Sweet Urge

Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać.

Strona 1 z 2 1, 2  Next
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522

Londyński Ogród Zoologiczny












Znajdujący się w obrębie Regent's Park ogród zoologiczny został otwarty w 1828 roku, co czyni go jednym z najstarszych na świecie. Po wybuchu II Wojny Światowej zoo było kilkukrotnie zamykane na dłuższy lub krótszy okres. Ze względów bezpieczeństwa wywieziono również z niego co cenniejsze okazy, usunięto również wszelkie jadowite zwierzęta. Choć infrastruktura znacząco ucierpiała w trakcie bombardowań, to żaden czworonożny mieszkaniec ogrodu nie ucierpiał. Przez cały okres wojenny żołnierzom przysługiwał bilet za pół ceny, zaś ranni mogli zwiedzać za darmo. Po oficjalnym zakończeniu wojny rozpoczęły się prace naprawcze przy mniej istotnych uszkodzeniach, zaczęto też sprowadzać z powrotem zwierzęta wywiezione poza stolicę.
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688

Czy wiesz, co czują stworzenia zamknięte w klatce?
7 Stycznia.


Najgorszym diabłem ludzie zwali tego, którego nigdy nie poznali od podszewki, czyli jakieś 90% populacji ziemskiej i nadnaturalnej z większym naciskiem na Niebo i wliczeniem w pulę Śmierci. Zwierzęta nie miały z tym problemu. Znacznie lepiej radziły sobie z odczytem intencji i nawet pomimo przygłuszonej aury, zamiast od razu rzucić się na intruza, jeno podążały ciekawe za jego krokami, nie spiesząc się na zakłócenie spokoju, póki on tego nie robił.
Spacer po ZOO coś w sobie miał, niezbadany i nieopisany urok, zwłaszcza nocą, gdy po alejkach nie przemierzały dzikie tłumy ludzi głodnych wrażeń, widoku słodkich futerkowców i fikuśnych sztuczek w ich wykonaniu. Pod tym kątem Diabeł znacznie różnił się od innych widzów. Zamiast oczekiwań, żywił do mieszkańców placówki ogromne współczucie. Żal mu było ich wolności i ograniczenia swobody metalowymi kratami. Nawet jeśli w imię pomocy czy chęci zwiększenia liczby osobników zagrożonego gatunku, życie za nimi nie mogło być przyjemne.
Styczniowa temperatura dawała się we znaki, stąd odpowiednie odzienie; ciepły płaszcz i szalik dla ochrony gardła przed ludzkimi infekcjami - dawno i nieprawda. Krokami wolnymi demon spacerował wzdłuż drogi, tak się złożyło, że akurat w sekcji ptactwa. Do teraz niektóre z klatek były puste, ale przeklęty to rozumiał. Remont i ponowne zasiedlanie ZOO wymagało czasu i sporego nakładu pieniężnego. Mimo to nie nazwał braków mianem ogromnej straty, obecne zwierzaki w zupełności wystarczały, aby cieszyć oczy. Piekielny król nie spodziewał się towarzystwa, przynajmniej nie od razu. Gdzieś tam z tyłu głowy miał jednak włączoną lampkę, bo przecież jemu nie wypadało chodzić po ziemi w samotności. Co jeśli zaraz coś nabroi?
Na samą myśl Kabraxis parsknął pod nosem.

@Satqiel
Satqiel

Legionista

https://sweet-urge.forumpolish.com/t434-satqiel?nid=5#1013
https://youtu.be/zM1onOK7JTg?si=uflDDJZQ5fTLEZw8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t439-czyzbys-potrzebowal-inspiracji#1037
https://sweet-urge.forumpolish.com/t438-kolejne-tryby-w-maszynie-zwanej-zycie
https://sweet-urge.forumpolish.com/f130-warsztat-anthonego
https://sweet-urge.forumpolish.com/t440-kreci-sie-kolo#1038
Nigdy nie dostrzegał w zwierzętach większego uroku. Nie był w stanie podzielić zdania z innymi na temat kotków, ani piesków lub innych puchatych. Nie interesowało go obserwowanie zachować stworzeń, ni też czerpał satysfakcje z ich obecności. Nie oznaczało to jednak, że nienawidził zwierzęta. Po prostu ludzie(i ludzko-podobni) byli dla niego znacznie bardziej fascynujący. Dlaczego w takim razie był w Zoo po zamknięciu, gdzie nie było ani jednej żywej duszy prócz zwierząt? Powodów było kilka, mianowicie: Chciał przyjrzeć się odbudowom ZOO by określić w jakim stylu zdecydowali się go odnowić. Szukał też kolejnych śladów inspiracji, gdyż stworzenia mieszkające tutaj nie raz były powodem licznych idei oraz wizji ludzi, których wspierał. No i przede wszystkim chciał zrozumieć czemu tak wiele z jego braci oraz sióstr w swoich prawdziwych "ja" wygląda jak zwierzęta. Skądś się to wzięło? Czemu ich Adon jest utożsamiany z nimi? Co było pierwsze, anioł czy zwierzę?

Spacerował tak oglądając różne ekspozycje, wybiegi, klatki jednak nie czuł, żeby cokolwiek z tego go ruszyło. Ciaśniej zapiął swój beżowy płaszcz czując jak marzną mu dłonie. Ach to ciało jego było tak... ograniczające, tak bardzo podatne na pogodę oraz krzywdę. Niczym rzeźba z gliny, źle zasuszona na słońcu. Jak wielce czuł by się szczęśliwy gdyby świat śmiertelny mógłby utrzymać jego prawdziwe ja. Choć ciężko by było wtedy pracować z innymi artystami. Wciąż, pomarzyć można. Poprawił wełnianą czapkę na twarzy i skierował się w stronę sekcji z lotnymi stworzeniami. I wtedy kogoś dostrzegł.

Przekręcił głowę na bok z ciekawością, gdyż nie spodziewał się o tej porze spotkać tu kogokolwiek. Jednak już tym bardziej nie spodziewał się spotkać kogoś o mrocznej naturze. Poczuł jak jego plecy napinają się ze stresu, a ramiona spinają się. Co teraz? No jak to co, wypadałoby się przywitać nieprawdaż?
- Późna pora na zwiedzanie, nieprawdaż?

@Kabraxis
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688
Męski głos skutecznie przedarł się przez melodię ciszy i pojedynczych nud zwierzęcego chóru. Z początku Demon myślał, że to ochrona, ale po odwróceniu się podejrzenia minęły szybciej, niż zdołały na dobre umeblować przestrzeń myślową.
- Taka najlepsza. Zero tłoku, ludzi i marud, którym nigdy nic nie pasuje. Tylko cisza, spokój i urocze zwierzaczki. - Oczy nie od razu otaksowały twarz. Swoją wędrówkę zaczęły od dołu i dopiero potem, sunąć ku górze, zatrzymały się na facjacie przybyłego. Po rozpoznaniu, w końcu kto jak nie on własnoręcznie wykopał pewne dzieciątko do Nieba, na twarzy zawitał subtelny uśmiech, zupełnie jakby Diabeł zarazem rozpoznał i nie poznał przybyłego Niebianina.
- Zdaje się, że nie ja jeden postanowiłem sobie uciąć wieczorny spacer. - Drogą kultury piekielny jako pierwszy wyciągnął rękę, uprzednio ściągając i chowając do kieszeni płaszcza czarną skórzaną rękawiczkę.
Z uwagi na odmienne pochodzenie i możliwe podejście do wielu spraw, między innymi poglądów na temat Boga czy jego systemu osądu, mężczyzna nie oczekiwał odwzajemnienie gestu, ale zawsze mógł próbować. Odtrącenie nie byłoby wielce dziwne, za to odwzajemnienie już tak. To właśnie dlatego Uzurpator, zamiast od razu postawić diagnozę hejterską swojej osoby, postawił na neutralną zagrywkę i to w najbardziej ludzki sposób! Fakt, że rozpoznał w Niebianinie swojego potomka, niczego nie utrudniał, choć i o ułatwienie nie należało się zapędzać. Ostatnią rzeczą, której pragnął Kabraxis, to psucie latorośli jej doczesnego życia wieścią o pokrewieństwie z piekielnym plugastwem. Takie niuanse wolał pozostawić zakopane pod ziemią dla dobra
Satqiel'a

@Satqiel
Satqiel

Legionista

https://sweet-urge.forumpolish.com/t434-satqiel?nid=5#1013
https://youtu.be/zM1onOK7JTg?si=uflDDJZQ5fTLEZw8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t439-czyzbys-potrzebowal-inspiracji#1037
https://sweet-urge.forumpolish.com/t438-kolejne-tryby-w-maszynie-zwanej-zycie
https://sweet-urge.forumpolish.com/f130-warsztat-anthonego
https://sweet-urge.forumpolish.com/t440-kreci-sie-kolo#1038
Satqiel zamrugał zaskoczony odpowiedzią piekielnego. On też? Czyżby był jedyną osobą, która jest ograniczona przez własne poglądy dotyczące zwierząt? Czy to naturalne by mieć do nich zainteresowanie oraz sympatie? Wiedział, że wiele postaci wychodzących z czeluści piekieł także przybiera zwierzęce aparycje. Czy to byłoby czymś złym, gdyby zapytał się go o opinie? Może kiedyś.

