Sweet Urge

Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać.

Strona 1 z 2 1, 2  Next
+3
Oliver Burrows
Levi O'donnel
Admin
7 posters
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522

Inne pomieszczenia










W całej posiadłości znajdzie się bardzo wiele pomniejszych pomieszczeń, czy to pokoi gościnnych, pokoi dla służby na pierwszym piętrze, czy małych saloników przeznaczonych dla różnego rodzaju relaksu. Taki był już urok starego budownictwa. Nietrudno też znaleźć zakątki zrobione w samych korytarzach, gdzie można sobie przysiąść z książką lub kawę i podziwiać widok na ogród. Styl wnętrz w większości ma w sobie dużo drewna, zdobionego w motywy roślinne lub ptasie. Schody ogrodzone są ażurowymi balustradami, na ścianach wiszą liczne obrazy prezentujące widoki z Wysp Brytyjskich, Indii lub Afryki, a także członków rodu White.
Zabezpieczenia: Większość pomieszczeń jest ogólnie dostępna, za wyjątkiem prywatnych sypialni zamykanych na klucz.
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773

Levi i Oliver
15 stycznia, wieczór


O'donnel odwiedził siedzibę Zakonu niedługo po odbytej zmianie w szpitalu. Wiedział, że tego wieczora nie będzie mógł zasnąć, a nie mógł pozwolić sobie na popadnięcie w dłuższy ciąg alkoholowy. Potrzebował odpoczynku, jak na wysokofunkcjonującego alkoholika przystało. Oprócz sprawy w muzeum i zniknięciu Theodora, słyszał mniej popularną plotkę, jakoby ruiny kamienicy na południu Londynu były nawiedzone.
Nic dziwnego, w końcu wiele istnień zostało pochłoniętych przez zrzucone bomby. Wielu nie zdążyło nawet schować się w piwnicach. Nietrudno wyobrazić sobie, że pozostało wiele wędrujących duszy, do których nie dotarła informacja o ich własnej śmierci - a przynajmniej tak zakładał O'donnel. Dlatego też chciał się nieco przygotować, zgarniając jedną z książek w bibliotece i chcąc doczytać szczegółów o zanotowanych przez Zakon typach błąkających się dusz. Jednak zamiast spędzić czas w bibliotece właśnie, skierował się do jednego z pomniejszych pokoi gościnnych na parterze. Nie siadał przy stole, a upatrzył sobie parapet na oknie. Oparł się o niego, otwierając książkę i zaczął wczytywać się w treść. Robił to dość wybiórczo, bowiem nie ciekawiła go dokładna specyfikacja duchów, choć zapewne było to dość ignoranckie z jego strony.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Słońce chyliło się ku upadkowi a mrok powoli zakradał się do wnętrza biblioteki, spowijając szarością coraz większą przestrzeń.
Oliver siedział w ciszy, przy jednym z dębowych stołów od godziny wpatrując się tę same rycinę.
Zdawało mu się, że autor „Upadku Lucyfera”, celowo umieścił tyle szczegółów, by osoba, która przygląda się replice, za każdym razem odnajdowała spojrzeniem coś nowego i istotnego.
Jedna interpretacji przeraz zakonu Filomatów głosiła, że jest to dzieło natchnione. Rozumiał poczęci to wnioskowanie. Pierwszy raz w życiu, dostrzegł dokładność z jaką strącany był anioł. To w jaki sposób spada i traci skrzydła a to wszystko uwiecznione na jednej kartce papieru.
W pewnym momencie spojrzały mu się to z pikującym w locie samolotem, przecinającym nocne niebo. Świstem jaki wydaje uszkodzony silnik i smrodem spalin, które czuć niemal w całej kabinie pilota. Adrenalina łączy się z pragnieniem życia.
Czy on też czuł coś takiego? Okaleczony i strącony w czeluść zapomnienia w najgłębsze otchłanie piekła?
Nie rozumiał dlaczego sympatyzuje się z diabłem.
Zamknął nagle książkę z głośnym hukiem uderzenia, echo rozeszło się po całym wnętrzu. A on nieświadomie znów przesunął dłonie po włosach ułożonych na brylantynę.
Czuł, że sam nie znajdzie odpowiedzi na dręczącego go pytania. A bał się powiedzieć komukolwiek o swoim jakby nie było „wrażliwym problemie”.
Zerknął na stos książek jakby do tej pory zdołał przejrzeć, zagłębiając się w samotne studium przypadku.
Czy posiadanie „nerwicy okopowej”, klasyfikowało by go do roli szaleńca? Najpewniej przez wielu już tak. Co więc stało na drodze by komuś o tym powiedział. Nic nie tracił a mógł zyskać sojusznika w nierównej walce, którą sam toczył od pewnego czasu.
