Sweet Urge

Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać.

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522
First topic message reminder :


Wschodnie slumsy









Wschodni Londyn już od lat szczyci się niechlubną opinią serca miejscowego ubóstwa, a ledwo zakończona wojna i wciąż ciągnące się niedostatki tylko pogłębiają ten stan. Zwarta, wręcz nieprzyjemnie ciasna zabudowa składa się głównie z drewnianych chat lub częściowo murowanych, o zwykle płaskich dachach krytych deszczułkami lub falowaną blachą. Ściany bywają łatane czym popadnie, okna stłuczone lub zabite deskami, jeśli nie było ich z czego naprawić. Nad uliczkami rozciągnięte są sznury do suszenia bielizny, na chodnikach walają się śmieci i niejadalne resztki regularnie zbierane przez szczury i bezpańskie psy i koty. Dzieci biegają na bosaka, a większość podwórek to wydeptane do błota skrawki wolnej przestrzeni, zwykle wykorzystywane do prania na zewnątrz czy innych prac, bo i ciężko tu mówić o świeżym powietrzu. Bród lęgnie się w każdym zakamarku, również w samych domach, których maleńkie izdebki nasuwają pytanie jak ci wszyscy ludzie się tu mieszczą. Przeludnienie i skrajna wielodzietność są w slumsach doskonale widoczne, jeszcze bardziej utrudniając rządowe plany likwidacji tych obszarów. Wiele osób jest sceptycznie do nich nastawiona na domiar złego, a powszechność różnego rodzaju przestępstw czyni tę dzielnicę niebezpieczną zarówno dla przypadkowych przybyszów, jak i stróżów prawa.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Informacja o tym, że część osób mogła być przesiedlonych, nieco wybiła z rytmu pielęgniarkę. Słowa były sensowne, z drugiej strony zaś sama liczyła na to, że podane adresy w kartach były aktualne. Inaczej niemal niemożliwe było dojście do pacjenta. Mogła też być opcja, że koleżanka mogła zapomnieć podać jej aktualny adres. W każdym razie ta informacja nie dodawała jej zbytnio optymizmu.  
- Och, ma Pan rację, faktycznie... - przyznała mu rację i zaraz cicho westchnęła. Alice spróbuje mimo to jeszcze przez chwilę poszukać tego domu, aby upewnić się, czy tam faktycznie nie ma osoby oczekującej pomocy medycznej.  
Przez moment pielęgniarka wodziła wzrokiem tam, gdzie wskazywał jej dłonią, czyli po śmietnikach i zwierzętach. Miejsce to wymaga reorganizacji, ale w takim mieście, jakim jest Londyn, jest to niemożliwe. Gdzieś ci biedni ludzie też powinni żyć. Nie każdego stać na własne mieszkanie. Sama dzięki swojej pracy stać na to, aby z kilkoma innymi znajomymi wynajmować mieszkanie, lecz to też nie były tanie rzeczy.  
Przez chwilę liczyła na jakiś cud, że być może pan Burrows rozpozna to nazwisko. Niestety szczęście tym razem zbytnio jej nie dopisało.  
- A tego to nie wiem. Ale wygląda jak jedno z tych dziwnych wschodnich nazwisk. Nawet wymówić je jest trudno. - oznajmiła nieco ściszonym tonem. Ta wskazówka mogłaby podpowiedzieć, aby ewentualnie poszukać w części, gdzie mieszkają polscy weterani. W sumie i tak Alice obecnie nie ma innych tropów do znalezienia pacjenta.  
- Byłabym wdzięczna za wsparcie, panie Burrows. Ale jak Pan zaznaczył, tutejsi mieszkańcy, nawet jak zobaczą moją torbę, to mogą niechętnie wskazać ten budynek. Pomimo tego... - po tych słowach cicho westchnęła i zrobiła pierwsze kroki, chcąc iść koło Olivera. - Trzeba spróbować. - dodała nieco pewnym siebie tonem. Po tych słowach zaraz usłyszała głośne wycie psa w oddali. Kilka osób z lękiem spoglądało w ich stronę, lecz bali się jakkolwiek zagadywać, czy nawet podchodzić w ich stronę.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Nie ośmieliłbym się nawet próbować. Szeptnął w jej kierunku równie konspiracyjnym głosem, ponownie służąc ramieniem. Wiedział, że kocie łby niekoniecznie sprzyjają szczupłym stopom w damskim obuwiu.
Zatem może… Chciał dodać kolejny pomysł na plan, tak by odszukać pacjenta jednak z bocznej uliczki wyszedł nieoczekiwanie młody mężczyzna. Nie byłoby to nic niezwykłego gdyby nie jego zachowanie. Był nerwowy, drapał się w dodatku, jego wzrok by dziwnie rozbiegany. Szeptał coś do siebie czego mężczyzna nie mógł dosłyszeć. Jednak gdy ich zauważył ewidentnie skierował swoje kroki w ich stronę.
Wraz ze zmniejszającą się odległością Oliver dostrzegł jak, ów człowiek wyciąga z kieszeni duży rzeźnicki nóż, podobny do tego używanego przy krojeniu mięsa. Jego ostrze musiało mieć co najmniej około 20 centymetrów.
Nie czekając na to aż zmniejszy się odległość między nimi postanowił zagadać chłopaka.
Czego chcesz?! Padło nieoczekiwanie, wprawiając mężczyznę w chwilowy stupor. Zatrzymał się.
Pozwoliło to, Burrowsowi, chwycić dłoń pielęgniarki i delikatnie acz stanowczo przesunąć ją bok i zasłonić sobą.
Jestem synem potęgi, ojcem zagłady, matką trawiącego ognia, wujkiem końca świata, kuzynem trzęsienia ziemi, dziadkiem piorunów, prawnukiem wielkiego potopu i upadku ludzkości…- Słowa płynęły na bezdechu, gdy mężczyzna recytował zapamiętale, z szałem w oczach.
Oliver pożałował, że zapytał. Jednak w jego spojrzeniu, dostrzegł blik szaleństwa. Widział go już wcześniej w armii, wśród tych ze słabszą psychiką.
Masz gdzieś narysowane drzewo genealogiczne? - Padło z jego ust, chciał by mężczyzna z nożem na nim skoncentrował swoją uwagę i to jego obrał za cel, nie zaś pielęgniarkę. Dostrzegł, że jego spojrzenie przeskakuje właśnie do niej. Szeptał jakieś inwektywy. Miała klasyczną urodę, jemu też podczas ich spotkania wydała się dziwnie znajoma, zatem on musiał mieć podobne wrażenie.
Powoli też zaczął zdejmować swoją tweedową marynarkę by osłonić przeguby dłoni. Wiedział, że w bliskim starciu nie ma najmniejszych szans z napastnikiem z nożem, a po swoją broń schowaną za paskiem spodni nie chciał od razu sięgać. Bał się reakcji tutejszych osób gdyby postrzelił osobę im znajomą. Nie wiedział też, czy chłopak nie jest znany w okolicy, może uciekł komuś spod opieki?
Jednak wówczas nieoczekiwanie młody mężczyzna zamachnął się na niego. Ostrze prześliznęło się po marynarce. Poczuł je jednak, przejmujący ból rozcinanej skóry.
Kopnął go z całych sił w brzuch tak by zmusić napastnika do upadku na bruk.
USPOKÓJ SIĘ! Krzyknął tak głośno, że echo jego wrzasku rozeszło się zwielokrotnioną falą obijając od kamiennych budynków.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Pielęgniarka była ciekawa, jaki plan do głowy wpadł towarzyszowi, lecz swoje zainteresowanie przeniosła na osobę, która pojawiła się z widocznym, niebezpiecznym ostrzem. Kobieta stała początkowo przy Oliverze, trzymając kurczowo swoją torbę. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznała jegomościa, który zaczął zaraz mówić jakieś szaleńcze myśli. Syn potęgi, jakiś wulkan i spokrewniony ze zjawiskami pogodowymi? Co on, ze szpitala psychiatrycznego uciekł?
Już chciała zadać pierwsze słowa, lecz poczuła, jak dłoń kompana przejmuje jej dłoń i następnie zostaje zasłonięta. Alice stanęła tak, aby być nieco wychyloną, co by obserwować dalej sytuację. Czuła, jak jej serce zaczęło na nowo walić z niepokoju, a jej niespokojny wzrok na moment zatrzymał się przy tym nożu. Czy znów ma być świadkiem, jak ktoś dźga drugiego obywatela? Czy znów nie zdąży uratować człowieka, który zostanie zadźgany? Myśli sprzed paru dni zaczęły nachodzić jej umysł, potęgując przy tym jej niepokój i strach.
Widziała, jak porusza wargami i kieruje na moment napastnika spojrzenie w jej stronę. Mógł spokojnie ujrzeć, że kobieta była coraz bardziej niespokojna i jej źrenice zdecydowanie się rozszerzały. Nie czuła paraliżującego strachu, lecz bała się, że znów będzie miała powtórkę z minionego zdarzenia. I co gorsza, zaczynała dostrzegać, że podobną osobę widziała parę dni temu przy zoo, tylko był wśród zwykłych gapiów, którzy obserwowali z daleka sytuację. Czy on chce dokonać zemsty za pomoc w zatrzymaniu jego kolegów? Alice nawet nie chciała myśleć, że groźby tak szybko mogą przejść do realizacji.
Obserwowała, czując, jak ślina zaczyna być ciężka do przełykania. Widziała, że ją rozpoznał, lecz ona jego niekoniecznie. Na pewno nie przypominał tych dwóch napastników, którzy zostali zgarnięci przez policję parę dni temu. Na pewno nie zdołaliby tak szybko uciec, była tego pewna!
Cofnęła się w bok, gdy panowie zaczęli walczyć między sobą. Dalej mocno trzymała torbę w dłoni i z niepokojem obserwowała, jak napastnik zamachuje się nożem i trafia w Olivera. Alice rozejrzała się panicznie, ale nagle zauważyła, że plac opustoszał, a okiennice zostały szczelnie pozamykane, jakby wszyscy chcieli się odgrodzić od tego widowiska.  
Wraz z kolejnym krzykiem Olivera, Alice drgnęła i co chwilę kierowała swój wzrok to na Olivera, to w stronę napastnika. Widziała, jak napastnik zaczyna wstawać powoli z upadku i będzie chciał się rzucić do ataku. Zdawała sobie sprawę z tego, że tutaj nikt nie pobiegnie po policję i są zdani na siebie nawzajem.
- Zostaw go, wiem, że chcesz mnie dorwać! - rzuciła w stronę napastnika, zdając sobie sprawę z tego, że tym samym zbiera całą uwagę na siebie. Widok ostrza noża zdecydowanie nie poprawiał jej sytuacji, ale nie chciała, aby kolejna osoba musiała cierpieć za to, że chciała pomóc tamtemu czarnoskóremu chłopcowi. - Potęga, jak i dzieci zagłady, nie chciałyby przecież, aby kobieta, przez którą jego kuzyni trafili do więzienia, chodziła wolno po tej ziemi. - dodała po chwili, chcąc pobudzić jeszcze bardziej bodźce napastnika. Alice skierowała swoje spanikowane spojrzenie na Olivera, z niemym błagalnym przesłaniem. Proszę, pomóż.
Jedyne, na co wpadła, to spróbowanie schowania się i przeczekania, aż ten szaleniec odejdzie. Bała się w jego kierunku dokonywać zastrzyku, przynajmniej póki zagrażał życiu. Więc jeśli uda się go zgubić, to będzie dobrze. Ewentualnie na tyle odwróci uwagę, że Oliver będzie miał sposobność go obezwładnić.
Dlatego zaraz spojrzała na napastnika, po czym odwróciła się i zaczęła biec w losową alejkę, trzymając kurczowo swoją torbę w dłoni. Miała tylko nadzieję, że pierwsza losowa alejka nie będzie ścieżką bez wyjścia.

AlejkaCzy Alice trafi w alejkę bez wyjścia? Pech - trafi, szczęście - są kolejne odnogi
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522
The member 'Alice Nash' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 10
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Nie odwracał przenikliwego spojrzenia z napastnika, który powoli podnosił się z bruku. Wiedział, że jeśli nie pozbędzie się ostrza nie mają szans w natarciu z bliskiej odległości. Posiadał jedynie postawowe szkolenie z technik walki, nie licząc kilku bójek ulicznych w jakie wdawał się za dzieciaka. Nie był szczególnie typem wyborowego pięściarza. Jednak gdy jego towarzyszka zaczęła krzyczeć w stronę chłopaka, na chwilę poczuł się skonfundowany. Nie chciał dać po sobie poznać zmieszania, połączonego z zaskoczeniem.
Myśl o tym, że są sobie obcy szybko prysła, urwana słowami kobiety. Nie znał jej, jednak teraz jawiła mu się jako mało godna zaufania. Bo niby jaka porządna pielęgniarka włóczy się po slamsach i do tego daje wyraz temu, że wciągnięta jest w jakieś potyczki młodocianych agresorów.
Zmilknij. Powiedział ostrzej do swojej towarzyszki. Nie chciał by prowokowała, młodego mężczyzny, który stawał już na nogi i przecierał twarz z pyłu ulicznego.
Zerknął na miejsce, z którego podnosił się nożownik, pomiędzy kocimi głowami, ulokowane było papierowe opakowanie drażetek. Choć nie dostrzegł na białym opakowaniu pełnego napisu w kursywie to jednak znał go doskonale - PERVITIN.
Widział już je wcześniej, pamiętał doskonale z wojny.
Gdy kobieta, zaczęła przechodzić z bok, odsłaniając się, sięgnął dłonią do jej ręki by ją powstrzymać. Był gotów do ataku, nie przejmował się ani śmiercią ani kalectwem. Co innego było samemu zgasnąć a co innego, oglądać jak odchodzi kolejna osoba. Nawet jeśli był to ktoś nieznajomy.
Ty lewonożny bękarcie! Warknął do dzieciaka, który ruszył za kobietą, przecież nie miała większych szans uciekając w trzewikach po takiej nawierzchni. To polowanie były czym geparda na ranną gazelę.
Sama ta myśl burzyła jego krew silniej. Ruszył za nimi. Całym ciężarem ciała spadając na napastnika by wytrącić mu nóż z ręki.
Adrenalina dodawała sił, sprawiała, że nie czuł ani bólu rozciętej dłoni, ani uderzeń. Bił na oślep, z siłą i chęcią zabicia. Wiedział, że uderzył młokosa w nerki, przynajmniej miał nadzieję, że szczać będzie na różowo przez kolejne dni. Skrzywił się, gdy sam zarobił kopniaka prosto w żebra, na chwilę tracąc powietrze, które zostało wyciśnięte z jego płuc.
Oddychał z rozpaczliwością, zaciskając swoją marynarkę na głowie przeciwnika, gdy tylko zdołał usiąść mu na plecy i zdobyć tym samym przewagę.
Był niczym w amoku, trauma wojny odbierała realizm sytuacji. Zacierała widok i pomyślunek. Nie wiedział czy nadal jest w swoim samolocie i walczy o życie, czy jeżyna brudku podduszając chłopaka, czekając aż ujdzie z niego reszta życia.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Alice nie czuła potrzeby, aby tłumaczyć się ze swojej decyzji nowo poznanemu mężczyźnie. Dla niej liczyło się to, że ten napastnik mógł chcieć ją w jakikolwiek sposób dorwać i powinna zrobić wszystko, aby pomóc w obezwładnieniu lub w zabraniu niebezpiecznych narzędzi. Jako kobieta wiedziała, że nie ma szans w starciu bezpośrednim, a także nie miała pojęcia, czy pan Burrows jest jakkolwiek wyposażony w umiejętności walki.
Dlatego zignorowała jego słowa, a kiedy schwycił ją za dłoń – wyszarpnęła ją, ruszając biegiem w stronę pierwszej napotkanej uliczki. Na nogach miała zwykłe trzewiki na niskim obcasie, więc echem odbijały się jej kroki, które zmieniały się w rytm biegu.
Pobiegła kawałek i obróciła się za siebie. Ku swojej ulgi ujrzała, że napastnik jej nie dogania, a jest zajęty walką z panem Burrowsem. Czuła, jak jej serce przyspiesza, jak oddech jej się diametralnie przyspiesza. Skoro go miała, to powinna mu pomóc w obezwładnieniu, w zabraniu tego noża. Odwróciła się i pobiegła w ich stronę, lecz na jej twarzy zaczął się malować niepokój. Zwolniła kroku, obserwując, jak wymieniają się między sobą ciosami, jak jeden drugiemu zabiera dech w piersiach. Kątem oka zauważyła, jak nóż rzeźnicki leżał na boku, więc podbiegła i zgarnęła go, zanim młody zechciałby go wziąć z powrotem.
Widziała, jak Oliver zaciskał swoją marynarką na głowie przeciwnika. Sekunda, dwie, już oczekiwała, że puści napastnika. W wolnej dłoni trzymała nóż za rękojeść i nawet chciała go oddać, ale nie widziała, aby Oliver chciał go puścić z tego uścisku.
- Wystarczy. - powiedziała cicho, lecz postanowiła podejść bliżej, chowając dłoń z nożem za siebie. - Wystarczy, bo jeszcze go pan udusi. Proszę nie być jak oni. - mówiła coraz głośniejszym tonem. Odrzuciła nóż całkowicie w drugą stronę, w drugiej dłoni dalej trzymała swoją torbę medyczną. Uderzyć nią? W kogo? W mężczyznę, który jest duszony, w pana Burrowsa, który próbował ją tylko uratować? Nie wiedziała, kto teraz stanowi większe niebezpieczeństwo. A co gorsza, nie chciała, aby ktokolwiek przez nią umarł tutaj. Wczoraj była jedna śmierć przy zoo, nie chciała dzisiaj być świadkiem kolejnego zgonu. Kucnęła przy panach i spojrzała, jak twarz napastnika zaczynała się powoli robić sina od braku dostatecznej ilości tlenu.
- Proszę chociaż rozluźnić ten uścisk! Nie chce pan mieć morderstwa na swoim koncie! - powiedziała donośnym tonem. Nie wiedziała, czy on jej posłucha, bo wydawał się być w jakimś amoku. Ale nie mogła czekać, aż ten udusi. Nieważne, czy to był napastnik, czy obrońca, nikt nie zasługiwał na taką śmierć. Dlatego też postanowiła spróbować swoimi dłońmi trochę wyciągnąć z solidnego uścisku fragment marynarki. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale nie chciała tym razem biernie się przyglądać, jak to wczoraj było. Do uratowania miała ludzkie życie, więc nawet nie zawahała się nieco poszarpać z uściskiem Olivera przy tej marynarce.

SiłaPróbuję siłować się z Oliverem, aby rozluźnić uścisk na szyi napastnika i go uratować.
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522
The member 'Alice Nash' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 1
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
W głowie odbijało mu ile echo słów porucznika Harrisa, który uczył kadetów, że w chwilach walki wiemy że przegrana nie wchodzi w grę.
Adrenalina, krzyki, zamieszanie i bójka przywołały w umyśle Olivera wojnę. Jego bławe oczy odbijały jedynie pustkę i walkę o życie, gdy zaciskał palce na gardle swojego przeciwnika. Najpewniej nie był nawet świadomy gdzie się znajduje.
Dopiero mocniejsze szarpnięcie sprawiło, że na ułamek sekundy odwrócił uwagę od mężczyzny. Miał wrażenie, że ktoś go atakuje tym razem z boku. Odepchnął kolejnego napastnika i odskoczył wstając ze swojej ofiary.
Z trudem łapał oddech, na jego czole perlił się pot a Burrows oparł się plecami o ceglaną ścianę, jakby chciał się chronić przed niespodziewanym atakiem od tyłu. W jego zachowaniu było coś lękowego i nieprzytomnego.
Przesunął dłońmi po twarzy, przeganiając amok lub coś co sądził że nim jest.
Dopiero po dłuższej chwili, wracała do niego przytomność umysłu. Powoli z każdym uderzeniem serca, docierała sceneria jaka się przed nim rozgrywała. Widział leżącego człowieka, jednak sądząc po tym jak łapczywie chwytał powietrze - żył.
Dostrzegł zarys swojej towarzyszki, do której natychmiast ruszył. Jego dłonie drążyły a mimo tego położył je na jej ramionach.
Nic panience nie jest? Pytał, nie pomny tego, że sam jest ranny. Przyciągnął ramię do twarzy i otarł pot po raz kolejny.
Chwilę walczył ze sobą by zdobyć się na odwagę i coś jej wyjawić. Tym samym zniżył swój głos, przekazując konspiracyjnie informacje tylko jej.
Lekarz polowy stwierdził u mnie nerwice okopową. Odchrząknął, stwierdzając brzydził się ludzi słabych a za taki przywar uważał dzielenie się nadmiarem informacji z osobą dopiero co poznaną. Jednak jakoś wyjaśnić sytuację należało.
Podszedł po chwili do chłopaczka i klęknął tuż przy nim, zabierając z jego ciała swoją tweedową marynarkę.
Jeśli jeszcze raz podejdziesz bliżej tej kobiety to cię zabiję, rozumiesz? Jego głos zawibrował, było w nim coś co pozwalało sądzić, że był daleki od pustych gróźb. Jednak teraz widząc jak ściągając na siebie uwagę gapiów Oliver postanowił oddalić się od miejsca zdarzenia najdalej jak to było możliwe.
Nieśmiało znów podał ramię kobiecie nie będąc pewnym czy przyjmie je by odejść razem z nim.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
W momencie, gdy schwyciła za solidny uścisk Olivera, jej umysł podpowiadał, że nie da rady samodzielnie chociażby rozluźnić ścisku. Pomimo tego próbowała, szarpnęła dwukrotnie, aż poczuła, jak zostaje odepchnięta do tyłu. W tamtym momencie nie wiedziała, czy pan Burrows zechce się na nią rzucić, zaatakować, czy ponowić próbę duszenia obywatela. Czuła, jak strach i panika wchodzą w jej umysł, że nawet to było dostrzegalne w jej oczach.
Padając na zimny i zarazem brudny chodnik, zdołała się jedynie zaasekurować dłońmi, aby ostatecznie upaść na pośladki. Poczuła to uderzenie i wiedziała, że będzie ją boleć tyłek przez przynajmniej dwie doby, lecz tym nawet się nie przejęła. Wzrok miała bardziej skupiony na dwójce mężczyzn. Ze strachem obserwowała kolejne działania Olivera. Widząc, jak cofa się do ścianki oraz spotykają się spojrzeniem, Alice zauważyła, że jej oddech zaczyna być płytszy. Czuła, jak serce jej przyspiesza, zwłaszcza gdy postanowił do niej podejść. Zaatakuje? Poczuła jego dłonie na swoich ramionach, usłyszała pytanie, lecz jedynie mógł w jej oczach na moment dostrzec jeszcze strach i niepewność.
Jej bicie serca zaczęło się uspokajać, gdy przez te pierwsze pięć sekund nie poczuła jego gniewu na sobie. Pomimo wszystko była samotną kobietą i nawet gdy narażała się na ratowanie ludzkiego życia, zdawała sobie sprawę z tego, że teraz jest zdana jedynie na ich łaskę.
Słysząc o jego przypadłości, nieznacznie skinęła głową na znak, że rozumie, co mówi. Ta wiadomość z jednej strony wyjaśniała jego zachowanie, ale z drugiej nie dawała poczucia bezpieczeństwa, nawet jeśli teraz wykazywał się już zdrowym rozsądkiem. Tacy ludzie są nieprzewidywalni i Alice już wiedziała, aby uważać w jego obecności.
Kobieta po chwili niepewności, z wahaniem przyjęła oferowane ramię i wstała na nogi. - Proszę go zostawić, panie Burrows. Przywykłam do tego, że nie wszyscy ludzie aprobują to, że jako pielęgniarka pomagam każdej osobie, bez względu na kolor skóry - powiedziała, jednocześnie nieco tłumacząc to dziwne zachowanie napastnika. Sama zaraz puściła ramię Olivera, aby podejść i sprawdzić stan mężczyzny. Widziała, że oddycha, był nieco poobijany, jak i bardzo osłabiony. - Mogę prosić o pomoc? Niech chociaż posiedzi przy ścianie, łatwiej siły odzyska - powiedziała Alice, postanawiając nieznacznie podnieść mężczyznę, aby przeciągnąć go pod ściankę tak, aby mógł plecami do niej przylegać. Nie chciała zostawiać napastnika tak rozłożonego na brudnej glebie. Może miała czasem zbyt dobre serce, ale z tym ją wychowano.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Zacisnął powieki jakby w nadzieji że gdy je ponownie otworzy cała sytuacja rozmyje się niczym koszmar minionej nocy. Nic bardziej mylnego. Jego oddech nadal rwał się pod wpływem emocji, dłonie drżały a kobieta wymagała poświęceń.
Nienawidził takich sytuacji. Dlatego oddawał się schematom dnia codziennego. Nie zaś chwilom w których poznawał nieznajomych i wdawał się w przypadkowe bójki uliczne.
Nie oponował jednak, z niechęcią podszedł do młodzieńca z nosa, którego sączyła się krew, niczym Judasz wskazując na ich potyczkę.
Sam również czuł, że ma obite nerki i będzie sikał na czerwono przez kolejne dni. W dodatku rana na przegubie coraz bardziej paliła, w miarę jak adrenalina nieco ustępowała.
Chwycił oponenta za fraki i zgodnie z prośbą przeciągnął go pod ścianę, w rynsztok tam gdzie jego miejsce. Nie należał do samarytan, miał dobre serce nieskalane własnym dziedzictwem, jednak świat ukształtował w nim nieufność.

Ta zrodziła się nim pierwszy raz gdy ksiądz odprawiający niedzielne nabożeństwo w sierocińcu przyszedł do niego w nocy.
Zresztą sam był sobie winny, szybko nauczył się by uciekać od starszych osób mówiących o Tobie „ że jesteś ślicznym dzieckiem”.
Czuł jak stres powoduje u niego ostry ból głowy, punktowy znajdujący się między oczami. Porównywałby go z wylotem w stronę słońca, w które się spoglądało z kabiny pilota.
Skrzywił się i ruszył powoli do przodu. \Poniekąd chcąc pozbyć się problematycznej kobiety, przez którą wpadł w kłopoty.
Zerknął na jej ubranie i nie mógł odwrócić wzroku od brudnej plamy na jej sukience. Materiał akcentował to w co wpadła i nie był nawet pewny czy chciałby wiedzieć czym to właściwie było.
Proszę, niech panienka weźmie moją marynarkę. Zdjął ją na nowo a gdy to zrobił, mogła zauważyć zakrwawiony od cięcia przegub jego ręki.
Zarzucił jej część garderoby na ramiona, mogła poczuć jak materiał oddaje jego ciepło i delikatny zapach szarego mydła, w którym najpewniej prał swój odziewek.
Gdzie mogę panienkę podprowadzić? Bo będę wracał do domu. A niechciałbym… Nie dopowiedział czego nie chciał, zostawiać jej?
W zasadzie chciał. Nie miał też większej ochoty, na analizowanie ani przyczyny problemów kobiety, ani tym bardziej zostawać w stanie alertu w leku czy aby nie sprowadzi kolejnych na niego.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Nie była w stanie poradzić na to, że Oliver przeniósł oprawcę do rynsztoku. Alice nieco skrzywiła się pod nosem, lecz nic już nie mówiła. Ułożyła go w pozycji siedzącej, czując, jak cały odór ją zaczyna otaczać. Pobieżnie zerknęła, czy nie ma żadnych widocznych ran, które wymagałyby jej uwagi. Nie widząc zbyt wiele obrażeń, upewniła się tylko, że może swobodnie oddychać i że mogą złapać kontakt wzrokowy.
Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest pobrudzona. Nie zarejestrowała tego faktu, nawet kiedy weszła do rynsztoka i otoczył ją paskudny odór odchodów zwierzęcych i szczyn. Dopiero kiedy usłyszała słowa mężczyzny, wstała i spojrzała na pobrudzone ubranie. Zarówno trzewiki, jak i jej suknia wymagały porządnego prania. Chyba będzie musiała oddać do szpitalnej pralni, aby to porządnie wyczyścić.
- Dziękuję.- odwróciła się w stronę pana Burrowsa, odbierając od niego marynarkę. Podczas zakładania jej, zauważyła krwisty ślad w okolicy przegubu ręki. Zaraz ją zdjęła i zaczęła trzymać w dłoniach.
- Pan jest ranny, panie Burrows.- zaraz wyszła z rynsztoka i podeszła bliżej Olivera. - Proszę pokazać, mocno ona krwawi?- mówiąc to, trzymała w dłoni marynarkę tak, aby widoczne było znalezione zakrwawienie. Wiedziała, że w obecnym stanie nie powinna opatrywać żadnych ran, więc chciała jedynie wzrokiem ocenić, jak pilna jest to sprawa. - Proszę, chociaż wzrokiem pozwolić mi ją ocenić. Jak będzie trzeba, to możemy udać się do szpitala, aby ją zszyć.- grzecznie prosiła, nie chcąc być zbyt nachalna wobec Olivera. Uratował jej życie i była mu za to wdzięczna. Nie mogła jednak jako pielęgniarka dopuścić do śmierci, której mogła zapobiec.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Burrows przystanął na chwilę, słysząc głos kobiety i słowa jakie kierowała w jego stronę. Obejrzał się za siebie, jakby w obawie, że znów zostaną zaatakowani. Tłum gapiów okrążył młodego chłopaka. Ktoś próbował z nim porozmawiać, kilka osób rozglądało się jakby oczekiwali jakiegoś wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. A co jeśli i oni zechcą ich zaatakować? Wojenna paranoja uderzyła w jego umysł.
Była w nim nerwowość zaszczutego zwierzęcia, które chce chronić swoje tyły w obawie.
Ja…Szepnął niepewnie, jego usta poruszały się bezwiednie jakby coś referował, jednak żadne słowa z nich nie uleciały. Wyprostował ramię w jej stronę, jednak zmitygował się po chwili. Patrząc na niego z boku, łatwo przyszło porównanie, że ma wiele wspólnego zdziczałym zwierzętom, które z taką zapalczywością brał i dokarmiał.
Nieufny.
Wycofany.
Płochliwy.
Po chwili jednak skierował przegub w stronę kobiety. Pod wykrochmaloną koszulą rozciągało się podłużne rozprucie skóry, na tyle głębokie że dało się dojrzeć żółtą tkankę tłuszczową pod skórą. Zatem nie było mowy powierzchowności obrażenia.
I’m fine. Powiedział łagodnie. Szok musiał sprawiać, że Oliwer nie krwawił obficie. Nie odczuwał też należycie swojej ranny. Cudem ostrze ominęło nadwrażliwe miejsca jakimi były bez wątpienia sploty żył.
Czy mogę panią podwieść? Zostawiłem automobil dostawczy… Indagował, choć bał się kobiety i problemów jakie za nią się ciągnęły, to jednak nie chciał zostawić jej samej za sobą.
Nie był tchórzem. A ona bądź co bądź zdawała się być ofiarą, nawet jeśli swoim poprzednim działaniem sprowokowała taki na siebie. Nie znał jej więc nie czuł, że posiada prawo do oceny.
Chęć ochrony przezwyciężała jego zdrowy rozsądek i chęć wycofania oraz ucieczki.
Znów cofnął dłoń, którą przytrzymał drugą, dociskając do piersi.
Powoli materiał koszuli zaczął przesiąkać większą ilością krwi. Znaczyło to, że organizm Burrowsa wychodził z chwilowego stuporu. Adrenalina opadała, jego palce zaczęły drzeć a kolor odpłynął z oliwerowej twarzy.
Skręcili w główną ulicę przy której stał zaparkowany samochód Citroen T- 23, z potężnym grillem przednim i dużą paką dostawczą, wzmacnianą deskami.
Pomóc panience? Podpytał otwierając kluczykiem zamek ze strony pasażera, niepomny bólu jaki odczuwał. Czuł że powinni opuścić to miejsce nim ktoś kto zna chłopaka mógłby chcieć wymierzyć im sprawiedliwość za jego pobicie.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Przez moment Alice nie interesowała się tym, że pojawiła się po chwili grupka osób, która spoglądała w stronę młodego chłopaka. Wiedziała, że na tyle, na ile mogła, pomogła. Wiedziała, że mieszkańcy slumsów niezbyt są chętni do przebywania w szpitalach, więc wolała zostawić chłopaka w dobrym stanie tutaj, zanim będzie musiała tłumaczyć się później ordynatorowi. Jej obiektem zainteresowań stała się za to ręka Olivera, a szczególnie rana, która nie wydawała się być płytka. Widok tkanki tłuszczowej jasno jej sugerował, że potrzebne będzie szycie, i to najlepiej w szpitalu.
- Rana co najmniej nadaje się do szycia. Nawet jak mnie pan podwiezie, najpierw najlepiej będzie podjechać do szpitala. Obstawiam, że nie chce pan, aby wdało się zakażenie, prawda? - na pytanie odnośnie jej podwiezienia odpowiedziała właśnie pytaniem odnośnie jego stanu rany.
Grzecznie zgarnęła swoją medyczną torbę i szła u jego boku, trzymając w dłoni dodatkowo jego marynarkę. Nie zakładała jej z prostego powodu – z grzeczności. Za to w myślach zaczęła siebie obwiniać, że znów staje się powodem do czyjejś krzywdy. Wczoraj chłopak zginął, dzisiaj niewiele brakowało do kolejnego trupa. Za to ma dodatkowo dosyć poważnie ranną osobę.
Widząc, jak z niego adrenalina schodzi i zaczyna się powoli trząść, Alice zaczynała się obawiać, czy mężczyzna da radę dojść do samochodu i nim prowadzić. Niepokojące dodatkowo było to, że Burrows zaczynał tracić kolor, a rana nie potrafiła się zatamować. Czyżby oberwał w żyłę? Oby tak nie było. Przystanęła przy samochodzie, do którego doszli, i położyła swoją torbę na siedzeniu. Zamiast wsiąść do pojazdu, Alice zerknęła na Olivera i podała mu jego marynarkę.
- Nie wygląda pan najlepiej. Nawet nie wiem, czy nie powinien pan odpuścić prowadzenia pojazdu. Albo też… proszę usiąść do samochodu. Tu, w to miejsce. I wyciągnąć ranną rękę, to nałożę chociaż świeże bandaże. - Alice zaraz po tych słowach z powrotem wyciągnęła swoją torbę i stanowczo spojrzała w stronę Olivera. Sama nawet nie będzie proponowała przejęcia kierownicy, bo nie umiała prowadzić pojazdów mechanicznych.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Jego dłoń zacisnęła się mocniej na klamce starego zdezelowanego auta, przy którym stał. Widać było, że przez chwilę rozważał w sumieniu słowa kobiety, które do niego kierowała.
Wszystkie za i przeciw oraz to, czy rzeczywiście stan był na tyle poważny.
W jego odczuciu - nie był.
Wszak wszystkie zabiegi mógł wykonać sam, ponadto od wojny poprzysiągł sobie, że jego noga nie postanie w szpitalu. Zapach lizolu kojarzył mu się z bólem i szeptami leżących mężczyzn którzy prosili o śmieć.
Zostało w nim to niczym cierń w sercu. Tkwiło nie dając się wyjąć. Może zwyczajnie było za wcześnie na tego typu działania. W tej chwili wiedział jedno, sama myśl o tym, przerastała go.
Panienka się nie martwi, mam penicylinę w domu. Uśmiechnął się życzliwie. W istocie żołnierze dostawali całe pakiety podręcznych leków, z których pozostała mu znaczna ich ilość.
A z tego co pamiętał penicylinę przepisywano na wszystko, zarówno na rany, ból jak i trypra.
Otworzył drzwi do pojazdu, wybił się na schodu i zręcznie wskoczył do zawieszonej nieco wyżej kabiny. Skrzywił się przy tym z bólu jednak zachowywał się nader usłużnie, szanując zdanie kobiety jako, że to ona była wszak profesjonalistką.
Niechętnie odłożył marynarkę i wyciągnął dłoń w jej kierunku.
Proszę. Bandaże wystarczą, w domu sam się zaszyję. Zakomunikował. Wiedział jak to robić, jak każdy z żołdaków, jednak czy umiał? Wątpliwe.
Posiadał jednak upór muła. Przeszkadzało mu nie tylko to, że ktoś widzi go w chwili jego słabości ale też to, że zabiera czas kobiecie.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Alice mogła prosić, zapraszać czy próbować ściągnąć Olivera do szpitala, jednak to do niego musiała należeć decyzja, czy zechce dobrowolnie się tam pojawić i pokazać, co się dzieje z raną. Ponadto była kobietą, która nie miała niesamowitej siły fizycznej, by siłowo zaciągnąć go do lecznicy. Dlatego z lekkim smutkiem w oczach obserwowała, jak mężczyzna wsiada do auta i podaje jej rękę, lecz mówi, że nie jest chętny na wizytę w szpitalu. Tam zdecydowanie byłby lepiej zaopiekowany niż tutaj na ulicy, przy ludziach.
Pielęgniarka cicho westchnęła i zerknęła do torby. Otworzyła ją jedną ręką i wyciągnęła parę rękawiczek. Odstawiła torbę na chodniku, kucnęła i zaczęła przeglądać jej zawartość. Bandaży miała tutaj nieco, były fiolki pod zastrzyki, jak i metalowe strzykawki. Kobieta postanowiła szybko założyć rękawiczki i zanurzyła dłonie w głębi torby. Po chwili wyciągnęła jedną rolkę bandażu, paczkę z gazą oraz szklany pojemnik z wodą utlenioną.
- Skoro Pan się upiera, to chociaż przeczyszczę ranę i wstępnie opatrzę. - Po tych słowach ułożyła na wierzchu torby potrzebne rzeczy i odwróciła się w stronę ręki Burrowsa. Jeśli wokół rany było jakieś ubranie, Alice zaraz je podwinęła na tyle, ile materiał pozwalał. Chciała mieć pełny obraz rany, która wyglądała paskudnie. Widok tkanki tłuszczowej, która była we krwi, nie napawał jej zbytnio optymizmem. Oby tylko nie doszło do zakażenia. Przeszła jej myśl po głowie i zaraz sięgnęła po fiolkę z wodą utlenioną.
- Będzie szczypać, ostrzegam. - Mówiąc to, otworzyła fiolkę i dała chwilę Oliverowi na mentalne przygotowanie się. Sama w tym czasie wzrokiem zbadała ranę, a wolną ręką złapała ramię Olivera, tuż nad raną. Oj, będzie szczypać.
I zaraz też polała solidną dawką wody utlenionej na ranę. Kobieta po polaniu wody ujrzała, że rana wręcz woła o jakiekolwiek szycie. Wiedziała jednak, że to nie było dobre miejsce na takie zabiegi. Odstawiła fiolkę na chodnik, zamknęła ją i schowała do torebki. Zaraz sięgnęła po paczkę z gazą, którą otworzyła i nałożyła na ranę. Nie przyciskała jej zbytnio, aby przypadkiem materiał nie wszedł głęboko w ranę. - Proszę nie upuszczać ręki. - Alice wykonywała teraz czynności, które były u niej schematyczne. Przeczyszczenie, opatrzenie, ewentualnie słuchanie skarg ze strony pacjenta. Tak też się działo, gdyż odstawiła paczkę do torby i sięgnęła po rolkę z bandażem. Drugą dłoń puściła z ręki Burrowsa, ale tylko po to, aby zaraz obiema rękami zacząć bandażować miejsce rany. Chwilę to jej zajęło, ale musiała mieć pewność, że rana będzie dobrze zabezpieczona. Dopiero wtedy schwyciła za końcówkę bandażu, rozdzieliła skrawek na pół i zawiązała, aby stabilnie się trzymał na ręce.
Dopiero wtedy Alice uniosła nieznacznie wzrok w stronę Olivera, chcąc zobaczyć, czy coś się zmieniło na jego twarzy. Czy bardziej zbladł, a może wykazywał oznaki zmęczenia? Wszystko było dla Alice istotne, nawet jeśli potencjalny pacjent nie chciał dobrowolnie udać się na szpital.
Sponsored content

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
Mapy
Rozdziały
Historia i realia
FAQ
Mechanika
Kostki
Waga Serc
Cnoty
Grzechy
Moce aniołów
Moce demonów
Moce widzących
Enochiańskie rytuały
Ludzkie rytuały
Magiczne artefakty
Bestiariusz
Spis NPC
Rzut kością: