1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
+5
Margaret Cavendish
Kabraxis
Alexander Huxley
Śmierć
Admin
9 posters
Admin
Admin
Klub 'Dancing Queen'
Jeśli zastanawiacie się skąd wzięła się nazwa tego miejsca, to być może dobrze zakładacie - właściciele ochrzcili klub właśnie w ten sposób, bo sama Królowa Wielkiej Brytanii przychodziła się w nim bawić. Dancing Queen jest unikalną i wspaniałą lokacją, gdzie radość, taniec i śpiew przeplatają się ze sobą. Muzyka na żywo sprawia, że nogi same podskakują, a serce rwie się na parkiet do tego tłumu przyjaznych twarzy. W tym miejscu wszyscy zapominają o troskach, pozwalając sobie na noc rozrywki.
Klub posiada też osobne sale, oddalone nieco od parkietu. Mają one zdecydowanie bardziej intymny i tajemniczy klimat. Służą głównie do odpoczynku od hałasu, dają możliwość porozmawiania. Bardziej wtajemniczeni wiedzą, że to właśnie tam mają miejsce schadzki osób odmiennej orientacji. Ludzie wydają się coś podejrzewać, jednak zachowują neutralność. Mimo wszystko pary homoseksualne powinny mieć się na baczności - ich związki są w końcu uważane za przestępstwo.
Klub jest miejscem, gdzie często można spotkać Syreny polujące na swoje ofiary.
Klub posiada też osobne sale, oddalone nieco od parkietu. Mają one zdecydowanie bardziej intymny i tajemniczy klimat. Służą głównie do odpoczynku od hałasu, dają możliwość porozmawiania. Bardziej wtajemniczeni wiedzą, że to właśnie tam mają miejsce schadzki osób odmiennej orientacji. Ludzie wydają się coś podejrzewać, jednak zachowują neutralność. Mimo wszystko pary homoseksualne powinny mieć się na baczności - ich związki są w końcu uważane za przestępstwo.
Klub jest miejscem, gdzie często można spotkać Syreny polujące na swoje ofiary.
Śmierć
Śmierć
Jonathan Blythe
I błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
43 lata / eony
80 kg
185 cm
0
Przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, sięgające gdzieś daleko w głąb cielesnej powłoki rozmówcy. Lodowato zimne dłonie, nieco nieprzyjemne w dotyku. Zawsze nienaganny ubiór. Aura, która może być widoczna dla nadnaturalnych jest niezwykle słaba, zabarwiona na szary odcień.
45
25/05/2024
Dancing Queen miało to do siebie, że przyciągało każdego, niezależnie od klasy, płci i rasy. Lokal był magnetyczny, muzyka grana na żywo wprawiała ciało w przyjemne wibracje. Dym papierosowy szybko rozmywał się, gdy kolejne pary wirowały na parkiecie, a alkohol był tani i lany w dużych ilościach. Londyńczycy zasłużyli na luksus takiego wypoczynku, zabawa była im potrzebna, po tych wszystkich latach wypełnionych widmem wojny.
Śmierć, a może raczej Jonathan Blythe, siedział tam gdzie zawsze. Nieco oddalony od parkietu, choć wciąż z dobrym widokiem na bawiących się ludzi. Obok szklanki pełnej whisky stała popielniczka z niedopałkami. Wyglądał, jakby na kogoś czekał, gdy jego spojrzenie przeskakiwało po migających w ostrym świetle twarzach. Stwierdzenie to mogło być prawdziwe, w końcu Śmierć zawsze na kogoś czeka.
Wieczory takie jak ten stały się jego małym rytuałem. Obserwowanie ludzi, być może za innych uznane za nieco obsesyjne, było doskonałą rozrywką. Mroczny Kosiarz wciąż uczył się ich zachować, odkrywając na nowo człowieczą naturę, tak chaotyczną i skupioną wokół emocji. Wszystkie dusze wokół zdawały się kipieć radością, pragnieniem korzystania z tych ulotnych momentów jak najmocniej. Jakaś para przemknęła obok niego, szybko znikając w bardziej ustronnych pomieszczeniach. Bynajmniej nie była to heteroseksualna schadzka.
Jonathan uważał to za niezwykle interesujące, jak różne podejścia do seksualności miały wszystkie znane mu rasy. Dla demonów była to przyjemność, klucz do władania ludzkimi umysłami, sposób na zapełnienie dłużącego się czasu. Anioły, dużo bardziej konserwatywne, przypisywały zbliżeniom znacznie większą wagę, starając się odnaleźć w cielesności połączenie duchowe. Ludzie byli najbardziej złożeni – traktowali seks jak tabu, jak środek na życie, jak drogę do zapomnienia. Wszyscy jednak, niezależnie czy wypluło ich Piekło, zrodziło Niebo, przygarnęła Ziemia, pragnęli bliskości. Jakkolwiek tą bliskość odbierali, już wiedzieli tylko oni sami.
Czy dziwnym więc było, że Śmierć, po wszystkich chwilach spędzonych w jałowym Limbo, lubiła patrzeć właśnie na obecność i radość z doświadczania drugiej osoby?
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Wieczór był rześki, chłodne powietrze przyjemnie układało myśli, szykując je idealnie na wejście do wnętrza rozgrzanego przez dziesiątki bawiących się osób. Cisza ulicy zniknęła gdzieś za nim, za zamykającymi się z leciutkim zgrzytem drzwiami, zastąpiona przez muzykę i szum rozmów, śmiechów, dokazywania. Tłum uradowanych twarzy falował wokół, kiedy mężczyzna w tym nieco bardziej wysłużonym płaszczu zanurzył się w niego i próbował bezkonfliktowo wyminąć każdą plączącą się po wolnej przestrzeni parę. Przeciskanie się między stolikami mijało się z celem.
Salę wypełniał charakterystyczny zapach, mieszanka smażonych na kuchni przekąsek, alkoholu i dymu papierosowego. Nie przeszkadzało mu to absolutnie, na swój sposób lubił takie miejsca, szumne, a jednocześnie bardzo prywatne. W takim tłumie człowiek był bardziej anonimowy niż na ulicy i jedynie znajoma twarz mogła wychwycić go z tłumu.
Ewentualnie ktoś szukający kłopotu.
Dostał się w końcu do baru i zamówił szklankę whisky. Kiedy tylko ta wylądowała na blacie, zgarnął ją i odwrócił się w stronę sali, ponownie omiatając wzrokiem całe towarzystwo. Wtedy też jego uwaga zatrzymała się na mężczyźnie siedzącym na uboczu, jednym z wielu takich osób, a jednak jednym wyjątkowym.
Odbił się od baru i ruszył w jego stronę, by ostatecznie pozwolić sobie się dosiąść.
— Chyba wcześnie zacząłeś — rzucił, zerkając na popielniczkę pełną petów. — Jak mija wieczór? — dodał z nikłym uśmiechem. Rzucanie takich pytań do Jonathana chyba było dla niego w jakiś sposób zabawne.
@Śmierć
Salę wypełniał charakterystyczny zapach, mieszanka smażonych na kuchni przekąsek, alkoholu i dymu papierosowego. Nie przeszkadzało mu to absolutnie, na swój sposób lubił takie miejsca, szumne, a jednocześnie bardzo prywatne. W takim tłumie człowiek był bardziej anonimowy niż na ulicy i jedynie znajoma twarz mogła wychwycić go z tłumu.
Ewentualnie ktoś szukający kłopotu.
Dostał się w końcu do baru i zamówił szklankę whisky. Kiedy tylko ta wylądowała na blacie, zgarnął ją i odwrócił się w stronę sali, ponownie omiatając wzrokiem całe towarzystwo. Wtedy też jego uwaga zatrzymała się na mężczyźnie siedzącym na uboczu, jednym z wielu takich osób, a jednak jednym wyjątkowym.
Odbił się od baru i ruszył w jego stronę, by ostatecznie pozwolić sobie się dosiąść.
— Chyba wcześnie zacząłeś — rzucił, zerkając na popielniczkę pełną petów. — Jak mija wieczór? — dodał z nikłym uśmiechem. Rzucanie takich pytań do Jonathana chyba było dla niego w jakiś sposób zabawne.
@Śmierć
Śmierć
Śmierć
Jonathan Blythe
I błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
43 lata / eony
80 kg
185 cm
0
Przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, sięgające gdzieś daleko w głąb cielesnej powłoki rozmówcy. Lodowato zimne dłonie, nieco nieprzyjemne w dotyku. Zawsze nienaganny ubiór. Aura, która może być widoczna dla nadnaturalnych jest niezwykle słaba, zabarwiona na szary odcień.
45
25/05/2024
Kolejna para przemknęła gdzieś obok, trącając ramię Jonathana. Kobieta zaśmiała się perliście i posłała mu przepraszający uśmiech, który oczywiście odwzajemnił. Uniósł szklankę z whisky, jakby chciał życzyć kochankom miłego wieczoru, po czym zanurzył się w dymnym smaku alkoholu. Słodycz szybko przeszła w dobrze znaną gorycz.
Kiedy pojawił się Alexander zapalał kolejnego papierosa. Zapalniczka benzynowa błysnęła, rozświetlając blade oblicze Śmierci. Huxley przez chwilę mógł złapać spojrzenie ciemnych oczu, a później ogień zgasł, jarząc się jedynie delikatnie na końcówce skręta. Silny zapach tytoniu załaskotał ich nozdrza, a później gardła. Jonathan poprawił guziki ciemnej marynarki bez rękawów, nie spiesząc się z odpowiedzią. Obecność Mistrza Zakonu była zawsze mile widziana, Sędzia miał do niego specyficzną słabość. Nie potrafił określić jakie odczucia wywoływał w nim Łowca – podziw, współczucie, ciekawość? Niewielu ludzi miało okazję poznać prawdziwą formę Śmierci i zarazem jej ludzkie naczynie. Huxley mógł powiedzieć, że miał szczęście - albo wybitnego pecha.
— Korzystam z wolnego czasu, Alexander. — Blythe odezwał się w końcu, oferując mężczyźnie paczkę papierosów.
— Wieczór mija spokojnie, jeszcze nikt nie umarł, dziękuję za troskę. — Śmierć brzmiała sztywno i niemal biznesowo, ale na jej twarzy tańczył zadowolony uśmiech. Wzrok skakał między tańczącymi ludźmi i grającymi muzykantami, by w końcu skupić się całkowicie na Huxleyu.
— Nie sądziłem, że lubisz takie miejsca. Cóż, jeśli przyszedłeś się bawić, wybrałeś zły stolik.
Och, oczywiście, tutaj czekało tylko whisky i dym papierosowy, pośród którego kryła się myśl, że rozmówca Alexandra będzie tym, który kiedyś przyjdzie również i po niego. Kim wtedy będzie? Kobietą w bieli czy Ponurym Żniwiarzem?
@Alexander Huxley
Kiedy pojawił się Alexander zapalał kolejnego papierosa. Zapalniczka benzynowa błysnęła, rozświetlając blade oblicze Śmierci. Huxley przez chwilę mógł złapać spojrzenie ciemnych oczu, a później ogień zgasł, jarząc się jedynie delikatnie na końcówce skręta. Silny zapach tytoniu załaskotał ich nozdrza, a później gardła. Jonathan poprawił guziki ciemnej marynarki bez rękawów, nie spiesząc się z odpowiedzią. Obecność Mistrza Zakonu była zawsze mile widziana, Sędzia miał do niego specyficzną słabość. Nie potrafił określić jakie odczucia wywoływał w nim Łowca – podziw, współczucie, ciekawość? Niewielu ludzi miało okazję poznać prawdziwą formę Śmierci i zarazem jej ludzkie naczynie. Huxley mógł powiedzieć, że miał szczęście - albo wybitnego pecha.
— Korzystam z wolnego czasu, Alexander. — Blythe odezwał się w końcu, oferując mężczyźnie paczkę papierosów.
— Wieczór mija spokojnie, jeszcze nikt nie umarł, dziękuję za troskę. — Śmierć brzmiała sztywno i niemal biznesowo, ale na jej twarzy tańczył zadowolony uśmiech. Wzrok skakał między tańczącymi ludźmi i grającymi muzykantami, by w końcu skupić się całkowicie na Huxleyu.
— Nie sądziłem, że lubisz takie miejsca. Cóż, jeśli przyszedłeś się bawić, wybrałeś zły stolik.
Och, oczywiście, tutaj czekało tylko whisky i dym papierosowy, pośród którego kryła się myśl, że rozmówca Alexandra będzie tym, który kiedyś przyjdzie również i po niego. Kim wtedy będzie? Kobietą w bieli czy Ponurym Żniwiarzem?
@Alexander Huxley
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Delikatnie uniósł brwi, kiedy padła odpowiedź Śmierci. Nie, żeby było w niej coś nie tak, ale sama treść była trochę zaskakująca. O ile brać ją dosłownie, a brzmiało to tak, że można by wziąć. Ewentualnie była to ironia, zważywszy na okoliczności, wyjątkowo ponura. Z Jonathanem był ten problem, że ciężko po tonie jego głosu cokolwiek powiedzieć.
— Masz wolny czas? — wymruczał z nieco udawanym podziwem. Patrząc na jego zawód, brzmiało to jak dobry żart. — Jeszcze — powtórzył za nim i westchnął cicho. — Choć mam nadzieję, że tak właśnie zostanie.
Zwrócił wzrok z powrotem na salę. Ludzie krążyli tam i z powrotem, niektórzy ewakuowali się do bocznych pokoi, inni wychodzili przewietrzyć podpitą głowę. Całkiem zwyczajny widok, dokładnie taki, jakie chciało się człowiekowi oglądać.
— Czy lubię... i tak i nie. — Zerknął znów na Śmierć. — Przyszedłem odpocząć. I pomyśleć. Czasami taki szum jest... wyciszający. Odcina od reszty świata — mówił, starając się ubrać myśli w odpowiednie słowa. Siedząc w barze pełnym ludzi, gwaru i muzyki, miało się wrażenie, że to skrawek zupełnie innego świata. — A co ciebie tu sprowadza? — spytał i zerknął na niego, podnosząc do ust szklankę whisky.
@Śmierć
— Masz wolny czas? — wymruczał z nieco udawanym podziwem. Patrząc na jego zawód, brzmiało to jak dobry żart. — Jeszcze — powtórzył za nim i westchnął cicho. — Choć mam nadzieję, że tak właśnie zostanie.
Zwrócił wzrok z powrotem na salę. Ludzie krążyli tam i z powrotem, niektórzy ewakuowali się do bocznych pokoi, inni wychodzili przewietrzyć podpitą głowę. Całkiem zwyczajny widok, dokładnie taki, jakie chciało się człowiekowi oglądać.
— Czy lubię... i tak i nie. — Zerknął znów na Śmierć. — Przyszedłem odpocząć. I pomyśleć. Czasami taki szum jest... wyciszający. Odcina od reszty świata — mówił, starając się ubrać myśli w odpowiednie słowa. Siedząc w barze pełnym ludzi, gwaru i muzyki, miało się wrażenie, że to skrawek zupełnie innego świata. — A co ciebie tu sprowadza? — spytał i zerknął na niego, podnosząc do ust szklankę whisky.
@Śmierć
Śmierć
Śmierć
Jonathan Blythe
I błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
43 lata / eony
80 kg
185 cm
0
Przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, sięgające gdzieś daleko w głąb cielesnej powłoki rozmówcy. Lodowato zimne dłonie, nieco nieprzyjemne w dotyku. Zawsze nienaganny ubiór. Aura, która może być widoczna dla nadnaturalnych jest niezwykle słaba, zabarwiona na szary odcień.
45
25/05/2024
Jonathan był… specyficzny. Jego ton głosu faktycznie nie zdradzał zbyt wiele, choć uśmiech malujący się na twarzy i błysk w oku wskazywał na to, że żartował. Ponury, wisielczy humor, którego być może nauczył się od ludzi. Być może w grę również wchodziły procenty i nikotyna – jego ciało było dużo bardziej odporne na alkohol, ale metabolizm wciąż musiał zadziałać, by pozbyć się toksyn z organizmu. Wyjątkowy stan, zważywszy na to, że Śmierć nieczęsto można było czymkolwiek ruszyć. Piękno ludzkiej formy, tak kruchej.
— Możesz mi wierzyć, ja również mam nadzieję, że tak zostanie. Nie czerpię przyjemności w przeciąganiu dusz na tamten świat. — Jonathan upił łyk whisky. Papieros bezmyślnie wypalał się w dłoni opartej o stolik, brudząc drewno popiołem. Sędzia nie zwrócił na to uwagi, słuchając z uwagą słów Alexandra. Uśmiechnął się ponownie, dopiero wtedy zaciągając się nikotyną.
— Rozumiem, co masz na myśli — zaczął, wskazując ręką na parkiet, gdzie ciała wirowały w radosnym tańcu. — Dźwięki zlewają się w jedno, światła zamiast oślepiać wyostrzają kontury, liczba bodźców sprawia, że umysł przestaje się skupiać, by nie oszaleć. Odpływa, a ty możesz zrobić to razem z nim. — Głos Blythe’a ściszył się nieco, jakby chciał wprowadzić swojego rozmówcę dokładnie w opisany przed momentem stan. — Można powiedzieć, że jestem tu z podobnego powodu, tyle że ja nie chcę odciąć się od świata. Chcę patrzyć jak pędzi. Po drugiej stronie czeka mnie tylko Limbo, wtedy lubię mieć zachowane w pamięci ładne obrazki beztroskiego Londynu, który myśli, że największa apokalipsa już za nimi.
@Alexander Huxley
— Możesz mi wierzyć, ja również mam nadzieję, że tak zostanie. Nie czerpię przyjemności w przeciąganiu dusz na tamten świat. — Jonathan upił łyk whisky. Papieros bezmyślnie wypalał się w dłoni opartej o stolik, brudząc drewno popiołem. Sędzia nie zwrócił na to uwagi, słuchając z uwagą słów Alexandra. Uśmiechnął się ponownie, dopiero wtedy zaciągając się nikotyną.
— Rozumiem, co masz na myśli — zaczął, wskazując ręką na parkiet, gdzie ciała wirowały w radosnym tańcu. — Dźwięki zlewają się w jedno, światła zamiast oślepiać wyostrzają kontury, liczba bodźców sprawia, że umysł przestaje się skupiać, by nie oszaleć. Odpływa, a ty możesz zrobić to razem z nim. — Głos Blythe’a ściszył się nieco, jakby chciał wprowadzić swojego rozmówcę dokładnie w opisany przed momentem stan. — Można powiedzieć, że jestem tu z podobnego powodu, tyle że ja nie chcę odciąć się od świata. Chcę patrzyć jak pędzi. Po drugiej stronie czeka mnie tylko Limbo, wtedy lubię mieć zachowane w pamięci ładne obrazki beztroskiego Londynu, który myśli, że największa apokalipsa już za nimi.
@Alexander Huxley
Kabraxis
Król Piekieł
/wbijamy z Margaret na potańcówkę!
Za dnia zakonnik, w nocy zaś tancerz na parkiecie. Miejsce jak każde inne – no może z zapaszkiem niespodzianki związanej z bytnością osób o inszych poglądach niż reszta przykładnego społeczeństwa. Demon nie śmiał oceniać, bo jakby no płeć nie miała dla niego większego znaczenia: dla aniołów i innych magicznych stworzeń pewnie też nie, a jednak...
Strój księdza został w szafie. Zamiast niego Uzurpator w ludzkiej skórze przyodział ładnie skrojony czarny elegancki komplet, na który składały się materiałowe spodnie, dopasowana marynarka, pod nią biała koszula, a na niej oczywiście krawat. Buty nie mogły nie pasować do całości, toteż także były ciemne a do tego dobrze wypastowane. Dodatkiem do całości połyskiwał zegarek na nadgarstku; nie, nie dla lansu, a zachowania świadomości czasu, swoją drogą bardzo cennego. Zwieńczeniem prezencji Kabraxisa były zaczesane do tyłu czarne kudły oraz jasny prochowiec – w sam raz na kaprysy styczniowej pogody.
Na miejscu pojawił się dzięki wynalazczości ludzi, tj. Przy pomocy publicznego środka transportu, a co! Fałszywa skromność podstawą bytu – nie każdy musiał promieniować bogactwem na lewo i prawo. Przed wejściem do środka Demon zatrzymał się na sekundę. To wtedy spojrzał na ten jakże ważny zegarek, właśnie po to, aby sprawdzić, czy aby na pewno zgadzała się godzina. Czy na kogoś czekał? Być może - dajmy na to: na pewną bardzo urodziwą Damę poznaną w ulubionej cukierni. Jej uzasadniona niechęć do piekielnych przyćmiewała blask niejednego ciała niebieskiego, lecz co mogło pójść nie tak? Chwała Luckowi, że w piekle nie martwili się o pakiety medyczne. To dzięki temu jego syn zebrał się na odwagę, aby zaprosić poznaną Widzącą na mały relaks po pracy.
@Alexander Huxley
@Śmierć
@Margaret Cavendish - czekam na Ciebie przed wejściem <3
Za dnia zakonnik, w nocy zaś tancerz na parkiecie. Miejsce jak każde inne – no może z zapaszkiem niespodzianki związanej z bytnością osób o inszych poglądach niż reszta przykładnego społeczeństwa. Demon nie śmiał oceniać, bo jakby no płeć nie miała dla niego większego znaczenia: dla aniołów i innych magicznych stworzeń pewnie też nie, a jednak...
Strój księdza został w szafie. Zamiast niego Uzurpator w ludzkiej skórze przyodział ładnie skrojony czarny elegancki komplet, na który składały się materiałowe spodnie, dopasowana marynarka, pod nią biała koszula, a na niej oczywiście krawat. Buty nie mogły nie pasować do całości, toteż także były ciemne a do tego dobrze wypastowane. Dodatkiem do całości połyskiwał zegarek na nadgarstku; nie, nie dla lansu, a zachowania świadomości czasu, swoją drogą bardzo cennego. Zwieńczeniem prezencji Kabraxisa były zaczesane do tyłu czarne kudły oraz jasny prochowiec – w sam raz na kaprysy styczniowej pogody.
Na miejscu pojawił się dzięki wynalazczości ludzi, tj. Przy pomocy publicznego środka transportu, a co! Fałszywa skromność podstawą bytu – nie każdy musiał promieniować bogactwem na lewo i prawo. Przed wejściem do środka Demon zatrzymał się na sekundę. To wtedy spojrzał na ten jakże ważny zegarek, właśnie po to, aby sprawdzić, czy aby na pewno zgadzała się godzina. Czy na kogoś czekał? Być może - dajmy na to: na pewną bardzo urodziwą Damę poznaną w ulubionej cukierni. Jej uzasadniona niechęć do piekielnych przyćmiewała blask niejednego ciała niebieskiego, lecz co mogło pójść nie tak? Chwała Luckowi, że w piekle nie martwili się o pakiety medyczne. To dzięki temu jego syn zebrał się na odwagę, aby zaprosić poznaną Widzącą na mały relaks po pracy.
@Alexander Huxley
@Śmierć
@Margaret Cavendish - czekam na Ciebie przed wejściem <3
Margaret Cavendish
Uczeń
Margaret
oh darling
go buy personality
go buy personality
37
58
170
0
Wyprostowana sylwetka i dumna postawa przywodzą skojarzenie z osobą zdecydowaną, nieznoszącą sprzeciwu. Czujne spojrzenie zdaje się zaglądać w głąb duszy, by wydrzeć z niej największe sekrety. Nosi się elegancko w stonowanych barwach, z nieliczną, acz gustowną biżuterią. Roztacza wokół siebie zapach kobiecych perfum z nutą wanilii i drzewa sandałowego oraz cień starego pergaminu.
26
11/08/2024
Dlaczego zdecydowała się przyjąć zaproszenie na wspólne wyjście? To przejaw kiełkującego szaleństwa, a może tajemnicza potrzeba popychająca do nieracjonalnych czynów? Nie, stara się nie odpowiadać na podobne pytania i nie przyznawać przed samą sobą do podobnych słabości, więc zostawia to sobie - i innym - w niedopowiedzeniu.
Dancing Queen jest lokalem, jakie Margaret stara się omijać szerokim łukiem. Za bardzo przywykła do wystawnych bankietów, by spoufalać się z szarą masą społeczeństwa, nad którą co prawda się nie wywyższa, a jednak wobec której odczuwa pewien dystans. Czy to przez zazdrość do umiejętności sięgania po beztroską zabawę, którą sama utraciła przed laty w dniu, w którym po raz pierwszy stanęła twarzą w twarz z piekielną istotą? A może dopiero wtedy, gdy raz na zawsze pożegnała się z najbliższą rodziną, nieopatrznie ściągając nań nieszczęście? Uśmiech rzadko już gości na jej twarzy, bynajmniej ten szczerze radosny, zdradzający prawdziwą radość. Sztywna, powściągliwa, nudna? Przywykła do podobnych epitetów na swój temat i przestała zwracać na nie uwagę, kiedy zrozumiała, jak głęboko w poważaniu ma czyjąś opinię.
Elegancka sukienka w kolorze pochmurnego nieba zapinana jest rzędem drobnych, obleczonych materiałem guziczków. Przyzwoita długość zakrywa ją do połowy łydki, jednocześnie odsłaniając pantofle zapinane na paseczek. Stukot obcasów niesie się po chodniku, kiedy kobieta wysiada z taksówki i przestępuje kilka kroków ku wejściu do lokalu.
- Dobrze się dziś prezentujesz - wybrzmiewa oszczędny komplement w ramach powitania, jaki z ust Margaret nie pada zbyt często, zwłaszcza w kierunku demonów. Błękitne spojrzenie osadza się na męskiej twarzy, lustrując ją czujnie w poszukiwaniu przejawów złośliwości. Jeśli domniemany ksiądz ją oszuka, będzie pluć sobie w brodę przez następną dekadę. - Jeden drink i ani chwili dłużej - zaznacza czas, który zamierza mu dziś łaskawie ofiarować. - Ty stawiasz. - Prostym gestem poprawia kosmyk upiętych w luźny kok włosów i nie czekając długo na odpowiedź, przekracza próg klubu.
@Kabraxis @Śmierć @Alexander Huxley
Dancing Queen jest lokalem, jakie Margaret stara się omijać szerokim łukiem. Za bardzo przywykła do wystawnych bankietów, by spoufalać się z szarą masą społeczeństwa, nad którą co prawda się nie wywyższa, a jednak wobec której odczuwa pewien dystans. Czy to przez zazdrość do umiejętności sięgania po beztroską zabawę, którą sama utraciła przed laty w dniu, w którym po raz pierwszy stanęła twarzą w twarz z piekielną istotą? A może dopiero wtedy, gdy raz na zawsze pożegnała się z najbliższą rodziną, nieopatrznie ściągając nań nieszczęście? Uśmiech rzadko już gości na jej twarzy, bynajmniej ten szczerze radosny, zdradzający prawdziwą radość. Sztywna, powściągliwa, nudna? Przywykła do podobnych epitetów na swój temat i przestała zwracać na nie uwagę, kiedy zrozumiała, jak głęboko w poważaniu ma czyjąś opinię.
Elegancka sukienka w kolorze pochmurnego nieba zapinana jest rzędem drobnych, obleczonych materiałem guziczków. Przyzwoita długość zakrywa ją do połowy łydki, jednocześnie odsłaniając pantofle zapinane na paseczek. Stukot obcasów niesie się po chodniku, kiedy kobieta wysiada z taksówki i przestępuje kilka kroków ku wejściu do lokalu.
- Dobrze się dziś prezentujesz - wybrzmiewa oszczędny komplement w ramach powitania, jaki z ust Margaret nie pada zbyt często, zwłaszcza w kierunku demonów. Błękitne spojrzenie osadza się na męskiej twarzy, lustrując ją czujnie w poszukiwaniu przejawów złośliwości. Jeśli domniemany ksiądz ją oszuka, będzie pluć sobie w brodę przez następną dekadę. - Jeden drink i ani chwili dłużej - zaznacza czas, który zamierza mu dziś łaskawie ofiarować. - Ty stawiasz. - Prostym gestem poprawia kosmyk upiętych w luźny kok włosów i nie czekając długo na odpowiedź, przekracza próg klubu.
@Kabraxis @Śmierć @Alexander Huxley
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Uśmiechnął się lekko pod nosem i kiwnął głową. Choć czasem ciężko mu było ocenić znaczenie uśmiechów i ślepi Śmierci, to w prawdziwość jego słów nigdy nie wątpił. Nigdy nie miał powodu, a po trochę chyba po prostu chciał wierzyć, że tak właśnie jest. Jeśli coś wydawało się pewne na tym świecie, to właśnie jego towarzysz od kieliszka.
— To jak większość ludzi i ich praca, wcale się tak nie różnimy — zażartował cicho i również upił łyk bursztynowego alkoholu. Whisky przyjemnie rozgrzewała gardło i oczyszczała umysł. W pewnym sensie, w strategicznej ilości.
Poczęstował się zaoferowanym papierosem, dobywając z kieszeni zapalniczkę. Malutki płomyk błysnął parę razy, nim rozżarzył się koniec tytoniowego zwitka.
Zerknął na parkiet i z wolna pokiwał głową.
— Mniej więcej — przyznał równie cicho i spojrzał na niego ponownie. — O tak... A takie myśli potrafią rozczarowywać najbardziej. Strach też myśleć, co będzie następne — westchnął i zaciągnął się papierosem. — Gdybym spytał, czy widziałeś ostatnio coś dziwnego... pewnie byś nie odpowiedział, co? — rzucił po chwili, podnosząc wzrok na wysokość ślepi Śmierci.
@Śmierć @Kabraxis @Margaret Cavendish
— To jak większość ludzi i ich praca, wcale się tak nie różnimy — zażartował cicho i również upił łyk bursztynowego alkoholu. Whisky przyjemnie rozgrzewała gardło i oczyszczała umysł. W pewnym sensie, w strategicznej ilości.
Poczęstował się zaoferowanym papierosem, dobywając z kieszeni zapalniczkę. Malutki płomyk błysnął parę razy, nim rozżarzył się koniec tytoniowego zwitka.
Zerknął na parkiet i z wolna pokiwał głową.
— Mniej więcej — przyznał równie cicho i spojrzał na niego ponownie. — O tak... A takie myśli potrafią rozczarowywać najbardziej. Strach też myśleć, co będzie następne — westchnął i zaciągnął się papierosem. — Gdybym spytał, czy widziałeś ostatnio coś dziwnego... pewnie byś nie odpowiedział, co? — rzucił po chwili, podnosząc wzrok na wysokość ślepi Śmierci.
@Śmierć @Kabraxis @Margaret Cavendish
Śmierć
Śmierć
Jonathan Blythe
I błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
43 lata / eony
80 kg
185 cm
0
Przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, sięgające gdzieś daleko w głąb cielesnej powłoki rozmówcy. Lodowato zimne dłonie, nieco nieprzyjemne w dotyku. Zawsze nienaganny ubiór. Aura, która może być widoczna dla nadnaturalnych jest niezwykle słaba, zabarwiona na szary odcień.
45
25/05/2024
Alexander żartował, to oczywiste, choć Śmierci nawet wtedy cisnęła się na usta odpowiedź – bardzo się różnimy. Gdyby wypowiedziała to zdanie na głos, Huxley zapewne mógłby wyczuć w tonie głosu pewnego rodzaju przedziwną melancholię, która szybko ustąpiłaby powadze charakterystycznej dla Sędziego. Czy Śmierć żałowała, że tak daleko było jej do ludzi, Demonów czy Aniołów? Może odrobinę, w momentach kiedy jałowe ziemie Limbo przypominały jej własne wnętrze.
Strach myśleć co będzie następne… Mroczny Kosiarz przypuszczał jak skończy się historia tego świata. Apokalipsa, której nadejścia tak bardzo się boją, w końcu się rozpęta, jednak czy wywoła ją uwolnienie Lucyfera? Patrząc na dotychczasową historię można było pokusić się o smutne stwierdzenie, że ludzie wcale nie potrzebowali samego Szatana do pogrążenia się w chaosie i latach ciemności. Nie zmieniało to jednak faktu, że jeśli pieczęci zostaną złamane, a zamarznięte więzienie w końcu będzie zbyt słabe, Ziemię spotka cierpienie jakiego nikt dotychczas nie widział. Nawet Śmierć wolałaby nie przyłożyć do tego swoich zimnych dłoni.
Jonathan zgasił papierosa w popielniczce, słysząc kolejne pytanie Alexandra. Uśmiechnął się, utrzymując kontakt wzrokowy. Dla wielu był to gest niewygodny, ale Mistrz Zakonu musiał patrzeć w oczy niejednej potężnej istocie, prawda?
— Widziałem ostatnio dużo dziwnych rzeczy… jestem ostatnią osobą, która powinna się mieszać do waszych spraw, bo kiedy już to robię, znana metoda marchewki i kija sprowadza się jedynie do kija — odpowiedział, mieszając od niechcenia bursztynowy trunek w szklance. — Pytasz o coś konkretnego, Huxley? Brzmisz jakby interesował cię wąski zakres wiadomości — dodał po chwili Blythe, jakby jednak posiadał jakieś informacje i chciał się nimi podzielić.
@Kabraxis @Margaret Cavendish @Alexander Huxley
Strach myśleć co będzie następne… Mroczny Kosiarz przypuszczał jak skończy się historia tego świata. Apokalipsa, której nadejścia tak bardzo się boją, w końcu się rozpęta, jednak czy wywoła ją uwolnienie Lucyfera? Patrząc na dotychczasową historię można było pokusić się o smutne stwierdzenie, że ludzie wcale nie potrzebowali samego Szatana do pogrążenia się w chaosie i latach ciemności. Nie zmieniało to jednak faktu, że jeśli pieczęci zostaną złamane, a zamarznięte więzienie w końcu będzie zbyt słabe, Ziemię spotka cierpienie jakiego nikt dotychczas nie widział. Nawet Śmierć wolałaby nie przyłożyć do tego swoich zimnych dłoni.
Jonathan zgasił papierosa w popielniczce, słysząc kolejne pytanie Alexandra. Uśmiechnął się, utrzymując kontakt wzrokowy. Dla wielu był to gest niewygodny, ale Mistrz Zakonu musiał patrzeć w oczy niejednej potężnej istocie, prawda?
— Widziałem ostatnio dużo dziwnych rzeczy… jestem ostatnią osobą, która powinna się mieszać do waszych spraw, bo kiedy już to robię, znana metoda marchewki i kija sprowadza się jedynie do kija — odpowiedział, mieszając od niechcenia bursztynowy trunek w szklance. — Pytasz o coś konkretnego, Huxley? Brzmisz jakby interesował cię wąski zakres wiadomości — dodał po chwili Blythe, jakby jednak posiadał jakieś informacje i chciał się nimi podzielić.
@Kabraxis @Margaret Cavendish @Alexander Huxley
Kabraxis
Król Piekieł
- Wszystko po to, aby dorównać pięknem towarzyszce dzisiejszego wypadu. - Nonszalancja aż biła od mężczyzny. Trudno powiedzieć, czy wynikała z potrzeby gry, dobrego wychowania, czy czystej, heh, bezinteresownej szczerości. Nie wszystko złotem, co nim się błyszczało - czasami świat rodził dziwne przypadki, chociażby uśmiechem i gestem podarowania ramienia, aby zahartowana w ogniu i lodzie szarej rzeczywistości niewiasta mogła dumnie wkroczyć do dzikiej jungli klubu dla kolorowych.
- Naturalnie, nie śmiałbym obarczać ramion, tudzież proponować więcej ponad stan, no chyba, że Dama zadecyduje inaczej. - Prawdziwy diabeł przemawiał przez księdza i wcale nie był to przypadek. Pozbawiony fałszywej skóry od razu operował innym tonem, ba, tembrem głosu, spojrzeniem, czynem i kulturą, choć ta pozostała niezmienna, bo przecież nie wypadało pchać się pierwszemu przez drzwi. Pierwszeństwo w ich przekroczeniu miała oczywiście kobieta. On jak na piekielnego dżentelmena ówczesnych czasów przystało, podążył za nią, będąc zasłoną i jednocześnie tarczą przeciwko grzechom osób trzecich, które miewały tendencje do nadgorliwego obserwowania przybyłych, szczególnie w wersji “samotnej”.
- Czego Dama sobie życzy? - Wpierw należało zająć miejsce, zapewne jedno z wielu, ale za to całkiem wygodne: odhaczone. Potem w naturalnej kolei rzeczy przyszła pora na zadanie krótkiego pytania, gdyż jak mawiał zwyczaj – nawet jeśli grała przystępna muzyka (klik w słowo "muzyka"), na parkiet nie zapraszało się partnerów o suchym pysku. Wstępniak na rozgrzewkę był wskazany. Zaś obecność jednostek trzecich? Powiedzmy, że co wrażliwsi mogli wyczuć charakterystyczny “dymek” aury, zwłaszcza jeżeli znajdowali się w miarę blisko.
@Alexander Huxley / @Śmierć - nie wiem, czy Was zauważam, ale siadamy sobie z Damą, bo trzeba się napić
@Margaret Cavendish - proponuję Ci drinka
- Naturalnie, nie śmiałbym obarczać ramion, tudzież proponować więcej ponad stan, no chyba, że Dama zadecyduje inaczej. - Prawdziwy diabeł przemawiał przez księdza i wcale nie był to przypadek. Pozbawiony fałszywej skóry od razu operował innym tonem, ba, tembrem głosu, spojrzeniem, czynem i kulturą, choć ta pozostała niezmienna, bo przecież nie wypadało pchać się pierwszemu przez drzwi. Pierwszeństwo w ich przekroczeniu miała oczywiście kobieta. On jak na piekielnego dżentelmena ówczesnych czasów przystało, podążył za nią, będąc zasłoną i jednocześnie tarczą przeciwko grzechom osób trzecich, które miewały tendencje do nadgorliwego obserwowania przybyłych, szczególnie w wersji “samotnej”.
- Czego Dama sobie życzy? - Wpierw należało zająć miejsce, zapewne jedno z wielu, ale za to całkiem wygodne: odhaczone. Potem w naturalnej kolei rzeczy przyszła pora na zadanie krótkiego pytania, gdyż jak mawiał zwyczaj – nawet jeśli grała przystępna muzyka (klik w słowo "muzyka"), na parkiet nie zapraszało się partnerów o suchym pysku. Wstępniak na rozgrzewkę był wskazany. Zaś obecność jednostek trzecich? Powiedzmy, że co wrażliwsi mogli wyczuć charakterystyczny “dymek” aury, zwłaszcza jeżeli znajdowali się w miarę blisko.
@Alexander Huxley / @Śmierć - nie wiem, czy Was zauważam, ale siadamy sobie z Damą, bo trzeba się napić
@Margaret Cavendish - proponuję Ci drinka
Margaret Cavendish
Uczeń
Margaret
oh darling
go buy personality
go buy personality
37
58
170
0
Wyprostowana sylwetka i dumna postawa przywodzą skojarzenie z osobą zdecydowaną, nieznoszącą sprzeciwu. Czujne spojrzenie zdaje się zaglądać w głąb duszy, by wydrzeć z niej największe sekrety. Nosi się elegancko w stonowanych barwach, z nieliczną, acz gustowną biżuterią. Roztacza wokół siebie zapach kobiecych perfum z nutą wanilii i drzewa sandałowego oraz cień starego pergaminu.
26
11/08/2024
Nonszalancja jest cechą typową dla istot jego pokroju. Nadmierna duma, niezachwiana pewność siebie, przeświadczenie o własnej wspaniałości i niezwykłości. Bufony.
Może i stara się nie zwracać uwagi na to, co inni o niej myślą, tak należy oczywiście zachowywać pozory przyzwoitości. Jak jednakże mówić o przyzwoitości, kiedy do lokalu, w którym ponoć bywała sama królowa, przychodzi się w towarzystwie obco wyglądającej osoby? O ile łatwo jest wtopić się w tłum u boku osób rasy białej, tak te o orientalnym typie urody zdecydowanie przyciągają spojrzenia. Czy to dlatego demony lubią sięgać po te powłoki, by zwyczajnie budzić kontrowersje?
Znalazłszy się w środku, rozgląda się po lokalu w poszukiwaniu sylwetek osób, które mogłyby ją rozpoznać, jednak w panujących tu ciemnościach i tumanach papierosowego dymu, wiąże się to niemal z cudem. Usadawiając się na obitej miękkim, czerwonym materiałem kanapie, zakłada jedną nogę na drugą, odruchowo wygładzając materiał sukienki, by nie podsuwał się nad kolano.
- Gin martini. - To jeden z ulubionych trunków Margaret, zaraz obok brandy, po którą sięga w domowym zaciszu, pochylając się nad książką, oraz sherry, stanowiącą idealny, rozlewający się słodyczą aperitif. Nie muszą długo czekać na obsługę, bo kręcąca się akurat w okolicy kelnerka podchodzi do ich stolika, by zebrać zamówienie i znika pospiesznie w tłumie, obiecując, że zaraz wróci.
- Wszystkich tutaj zapraszasz? - Mogłaby spytać o wszystkie, ale specyfika lokalu nakazuje nie przywiązywać wielkiej wagi do płci. Zwłaszcza w towarzystwie istoty demonicznej, które splugawione są do cna i próżno w nich szukać jakiejkolwiek przyzwoitości - poza tą pozorną. Nachyla się nieznacznie nad blatem, bo głośna muzyka sprawia, że trudno rozpoznać słowa rozmówcy bez nadmiernego podnoszenia głosu. - Co najbardziej urzeka cię w tym miejscu? Wystrój, oprawa muzyczna, menu? - Posyła mu sugestywne spojrzenie, wyraźnie wskazujące na to, że to nie trunki ma na myśli, a przebywającą w klubie klientelę. Czy to nie dla niej się tu pojawia, by wyłapać nowe ofiary, zapędzić w kozi róg i zwyczajnie wykorzystać?
@Kabraxis @Śmierć @Alexander Huxley
Może i stara się nie zwracać uwagi na to, co inni o niej myślą, tak należy oczywiście zachowywać pozory przyzwoitości. Jak jednakże mówić o przyzwoitości, kiedy do lokalu, w którym ponoć bywała sama królowa, przychodzi się w towarzystwie obco wyglądającej osoby? O ile łatwo jest wtopić się w tłum u boku osób rasy białej, tak te o orientalnym typie urody zdecydowanie przyciągają spojrzenia. Czy to dlatego demony lubią sięgać po te powłoki, by zwyczajnie budzić kontrowersje?
Znalazłszy się w środku, rozgląda się po lokalu w poszukiwaniu sylwetek osób, które mogłyby ją rozpoznać, jednak w panujących tu ciemnościach i tumanach papierosowego dymu, wiąże się to niemal z cudem. Usadawiając się na obitej miękkim, czerwonym materiałem kanapie, zakłada jedną nogę na drugą, odruchowo wygładzając materiał sukienki, by nie podsuwał się nad kolano.
- Gin martini. - To jeden z ulubionych trunków Margaret, zaraz obok brandy, po którą sięga w domowym zaciszu, pochylając się nad książką, oraz sherry, stanowiącą idealny, rozlewający się słodyczą aperitif. Nie muszą długo czekać na obsługę, bo kręcąca się akurat w okolicy kelnerka podchodzi do ich stolika, by zebrać zamówienie i znika pospiesznie w tłumie, obiecując, że zaraz wróci.
- Wszystkich tutaj zapraszasz? - Mogłaby spytać o wszystkie, ale specyfika lokalu nakazuje nie przywiązywać wielkiej wagi do płci. Zwłaszcza w towarzystwie istoty demonicznej, które splugawione są do cna i próżno w nich szukać jakiejkolwiek przyzwoitości - poza tą pozorną. Nachyla się nieznacznie nad blatem, bo głośna muzyka sprawia, że trudno rozpoznać słowa rozmówcy bez nadmiernego podnoszenia głosu. - Co najbardziej urzeka cię w tym miejscu? Wystrój, oprawa muzyczna, menu? - Posyła mu sugestywne spojrzenie, wyraźnie wskazujące na to, że to nie trunki ma na myśli, a przebywającą w klubie klientelę. Czy to nie dla niej się tu pojawia, by wyłapać nowe ofiary, zapędzić w kozi róg i zwyczajnie wykorzystać?
@Kabraxis @Śmierć @Alexander Huxley
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Chyba nawet nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nie w tak dosłowny sposób, ludzie często bagatelizują patrzenie śmierci w oczy, podciągając pod to różne groźne sytuacje. Choć ostatnio faktycznie było takich sporo, to Alexander wciąż miał wrażenie, że to nie było to. Zupełnie nie to samo co moment, kiedy to Śmierć patrzy w oczy człowieka. Może właśnie to tym dziwnym magnesem w ich znajomości, ta świadomość, że ma przed sobą uosobienie ludzkiego losu, istotę, która nie musiałaby się nawet wysilić, by zakończyć jego historię tu i teraz. I jednocześnie dziwaczną pewność, że tego nie zrobi.
Śmierci dobrze z oczu patrzyło.
Słuchał uważnie, z pozoru nie wzruszony tą taktyczną odmową. Nie dziwiła go też wcale, spodziewał się takiego obrotu spraw. Wyższe byty chyba już takie bywały, nieoczywiste i niechętne do wtrącania się, ten motyw zdawał się przewijać we wszystkich mitologiach, aż nabrał coraz jaskrawszych barw w dzisiejszych dniach.
— Żadnego mieszania nie oczekuję — zapewnił swobodnie, oddając mu pełnię wyboru. Jonathan jednak nie zrezygnował z tematu. — Hm, niektórzy ludzie znikają w tajemniczych okolicznościach, po przeżyciu paru problemów, może życiowym podupadnięciu... A może tylko psychicznym. — Tego nigdy nie mógł być pewien, póki nie spotkał kogoś osobiście. A i wtedy nie zawsze. — Wielu takich zabierasz? — zapytał, zerkając znów na Śmierć. Już nawet darował sobie konkrety. To wydawało się w tym momencie najsensowniejszym pytaniem i zarazem neutralnym.
@Śmierć @Kabraxis @Margaret Cavendish
Śmierci dobrze z oczu patrzyło.
Słuchał uważnie, z pozoru nie wzruszony tą taktyczną odmową. Nie dziwiła go też wcale, spodziewał się takiego obrotu spraw. Wyższe byty chyba już takie bywały, nieoczywiste i niechętne do wtrącania się, ten motyw zdawał się przewijać we wszystkich mitologiach, aż nabrał coraz jaskrawszych barw w dzisiejszych dniach.
— Żadnego mieszania nie oczekuję — zapewnił swobodnie, oddając mu pełnię wyboru. Jonathan jednak nie zrezygnował z tematu. — Hm, niektórzy ludzie znikają w tajemniczych okolicznościach, po przeżyciu paru problemów, może życiowym podupadnięciu... A może tylko psychicznym. — Tego nigdy nie mógł być pewien, póki nie spotkał kogoś osobiście. A i wtedy nie zawsze. — Wielu takich zabierasz? — zapytał, zerkając znów na Śmierć. Już nawet darował sobie konkrety. To wydawało się w tym momencie najsensowniejszym pytaniem i zarazem neutralnym.
@Śmierć @Kabraxis @Margaret Cavendish
Śmierć
Śmierć
Jonathan Blythe
I błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
43 lata / eony
80 kg
185 cm
0
Przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, sięgające gdzieś daleko w głąb cielesnej powłoki rozmówcy. Lodowato zimne dłonie, nieco nieprzyjemne w dotyku. Zawsze nienaganny ubiór. Aura, która może być widoczna dla nadnaturalnych jest niezwykle słaba, zabarwiona na szary odcień.
45
25/05/2024
Śmierć uśmiechnęła się i prawie niewidocznie skinęła głową na pytanie, które zadał jej Łowca.
— Tak, zabieram wielu, którzy znikają w sobie tylko znanych okolicznościach. Ostatnie kilkadziesiąt lat było szczególnie nieprzychylne dla ludzi o słabej woli, ale czy można im się dziwić? — Zadane pytanie oczywiście było retoryczne. Sędzia wiedział, jak niesamowicie silna i krucha zarazem jest ludzka psychika. Granice jej potęgi wybiegały daleko poza świadomość, ale wystarczył odpowiednio mocny nacisk przy odpowiednich okolicznościach, by całkowicie złamać ducha. — Jednak równie wielu staram się uratować przed ewentualnym zatraceniem, jestem w końcu psychiatrą, prawda? — Uśmiech Śmierci tym razem pogłębił się. Specyficzny wybór zawodu jak na charakter prawdziwej pracy Sędziego, ale to właśnie ta dziedzina sprawiała, że odczuwał ogromną satysfakcję, gdy jakiś człowiek opuszczał gabinet lżejszy o jeden problem.
— Nie zabrałem Theodora Hilla. — Proste stwierdzenie przerwało chwilę milczenia. — Żyje, ale jego aktualne położenie nie należy już do mojego interesu.
Śmierć oczywiście wiedziała o poszukiwaniach zaginionego, którego nawiedzały dziwne sny. Nie było nic dziwnego w tym, że biedny chłopak cieszył się zainteresowaniem Nieba i Piekła, takie jednostki potrafią czasami kryć niezwykle istotne informacje, nawet jeśli brak im samoświadomości.
— Powodzenia w poszukiwaniach. Ze wszystkich stron jakie prowadzą te przedziwne łowy, to właśnie ludzie najlepiej zrozumieją drugiego człowieka. — Jonathan popatrzył na Alexandra z wyraźną sympatią. Wzrok jednak szybko przeniósł się ponad jego ramię na wchodzącą do klubu parę. — Co do stronnictw…
Mroczny Kosiarz mógłby przyrzec, że aura Księcia Piekieł była dla niego wyjątkowo wyczuwalna, choć nie mógł poznać przyczyny takiego stanu rzeczy. Ilekroć Kabraxis pojawiał się w okolicy, Blythe zawsze o tym wiedział – może nie chodziło nawet o nadnaturalny aspekt bytu, może to po prostu ta niewymuszona nonszalancja oddziaływała na otoczenie.
— Widzę, że Ojciec Ashworth postanowił znów zgrzeszyć myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem… - Śmierć zmrużyła oczy, niemal jakby obecność Demona wyprowadziła ją z równowagi, choć nie do końca była to prawda. Grzech był grzechem, traktowała je zazwyczaj z obojętnością, ale świętokradztwo popełniane przez Antychrysta było wybitną formą niesmacznego żartu.
@Kabraxis @Margaret Cavendish @Alexander Huxley
— Tak, zabieram wielu, którzy znikają w sobie tylko znanych okolicznościach. Ostatnie kilkadziesiąt lat było szczególnie nieprzychylne dla ludzi o słabej woli, ale czy można im się dziwić? — Zadane pytanie oczywiście było retoryczne. Sędzia wiedział, jak niesamowicie silna i krucha zarazem jest ludzka psychika. Granice jej potęgi wybiegały daleko poza świadomość, ale wystarczył odpowiednio mocny nacisk przy odpowiednich okolicznościach, by całkowicie złamać ducha. — Jednak równie wielu staram się uratować przed ewentualnym zatraceniem, jestem w końcu psychiatrą, prawda? — Uśmiech Śmierci tym razem pogłębił się. Specyficzny wybór zawodu jak na charakter prawdziwej pracy Sędziego, ale to właśnie ta dziedzina sprawiała, że odczuwał ogromną satysfakcję, gdy jakiś człowiek opuszczał gabinet lżejszy o jeden problem.
— Nie zabrałem Theodora Hilla. — Proste stwierdzenie przerwało chwilę milczenia. — Żyje, ale jego aktualne położenie nie należy już do mojego interesu.
Śmierć oczywiście wiedziała o poszukiwaniach zaginionego, którego nawiedzały dziwne sny. Nie było nic dziwnego w tym, że biedny chłopak cieszył się zainteresowaniem Nieba i Piekła, takie jednostki potrafią czasami kryć niezwykle istotne informacje, nawet jeśli brak im samoświadomości.
— Powodzenia w poszukiwaniach. Ze wszystkich stron jakie prowadzą te przedziwne łowy, to właśnie ludzie najlepiej zrozumieją drugiego człowieka. — Jonathan popatrzył na Alexandra z wyraźną sympatią. Wzrok jednak szybko przeniósł się ponad jego ramię na wchodzącą do klubu parę. — Co do stronnictw…
Mroczny Kosiarz mógłby przyrzec, że aura Księcia Piekieł była dla niego wyjątkowo wyczuwalna, choć nie mógł poznać przyczyny takiego stanu rzeczy. Ilekroć Kabraxis pojawiał się w okolicy, Blythe zawsze o tym wiedział – może nie chodziło nawet o nadnaturalny aspekt bytu, może to po prostu ta niewymuszona nonszalancja oddziaływała na otoczenie.
— Widzę, że Ojciec Ashworth postanowił znów zgrzeszyć myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem… - Śmierć zmrużyła oczy, niemal jakby obecność Demona wyprowadziła ją z równowagi, choć nie do końca była to prawda. Grzech był grzechem, traktowała je zazwyczaj z obojętnością, ale świętokradztwo popełniane przez Antychrysta było wybitną formą niesmacznego żartu.
@Kabraxis @Margaret Cavendish @Alexander Huxley
Kabraxis
Król Piekieł
Jej miodny głos rozpływał się w powietrzu, wonie natomiast mieszały, miksując smród dymu i słodycz perfum otulający kobiece ciała. Z pozoru zwykła pogawędka dość szybko nabrała żywszego rumieńca, tym szczególnie widocznego po zadaniu kluczowego pytania.
Demon nie od razu udzielił nań odpowiedź - wpierw rozsmakował się w zapachu i brzmieniu aury, której nie dało się nie wyczuć. Mroźna, martwa i szara jak sam kosiarz. Widok jego sylwetki, zapewne w tym gorszym wydaniu skoro mowa o strąceniu do piekła niezależnie od prowadzonego życia, do dziś rysowała się wyraźnym obrazem przed oczami. W pierwszych momentach piekielny szczerze go nienawidził za czyn, potem ciut mniej w uznaniu, że przecież każdy ogar Boga był mu winien posłuszeństwo. Ostatecznie emocje wobec Śmierci zniknęły, a na ich miejscu pojawił się uśmiech.
- To zależy. Staram się wybierać miejsca, które odpowiedzą na potrzeby towarzysza. Dla przykładu: raz spędziłem długie popołudnie ze staruszką w parku, inne spotkanie zaprowadziło mnie i pewną kobietę do kina, przy jeszcze inszym skończyłem w restauracji w gronie młodej paczki kumpli. Ten sam ciąg wydarzeń doprowadził mnie do Ciebie, gdy poraz pierwszy zamieniliśmy słowo w cukierni. - Słowa wypowiedziane wprost zasadnie nie miały racji bytu. Chcąc uniknąć konieczność krzyku, mężczyzna pochylił się na tyle blisko, aby ustami rozgościć się przy damskim uchu. Z daleka przyjęta postawa mogła wskazywać na flirt, lecz w rzeczywistości akt diabła nie miał z nim nic wspólnego.
- Choć jest sympatyczne i kolorowe jak na obecne standardy, to nie miejsce mnie udziela, a osoby w nim rezydujące; ich radość, chęć do zabawy i swojskość pomimo trudów życia codziennego. Mówiąc prościej - czaruje mnie magia intensywności ich emocji.- Czy dlatego ją tu przyprowadził? Na pewno istniał jakiś powód, podobny do tego, który zachęcił demona do wysławiania się wprost do uszka.
- Zdaje się, że ktoś jeszcze znajomy postanowił się dziś rozerwać. Co ty na to Pani, aby po rozgrzaniu ciała alkoholem, udać się na parkiet? Uczynisz mi ten zaszczyt? - I przy okazji przypadkiem zahaczyć o miejsce, przy którym siedzieli Śmierć i Alex. W żarcie był to plan prawie idealny - w praktyce piekielnemu przy spojrzeniu w tamtym kierunku, oczywiście po oddaniu przestrzeni osobistej kobiecie, towarzyszyły dwie rzeczy: osłabienie nieprzyjemnej aury do znikomego poziomu i powrót kelnerki z drinkiem dla Margaret oraz klasyczną whisky dla Kabraxisa.
@Śmierć
@Alexander Huxley
@Margaret Cavendish
Demon nie od razu udzielił nań odpowiedź - wpierw rozsmakował się w zapachu i brzmieniu aury, której nie dało się nie wyczuć. Mroźna, martwa i szara jak sam kosiarz. Widok jego sylwetki, zapewne w tym gorszym wydaniu skoro mowa o strąceniu do piekła niezależnie od prowadzonego życia, do dziś rysowała się wyraźnym obrazem przed oczami. W pierwszych momentach piekielny szczerze go nienawidził za czyn, potem ciut mniej w uznaniu, że przecież każdy ogar Boga był mu winien posłuszeństwo. Ostatecznie emocje wobec Śmierci zniknęły, a na ich miejscu pojawił się uśmiech.
- To zależy. Staram się wybierać miejsca, które odpowiedzą na potrzeby towarzysza. Dla przykładu: raz spędziłem długie popołudnie ze staruszką w parku, inne spotkanie zaprowadziło mnie i pewną kobietę do kina, przy jeszcze inszym skończyłem w restauracji w gronie młodej paczki kumpli. Ten sam ciąg wydarzeń doprowadził mnie do Ciebie, gdy poraz pierwszy zamieniliśmy słowo w cukierni. - Słowa wypowiedziane wprost zasadnie nie miały racji bytu. Chcąc uniknąć konieczność krzyku, mężczyzna pochylił się na tyle blisko, aby ustami rozgościć się przy damskim uchu. Z daleka przyjęta postawa mogła wskazywać na flirt, lecz w rzeczywistości akt diabła nie miał z nim nic wspólnego.
- Choć jest sympatyczne i kolorowe jak na obecne standardy, to nie miejsce mnie udziela, a osoby w nim rezydujące; ich radość, chęć do zabawy i swojskość pomimo trudów życia codziennego. Mówiąc prościej - czaruje mnie magia intensywności ich emocji.- Czy dlatego ją tu przyprowadził? Na pewno istniał jakiś powód, podobny do tego, który zachęcił demona do wysławiania się wprost do uszka.
- Zdaje się, że ktoś jeszcze znajomy postanowił się dziś rozerwać. Co ty na to Pani, aby po rozgrzaniu ciała alkoholem, udać się na parkiet? Uczynisz mi ten zaszczyt? - I przy okazji przypadkiem zahaczyć o miejsce, przy którym siedzieli Śmierć i Alex. W żarcie był to plan prawie idealny - w praktyce piekielnemu przy spojrzeniu w tamtym kierunku, oczywiście po oddaniu przestrzeni osobistej kobiecie, towarzyszyły dwie rzeczy: osłabienie nieprzyjemnej aury do znikomego poziomu i powrót kelnerki z drinkiem dla Margaret oraz klasyczną whisky dla Kabraxisa.
@Śmierć
@Alexander Huxley
@Margaret Cavendish
Margaret Cavendish
Uczeń
Margaret
oh darling
go buy personality
go buy personality
37
58
170
0
Wyprostowana sylwetka i dumna postawa przywodzą skojarzenie z osobą zdecydowaną, nieznoszącą sprzeciwu. Czujne spojrzenie zdaje się zaglądać w głąb duszy, by wydrzeć z niej największe sekrety. Nosi się elegancko w stonowanych barwach, z nieliczną, acz gustowną biżuterią. Roztacza wokół siebie zapach kobiecych perfum z nutą wanilii i drzewa sandałowego oraz cień starego pergaminu.
26
11/08/2024
Wyłapuje zamyślenie swojego towarzysza, lecz nie od razu potrafi je zinterpretować. Nie pyta też o nie wprost, cierpliwie czeka, aż namyśli się nad odpowiedzią.
- Co sprawiło, że zdecydowałeś się obrać mnie za swój cel? - pyta z zaciekawieniem, przechylając lekko głowę, jakby dzięki temu mogła lepiej zrozumieć jego słowa. - Czy jeśli zagwarantuję, że na moją duszę nie masz co liczyć, to stracisz zainteresowanie i osadzisz je w innej, bardziej podatnej istocie? - sięga po lekko kpiący ton. Szczerze w to wątpi, bo demony lubią podejmować się wyzwań. Są zuchwałe, pewne siebie, głodne zabawy, rozrywki, jaką dostarcza im pogoń za wymykającą się spomiędzy łap myszką. Czy tak będzie w przypadku Lawrence’a?
- Rozumiem, co masz na myśli. Chłonąc cudze emocje, można się na nich oprzeć, współodczuć, uznać za swoje. Karmisz się nimi dlatego, że trudno jest ci wywołać własne? - ponownie sięga do bezpośredniego pytania. Rzadko kiedy ma okazję otwarcie rozmawiać z demonem - o ile można tu mówić o jakiejkolwiek szczerości - toteż korzysta, póki ma go na wyciągnięcie ręki.
Kiedy Kabraxis wspomina o znajomym, odruchowo ogląda się przez ramię, by sięgnąć spojrzeniem w tym kierunku. Kilka stolików dalej dostrzega dwóch mężczyzn. Ten, który zdaje się na nich zerkać, nie przypomina jej nikogo, kogo mogłaby znać. Jego aura jest dziwna, budząca zastanowienie, przywodząca na myśl rozmaite, pozornie niezwiązane ze sobą skojarzenia. Przed oczami wyobraźni widzi smutny uśmiech ojca, który żegna się z nią przed wyruszeniem na wojnę, widzi leżącą na pryczy kobietę, cudem uszłą spod ostrzału, której doznane rany zwiastowały zaledwie kilka kolejnych godzin życia. Finalnie ma przed sobą drobne, dziecięce ciała obleczone w przesiąknięte ich własną krwią ubranka. To wszystko stoi w sprzeczności z przystojnym mężczyzną, eleganckim, zdecydowanie przyciągającym wzrok, za to ten, który mu towarzyszy… Margaret przechodzi dreszcz i podświadomie wstrzymuje powietrze w płucach na widok Wielkiego Mistrza Zakonu. Z całą pewnością nie pochwaliłby wyboru jej dzisiejszego towarzysza i zwątpił w jej oddanie słusznej sprawie. Z drugiej jednak strony, czy kiedykolwiek wcześniej dała mu ku temu powód? Od zawsze odznacza się lojalnością i determinacją, nie ulegając niszczycielskim siłom demonów. Dlaczego miałby uznać, że tym razem będzie inaczej?
Nie od razu odpowiada na zadane pytanie, ocknąwszy się z zamyślenia dopiero teraz, kiedy na stoliku pojawia się szkło.
- Oczywiście - odpowiada na wpół bezwiednie, przysuwając do siebie drinka i upijając kilka łyków. Jeśli ma przetrwać ten wieczór, z całą pewnością nie uda się to na trzeźwo. - Kim jest ten mężczyzna? Ten, który towarzyszy Huxleyowi? - pyta, zwracając się już bezpośrednio do Kabraxisa.
@Kabraxis @Alexander Huxley @Śmierć
- Co sprawiło, że zdecydowałeś się obrać mnie za swój cel? - pyta z zaciekawieniem, przechylając lekko głowę, jakby dzięki temu mogła lepiej zrozumieć jego słowa. - Czy jeśli zagwarantuję, że na moją duszę nie masz co liczyć, to stracisz zainteresowanie i osadzisz je w innej, bardziej podatnej istocie? - sięga po lekko kpiący ton. Szczerze w to wątpi, bo demony lubią podejmować się wyzwań. Są zuchwałe, pewne siebie, głodne zabawy, rozrywki, jaką dostarcza im pogoń za wymykającą się spomiędzy łap myszką. Czy tak będzie w przypadku Lawrence’a?
- Rozumiem, co masz na myśli. Chłonąc cudze emocje, można się na nich oprzeć, współodczuć, uznać za swoje. Karmisz się nimi dlatego, że trudno jest ci wywołać własne? - ponownie sięga do bezpośredniego pytania. Rzadko kiedy ma okazję otwarcie rozmawiać z demonem - o ile można tu mówić o jakiejkolwiek szczerości - toteż korzysta, póki ma go na wyciągnięcie ręki.
Kiedy Kabraxis wspomina o znajomym, odruchowo ogląda się przez ramię, by sięgnąć spojrzeniem w tym kierunku. Kilka stolików dalej dostrzega dwóch mężczyzn. Ten, który zdaje się na nich zerkać, nie przypomina jej nikogo, kogo mogłaby znać. Jego aura jest dziwna, budząca zastanowienie, przywodząca na myśl rozmaite, pozornie niezwiązane ze sobą skojarzenia. Przed oczami wyobraźni widzi smutny uśmiech ojca, który żegna się z nią przed wyruszeniem na wojnę, widzi leżącą na pryczy kobietę, cudem uszłą spod ostrzału, której doznane rany zwiastowały zaledwie kilka kolejnych godzin życia. Finalnie ma przed sobą drobne, dziecięce ciała obleczone w przesiąknięte ich własną krwią ubranka. To wszystko stoi w sprzeczności z przystojnym mężczyzną, eleganckim, zdecydowanie przyciągającym wzrok, za to ten, który mu towarzyszy… Margaret przechodzi dreszcz i podświadomie wstrzymuje powietrze w płucach na widok Wielkiego Mistrza Zakonu. Z całą pewnością nie pochwaliłby wyboru jej dzisiejszego towarzysza i zwątpił w jej oddanie słusznej sprawie. Z drugiej jednak strony, czy kiedykolwiek wcześniej dała mu ku temu powód? Od zawsze odznacza się lojalnością i determinacją, nie ulegając niszczycielskim siłom demonów. Dlaczego miałby uznać, że tym razem będzie inaczej?
Nie od razu odpowiada na zadane pytanie, ocknąwszy się z zamyślenia dopiero teraz, kiedy na stoliku pojawia się szkło.
- Oczywiście - odpowiada na wpół bezwiednie, przysuwając do siebie drinka i upijając kilka łyków. Jeśli ma przetrwać ten wieczór, z całą pewnością nie uda się to na trzeźwo. - Kim jest ten mężczyzna? Ten, który towarzyszy Huxleyowi? - pyta, zwracając się już bezpośrednio do Kabraxisa.
@Kabraxis @Alexander Huxley @Śmierć
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Na jego pierwsze słowa jakaś mała drobinka zdawała się przygasnąć w oczach łowcy. Jonathan potwierdzał jego obawy, a gdyby faktycznie była to prawda, całe przedsięwzięcie stanie się o wiele bardziej skomplikowane. Wielu Londyńczyków wyniosło z pola bitwy koszmary i prześladujące ich myśli, Alex nie widział powodu, dla którego tutaj miałoby być inaczej. Nie wróżyło to niczego dobrego.
— Jesteś — przyznał, mimowolnie odwzajemniając lekko jego uśmiech. Ten zawód dalej wydawał się wielką ironią, ale kim on był, żeby się kłócić.
Zaraz i uważny wzrok ponownie padł na Śmierć.
— Więc jednak... — wymruczał cicho, co w ogólnym harmiderze klubu było ledwo słyszalne. — Mhm, albo najgorzej — odparł zaraz. Nie żeby wywyższał tu inne byty, ale to chyba właśnie ludzie potrafili być dla innych ludzi najgorsi. — W każdym razie, dzięki.
Obejrzał się przez ramię. Tłum był barwny i gęsty, ale i tak znajome twarze dawały się szybko zauważyć. Raczej nie przejąłby się widokiem Margaret w takim miejscu, nie zdziwiłby się też obecnością Kabraxisa, ale połączenie ich obojga było już zdecydowanie niepokojące.
— Najwyraźniej... — Twarz Huxleya spoważniała. Zerkali w ich kierunku, nie miał wątpliwości, że został rozpoznany, ale nie zależało mu na ukrywaniu się. — Ostatnio też dobiera sobie intrygujące towarzystwo — dodał i nieco bardziej bezceremonialnie rzucił okiem na ową dwójkę, głównie na Cavendish. Zupełnie jakby chciał, żeby wiedziała, że on wie. Nie było tu jednak nic ponad to. — Jak to mówią... — zwrócił się znów do Śmierci — trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. — Dogasił papierosa w popielniczce i sięgnął po whisky. — Znudzone książątko czy raczej cwany lis? — rzucił za moment, ciekaw tego, co Jonathan o tym sądził.
@Śmierć @Kabraxis @Margaret Cavendish
— Jesteś — przyznał, mimowolnie odwzajemniając lekko jego uśmiech. Ten zawód dalej wydawał się wielką ironią, ale kim on był, żeby się kłócić.
Zaraz i uważny wzrok ponownie padł na Śmierć.
— Więc jednak... — wymruczał cicho, co w ogólnym harmiderze klubu było ledwo słyszalne. — Mhm, albo najgorzej — odparł zaraz. Nie żeby wywyższał tu inne byty, ale to chyba właśnie ludzie potrafili być dla innych ludzi najgorsi. — W każdym razie, dzięki.
Obejrzał się przez ramię. Tłum był barwny i gęsty, ale i tak znajome twarze dawały się szybko zauważyć. Raczej nie przejąłby się widokiem Margaret w takim miejscu, nie zdziwiłby się też obecnością Kabraxisa, ale połączenie ich obojga było już zdecydowanie niepokojące.
— Najwyraźniej... — Twarz Huxleya spoważniała. Zerkali w ich kierunku, nie miał wątpliwości, że został rozpoznany, ale nie zależało mu na ukrywaniu się. — Ostatnio też dobiera sobie intrygujące towarzystwo — dodał i nieco bardziej bezceremonialnie rzucił okiem na ową dwójkę, głównie na Cavendish. Zupełnie jakby chciał, żeby wiedziała, że on wie. Nie było tu jednak nic ponad to. — Jak to mówią... — zwrócił się znów do Śmierci — trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. — Dogasił papierosa w popielniczce i sięgnął po whisky. — Znudzone książątko czy raczej cwany lis? — rzucił za moment, ciekaw tego, co Jonathan o tym sądził.
@Śmierć @Kabraxis @Margaret Cavendish
Śmierć
Śmierć
Jonathan Blythe
I błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę
43 lata / eony
80 kg
185 cm
0
Przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, sięgające gdzieś daleko w głąb cielesnej powłoki rozmówcy. Lodowato zimne dłonie, nieco nieprzyjemne w dotyku. Zawsze nienaganny ubiór. Aura, która może być widoczna dla nadnaturalnych jest niezwykle słaba, zabarwiona na szary odcień.
45
25/05/2024
Śmierć nie kibicowała żadnej ze stron, jeśli chodziło o poszukiwania Theodora, choć tak jak zostało powiedziane – być może najlepiej byłoby, gdyby to ludzie go znaleźli. Zakon mógłby otoczyć go opieką i ochronić. Układy z Demonami niezwykle rzadko prowadziły do pozytywnych zakończeń, a Anioły… nie można było zaprzeczyć czystości ich intencji, choć niekiedy oddanie misji zaburzało ich zdolność do zauważania innych odcieni niż biel i czerń. Londyn natomiast był właśnie szarą strefą.
Alexander i Jonathan w istocie zostali zauważeni przez parę nowych gości. Spojrzenia posyłane w ich stronę wyrażały głównie ciekawość, ale Śmierć była pewna, że w oczach Kabraxisa lśni zaczepna złośliwość. Jego relacje z Mistrzem Zakonu były dość napięte, a kimże by był Książę Piekieł, gdyby z premedytacją nie nacisnął na odcisk?
— Jak rozumiem to twoja podopieczna — stwierdzenie padło z ust Sędziego, gdy przyglądał się kobiecie, do której nachylał się Lawrence. Łowca i Demon – brzmiało to jak niezbyt udane połączenie, bądź wstęp do kiepskiego żartu, ale zapewne każda ze stron miała w swojej głowie jakiś cel. Świat zawsze był szachownicą, a w ostatnim czasie sytuacja była na tyle napięta, że każdy ruch należało przemyśleć niezwykle dokładnie. Mael, Kabraxis i Alexander, nawet jeśli chwilowo topór wojenny był zakopany, wciąż musieli grać o własny zysk.
— Czemu nie oba? — spytał Sędzia, odrywając wzrok od pary i przenosząc go na Huxleya. — Demony lubią łączyć rozrywkę z obowiązkami. Ten chyba szczególnie. Poza tym jestem pewien, że nie przepuści okazji, by się przywitać.
Jonathan dopił alkohol i czekał. Śmierć miała dużo czasu, a wieczór był jeszcze młody. Jeśli Książę Piekieł chciał przesuwać pionki po planszy, będzie miał uważnego widza całego spektaklu.
@Kabraxis @Margaret Cavendish @Alexander Huxley
Alexander i Jonathan w istocie zostali zauważeni przez parę nowych gości. Spojrzenia posyłane w ich stronę wyrażały głównie ciekawość, ale Śmierć była pewna, że w oczach Kabraxisa lśni zaczepna złośliwość. Jego relacje z Mistrzem Zakonu były dość napięte, a kimże by był Książę Piekieł, gdyby z premedytacją nie nacisnął na odcisk?
— Jak rozumiem to twoja podopieczna — stwierdzenie padło z ust Sędziego, gdy przyglądał się kobiecie, do której nachylał się Lawrence. Łowca i Demon – brzmiało to jak niezbyt udane połączenie, bądź wstęp do kiepskiego żartu, ale zapewne każda ze stron miała w swojej głowie jakiś cel. Świat zawsze był szachownicą, a w ostatnim czasie sytuacja była na tyle napięta, że każdy ruch należało przemyśleć niezwykle dokładnie. Mael, Kabraxis i Alexander, nawet jeśli chwilowo topór wojenny był zakopany, wciąż musieli grać o własny zysk.
— Czemu nie oba? — spytał Sędzia, odrywając wzrok od pary i przenosząc go na Huxleya. — Demony lubią łączyć rozrywkę z obowiązkami. Ten chyba szczególnie. Poza tym jestem pewien, że nie przepuści okazji, by się przywitać.
Jonathan dopił alkohol i czekał. Śmierć miała dużo czasu, a wieczór był jeszcze młody. Jeśli Książę Piekieł chciał przesuwać pionki po planszy, będzie miał uważnego widza całego spektaklu.
@Kabraxis @Margaret Cavendish @Alexander Huxley
Kabraxis
Król Piekieł
Dzieje niesprawiedliwości od wieków nawiedzały Ziemię i jej mieszkańców. Obdarty z przywileju życia, osądzony i strącony do piekieł za samo bycie “jego” synem – nie był czysty jak rzekomo Aniołowie, przelał sporo krwi i dopuścił się wielu tortur na duszach – On, upadły syn we własnej osobie. Nie dziwił się więc powściągliwości, niechęci i obrzydzenia wobec siebie. Były mu chlebem powszednim, odkąd tylko otworzył ślepia jako odrodzony po rozerwaniu i ponownym ulepieniu przez ojca. Mimo to demon nie zdołał ukryć rozbawienia i stłumić śmiechu, które wyraźnie poruszyły jego jestestwem.
- Może tak właśnie jest. Może dzięki temu uczę się ich na nowo, pielęgnuję do nich nienawiść albo nie robię nic, znając ich smak od dawna. Mógłbym Ci odpuścić i zostawić Twoją duszę, ale równie dobrze mógłbym też chcieć zdobyć ją jeszcze bardziej lub wcale, pozostawiając Ci pole do dowolnej interpretacji czynów. Ostatecznie każde słowo ma prawo nieść w sobie ziarno prawdy lub pustkę, albo być niczym innym jak ludzkim kaprysem wyjścia na potańcówkę w towarzystwie dziewoi, której mały wypad również dobrze zrobi. - Kilka kolejnych łyków powinno pomóc w rozgrzaniu ciał - jemu na pewno. Ją bacznie obserwował, jej mimikę, gesty i napięcie mięśni, przez które spięła się jeszcze mocniej niż cięciwa łuku przed oddaniem zabójczego strzału.
- Stary znajomy. Potrafi albo kogoś zanudzić, albo prawdziwie oczarować gadką na najwyższym poziomie. Warto poświęcić mu chwilę. - Dopiciem drinka Demon zaakcentował moment podjęcia decyzji. Zaraz wstał i wyciągnął rękę w kierunku Margeret, by raz; zgodziła się na taniec i dwa; raczyła osobiście przywitać czarującego na “zabój” siewcę śmierci we własnej osobie w towarzystwie jej mistrza.
Cóż za (nie)fortunny zbieg okoliczności. Skoro już i tak go dostrzegli i wypracowali opinię, to kim był, aby zmywać z siebie łatkę najgorszego zła? Pewnie i dlatego nigdy nie raczył mówić pewnych rzeczy wprost, ciekaw ludzkiego rozumowania.
@Śmierć
@Alexander Huxley
@Margaret Cavendish
- Może tak właśnie jest. Może dzięki temu uczę się ich na nowo, pielęgnuję do nich nienawiść albo nie robię nic, znając ich smak od dawna. Mógłbym Ci odpuścić i zostawić Twoją duszę, ale równie dobrze mógłbym też chcieć zdobyć ją jeszcze bardziej lub wcale, pozostawiając Ci pole do dowolnej interpretacji czynów. Ostatecznie każde słowo ma prawo nieść w sobie ziarno prawdy lub pustkę, albo być niczym innym jak ludzkim kaprysem wyjścia na potańcówkę w towarzystwie dziewoi, której mały wypad również dobrze zrobi. - Kilka kolejnych łyków powinno pomóc w rozgrzaniu ciał - jemu na pewno. Ją bacznie obserwował, jej mimikę, gesty i napięcie mięśni, przez które spięła się jeszcze mocniej niż cięciwa łuku przed oddaniem zabójczego strzału.
- Stary znajomy. Potrafi albo kogoś zanudzić, albo prawdziwie oczarować gadką na najwyższym poziomie. Warto poświęcić mu chwilę. - Dopiciem drinka Demon zaakcentował moment podjęcia decyzji. Zaraz wstał i wyciągnął rękę w kierunku Margeret, by raz; zgodziła się na taniec i dwa; raczyła osobiście przywitać czarującego na “zabój” siewcę śmierci we własnej osobie w towarzystwie jej mistrza.
Cóż za (nie)fortunny zbieg okoliczności. Skoro już i tak go dostrzegli i wypracowali opinię, to kim był, aby zmywać z siebie łatkę najgorszego zła? Pewnie i dlatego nigdy nie raczył mówić pewnych rzeczy wprost, ciekaw ludzkiego rozumowania.
@Śmierć
@Alexander Huxley
@Margaret Cavendish
Margaret Cavendish
Uczeń
Margaret
oh darling
go buy personality
go buy personality
37
58
170
0
Wyprostowana sylwetka i dumna postawa przywodzą skojarzenie z osobą zdecydowaną, nieznoszącą sprzeciwu. Czujne spojrzenie zdaje się zaglądać w głąb duszy, by wydrzeć z niej największe sekrety. Nosi się elegancko w stonowanych barwach, z nieliczną, acz gustowną biżuterią. Roztacza wokół siebie zapach kobiecych perfum z nutą wanilii i drzewa sandałowego oraz cień starego pergaminu.
26
11/08/2024
Nic nie bywa oczywiste. Spodziewaj się niespodziewanego.
Jak radzą sobie z tym śmiertelnicy, nie rozumiejąc, jaka toczy się wokół nich walka? Czy powinni stawić czoła przeciwnościom? Uciekać w popłochu - dokąd? Niszczycielska natura demonów podsyca ludzkie umysły do szaleństwa, stale siejąc mętlik w głowie. Nie inaczej jest w tym przypadku, kiedy rozmówca Cavendish zostawia ją ze wszystkim i z niczym.
- Dlaczego nienawidzić? - ściąga brwi w zastanowieniu, wodząc zielenią spojrzenia po męskiej twarzy. Rozmawiając z nią, przybiera pewną lekkość, niczym niezrażone zadowolenie, jakby przewidywał każde słowo padające z jej ust. - I przestań już z tymi pompatycznymi zwrotami. Dziewoją nie jestem już większość swego życia - obrusza się i jednocześnie powstrzymuje przed wywróceniem oczu, bo ostatecznie nie wie już, czy Lawrence się z niej wciąż naśmiewa, czy wybierając Londyn na siedlisko jątrzenia swoich kłamstw, mało dokładnie zapoznał się z aktualnymi trendami w kurtuazji.
Dźwięk odstawianej szklanki przebija się przez muzykę zespołu, zabawiającego klientelę. Margaret jeszcze przez moment waży swoją w ręce, by zaraz dopić jej zawartość i przyjąć wyciągniętą dłoń. Pozwala zamknąć się w objęciach, odurzyć kłębem zapachów i intensyfikującą się aurą. Melodie Anne Shelton już zawsze kojarzyć się będą z wojną, jej spojrzenie z tęsknotą, a śpiew z nadzieją. Tym razem niechce może poddać się nostalgii, nie w obecności czarującego pana. Ashworth nie przyznawał się do znajomości kroków tanecznych. Zresztą do niewielu rzeczy się przyznawał, ograniczając informacje o sobie do minimum. Czy chociaż w tych nielicznych przypadkach mógł być prawdomówny? W przypadku demonów wszystko należy brać pod wątpliwość, zwłaszcza głębsze wyznania. Jaka jest szansa, by tacy, jak oni, zdołali odejść od swoich zwyczajów?
Margaret tańcu potrafi przybrać uległą pozę, wpasować się w ramy miękkości, nawet jeśli umysł bije na alarm, a ciało nieco sztywnieje, nienawykłe do dotyku. Mimo to kroki stawia płynnie, a materiał spódnicy powiewa przy obrotach, gdy jedna dłoń splata się drugą.
Utwór dobiega końca, a band już szykuje się do kolejnego, kiedy oboje schodzą ze środka parkietu w kierunku obserwowanych wcześniej znajomych. Spokojny wdech i wydech.
- Alexandrze, dobrze cię widzieć - wita się z Huxleyem, przystając dwa kroki od stolika. - Słyszałam, że miałeś już przyjemność poznać mojego towarzysza. Lawrence Ashworth. - Nie musi go bliżej przedstawiać, sam dobrze wie, z kim ma do czynienia, a znając życie, ma na jego temat więcej informacji. Dopiero wtedy zwraca wzrok ku Jonathanowi, próbując przypomnieć sobie, czy może go skądś znać.
@Kabraxis @Śmierć @Alexander Huxley
Jak radzą sobie z tym śmiertelnicy, nie rozumiejąc, jaka toczy się wokół nich walka? Czy powinni stawić czoła przeciwnościom? Uciekać w popłochu - dokąd? Niszczycielska natura demonów podsyca ludzkie umysły do szaleństwa, stale siejąc mętlik w głowie. Nie inaczej jest w tym przypadku, kiedy rozmówca Cavendish zostawia ją ze wszystkim i z niczym.
- Dlaczego nienawidzić? - ściąga brwi w zastanowieniu, wodząc zielenią spojrzenia po męskiej twarzy. Rozmawiając z nią, przybiera pewną lekkość, niczym niezrażone zadowolenie, jakby przewidywał każde słowo padające z jej ust. - I przestań już z tymi pompatycznymi zwrotami. Dziewoją nie jestem już większość swego życia - obrusza się i jednocześnie powstrzymuje przed wywróceniem oczu, bo ostatecznie nie wie już, czy Lawrence się z niej wciąż naśmiewa, czy wybierając Londyn na siedlisko jątrzenia swoich kłamstw, mało dokładnie zapoznał się z aktualnymi trendami w kurtuazji.
Dźwięk odstawianej szklanki przebija się przez muzykę zespołu, zabawiającego klientelę. Margaret jeszcze przez moment waży swoją w ręce, by zaraz dopić jej zawartość i przyjąć wyciągniętą dłoń. Pozwala zamknąć się w objęciach, odurzyć kłębem zapachów i intensyfikującą się aurą. Melodie Anne Shelton już zawsze kojarzyć się będą z wojną, jej spojrzenie z tęsknotą, a śpiew z nadzieją. Tym razem nie
Margaret tańcu potrafi przybrać uległą pozę, wpasować się w ramy miękkości, nawet jeśli umysł bije na alarm, a ciało nieco sztywnieje, nienawykłe do dotyku. Mimo to kroki stawia płynnie, a materiał spódnicy powiewa przy obrotach, gdy jedna dłoń splata się drugą.
Utwór dobiega końca, a band już szykuje się do kolejnego, kiedy oboje schodzą ze środka parkietu w kierunku obserwowanych wcześniej znajomych. Spokojny wdech i wydech.
- Alexandrze, dobrze cię widzieć - wita się z Huxleyem, przystając dwa kroki od stolika. - Słyszałam, że miałeś już przyjemność poznać mojego towarzysza. Lawrence Ashworth. - Nie musi go bliżej przedstawiać, sam dobrze wie, z kim ma do czynienia, a znając życie, ma na jego temat więcej informacji. Dopiero wtedy zwraca wzrok ku Jonathanowi, próbując przypomnieć sobie, czy może go skądś znać.
@Kabraxis @Śmierć @Alexander Huxley