1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
+5
Margaret Cavendish
Kabraxis
Alexander Huxley
Śmierć
Admin
9 posters
Admin
Admin
First topic message reminder :
Klub 'Dancing Queen'
Jeśli zastanawiacie się skąd wzięła się nazwa tego miejsca, to być może dobrze zakładacie - właściciele ochrzcili klub właśnie w ten sposób, bo sama Królowa Wielkiej Brytanii przychodziła się w nim bawić. Dancing Queen jest unikalną i wspaniałą lokacją, gdzie radość, taniec i śpiew przeplatają się ze sobą. Muzyka na żywo sprawia, że nogi same podskakują, a serce rwie się na parkiet do tego tłumu przyjaznych twarzy. W tym miejscu wszyscy zapominają o troskach, pozwalając sobie na noc rozrywki.
Klub posiada też osobne sale, oddalone nieco od parkietu. Mają one zdecydowanie bardziej intymny i tajemniczy klimat. Służą głównie do odpoczynku od hałasu, dają możliwość porozmawiania. Bardziej wtajemniczeni wiedzą, że to właśnie tam mają miejsce schadzki osób odmiennej orientacji. Ludzie wydają się coś podejrzewać, jednak zachowują neutralność. Mimo wszystko pary homoseksualne powinny mieć się na baczności - ich związki są w końcu uważane za przestępstwo.
Klub jest miejscem, gdzie często można spotkać Syreny polujące na swoje ofiary.
Klub posiada też osobne sale, oddalone nieco od parkietu. Mają one zdecydowanie bardziej intymny i tajemniczy klimat. Służą głównie do odpoczynku od hałasu, dają możliwość porozmawiania. Bardziej wtajemniczeni wiedzą, że to właśnie tam mają miejsce schadzki osób odmiennej orientacji. Ludzie wydają się coś podejrzewać, jednak zachowują neutralność. Mimo wszystko pary homoseksualne powinny mieć się na baczności - ich związki są w końcu uważane za przestępstwo.
Klub jest miejscem, gdzie często można spotkać Syreny polujące na swoje ofiary.
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Barman fuknął coś niezrozumiałego pod nosem, ale nic bezpośrednio w stronę kobiety. Znali się, to pewne, ale relacja jaka ich łączyła, była kręta jak schody. Odprowadziła więc go wymownym spojrzeniem, kiedy się oddalił, aby móc zająć się obowiązkami pracownika. Dopiero po chwili wróciła spojrzeniem na młodzieńca. Poprowadziła go na miejsce, aby zajął siedzenie tuż obok niej. Sama usiadła tak, że mogła założyć nogę na nogę. Nie wyglądała już na przytłoczoną, jej oczy błyszczały, ale nie już od łez, a pewnie od małego stanu podpicia. Jej ciemne blond loki opadały niesfornie na twarz. Czerwienią barwiła szklankę, kiedy powoli i subtelnie sączyła drinka. Mężczyzna, który jej go ufundował, łypał teraz ze zdziwieniem w ich stronę. Gdyby się mu przyjrzeć, nie wyglądał na zadowolonego.
- Ależ nie ma za co. - Machnęła ręką, uśmiechając się pogodnie. Za chwilę odgarnęła loki, żeby nie przysłaniały jej oczu, a następnie subtelnie przetarła jeden z kącików oczu palcem, aby pozbyć się wilgoci, jaka wciąż się tam znajdowała. - Pan Clarke to żadnej pobłażliwości nie ma, a ja nie mogłam tak po prostu słuchać, jak chciał oszukać niewinnego chłopca, jak ty. - Westchnęła cicho, a w jej głosie rozbrzmiała nuta smutku. Niemniej za chwilę posłała mu ciepły, choć delikatny uśmiech. Potem uważnie przysłuchała się słowom Maxime i zmrużyła oczy.
- Och, to brzmi jak zabawa w detektywa. - Stwierdziła z lekkim rozbawieniem i zaczepliwością. Ewidentnie nie brała Maxime jako dojrzałego, a po prostu chłopca. - Czyżbyś się uczył w tym kierunku? - Zapytała zamiast tego, uśmiechając się od ucha do ucha. Dopiero po chwili zastanowiła się nad zadanymi pytaniami ze strony Maxime. Na moment zaczęła błądzić wzrokiem po otoczeniu, z jej ust wydobył się cichy pomruk zamyślenia.
- Hmmmm... Osobiście nie słyszałam nic złego o Ojcu Lawrence. A! Moja przyjaciółka, Larisa, rok temu okropnie się rozchorowała. Trafiła do szpitala na zapalenie płuc będąc jednocześnie w zaawansowanej ciąży. Okropnie bała się o utratę dziecka. Akurat wtedy przyszedł do niej Ojciec Lawrence i wsparł ją. Opowiadała mi, jak był jedynym jej światłem pośród mroków, jakie zaczęły zacieśniać się wokół niej. - Przypomniała sobie w trakcie, nader podekscytowana. Przerwała za chwilę. Spoważniała drastycznie. - Niestety, poroniła. I nawet wtedy Ojciec Lawrence przy niej był. To dzięki niemu się nie załamała.- Westchnęła i pokręciła głową. - On często przychodzi do szpitala. Zawsze po to, żeby wesprzeć chorych i tych, którzy wymagają pomocy. Nie tylko pomoc medyczna jest ważna. Umysł też potrzebuje ulgi, wsparcia słowem.
- Ależ nie ma za co. - Machnęła ręką, uśmiechając się pogodnie. Za chwilę odgarnęła loki, żeby nie przysłaniały jej oczu, a następnie subtelnie przetarła jeden z kącików oczu palcem, aby pozbyć się wilgoci, jaka wciąż się tam znajdowała. - Pan Clarke to żadnej pobłażliwości nie ma, a ja nie mogłam tak po prostu słuchać, jak chciał oszukać niewinnego chłopca, jak ty. - Westchnęła cicho, a w jej głosie rozbrzmiała nuta smutku. Niemniej za chwilę posłała mu ciepły, choć delikatny uśmiech. Potem uważnie przysłuchała się słowom Maxime i zmrużyła oczy.
- Och, to brzmi jak zabawa w detektywa. - Stwierdziła z lekkim rozbawieniem i zaczepliwością. Ewidentnie nie brała Maxime jako dojrzałego, a po prostu chłopca. - Czyżbyś się uczył w tym kierunku? - Zapytała zamiast tego, uśmiechając się od ucha do ucha. Dopiero po chwili zastanowiła się nad zadanymi pytaniami ze strony Maxime. Na moment zaczęła błądzić wzrokiem po otoczeniu, z jej ust wydobył się cichy pomruk zamyślenia.
- Hmmmm... Osobiście nie słyszałam nic złego o Ojcu Lawrence. A! Moja przyjaciółka, Larisa, rok temu okropnie się rozchorowała. Trafiła do szpitala na zapalenie płuc będąc jednocześnie w zaawansowanej ciąży. Okropnie bała się o utratę dziecka. Akurat wtedy przyszedł do niej Ojciec Lawrence i wsparł ją. Opowiadała mi, jak był jedynym jej światłem pośród mroków, jakie zaczęły zacieśniać się wokół niej. - Przypomniała sobie w trakcie, nader podekscytowana. Przerwała za chwilę. Spoważniała drastycznie. - Niestety, poroniła. I nawet wtedy Ojciec Lawrence przy niej był. To dzięki niemu się nie załamała.- Westchnęła i pokręciła głową. - On często przychodzi do szpitala. Zawsze po to, żeby wesprzeć chorych i tych, którzy wymagają pomocy. Nie tylko pomoc medyczna jest ważna. Umysł też potrzebuje ulgi, wsparcia słowem.
Maxime Huxley
Uczeń
Usiedli na miejscu gdzie mogli na spokojnie porozmawiać. Czyli świat nie jest aż taki zły jak myślał. Uśmiechał się na jej słowa, no co za złota i kochana kobieta, powinien się był spodziewać, że ktoś taki jak ona zachowa się dokładnie tak jak się zachowywała.
Zarumienił się na wspomnienie zabawy w detektywa. Czyli był dla niej dzieckiem? Bardzo możliwe i nie przeszkadzało mu to.
- Chciałbym, ale nie będę się uczyć na bycie lekarzem. Chociaż lekarze też muszą umieć zadawać odpowiednie pytania i zdobywać informacje, żeby dobrze leczyć. - znalazł połączenie pomiędzy dwoma zawodami, bo w końcu nie każdy pacjent powie wszystko co konieczne do dobrego leczenia.
Zaraz też zasłuchał się w tym co mówiła. Nie słyszała o nim nic złego, to oczywiste, w końcu demon z zawodem takim jak on będzie udawać ideał, żeby sprowadzać innych na złą ścieżkę. Historia o ciąży sprawiła, że mocniej pomyślał. Ojciec Lawrence wspierał chorą kobietę, która porobiła, ale uznaje, że on jej pomógł. Czy może on był powodem poronienia? Dołożył swoje trzy grosze.
- Ma Pani rację, kiedy człowiek nie wierzy w to, że może być zdrowy i wyjść z czegoś to nic nie zmieni się na lepsze. - dopowiedział, przytakując jej głową i wszystko co powiedziała zanotował w głowie. Jak wyjdzie z klubu przepisze to do notesu.
- A była Pani na jakimś jego nabożeństwie? Ja jakoś nie mogę trafić. - zaśmiał się zawstydzony. Czy on w ogóle prowadził nabożeństwa? Czy mógł dotykać tych wszystkich relikwii? Czy mógł rozdawać opłatek? Czy mógł spowiadać ludzi?
@Universal Person
Zarumienił się na wspomnienie zabawy w detektywa. Czyli był dla niej dzieckiem? Bardzo możliwe i nie przeszkadzało mu to.
- Chciałbym, ale nie będę się uczyć na bycie lekarzem. Chociaż lekarze też muszą umieć zadawać odpowiednie pytania i zdobywać informacje, żeby dobrze leczyć. - znalazł połączenie pomiędzy dwoma zawodami, bo w końcu nie każdy pacjent powie wszystko co konieczne do dobrego leczenia.
Zaraz też zasłuchał się w tym co mówiła. Nie słyszała o nim nic złego, to oczywiste, w końcu demon z zawodem takim jak on będzie udawać ideał, żeby sprowadzać innych na złą ścieżkę. Historia o ciąży sprawiła, że mocniej pomyślał. Ojciec Lawrence wspierał chorą kobietę, która porobiła, ale uznaje, że on jej pomógł. Czy może on był powodem poronienia? Dołożył swoje trzy grosze.
- Ma Pani rację, kiedy człowiek nie wierzy w to, że może być zdrowy i wyjść z czegoś to nic nie zmieni się na lepsze. - dopowiedział, przytakując jej głową i wszystko co powiedziała zanotował w głowie. Jak wyjdzie z klubu przepisze to do notesu.
- A była Pani na jakimś jego nabożeństwie? Ja jakoś nie mogę trafić. - zaśmiał się zawstydzony. Czy on w ogóle prowadził nabożeństwa? Czy mógł dotykać tych wszystkich relikwii? Czy mógł rozdawać opłatek? Czy mógł spowiadać ludzi?
@Universal Person
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Jasnowłosa słuchała młodzieńca z pełną uwagą. Najwyraźniej miała tak paskudny wieczór, że postanowiła urozmaicić go sobie niewinną rozmową z chłopcem. Podskórnie miała dość mężczyzn - to pewnie dlatego zabrała drinka ze sobą, ale nie podeszła do tego, który jej go postawił. Mężczyzna dalej łypał w ich stronę wyraźnie rozgoryczony.
Pokiwała głową, przytakując tej niecodziennej asocjacji.
- Och to widzisz, musiałbyś się udać do szpitala, młodzieńcze. Jeśli zapisałbyś się na praktyki, spotykałbyś częściej Ojca Lawrence'a. - Rzekła i mrugnęła do niego okiem. Kobieta bawiła się dobrze w towarzystwie Maxime. Sączyła drinka i upajała się dalej. Jazz rozbrzmiewał w sali, do środka zbierało się coraz więcej klienteli i równie coraz więcej zlatywało się na parkiet. Brzmienie muzyki i tłum nie przeszkadzał jednak w rozmowie, jaką prowadzili.
- Dokładnie tak! - Zawołała wręcz, wskazując na niego palcem, jakby chcąc podkreślić siłę i rację słów powtórzonych z młodzieńczych ust. - W The Guardian był jakiś czas temu o tym artykuł, że pozytywne myślenie dużo zmienia w leczeniu dolegliwości. - Dodała jeszcze w tej kwestii swoje trzy grosze. Nie przyszło jej nawet na myśl, żeby wiązać poronienia z obecnością Ojca Lawrence'a w szpitalu.
Zadane pytanie przez młodzieńca wprawiło jasnowłosą w dłuższe milczenie, podczas którego zwyczajnie odbiegła spojrzeniem, aby zastanowić się i przypomnieć cokolwiek z kościelnych mszy.
- Skoro już zapytałeś to... To nie widziałam Ojca Lawrence'a, aby uczestniczył aktywnie w mszach kościelnych, jeśli ci o to chodziło... - Powiedziała po tej dłuższej chwili, wracając spojrzeniem na Maxime.
Pokiwała głową, przytakując tej niecodziennej asocjacji.
- Och to widzisz, musiałbyś się udać do szpitala, młodzieńcze. Jeśli zapisałbyś się na praktyki, spotykałbyś częściej Ojca Lawrence'a. - Rzekła i mrugnęła do niego okiem. Kobieta bawiła się dobrze w towarzystwie Maxime. Sączyła drinka i upajała się dalej. Jazz rozbrzmiewał w sali, do środka zbierało się coraz więcej klienteli i równie coraz więcej zlatywało się na parkiet. Brzmienie muzyki i tłum nie przeszkadzał jednak w rozmowie, jaką prowadzili.
- Dokładnie tak! - Zawołała wręcz, wskazując na niego palcem, jakby chcąc podkreślić siłę i rację słów powtórzonych z młodzieńczych ust. - W The Guardian był jakiś czas temu o tym artykuł, że pozytywne myślenie dużo zmienia w leczeniu dolegliwości. - Dodała jeszcze w tej kwestii swoje trzy grosze. Nie przyszło jej nawet na myśl, żeby wiązać poronienia z obecnością Ojca Lawrence'a w szpitalu.
Zadane pytanie przez młodzieńca wprawiło jasnowłosą w dłuższe milczenie, podczas którego zwyczajnie odbiegła spojrzeniem, aby zastanowić się i przypomnieć cokolwiek z kościelnych mszy.
- Skoro już zapytałeś to... To nie widziałam Ojca Lawrence'a, aby uczestniczył aktywnie w mszach kościelnych, jeśli ci o to chodziło... - Powiedziała po tej dłuższej chwili, wracając spojrzeniem na Maxime.
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Zaśmiał się całkiem szczerze na słowa Śmierci. To była bardzo dobrze wymierzona szpita i nie mógłby jej nie docenić. Fakt, że mógł się zaśmiać z tego konkretnego diabła był dodatkowym profitem.
Wysłuchał opinii każdego z nich. Zrobiło się filozoficznie, ale chyba żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Gdyby miało tak być, temat nigdy by się nie rozwinął. Huxley chyba nie myślał teraz o kontraście miejsca z ich rozmową, może dlatego, że i tak przyszedł tu porozmawiać, a nie balować.
— Zgodziłbym się z tobą, ale niestety muszę zaprzeczyć. — Zerknął na Kabraxisa. — Niektóre książki potrafią być nieznośnie męczące. — Za chwilę podniósł wzrok na Jonathana. — Żadne kowadło nie zamieni żelaza w złoto, więc tak, myślę, że jesteśmy kowalami. I musimy sobie radzić z tym, co dostaliśmy do rąk — odparł spokojnie i upił alkoholu ze szklanki.
Spojrzał na Jonathana, kiedy padły pytania, zerknął na Margaret, która pozostawała milcząca. Przez moment patrzył tak na nią, ale z każdą sekundą wątpił, by chciała odpowiedzieć. Być może nie był to wcale taki komfortowy temat, na jaki wyglądał. Być może on sam zareagowałby podobnie, gdyby nie wyuczony już nawyk, by odpowiadać cokolwiek tam, gdzie milczenie nie jest absolutnie konieczne.
Zaraz jednak Lawrence postanowił przerwać kolejne dywagacja swoją małą pretensją do świata. Huxley rzucił okiem na rzeczoną parkę, a raczej wejście, gdzie zniknęła, i chyba mało go obchodziło plotkowanie. Wydawało się przewidywalne, a nawet gdyby takie nie było, istnieli znacznie lepsi plotkarze od niego. W zasadzie od dłuższego czasu ten wieczór nabrał jednego zasadniczego celu, on po prostu przyszedł napić się ze Śmiercią.
— I wiesz to z autopsji? — Tym razem to on postanowił złapać demona za słówko i wbić mu szpilę. Nie wątpił, że ten się tym nie przejmie, ale to było bez znaczenia. — Chyba faktycznie go zanudziliśmy. — Dopił alkohol i odstawił szklankę na blat. — Ale na nas też pora. Miło było znów cię zobaczyć, Jonathanie — rzucił i zaczekał na Margaret, by razem z nią opuścić lokal.
z.t. x2 [Alex i Margaret]
Wysłuchał opinii każdego z nich. Zrobiło się filozoficznie, ale chyba żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Gdyby miało tak być, temat nigdy by się nie rozwinął. Huxley chyba nie myślał teraz o kontraście miejsca z ich rozmową, może dlatego, że i tak przyszedł tu porozmawiać, a nie balować.
— Zgodziłbym się z tobą, ale niestety muszę zaprzeczyć. — Zerknął na Kabraxisa. — Niektóre książki potrafią być nieznośnie męczące. — Za chwilę podniósł wzrok na Jonathana. — Żadne kowadło nie zamieni żelaza w złoto, więc tak, myślę, że jesteśmy kowalami. I musimy sobie radzić z tym, co dostaliśmy do rąk — odparł spokojnie i upił alkoholu ze szklanki.
Spojrzał na Jonathana, kiedy padły pytania, zerknął na Margaret, która pozostawała milcząca. Przez moment patrzył tak na nią, ale z każdą sekundą wątpił, by chciała odpowiedzieć. Być może nie był to wcale taki komfortowy temat, na jaki wyglądał. Być może on sam zareagowałby podobnie, gdyby nie wyuczony już nawyk, by odpowiadać cokolwiek tam, gdzie milczenie nie jest absolutnie konieczne.
Zaraz jednak Lawrence postanowił przerwać kolejne dywagacja swoją małą pretensją do świata. Huxley rzucił okiem na rzeczoną parkę, a raczej wejście, gdzie zniknęła, i chyba mało go obchodziło plotkowanie. Wydawało się przewidywalne, a nawet gdyby takie nie było, istnieli znacznie lepsi plotkarze od niego. W zasadzie od dłuższego czasu ten wieczór nabrał jednego zasadniczego celu, on po prostu przyszedł napić się ze Śmiercią.
— I wiesz to z autopsji? — Tym razem to on postanowił złapać demona za słówko i wbić mu szpilę. Nie wątpił, że ten się tym nie przejmie, ale to było bez znaczenia. — Chyba faktycznie go zanudziliśmy. — Dopił alkohol i odstawił szklankę na blat. — Ale na nas też pora. Miło było znów cię zobaczyć, Jonathanie — rzucił i zaczekał na Margaret, by razem z nią opuścić lokal.
z.t. x2 [Alex i Margaret]
Maxime Huxley
Uczeń
W oczach mężczyzny kobieta najwidoczniej wolała młodszych partnerów, ale co poradzić, faceci też w końcu uganiają się za jałówkami.
- Na pewno to rozważę po Pani radzie. - uśmiechnął się na jej mrugnięcie okiem. Była cudowna, trochę myślał o tym, że mogłaby być jego babcią. Czy przez brak prawdziwej matki lgnął do każdej kobiety jaką spotkał? Nie! Może... Może trochę.
- Widzi Pani, może powoli będziemy odkrywać ten dział medycyny, o ile medycyną można to nazwać. - wierzył, że jeszcze wiele przed nimi do odkrycia. Kiedyś w końcu nie mieli żadnego pojęcia o tym jak działa ciało, a teraz spójrzcie tylko! Szkoda jedynie, że raczej nie dożyje odkrycia wszystkiego, chyba, ze zostałby aniołem, albo demonem heh… Jasne, że to tylko żarty.
Zmarszczył brwi na kolejną informację od kobiety. Czyli to nie tak, że miał pecha i omijał jego nabożeństwa.
- Hmm… Ale... On jest już dość długo w parafii. - był widocznie zmieszany potwierdzeniem swoich podejrzeń. - Jest Pani starsza, może Pani wie, dlaczego ksiądz mógłby nie odprawiać nabożeństw. Może to dziwnie zabrzmi, ale to w końcu ich praca, prawda? - chociaż raz na jakiś czas mógł prowadzić spotkania kościelne.
@Universal Person
- Na pewno to rozważę po Pani radzie. - uśmiechnął się na jej mrugnięcie okiem. Była cudowna, trochę myślał o tym, że mogłaby być jego babcią. Czy przez brak prawdziwej matki lgnął do każdej kobiety jaką spotkał? Nie! Może... Może trochę.
- Widzi Pani, może powoli będziemy odkrywać ten dział medycyny, o ile medycyną można to nazwać. - wierzył, że jeszcze wiele przed nimi do odkrycia. Kiedyś w końcu nie mieli żadnego pojęcia o tym jak działa ciało, a teraz spójrzcie tylko! Szkoda jedynie, że raczej nie dożyje odkrycia wszystkiego, chyba, ze zostałby aniołem, albo demonem heh… Jasne, że to tylko żarty.
Zmarszczył brwi na kolejną informację od kobiety. Czyli to nie tak, że miał pecha i omijał jego nabożeństwa.
- Hmm… Ale... On jest już dość długo w parafii. - był widocznie zmieszany potwierdzeniem swoich podejrzeń. - Jest Pani starsza, może Pani wie, dlaczego ksiądz mógłby nie odprawiać nabożeństw. Może to dziwnie zabrzmi, ale to w końcu ich praca, prawda? - chociaż raz na jakiś czas mógł prowadzić spotkania kościelne.
@Universal Person
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Jasnowłosa zaśmiała się, niemalże kokieteryjnie, na słowa Maxime. Czy rzeczywiście lgnęła do młodszych? Najpewniej miała dość tych starszych, którzy zwykli ją okłamywać. Kobieta nie spostrzegła, kiedy skończyła drinka. Zorientowała się dopiero, gdy przechyliła szklankę, a ostatki ciurkiem przelały się do jej ust. Spoważniała nagle i westchnęła. Odłożyła szkło na blat, spojrzała za siebie w stronę darczyńcy, który odwrócił tym razem wzrok. Zorientowała się, że to koniec darmowych drinków na dzisiaj.
- Panie Clarke, poproszę jeszcze cydru. - Zwróciła się w stronę barmana i wróciła spojrzeniem na młodzieńca. Na powrót się uśmiechnęła. - Oczywiście. W domu mam mnóstwo gazet traktujących o zdrowiu psychofizycznym. - Urwała, orientując się, koniec końców, jak nieprzyzwoicie zabrzmiałaby jej propozycja. Machnęła zaraz ręką. - Jak się w ogóle nazywasz, młodzieńcze? Mów mi Elisabeth. Może kiedyś, tak przy okazji, mógłbyś wpaść po odbiór tej sterty wiedzy o medycynie, którą posiadam u siebie. - Sprostowała. O ile gazety mogły zwierać prawdziwe naukowe badania. Pewnie tak, ale raczej niewielka ich część.
Jasnowłosa w końcu machnęła ręką, krzywiąc usta w dziwny grymas.
- Jeśli tak ci to nie daje spokoju, to czemu sam się o to nie zapytasz Ojca Lawrence'a? - Rzuciła, a w jej głosie było słychać delikatne oburzenie. Nie wiadomo, czy to przez uwagę na to, że była starsza, czy po prostu drażnił ją wałkowany temat. Zdecydowanie wolała porozmawiać o zdrowiu psychofizycznym i ogólnie o gazetach, o studiach może by nawet. Młodzieniec jednak zdawał się być zainteresowany jednym tematem, który zwyczajnie jej zbrzydł.
- Panie Clarke, poproszę jeszcze cydru. - Zwróciła się w stronę barmana i wróciła spojrzeniem na młodzieńca. Na powrót się uśmiechnęła. - Oczywiście. W domu mam mnóstwo gazet traktujących o zdrowiu psychofizycznym. - Urwała, orientując się, koniec końców, jak nieprzyzwoicie zabrzmiałaby jej propozycja. Machnęła zaraz ręką. - Jak się w ogóle nazywasz, młodzieńcze? Mów mi Elisabeth. Może kiedyś, tak przy okazji, mógłbyś wpaść po odbiór tej sterty wiedzy o medycynie, którą posiadam u siebie. - Sprostowała. O ile gazety mogły zwierać prawdziwe naukowe badania. Pewnie tak, ale raczej niewielka ich część.
Jasnowłosa w końcu machnęła ręką, krzywiąc usta w dziwny grymas.
- Jeśli tak ci to nie daje spokoju, to czemu sam się o to nie zapytasz Ojca Lawrence'a? - Rzuciła, a w jej głosie było słychać delikatne oburzenie. Nie wiadomo, czy to przez uwagę na to, że była starsza, czy po prostu drażnił ją wałkowany temat. Zdecydowanie wolała porozmawiać o zdrowiu psychofizycznym i ogólnie o gazetach, o studiach może by nawet. Młodzieniec jednak zdawał się być zainteresowany jednym tematem, który zwyczajnie jej zbrzydł.
Śmierć
Śmierć
Jonathan Blythe
I błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
43 lata / eony
80 kg
185 cm
0
Przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, sięgające gdzieś daleko w głąb cielesnej powłoki rozmówcy. Lodowato zimne dłonie, nieco nieprzyjemne w dotyku. Zawsze nienaganny ubiór. Aura, która może być widoczna dla nadnaturalnych jest niezwykle słaba, zabarwiona na szary odcień.
45
25/05/2024
Odejście Kabraxisa pozostawiło za nim cień szelmowskiej aury, a także rozmyślania na temat chaosu. Śmierć musiała się zgodzić – nie był on zły, przynajmniej nie w pewnym stopniu. Wiele rzeczy miało swój początek właśnie w nim, problem zaczynał powstawać, gdy chaos był jedyną znaną rzeczą. Nic w nadmiarze, nawet porządek, nie jest dobre. Kto, jeśli nie Śmierć, wiedziała o tym lepiej?
Jonathan potowarzyszył Margaret i Alexandrowi jeszcze przez chwilę, przynajmniej do czasu, gdy nie musieli opuścić towarzystwa. Obowiązki wzywały, to było pewne. Sama Kostucha miała sprawy do załatwienia, żniwa do zebrania, nawet jeśli bardzo chciała zostać w Dancing Queen. Wypaliła ostatniego papierosa, obserwując ludzi tańczących na parkiecie. Noc należała do nich, przynajmniej tutaj. W innej części Londynu ktoś właśnie umierał, a to zawsze oznaczało, że czas Sędziego nadszedł. Opuścił lokal, chłodny i skupiony na celu.
/zt.
Jonathan potowarzyszył Margaret i Alexandrowi jeszcze przez chwilę, przynajmniej do czasu, gdy nie musieli opuścić towarzystwa. Obowiązki wzywały, to było pewne. Sama Kostucha miała sprawy do załatwienia, żniwa do zebrania, nawet jeśli bardzo chciała zostać w Dancing Queen. Wypaliła ostatniego papierosa, obserwując ludzi tańczących na parkiecie. Noc należała do nich, przynajmniej tutaj. W innej części Londynu ktoś właśnie umierał, a to zawsze oznaczało, że czas Sędziego nadszedł. Opuścił lokal, chłodny i skupiony na celu.
/zt.
Maxime Huxley
Uczeń
Nic nie brzmiało nieprzyzwoicie, nawet patrząc na różnicę wieku, z resztą to tylko słowa mówione bez większego pomyślunku, to normalne, że zabrzmią czasem pokracznie.
- Z chęcią Panią odwiedzę, w końcu wiedzy nigdy mało, prawda? - odpowiedział z entuzjazmem na jej słowa. - I nazywam się Maxime. - dopowiedział, uśmiechając się szeroko, dumny z siebie. - Elisabeth to piękne imię, bardzo bogate. - skomplementował kobietę, bo kiedyś słyszał, że tak się powinno robić, nawet jakby musiał kłamać. Mały grzech jest niczym przy skutku jakim jest potencjalne szczęście kobiety.
Towarzyszka rozmowy jednak zaczęła wykazywać irytację tematem. Nie rozumiał tego, w końcu odciągnęła go od baru, żeby o tym porozmawiać, prawda? Chyba tak, teraz to już nie był pewien.
- Właśnie taki miałem zamiar, ale nie ma go tutaj. Z drugiej strony znalazłem dużo lepsze towarzystwo. - kolejna pochwała w stronę kobiety została wysłana. - Swoją drogą czego Pani szuka w miejscach takich jak to? - może przychodziła tutaj szukać grzechu i nieczystości? Ludzie w każdym wieku mają swoje potrzeby i trzeba szukać stosownego sposobu by je zaspokajać.
@Universal Person
- Z chęcią Panią odwiedzę, w końcu wiedzy nigdy mało, prawda? - odpowiedział z entuzjazmem na jej słowa. - I nazywam się Maxime. - dopowiedział, uśmiechając się szeroko, dumny z siebie. - Elisabeth to piękne imię, bardzo bogate. - skomplementował kobietę, bo kiedyś słyszał, że tak się powinno robić, nawet jakby musiał kłamać. Mały grzech jest niczym przy skutku jakim jest potencjalne szczęście kobiety.
Towarzyszka rozmowy jednak zaczęła wykazywać irytację tematem. Nie rozumiał tego, w końcu odciągnęła go od baru, żeby o tym porozmawiać, prawda? Chyba tak, teraz to już nie był pewien.
- Właśnie taki miałem zamiar, ale nie ma go tutaj. Z drugiej strony znalazłem dużo lepsze towarzystwo. - kolejna pochwała w stronę kobiety została wysłana. - Swoją drogą czego Pani szuka w miejscach takich jak to? - może przychodziła tutaj szukać grzechu i nieczystości? Ludzie w każdym wieku mają swoje potrzeby i trzeba szukać stosownego sposobu by je zaspokajać.
@Universal Person
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
- Prawda. - Jasnowłosa przytaknęła mu w tej kwestii. - Zwłaszcza tacy młodzi studenci, jak ty, chłoniecie wiedzę tak szybko. - Powiedziała z dozą zazdrości w głosie. Elizabeth uważała, że jej najlepsze lata już przeminęły, nawet jeśli nie była jeszcze tak stara. Niemniej, z chęcią cofnęłaby się do czasów, kiedy była młodsza i zdecydowanie bardziej urodziwa.
- Tak, moja matka nadała mi je po naszej babci. - Odpowiedziała, na chwilę zamyślając się i uciekając do wspomnień z dawnych lat. Najpierw lekka irytacja, a teraz delikatna melancholia zasłoniła jej oczęta. Mimo to, uśmiechnęła się na słowa Maxime traktujące o lepszym towarzystwie. Elizabeth pokręciła jedynie głową z lekką dezaprobatą, prawdopodobnie na własne myśli, które uznały chłopca za niezwykle uroczego. Niemniej, on mógłby być jej synem.
- Czasem przychodzę śpiewać. - Wyjaśniła całkiem szczerze i pokręciła szklanką w dłoni, zawieszając spojrzenie na płynie. - Niemniej dzisiaj byłam z kimś umówiona, a on... Nie przyszedł. - Oznajmiła sucho, a usta zacisnęły się w cienką linię. Podobnie zresztą z dłonią na szklance. Zaraz ocknęła się z zamyślenia. Alkohol jej nie służył i powoli zaczynał wydobywać z niej wszystko, co najgorsze.
- Czas już na mnie. - Obwieściła, kiedy ostatki jej rozsądku postanowiły przebić się zza powoli nadciągających gęstych chmur złego humoru. Dopiła cydr haustem i zdecydowanie w sposób, jaki nie przypadał eleganckiej kobiecie. - Śpiewam w czwartki, piątki i soboty. Powinieneś kiedyś przyjść, Maxime. Tymczasem... Muszę już iść. - Rzekła w stronę młodzieńca, szklankę odstawiła, skinęła na pożegnanie barmanowi, a potem wyszła.
zt x2
- Tak, moja matka nadała mi je po naszej babci. - Odpowiedziała, na chwilę zamyślając się i uciekając do wspomnień z dawnych lat. Najpierw lekka irytacja, a teraz delikatna melancholia zasłoniła jej oczęta. Mimo to, uśmiechnęła się na słowa Maxime traktujące o lepszym towarzystwie. Elizabeth pokręciła jedynie głową z lekką dezaprobatą, prawdopodobnie na własne myśli, które uznały chłopca za niezwykle uroczego. Niemniej, on mógłby być jej synem.
- Czasem przychodzę śpiewać. - Wyjaśniła całkiem szczerze i pokręciła szklanką w dłoni, zawieszając spojrzenie na płynie. - Niemniej dzisiaj byłam z kimś umówiona, a on... Nie przyszedł. - Oznajmiła sucho, a usta zacisnęły się w cienką linię. Podobnie zresztą z dłonią na szklance. Zaraz ocknęła się z zamyślenia. Alkohol jej nie służył i powoli zaczynał wydobywać z niej wszystko, co najgorsze.
- Czas już na mnie. - Obwieściła, kiedy ostatki jej rozsądku postanowiły przebić się zza powoli nadciągających gęstych chmur złego humoru. Dopiła cydr haustem i zdecydowanie w sposób, jaki nie przypadał eleganckiej kobiecie. - Śpiewam w czwartki, piątki i soboty. Powinieneś kiedyś przyjść, Maxime. Tymczasem... Muszę już iść. - Rzekła w stronę młodzieńca, szklankę odstawiła, skinęła na pożegnanie barmanowi, a potem wyszła.
zt x2
Lilium
Rezydent
Blondwłosa kobieta siedziała na wysokim barowym stołku i oparłszy łokcie na kamiennym blacie, ułożyła na dłoniach swoje blade policzki, jakby w tych niesprzyjających warunkach szykowała się do snu. Wrażenie to potęgować mogły błękitne oczy, które rozmarzonym spojrzeniem zerkały w stronę parkietu, na którym w rytm kubańskiej piosenki kołysały się różnobarwne pary.
— Yo soy un hombre sincero
De donde crece la palma — zaintonował pierwsze nuty młody śpiewak, mężczyzna o czarnych jak bezgwiezdna noc oczach i gładko zaczesanych, wypomadowanych włosach. Spokojne nurty muzyki wzruszyły ciałem blondynki; wciąż siedząc zakołysała delikatnie ramionami, a cekiny jej złotej sukienki poruszyły się wraz z nią, puszczając stadko małych króliczków po sali. Przymknęła oczy i odchyliła głowę, odwracając się nieznacznie w stronę parkietu. Jej długie kolczyki poruszyły się i zatrzepotały jak wietrzne dzwoneczki rezonując przyjemnym, wysokim dźwiękiem. W doborze fryzury można było dostrzec pewną celowość: wysoki, misterny kok odsłaniał zarówno kształtne uszka blondynki jak i jej szyję. Jej mina była jednak zagubiona: różowe ustka wygięte były w podkówkę, a oczy tęsknie skakały po twarzach przechodniów. Czyżby czekała, aż ktoś porwie ją do tańca?
@Michael
Michael
Legionista
Michael siedział przy barze, spoglądając na pary, które dobrze bawiły się w rytmie kubańskiej muzyki. Patrzył głębokim spojrzeniem ciemnych oczu, za blond grzywką. Moczył swoje malinowe usta w brandy i zaczynał zastanawiać się, ile impreza będzie trwała, bo pamiętał, że jedna z takich trwała do białej nocy. Mężczyzna był ubrany w biały garnitur, jedynie okazując przy tym szykowność i niewinną posturę, ale pozory mylą. Był zaczepiany nie raz przez kobiety, ale odmawiał im tańca, ponieważ wolał siedzieć i obserwować gorący taniec par przez cały czas.
Potem zauważył kobietę o blond włosach, która wyglądała nieco zagubiona, bo sprawiała wrażenie, jakby czekała na kogoś, a może na swój pierwszy taniec? Czas mijał, jednak nie był pewien, czy podejść do kobiety, bo wolał poczekać jeszcze trochę czy faktycznie jest sama lub nie. Kątem oka spoglądał na nią, ale nie dawał tego po sobie poznać; czekał na reakcję nieznajomej ale nie był tego pewien czy faktycznie dojdzie do jakiejś interakcji pomiędzy nimi. Seung wstał biorąc szklankę brendy, podchodząc do kobiety. - Witaj, napijesz się ze mną, może? - spytał się.
@Lilium
Potem zauważył kobietę o blond włosach, która wyglądała nieco zagubiona, bo sprawiała wrażenie, jakby czekała na kogoś, a może na swój pierwszy taniec? Czas mijał, jednak nie był pewien, czy podejść do kobiety, bo wolał poczekać jeszcze trochę czy faktycznie jest sama lub nie. Kątem oka spoglądał na nią, ale nie dawał tego po sobie poznać; czekał na reakcję nieznajomej ale nie był tego pewien czy faktycznie dojdzie do jakiejś interakcji pomiędzy nimi. Seung wstał biorąc szklankę brendy, podchodząc do kobiety. - Witaj, napijesz się ze mną, może? - spytał się.
@Lilium
Lilium
Rezydent
Młoda kobieta uniosła powoli głowę, jakby wybudzona z delikatnego transu, w który wprawiła ją muzyka. Jej błękitne oczy zatrzymały się na mężczyźnie, który teraz stał przed nią, ze szklanką alkoholu w dłoni. Przez chwilę nic nie mówiła, jakby ważyła każde słowo. Na jej ustach pojawił się ledwie dostrzegalny uśmiech, ale wciąż skrywała w sobie nutę niepewności.
— Dzień dobry. — jej głos był delikatny, lecz dobrze słyszalny mimo dźwięku muzyki. — Czy nie ma pan wrażenia, że ten dzień nie ma końca? A mimo to… czasem mam wrażenie, że już mi go brakuje.
Muzyka niosła się po sali wraz z kolejną zwrotką śpiewaną przez mężczyznę:
— Y antes de morirme quiero
Echar mis versos del alma.
Jej spojrzenie na moment uciekło w stronę parkietu, gdzie pary wirowały w gorącym tańcu. Westchnęła cicho i znowu spojrzała na Seunga, tym razem z większym zaciekawieniem.
— Może to właśnie taniec byłby odpowiedzią, zamiast drinka? — zapytała, nie spuszczając z niego wzroku, jakby chciała dostrzec w jego oczach coś więcej niż tylko zaproszenie do wspólnego picia. Przechyliła głowę, a jej kolczyki ponownie zarezonowały delikatnym dźwiękiem. — Co pan powie na to, żebyśmy zamiast siedzieć tutaj, dali się porwać muzyce?
@Michael
— Dzień dobry. — jej głos był delikatny, lecz dobrze słyszalny mimo dźwięku muzyki. — Czy nie ma pan wrażenia, że ten dzień nie ma końca? A mimo to… czasem mam wrażenie, że już mi go brakuje.
Muzyka niosła się po sali wraz z kolejną zwrotką śpiewaną przez mężczyznę:
— Y antes de morirme quiero
Echar mis versos del alma.
Jej spojrzenie na moment uciekło w stronę parkietu, gdzie pary wirowały w gorącym tańcu. Westchnęła cicho i znowu spojrzała na Seunga, tym razem z większym zaciekawieniem.
— Może to właśnie taniec byłby odpowiedzią, zamiast drinka? — zapytała, nie spuszczając z niego wzroku, jakby chciała dostrzec w jego oczach coś więcej niż tylko zaproszenie do wspólnego picia. Przechyliła głowę, a jej kolczyki ponownie zarezonowały delikatnym dźwiękiem. — Co pan powie na to, żebyśmy zamiast siedzieć tutaj, dali się porwać muzyce?
@Michael
Michael
Legionista
Seung popijał swoje brednie, spoglądając na damę, która była cały czas w porywie muzyki. Uśmiechnął się przyjaźnie do nieznajomej, a może do przyszłej nowo poznanej kobiety. - Zgadzam się, mam takie same spostrzeżenie, patrząc na radość ludzi otoczonych przyjemną muzyką - odpowiedział, popijając ostatnie krople swojego alkoholu. Najwyraźniej mógł zaproponować najpierw taniec, a potem drinka, co na pewno nie kolidowałoby z jego zamiarami. Odłożył na stoliku puste naczynie, a następnie wyciągnął dłoń do kobiety. - Mógłbym cię zaprosić do tańca? - zapytał, dając insynuację, że chętnie zatańczy z piękną kobietą na parkiecie wśród innych par. - Na pewno taniec byłby lepszy od drinka, a napić się zawsze można potem, nie sądzisz? - zapytał, czekając na jej reakcję, jak zostanie porwana na parkiecie przez mężczyznę.
@Lilium
@Lilium
Lilium
Rezydent
Błękitne spojrzenie drobnej kobiety spadło miękko na wyciągniętą w jej stronę dłoń Azjaty, a malinowe usta rozszerzyły się powoli w uśmiechu. Najwidoczniej zauważyła, że Seung nie tylko podchwycił jej sugestię, ale również zdołał uchwycić coś z tej ulotnej chwili - coś, co sprawiło, że kobieta przybrała postawę ciała, która emanowała otwartością, a w jej oczach zatańczył cień rozbawienia.
— Proszę pana, widzę, że rozumiemy się bez słów. — westchnęła cicho, a jej oczy skryły się w cieniu umalowanych czarnym tuszem rzęs, niczym za kotarą osłaniającą przygotowujących się artystów przed ciekawskim spojrzeniem tłumu. Trwało to zaledwie chwile, wkrótce bowiem otworzyła oczy, by wzrokiem podążać przez chwilę za jego gestami, jakby wciąż rozważała jego propozycję, choć w rzeczywistości decyzja już zapadła. Zsunęła się zwinnie z wysokiego barowego taboretu i ze stukotem obcasików wylądowała na parkiecie.
Wtedy dopiero Seung mógł dostrzec, jaka dzieliła ich różnica wzrostu; blondynka wszak była od niego niższa o całą głowę, mimo kilku centymetrów dodawanych jej przez obuwie. Może to był powód, z jakiego policzki blondynki pokryły się delikatnym rumieńcem, a białe ząbki delikatnie przygryzły umalowaną wargę, a może był to fakt, iż Azjata znajdował się tak blisko niej..?
— Myślę, że masz rację. — zgodziła się, chwytając go za rękę. Jej palce były chłodne, ale pewnie spoczęły w jego dłoni. — Taniec to zawsze dobry początek.
Pozwoliła się poprowadzić na parkiet, gdzie muzyka wciąż unosiła się w powietrzu. Przez chwilę trwali w bezruchu, jakby czekali na idealny moment, by wtopić się w rytm. Jej spojrzenie było spokojne, ale czujne, jakby szukała w nim odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zadała.
— Zobaczymy, czy rytm nas poniesie... — dodała cicho, po czym zrobiła pierwszy krok, zaczynając taniec, który miał ich połączyć w tej chwilowej, ale intensywnej bliskości.
@Michael
— Proszę pana, widzę, że rozumiemy się bez słów. — westchnęła cicho, a jej oczy skryły się w cieniu umalowanych czarnym tuszem rzęs, niczym za kotarą osłaniającą przygotowujących się artystów przed ciekawskim spojrzeniem tłumu. Trwało to zaledwie chwile, wkrótce bowiem otworzyła oczy, by wzrokiem podążać przez chwilę za jego gestami, jakby wciąż rozważała jego propozycję, choć w rzeczywistości decyzja już zapadła. Zsunęła się zwinnie z wysokiego barowego taboretu i ze stukotem obcasików wylądowała na parkiecie.
Wtedy dopiero Seung mógł dostrzec, jaka dzieliła ich różnica wzrostu; blondynka wszak była od niego niższa o całą głowę, mimo kilku centymetrów dodawanych jej przez obuwie. Może to był powód, z jakiego policzki blondynki pokryły się delikatnym rumieńcem, a białe ząbki delikatnie przygryzły umalowaną wargę, a może był to fakt, iż Azjata znajdował się tak blisko niej..?
— Myślę, że masz rację. — zgodziła się, chwytając go za rękę. Jej palce były chłodne, ale pewnie spoczęły w jego dłoni. — Taniec to zawsze dobry początek.
Pozwoliła się poprowadzić na parkiet, gdzie muzyka wciąż unosiła się w powietrzu. Przez chwilę trwali w bezruchu, jakby czekali na idealny moment, by wtopić się w rytm. Jej spojrzenie było spokojne, ale czujne, jakby szukała w nim odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zadała.
— Zobaczymy, czy rytm nas poniesie... — dodała cicho, po czym zrobiła pierwszy krok, zaczynając taniec, który miał ich połączyć w tej chwilowej, ale intensywnej bliskości.
@Michael
Michael
Legionista
Mężczyzna usłyszał słowa kobiety, która zapragnęła zatańczyć na parkiecie, więc odwzajemnił to. Całe szczęście, naukę tańca miał za sobą, która odbyła się dekady temu. Po chwili usłyszał wypowiedź pięknej kobiety, jednak wtedy uśmiechnął się, chcąc przedstawić swoje imię i nazwisko. - Myślę, że lepiej będzie, jak przejdziemy na "Ty", jeśli nie masz nic przeciwko temu. Jestem Won Seung - odpowiedział spokojnym i stonowanym głosem do kobiety, okazując delikatny uśmiech. Był dżentelmenem, który lubił sprawiać przyjemność innym, jednak jeśli miałby to zrobić, to najlepiej najbliższym jego sercu. Gdy dwójka dotarła na parkiet, widział faktycznie dzielącą ich różnicę wzrostu, ale jemu to kompletnie nie przeszkadzało. Zobaczył delikatne i subtelne rumieńce wciąż nieznajomej kobiety, mając nadzieję, że pozna jej imię. Zauważył gest flirtu z jej strony. Po usłyszeniu kolejnej wypowiedzi, podczas tańca z nią, chwilę czekał wraz z kobietą, aby mogli porwać się do rytmu utworu, który grał w tle klubu. Mężczyzna wszedł w rytm tańca z blondynką, okazując intensywną bliskość tej nocy.
@Lilium
@Lilium
Lilium
Rezydent
Kobieta przyglądała się Seungowi uważnie, wsłuchując się w jego słowa. Wspomnienie jego imienia wywołało delikatny uśmiech, jakby doceniła ten gest otwartości. Przechyliła głowę lekko na bok, a jej długie, blond pasma musnęły delikatnie ramię.
— Won Seung... — powtórzyła, jakby testowała na języku smak jego imienia. — Myślę, że mogę się zgodzić na "ty". Jestem Charlotte. — odpowiedziała z nieco rozbawionym tonem, a w jej oczach zatańczyły iskierki ciekawości.
Jej ruchy były płynne, a mimo różnicy wzrostu, krok za krokiem dostosowywała się do tempa i prowadzenia Seunga, jakby każde ich przesunięcie na parkiecie było starannie przemyślane. Z każdym obrotem jej kolczyki dźwięczały cicho, wtapiając się w melodię, a policzki kobiety nabierały coraz mocniejszego rumieńca, bardziej od ekscytacji niż wysiłku. Przez chwilę, w ciszy między nimi, podniosła wzrok na Seunga, zbliżając się do niego na tyle, by niemal zetknąć się z jego ramieniem. Jej oddech był lekki, niemal niezauważalny, ale gdy spojrzała mu w oczy, w jej wzroku można było dostrzec coś więcej niż jedynie radość z tańca.
— Lubisz tańczyć, Won Seung? — zapytała, przerywając ciszę między nimi, głos miała nieco bardziej zmysłowy, jakby testowała granice tej bliskości. — Bo muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie radzisz... ale ciekawe, jak długo potrafisz utrzymać to tempo. — dodała, a rzuconemu przez nią wyzwaniu zawtórował delikatny uśmiech malinowych ust. Muzyka przyśpieszyła, a Charlotte razem z nią. Zrobiła kilka kolejnych, płynnych ruchów, zmieniając nieco rytm, jakby prowokując mężczyznę do dostosowania się do jej nowej gry.
@Michael
— Won Seung... — powtórzyła, jakby testowała na języku smak jego imienia. — Myślę, że mogę się zgodzić na "ty". Jestem Charlotte. — odpowiedziała z nieco rozbawionym tonem, a w jej oczach zatańczyły iskierki ciekawości.
Jej ruchy były płynne, a mimo różnicy wzrostu, krok za krokiem dostosowywała się do tempa i prowadzenia Seunga, jakby każde ich przesunięcie na parkiecie było starannie przemyślane. Z każdym obrotem jej kolczyki dźwięczały cicho, wtapiając się w melodię, a policzki kobiety nabierały coraz mocniejszego rumieńca, bardziej od ekscytacji niż wysiłku. Przez chwilę, w ciszy między nimi, podniosła wzrok na Seunga, zbliżając się do niego na tyle, by niemal zetknąć się z jego ramieniem. Jej oddech był lekki, niemal niezauważalny, ale gdy spojrzała mu w oczy, w jej wzroku można było dostrzec coś więcej niż jedynie radość z tańca.
— Lubisz tańczyć, Won Seung? — zapytała, przerywając ciszę między nimi, głos miała nieco bardziej zmysłowy, jakby testowała granice tej bliskości. — Bo muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie radzisz... ale ciekawe, jak długo potrafisz utrzymać to tempo. — dodała, a rzuconemu przez nią wyzwaniu zawtórował delikatny uśmiech malinowych ust. Muzyka przyśpieszyła, a Charlotte razem z nią. Zrobiła kilka kolejnych, płynnych ruchów, zmieniając nieco rytm, jakby prowokując mężczyznę do dostosowania się do jej nowej gry.
@Michael
Michael
Legionista
Seung obserwował podczas tańca z nowo poznaną kobietą, którą zaprosił do tańca. Po przedstawieniu imienia oraz nazwiska usłyszał ponownie wypowiedziane jego imię z nazwiskiem. W takim momencie usłyszał dokładnie jej wypowiedź. - Przepiękne imię, pasuje do Ciebie, Charlotte - powiedział do niej, dając komplement, na jaki zasługuje. Widział iskierki w oczach Charlotte, która najwyraźniej miała dobry humor, co utrzymywało go w przekonaniu przez dłuższy czas. Cały czas tańczył do rytmu utworu, wiedząc, że nie może wyjść z rytmu i zniżyć tempa. Po pewnym czasie zobaczył, że ich rozmowa zamieniła się w ciszę pełną spojrzeń pomiędzy nimi. Zauważył pewne spojrzenie, które mógł doskonale dostrzec, że nie tylko taniec daje radość ludziom. - Tak, lubię tańczyć, Charlotte - odpowiedział, reagując na jej pytanie, czując, jak zaczynała nieco zmysłowo działać na Seunga. Możliwe, że powoli mógł otwierać się na te granice bliskości. Jednak był trzeźwy umysłowo, bo myśli ciągle krążyły wokół innej kobiety, która nie dawała mu spokoju. Nie dawał tego po sobie poznać, gdy w tamtej chwili rozmyślał o tamtym spotkaniu w cukierni. Po usłyszeniu słów dotyczących tańca uśmiechnął się, wtedy oczywiście miał zamiar zmienić styl na bardziej zmysłowy w tańcu. Muzyka nabrała większego tempa, co bez problemu on utrzymywał, widząc dany moment na zaskoczenie kobiety podczas ich wspólnego tańca. Po zrobieniu kilku płynnych ruchów, zmieniając zarówno swój rytm, zbliżył się do kobiety, wtedy jedną ręką dotknął jej pleców, a ona mogła poczuć ciepłą bliskość mężczyzny, a wzrok spoczął na jej iskierkach w oczach, nieco prowokując. Zaciekawiło go, jak na to zareaguje podczas wspólnego tańca na parkiecie.
@Lilium
@Lilium
Lilium
Rezydent
Charlotte zaśmiała się cicho, słysząc jego komplement, a dźwięk jej śmiechu, choć krótki, był melodyjny, niemal jak echo kubańskiej muzyki unoszącej się wokół nich. Z każdym kolejnym krokiem jej ciało coraz bardziej wpasowywało się w rytm tańca, a bliskość między nimi zaczynała nabierać coraz bardziej namacalnej intensywności. Gdy Seung zbliżył się do niej, jego dłoń spoczęła na jej plecach, a Charlotte mimowolnie zadrżała od ciepła tego dotyku. Ich ruchy stały się bardziej zsynchronizowane, niemal naturalnie odnajdywali się w tym coraz szybszym tempie. Bliskość Seunga była wyczuwalna, niemal elektryzująca. Blondynka zareagowała na jego gest, unosząc na moment podbródek, by spojrzeć mu w oczy. W jej spojrzeniu pojawiła się pewność siebie, coś więcej niż tylko flirciarskie iskierki – teraz było w nim wyzwanie, pragnienie, by sprawdzić, jak daleko może pójść. Wciąż jednak pozostawała lekka i zmysłowa, a każdy ruch był płynny i kontrolowany.
— Dziękuję, Seung — odpowiedziała miękko na jego wcześniejsze słowa, ale w tonie jej głosu można było wyczuć pewną nutę rozbawienia. — Widzę, że potrafisz dotrzymać kroku... ale zobaczymy, jak długo uda ci się utrzymać ten rytm. — Jej uśmiech się pogłębił, a wargi ponownie rozchyliły się w prowokującym geście. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, Charlotte wykonała nagły, płynny obrót, odsuwając się od niego, by po chwili znowu wrócić bliżej, jakby igrała z dystansem między nimi. — Ciekawe, co jeszcze potrafisz?— rzuciła wyzywająco, przybliżając się jeszcze bliżej, niemal ocierając się o niego podczas tańca. Muzyka wokół nich zdawała się być idealnym tłem dla tego subtelnego, pełnego napięcia flirtu, a Charlotte, prowokując go kolejnymi płynnymi ruchami, jakby chciała sprawdzić, na ile go to zaintryguje. Gdy ich spojrzenia znowu się spotkały, w jej oczach błyszczała już nie tylko radość z tańca, ale i ciekawość.
@Michael
— Dziękuję, Seung — odpowiedziała miękko na jego wcześniejsze słowa, ale w tonie jej głosu można było wyczuć pewną nutę rozbawienia. — Widzę, że potrafisz dotrzymać kroku... ale zobaczymy, jak długo uda ci się utrzymać ten rytm. — Jej uśmiech się pogłębił, a wargi ponownie rozchyliły się w prowokującym geście. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, Charlotte wykonała nagły, płynny obrót, odsuwając się od niego, by po chwili znowu wrócić bliżej, jakby igrała z dystansem między nimi. — Ciekawe, co jeszcze potrafisz?— rzuciła wyzywająco, przybliżając się jeszcze bliżej, niemal ocierając się o niego podczas tańca. Muzyka wokół nich zdawała się być idealnym tłem dla tego subtelnego, pełnego napięcia flirtu, a Charlotte, prowokując go kolejnymi płynnymi ruchami, jakby chciała sprawdzić, na ile go to zaintryguje. Gdy ich spojrzenia znowu się spotkały, w jej oczach błyszczała już nie tylko radość z tańca, ale i ciekawość.
@Michael
Michael
Legionista
Zauważył reakcję Charlotte na komplement i odwzajemnił ją ciepłym uśmiechem podczas ich tańca. Nie przerywał tańca, wręcz przeciwnie, coraz bardziej się rozkręcał. Dawno nie bawił się tak dobrze przy wybornej muzyce, którą uwielbiał – dźwięki rozchodzące się po pomieszczeniu sprawiały mu ogromną przyjemność. Kiedy wyczuł drgnięcie Charlotte, uśmiechnął się tajemniczo, pilnując jednak dystansu między nimi. W myślach przewijały się różne refleksje dotyczące widzącej, ale postanowił nie zdradzać ich przed Charlotte, zwłaszcza gdy rytm tańca stawał się coraz szybszy. Zauważył, jak zmysłowo zbliżała się do Seunga, emanując pewnością siebie, której towarzyszył blask w jej oczach.
- Bardzo proszę - odpowiedział ciepłym, przyjemnym głosem, z wyraźną pewnością siebie. Po chwili, gdy wysłuchał jej kolejnych słów, uśmiechnął się znowu. - No dobrze...- odpowiedział, nadal tańcząc, coraz lepiej rozumiejąc mowę ciała Charlotte. Jej ruchy w tańcu były wyraźnie prowokacyjne, co on doskonale rozpoznawał, będąc wprawnym obserwatorem. Zbliżali się i oddalali, a on utrzymywał rytm, podziwiając płynność jej ruchów na parkiecie. Sam nie odczuwał zmęczenia, ciesząc się swoją doskonałą kondycją. W końcu usłyszał pytanie, które wyraźnie miało na celu sprowokować go jeszcze bardziej.
Po kilku minutach tańca, kiedy Charlotte znów coś powiedziała, przyciągnął ją delikatnie do siebie, kładąc dłoń na jej plecach. Odległość między ich twarzami zmniejszyła się do minimum, a Charlotte mogła dostrzec wyraźnie kolor jego oczu.
@Lilium
- Bardzo proszę - odpowiedział ciepłym, przyjemnym głosem, z wyraźną pewnością siebie. Po chwili, gdy wysłuchał jej kolejnych słów, uśmiechnął się znowu. - No dobrze...- odpowiedział, nadal tańcząc, coraz lepiej rozumiejąc mowę ciała Charlotte. Jej ruchy w tańcu były wyraźnie prowokacyjne, co on doskonale rozpoznawał, będąc wprawnym obserwatorem. Zbliżali się i oddalali, a on utrzymywał rytm, podziwiając płynność jej ruchów na parkiecie. Sam nie odczuwał zmęczenia, ciesząc się swoją doskonałą kondycją. W końcu usłyszał pytanie, które wyraźnie miało na celu sprowokować go jeszcze bardziej.
Po kilku minutach tańca, kiedy Charlotte znów coś powiedziała, przyciągnął ją delikatnie do siebie, kładąc dłoń na jej plecach. Odległość między ich twarzami zmniejszyła się do minimum, a Charlotte mogła dostrzec wyraźnie kolor jego oczu.
@Lilium
Lilium
Rezydent
Charlotte poczuła, jak Seung przyciąga ją bliżej, a jego dłoń pewnie spoczywa na jej plecach, zapewniając jej poczucie stabilności w wirze rytmicznych kroków. Ich twarze dzieliły teraz ledwie centymetry, co sprawiło, że jej oddech na moment przyśpieszył. Widziała z bliska jego oczy, które miały w sobie coś głębszego niż jedynie flirt. Subtelnie przyłożyła swoją dłoń do jego ramienia, przesuwając palcami po tkaninie koszuli, jakby badała teksturę materiału i równocześnie... jego samego. W jej spojrzeniu pojawił się cień prowokacji, ale i ciekawość, która zdawała się mówić, że jest gotowa na więcej – gotowa zobaczyć, dokąd prowadzi ta ich subtelna gra.
— W takim razie może zdradzisz mi jeszcze, co cię tak fascynuje w tańcu... — wyszeptała, jej głos miał teraz ledwie słyszalną nutę wyzwania, mieszankę zmysłowości i rozbawienia. Jej dłoń pozostała na jego ramieniu, jakby badała jego reakcję na swoją bliskość. — Bo widzisz, Seung... — urwała na moment, niemal przeciągając to słowo, jakby była świadoma jego znaczenia. — Mam wrażenie, że nie chodzi tylko o rytm.
Gdy muzyka zwolniła na krótką chwilę, Charlotte wykorzystała ten moment, by zwinnie przechylić się lekko do tyłu, jednocześnie nie wypuszczając jego ręki, jakby wyczuła idealną chwilę na dodanie tańcowi nieco dramatyzmu. Potem powróciła do niego, łagodnie, ale zdecydowanie, zbliżając się znów na wyciągnięcie ręki, aż jej twarz znalazła się w pobliżu jego. Przez krótką chwilę trwała w bezruchu, blisko niego, a jej spojrzenie było pełne intensywności.
@Michael
Sesja zakończona
brak odpisu drugiego gracza, zwalniam lokację
— W takim razie może zdradzisz mi jeszcze, co cię tak fascynuje w tańcu... — wyszeptała, jej głos miał teraz ledwie słyszalną nutę wyzwania, mieszankę zmysłowości i rozbawienia. Jej dłoń pozostała na jego ramieniu, jakby badała jego reakcję na swoją bliskość. — Bo widzisz, Seung... — urwała na moment, niemal przeciągając to słowo, jakby była świadoma jego znaczenia. — Mam wrażenie, że nie chodzi tylko o rytm.
Gdy muzyka zwolniła na krótką chwilę, Charlotte wykorzystała ten moment, by zwinnie przechylić się lekko do tyłu, jednocześnie nie wypuszczając jego ręki, jakby wyczuła idealną chwilę na dodanie tańcowi nieco dramatyzmu. Potem powróciła do niego, łagodnie, ale zdecydowanie, zbliżając się znów na wyciągnięcie ręki, aż jej twarz znalazła się w pobliżu jego. Przez krótką chwilę trwała w bezruchu, blisko niego, a jej spojrzenie było pełne intensywności.
@Michael