Teraz jednak stał przed ciekawą sytuacją: ludzkim gestem przywitania. Zdziwienie nie uchodziło z jego twarzy, nie wiedząc zbytnio co zrobić z tym fantem. Byli w świecie śmiertelnym i normalnym było aklimatyzować się z nowym, przybranym życiem. Jednak dla Satqiela życie śmiertelnika było ograniczające i choć odnajdywał w nim wiele satysfakcji oraz słusznych celów, nadal czuł się w pełni sobą tylko w Niebiosach. Dlatego też widząc, że Demon chce się z nim spoufalać jak gdyby nigdy nic, wpierw złapała go odraza, potem pogarda, następnie spóźnione niedowierzanie, a na końcu...
- Wyciągasz do mnie dłoń. Pomimo naszych różnic. To gest twój czy twoich ludzkich manier? Czy zdajesz sobie sprawę z różnic, które między sobą mamy? Z idei z jakich się ukształtowaliśmy? - Odezwał się nie spiesząc się z akcentowaniem słów, nadając im większą wagę niż zazwyczaj. Przyglądnął się lepiej swojemu rozmówcy. Był naprawdę pod wrażeniem tego jak zbudowana była "rzeźba" tego demona. Delikatna, pełna gracji, nie z mała przystojna twarz prawie przypominająca mu o Najwyższym, gdyby nie ta mroczna aura. Zrobił krok w jego kierunku.
- Należysz do moich przeciw tezy. Jesteś z mroku wykuty, wiecznie korumpujący, dusze potępiający, na grzech sprowadzający, ciałem kuszący. Gdzie światłość inspiruje, wy wpychacie w mrok. - Jego słowa, choć wypowiadane z niemałą powagą, nie niosły za sobą groźby lub planów agresji. Chodziło o coś innego. Kolejny krok w kierunku azjaty.
- Nieznane me twe imię. Nieznane mi intencje. Nieznane me twe czyny. Nieznane mi twój cel. Pierzasta część mnie pragnie obalić i zniweczyć wszystko to czym jesteś oraz od czego jesteś. - Ostatni krok. Był już na wyciągnięcie ręki. Jego twarz przez całą jego wypowiedź miała na sobie poważny wyraz, jego ciało było spięte, jakby w każdej chwili miał uciec lub walczyć. Jego kroki były dość sztywne i mniej naturalne, jednak nie zawahał się by podejść tak blisko ku nieznanemu. Jego zmęczone spojrzenie świdrowało nieznajomego i pierwotnie nie dostrzec w nich było żadnej sympatii.

Jednakże gdy już się znalazł tuż przed Kabraxisem, złapał obiema dłońmi wyciągniętą dłoń demona w zaskakująco czułym geście przywitania, a w oczach Satqiela dostrzec można było wręcz iskry nowo rozbudzonych emocji oraz też nutę tego kim on sam był. Czuł się stworzony by być uosobieniem progresu, postępu, tego co nadejdzie. Niczym niewyjaśniona, pełna potencjału i przyszłości maszyna, jaką przypominał w Adon.
- I to właśnie... jest ekscytujące. - Powiedział głośniejszym szeptem, nie ukrywając uśmiechu jaki nagle objawił się na jego twarzy.

Gdy puścił dłoń królewską, odwrócił się bokiem w stronę klatek z ptakami i zaczął mówić do niego, jak gdyby jego monolog przed chwilą w ogóle nie zaistniał. Choć iskry w oczach zostały.
- Urocze zwierzaki prawisz? Przez co uznajesz je za coś uroczego?

@Kabraxis
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688
No tak, salwa pytań i klasyczna czujność. Nie były obce Kabraxisowi, przeciwnie, byłby bardziej zaskoczony ich brakiem. Z rozbawieniem natomiast odebrał lawinę słów, które raz po raz docierały do ucha i to bez wylatywania przez drugie!
- Dobre, nie powiem. Muszę tak kiedyś zrobić Alexowi. - Parsknięcie opuściło w końcu gardziel Azjaty, a dłoń uścisnęła jedną z obu, które Anioł położył w, jeju ojeju, mimo wszystko odwzajemnionym geście. To dopiero była prawdziwie miła niespodzianka! Pewnie dlatego Demon poszedł o krok dalej i jak tylko nadążyła się okazja, czyli powiedzmy, że na chwilę przed przerwaniem kontaktu fizycznego, postanowił delikatnie i z dziwną nutą czułości poklepać ramię dzisiejszego towarzysza.
- Przez to, że nie kierują nimi żadne fałszywe intencje. Są proste i szczere tak jak ich świat. Nie zazdroszczę im jednak życia w klatkach. Nawet jeśli w dobrej wierze, jest strasznie ograniczające. - Choć ekspresyjna wymiana grzeczności szybko przerodziła się w spokojniejszy dialog, na twarzy czarnowłosego nieustannie widniał uśmiech. Prócz niego systematycznie spoglądały ukradkowo oczy, zupełnie jak przy poszukiwaniu skarbu, za który demon uznawał przejaw kolejnego niecodziennego wybuchu emocji, słów tudzież gestów.
- Z każdym się tak witasz? - Po krótkiej pauzie dla odetchnięcia chłodnym powietrzem i ruszeniu w przód, oczywiście po zachęcie do tego samego Satqiela, Uzurpator postanowił pociągnąć wątek, zaczynając od prostego pytania specjalnie oplecionego wełną komizmu.
- Ja dla przykładu jestem bardziej powściągliwy, chociaż zdarzają się wyjątki od reguły, to zależy z kim, mam przyjemność. Jesteś też pierwszym Niebianinem, bo Najwyższy się nie liczy, bo oszukuje, który nie ocenił mnie od stóp po czubek głowy i nie nazwał piekielnym pomiotem! Teraz to już nie tylko zwierzęta stały się dla mnie ekscytujące. - Po wykonaniu paru kroków przed siebie, rozlała się druga, tym razem diabelna i w sumie nie lawina, a woda zwana potokiem słów. Ich zwieńczeniem było teatralne uderzenie o skałę, w realiach przedstawione jako ciche klaśnięcie w dłonie, aby przypadkiem nie wystraszyć i nie sprowokować czy wystraszyć zwierzaków.
- Światło nie może istnieć bez mroku, a mrok bez światła. Na próżno jednak szukać intencji tam, gdzie ich nie ma albo nie są takie, za jakie ktoś mógłby posądzić. W Twoim przypadku odpowiedź na nie powinna skłonić się ku: przyszedł sobie pospacerować, ten, którego nazwiesz Kabraxisem. - Kolejna porcja dialogu uderzyła niedługo po pierwszej, lecz tym razem zamiast sztormu, bliższa była ilustracji strumyka spokojnie płynącego wzdłuż płytkiego koryta. Dłonie jednocześnie współpracowały z mową werbalną i każdym ruchem pokazywały przychylność oraz otwartość wobec towarzysza.

@Satqiel
Satqiel

Legionista

https://sweet-urge.forumpolish.com/t434-satqiel?nid=5#1013
https://youtu.be/zM1onOK7JTg?si=uflDDJZQ5fTLEZw8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t439-czyzbys-potrzebowal-inspiracji#1037
https://sweet-urge.forumpolish.com/t438-kolejne-tryby-w-maszynie-zwanej-zycie
https://sweet-urge.forumpolish.com/f130-warsztat-anthonego
https://sweet-urge.forumpolish.com/t440-kreci-sie-kolo#1038
No proszę. Kto by pomyślał, że demony tak bardzo tęskną i łakną do ludzkich zachować oraz uprzejmości? Choć w sumie to jego zachowanie było nieco zbyt dziwaczne patrząc przez pryzmat człowieka. Może w takim razie chodziło o anielskie traktowanie? Dobrze wiedział, że wiele jego braci oraz sióstr wiedzie życie miecza i płomienia w walce z istotami otchłani. Uprzejmości przy spotkaniu takowych raczej brak. Mimo wszystko nie spodziewał się aż tak dużej... radości ze strony swojego rozmówcy? Czyżby gdzieś tam z tyłu tego przeklętego serca, ma on podobne uczucia co on?

- Szczere. Proste. Dla mnie są prymitywne i pozbawione większej iskry. Owszem ich budowa nie raz jest dość wyjątkowa, szczególnie w porównaniu do ludzi. Jednak ich dusze... szare i pozbawione głębi, nie jak u ludzi. Nie jak u mnie. Ani jak u ciebie. - Dopowiedział do tematu zwierząt, które on sam poruszył. Też nieco zafrasował się gdy ręka demona spoczęła na jego ramieniu, przez co jego roziskrzony wzrok przeskoczył w jego kierunku. Nie zareagował jednak bardziej, nie wyczuwał od niego chęci mordu, ani tym bardziej drugiej formy w której mogłoby być boleśnie.
- Wszyscy żyjemy w klatkach, choć te które ograniczają nas nie są wcale takie oczywiste. - Powiedział nieco ciszej mimowolnie łapiąc za swoją skórę na dłoni i ciągnąc ją do stopnia nieprzyjemnego uszczypnięcia. Szybko jednak przestał.

Kiedy spacerował tak u boku azjaty czuł się nim coraz bardziej zafascynowany. Nie wiedział czy to jego energiczna i pełna zaangażowania mowa, czy może dziwny blask, który z niego imitował, a może widoczne zadowolenie, które okazywał. Nie wiedział jak to interpretować. Manipulował nim? Zwodził go? Usypiał jego czujność? Może. Nawet spodziewał się, że tak. Mimo tego zagrożenia nie chciał uciekać. Nie chciał tworzyć dystansu. Nie chciał wejść w gniew, zawiść oraz   założenia. Był ciekaw tej interakcji i tego co z niej wyniknie. Poza tym im bliżej i bardziej zapoznawał się z tą osobą, tym bardziej zaczynał doceniać wyrafinowanie jego cielesnej powłoki. Kuszące piękno i ociosanie jego ludzkiej powłoki było wręcz olśniewające. Aż ciężko było oderwać wzrok.

- Cóż, to że jesteś jaki jesteś nie oznacza, że mam obowiązek od razu zmieść cię z powierzchni ziemi.  W sensie, w pewnym sensie mam, ale gdzie w tym większy sens? Gdzie w tym urok? Gdzie w tym jakiś postęp? Nie, zabijając się nawzajem zostajemy w tyle podczas gdy świat pędzi i rozwija się do przodu. Chce się rozwijać wraz z nim. Chce dostrzec dokąd zaprowadzi mnie rozwój świata. Myślę, że dlatego zostałem wyniesiony przez Najwyższego. Myślę, że to mój cel istnienia. Także miło mi, że tak pozytywnie to odebrałeś. Tak jest ciekawiej. - Oznajmił w dużej mierze rozbawiony słowami demona jak i zamyślony tym jak to wygląda oraz funkcjonuje świat w którym przyszło im żyć. Życie wspólne było... nie do pomyślenia. Niewyobrażalne. Nieosiągalne. Abstrakcja. Nie mogą istnieć razem, nawet w cieniu pozorów. Jednak nie oznacza to, że musiał on dementować swojego rozmówce. Chciał go poznać, może on i jego. To tyle i aż tyle.

Jednak gdy w grę wyszło jego prawdziwe imię, Satqiel zamarł. Jego cera automatycznie zbladła, a całe ciało zesztywniało. Iskry w jego oczach zatrzymały się, a włosy na jego ciele stanęły dęba. Kabraxis. Uzurpator. Król Piekła. Największy i najpotężniejszy demon jakiego można kiedykolwiek spotkać, a przynajmniej w tych czasach. Oczy anioła rozszerzyły się w zadumie oraz przerażeniu. Nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział jak na to zareagować. Nie wiedział czy uciekać, czy atakować,  czy w ogóle był w stanie?! Skoro ta persona ponoć zrównana jest mocą do nawet Najwyższego... to nie mógł zrobić nic. Nie ważne co by uczynił zostanie bezwzględnie i ponad wszelką miarę pokonany. Walka nie miała sensu. Co teraz?

W powietrzu można było poczuć intensywny metaliczny zapach, któremu towarzyszyły rozbiegane oraz roztańczone iskry przeskakujące wokół ciała Satqiela gdy ten niespodziewanie wyjawił swoją formę Elyon. Jego skóra stała się szara niczym marmur, a skrzydła wystrzeliły z jego pleców. Towarzyszył im zgrzyt i dźwięk ścierającej się ze sobą "stali" podczas gdy te poruszały się. Były też źródłem powstania wcześniej wspomnianych iskr. Tym razem spojrzenie anioła miało w sobie coś na wzór mechanizmu, niezrozumiale kręcących się trybów maszyny. Mimo tej nagłej zmiany szok z jego lica nie ustąpił, aż do ostatniego momentu. Momentu w którym nie uciekł, nie ujawnił więcej mocy, nie wzbił się w powietrze tylko... wybuchł śmiechem.
- Hahahahahahahah! Nawet w snach nie mógłbym "zmieść cię z powierzchni ziemi" jakbym chciał! Zaprawdę rad jestem tego spotkania, nawet jeśli będzie moim ostatnim! - Wycedził przez śmiech, który wydobywał się z jego ust. Z rozbawienia złapał się za brzuch, a skrzydła jego drżały z każdym wydalonym powietrzem, sprawiając opadające niczym szczupły wodospad iskry na chodnik Zoo. Był to śmiech radości, był to śmiech ironii, był to śmiech ze strachu. Nie wiedział co innego czynić, więc zareagował bez planu. Po ludzku. Jednak wciąż po swojemu, stąd też skrzydła. Nie chciał w końcu wyjść, że jest nieszczery w swej "reakcji"

@Kabraxis
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688
Szczere. Proste. Dla niego prymitywne i pozbawione większej iskry... Przymknięte ślepia jeszcze przez moment analizowały ideę słów, nim silniejszy podmuch nie poruszył kruczoczarnych pasm włosów i nie zaszeleścił pierzem ptasich skrzydeł smutno zamkniętych za metalowymi kratami. Wtem otworzywszy oczy, Demon spojrzał do góry i ujrzał anielskie oblicze; rozłożyste skrzydła o lotkach zakończonych fakturą patynowej miedzi, barwę marmuru rozlaną po powierzchni skóry, a z nią iskry i metal pomiędzy licznymi wstęgami luźnego materiału, swobodnie szybującego wokół ciała Satqiela. To wtedy i właśnie wtedy, nim do uszu dotarły jakiekolwiek słowa, czarne oczy Demona rozpromienił błysk zachwytu, podczas gdy ciało oraz twarz pozostały niewzruszone widokiem potencjalnego zagrożenia, ba, impulsem nerwowym otworzyły szeroko ramiona, jakoby oczekując nadejścia ciosu, którym anioł powinien przecież dźgnąć nieprzyjaciela. Jego brak jeszcze bardziej rozbawił roztańczone wnętrze i poszerzył otwartość postury, do której wkrótce dołączył dźwięczny śmiech, a nawet oklaski.
- Mógłbyś próbować, mógłbyś chcieć, a nawet zrobić to z odrobiną pomyślunku. Byłoby to jednak fatalne w skutkach dla obu stron i jak sam podkreśliłeś nudne, pozbawione barw. Śmiejesz się, napinasz ciało, przemawiasz, jednak Twój głos drży w ekscytacji i z powodu przerażenia. Choćbym i stokroć zapewniał, na pewno nie uwierzysz. Mimo to zaryzykuję jak zawsze, bo wbrew pozorom nie jestem Ci wrogiem. - Piękne widowisko zasługiwało na aplauz. Klask w dłonie był jednym z nich, ale poza nim Azjata pokusił się o dodatkowy.
Kiedy więc Niebianin wciąż unosił się w powietrzu, On pokłonił mu się nisko, jak na upadłego przystało, po czym uniósł twarz i ponownie wlepił w niego zaintrygowane oczyska. Tym razem ich barwa ustąpiła miejsca tańczącemu turkusowi, kiedy to przestrzeń wokół obu Panów zaczęła się powolutku zniekształcać, aż nie zatrzymała w czasie ruchów liści na drzewach i piór na skrzydłach ptaków, które rozbudzone przedstawieniem poczęły energicznie nimi trzepotać.
- Rozwój wymaga wyrzeczeń, a te nie przychodzą nam łatwo. Nie są jednak niemożliwe i już raz zostały zapamiętane na kartach historii przed wybuchem Wojny Grzechu. Popraw mnie zatem, jeśli się mylę, bo pomimo różnic wierzę, że w tamtejszej legendzie tkwiło ziarno prawdy i że przy odrobinie woli, moglibyśmy zawrzeć rozejm o wiele trwalszy niż chwiejny i dla wielu wątpliwy traktat. Przy okazji sugerowałbym powrót: mimo iż rzekomo szare i puste w środku, jednako nadal czujące i biorące udział w obiegu energii ziemi zwierzęta nie przepadają za tak spektakularnymi występami. Czują wtedy niepokój, a niekiedy strach, chociaż w Twoim wypadku może odezwie się w nich podobny zachwyt? Winszuję talentom i postaci, nie każda jest tak interesująca. - Chwała chwili i nocy otulającej dwa jestestwa. Zakrzywiona dzięki nim przestrzeń nie mogła wzbudzić podejrzeń, jeno dać odrobinę prywatności parze nadnaturalnych. To pewnie przez nią i dzięki niej Uzurpator odwzajemnił gest i ukazał Aniołowi fragment jestestwa, mianowicie wstęgi czystej energii połyskującej turkusem, które jedna po drugiej tańczyły na wietrze. Wyrośnięte z pleców z pewnością były skrzydłami Diabła, dość mało demonicznymi.

@Satqiel
Satqiel

Legionista

https://sweet-urge.forumpolish.com/t434-satqiel?nid=5#1013
https://youtu.be/zM1onOK7JTg?si=uflDDJZQ5fTLEZw8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t439-czyzbys-potrzebowal-inspiracji#1037
https://sweet-urge.forumpolish.com/t438-kolejne-tryby-w-maszynie-zwanej-zycie
https://sweet-urge.forumpolish.com/f130-warsztat-anthonego
https://sweet-urge.forumpolish.com/t440-kreci-sie-kolo#1038
Gdy tylko przestał się śmiać, uniósł głowę do góry i wciągnął raptownie powietrze do płuc, widząc co też się dalej poczyniło. Zaczął rozglądać się po okolicy nie mogą zwerbalizować swoje zachwytu tym czego właśnie był światkiem. Ptaki w klatkach zatrzymały się w bezruchu. Wszelkie zewnętrzne dźwięki zamarły. Opadające strzępy śniegu z dachu stanęły w stazie podczas upadku. Świat zamarł, zupełnie jakby ktoś palcem losu wstrzymał wskazówkę zegara. I zdawał sobie dobrą sprawę kogo to zasługa. Satqiel obracał się wokół własnej osi spoglądając na to wszystko, trochę jak dziecko zafascynowany tym niewielkim, ale wciąż jednak Cudem. Bowiem taki widok w zaświatach to może coś normalnego. Ale tutaj? Wśród ludzi? W szarym świecie?! To było coś większego. Coś co zamierzał utrwalić w swojej głowie.

Spojrzał się na niego. Zmienił się tak jak on. Czy to by wyrównać poziomy? Czy chciał się odwdzięczyć za... to co robił? Co właściwie teraz robił? Rozmawiał, droczył się, na Boga jedni by powiedzieli nawet, że spoufalał się teraz z tym Demonicznym Władcą. Jak wielka kara go za to spotka? Czy... będzie jakakolwiek za to kara? Czy może sprawiedliwość nastanie z demonicznego oręża?
Rozkładając skrzydła na boki począł iść w kierunku Uzurpatora. Nonszalancko. Jak gdyby nigdy nic. Jakby znali się od dawna i obaw nie było. Mówił on o dość ważnych sprawach. O różnicach. O postępie. O wojnie grzechu. O uczuciach innych istot. O zaufaniu. Nie wiedział czy temu wierzyć. Musiał zawsze zawierzać myśleniu, że mogą kłamać, i co więcej, lubią kłamać kiedy tylko popadnie. Taka jest już ich natura. Takie są demony. W takim razie skoro to jest ich władca... czemu wydaje się on być tak Czysty w swoim plugastwie jestestwa?
- Splecona za sobą głębia błękitu i zieleni jak skarb morskich otchłani. Mesmerujące spojrzenie kryjące w sobie prawdę. Skrzydła równie eteryczne co mistyczne, wyż nadludzkiej finezji. Czyżbym też dostrzegał ogon pokryty membraną łusek...? - Mamrotał pod nosem lustrując każdy element wyglądu Kabraxisa. Każdy szczegół, każdy równość i nie równość. Niczym krytyk oceniający dzieło sztuki.

Gdy już znalazł się zaledwie kilkanaście centymetrów przed nim, zrównał swoje spojrzenie z jego. Uśmiechnął się, a wichajstry fascynacji w jego oczach nie ustawały.
- Podobno diabeł ma piękne oblicze. Cóż za gigantyczne niedopowiedzenie. Wykraczasz poza piękno swoim Kabraxisie. - Powiedział nieco ciszej niemalże tak jak gdyby nie chciał zakłócać ciszy tej stworzonej przestrzeni.
- Skoro nie jesteś mi wrogiem, to miło mi cię poznać. Jestem Satqiel i będę zaprzeczał samemu sobie ryzykując wiarę w prawdomówność twoich słów.

@Kabraxis
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688
Gdzie błękit mieszał się z rdzą, a turkus muskał marmur, tam zacierały się ślady, wyrastał zarys rogów, połyskiwało miejscami złoto i łuski zamiast gładkiej faktury skóry na szyi, ramionach i częściowo na piersi. Z kolei tam, gdzie dotykały metaliczne pióra i powstawały iskry, wstęgi ledwo sięgały, frywolnie bujając się na wietrze, aż nie otrzymały zezwolenia na otulenie jestestwa, które w odwadze, głupocie lub żadnej z powyższych przekroczyło granicę i postanowiło zbliżyć się źródła wszelkiego zła.
Wtem czas powoli ruszył do przodu - znów zaszumiały liście i zatrzepotały skrzydła ptaków. Po jestestwach zniknął wszelki ślad, gdy wsłuchawszy się w słowa, Diabeł bez wstydu i obawy chwycił Niebianina za dłoń, po czym wciągnął przez portal w ziemi.
- Nie wszystko jest złotem, co się nim świeci, a i pojęcie piękna skrywa wiele wersji. Jestem synem Lucyfera, który ongiś był Aniołem niosącym światło i pierwszej kobiety, która w ogniu temperamentu, zbuntowała się przeciw swemu Stwórcy i zamiast powrotu do raju zgodnie z jego rozkazem, legła i powiła potomstwo pierwszemu upadłemu. - Wokół nie istniało nic prócz wody, ryb i promieni światła przedzierających się przez poziomy tafli, do której Kabraxis porwał Satqiela.
Była niczym innym, jak oceanem, pięknym, pełnym życia i głębokim jak bezkres kosmosu, po którym pływały uśpione dusze, czekające na ponowny powrót na Ziemię. Czy w obawie przed utonięciem Niebianie lub Demony kiedykolwiek rozmyślali o potrzebie pobierania tlenu? Wątpliwe, choć nie było to wielką przeszkodą dla gestu, przez który ciało wyniesionego wolą jednego z nich otoczyła bańka wypełniona życiodajnym powietrzem.
Jej delikatność stwarzała wyłącznie pozór, albowiem ruchy i trzepoty mosiężnych skrzydeł nie imały się struktury, nieustępliwie chroniącej byt przed utonięciem.
- Zaprzeczaj dalej w odmętach toni. Racz ją też zapamiętać, a przy dobrym pływie uwiecznić w dowód prawdomówności. Do tej pory niewielu sięgnęło po sposobność ujrzenia mojego świata jako i ja nie zawsze miałem okazję spojrzeć na Wasz twór inaczej niż w trakcie boju. To całkiem miła odskocznia. - Słowa wypływały z ust, choć te pozostawały zamknięte.
Drogą telepatii Demon śpiewał w umyśle Satqiela i pływał też wokół niego, gdy smoczy ogon zastąpił ludzie nogi, syrenim, a skrzydła przyległy do ciała, tworząc fluorescencyjne płetwy ułatwiające poruszanie się, a momentami falujące w rytm morskich ruchów i trawy osadzonej na oceanicznym dnie.
- Nadal się mnie boisz? - W końcu padło trudne pytanie i zaszumiała woda pod wpływem uderzenia ogona, dzięki któremu Demon mógł podpłynąć bliżej, aby wbić połyskujące turkusem ślepia w anielskie lico, a dłonią ostro zakończoną i pokrytą łuskami dłonią móc ostrożnie sięgnąć po jedno z metalowych piór.

@Satqiel

Edit: sesja potencjalnie przeniesiona do retro, aby nie blokować lokacji.


Ostatnio zmieniony przez Kabraxis dnia Nie Wrz 22, 2024 10:21 am, w całości zmieniany 1 raz
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094

Raziel + Alice Nash
18.01.1947


Chłodne, lecz pogodne popołudnie zachęcało, aby po pracy przejść się na spacer. Nie planowała spacerować jakoś długo, lecz czuła, jak jej nogi ostatnio gonią się do chodzenia. Wczoraj był Hyde Park, a dzisiaj królewskie ogrody, które były połączone z tutejszym zoo. Alice, ubrana w szary płaszcz i mająca rękawiczki na dłoniach, spokojnym krokiem wyszła ze szpitala i skierowała się w stronę zoo. Po spotkaniu z Jonathanem jakoś nastała jej ochota spojrzeć, jak chociażby z oddali obecnie wygląda ogród zoologiczny. Zdawała sobie sprawę, że o tej porze roku zbyt wiele zwierząt nie ujrzy, ale może dostrzeże jakieś ciekawe plakaty z zapowiedziami.
Nie śpiesząc się zbytnio, mijała kolejnych przechodniów spokojnym krokiem. Z prawej strony miała swoją torebkę zawieszoną na ręce. Spacerowała z uśmiechem na twarzy i cieszyła się spokojem. Po wczorajszym zdarzeniu uznała, że bezpieczniej będzie spacerować po najbliższych miejscach, gdzie będzie miała w razie czego łatwiejszą ucieczkę przed osobą, która ją wczoraj śledziła.

Spacerując, ujrzała w bramie wejścia do zoo, jak trójka młodych mężczyzn bije się między sobą. Alice przystanęła z boku i obserwowała całe to zdarzenie. Pierwszy i drugi napastnik to były osoby o białej karnacji, dosyć młode, może koło 18/19 lat na pierwszy rzut oka. Trzecia osoba była czarnoskóra, niewiele młodsza od nich.
- To nie jest miejsce dla brudasów. Wynocha! – krzyknął pierwszy napastnik do osoby czarnoskórej, która dostała kolejne uderzenie w nos. Z daleka jedynie Alice zauważyła, że głowa poszła w bok i pojawiła się krew w okolicy nosa. To, czego Alice nie była w stanie zauważyć, to że czarnoskóry po tym uderzeniu wyciągnął z kieszeni składany nożyk i spróbował pociąć pierwszego napastnika.
- On ma nóż! Dawaj, Thobias! Zajebać tego śmiecia! – po tych słowach napastnicy z większą agresją rzucili się na czarnoskórego. Jeden został nieco pocięty w dłoń, lecz drugi, nie dość, że obezwładnił czarnoskórego, to wyrwał mu nożyk i zdołał wbić kilka kłutych ran w okolicy klatki piersiowej. Osoba czarnoskóra padła na ziemię, a napastnicy zaraz zaczęli go dodatkowo kopać solidnie.
Drugi napastnik jednak nie był w stanie dobrze kontrolować ręki z nożykiem, przez co porządnie przejechał po ręce pierwszego napastnika.
- A ty co, kurwa? Ślepy jesteś? No dawaj! – pierwszy napastnik z niesamowitą agresją przekierował swoją złość na drugiego napastnika.

Alice w tym czasie obserwowała całe zdarzenie, czując, jak jej serce przyspiesza. Chciała zarówno zawołać policję, ale jak zauważyła, kiedy czarnoskóry pada na ziemię i jest kopany, to jej rozum podpowiadał, że bardziej jako medyk się tutaj przyda, a po policję może ktoś inny pobiec. Brunetka rozejrzała się i zauważyła, że otoczenie zbiera kilku gapiów. Jeden krzyknął, aby udać się po jakiegoś oficera, lecz nie zauważyła, aby ktoś ruszył w stronę komisariatu. Wróciła wzrokiem do miejsca bójki i dostrzegła, jak napastnicy skupili się na sobie i nieznacznie oddalili się od rannego. Jej serce wołało, aby teraz pójść i spróbować opatrzeć rannego.
- Ja pójdę, jestem pielęgniarką. Niech ktoś też pobiegnie zawołać jakąś dorożkę, aby podjechała tutaj.- rzuciła głośno i podbiegła w stronę rannego czarnoskórego.
Spojrzała raz na napastników, lecz widząc że są sobą zajęci, uznała że nie będą stanowić dla niej zagrożenia. Przykucnęła przy rannym mężczyźnie, położyła swoją torebkę obok siebie i zaczęła oglądać wstępnie rany. Wiedząc, że nie ma w torebce żadnych środków na oczyszczenie ran, jedyne co mogła zrobić, to spróbować zatamować krwawienie.
- Halo, Pan mnie słyszy? Zaraz pojedziemy do szpitala, tylko musi Pan mocno uciskać. Dobrze?- spróbowała się z nim skontaktować i przyłożyła jego dłonie do jednej większej rany kłutej w klatce piersiowej.
Jednak nie była w stanie zauważyć, że napastnicy zauważyli nieoczekiwaną pomoc i było widać, że to im się nie spodobało, zaczęli biec w stronę Alice i rannego obywatela.

@Raziel
Raziel

Chorąży

https://sweet-urge.forumpolish.com/t390-raziel-cyril-septimus-wyatt#705
https://www.youtube.com/watch?v=0c-tl2SkCWE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t404-power-tends-to-corrupt-and-absolute-power-corrupts-absolutely#737
https://sweet-urge.forumpolish.com/t402-give-light-and-people-will-find-the-way#734
https://sweet-urge.forumpolish.com/f125-nora-cyrila
https://sweet-urge.forumpolish.com/t403-human-nature-is-what-heaven-supplies#735

Raziel czuł zmęczenie w każdym mięśniu. Dzień w szpitalu należał do wyjątkowo intensywnych, a chociaż jego obowiązki przypominały bardziej pracę pielęgniarza niż lekarza, nie mógł zaprzeczyć, że wyzwania, które stawiał przed nim ten zawód, były trudne. Nie dało się ukryć, że robił postępy - jego umiejętności rosły w zawrotnym tempie, a wykładowcy na uczelni byli pod wrażeniem jego zaangażowania i doświadczeń z praktyk. Mimo to, życie studenta medycyny bywało wyczerpujące, zwłaszcza gdy trzeba było pogodzić naukę z intensywną pracą w szpitalu. Dzisiejszy dzień, chociaż pełen satysfakcji, zostawił go niemal bez sił.
Nie miał jednak ochoty wracać do mieszkania. Czuł, że potrzebuje jeszcze chwili dla siebie, choćby krótkiego spaceru. Ogrody zoologiczne nie zawsze były jego ulubionym miejscem, ale w ostatnim czasie zaczął dostrzegać ich wartość. Widział je nie tylko jako miejsca ograniczenia wolności zwierząt, ale także jako schronienia dla gatunków zagrożonych lub takich, które w naturalnym środowisku nie przetrwałyby na dłuższą metę.

Już z daleka zauważył poruszenie. Zazwyczaj starał się nie ingerować w ludzkie konflikty, zwłaszcza te, które przypominały zwykłe, młodzieńcze bójki. Został wielokrotnie upomniany, by nie wymierzał sprawiedliwości na własną rękę, a pozostawiał to odpowiednim służbom. Jednak ta sytuacja wyglądała inaczej. To, co miało być może być kolejnym starciem grupy nastolatków, przerodziło się w coś poważniejszego - w ruch poszedł nóż.
Anioł wiedział, że nie może czekać. Kiedy zauważył, jak jeden z napastników sięga po ostrze, zrozumiał, że ktoś może zginąć, zanim policja zdąży się zjawić. Jego misją była ochrona śmiertelników, nie mógł pozwolić, by komuś stała się krzywda. Początkowo planował zbliżyć się do grupy i spróbować uspokoić sytuację bez przemocy, ale widząc, jak napastnicy ruszyli w stronę klęczącej kobiety, zmienił strategię.
Rzucił się biegiem w ich stronę, nie tracąc czasu. Krzyknął do kobiety, która próbowała pomóc rannemu - Uważaj! - w jego głosie słychać było nagłą determinację. Wiedział, że musi działać szybko, by powstrzymać dalszy atak i ocalić życie rannego mężczyzny. Miał też nadzieję, że jego pojawienie się na miejscu zdarzenia, a także donośny krzyk, którym uraczył towarzystwo, wystarczająco zdezorientują napastników i dadzą mu, chociaż chwilę na reakcję.
Może i w ludzkiej formie nie był największy i najsilniejszy, to wiedza i praktyka Potęgi, mogły sprawić, że jego przewaga nad dużo mniej doświadczonymi oponentami, będzie na tyle duża, że bycie potężnym fizycznie do niczego mu się nie przyda.

@Alice Nash
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Uwaga, w tym poście występuje treść o charakterze rasistowskim.

Ratowanie ludzkiego życia dla Alice było ważne, nie miało dla niej znaczenia, jaki miał kolor, bądź jakiego był wyzwania. Wojna nauczyła ją, że tylko naród aryjski, który tak bardzo chciał segregować ludzi, był gorszy od wszelkich zjednoczonych ludzi, którzy potrafili się zjednoczyć i wspólnie walczyć za kraj.  
Uważaj! Usłyszawszy to, Alice puściła dłonie rannego i obejrzała się za siebie, chcąc ujrzeć sytuację, która obecnie panowała. Nieco zakrwawione dłonie uniosła nad ciałem, zaś jej oczy szeroko się otworzyły, ukazując szok, niedowierzanie oraz lekki strach.  

Napastnicy wpierw chcieli ruszyć się na kobietę, lecz gdy usłyszeli męski głos, a po chwili ujrzeli młodego mężczyznę, na chwilę stanęli w miejscu i spojrzeli na siebie wzajemnie. Widać było, że nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, ale ciągle w nich był ten gniew i chęć walki.

Napastnik z nożem nie zamierzał bawić się w podchody i od razu z młodzieńczą energią postanowił rzucić się na Raziela. Odruchowo prawą rękę z nożem miał wyciągniętą do przodu, licząc na to, że szybkim ruchem wbije ostrze w ciało Raziela.  

Alice, słysząc wypowiedź napastnika, całym ciałem odwróciła się od rannego, zakrwawione dłonie podniosła nieznacznie do góry i powoli wstała z pozycji klęczącej. Skierowała swoje spojrzenie na napastnika, który zbliżał się w jej stronę.  
- Proszę, zostawcie go. Już wystarczająco oberwał. Zaraz policja się tutaj zjawi. – Alice próbowała przemówić do rozsądku napastnikowi. Ten, gdy usłyszał, że policja ma się zjawić, spojrzał na nią zdeterminowany. Alice ostatni raz takie spojrzenie widziała na wojnie, kiedy ludzie atakowali bezmyślnie i chcieli wyeliminować jak najwięcej zagrożenia z otoczenia. Odruchowo pielęgniarka cofnęła się o krok, lecz i tak poczuła, jak ten przepycha się przy niej, aby kopnąć dwukrotnie w głowę. Alice udało się tylko złapać równowagę, aby nie paść na ziemię. Usłyszała znajomy dźwięk skręcenia karku, lecz zanim zdołała spojrzeć na ofiarę, poczuła silny uścisk na swoich dłoniach, które zaraz były skrępowane.  
- Jeszcze raz kurwa zauważymy cię przy czarnym, to zginiesz razem z nim. Zrozumiałaś? – Alice, usłyszawszy te słowa, uniosła spojrzenie na napastnika, nie będąc w stanie nic w tym momencie powiedzieć.  Poczuła, jak ten szarpie ją, więc przytaknęła parę razy głową na znak, że rozumie jego słowa.

W tle tymczasem można było usłyszeć pierwsze przepychanki oraz lekkie zamieszanie wśród gapiów, gdyż w końcu postanowiono wysłać większą liczbę ludzi po służby porządkowe. Obecni gapie to głównie rodziny, które bały się podchodzić bliżej. Także już matki zaczęły zasłaniać dzieciom wzrok, bądź zabierać je z dala od tego makabrycznego widowiska.

@Raziel
Raziel

Chorąży

https://sweet-urge.forumpolish.com/t390-raziel-cyril-septimus-wyatt#705
https://www.youtube.com/watch?v=0c-tl2SkCWE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t404-power-tends-to-corrupt-and-absolute-power-corrupts-absolutely#737
https://sweet-urge.forumpolish.com/t402-give-light-and-people-will-find-the-way#734
https://sweet-urge.forumpolish.com/f125-nora-cyrila
https://sweet-urge.forumpolish.com/t403-human-nature-is-what-heaven-supplies#735
Raziel, nawet w tej trudnej chwili, nie mógł całkowicie pogodzić się z brutalną rzeczywistością, którą obserwował. Świadomość, że różnice tak błahe, jak kolor skóry, mogły prowadzić do takiej nienawiści, wywoływała w nim mieszankę smutku i gniewu. Tej nienawiści nie dało się wytłumaczyć, a jej efekty były przerażające. Widok ofiary, leżącej na ziemi, bez życia po brutalnych ciosach, uderzył go mocniej, niż się spodziewał. Ale nie mógł teraz dać się sparaliżować szokowi.
Napastnik, który rzucił się na niego z nożem, działał bezmyślnie, kierując się jedynie gniewem i chaosem. Anioł, choć zmęczony, szybko przeanalizował jego ruchy. Chłopak nie miał techniki ani planu - jego atak był zbyt bezpośredni, zbyt przewidywalny. Raziel, mający za sobą wieki walki, wiedział, jak wykorzystać tę nieudolność. W odpowiednim momencie uchylił się przed nożem, a następnie szybko złapał przeciwnika za nadgarstek i szarpnął go w taki sposób, że napastnik stracił równowagę.
Jednak nawet wtedy sytuacja była napięta - anioł czuł, że mimo wszystko chłopak miał w sobie zaskakująco dużo siły, a jego desperacja tylko wzmacniała jego atak. Kiedy napastnik próbował się wyrwać i ponownie zamachnąć nożem, Niebianin zareagował instynktownie. Wykonał szybki ruch, którym wytrącił broń z ręki chłopaka. Niestety, przy okazji ostrze przeszło po jego ramieniu, przecinając płaszcz i pozostawiając płytką ranę.
Skrzywił się lekko, czując pieczenie, ale wiedział, że rana była niewielka. Gorsze było to, co widział kątem oka - ofiara, którą próbowała ratować kobieta, leżała martwa. Nie udało im się go ocalić. Czuł ciężar tej straty, ale nie mógł teraz na tym się skupić. Musiał dokończyć to, co zaczął - unieszkodliwić napastnika i zapewnić bezpieczeństwo śmiertelniczce.
Wykorzystując moment zamieszania, Raziel obalił chłopaka na ziemię, blokując go swoim ciałem. Złapał go za ręce, unieruchamiając, by nie mógł sięgnąć po nóż ani ponownie zaatakować. Teraz wystarczyło tylko poczekać na pomoc lub znaleźć sposób, by całkowicie zakończyć tę bezsensowną walkę.

@Alice Nash

Same porażki w kostkach, więc Razio też obrywa i długo się boryka z przeciwnikiem.
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Życie czasem jest tak kruche, że wystarczy tylko jedno kopnięcie, aby zakończyć żywot jakiejkolwiek istoty. Nieraz nawet jedno precyzyjne uderzenie wystarczy, czy dobranie słów, aby osoba dokonała samobójstwa. Bez względu na to, w jaki sposób człowiek utracił życie oraz z jakich pobudek, była ona związana z przysięgą Hipokratesa, aby pomagać każdej osobie. Tak samo wiedziała, że żywy ratownik to dobry ratownik. Na tyle, ile była w stanie jako kobieta próbować przekonać oprawcę i stanąć w obronie ofiary, zdawała sobie sprawę z tego, że w walce to ona zdecydowanie się nie sprawdzi. Nawet nie miała przy sobie jakiejkolwiek broni, aby jej użyć w obronie. Czuła mocny uścisk na przegubie swoich dłoni oraz to, że mimowolnie jest lekko szarpana przez napastnika.
- Nic nie słyszę, piękna. Po tych słowach Alice poczuła dwie rzeczy. Pierwsza, że uścisk dłoni nieco zelżał. Druga, że po minięciu niecałej sekundy oberwała porządnie w policzek, że aż głowę jej wykręciło na bok. Zamrugała parę razy powiekami, czując, jak policzek zaczyna ją powoli piec. - Zrozumiałaś? – usłyszała ponownie to pytanie i poczuła, jak ktoś łapie ją za brodę i zmusza, aby spojrzała na napastnika. Alice otworzyła lekko usta, jednocześnie wzrokiem błądząc po twarzy napastnika.
- Tak. – wyszeptała to, co on praktycznie chciał usłyszeć. Nie chciała składać żadnych obietnic, ale nie chciała, aby ten coś jej jeszcze zrobił. Napastnikowi chyba to wystarczyło, bo popchnął ją tak, że cofnęła się chwiejnie o kilka kroków.

Napastnik, widząc, jak jego druh został obezwładniony, chciał podbiec i pomóc mu, ale w tym momencie rozbrzmiały pierwsze gwizdy, a kilku panów zaczęło podbiegać w ich stronę. Dwójka podbiegła w stronę Raziela, chcąc mu pomóc w utrzymaniu jednego napastnika. Za nimi pojawiła się zaraz trójka mundurowych, którzy, będąc nakierowani przez naocznych gapiów, rzucili się za drugim napastnikiem. Napastnik, widząc ich, spróbował ucieczki, lecz dosyć szybko został dogoniony i schwytany. Trochę sprawiał kłopotów, lecz po chwili na miejsce podjechały dwie dorożki – jedna policyjna, druga medyczna. Złapanego uciekiniera przeprowadzono do dorożki, po czym dwójka policjantów była gotowa pomóc w doprowadzeniu drugiego sprawcy do dorożki. Trzeci mundurowy z lekarzem, który wyszedł z drugiej dorożki, podeszli do miejsca, gdzie była Alice i denat.

Alice z początku, po popchnięciu, z trudem udało jej się utrzymać równowagę. Spojrzała na swoje nadgarstki, które miały ślady uścisku, a następnie na mężczyznę, który leżał bezwładnie na ziemi. Zaczęła lekko masować przegub jednej dłoni, jednocześnie podchodząc do czarnoskórego mężczyzny, który miał nienaturalnie przechyloną głowę w bok. Przykucnęła, aby przyłożyć dwa palce do szyi osoby w celu wyszukania pulsu. Nie wyczuła żadnego pulsu. Liczyła być może na jakiś cud, że chłopak zdoła to przeżyć, ale i tak nie był w najlepszym stanie. Widoczne rany kłute przesiąkały krwią. Sama teraz też spostrzegła, że dłonie oraz rękawy miała poplamione krwią. Gdzieniegdzie na jej jasnym płaszczu były odpryski krwi.
- Proszę się odsunąć, Pani. Policja. - usłyszała szorstki głos mężczyzny, do którego zaraz skierowała swoje smutne spojrzenie.
- Nie ma pulsu, możecie go zabrać do kostnicy. - oznajmiła, kierując swoje słowa bardziej do medyka. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że zarówno miała zaczerwieniony lewy policzek, jak i jej dłonie lekko drżały. Powoli wstała, robiąc miejsce dla medyka, który chciał się upewnić co do pulsu. Policjant, widząc przy trupie torebkę, podniósł ją i zgarnął Alice kawałek dalej od trupa, aby zacząć zbierać od niej pierwsze zeznania.

@Universal Person
Raziel

Chorąży

https://sweet-urge.forumpolish.com/t390-raziel-cyril-septimus-wyatt#705
https://www.youtube.com/watch?v=0c-tl2SkCWE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t404-power-tends-to-corrupt-and-absolute-power-corrupts-absolutely#737
https://sweet-urge.forumpolish.com/t402-give-light-and-people-will-find-the-way#734
https://sweet-urge.forumpolish.com/f125-nora-cyrila
https://sweet-urge.forumpolish.com/t403-human-nature-is-what-heaven-supplies#735
Odczuwał wewnętrzne zmagania, stojąc w centrum całego zamieszania. Empatia, która zawsze była jego siłą napędową, teraz stawała się ciężarem. Przypatrywał się kobiecie, której twarz zdradzała ból i niepokój po całej brutalnej scenie. Widząc jej drżące dłonie i zaczerwieniony policzek, odczuł jeszcze większą odpowiedzialność. Jego wewnętrzny kompas moralny nie pozwalał mu pozostawić jej w takim stanie - nie tylko fizycznym, ale i psychicznym.
Czuł, jak gniew z powodu niesprawiedliwości, której był świadkiem, tlił się w jego sercu. Tego młodego, niewinnego człowieka, nie udało się ocalić. Anioł widział setki, jeśli nie tysiące podobnych tragedii, a każda z nich bolała go tak samo mocno. Życie, które zostało odebrane, było niepowetowaną stratą, a ci, którzy zadali te ciosy, prawdopodobnie nigdy nie zrozumieją wagi swojego czynu.

Gdy policja przybyła na miejsce, pomagając mu unieszkodliwić napastnika, Raziel poczuł ulgę, ale także rodzaj smutku, że jego misja tym razem nie zakończyła się pełnym sukcesem. Po raz kolejny życie śmiertelne okazało się tak kruche, że jedno złe wydarzenie potrafiło je zniszczyć bezpowrotnie. Mimo to wiedział, że nie ma sensu obwiniać siebie - zrobił wszystko, co mógł, by chronić tych, którzy jeszcze mieli szansę na przetrwanie.

Niebianin stał z boku, czekając na swoją kolej, by opowiedzieć o tym, co zaszło. Policjant, który podszedł do niego, wydawał się zmęczony, ale pełen profesjonalizmu. Wiedział, że musiał wypowiadać się spokojnie, rzeczowo, bez nadmiernych emocji, by dostarczyć im pełny obraz sytuacji. Po chwili został poproszony o dołączenie do śmiertelniczki, która zaczęła już być przesłuchiwana.
Kiedy stanął tuż obok niej, kiedy poczuł, że kobieta jest drżąca i niepewna, przeskoczył do drugiej formy, a następnie delikatnie przywołał swoją moc, Ukojenie, próbując na chwilę złagodzić jej ból. Dotknął jej ramienia z taką subtelnością, że prawdopodobnie nie zauważyła jego działania. Mimo to powinno jej to przynieść, choć odrobinę ulgi, by mogła zebrać myśli i lepiej poradzić sobie z emocjami. Miał nadzieję, że poczuje choćby namiastkę spokoju, nawet jeśli na krótko. Chociaż sytuacja była pod kontrolą, wiedział, że będzie musiała zmierzyć się z tym wszystkim później, sama w swojej codzienności.

@Alice Nash

Siła WoliPróba uspokojenia i uśmierzenia bólu Alice.
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522
The member 'Raziel' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 10, 7, 6
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Kobieta próbowała zebrać się w sobie, aby udzielić informacji na temat tego całego zdarzenia. Pomimo że dłonie splotła i delikatnie masowała przeguby, niepokój wkradł się w jej umysł. Początkowo na proste pytania ze strony policjanta odpowiadała lakonicznie. Nawet kiedy policjant podał jej w końcu torebkę, jej dłonie lekko drżały i jednocześnie zdążyły już ubrudzić materiał krwią, która jeszcze nie zaschła do końca. Zerknęła na policjanta, który zadał tym razem nieco skomplikowane pytanie, początkowo mrugając kilkukrotnie, lecz po chwili poczuła, że trochę się już uspokoiła. Poprosiła o powtórzenie pytania i zaczęła w miarę rzeczowo odpowiadać na pytania. Nawet przez chwilę się zastanowiła, kiedy poprosili ją o przedstawienie widoku czarnoskórego, do którego wtedy podbiegła. Nie spostrzegła, kiedy jej dłonie przestały tak mocno drżeć.
Po złożeniu zeznań pozwoliła się medykowi zbadać, począwszy od zebrania próbek krwi, pokazania zasinienia na przegubie obu dłoni oraz na prostym badaniu pozwalającym sprawdzić, czy jest w stanie utrzymać równowagę na jednej nodze. Lekko się zachwiała, lecz przeszła test bez upadnięcia. Alice jedynie poprosiła dodatkowo medyka o jakieś chusteczki, aby wytrzeć swoje dłonie od resztek krwi, które przyległy do jej skóry.
Wiedziała, że będzie jej ciężko znaleźć osobę, która ją wtedy ostrzegła. Sama widziała jedynie tył osoby, która wtedy stanęła do walki z jednym z oprawców. Pomimo tego postanowiła odwrócić się i poszukać wzrokiem osoby o podobnej posturze. Ku swojemu zdumieniu obok siebie ujrzała dziwną postać, która miała skrzydła. Zaskoczona mrugnęła kilkukrotnie, licząc na to, że być może to jest jakieś złudzenie po tym całym zdarzeniu wywołane nadmiarem emocji. Zmieszana wróciła wzrokiem na policjanta, który najwyraźniej jeszcze chciał zadać jakieś pytanie Alice, ale nie była w stanie tego zarejestrować.
- Przepraszam pana najmocniej. To chyba wszystko, co jestem w stanie powiedzieć. Mogę już iść? - zamiast odpowiedzieć mu na pytanie, Alice poprosiła o zakończenie tego przesłuchania. Przytaknęła głową, kiedy policjant przekazał jej, aby w razie przypomnienia sobie więcej detali zgłosiła się na komisariat policji. Podziękowała panom za pomoc i rozmowę, a następnie odwróciła się w stronę, gdzie wcześniej widziała istotę, niemalże anielską.
Co to było? Wyglądał niczym anioł. Przemknęło jej przez myśl, rozglądając się po obszarze.

@Raziel
Raziel

Chorąży

https://sweet-urge.forumpolish.com/t390-raziel-cyril-septimus-wyatt#705
https://www.youtube.com/watch?v=0c-tl2SkCWE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t404-power-tends-to-corrupt-and-absolute-power-corrupts-absolutely#737
https://sweet-urge.forumpolish.com/t402-give-light-and-people-will-find-the-way#734
https://sweet-urge.forumpolish.com/f125-nora-cyrila
https://sweet-urge.forumpolish.com/t403-human-nature-is-what-heaven-supplies#735
Widok martwego młodzieńca wciąż tkwił w jego myślach, przypominając mu, jak kruchy jest ludzki byt. Nie mógł mu już jednak pomóc. Musiał skupić się na poszkodowanej śmiertelniczce.
Kobieta, choć nadal wstrząśnięta, wyraźnie odzyskiwała równowagę. Raziel mógł to dostrzec w sposobie, w jaki masowała swoje knykcie, jak zbierała się w sobie, aby odpowiedzieć policjantowi na jego pytania. Kiedy w końcu ich spojrzenia się spotkały, anioł zauważył w jej oczach mieszankę ulgi i zagubienia. Nie miał jeszcze wtedy pojęcia, że dostrzegła więcej, niż powinna.
Stał z boku, obserwując, jak policjanci zajmują się przesłuchiwaniem świadków i zbieraniem dowodów. Wiedział, że nie może tak po prostu odejść. Jako jeden z uczestników zdarzenia musiał złożyć swoje zeznania. Czekał na swoją kolej. Po chwili podszedł do niego inny policjant, starszy, nieco mniej schematyczny, ale wyraźnie doświadczony w takich sytuacjach.
- Dobry wieczór, Sir. Czy mógłby pan opowiedzieć, co dokładnie się wydarzyło? - zapytał funkcjonariusz, trzymając notes w jednej dłoni, gotowy do spisania każdego słowa. Niebianin dopiero teraz spostrzegł, że przez porę roku, zaczęło się już ściemniać.
Wyjaśnił, jak trafił na miejsce zdarzenia, opisał sytuację, w której zobaczył, jak młody czarnoskóry chłopak jest brutalnie atakowany przez napastników, a kobieta próbowała mu pomóc. Wspomniał, jak jeden z napastników rzucił się na niego z nożem, a on, nie mając innego wyjścia, musiał się bronić.
- Nie znam żadnej z tych osób, panie oficerze. Po prostu znalazłem się w złym miejscu o właściwej porze, by pomóc. - dodał, starając się, by jego głos brzmiał spokojnie. - Ostrzegłem tę kobietę, bo zobaczyłem, że napastnicy ruszyli na nią. Potem zostałem zaatakowany przez jednego z nich.
Policjant spisywał jego słowa z uwagą. W pewnym momencie spojrzał na niego, podziękował i pozwolił mu odejść do domu. Nie zamierzał jeszcze wracać. Wpierw chciał sprawdzić co ze śmiertelniczką, która była drugą poszkodowaną w tej sprawie.
Po krótkiej chwili odnalazł ją wzrokiem. Stała niedaleko, wyraźnie zamyślona, jakby wciąż próbowała przetrawić ostatnie wydarzenia. Wracając do swojej pierwszej formy, podszedł do niej z ostrożnym uśmiechem, pełnym empatii i troski. Chciał dodać jej otuchy.
- Nie próbuj brać ciężaru tej sprawy na własne barki. Zrobiłaś więcej, niż większość ludzi uczyniłaby na twoim miejscu. - zaczął łagodnie. Jego głos był pełen troski. - Chciałbym przeprosić, że nie mogłem pomóc bardziej. Ten napastnik... był silniejszy, niż się spodziewałem. - wciąż zapominał o ludzkiej etykiecie i kulturowych zawirowaniach. Nie powinien do nikogo zwracać się tak bezpośrednio. - Głupio mi, że nie zapytałem od razu. Mam nadzieję, że nic poważnego się Panience nie stało?

@Alice Nash
Alice Nash

https://sweet-urge.forumpolish.com/t444-alice-nash#1065
https://youtu.be/Z6qnRS36EgE
https://sweet-urge.forumpolish.com/t446-poczta-alice#1095
https://sweet-urge.forumpolish.com/t447-relacje-alice#1096
https://sweet-urge.forumpolish.com/f139-mieszkanie-alice
https://sweet-urge.forumpolish.com/t445-dziennik-alice#1094
Alice w duchu ucieszyła się, że nie ujrzała ponownie tej dziwnej postaci ze skrzydłami. To było zdecydowanie coś dziwnego, ale chyba najłatwiej to będzie wytłumaczyć jako nadmiar wrażeń i emocji. Może jedynie jej się to przywidziało, tylko nie potrafiła sobie wytłumaczyć, czemu ujrzała akurat postać przypominającą anioła. To było dla niej niezrozumiałe.
Z zamyślenia wyrwał ją głos mężczyzny, którego niemalże rozpoznała. Odwróciła się w stronę mówcy i uniosła kąciki ust do góry. Cieszyła się, że ma okazję podziękować za ostrzeżenie.
- Trochę mnie poturbował, ale nic poważnego mi nie zrobił. Dziękuję za troskę, jak i wsparcie, sir. - podziękowała na samym wstępie życzliwym tonem. Wzięła głębszy wdech i kontynuowała dalej masowanie przegubów. - Powiem Panu, że tak jak człowiek widział wiele na wojnie, tak nie spodziewałam się, że po jej zakończeniu ludzie dalej będą tacy bezwzględni. Panu nic nie zrobili? Tam jest doktor, jeśli Pan potrzebuje wsparcia medycznego. Ewentualnie też mogę spojrzeć na rany, jeśli Pan nie ma nic przeciwko.- po następnych słowach Alice wskazała wzrokiem na wóz medyczny, który stał spokojnie. Zauważyła, że medyk teraz stoi przy trupie i szykuje czarny worek.
- Dostał kilka ran kłutych tym nożem, i bez tego kopnięcia nie wiem, czy zdołałby przeżyć to krwawienie z płuc. - powiedziała cicho, lecz tak, aby młody mężczyzna też to mógł usłyszeć. Alice skierowała swoje spojrzenie na dłonie i próbowała oddychać w jednym spokojnym rytmie. Tyle śmierci widzi w pracy, ale dawno tak nie reagowała na nagłą śmierć, jak teraz. Uniosła swoje spojrzenie w kierunku młodzieńca. - Przepraszam za swoje zachowanie. Zwykle, gdy pacjenci umierają, to nie reaguję aż tak, jak teraz. Jeszcze raz dziękuję za pomoc i jeśli Pan nie miałby nic przeciwko, chciałabym się jakoś odwdzięczyć. Tylko proszę powiedzieć, w jaki sposób.

@Raziel
Sponsored content

Strona 1 z 2 1, 2  Next
Mapy
Rozdziały
Historia i realia
FAQ
Mechanika
Kostki
Waga Serc
Cnoty
Grzechy
Moce aniołów
Moce demonów
Moce widzących
Enochiańskie rytuały
Ludzkie rytuały
Magiczne artefakty
Bestiariusz
Spis NPC
Rzut kością: