomóc temu, co nie ginie, lecz wraca do niebieskich przybytków. — wpadła w patetyczne tony modlitwy za zmarłych i pochyliła do przodu głowę.
Wyjaśnienia Williama płynęły dalej i mieszały się z cichymi słowami, niewyraźnie mruczanymi pod nosem przez kobietę.
@Kabraxis
@Bellum
Kabraxis
Król Piekieł
Ckliwość uderzała do porzygu – no, żeby jeszcze ktokolwiek faktycznie przejął się losami uśmierconego. Specyfiką czasów policja zapewne umorzy sprawę i to przy dobrych wiatrach założenia, że w ogóle dojdzie do pchnięcia śledztwa. Morderców, złodziei i innych wypaczonych spod prawa aż tak nadgorliwie nie ścigano, rasizm wręcz wspierano i tylko homoseksualistów wrzucano do wora na publiczne spopielenie.
Zwali to sprawiedliwością.
- W imię ojca... - I Syna i Ducha... - Łacina rozległa się po niewielkim poletku melodią modlitwy w trakcie pracy funkcjonariuszy, a wzrok skakał z osoby na osobę, aż nie przeszedł po parze demonów, których krótka bliskość nie mogła ujść dociekliwej uwadze. - I tak się obudzi i wróci do swojego codziennego życia. - Lecz nie to stanęło w epicentrum, a krótka myśl przekazana rodzeństwu w dowolnej kolejności. Morderstwo nie było czasem, który mieścił się w paragrafie. Ten mogli jeno odliczać do przybycia Śmierci i zmartwychwstania rzekomo poszkodowanego.
- No dobra, prosimy się rozejść, no już. - Nie taki stary, ale na pewno ze skwaszoną miną policjant począł rozpraszać tłum ciekawskich ludzi. Wymachiwał ręką to na prawo i lewo, aż nie przegnał większości, w tym jestestw o dźwięcznych imionach Lilium i Bellum oraz udawanego Kapłana.
A szkoda.
- Zrobimy co w naszej mocy. Prosimy nie przeszkadzać. Wezwać mi tu resztę, mamy bajzel do ogarnięcia. - Partnerzy nie przystali na laurach i wspierali zniesmaczonego kolegę w pracy.
Levi miałby ubaw przy pracy z martwym ciałem.
- Prawie Wam uwierzyłem. - Zdanie, tym razem już mniej słodsze opuściło uzurpatorską gardziel, gdy tylko udało się odejść kroczek, góra dwa, poza okrąg zdarzeń. Grzeczny w swoim mieniu Ksiądz ani myślał przeszkadzać, ba, wręcz wiernych do wypełnienia powinności wobec polecenia i oddania się modlitwie w domowym zaciszu za zmarłego.
Żałosne.
- To obstawiamy, kiedy się obudzi? Teraz? W prosektorium?
@Lilium
@Bellum
Zwali to sprawiedliwością.
- W imię ojca... - I Syna i Ducha... - Łacina rozległa się po niewielkim poletku melodią modlitwy w trakcie pracy funkcjonariuszy, a wzrok skakał z osoby na osobę, aż nie przeszedł po parze demonów, których krótka bliskość nie mogła ujść dociekliwej uwadze. - I tak się obudzi i wróci do swojego codziennego życia. - Lecz nie to stanęło w epicentrum, a krótka myśl przekazana rodzeństwu w dowolnej kolejności. Morderstwo nie było czasem, który mieścił się w paragrafie. Ten mogli jeno odliczać do przybycia Śmierci i zmartwychwstania rzekomo poszkodowanego.
- No dobra, prosimy się rozejść, no już. - Nie taki stary, ale na pewno ze skwaszoną miną policjant począł rozpraszać tłum ciekawskich ludzi. Wymachiwał ręką to na prawo i lewo, aż nie przegnał większości, w tym jestestw o dźwięcznych imionach Lilium i Bellum oraz udawanego Kapłana.
A szkoda.
- Zrobimy co w naszej mocy. Prosimy nie przeszkadzać. Wezwać mi tu resztę, mamy bajzel do ogarnięcia. - Partnerzy nie przystali na laurach i wspierali zniesmaczonego kolegę w pracy.
Levi miałby ubaw przy pracy z martwym ciałem.
- Prawie Wam uwierzyłem. - Zdanie, tym razem już mniej słodsze opuściło uzurpatorską gardziel, gdy tylko udało się odejść kroczek, góra dwa, poza okrąg zdarzeń. Grzeczny w swoim mieniu Ksiądz ani myślał przeszkadzać, ba, wręcz wiernych do wypełnienia powinności wobec polecenia i oddania się modlitwie w domowym zaciszu za zmarłego.
Żałosne.
- To obstawiamy, kiedy się obudzi? Teraz? W prosektorium?
@Lilium
@Bellum
Bellum
Herold
W świetle dnia (...) wkłada maskę na twarz. Wkłada maskę dla mas. I choć fasada to wszak, czy nie na tym polega przedstawienie by przywdziawszy maskę wyjść na scenę? Tak jak dla losów Antygony zmarły brat był tylko pretekstem dla dramatu, tak również niczym więcej jest postrzelony nikczemnik. Jego imię? Bez znaczenia. Jego pragnienia nawet przez chwilę nie zaprzątnęły myśli ani William, ani zapewne nikogo kto usłyszy o zbrodni w lokalnej gazecie. Może tylko podeszłe wiekiem, na wpół otępiałe kobiety rzekną z troską, że "taki młody był, taką wspaniałą przyszłość utracił".
Skoro jednak rozsunęła się kurtyna, a aktorzy znaleźli się na scenie, to nie pozostawało nic innego jak stwierdzić, że przedstawienie musi trwać.
Demon podszedł do Lilium oraz towarzyszącego jej "duchownego". Zdążyli jeszcze przejść kilka kroków, oddalić się od tłumu i policjantów próbujących opanować sytuację. Od tłumu gapiów, którzy nie rozumieli, która część sceny jest istotna.
Delikatny uśmiech zagościł na twarzy mężczyzny gdy jego laska stuknęła o właz prowadzący do miejskich kanałów, wydając charakterystyczny dla uderzenia o metal dźwięk.
- Wybornie byłoby, gdyby obudził się podczas sekcji zwłok. Nieboszczyk, dwóch lekarzy sądowych, prokurator, z czterech praktykantów - studentów. Wszyscy w skupieniu, z posępnymi minami. To dałoby nie tylko zgromadzonym lecz również całemu Londynowi mnóstwo zabawy. Plotkowaliby przez dobry tydzień! - Słowa wypowiadał głosem nieco przyciszonym, właściwym do składania kondolencji. Tym samym ton słów nie pasował zupełnie do ich treści.
- Ach, zapomniałbym o formalnościach. Dla Londynu William Greywood, a to moja droga siostra Charlotte. - Wskazał swoją siostrę, lecz nie przerywał. Skoro odeszli już dość daleko, by nie wzbudzać podejrzeń rozmową William nie musiał już ściszać głosu.
- Kiedykolwiek by miał się obudzić, byleby zdążył na przedstawienie.
@Kabraxis @Lilium
Skoro jednak rozsunęła się kurtyna, a aktorzy znaleźli się na scenie, to nie pozostawało nic innego jak stwierdzić, że przedstawienie musi trwać.
Demon podszedł do Lilium oraz towarzyszącego jej "duchownego". Zdążyli jeszcze przejść kilka kroków, oddalić się od tłumu i policjantów próbujących opanować sytuację. Od tłumu gapiów, którzy nie rozumieli, która część sceny jest istotna.
Delikatny uśmiech zagościł na twarzy mężczyzny gdy jego laska stuknęła o właz prowadzący do miejskich kanałów, wydając charakterystyczny dla uderzenia o metal dźwięk.
- Wybornie byłoby, gdyby obudził się podczas sekcji zwłok. Nieboszczyk, dwóch lekarzy sądowych, prokurator, z czterech praktykantów - studentów. Wszyscy w skupieniu, z posępnymi minami. To dałoby nie tylko zgromadzonym lecz również całemu Londynowi mnóstwo zabawy. Plotkowaliby przez dobry tydzień! - Słowa wypowiadał głosem nieco przyciszonym, właściwym do składania kondolencji. Tym samym ton słów nie pasował zupełnie do ich treści.
- Ach, zapomniałbym o formalnościach. Dla Londynu William Greywood, a to moja droga siostra Charlotte. - Wskazał swoją siostrę, lecz nie przerywał. Skoro odeszli już dość daleko, by nie wzbudzać podejrzeń rozmową William nie musiał już ściszać głosu.
- Kiedykolwiek by miał się obudzić, byleby zdążył na przedstawienie.
@Kabraxis @Lilium
Lilium
Rezydent
„Czy to „prawie” oznacza, że następnym razem mamy się bardziej postarać, sir?” przekazała krótką myśl obu gentlemanom i ustąpiła pole Bellum, który to jako pierwszy postanowił wziąć udział w drobnej loteryjce urządzonej przez mężczyznę o orientalnych rysach twarzy.
— Cóż to za absurdalny pomysł! — westchnęła na słowa brata i obróciła od niego głowę, jakby nie chcąc zaszczycać go więcej swoim spojrzeniem — Dołączyliby do niego jeszcze studenci-nieboraki godzeni atakiem serca, a ich cudownego ożywienia tak łatwo nie można byłoby wytłumaczyć. — pokręciła wolno głową i uniosła skrytą w rękawiczce dłoń do brody; dwa palce spoczęły na podbródku, a wzrok kobiety uciekł gdzieś, błądził po okolicznej zabudowie — Lecz obudzić się na własnej stypie wśród krewnych walczących o majątek po sobie – to by było w prawdziwie irlandzkim stylu. — cień bladego uśmiechu rozlał się leniwie po jej barwionych wargach, a z jej piersi wydarło się słodkie westchnięcie.
Przedstawienie trwało nadal, nawet mimo braku śmiertelnej widowni, której uwaga skupiona byłaby na trójce nieludzkich aktorów próbujących odgrywać ludzkie tragedie. Batystowa chusteczka raz jeszcze otarła kąciki oczu blondynki, nim zniknęła w ciemnym wnętrzu niewielkiej lakierowanej torebki.
— Charlotte Corday. — uzupełniła prezentację swojego brata o nazwisko — Wdowa po znanym i cenionym mecenasie sztuki, Jonaszu Corday. — opuściła oczy, zasępiła twarz. Trwało to jedynie chwilę, będąc niczym więcej niż niewielką skazą na gładkim płótnie, gdyż już niedługo później błyskała delikatnym uśmiechem skierowanym do kapłana.
Postąpiła krok do przodu, zbyt blisko Williama, o którego otarła się ramieniem, by stanąć bliżej „księdza”.
— Każda duszyczka jest mile widziana w naszym teatrze. Mamy nadzieję, iż niedługo będziemy mogli sięgnąć po serca i dusze Londyńczyków. — wyjaśniła cicho i niby przypadkiem delikatnie musnęła ręką ramię kapłana; cofnęła jednak dłoń i przycisnęła ją do policzka, nieśmiało przygryzając wargę — Bardzo przepraszam, nadal jestem trochę przejęta.
@Kabraxis
@Bellum
— Cóż to za absurdalny pomysł! — westchnęła na słowa brata i obróciła od niego głowę, jakby nie chcąc zaszczycać go więcej swoim spojrzeniem — Dołączyliby do niego jeszcze studenci-nieboraki godzeni atakiem serca, a ich cudownego ożywienia tak łatwo nie można byłoby wytłumaczyć. — pokręciła wolno głową i uniosła skrytą w rękawiczce dłoń do brody; dwa palce spoczęły na podbródku, a wzrok kobiety uciekł gdzieś, błądził po okolicznej zabudowie — Lecz obudzić się na własnej stypie wśród krewnych walczących o majątek po sobie – to by było w prawdziwie irlandzkim stylu. — cień bladego uśmiechu rozlał się leniwie po jej barwionych wargach, a z jej piersi wydarło się słodkie westchnięcie.
Przedstawienie trwało nadal, nawet mimo braku śmiertelnej widowni, której uwaga skupiona byłaby na trójce nieludzkich aktorów próbujących odgrywać ludzkie tragedie. Batystowa chusteczka raz jeszcze otarła kąciki oczu blondynki, nim zniknęła w ciemnym wnętrzu niewielkiej lakierowanej torebki.
— Charlotte Corday. — uzupełniła prezentację swojego brata o nazwisko — Wdowa po znanym i cenionym mecenasie sztuki, Jonaszu Corday. — opuściła oczy, zasępiła twarz. Trwało to jedynie chwilę, będąc niczym więcej niż niewielką skazą na gładkim płótnie, gdyż już niedługo później błyskała delikatnym uśmiechem skierowanym do kapłana.
Postąpiła krok do przodu, zbyt blisko Williama, o którego otarła się ramieniem, by stanąć bliżej „księdza”.
— Każda duszyczka jest mile widziana w naszym teatrze. Mamy nadzieję, iż niedługo będziemy mogli sięgnąć po serca i dusze Londyńczyków. — wyjaśniła cicho i niby przypadkiem delikatnie musnęła ręką ramię kapłana; cofnęła jednak dłoń i przycisnęła ją do policzka, nieśmiało przygryzając wargę — Bardzo przepraszam, nadal jestem trochę przejęta.
@Kabraxis
@Bellum
Kabraxis
Król Piekieł
Nuta bliskości uderzyła w wyczulone nozdrza, zdradzając niebywałą więź łączącą brata z siostrą. Ktoś by powiedział, że była stanowczo zbyt mocna i może miałby rację, gdyby nie fakt radości z grzechu, przez który cała trójka rezydowała w piekle. Tymczasem on nie zamierzał niczego podważać, komentować tudzież próbować nawracać. A precz won! To tylko ciemne oczyska bezczelnie pochłaniały obrazek, z radością i uznaniem na spotkanie niecodziennej parki.
- Zawał gwarantowany, przynajmniej u jednostek słabego zdrowia lub nerwów. Gorzej, gdyby trafił na twardsze orzechy. W obu przypadkach moglibyśmy jednak mówić o medycznym fenomenie. To materiał na prawdziwą sztukę. - Wystarczyło przejść przez formalności, a potem gestem ręki zaprosić na krótki spacer w głąb jednej z uliczek; mniejszej lub tej ciut szerszej, co by nie wyjść na zwyrola porywającego niewinne duszyczki. W obu przypadkach zamiar pozostawał ten sam; oddalenie się od miejsca zbrodni, jak policjant (bo przecież nie Bóg) nakazał.
- Ojciec Lawrence Ashworth, oddany opiekun zagubionych owieczek... - Głos przymarł na moment, oddając piedestał eleganckiemu ukłonowi. - I tych czarnych jeszcze bardziej. Piekielnik, niekoniecznie gorzelnik, Uzurpator we własnej osobie, ale to już chyba wiemy. - A jego miano brzmiało Kabraxis.
- Podobno cierpliwość nie przystoi nieczystym, niemniej połasiłbym się na wzgląd obietnicy ujęcia za serce. - I to na obu płaszczyznach rozumienia. - W dzisiejszych czasach warto dbać o wrażliwość. Stąd też zakładam, że Wasza bytność nie była przypadkowa. - A przejęcie? Pięknie zagrane. Należały się gromkie oklaski i diabelski uśmieszek.
@Lilium
@Bellum
- Zawał gwarantowany, przynajmniej u jednostek słabego zdrowia lub nerwów. Gorzej, gdyby trafił na twardsze orzechy. W obu przypadkach moglibyśmy jednak mówić o medycznym fenomenie. To materiał na prawdziwą sztukę. - Wystarczyło przejść przez formalności, a potem gestem ręki zaprosić na krótki spacer w głąb jednej z uliczek; mniejszej lub tej ciut szerszej, co by nie wyjść na zwyrola porywającego niewinne duszyczki. W obu przypadkach zamiar pozostawał ten sam; oddalenie się od miejsca zbrodni, jak policjant (bo przecież nie Bóg) nakazał.
- Ojciec Lawrence Ashworth, oddany opiekun zagubionych owieczek... - Głos przymarł na moment, oddając piedestał eleganckiemu ukłonowi. - I tych czarnych jeszcze bardziej. Piekielnik, niekoniecznie gorzelnik, Uzurpator we własnej osobie, ale to już chyba wiemy. - A jego miano brzmiało Kabraxis.
- Podobno cierpliwość nie przystoi nieczystym, niemniej połasiłbym się na wzgląd obietnicy ujęcia za serce. - I to na obu płaszczyznach rozumienia. - W dzisiejszych czasach warto dbać o wrażliwość. Stąd też zakładam, że Wasza bytność nie była przypadkowa. - A przejęcie? Pięknie zagrane. Należały się gromkie oklaski i diabelski uśmieszek.
@Lilium
@Bellum
Bellum
Herold
- Obawiam się, że atak serca o wiele bardziej prawdopodobny jest wśród staruszków przybyłych na pogrzeb i popijających zupkę na stypie, niźli studentów w pełni sił, gotowych na krojenie nieboszczyków, droga siostro. - Odparł, obserwując jak Lilium najpierw zbliża się do niego, a następnie wyciąga swą dłoń ku "kapłańskiej cnocie" - Serca, dusze i portfele. Nie zapominaj o pieniądzach. - Dodał trochę rozbawiony. Chyba wyłącznie do tego, by nie zgodzić się ze swoją siostrą, która przecież nie mogła mieć zbyt łatwo podczas swoich harców.
Niezwykle natomiast spodobał się Williamowi pomysł wystawienia sztuki, w której nieboszczyk wstaje z łóżka, czy to na pogrzebie, czy też wśród studentów. To byłaby wybitna komedia, w której jak gdyby zmarły senior rodu zaczyna pouczać swoje potomstwo, które zaczęło dzielić spadek nad nie do końca ostygłym ciałem.
- Wyśmienity pomysł. Nazwę tę sztukę "Ostania Wola Lorda Wilforda". Będzie to wszak komedia utrzymana w lekkim tonie, tak ażeby nikt przy zdrowych zmysłach nie traktował jej poważnie. Wariatów na szczęście nikt dziś nie słucha.
Uniesiona laska, chwycona mocno dłonią oraz delikatny ukłon przez pochylenie ciała były odpowiedzią na gest ze strony "Księdza" a zarazem świadectwem tego, jak wielkim fałszem było podpieranie się o laskę i weterańska bezradność Williama.
- Nie przystoi nam zasłaniać się przypadkiem. Oczywiście, że nieboszczyk legł na bruk z naszej winy, choć nie sprawki. To nasz niedoszły klient. Miał negocjować dostawy alkoholu do Teatru, by pieścić podniebienia widzów.
@Lilium
@Kabraxis
Niezwykle natomiast spodobał się Williamowi pomysł wystawienia sztuki, w której nieboszczyk wstaje z łóżka, czy to na pogrzebie, czy też wśród studentów. To byłaby wybitna komedia, w której jak gdyby zmarły senior rodu zaczyna pouczać swoje potomstwo, które zaczęło dzielić spadek nad nie do końca ostygłym ciałem.
- Wyśmienity pomysł. Nazwę tę sztukę "Ostania Wola Lorda Wilforda". Będzie to wszak komedia utrzymana w lekkim tonie, tak ażeby nikt przy zdrowych zmysłach nie traktował jej poważnie. Wariatów na szczęście nikt dziś nie słucha.
Uniesiona laska, chwycona mocno dłonią oraz delikatny ukłon przez pochylenie ciała były odpowiedzią na gest ze strony "Księdza" a zarazem świadectwem tego, jak wielkim fałszem było podpieranie się o laskę i weterańska bezradność Williama.
- Nie przystoi nam zasłaniać się przypadkiem. Oczywiście, że nieboszczyk legł na bruk z naszej winy, choć nie sprawki. To nasz niedoszły klient. Miał negocjować dostawy alkoholu do Teatru, by pieścić podniebienia widzów.
@Lilium
@Kabraxis
Lilium
Rezydent
— Medycznym fenomenie bądź też o… cudzie. — ostatnie słowa niemalże wyszeptała, przysłaniając drobne usta dłonią skrytą w rękawiczce; jasne oczy uciekły gdzieś w bok, skrywając błękitne spojrzenie w półmroku wymalowanych rzęs w manierze na pozór niewinnej, dziewczęcej — Biskup Londynu zapewne bardzo chętnie położyłby swoje ręce na domniemanych ożywieniach, być może przypisałby je któremuś z bardziej charyzmatycznych kaznodziei… — ruszyła ze stukotem obcasików po zmarzniętym bruku w głąb alejki wskazanej przez księdza — Nie możemy zrobić komedii. To zbyt trywialne. Niech spod naszych piór wyjdą kościelne peany, wykorzystajmy religijne namiętności przeciwko nim samym. — propozycja była śmiała, lecz Lilium nie przykładała do niej zbyt wielkiej wagi. Nie zgodziła się z bratem dla samej sposobności stawiania oporu.
Dłoń kobiety uniosła się w górę, delikatnie spoczywając na mankiecie płaszcza Kabraxisa. Dotyk był lekki, niepewny, a na twarzy Charlotte mieszały się trudne do odczytania emocje. Brwi były lekko ściągnięte, nieco uniesione, kąciki ust zastygły w półuśmiechu, a wargi rozwarły się ukazując zęby.
— To z naszego powodu, lecz nie z naszej winy pan Moore zabarwił swą krwią Londyński bruk. — powtórzyła za bratem tonem płaskim, dziwnie rytmicznym — „Naga Saki” — krótkie zerknięcie na towarzyszącego kapłana — wymaga najlepszych i najprzedniejszych trunków, lecz na to potrzeba funduszy. Musieliśmy
z bratem zadowolić się półśrodkami i jak widać nasz dostawca miał zatargi z niewłaściwymi ludźmi. — dłoń zacisnęła w piąstkę i przycisnęła do swojej piersi — W takich warunkach i wino mszalne zdaje się być przednim trunkiem. — czy w istocie chodziło jedynie o alkohol powinno jednak zostać niedopowiedzeniem.
@Kabraxis
@Bellum
Dłoń kobiety uniosła się w górę, delikatnie spoczywając na mankiecie płaszcza Kabraxisa. Dotyk był lekki, niepewny, a na twarzy Charlotte mieszały się trudne do odczytania emocje. Brwi były lekko ściągnięte, nieco uniesione, kąciki ust zastygły w półuśmiechu, a wargi rozwarły się ukazując zęby.
— To z naszego powodu, lecz nie z naszej winy pan Moore zabarwił swą krwią Londyński bruk. — powtórzyła za bratem tonem płaskim, dziwnie rytmicznym — „Naga Saki” — krótkie zerknięcie na towarzyszącego kapłana — wymaga najlepszych i najprzedniejszych trunków, lecz na to potrzeba funduszy. Musieliśmy
z bratem zadowolić się półśrodkami i jak widać nasz dostawca miał zatargi z niewłaściwymi ludźmi. — dłoń zacisnęła w piąstkę i przycisnęła do swojej piersi — W takich warunkach i wino mszalne zdaje się być przednim trunkiem. — czy w istocie chodziło jedynie o alkohol powinno jednak zostać niedopowiedzeniem.
@Kabraxis
@Bellum