Nagle jego wzrok utkwił w przechodzącym postawnym mężczyźnie, który chwycił jedną z książek. Nie znał go dobrze. W jego oczach był cichy i skupiony, co dawało podstawy by sądzić, że umiał trzymać jeżyk za zębami.
Wstał z krzesła w akompaniamencie szurania i chwycił stos woluminów, które zaczął w pośpiechu odkładać. A przynajmniej tak zrobił z pierwszym z nich. Resztę wcisnął na jedna półkę i ruszył za drugim uczniem.
Wahał się.
Zbierał na odwagę kilka razy nim zdecydował się, przestąpić próg pokoju uprzednio pukając we framugę drzwi.
-Nazywam się Oliver, kojarzę cię z zajęć z walki bronią. - Wiedział, że nigdy nie był najlepszy w rozpoczynaniu rozmowy. Chciał jednak sprawdzić czy jest sens dalszego zagadywania. Może powinien najpierw się co do niego przekonać, nim nabierze pewności, że to odpowiedni człowiek do pomocy.
-Słuchaj… czy…-Zaczął niepewnie jakby nie do końca potrafiąc wyjaśnić jak ma ująć swoje pytanie.
-…natrafiłeś może, podczas swoich studiów na coś takiego jak "nawidzenia anielskie”?- Wypalił nagle przymykając drzwi jakby temat był nietypowy. A przecież w historii pojawiały się zapisy o takich faktach, jednak najczęściej w odniesieniu do świętych.
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
Levi nawet w siedzibie nie pozbawiał swojej twarzy swojej wojskowej kominiarki. To, czy pozostali koledzy z Zakonu uznawali go za dziwaka, nie miało najmniejszego znaczenia - wszędzie poza siedzibą też za takiego uchodził.
Przemykając między regałami biblioteki rzeczywiście był na tyle skupiony, że nawet nie zorientował się o obecności drugiej osoby. Poszukał to, co miał poszukać; znalazł to, co miał znaleźć i po prostu oddalił się w stronę pokoju dla gości. Czy aby na pewno nie zorientował się o drugim mężczyźnie? Można by uznać, że to jednak cudza obecność skłoniła O'donnela do opuszczenia pomieszczenia biblioteki.
Przewertował kartki, a po kilku minutach trwania w skupieniu i ciszy, te zostały przerwane przez zastukanie we framugę. Levi wzdrygnął się i od razu spojrzał w stronę wejścia, gdzie stał młody mężczyzna. Szary człowiek pomyślałby, że ciemnookiego łatwo przestraszyć, ale strach był skuteczną samoobroną dla kogoś, kto przeżył lata na wojnie. Za moment się rozluźnił, słysząc wyjaśnienia młodszego mężczyzny.
Nietrudno byłoby go skojarzyć. Dziwak w kominiarce, cichy, ciemny typ. W Zakonie miał tę łatwość, że zażyła relacja z Huxleyem rzucała na niego lepsze światło i miał spokój od plotek, a członkowie zdawali się go polubić, choć większość dalej podchodziła do niego z dystansem. Może niektórzy też dziwiliby się samemu Alexandrowi, dlaczego w ogóle sprowadził do Zakonu kogoś tak rzucającego się w oczy, jak O'donnel - bo właśnie o tę nieszczęsną kominiarkę się rozchodziło. Ona skrywała jego najgorszy kompleks z czasów pobytu w niewoli u nazistów.
- Też pana kojarzę. Słyszałem, że służył pan we wojsku. - Odpowiedział spokojnie, obracając się w stronę Olivera całym ciałem. Stał jednak dalej przy parapecie, jedynie skrzyżował ręce na piersi. Zdawać się mogło, że dla Leviego znaczącą informacją było to, czy ktoś był żołnierzem w przeszłości albo dalej pełnił służbę.
- Szkoła anglikańska? - Spytał niewzruszonym tonem głosu. Levi był człowiekiem z duszą bez duszy, jego słowa zazwyczaj pozbawione były wszelkiego entuzjazmu, jakby poległ na wojnie, a teraz został z niego cień człowieka. Bladego pojęcia nie miał, co mogło dręczyć Olivera, więc nie zdziwił się nawet pytaniem. - Nie, na studiach nie. Nie wyklucza to faktu, że jeśli wyjaśni pan, o co panu chodzi, panie Burrows, to może będę znać odpowiedź na pańskie nurtujące zagadnienie. - Wyjaśnił, spoglądając na drugiego mężczyznę przenikliwie. O to trudno nie było, kiedy z pokrytej ciemnym materiałem twarzy wyglądały dwie ciemne tęczówki. O'donnel nie musiał być szczególnie spostrzegawczy, żeby zorientować się, że tego coś trapiło.

@Oliver Burrows
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Nie wiedzieć czemu aura jaką roztaczał wkoło siebie starszy kolega sprawiła, że Burrows niemal natychmiast zaczął się mitygować.
Czuł, że popełnił błąd spłycając kontakt i od razu przechodząc do relacji koleżeńskiej. Co też miał wrażenie, że szybko zostało ustawione na odpowiednie tory, gdy tylko mężczyzna w kominiarce zabierał głos.
Yes sir. Padło poważnie, zawsze gdy mówił o swojej służbie w jego wypowiedzi nie było miejsca na żarty lub przechwałki. Wszystko na czym się skupiał to suchy pragmatyzm. Była to tylko jedna część jego osobowości, jednak to co sam w sobie cenił najbardziej to możliwości adaptacyjne jakie posiadał.
Dywizjon 66 RAFu. - Dodał po chwili, nie musiał tłumaczyć więcej, ich oddział był znany, skupiał w sobie tzw „asów” lotnictwa, w którym każdy z nich odpowiadał jednemu z czterech kolorów w tali kart.
Urwał temat, wzrokiem omiatając pospiesznie wnętrze i rozkład mebli. Wolał usiąść, nim zacznie się wynurzać o przyczynie swojego najścia i impertynencji jaka nieco spozierała po tym jak sam się wpraszał do środka.
Chwycił oparcie krzesła i przesunął w swoją stronę, wnosząc po ciemniejszym kolorze drewna musiało być modrzejowe. Jedno wspomnienie zakołatało cicho, przelatując przez jego myśli. To właśnie przez nie zacisnął mocniej palce na meblu. Otrząsnął się z nieprzyjemnych wspominek niczym pies z kropel wody.
Usiadł na siedzisku z cichym stęknięciem konstrukcji, która zadawała się być leciwa lub wysłużona. Znów nerwowo przesunął szczupłymi placami po czarnych włosach, jakby od ich ułożenia miała zależeć przychylność rozmówcy.
Skrzyżował nagle dłonie na piersi i je splótł.
Milczał, długo i uciążliwe jakby chciał coś rozstrzygnąć sam w sobie.
Katolicki sierociniec. Rzucił nadal szczerze i nieoczekiwanie. Nie należał do ludzi wylewnych, kłamliwy jednak też nie bywał.
Tematu  nie rozwinął nader, czy należało? Skoro cała jego historia zamykała się w tych dwóch słowach?
Dziecko niczyje wychowane w jednym z nielicznych sierocińców prowadzonych przez zakonnice, takie były koleje losu a na swój nie miał co narzekać.
Panie O’Donnel to co powiem wydać się panu może osobliwe. Jednak nie utraciłem rozumu na wojnie. Nerwy i zdrowie ale nie pomyślunek… - W bystrym spojrzeniu jasnych oczu Olivera, kryla się nieustępliwość i pewność tego, że nie zwariował. Chociaż po prawdzie gdyby nie wątpił sam w siebie to czy by prosił innego łowcę o pomoc? Zawierzałby własnej intuicji i odkryciom. Jednak potrzebował świadka, lub osoby, która potwierdzi jego nietypową historię.
Od wojny coś się do mnie przykleiło. Miałem wiele czasu na studiowanie tego więc wiem, że nie jest to zagubione ani złe. Gdy się pojawia w powietrzu unosi się zapach ozonu albo petrichoru. Do tego dochodzą ukojenia koszmarów wojennych… Referował rzeczowo ważąc swoje słowa, jakby od każdego z nich zależało to co rozmówca o nim pomyśli.
Widywałem już najwyższych posłanników, piekielne plugastwa albo błąkających się. Jednak nic nie zaprzątało sobie mną głowy na dłużej. A mijają już lata gdy, dzieli ze mną życie… Oliver urwał nagle, jakby coś sobie uświadomił, że ów istota była integralną częścią jego samotności.
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
O'donnel nie był do końca świadomy, jak odbierało go otoczenie. Nie licząc tego bardzo rzucającego się w oczy aspektu wizualnego, nie uważałby siebie za tak osobliwego człowieka. Jednak skrajnie różny odbiór jego osoby mówił sam za siebie. Leviego albo darzyło się sympatią albo nie potrafiło się go znieść.
Niewzruszone spojrzenie obserwowało młodszego kolegę, kiedy ten naprostował się w swoim doborze słów. Dopiero w odpowiedzi o przynależności do RAF'u wyprostował się, a oczy nabrały żywszego tonu - nieme uznanie. Tego nie mógł i nie śmiałby ująć Oliverowi. Musiał być naprawdę utalentowaną i wyszkoloną jednostką, że dostał się właśnie tam. O'donnel nie tyle co słyszał o RAFie, co miał przyjemność współpracować z nimi na Malcie. Skoro Burrows również należał do tej elity, musiał być wyjątkowy. I tyle. Koniec kropka.
- Od kiedy? - Spytał z wyraźnej ciekawości. Zastanawiał się, czy się jakkolwiek nie minęli podczas wojny. W końcu opuścił ramiona, gdy Oliver postanowił przysiąść na krześle. Levi jako ten dobry słuchacz postanowił zejść do poziomu swojego rozmówcy, zatem przysunął drugie, ale po przeciwnej stronie stolika. Nie zapomniał zabrać ze sobą książki, którą i tak zamknął i postawił ją tak na blacie. Zawiesił wyczekujące spojrzenie na drugim mężczyźnie. Katolicki sierociniec - rzeczywiście mówić więcej nie musiał. Ciemne oczy nie okazały cienia współczucia, a jedynie częściowej empatyzacji. Zapewne i tak wszystkiego nie potrafiłby sobie wyobrazić, on przynajmniej miał matkę przez większość swojego życia. Nie dopytywał, pozwalając skrywać się tej niewdzięcznej historii za kotarą.
To, jak zaczął Burrows, nie wprawiło O'donnela w żadne zaskoczenie. Nawet jedna brew nie drgnęła, nie chcąc pokazać, że już wstępie wątpiłby w zachowanie trzeźwości umysłu. Nie jemu przypadało to kwestionować - sam uczestniczył w wojnie i sam utracił nerwy oraz rozum. Teraz codziennie zastanawiał się, czy powoli nie zbliżał się do granicy szaleństwa, ale z nikim o tym nie rozmawiał. Dopiero na wieść o "czymś", co przykleiło się do młodszego kolegi z Zakonu sprawiło, że Levi uniósł jedną brew. Słuchał dalej i cierpliwie. W międzyczasie wyciągnął paczkę papierosów, nie mogąc znieść bezczynności własnego ciała. Wystawił ją na stół, kiedy już wybrał jedną tytoniową zwijkę i wskazał gestem otwartej dłoni, żeby dać do zrozumienia swojemu rozmówcy, że mógł się częstować. Papierosa odpalił i zaciągnął się dymem - rzecz jasna, uprzednio odkrywając dolną część kominiarki i odsłaniając przy tym kawałek blizny przecinającą górną wargę. Na wzmiankę o ukojeniu koszmarów senny Levi szczerze pozazdrościł, ale nie powiedział tego na głos.
- Czy zrobiło ci krzywdę? - To pierwsze, co nasuwało mu się na usta. - Czy czujesz niepokój, gdy jest w pobliżu? - To przede wszystkim, bo jednak demony były cwanymi bestiami. Potrafiły przywdziewać ludzką skórę i imitować ludzkie emocje. Mogły pomagać na rzecz większego zła lub do osiągnięcia swoich osobistych celów. I przede wszystkim...
- Czy chodzi wśród nas w ludzkiej skórze? - Kolejne pytanie, aby sprecyzować nieco opis omawianej istoty. Chciał mieć pewność, czy nie rozmawiali o duchu.

@Oliver Burrows
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Bławe spojrzenie omiotło przelotnie twarz towarzysza, gdy ten zsunął kominiarkę. Powiedzieć, ze był ciekawy co skrywa pod nią, to tak jakby nic nie powiedzieć.
Słyszał, że chłopaki robili zakłady o to co się pod nią skrywa. Sam też był ciekawy, jednak gdy tajemnica została przed nim odkryta czuł niejaki zawód.
Oczami wyobraźni widział całkowicie oszpeconą twarz kolegi. Widział takie na wojnie, w szpitalu polowym miał styczność z człowiekiem który stracił szczękę.
Kilku było poparzonych. Blizna była tak zadziwiająco nieinteresująca, że nie poświęcił jej nawet dłuższego czasu.
Chwycił nagle papierowe pudełko i wyciągnął z niego jednego skręta. Ostatnio nie palił za często, gdy tylko zrozumiał, że był to akt stresu i robił to często w okresie wojennym. Dym właśnie z tym mu się kojarzył.
Nim się obejrzał, zapałka w dłoni towarzysza została zagaszona. Więc zrobił to co zwykle czynili w takich sytuacjach. Objął dłonią rękę towarzysza, w której ten trzymał zapalony papieros i bez słowa uniósł ją wyżej. Pochwalił nad nią twarz i dotykając swojego skręta, jarzący się brzeg, drugiego, zaciągnął się oddalając go.
Maił mocny szorstki chwyt. A przez te kilka sekund Levi mógł wyczuć twarde gniotki skórne świadczące o tym, że mężczyzna nawykł do ciężkiej pracy.
Znów opadł na krzesło, przypatrując się na coś ponad ramieniem swojego współrozmówcy.
Drapiący dym przywodził na myśl zapach palonej benzyny gdy odpalał silnik samolotu.
Odchrząknął chcą przegnać wspomnienia. Uderzył kciukiem w papieros w miejsce, które przed chwilo było między jego wargami.
Kiedyś czułem. Myślałem, że to śmierć przyszła po mnie… Uśmiechnął się ponuro, w zmarszczkach które utworzyły się w kącikach jego oczu, na próżno było jednak szukać wesołości.
Kiedyś było niczym ruch, który dostrzegałem kątem oka.. wie pan o czym mówię, prawda?- Musiał wiedzieć, tak przynajmniej wnioskował Oliver, wiedział każdy kto choć chwile spędził na walce. Byli niczym zwierzęta, które są wyczulone na każdy niespodziewany ruch.
Ileż razy sam tego doświadczył, robiąc nagły unik, przed pojawiającym się myśliwcem nazistów?
Najpierw myślałem, że zwariowałem. Potem przeklinałem się w duchu, że nadal żyję. Aż wreszcie to zaakceptowałem. Nie robi mi krzywdy, nigdy. Jest raczej… ciekawe. Powiedział nagle po kilku sekundach zamyślenia.
Od kiedy jest przy mnie, udaje że go nie widzę. Dlatego stało się śmielsze. Czasem kręci się koło moich kotów. Innym razem podchodzi naprawdę blisko. Nigdy nie przyszedł do mnie w swoim naczyniu, albo ja nie umiem połączyć tych dwóch bytności. Ale wiem coś innego…- Urwał i zaciągnął się skrętem po czym wypuścił powietrze przez nos.
Znam jego imię. Wyjawił mi je chyba we śnie. Po prostu… wiem jak to brzmi ale … umiem połączyć to co widzę z jego nazwą. Wzruszył ramionami.
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
O'donnel zdawał sobie sprawę, że był tematem do plotkowania, ale nie dotarło do niego, jakoby ktokolwiek robił zakłady, co miało kryć się pod kominiarką. Czego spodziewać się po mężczyźnie zasłaniającego twarz, a który wrócił z wojny? Niby każdy mógł się domyśleć, co materiał maski zasłaniał, a jednak gdyby przyszło do jawnego odsłonięcia, zapewne reakcja wszystkich byłaby taka sama, jak Olivera. Blizny posiadało wielu, choć ich umiejscowieniem na tak dość istotnej części ciała, jak twarz, komplikowało sprawę - dla samego oszpeconego.
Łowca nie rozstawał się z Lucky Strike'ami, podobnie jak ze swoją grawerowaną zapalniczką. Miał w zamiarze podzielić się nią ze swoim nowym kolegą z Zakonu, ale ten obsłużył się sam. Dotyk szorstkiej dłoni na jego własnej wyraźnie go zaskoczył. Ludzie, zwłaszcza obcy, nie byli tak śmiali, by przekraczać cielesne bariery. Niemniej O'donnel wykazał się cierpliwością, pozwalając młodszemu odpalić papierosa od jego. Przemilczał to, co się właśnie zadziało.
Wspomnienie o śmierci i jego wyczekiwaniu sprawiło, że słuchał z jeszcze większą uwagą. Wyglądało na to, że mieli trochę wspólnych rzeczy. O ile Levi wobec siebie nie okazywał żadnego poczucia zadbania, tak wobec drugiego istnienia już tak. W końcu miał świadomość tego, że to, co mówił Oliver, było niepokojące.
Skinął głową na pytanie. Wiedział aż za dobrze. Odruchy, jako pozostałości służby po wojnie. Człowiek nie znajdowały się już na froncie, ale umysł podświadomie dalej doszukiwał się zagrożenia w otoczeniu. Czujność cały czas była zaalarmowana.
Pytanie tylko, czy Burrows rzeczywiście nie zwariował... Levi milczał, dając mu dokończyć. Palił w spokoju papierosa, nie odwracając od niego spojrzenia. W końcu nachylił się do przodu, opierając się łokciami o stół.
- Co pana niepokoi dokładniej, panie Burrows? - Zaczął, przywracając oficjalny zwrot w swojej wypowiedzi. - Skoro nie krzywdzi, ani nie wyczuwa pan złych intencji ze strony tej bytności... Zależałoby panu bardziej na tym, żeby się upewnić, że to nic złego, czy że pan nie zwariował? - Spytał, a ciemne oczy spoglądały na mężczyznę wyczekująco. Chciał poznać cel tej spowiedzi i co dręczyło dokładniej młodszego kolegę, żeby w razie czego przedsięwziąć odpowiednie przeciwdziałania.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Oliver był typem pragmatyka do szpiku kości. Nie tylko wykładał swój problem, ale również poznawał towarzysza, który siedział przed nim. Zaciągnął się ponownie papierosem, zrzucił stuknięciem dłoni popiół na podłogę i przesunął butem by pozbyć się resztek szarości.
Tak po prostu, w jego oczach problem znikał.
Jednak dostrzegł coś innego, zarówno dystans jak i niechęć towarzysza. Zatem nie należało przeciągać tego spotkania.
Panie O’Dnnel.. czy pan ze mnie drwi? Powiedział spokojnym, melodyjnym tonem na pytanie co go niepokoi.
To czego doświadczam, wymyka się poza wiedzę jaką znamy. Jest w moim odczuciu fenomenem. Nie znalazłem odpowiedzi w księgach podczas swoich samodzielnych godzin studiowanie tego zjawiska… a Pan się mnie pyta co mnie niepokoi? Jego podejście było rzeczowe i pragmatyczne. Zerknął na stary tykający zegar, ustawiony na komodzie. Wiedział, że cały dzień istota nie przyszła do niego. A pojawiała się najcześciej bliżej wieczora, więc jeśli nie będzie go w mieszkaniu znajdzie go prędzej czy później w zakonie. Zawsze go odnajdowała.
W jego miejscu pracy, na zakupach czy na ulicy.
Przyjdzie, czuł to. Mówienie o tym komukolwiek było błędem. Teraz bardziej niż kiedykolwiek nie bał się o to czym to jest i czego chcesz, a to że mogłoby zniknąć z jego życia pozostawiając je pełne samotności i pustki. Tak przynajmniej, ktoś mu towarzyszył i powoli zdobywał zaufanie Burrowsa.
Mężczyzna podniósł się z krzesła i zapetował niedopałek w popielniczce.
Jestem tu dlatego, żem czuł w panu pokrewieństwo, bo kto inny zrozumie żołdak jak nie drugi taki jak on? I chciałem zaproponować panu łowy. Nie zaś ewaluację mej kruchej psychiki. Ponownie zerknął na zegar, jakby każda minuta jaką tu poświęcił była czymś okupiona ale dopiero teraz zdawał sobie sprawę, czym konkretnie.
Co jeśli starszy kolega widząc jego anioła postanowi zabrać go dla siebie? Nie mógł tego zrobić jeśli nie znał jego imienia prawda?
Jednak co jeśli bytowi bardziej podoba się nawiedzenia starego Leviego?
Koszmary wojenne by powróciły a chęć śmierci ponownie spoglądała na niego z lustra, gdy przemywał twarz.
A może właśnie popełnił największy błąd życia, przychodząc tutaj i mówiąc o tym. Co jeśli Levi doniesienie do…
Powiedziałem to panu we zaufaniu, jeśli pan komuś o tym powie… zaprzeczę. Zaintonował poważnie i nagle uśmiechnął się, czując wszędobylski zapach ozonu rozchodzący się po niewielkim pomieszczeniu. Przycisnął palcem do ust prosząc o milczenie starszego kolegi.
Samadriel

Legionista

https://youtu.be/TETgHZf6ho0?si=Oq62748yCPEzGPMv
Dwukolorowe ślepia starego kocura wpatrywały się w niego jak zwykł to czynić co wieczór. Jednak ciemność izby świadczyło o braku gospodarza domostwa. Zwierzęta w jego domu nadal miały w miskach jedzenie.

Gdzie to diabelskie nasienie poszło? Grzeszy?- Te myśli zasnuły psychikę Sama, przecież tak go pilnował przed wpływem jego prawdziwej natury.
Gdzie jesteś?- Szepnął sam do siebie przenosząc się do wnętrza starej, wysłużonej ciężarówki zaopatrzeniowej, niestety też pustej.
Sklep? Wśród ludzi nie dostrzegł znajomej sylwetki.
Biblioteka w tym domu? - kolejny przeskok sprawił, ze znajdował się pomiędzy książkami. To właśnie wśród woluminów usłyszał podniesiony głos Burrowsa.
A jednak grzeszysz… słowem. Westchnął przeskakując do niewielkiego, zadymionego pomieszczenia. Stał tuż za mężczyzną tak blisko, że jego skrzydła stały się z punkt widzenia obserwatora, skrzydłami półludziny. W powietrzu na kilka chwil wyczuć można było ten osobliwy zapach, który czuć było tuż po tym, jak burza ustępowała. Mimo smrodu papierosów, przedarła się przez niego, otaczając osobę, przy której obecnie stał. Choć większość jego sylwetki była przysłonięta przez Olivera, jego rozmówca mógł dostrzec kawałki jego ramion, a raczej to, co je okrywało. Skóra Anioła pokryta była niebieskimi płytami, które kształtem przypominały pióra. Poruszył skrzydłami nieznacznie, spoglądając wprost na istotę, z którą rozmawiał Burrows.
-Nie wiem, co planujesz zrobić, ale teraz muszę pilnować Cię już na każdym kroku. - Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jego ust, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że Oliver mógłby kierować się w stronę swojej demonicznej natury za sprawą otaczających go ludzi. Nie zawsze potrzeba było demonów, by człowiek obrał złą ścieżkę. Widział to już wielokrotnie, ostatnia wojna tym bardziej była tego przykładem.
- Nie podoba mi się, że tu jesteś. - Ciężko było jednak zrozumieć czy te słowa kierował do Olivera, czy do jego towarzysza. Oczy Samadriela lśniły białym blaskiem, w tej formie nie widać było nawet źrenic, jedynie jasne, chłodne światło, które zdawało się wydobywać z wewnątrz jego ciała.
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
O'donnel nie był niechętny wobec mężczyzny ani zdystansowany. Taki miał sposób bycia - powód, dla którego nie dało się być wobec niego neutralnym. Nie darzył Burrowsa niczym szczególnym poza typowym dla siebie ogólnym zdystansowaniem do ludzi i nieludzi. Dochodził do tego fakt, że nie wiedział, czego młodszy kolega oczekiwał od Leviego... Kiedy jednak wyjawił to w nieco wzburzonych emocjach, O'donnel pokręcił głową, chcąc sprostować nieporozumienie.
- Bynajmniej, panie Burrows. Biorę pańskie słowa niezwykle poważnie. - Rzekł, strzepując popiół na podłogę. - Nie mogę stwierdzić, czy rzeczywiście jest to coś, co nie zostało dotychczas opisane w książkach. Wpływ demonów, chociażby... Jeśli to jest coś, co czai się na pańską duszę, zrobi wszystko, żeby pana powoli złamać. Ugotować pana w wodzie stopniowo podgrzewanej, aby tylko pan nie zauważył, kiedy zacznie się gotować. Moje pytania miały swoje uzasadnienie. - Wyjaśnił na spokojnie. Levi też podzielał pragmatyczne podejście. Wolał przeprowadzić wywiad wstępny.
- Łowy... - Powtórzył za młodszym kolegą. Cieszył się, że został obdarzony zaufaniem, ale nie podzielał ekscytacji swojego rozmówcy. Demony bywały tak przebiegłe, że były w stanie tuszować swoją naturę. Mogły udawać ludzi, mogły udawać zapewne i aniołów. - Musiałbym to najpierw zobaczyć. Gdzie ono teraz jest? - Podniósł wzrok na drugiego mężczyznę, kiedy zauważył... Skrzydła.
Usta Leviego pozostały lekko rozwarte. Wyglądało to tak, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale widok zza pleców jego rozmówcy zwyczajnie go sparaliżował. Skrzydlate istnienie postanowiło pojawić się w pomieszczeniu razem z nimi. Ciemne oczy O'donnela wyglądały kompletnie inaczej. Była to czysta fascynacja, zupełnie jak wtedy na Malcie, gdy jeden z aniołów przybył ich uratować. Nawet jeśli ten obecny zdawał się być sceptycznie nastawiony do osoby łowcy...
O'donnel wstał z wrażenia. Zamrugał zaraz, przywracając się do porządku. Nie mógł pozwolić, by fascynacja odjęła mu logiczne myślenie, kiedy był na służbie - a służył Zakonowi.
- Może usiądziesz z nami, panie...? - Zaproponował, chcąc przy okazji dowiedzieć się, jak miał zwracać się do anioła, a przynajmniej czegoś, co wyglądało jak anioł. Niemniej mając go teraz przed sobą rzeczywiście nie był w stanie wyczuć tego charakterystycznego niepokoju. Podskórnie czuł, że nie mieli do czynienia z demonem.

@Samadriel @Oliver Burrows
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
W pierwszym odruchu słysząc pytanie o to, gdzie teraz znajdował się jego anioł, Oliver uniósł brwi. No przecież nie było go z nimi przez cały czas aż do chwili… W której poczuł ozon i spokój. Tak mógł określić te osobliwe inwitacje jakie codzień mu towarzyszyły.
Było w nich coś orzeźwiającego, koiły nerwy i ciało, zawsze gdy Sam był blisko. Znali się już wiele lat a jednak nigdy nie zamienili ani słowa. O swoim aniele wiedział niemal wszystko. Co go najbardziej fascynuje, co lubi oglądać a nawet to jak bardzo jest nieśmiały i wycofany.
Widział też moment katastrofy jaką zwiastowała mina O’Donnela. Zacisnął zęby, tak bardzo że zarysował mu się znów niezwykle pełnie linia żuchwy.
Spojrzał na niego ze złością jakby chciał powiedzieć - „Co ty odpierdalasz?!”
Szybko podjął działanie, nie czekając na dalsze zachowania kompana zdradzające to, że widzą jego towarzysza, wykonał krok ku niemu i podał mu dłoń.
Burrows!- Niemal wydarł się w jego twarz jakby chciał zwrócić jego uwagę na własną mowę ciała. Ścisnął mocniej jego dłoń, chwyt był tak silny by zwrócić uwagę Leviego, że jego zachowanie jest niewłaściwe.
Znał skrzydlatego chyba najlepiej, tym bardziej że spędzali koło siebie całe godziny. Ostatnio nawet czytał książki na głos udając, że robi to dla swoich kotów.
Wiedział, że to mu się podobało. Siadał wtedy przy zwierzętach, głaskał je i słuchał. Jednak nadal wiele kwestii pozostawało nieodkrytych. Mianowicie to dlaczego on? Dlaczego to robił? Dlaczego go odwiedzał?
Musiał znać odpowiedzi na te pytania, po prostu ich potrzebował.
Będę już szedł panie O’Donnel, dziękuję za rozmowę. Wrócimy do naszego tematu niebawem. Skinął głową i uśmiechnął się delikatnie. Co jak co ale zachowanie towarzysza z zakonu, jasno wskazywało na to, że nie zwariował. Jednak miał do co Leviego niezwykle mieszane uczucia, był dziwny w obyciu, w dodatku nie słuchał co do niego mówił.
Tacy ludzi bywali niebezpieczni i trudni we współpracy.
Moje koty na mnie czekają…ciekawe czy mam nadal świeże mleko. Mruknął sam do siebie, w istocie było to bardziej informacyjne. Podejrzewał, ze Sam będzie czekał w jego mieszkaniu bo nudziło go ludzkie przemieszczanie się. Wnioskował to po tym, że anioł nigdy nie tworzy szył mu w drodze. Pojawiał się zwykle w jakichś jej punktach.
A tak przynajmniej miał nadzieję, że zerknie na małego kociaka, którego ostatnio znalazł w śmietniku a którego, karmił przez strzykawkę.
Samadriel

Legionista

https://youtu.be/TETgHZf6ho0?si=Oq62748yCPEzGPMv
Mimika twarzy nieznajomego mu mężczyzny, pozwalała mu czytać z niego jak z otwartej księgi. Chociaż nie tylko ona. Aura jegomościa przesycona była tak intensywnymi odczuciami, które dziwnym trafem pojawiły się w tym samym momencie, co on dały mu do zrozumienia, że ten go widzi. Słowa zaproszenia, by usiadł z nimi tylko utwierdziły go w tym fakcie. Mimo wszystko dla upewnienia, przesunął wzrokiem po pomieszczeniu, którym obecnie znajdowała się wyłącznie ich trójka.

Widzi mnie, czyli jest widzącym. A co z Olivierem?

Jasne, intensywne spojrzenie padło na mężczyznę, którego nawiedzał, a konkretnie na jego wyciągniętą dłoń w kierunku Widzącego. Wyczuł osobliwą zmianę w jego aurze, jaką emanował, gdyby był mniej doświadczony pewnie mógłby zwinić to na karb złości w kierunku drugiego rozmówcy, ale było w niej coś jeszcze. Atmosfera w pomieszczeniu również zgęstniała, zdawała się być ciężka, przesączona niewypowiedzianymi słowami i tłumionymi emocjami.

Udawał, że mnie nie widzi przez tyle czasu? Dlaczego? Chciał mnie omamić i zaatakować? Czy myślał, że oszalał?

Olivier, który stał najbliżej anioła mógł wyczuć zmianę w zapachu, jaki otaczał mistyczną istotę. Woń przypominała parne powietrze tuż przed burzą.  Choć mógł w tym momencie po prostu zniknąć lub wyrazić swoje niezadowolenie z powodu kłamstwa, postanowił dać Olivierowi jeszcze jedną szansę i sprawdzić, czy faktycznie miał wobec niego złe zamiary. Właśnie dlatego udawał, że się nie zorientował, a jedynie zauważył, że nieznajomy go widzi.
- Nie wyjawię swojego imienia, Widzący. Ale jak widzisz, jestem prawdziwy. - Przemawiał spokojnym głosem, choć nie był zadowolony ani z tego, że był okłamywany ani z tego, że ktoś widział jego anielską postać. W jego świecie umyślne pokazywanie się w tej postaci było karane, a gdyby jeszcze podał swoje imię ryzykując bezmyślne przyzwanie go mógłby ponieść poważne konsekwencje. Białawe lotki poruszyły się, gdy anioł rozprostował skrzydła, pokazując je w pełnej rozpiętości.
-Powinieneś bardziej otworzyć swoje serce na wiarę. Mam nadzieję, że natchnie Cię do podążania właściwą drogą. - Nie chciałbym Cię zabić, któregoś dnia. Dokończył w myślach, bo to właśnie robił z tymi do końca spaczonymi duszami, które zmieniały się w demony. Zerknął na Oliviera, gdy ten wspomniał o mleku. Nadal martwił się o koty? Wrócił wspomnieniem do chwili, w której przybył do mieszkania, zdając sobie sprawę, że nie zarejestrował wszystkiego przez to, że skupił się na szukaniu tego nasienia demona.
- Więc co tu jeszcze robisz? Powinieneś być przy kotach. Dziwisz się, że ktoś Cię musi pilnować. - Mruknął pod nosem i raz jeszcze zerknął na nieznajomego towarzysza, chwilę później przesłaniając się potężnymi skrzydłami by całkowicie rozpłynąć się w powietrzu.

Z/t

@Oliver Burrows  @Levi O'donnel
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
Był zahipnotyzowany widokiem nadnaturalnego i to w formie, w której nie krył swoich skrzydeł. Krzyk Burrowsa otrząsnął go nieco, a na pewno odwrócił jego uwagę od anioła. Ciemne oczy na powrót skupiły się na młodszym koledze, który był o krok wybuchu złości. Levi nie zdawał sobie sprawy, że ich nieludzki gość był aż tak nieśmiałym egzemplarzem, żeby wobec niego stosować taką taktykę, jaką obrał właśnie Oliver - ignorowanie, by nie spłoszyć. I, oczywiście, mężczyzna wspomniał o tym podejściu, ale niestety nagłe pojawienie się pierzastego wypaliło mu neurony w mózgu i na moment utracił zdolność logicznego myślenia. Miał słabości, jak na człowieka przystało.
Przełknął głośno ślinę, przeskakując spojrzeniem to na kolegę z Zakonu, to na anioła. Przemówił jeden, jak i drugi, a on utknął między młotem a kowadłem. Przynajmniej na moment... Przecież nie było sensu już kryć się z tym, że dostrzegał anioła. Zdemaskował siebie i, jak się zdawało, swojego kolegę. Rzucił Oliverowi wymowne i przepraszające spojrzenie, po czym otworzył usta.
- Nie wie pan, jaką drogą podążam. - Rzekł Levi, wychodząc krok do przodu, obchodząc nieco swojego kolegę i jawnie wdając się w dialog z aniołem. Ten jednak bardziej był zainteresowany swoim obiektem obserwacji. Nie wiedział i na razie nie zgadywał, jakie mógł mieć motywy nieznajomy nadnaturalny w ciągłym nachodzeniu jednego z jego kolegów z Zakonu.
Kątem oka spojrzał na Burrowsa. Milczał w kwestii kotów i nie odezwał się też na uwagę anioła. Dopiero teraz O'donnel próbował zaobserwować... Cokolwiek, co mogłoby go nakierować na te nieznane mu motywy pierzastego. Czy Oliver był zadowolony z działań starszego kolegi, czy nie, nie miało to większego znaczenia. Gdy wrócił spojrzeniem w stronę, gdzie stał nieznajomy... Okazało się, że zniknął. Levi stał tak przez chwilę. Przypomniawszy sobie o palonym papierosie, a raczej jego końcówce, ugasił go o popielniczkę i odchrząknął.
- Dlaczego przyłączył się pan do Zakonu, panie Burrows? - Spytał zamiast tego, jeszcze zanim oboje rozeszliby się w swoje strony. Levi na powrót wydawał się być niewzruszony, ale w głowie dalej szalała pewnego rodzaju ekscytacja spotkaniem nadnaturalnego.

Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Gdyby wściekłość mogła być spersonifikowana wyglądałaby jak Burrows w chwili, w której Levi zaczął rozmawiać z jego aniołem. Mężczyzna zacisnął powieki, wiedział że trudnością będzie wybrnięcie z tego wszystkiego w oczach Sama.
Od kiedy wrócił z wojny to właśnie skrzydlaty przepędzał jego samotnością swoją obecnością. Oswoił go.
Znał lepiej niż siebie samego.
Skrzywił się jakby dostał w goleń w chwili, w której anioł wycofał się i zniknął. Wiedział gdzie jest i gdzie będzie czekał a co za tym idzie rozumiał jak trudna rozmowa będzie go czekała.
Gdy ponownie otworzył powieki i wbił wściekłe spojrzenie chabrowych ślepi we współbrata zakonnego, ten mógł dostrzec tlącą się furię.
Czyś zgubił rozum jakieś ujrzał jego skrzydła?! Warknął. Najwidoczniej przepraszająca mina Leviego na nic się zdała.
Łowca jawił mu się jako nastolatek co to leci za brzegiem łatwej spódnicy.
Ty blaskomiotny debilu! Padło wreszcie wysyczane przez zęby. Liczył, że kolega zrozumie jego sytuację. Miał nadzieję na dostanie wsparcia a zamiast tego otrzymał jednie głupotę. Ewidentnie kompan nie liczył się z jego życiem i zdrowiem, bo i nie mógł przewidzieć konsekwencji swoich działań ani reakcji skrzydlatego na wszystkie rewelacje.
Zdradził jego tajemnicę.
Zniszczył jego relację.
Wdzięczył się w dodatku do jakiegoś niematerialnego bytu.
Po członku zakonu spodziewał się czegoś więcej… a może czegoś mniej obcesowego.
Westchnął i wyszedł. Nie chciał podejmować dalszej rozmowy. Do tej pory miał problemy z zaufaniem ludziom, po dzisiejszym dniu w którym wyszedł ze swojej sfery komfortu i zdobył się na odwagę by to uczynić, znów się zawiódł.
Swoje problemy będzie nosił na własnych plecach.
Echo jego kroków rozeszło się miliardem pomniejszych ech i odbiło od ścian korytarza.
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
O'donnelowi wrócił częściowy spokój po tym, jak anioł postanowił się ulotnić. Ciągiem przyczynowo skutkowym było to całkiem logiczne, że Burrows nie będzie tryskać sympatią wobec Leviego, niemniej i tak krzyk oraz wybuch złości sprawił, że zakamuflowany mężczyzna spiął się. Obserwował młodszego kolegę spod rozszerzonych powiek, wyraźnie zaskoczony. Nie wspominając, jak nagle podniesione dźwięki na niego wpływały.
Nie odpowiedział, po prostu obserwował, jak złość malowała się na twarzy drugiego członka Zakonu. Był zbyt zaskoczony, by cokolwiek rzec.
Blaskomiotny debilu... W normalnych okolicznościach stwierdziłby, że młodzieńcza natura była nieprzewidywalna i nieokiełznana. Miał jednak przed sobą człowieka, dorosłego mężczyznę po odbytej służbie w wojsku, a jednak targało go tak silnymi emocjami, żeby uciekł się do jawnego obrażania.
- Uważaj, do kogo się odnosisz, Burrows. - Odpowiedział chłodno, twardo i ledwie powstrzymując się od dalszej polemiki. Eskalacja konfliktu w obrębie samego Zakonu nie była na miejscu, nawet jeśli kłótnie zdarzały się między jego członkami. Natura człowieka narzucała na nich pewne schematy, ale jednak Levi nie potrafił przełknąć faktu, że ktoś młodszy wyrażała się tak nieprofesjonalnie i bez szacunku. Mimo tego nie potrafił upaść tak nisko i uciec się do użycia tak paskudnych inwektyw.
- Ochłońcie. Jak będziecie chcieli porozmawiać, to mnie znajdźcie. - Rozkazał. Z jakiegoś powodu ton młodszego wzbudziło w nim nie tak dawne odruchy z wojska. Nie chciał źle dla drugiego człowieka, a zwłaszcza dla kolegi z Zakonu. Levi miał w zwyczaju dbać o swoich i chociaż z pewnością zmienił bieg wydarzeń oraz relację między Burrowsem a aniołem, dalej był kimś, do kogo można było udać się z problemem - a raczej nie odepchnie kolegi, gdy ten przyjdzie w potrzebie, nawet jeśli rozstali się w niezgodzie.

zt.
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773

Otwarta sesja Łowców
Pomieszczenie Wspólne
26 stycznia, wieczór/do uzgodnienia


Po ukończeniu wstępnego i nieoficjalnego dochodzenia w sprawie zaginięcia Theodore'a, Levi miał cały wieczór, a później jeszcze parę dni na ponowne przemyślenie całego wydarzenia i zebrania wszystkiego w jedną całość. Wiedział, że czym prędzej trzeba było zebrać zdobyte informacje, dlatego wszyscy łowcy postanowili zebrać się w swojej siedzibie, aby móc spisać całą wiedzę na jednej kartce i przekazać raport Alexandrowi.
O'donnel przyszedł jako pierwszy, skoro i tak już krzątał się od godziny po bibliotece, mając w rękach książkę tłumaczącą hebrajski. Okrągły stół zapraszał do wspólnego posiedzenia, a na nim spoczywała maszyna do pisania, gotowa do notowania wszystkich uwag, jakie dzisiaj padną. Mężczyzna, póki był sam, przystanął przy jednym z okien nieopodal i oparł się o parapet ramionami, utrzymując się w dość nietypowej, zgarbionej pozie. Uchylił górny lufcik, co by pomieszczenie nie osłoniło się bezwzględnym i duszącym siwym dymem - bo przecież nie mógł czekać bez zajęcia ust niczym innym, jak nie paleniem swoich ulubionych papierosów. Rzecz jasna, wcześniej odgarniając dolną część kominiarki na grzbiet nosa.
W kieszeni Leviego spoczywała kartka papieru, na której miał przerysowany symbol z globusa z księgarni Hill'a. Snuł kilka wniosków, ale wolał przedyskutować to na forum publicznym. O spotkaniu wiedzieli niemalże wszyscy, także spodziewał się uczestnictwa osób, które nie zostały bezpośrednio wytypowane do prowadzenia dochodzenia. Niemniej najbardziej oczekiwał obecności Shen, która wcześniej znajdowała się na sali konferencyjnej i której również zostało przydzielone zadanie.

@Shen Aihan @Oliver Burrows @Rayne Alarie @Maxime Huxley
Maxime Huxley

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t409-maxime-huxley#760
https://www.youtube.com/watch?v=yMiIrAxQhFA&ab_channel=SidewalksandSkeletons-Topic
https://sweet-urge.forumpolish.com/t498-korespondencja-maxime
https://sweet-urge.forumpolish.com/t497-relacje-maxime
https://sweet-urge.forumpolish.com/t499-dziennik-maxime
Przyszedł, bo jak spotkanie dla wszystkich, to dla wszystkich, prawda? W środku cały się cieszył, że może być w coś zaangażowany, jak nie faktycznym działaniem, to chociaż wiedzą. Kto wie ten lepsze wybory podejmuje, szczególnie, że jemu ostatnio to nie wchodzi, więc skorzysta z każdej możliwości douczenia się.
Otworzył drzwi i najpierw do środka weszła jego głowa, na której pojawił się szeroki uśmiech na widok Leviego.
- Dobry. - przywitał się i po tym wszedł na halę resztą ciała. - Jak minął Panu dzień? - zagadał, widząc, że jeszcze muszą chwilę poczekać na innych. Ruszył jednocześnie do miejsca przy stole, zastanawiając się gdzie mógłby usiąść i wybrał miejsce oczywiście obok miejsca przy maszynie do pisania. Będzie przez ramię zaglądać co tam skrobią.
Rayne Alarie

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t383-rayne-alarie
https://sweet-urge.forumpolish.com/
https://sweet-urge.forumpolish.com/t400-be-careful-not-to-choke-on-your-aspirations#732
https://sweet-urge.forumpolish.com/t401-when-the-curtains-call-the-time-will-we-both-go-home-alive
https://sweet-urge.forumpolish.com/t399-the-game-was-rigged-from-the-start
W dupie była gówno widziała, ale na listę obecności była wpisana, to i zjawić się wypadało bo i słuchaczy ponoć nie za wielu. Tak wiec przybyła do pomieszczenia wspólnego, z ołówkiem i notesikiem w kieszonce, jak przystało na prawilną studentkę... tudzież kogoś wiedzącego, że w wojsku dobrze było mieć co i gdzie zapisać, będąc wśród śmietanki towarzyskiej zwłaszcza. Stwarzanie pozorów to już połowa sukcesu, a Łowca niewidziany to Łowca niejebany.
- Dzień dobry - przywitała się a jakże oficjalnie, tuż po wejściu "na pewniaka" do środka, po czym zajęła jedno z wolnych miejsc.
Przez chwilę nawet kusiło ją odpalić własnego szluga, ale jakoś się tym razem pohamowała. Trzeba zgrywać świętoszkę, tak aby tatuś i mamusia byli dumni, kimkolwiek i jeśli gdziekolwiek byli.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Zwielokrotnione echo jego kroków odbijało się od ścian korytarza po którym kroczył. Co zagadkowe, na początku mogło się zdawać, że towarzyszy mu ktoś jeszcze. Odgłosy były podwójne lecz ciężko uznać to za coś prawdziwego a zdało się być jedynie ułudą.
Odjedz! Padło warkliwe, rozmyte w gąszczu rozmowy jaką słyszał i dźwiękach jego trzewików. Gdy jednak pojawił się w pomieszczeniu tuż przy bibliotece był cieniem samego siebie.
Czujny do tej pory i przenikliwy, teraz miał w sobie coś nerwowego. Jakby duchy wojny goniły go pragnąc okiełznać i osobie przypomnieć.
Obejrzał się za siebie spodziewał się, że coś dojrzy. Nic tam jednak nie było, pusty korytarz skąpany w ciszy.
Pozostał jedynie zapach burzy, ozonu i świeżego powietrza, który go otaczał zupełnie jakby jego odziewek został w nim skąpany.
Z nerwowością przesunął palcami po czarnych włosach, zagarniając nieco pomady na skórę dłoni. Jego kosmyki potrzebowały ułożenia, zupełnie jakby zostały rozwiane wiatrem lub pogodą za oknem.
Burrows spojrzał nerwowo w kierunku szyby i poprawił swój niechlujnie założony odziewek, przesuwając dłonią po marynarce w nadzieji, że rozprostuje jakieś niewidzialne zmarszczki na nim. Najpewniej łapał sen, gdy tylko mógł bo nocne mary wojny powróciły ze zwielokrotnioną intensywnością w ostatnim czasie.
Widząc innych towarzyszy skinął głową na przywitanie i rzucił Leviemu najbardziej pogardliwe z możliwych spojrzeń.
Dla niego był niczym kolaborant nazistowski, zdradzający towarzyszy byleby przypodobać się tej drugiej stronie. Brzydził go. Znał jego prawdziwą naturę, której pragnął nie poznawać.
Wiedział, że był to człowiek, któremu ufać nie należało. Podejrzewał, że zdradzi kompanów przy najbliższej okazji. Milczał jednak nie chcąc być taki sam jak on, arogancki i głupi.
Czego rzecz dotyczy? Rzucił nagle nie precyzując szczegółowo do kogo kieruje swoje pytanie. Po prawdzie nie do końca wiedział dlaczego został wezwany i czego miało dotyczyć dzisiejsze spotkanie, na które został zaproszony.
Ostatnio czuł, że zaniedbuje obowiązki zakonne na rzecz swoich osobistych problemów, które odbijały się na jego zdrowiu.
Sponsored content

Strona 1 z 2 1, 2  Next
Mapy
Rozdziały
Historia i realia
FAQ
Mechanika
Kostki
Waga Serc
Cnoty
Grzechy
Moce aniołów
Moce demonów
Moce widzących
Enochiańskie rytuały
Ludzkie rytuały
Magiczne artefakty
Bestiariusz
Spis NPC
Rzut kością: