Sweet Urge

Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać.

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
+5
Leraie
Rayne Alarie
Oliver Burrows
Kabraxis
Admin
9 posters
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522

Opuszczony dom








Nie wiadomo kto był poprzednim właścicielem tego przybytku. Odkąd pamięć sięga, dom zawsze stał samotny i pusty, strasząc już samym swoim wyglądem. Znaleźli się jednak śmiałkowie, głównie wśród brawurowej młodzieży, którzy weszli do środka. Wnętrze jest staromodnie urządzone, choć wyjątkowo puste, jakby ktoś celowo usunął większość mebli. Wędrując po budynku często można usłyszeć kroki, trzaskanie drzwi i okiennic. Półki same się otwierają, obrazy drżą. Z opowieści wiadomo już, że dom nawiedza poltergeist - nie ukazuje swojej obecności za każdym razem, a kiedy to robi ciężko przewidzieć co zrobi. Duch ma wyjątkowo kapryśną naturę, czasami jedynie odstrasza wędrowców, innym razem stanowi bezpośrednie zagrożenia dla ich zdrowia i życia. Warto mieć się na baczności, a najlepiej w ogóle nie zapuszczać w te okolice. To jego dom, tak jest już od wielu wielu lat.
Dzięki działaniom  @Oliver Burrows,  @Amirah, @Samadriel oraz  @Rayne Alarie dom nie jest już nawiedzony, przynajmniej na razie. Akcja działa się w styczniu, przed eventem I rozdziału fabularnego.
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688

W poszukiwaniu kapryśnego ducha.
Data do wspólnego ustalenia, proponuję przed rozpoczęciem eventu, tj. poszukiwania Theodora, czyli przed 23/01


Przygotowania do wyprawy poszukiwawczej nikczemnika Theodora trwały w najlepsze. Po rozdysponowaniu zadań i rozesłaniu odpowiednich wiadomości do piekielnych uczestników przygody Kabraxis nie miał większych planów wobec dalszych poczynań. Luz w grafiku pozwolił na odrobinę finezji w myśl: inni pracowali, diabeł odpoczywał. To z kolei przyczyniło się do podsłuchania kilku plotek na temat kapryśnego ducha, który uprzykrzał miejscowym życie, tj. zbyt pewnym siebie cwaniaczkom, głównie młodzieży, która myślała, że podoła istocie nadnaturalnej.
Stworzenie za lokum obrało sobie opuszczony dom w północnej części Londynu. Samotnie stojący wśród dziczy, pogrążony w ruinie odstraszał już na wejściu. Gdyby nie nadnaturalne pochodzenie, podszywany ksiądz, aka demon w szacie kapłana, ani myślałby przejść przez próg starych trzeszczących drzwi. Szczęśliwie aura i wachlarz mocy skutecznie odbierały zdrowy rozsądek, w konsekwencji czego mężczyzna nie tylko wszedł do środka - grzecznie odwiesił materiałowy płaszcz na wieszak, poprawił kołnierzyk koszuli, a nawet spoczął na ostałej sofie, jednej z niewielu rzeczy, której nie usunięto z domostwa.
Kto chciał lub potrzebował, mógł bez większych problemów odnaleźć Króla Piekieł. Innym haczykiem była ciekawość na drodze za plotkami na temat tajemniczego ducha lub zwykłe niuchanie za śladem wyjątkowo silnej piekielnej aury, której gość nawiedzonego budynku wyjątkowo nie skąpił, zupełnie jakby chciał zostać odnaleziony.
Dla smaczku Kabraxis prócz przyjęcia w pełni zrelaksowanej pozycji na sofie pozwolił sobie na podpalenie i zaciągnięcie się tytoniową trucizną z fajki. Demon był ciekaw, czy kapryśny duch zechce go odwiedzić, czy raczej postanowi pozostać w ukryciu.
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Wpatrywał się chwilę w swój wysłużony notatnik, brzeg zżółkniętej kartki z przodu był niemal zupełnie zetlały. On jednak nadal uparcie, nie wydzierał jej, zupełnie jakby była czegoś symbolem. Sczytywał słowa nakreślone pospiesznie twardym kawałkiem ołówka, który nosił przy sobie.
Analizował, przeskakując jasnym spojrzeniem od liter to na domostwo.
W mieście rozeszły się pogłoski o tym miejscu. Podczas skromnego wywiadu i odszukiwania świadków, którymi mógł porozmawiać dowiedział się kilku ciekawych rzeczy.
Wielokrotnie przebywajacy w tej okolicy natchnęli się na dawne zjawiska, jednym z nich były podobno uderzenia w ściany i  przesunięcia przedmiotów. Młodzież, która nigdyś urządzała z tego lokum miejsce schadzek, przysięgała, że drzwi zatrzaskiwały się same a podłoga w innym pokoju skrzypiała zupełnie jakby ktoś po niej stąpał.
Były też wypadki: popchnięcia, uderzenia i przewrócenia. Jakby w tym miejscu coś nie chciało niczyjej obecności lub obrało ów lokum za miejsce swojej doczesnej egzystencji.
Wziął głęboki wdech. Wiedział, że jest przygotowany zabrał przecież ze sobą zapasy soli i wody święconej, pistolet był jego zabezpieczeniem, z którym nie rozstawała się od wojny.
Brakowało mu jednego - doświadczenia i zdrowego rozsądku, które nadrabiał swoją dualistyczną naturą słynącą z arogancji i przekonania o nieomylności.
Najpierw przesunął dłonią po czarnych jak smoła włosach, które  pociągnięte pomadą z ledwością ukrywały jego dziedzictwo.
Pospiesznie wytarł dłoń o znoszą tweedowe spodnie i ruszy powoli w kierunku ganku. Od progu poczuł zapach zjełczałego drewna i pleśni a także czegoś jeszcze - dymu.
Aura tego miejsca nie była dla niego łatwa do odgadnięcia. Stojąc na chybotliwej desce, która stękała pod jego butem, przymknął na chwilę oczy jakby chciał się lepiej skupić.
W tym miejscu było coś złego.
Coś co pozwalało mu przypuszczać, że popełnia błąd. Może gdyby poinformował kogoś z Zakonu o tym co zamierza? Przecież mógł wybrać się na te łowy z innym uczniem.
Przeklął w duchu swoją nieustępliwość. Popchnął ostrożnie drzwi lewą dłonią, prawą zaciskając na woreczku soli, którą miał w kieszeni.
Musiał pamiętać by tym razem, nie przecierać oczu dłonią, którą dotykał białego proszku. Ostatnio skończyło się to jego krzykiem i chwilowym oślepnięciem. Dobrze, że nie był akurat na polowaniu.
Przekroczył próg, czując jak włoski stają mu na karku dęba. Jego organizm szybkiej uświadamiał sobie, że coś jest poważnie, nie tak.
Arogancja i przekonanie o wyższości pchało go do przodu.
Kroki i ich echo zdradzały jego ślad obecności niczym judasz.
Myśli rozbiegały się teraz wszędobylsko bardziej niźli robactwo w obliczu zakłócenia spokoju. Nagle dostrzegł wiszący płaszcz, sięgnął do niego dłonią, wsuwając palce w makiet. Zdawało mu się, że materiał nadal oddaje ciepło osoby, która go przed chwilą zdejmowała.
Jego oddech przyspieszył a serce panowało krew z taką szybkością, że przez chwile słyszał szum w uszach.
Halo?- Rzucił w przestrzeń, zacisnął mocno powieki i skrzywił się w wyrazie konsternacji i głupoty.  Liczył, że ktoś mu odpowie? Duch? Wynaturzenie? Czy może parka, która ukryła się tu uciekając przed ostracyzmem społecznym?
Rayne Alarie

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t383-rayne-alarie
https://sweet-urge.forumpolish.com/
https://sweet-urge.forumpolish.com/t400-be-careful-not-to-choke-on-your-aspirations#732
https://sweet-urge.forumpolish.com/t401-when-the-curtains-call-the-time-will-we-both-go-home-alive
https://sweet-urge.forumpolish.com/t399-the-game-was-rigged-from-the-start
Historia? Regulamin? A może jeszcze bardziej będziemy racjonować cukier do tego? Chuj, dupa, palec i stary smalec - idziemy w teren. Stwierdziła dziarsko Rayne, wykręcając się potrzebą popracowania na cmentarzu, co by jej przykrywka pozostała nienaganna. W praktyce przycięła nieco na wykładach i zrobiła wolne, choć jak zawsze miała przy sobie całe oporządzenie, na wszelki wypadek. Dzień jak co dzień, Zakonnicy latali niczym pozbawione głowy kurczaki, a tacy nowicjusze jak ona musieli uczyć się, zamiast pomagać w czymkolwiek. Skandal, słowo - braku - honoru.
Gdyby tylko udała się do cukierni jak każdy leniwy świeżak, a nie nawiedzonego domostwa...
Od zawsze ciągnęło ją może do nie tyle złego, co raczej nawiedzonego. Wina babki, za dużo obcowała z duchami i młodociana skorupka tym przesiąkła. Tylko niepewnym jest, czy dożyje starości aby móc nadal tym trącić. Młodość równała się ciekawości, ta rodziła brawurę, a i była w tym nuta arogancji wynikająca z życiorysu i wcześniejszych doświadczeń; w przeliczeniu procentowym zwykle kończących się powodzeniem. W końcu nadal egzystowała.
Gdy przekroczyła próg budynku, jej tętno nie skoczyło nawet o dwa punkty. Dzień jak co dzień w starej ruderze, która miała skrywać dzikich lokatorów i nie chodziło tutaj o zapijaczonych bezdomnych lub chcące pogruchać w spokoju parki. Nie odczuwała strachu ani ekscytacji, na pewno nie bez napatoczenia się na jakieś zjawisko paranormalne. Poruszała się cicho, oddech miała spokojny - choć kto wie, czy po prostu nie była świadoma tego, że... może już zmarła i błąkała się bez celu po tym łez padole? Tak też mogło być.
To jednak zostało przerwane przez cudzy głos i wręcz magiczny zwrot: Halo?
Portki się palą, hah!
Niczym rasowa zjawa stanęła w progu przejścia między jednym pokojem a drugim, spoglądając na Zakonnika. Kojarzyła mężczyznę z twarzy, w końcu uczniów nie było aż tak wielu aby lic nie pamiętać. Barrows? Burrows? Barrowlands? Jakoś tak się zwał, mniejsza o to.
- Bu - odparła, przy czym jednocześnie jej obie brwi powędrowały do góry. Sam ton głosu nie przekraczał tego dla normalnej rozmowy, drzeć się Alarie nie zamierzała. - Niektórzy niematerialni doceniają kreatywność w słowach podczas kroczenia w nieznane. Zwroty typu "halo" są z ich perspektywy banalne i powtarzalne, o ile dana sztuka lubi robić sobie jaja - dodała wręcz nonszalancko, nieco ciszej niż wcześniejsze "przywitanie".
Leraie

Rezydent

https://sweet-urge.forumpolish.com/t547-leraie
https://www.youtube.com/watch?v=wZMloK5W1W8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t558-poczta-leraie#2504
https://sweet-urge.forumpolish.com/t559-relacje-leraie#2505
Dym nikotynowy unosił się wokół niej, jakby próbując wniknąć w każdy zakamarek jej ziemskiej powłoki. Był jedną z nielicznych rzeczy, które mogły zrównać ją z ludźmi, a przynajmniej stworzyć pozór wspólnej słabości. Ludzie, te podrzędne jednostki, były dla niej jedynie materiałem do eksploatacji – kruchymi istotami, które można było z łatwością złamać, wykorzystać i zniszczyć. Ich życie nie miało dla niej większej wartości. Byli pionkami w większej grze, którą rozgrywała z chłodnym wyrachowaniem i okrutną precyzją.
Schemat, według którego działała, był prosty, niemal automatyczny. Przepytaj. Wydrzyj prawdę z ich warg. Wykorzystaj to, co wiedzą, a potem odrzuć, jakby byli niczym więcej niż narzędziami. Dodaj im cierpienia, by ich upodlić, znęcaj się, by złamać ich wolę, a na końcu – jeśli uznała, że ich czas się skończył – zabijaj bez wahania. Tak działała od wieków, bezlitośnie doskonaląc swoją sztukę zniszczenia, w czym pomagały jej niezliczone doświadczenia z piekielnych kręgów, gdzie okrucieństwo i brutalność były naturalnymi cechami istnienia.
W piekle była uosobieniem chaosu. Krew towarzyszyła jej niczym niestrudzona przyjaciółka, wiecznie obecna na jej drodze do chwały. Każde zwycięstwo wznosiło ją coraz wyżej, podkreślając jej dominację i dumę. Była niekwestionowaną wojowniczką ciemności, dla której porażka była pojęciem obcym. Jej życie toczyło się na ścieżce wiecznej wojny, gdzie chaos był jej przewodnikiem, a duma wznosiła ją na szczyt.
Jednak w świecie ludzi nie była już taka sama. Ziemska powłoka, w którą została wciśnięta, wydawała się jej obca, zbyt ciasna, jakby ograniczała jej prawdziwą naturę. Czuła, jakby jej ciało było narzuconą jej kreacją, która nie pasowała do jej istoty. Każdy dzień na ziemi, każda chwila spędzona w ludzkim świecie przytłaczała ją, jakby tłumiła to, kim naprawdę była. To poczucie dyskomfortu rosło w niej z każdą chwilą, rodząc gniew i frustrację. Ludzie, których spotykała, byli jak owady – łatwe do rozgniecenia, lecz nie warte jej uwagi. A jednak coś w tym świecie ją męczyło, zmuszało do przystosowania się do rzeczywistości, która nie była dla niej naturalna. W piekle była potężna, niepowstrzymana. Na ziemi – choć nadal miała moc – czuła się przytłumiona, zmuszona do odgrywania roli, która jej nie odpowiadała.
Plotki o kapryśnym duchu, błąkającym się pośród zgliszcz starej rudery, rozbudziły w niej coś na kształt ciekawości. Były jak tlące się w ciemności iskrzenie, swoiste paliwo, które zmusiło ją do działania. Zmęczona szarością i monotonią ludzkiego życia, potrzebowała bodźca – czegoś, co wyrwie ją z tego obezwładniającego marazmu. Opuszczony dom, choć z pozoru zwyczajny, zdawał się emanować czymś mrocznym, jakby sam czas splótł jego cienie w coś więcej niż ruiny.
Stojąc na skraju posiadłości, wpatrywała się w niego spod zasłony drzew i krzewów, które rozpościerały swoje gałęzie niczym opiekuńcze ramiona, oddzielając dom od reszty świata. Nie wyglądał na szczególny – sfatygowany, zapomniany przez czas i ludzi, z wyblakłymi ścianami i dachówkami, które ledwo trzymały się na swoim miejscu. A jednak coś w tym miejscu ją przyciągało. Może znajdzie tam coś interesującego? Może chaos znów zawładnie jej zmysłami? Każdy krok, który stawiała, był powolny, wyważony, jakby badała grunt, na którym się poruszała. Deski werandy trzeszczały pod jej stopami, a dźwięk ten rozbrzmiewał echem w martwej ciszy, potęgując wrażenie opuszczenia. Jednak to nie cisza była tym, co naprawdę ją zaintrygowało. W powietrzu wyczuwalna była subtelna wibracja – aura piekielnej energii, jak ukryty puls chaosu, drgająca wokół niej. Jej instynkt, wyostrzony przez wieki bytowania w ciemności, od razu rozpoznał ten znajomy sygnał. To było zaproszenie – artystyczne, przemyślane, doskonałe w swojej prowokacji.
- Czyżby turystyka kwitła w najlepsze - uśmiechnęła się pod nosem w kwintesencji napotkanych istot, ciężar ciała przenosząc na wsparcie starej framugi wejściowych drzwi. Rozejrzała się z dozą ciekawości płynącej z czerni spojrzenia, nijak znajdując coś wartościowego dla poznaki. - Czy owieczki się zgubiły?
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688
Duch najwyraźniej poczuł się przytłoczony ilością gości w domu. Gdyby jeszcze miał szansę jakoś to powstrzymać. Nic. Cisza. Nie trzasnęły drzwi na piętrze, nie otworzyło się okno – kurde, nawet skrzypienie podłogi brzmiało tak naturalnie!
Aż nagle od ścian odbiło się echo dźwięków.
Diabeł zerknął przez ramię - Acha. - Po czym pomyślał, znikając cziterską magią z pola widzenia pary łowców, acz wyłącznie w aspekcie fizycznym (niewidzialność, rzecz jasna bez szkody dla innych). Smród piekielnej aury nadal rozlewał się po pomieszczeniu, jak i innych pokojach; wpełzał na ściany, okna, a nawet wpływał pod podeszwy butów, w których stopy stawiały kolejne dzielne kroki ku nieznanemu. Innym dowodem czyjejś bytności był także płaszcz nieszczęśliwie wiszący na wieszaku przy wejściu; czarny, ładnie skrojony i pachnący - męski, gdyby ktoś pytał.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Pojawienie się nastąpiło nagle, centralnie obok Demonicy Leraie, o ile nie weszła jeszcze w interakcję ze śmiertelnikami. Na twarzy gościł uśmieszek, a w dłoni w połowie zjedzona przez iskry fajka. Ktoś dociekliwszy mógłby zauważyć ślady popiołu, ale czy zdoła? Piekielny niespecjalnie przejął się faktem, zamiast tego raczył pociągnąć dialog o dwa kroczki w przód:
- Poltergeist, całkiem silny, zbudowany z kilku skupisk wyjątkowo złośliwej energii. Mało gościnny typ, czyżby pozostałość po poprzednim właścicielu? - W pierwotnym założeniu chodziło tylko o poznanie lokatora. Gdy jednak do zabawy włączyły się osoby z trzeciej grupy, pobyt w domu nabrał ciekawszych barw, zwłaszcza po dojściu do uszu ludzi odgłosów gwizdania. Jego źródło dobiegało jakby z któregoś pokoju na piętrze i nieszczęśliwie mieszało się z piekielnym smrodem oblepiającym już calutki dom.
Chwila ciszy na dopalenie papieroska. Po zdeptaniu niedopałka, Demon zerknął na towarzyszkę, jakoby zapraszając ją do niewinnej zabawy w straszaki.
Nuda potrafiła przytłoczyć, pakt niektórych zniesmaczyć, ale hej! O reputację należało dbać i umiejętności też. Odrobina wspólnej praktyki na kimś i dla kogoś w ramach testu sprawdzającego czyjeś łowieckie skille jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Nikt nie powiedział, że polowanie na ducha będzie łatwe i przyjemne.

/Jako że jest już kilka osób, pozwolę sobie dać krótkie podsumowanie do każdego nicku. Gdybym coś przekręciła poprzez złą interpretację, poproszę o PW <3

@Leraie - wychodzę z cziterskiej niewidzialności (cziterstwo opiekuna) obok Ciebie. Zakładam, że postać nie podeszła do łowców, więc ja zaczepiam. Gdyby było inaczej, daj znać <3
@Rayne Alarie / @Oliver Burrows - przed Wami uciekam. Jeśli dobrze rozumiem stoicie obok siebie, więc gwizdem ktoś Was wita. Źródło dźwięku znajduje się gdzieś na górze. Gdybym coś źle zrozumiała, dajcie mi znać <3
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Stał zatopiony w stęchliźnie opustoszałego domostwa, rozglądając się,  jakby na obdartych ścianach miała być wypisana jakaś wskazówka co powinien uczynić.
Pamiętał, że w manuskrypcie Richardsa jedynym ze sposobów poradzenia sobie z duchem było rozsypanie soli. Wątpił jednak aby po kieszeniach miał dostateczną ilość do zabezpieczenia wszystkiego.
Z zamyślenia wyrwał go wyraz dźwiękonaśladowczy. Pamięć mięśniową byłego weterana była szybsza niż analiza sytuacji. Zamiast wzdrygnąć się i odwrócić, zadziałał irracjonalnie i płynnie. Zręcznie wyszarpał woreczek z solą, którą miał w połach swojej wełnianej marynarki, i sypnął w miejsce, z którego dochodził dźwięk. Widział jak miała smuga proszku, szerokim łukiem rozsypuje się na kobiecie i wkoło niej.
Jedno uderzenie serca zajęło mu przyjrzenie się znajomej twarzy i skupienie na słowach płynących z jej ust.
-Panienka wybaczy, ale nie zauważyłem by sama zaprezentowała coś bardziej wysublimowanego. - Odpowiedział z taktem, jednak osoba urodzona w innym czasie i wychowana w odmiennych wartościach zwyczajnie brzydziła się postawą młódki, pouczającą kogoś kto nie znała.
Nie przepadał za arogancją, spaczonym językiem i wulgarną postawą kobiet.
Bez słowa przeszedł do innego pomieszczenia, robiąc przestrzeń między nimi na tyle bezpieczną by nie zawracać sobie nią głowy. Aura zła nadal buzowała w powietrzu, jednak zaczynał powątpiewać by była to wina zwykłego demona.
Coś wewnątrz niego krzyczało o niebezpieczeństwie.
Słysząc dobiegający gwizd z góry, zrobił to co każdy żołnierz podczas podstawowego treningu. Podszedł do progu pokoju, wyjął piersiówkę z wodą święconą i zaczął odmawiać krótką modlitwę w celu pobłogosławienia jednego pomieszczenia.
Mogło okazać się ono ważne, gdyby sprawy nie potoczyły się po ich myśli w przyszłości, po chwili wchodził już na skrzypiące, zdezelowane schody by dowiedzieć się skąd dochodzi hałas.
Rayne Alarie

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t383-rayne-alarie
https://sweet-urge.forumpolish.com/
https://sweet-urge.forumpolish.com/t400-be-careful-not-to-choke-on-your-aspirations#732
https://sweet-urge.forumpolish.com/t401-when-the-curtains-call-the-time-will-we-both-go-home-alive
https://sweet-urge.forumpolish.com/t399-the-game-was-rigged-from-the-start
Niech będzie posolony Hesus Cytrus? Na wieki wieków ramen.
Chyba tak winna przywitać się Rayne, gdy tylko Łowca postanowił - zapewne odruchowo - pobłogosławić ją solą. Nie aby narzekała, to zdecydowanie lepsze niż oberwanie żelastwem lub wyłapanie ołowiu, również z racji potencjalnie wyrobionego nawyku, Istniało też niewielkie prawdopodobieństwo na to, iż dzięki tym spoczywającym na jej osobie drobinom, potencjalny niematerialny byt prędzej zainteresuje się mężczyzną; w końcu ten nie miałby na sobie złowrogiego pierwiastka.
Choć rozchodząca się w tym miejscu aura kazała doszukiwać się większego problemu w bardziej demonicznym aspekcie.
Tej Alarie nie przeoczyła, gdyż trudno zignorować tak intensywnie drażniącą zmysły siarkę. Nie bez powodu w jej myślach przewijały się ciągle zwroty: woda święcona na pomieszczenia, sól gdyby demon stanął dalej, żelazo jeśli zechce podejść bliżej... - założenie wrogości na start? Jako wstępniaczek to najpopularniejsze nastawienie; najmniej zawodzące.
- Język należy dostosować do rozmówcy, a gospodarz nie raczył nas godnie przywitać - odparła, choć ewidentnie wypowiedź urwała, nie chcąc jej nadto przedłużać i tym samym drażnić się dalej z mężczyzną. Bądź co bądź mieli robotę do wykonania, skoro już ich tutaj przywiało, i coś grubszego z piekła rodem mogącego wyciąć im mało przyjemnego psikusa. Przynajmniej gdyby miała rogi, to chętnie nadziałaby na nie dwójkę raczkujących zakonników.
Zwłaszcza tego z kijem między pośladkami.
Kobieta pobłogosławiła przede wszystkim korytarzyk, który mógłby być ich drogą odwrotu, gdyby zaszła taka potrzeba - wodę święconą miała wszakże przy sobie - oraz znała stosowne formułki. Razem z podobnie przygotowanym przez Olivera pokojem powinni mieć przyjemną strefę buforową. Nic tylko rolować w tył, gdyby wpadli w kabałę podczas badania źródła hałasu.
Gdy mężczyzna kroczył po schodach, ona znajdowała się jakieś 3-4 metry od niego, zwracając uwagę przede wszystkim na tyły. Demon to jedno, Kacper Duszek to drugie - i oba dziadostwa mogły działać w ramach jednego frontu. Toteż w jednej ręce trzymałą buteleczkę z wodą święconą, z kolei druga nie oddalała się zanadto od miejsca, gdzie też trzymała swe żelastwo do walki w zwarciu.
Leraie

Rezydent

https://sweet-urge.forumpolish.com/t547-leraie
https://www.youtube.com/watch?v=wZMloK5W1W8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t558-poczta-leraie#2504
https://sweet-urge.forumpolish.com/t559-relacje-leraie#2505
Zaskoczenie zdawało się przechodzić przez nią jak dreszcz, gdy dostrzegła obecność stojącej obok postaci. Nie było to jednak uczucie niepewności, które nawiedza zwykłych śmiertelników – raczej instynktowne zrozumienie, że coś się zmienia. Jego aura wypełniła przestrzeń między nimi gęstym ciężarem, niemal przytłaczając otoczenie. Leraie poczuła, jak to znajome piekielne ciepło miesza się z wibracjami dawno zapomnianych, mrocznych sił, które tętniły w niej od setek lat.
Gdy odważyła się na krótkie spojrzenie w jego stronę, wyczuła niezmienną potęgę, która towarzyszyła jego krokom. Twarz jej pozostała kamienna, mimo że w głębi duszy coś na kształt pokory wcisnęło się w jej wnętrze. Sam książę piekła – jego obecność tutaj mogła oznaczać tylko jedno: coś znacznie większego i bardziej niebezpiecznego czaiło się w cieniu tej pozornie nic nieznaczącej rudery. Rudera, w której właśnie przebywała, nagle przestała być tylko opuszczonym, zaniedbanym miejscem. Każda deska zdawała się skrzypieć w rytm niewidocznych ruchów energii, powietrze gęstniało, a mrok w kątach wydawał się poruszać. Być może miejsce to było nasączone nie tylko obecnością ducha, o którym słyszała plotki, ale czymś starszym, mroczniejszym, co wzywało siły jej świata.
- Piekło jest tutaj, skoro demony pałętają się w najlepsze na niewielkim skrawku ziemi - skinęła głową, na nowo przerzucając spojrzenie na ludzkie płotki. Nijak zdawali sobie o ich obecność, a pragnienie zmienienia ich spokoju w niewielki chaos atakowało aż nadto. - Słyszałam plotki, trochę próbowałam wybadać sprawę… Wiele nie doszło się dowiedzieć, ale czuć siłę. - Przyglądała się zakonnikom, recytując swoje modły w nadziei, że święcąca moc przepędzi ciemność, zalegającą w tej ziemi. Ich śpiewne głosy odbijały się echem w powietrzu, tworząc napiętą atmosferę duchowej wojny. Obserwowała ich z ukrytego miejsca, unosząc kącik ust w cynicznym uśmiechu. Cała ta ceremonia wydawała się jej zbędna, niemal śmieszna. Jakby ich słowa miały jakąkolwiek realną moc przeciwko temu, co naprawdę tliło się w cieniu. - Jak dalece możemy sobie pozwolić z tymi płotkami? - Utrapienie. Ciągła upierdliwość ludzkiego rytuału, który nie mógł niczego zmienić. Modły, które miały znaczenie w ich oczach, dla niej były tylko kolejną stratą czasu. Jednak to nie była bezczynna obserwacja. Głęboko w niej rosła chęć wprowadzenia zamieszania, drobnej utarczki, która mogłaby wyrwać tych śmiesznych ludzi z ich pozornej kontroli. Zabawne byłoby patrzeć, jak tracą grunt pod nogami, widząc, że ich święcenia nie są żadnym zabezpieczeniem przed tym, co czai się w mroku.
Kabraxis

Król Piekieł

https://sweet-urge.forumpolish.com/t375-kabraxis-krol-piekiel
https://www.youtube.com/watch?v=lVyo5K1e2Wo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t378-the-bounds-of-the-universe#687
https://sweet-urge.forumpolish.com/t377-the-devil-you-know#686
https://sweet-urge.forumpolish.com/f131-domek-nad-strumieniem
https://sweet-urge.forumpolish.com/t379-dandelion#688
Fragment jako MG dla Rayne i Olivera:

O ile woda święcona sprawdzała się wyjątkowo dobrze przeciwko istotom nieczystym w bezpośrednim starciu z, np. Demonami i pomagała przy walce z tałatajstwami z nie tego świata, o tyle wobec czynności błogosławienia całego domu mogła okazać się o wiele mniej skuteczna.
Mogło bowiem jej szybko zabraknąć, do tego żaden z łowców nie posiadał święceń, aby móc zwać się Kapłanem, przez co słowa jego modlitwy nie były aż tak skuteczne, o ile w ogóle.
Chcąc pozbyć się nieproszonych gości z zaświatów, przedstawiciele Zakonu mogli próbować dalej, święcąc każdy zakamarek domu wodą święconą lub stosując odpowiednie rytuały magiczne.
Sól oraz woda nie uszły uwadze tutejszego mieszkańca. Pisnął on na tyle wysoko (klik), aby zmusić łowców do reakcji. Rayne oraz Olivier mogą wykonać sobie test obronny na siłę woli, aby wiedzieć, w jakim stopniu udało im się odeprzeć nieprzyjemny dźwięk dla uszu.
Dom nadal otula potężna demoniczna aura, która nieustannie drażni wyczulone na nią zmysły Widzącego.

Fragment od Kabraxisa dla Leraie:
Wciągnięty dym mieszał się z zapachem stęchlizny w domu, a popiół na podłodze miejscami unosił w powietrzu, jakby muśnięty dotykiem tembru głosów lub krzyku, który wkrótce dobiegł do uszu nadnaturalnych.
- Jakby tak się zastanowić, to ten dom aż prosi się o wykorzystanie przez nasze (nie)winne łapki. Planowałem rozmówić się z duszkiem pokojowo, ale skoro sprawy nabrały inszego obrotu... - Demon żałował tak szybkiej konsumpcji tytoniowej trucizny. Krótka chwila raz jeszcze przypomniała mu o ulotności słodyczy ziemskich odskoczni i zarazem trudnym powrocie do monotonii szarego życia. Po części nawet rozumiał utrapienie ludzkiej egzystencji oraz stalowych krat, za którymi musieli się kryć w czasie bytowania nie w swoim wymiarze. Myśli jednak zaraz przepędził charakterystyczny dźwięk strzelania karkiem.  
Od razu lepiej.
- Siła także służyłaby za dobry zasób. Czyli jednak dobra zabawa - nie krępuj się, wszak nie wypada wypędzać gospodarza z jego własnego leża. Powiem wprost: chcę zatrzymać tutaj tego ducha, aby w niedalekiej przyszłości móc go wykorzystać. Myślisz, że jako dziecię okrucieństwa podołałabyś dwóm łowcom? Minotaur byłby dumny. - Uśmiech jeszcze szerszy niż sprzed kilku sekund zdradzał nutę diabelskiego planu. Słowa natomiast miały stanowić zachętę - formą zaczepki oraz wizją nagrody za dobry sprawunek w odczycie niemego krzyku o zasianie ziarna zamętu. Widział, że pragnęły tego jej ciało i dusza, jakże uroczo rwąca się blaskiem piekielnej mocy.
Wiedzą, że nie są sami, ale to nawet lepiej. Nie wypada mi odbierać zabawy, toteż pozostawię ją Tobie. Gdybyś jednak potrzebowała wsparcia dla wyrównania sił... Nie powstrzymuj się przed rytualnym wysłaniem komuś z naszych wiadomości. Otuliłem dom wyjątkowo silną aurą. Nawet jeśli zdradza demoniczną bytność, może skutecznie zamaskować Twój własny “zapaszek”, na który łowcy są zawsze wyczuleni. - Jednym pstryknięciem palców po oblizaniu warg niczym głodny drapieżca, Kabraxis zmienił postać z człowieczej, na formę węża. Sunąc po podłodze, dopuścił się zniknięcia z oczu.
Nadal tutaj oczywiście był i obserwował, ciekaw rozwoju sytuacji.

@Oliver Burrows / @Rayne Alarie - dla Was fragment jako MG
@Leraie - dla Ciebie część od Kabraxisa

Jako że chciałabym umilić Wam rozgrywkę, od tej pory będę odpisywać z konta MG, czyniąc dla Was mini zabawę Smile
Niczego nie narzucam, jeżeli postaci nie będą chciały podjąć się gry, nie mają obowiązku tego robić, wówczas zostanę na koncie postaciowym <3
Ustalmy datę. Propozycje dawajcie mi śmiało na DC lub PW. Również piszcie, gdyby coś było nie tak Smile
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Zacisnął szczęki tak mocno, że uwidoczniła się mu linia żuchwy. Przesunął pospiesznie szorstką, spracowaną dłonią po twarzy, starając się nie dać po sobie poznać prawdziwych uczuć i emocji.
No tak… duch albo zła siła, niedość godnie ją przywitała. Tego się nie dało wymyśleć, nikt by mu i tak nie uwierzył jakby przekazał to innym uczniom. Brakowało najpewniej czerwonego dywanu i kwiecistych pokłonów.
Nie rozumiał też, dlaczego robi dokładnie to samo co on. Zamiast chociażby sprawdzać inne pomieszczenia, no też święci progi.
Wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby z cichym świstem, wykonując kolejny krok w stronę szczytu schodów. Gdy do jego uszu doleciał głęboki, rozdzierający powietrze pisk, zacisnął w pośpiechu dłonie na uszach i skrzywił się z bólu. W takich warunkach myślało się trudniej.
Wbiegł ostatnie stopnie po schodach i upadł na kolana na podłodze. Od razu w pośpiechu zaczął kreślić kredą litery alfabetu w postaci matrycy, uwzględniając słowa takie tak „TAK” i „NIE”.
Nie patrząc na kobietę, zaczął w pośpiechu referować.
Mam plan. Porozmawiamy z duchem, poznany jego imię a potem go przywołamy i uwięzimy w pułapce. Może uda się go odesłać. Rzucił rzeczowo. Nie miał jakoś rozbudowanej wiedzy na temat możliwości działania. Sól prędzej czy później się im skończy a świecenie zabierało zdecydowanie za dużo czasu. Nie wiedział też czy te działania dają jakiś efekt poza wkurzaniem bytu, który ewidentnie teraz zaczynał się irytować.
Czy możesz mi pomóc i znaleźć jakiś przedmiot należący do naszego zmarłego? Ja w tym czasie się przygotuję. Poprosił, choć nagle zawahał się. Nie chciał by stała jej się krzywda a myszkowanie bo pokojach mogło być niebezpieczne.
Zerknął na tablicę, którą przygotowywał, to znów na dziewczynę i uniósł kredę w jej stronę jakby chciał tym samym powiedzieć : „wybór należy do ciebie”.
Rayne Alarie

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t383-rayne-alarie
https://sweet-urge.forumpolish.com/
https://sweet-urge.forumpolish.com/t400-be-careful-not-to-choke-on-your-aspirations#732
https://sweet-urge.forumpolish.com/t401-when-the-curtains-call-the-time-will-we-both-go-home-alive
https://sweet-urge.forumpolish.com/t399-the-game-was-rigged-from-the-start
Duch w oczach Rayne był niczym więcej jak tylko dodatkiem do jej bytności tutaj, zmienną która nie miała większego znaczenia z perspektywy czystego zainteresowania, czymś na co starała się zwracać uwagę na siłę; z racji wykonywanego zawodu. Nie pierwszy niematerialny byt, który napotkała, zapewne i nieostatni. Co innego piekielna aura tego miejsca, gęsta tak że mogłaby przysłowiowo ciąć ją ostrzem, wręcz przytłaczająca a jednak niepozwalająca na wskazanie konkretnego miejsca, które stanowiło jej epicentrum.
Gdyby nie przeraźliwy odgłos wydany przez niechcianego lokatora, kto wie czy jej tor myślowy nie zszedłby w pełni na piekielne pomioty lub ich silną pozostałość, która mogła zostać tutaj ukryta. Położyła dłonie na uszach i przymknęła oczy, lecz jej mina nie wyrażała żadnego cierpienia z powodu tych wysokich tonów. Wręcz przeciwnie, wyglądała niczym na spektaklu operowym, delektując się głosem wydobywającym z gardzieli artysty. To zaskakujące jak mocno przypominał lament torturowanych, tych z których życie uchodziło niewielkimi drobinami, lecz w nieziemskich bólach. Niczym cieniutkie ostrze penetrujące kolejne fragmenty skóry...
Gdy tylko Oliver zaczął działać, kobieta podeszła bliżej, na wypadek gdyby zaczął wygłaszać plan na głos; co też miało miejsce i nie musiała sama ciągnąć go za język.
- Jasne- odparła krótko i rzeczowo, gdyż pomysł mężczyzny przypadł jej do gustu. Na pewno nie był bardziej karkołomny niż próba prześwięcenia i przesolenia całego tego budynku, który do najmniejszych nie należał. Gdyby zabrakło im zasobów, musieliby je uzupełnić, a wtedy czort wie co zjawisko kryjące się za siarką pocznie. Tym samym niespecjalnie mogliby to miejsce opuścić, jeśli chcieli dobrze wykonać robotę. Pozostawały więc pertraktacje z duchem, lub jak kto woli, zmuszenie go do znalezienia sobie lokum gdzie żaden Łowca nie będzie mu truć tyłka. - Tylko miej na uwadze fakt, iż to może być poltergeist - bazując na tym wyciu - a te nie są zbyt rozmowne - dodała po krótkiej chwili. To nie zmieniało faktu, iż nadal mogli spróbować go schwytać i odesłać. Jednak dochodziła tutaj dodatkowa zmienna, zaraz coś mogło polecieć w ich kierunku, lub oni sami prosto na ścianę, zależnie od siły jegomościa.
No chyba, że wyjcem byłby lament, który jeszcze nie znalazł się zbyt blisko Łowców - aby ci odczuli gęsią skórkę lub dostrzegli jakąś wizję.
I tym samym Alarie dokonuje tego, co w przyszłości stanie się klasykiem horrorów, rozdziela się z kompanem w nawiedzonym domu. Będąc na pięterku, zechce poszukać pomieszczenia przypominającego sypialnię, a w nim ewentualnych pozostałości po właścicielu. Może, ale to naprawdę może, byłby nim sam duch... tudzież jeśli nie on, to przynajmniej byłby z mieszkańcami związany za życia.
Kobieta cały czas przy tym ściskała w dłoni buteleczkę z wodą święconą, tak jakby ta była portfelem, a sama kroczyła wśród cyganów.  Jej usta z kolei poruszały się powoli i bezdźwięcznie, choć nawet gdyby odgłos występował, to nie modły recytowała... lecz pewną przyśpiewkę podłapaną jeszcze z czasów drugiej wojny światowej; a przecież po stronie Aliantów nie była.
Leraie

Rezydent

https://sweet-urge.forumpolish.com/t547-leraie
https://www.youtube.com/watch?v=wZMloK5W1W8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t558-poczta-leraie#2504
https://sweet-urge.forumpolish.com/t559-relacje-leraie#2505
Poczuła narastającą w niej nieodpartą chęć zatrzymania obu ofiar wyłącznie dla siebie. Zaborczość była niemal wdrukowana w jej naturę – demony nie dzieliły się swoją zdobyczą. Zawsze pragnęła wszystkiego, co mogło zasilić jej siłę, każdy strach, każdą kroplę krwi, każde drgnięcie w obliczu nadciągającej śmierci. Było to niemal jak instynkt, który przyciągał ją do chaosu, do destrukcji, która napawała ją niewypowiedzianą satysfakcją. Kąski, które miała przed sobą, były tylko pretekstem, by znów oddać się swojej pierwotnej naturze. Uśmiechnęła się, ale to nie był zwykły uśmiech – raczej wyraz diabolicznej wdzięczności za dar, który w tej chwili się jej ukazał. To była cicha afirmacja, że wszystko toczy się zgodnie z odwiecznym planem chaosu, który mogła nieustannie napędzać. W tej chwili czuła niemal błogą radość – bo oto nadchodził moment, w którym mogła wyzwolić swoją prawdziwą naturę i zatopić się w tym, co dla niej najlepsze. Chaos. To był jej żywioł, esencja wszystkiego, co ją definiowało. Nie potrzebowała więcej – wystarczyło, że miała to, co przed nią. A teraz mogła uczynić z tego kolejny akt demonicznego triumfu.
- Zatrzymamy ducha na swoim miejscu, zaś krwi napsuje niegodnym tego zaszczytu - zapewniła osobliwą manierą zdawkowych słów, nim piekielny uzurpator zniknął z wejrzenia. Poświęciła chwile na krótki spacer, by znaleźć możliwy do wykorzystania kawałek papieru. Ostatni raz rozejrzała się po zrujnowanym pomieszczeniu, wsłuchując się w ciche echa przeszłości, które wypełniały to miejsce. Jej dłoń powędrowała do metalowego rygla zamknięcia drzwi, a bezceremonialnie, z pełnym przekonaniem, nacisnęła na wyrobiony element. Ostry metal przeciął lity bezkres jej śniadej skóry, a krew zaczęła sączyć się na brudny parkiet. Z pomocą stopy odrzuciła zalegający kurz, tworząc wolną przestrzeń do działania. Potem, z zimną precyzją, zaczęła rysować znajomy krąg. Każdy ruch był pewny, zrozumiały, niemal rytmiczny, gdy krwista posoka tworzyła jego kontury. Raz po raz, przywołując moc chaosu, kończyła krwawy element prostego rytuału, czując, jak atmosfera wokół niej gęstnieje. Miała cichą nadzieję, że pewien osobnik nie odmówi jej towarzystwa w zabawie.

Przybądź, jeśli chcesz zabić wydźwięk nudy obecnego czasu i pobawić się w drapieżnika. Kwestia niecierpiąca zwłoki, dosadnie sprawy piekieł. Północny Londyn, szukaj opuszczonego domu. Obiecuję, tym razem mogę się podzielić… ale tylko z tymi, którzy są tego godni...

Rana paliła subtelnością bólu, który przypominał o podobieństwie niewielkim do kruchości najwrażliwszych jednostek. Westchnęła po cichu, a jej wzrok przesunął się w stronę rany, która zdawała się być kpiną z jej potęgi.
Zlizując posokę z opuszka czystego palca, poczuła jak smak krwi ożywia w niej pierwotne instynkty. Ta chwila, choć irytująca, przypomniała jej o sile, którą czerpała z bólu. Beznamiętnie spoglądała na znikające runy, które pulsowały w blasku krwi, a ich moc w szybkim tempie zanikała. Czuła, jak tajemnicza energia ustępuje miejsca ciszy, która powoli wypełniała pomieszczenie. Nasłuchiwała, wyostrzając zmysły, w nadziei na dostrzeżenie potencjalnej obecności domatora tejże ruiny. Ciche kroki rozchodziły się po piętrze, ich echo zdawało się być nieodłącznym towarzyszem tej zapomnianej przestrzeni. Czas miał nie czekać na nikogo, a w niej narastała niecierpliwość, zmysły rozbudzone do maksimum. Czuła, jak demoniczna natura pulsuje w jej wnętrzu, pragnąc akcji, chaosu, momentu, w którym mogłaby wprowadzić swoje zasady.

@Diablo - wzywam posiłki do wspólnej zabawy
Diablo

Rezydent

https://sweet-urge.forumpolish.com/t448-diablo-dorian-oscar-gray#1142
https://www.youtube.com/watch?v=xEGWKXwUb54
https://sweet-urge.forumpolish.com/t453-when-an-actor-has-money-he-doesn-t-send-letters-but-telegrams#1193
https://sweet-urge.forumpolish.com/t454-friends-are-the-siblings-god-never-gave-us#1194
https://sweet-urge.forumpolish.com/f126-posiadlosc-el-diablo
https://sweet-urge.forumpolish.com/t455-i-was-an-angst-y-journal-writing-kid#1195

Diablo nigdy nie przepadał za współpracą z demonami z III Kręgu. Byli to zazwyczaj brutalni wojownicy, obdarzeni siłą fizyczną, której on nie posiadał i, co najważniejsze - której nigdy nie potrzebował. Jego domena była subtelniejsza - uwodzenie, manipulacja, kontrola nad skrywanymi namiętnościami i grzechami, które tkwiły głęboko w ludzkiej duszy. Lichy był z niego wojownik, ale to nie oznaczało, że nie był drapieżnikiem. Dziką bestią o szponach, które raniły nie ciało, a umysł i serce.

Dom, do którego się zbliżał, emanował aurą tak intensywną, że niemal czuł, jak przeszywa jego własną istotę, prowadząc go nieomylnie ku wejściu. Mrok, który zapadł nad okolicą, działał jak naturalna zasłona, ukrywając go przed ludzkimi oczami, które i tak zapewne nie chciałyby patrzeć na ten nawiedzony budynek. Piekielny zatrzymał się na chwilę, podnosząc głowę ku zrujnowanym ścianom, które zdawały się oddychać i trzeszczeć pod ciężarem wieczności. Było coś elegancko groteskowego w tym miejscu - jakby każdy kamień, każdy cień szeptał o dawno zapomnianych tragediach.
Nie miał zamiaru wchodzić głównym wejściem. W końcu demonica miała nieproszonych gości. Sprytny demon nigdy nie podchodzi bezpośrednio. Wybiera inną drogę, nieoczywistą, lecz skuteczną. Obszedł dom, wsłuchując się w trzaski, kroki i echo życia, które nie było już życiem, a jedynie pozostałością czegoś dawno utraconego. W końcu dostrzegł okno, ledwo trzymające się w starych ramach, idealne do cichego wtargnięcia.
Wślizgnął się do środka jak cień. Powietrze wewnątrz było ciężkie, stęchłe, jakby samo miejsce oddychało wspomnieniami bólu i złości. Aura była tu niemal namacalna - czuł, jak przepływa przez niego, mroczna i gniewna, jak każda obecność poltergeista. Ale to nie duch go interesował. Był tu dla Leraie.
Mimo że próbował wyłapać jej charakterystyczną, demoniczną aurę, dom i jego przerażający domator skutecznie zagłuszał jej obecność. Poltergeist i demonica - dwie potężne siły, każda z nich pragnąca dominacji. Czy byli sprzymierzeńcami? Jaki cel miała kobieta w dopilnowaniu zjawy? Odpowiedzi miały nadejść, ale nie teraz.
Diablo przeszedł korytarzem, cicho stawiając kroki na skrzypiącej podłodze. Każde drżenie desek, każdy szmer w powietrzu był jak szelest skrzydeł niewidzialnych boogeymanów. Wiedział, że jeśli ktoś postanowiłby go zaatakować, musiałby być gotowy na natychmiastową reakcję, jednak jednocześnie czuł w sobie dziwne podekscytowanie. Był w swoim żywiole - miejsce mroczne, opustoszałe, pełne tajemnic i grozy.
Gdy szedł dalej, zauważył na ziemi coś, co wydało mu się znajome - krwawy symbol, rytualne znaki, które wywołały lekki uśmiech na jego ustach. To była jej robota.

Co dzisiaj mamy w repertuarze, droga Leraie? - pomyślał, zbliżając się powoli do kręgu.

@Kabraxis
@Oliver Burrows
@Rayne Alarie
@Leraie
Mistrz Gry

Mistrz Gry

Aura nie odpuszczała. Jej obecność nie mogła uczynić nadnaturalnych niewidzialnymi, ale za to maskowała ich własne aury, tym samym dając im ciut lepsze pole do popisu. Łowcy czuli ją wyraźnie, a i poltergeist nie pozostał obojętny wobec obecności intruzów; tych ludzkich i nadnaturalnych..

Przeraźliwy pisk ucichł. Po nim rozszedł się po piętrze krótki odgłos uderzenia kolan o drewnianą podłogę, a potem stukot kredy, którą dłoń łowcy zaczęła kreślić linie liter. Dzięki pomocy towarzyszki całość została szybko i sprawnie rozrysowana.  
Widzący mogli podjąć dalsze kroki w swoim małym śledztwie. Pomieszczenia również stały dla nich otworem, jeśli tylko dali radę przeżyć potężny huk (czyli zamknięcie) wszystkich drzwi w domu, tym samym blokując Pannicę Rayne w opustoszałej sypialni, do której postanowiła udać się na “spoczynek”, a w której stało jedynie zdezelowane łóżko. Brakowało szafy, toaletki tudzież innego umeblowania, zresztą nie tylko w tym jednym pomieszczeniu a calutkim domu. W pokoju nie było nawet dywanu...
Chwilowo Rayne nie znalazła nic, co mogłoby przynależeć do właściciela, co tylko potwierdzało plotki o domu; nikt nie wiedział, do kogo tak naprawdę należał.

/Rayne poproszona o rzut na zwinność (może dodać akrobatykę, jeśli posiada). Z racji poziomu testu, łowczyni otrzymuje 1 dodatkową kość K10.
Do wykonania precyzyjnego uniku przed ciśniętym w jej stronę niewielkim kamykiem, potrzebny jest jeden sukces lub krytyczny sukces.
Wartości mieszane od 4 do 7 (gdyż od 8 liczony jest sukces), pozwalają na wykonanie częściowego sukcesu - wówczas kamyk pozostawia zadrapanie na policzku.
Porażka jest równoznaczna z nieprzyjemnym oberwaniem w zakryte miejsce, a krytyczna porażka z jeszcze boleśniejszym oberwaniem – w tym wypadku w miejsce odsłonięte.

Diablo oraz Leraie nie byli wyjątkiem - również usłyszeli huk drzwi, które uwięziły ich we wnętrzu domostwa. Demoniczny wzrok pozwolił piekielnym wykryć ślady poltergeista i to dość potężnego. Ich świetlista urywana chaotyczna trasa (niewidoczna dla oka śmiertelnika) wiodła po schodach na piętro, a więc tam, gdzie zdaje się, przebywali łowcy.  
Przeklęci musieli mieć się na baczności. Dobrze przeszkolone jednostki nigdy nie rozstawały się z rynsztunkiem – w tym wypadku solą oraz wodą święconą; felernymi wrogami wszystkiego, co spaczone. Wynaturzenie również ich nie znosiło i wręcz unikało bezpośredniego kontaktu.
Zadanie było proste: przeszkodzić łowcom w próbie przepędzenia poltergeista.

@Diablo
@Rayne Alarie
@Leraie
@Oliver Burrows - uzupełnij, proszę profil o korespondencję, która jest obowiązkowa Smile
Oliver Burrows

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t546-oliver-burrows
https://www.youtube.com/watch?v=3C5zYKIuoxg
https://sweet-urge.forumpolish.com/t563-poczta-olivera-burrows-a#2565
https://sweet-urge.forumpolish.com/f140-mieszkanie-burrowsa
Uważaj na siebie! Rzucił w kierunku kobiety, istny kapitan oczywistość, zupełnie jakby bez jego słów, młódka nie miała pojęcia by zachować czujność.
Czy wszyscy wojskowi byli na równi uparci jak i nieprzejednani? Ciężko generalizować, on jednak wpisywał się w tej schemat. Przetarł palcami czoło, nie zdając sobie sprawy z tego, że zostawia na skórze smugę kredy.
To była jedna z jego pierwszych prawdziwych akcji dla zakonu w jakiej uczestniczył. Nie chciał by coś poszło nie po jego myśli. W środku czuł palące pragnienie wykazania się, nawet kosztem dziewczyny która mu towarzyszyła.
„Co ty odpierdalasz?”- Wewnętrzny głos szybko przywoływał do rzeczywistości i przeganiał w jakimś stopniu arogancję oraz pychę.
Czy była szansa za zachowanie kontroli na sytuacją w tych warunkach? Oczywiście, że nie.
Słyszał jak kobieta się oddala, przynajmniej mógł dokończyć swoją pracę w spokoju. Właśnie rysował końcowy okrąg, który miał mu posłużyć do komunikacji za pomocą prowizorycznej tablicy ouija. Uniósł się, zadowolony ze swojego dzieła, cóż kącik spirytystyczny wyszedł mu nienajgorzej. Samozachwyt półdiablęcia przerwało trzaśniecie drzwiami. Huk rozchodził się wielością zwielokrotnionych ech, starego domostwa.
FUCK! - Warknął pod nosem i ruszył w kierunku drzwi za, którymi zniknęła jego towarzyszka tej akcji.
ODSUŃ SIĘ OD DRZWI!- Krzyknął, naparł na nie barkiem i starał się wyważyć. Jedno uderzenie, drugie i trzecie. Ból w ramieniu narastał. Czuł, że nie trzymają ich zwykłe zawiasy a siła potężniejsza niż metal.
Odwrócił się i sypnął solą w postaci półokręgu chroniąc swoje plecy przed nadnaturalnymi ingerencjami. Wyjął wodę święconą i zaczął cicho szeptać słowa modlitwy chcą poświęcić próg i tą część pomieszczenia mając nadzieję, że pozwoli to kobiecie zamkniętej w środku na wydostanie się.
Et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus Powtarzał słowa modlitwy wyuczonej przez siostry zakonne, tracąc cierpliwość i kopiąc po chwili w skrzydło.




//Korespondencja -done
Rayne-wytrzymaj!
Rayne Alarie

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t383-rayne-alarie
https://sweet-urge.forumpolish.com/
https://sweet-urge.forumpolish.com/t400-be-careful-not-to-choke-on-your-aspirations#732
https://sweet-urge.forumpolish.com/t401-when-the-curtains-call-the-time-will-we-both-go-home-alive
https://sweet-urge.forumpolish.com/t399-the-game-was-rigged-from-the-start
Bach!
Rozszedł się odgłos po całym domostwie, niczym na komendę "capstrzyk" wydaną przez służbę dyżurną, gdy wszystkie drzwi zatrzasnęły się na amen i nie były skore odpuścić. Nie zmartwiło ani nie wywołało to paniki u Rayne, gdyż to było największym wrogiem człowieka - no i gdy się śmiertelnik spieszy to się diabeł cieszy - a jakiś piekielny coś tutaj knuł więc powody do radości mu się nie należały. Tak więc po odwróceniu się przez ramię w kierunku wejścia, kobieta szybko wróciła do zlustrowania zawartości pomieszczenia.
Pustka, za wyjątkiem starego łoża, to jedyne co tutaj zastała - kicha.
Słysząc Olivera odsunęła się od drzwi, na tyle aby w razie ewentualnego ich wyważenia nie stanąć im na drodze. Zamiast tego wpierw chciała zwrócić uwagę na to, czy zawiasy były po jej stronie. Pewnie, siła wyższa je trzymała, acz również musiała wspierać się tym co ten kawał drewna i metalu sobą reprezentował; a czort wie czy nie przyjdzie jej spróbować osłabić tej konstrukcji gdyby mistycyzm zawiódł. Wpierw jednak...
- Nie panikuj i oszczędzaj zarówno siły jak i własne kończyny. Poltergeist to jedno, źródło demonicznej aury to drugie i nie wiemy co ją wydziela - rzekła spokojnie, mając już pewność z czym mierzą się teraz, lecz nadal nie mając pewności co stało za tą cholerną siarką. Tym samym tę partię wolała rozgrywać na spokojnie i z zachowaniem zasad BHP - których nie pamiętała, bo ten wykład najpewniej przespała. Poza tym nie chciała aby Burrows wyczerpał swe baterie już na starcie.
Nawet jeśli miał żołnierską przeszłość, za czym powinna iść lepsza niż u przeciętnego dorosłego kondycja.

Może i dodałaby jeszcze jakąś oczywistość, gdyby nie kamyk, który obrał sobie ją na cel. Mała gówno, którego nie była pewna czy zdoła uniknąć, lecz trud i tak podejmie. Zwróciła się w jego kierunku, niemal skrzyżowała ręce - woda świecona znajdowała się po wewnętrznej stronie, potencjalnie bezpieczna - i kucnęła. Kto wie, może zrobiła to wystarczająco szybko?
Niezależnie od rezultatu, gdyby próby sforsowania drzwi przez kompana zawiodły, na koniec sama chlasnęłaby wodą święconą na drzwi, dodając do tego świętą formułkę. Akurat rytuał oczyszczenia wychodził jej całkiem nieźle, więc może miałaby w tej ewentualności więcej farta?
Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522
The member 'Rayne Alarie' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 3, 2, 5, 2
Leraie

Rezydent

https://sweet-urge.forumpolish.com/t547-leraie
https://www.youtube.com/watch?v=wZMloK5W1W8
https://sweet-urge.forumpolish.com/t558-poczta-leraie#2504
https://sweet-urge.forumpolish.com/t559-relacje-leraie#2505
Prowadzona roztropnością i świadomością potęgi, jaka władała tym miejscem, poruszała się z rozwagą po kolejnych pomieszczeniach, obserwując wszystko, co znajdowało się w zasięgu jej wzroku. Czuła, że nie warto ryzykować przedwcześnie – lepiej było poczekać na odpowiedni moment i towarzysza, który miał wspomóc atak. Nie zamierzała sama rzucać się w łapy prostackich zakonników, nie w sytuacji, gdy każdy jej ruch mógł być śledzony przez samego uzurpatora piekieł. Nagle, jej zmysły wyostrzyły się, gdy wyczuła jawny przejaw ingerencji ducha. Przeklęła w myślach, gdy jedno z dwóch par drzwi zatrzasnęło się tuż przed jej nosem, niemal czując szyderczy śmiech istoty, która bawiła się jej niecierpliwością. Było zbyt blisko, zbyt blisko, by mogła to zignorować.
Każda chwila w tym miejscu testowała jej cierpliwość, a zabawy tych duchowych marionetek zaczynały działać jej na nerwy. Leraie, choć cierpliwa, nie była istotą stworzoną do czekania. Chaos, który nosiła w sobie, pragnął wyładować się w brutalnej eskalacji sił, jednak teraz musiała zachować ostrożność. Czas był istotny, a ona nie mogła pozwolić sobie na błąd. W końcu, w świecie demonów, każdy ruch obserwowany przez piekielnych władców mógł oznaczać zarówno triumf, jak i klęskę.
- Cholera jasna… Diablo?- mruknęła pod nosem, próbując walnąć w zamknięte drzwi. A wystarczyło jedynie dostać się do schodów i wejść na górę. Zepsuła już na starcie, zacisnęła pięści boleśnie. Wsłuchała się w kroki dobiegające zza drzwi, zastanawiając się, czy to wreszcie nadeszła pomoc, czy kolejna przeszkoda. Nadwyżka złości, która od dłuższego czasu wzbierała w jej wnętrzu, wzięła górę. Bezmyślnie, niemal odruchowo, wbiła paznokcie głęboko w dłoń, aż poczuła ostry, znajomy ból, który tylko rozbudził jej gniew. Krew, której smak miała już dobrze wyryty w pamięci, zaczęła sączyć się leniwie z jej skóry. - Kieruj się na górę, dwóch zakonników się tam udało - Zimne oczy skryła pod ciężkimi powiekami, cicho przywołując wewnętrzną siłę, która od zawsze była jej wiernym towarzyszem. Z tą siłą przyszła zmiana — nieodparta, nieunikniona. Powoli, lecz z pewnością, przywołała swoją drugą, demoniczną formę. Skóra poszarzała, a na policzkach pojawiły się wyraźne wypukłości, niczym gwiazdy rozsiane na nocnym niebie. Czuła, jak jej ciało wraca do prawdziwej natury, tej, która pasowała do niej bardziej niż ziemska powłoka. Uderzyła w drzwi, starając się ich pozbyć. Przecież to tylko cholerne drewno.
Amirah

Legionista

https://sweet-urge.forumpolish.com/t143-amirah-sarah-carstairs
https://www.youtube.com/watch?v=L0pQVnLIDig
https://sweet-urge.forumpolish.com/t442-poczta-sarah-carstairs#1045
https://sweet-urge.forumpolish.com/t443-krewni-i-znajomi-szpiega#1046
https://sweet-urge.forumpolish.com/t441-dziennik-amirah#1043
Czasem praca w wywiadzie była interesująca... Odkąd podczas wojny udało jej się przekonać swoich przełożonych, że powinna dołączyć do komórki zajmującej się dziwnymi zainteresowaniami Himmlera, to meldunki o dziwnych, okultystycznych rzeczach lądowały na jej biurku dość często. Tak samo, jak akta różnych Widzących, co czasem było przydatne, ale mimo wszystko były to rzadkie przypadki.
Tym razem była to kopia anonimowego donosu na "podejrzane" spotkania w jednym z opuszczonych budynków w Londynie. Tych, dwa lata po wojnie, było pełno w całym mieście, ale ten cieszył się złą sławą od dawna. Drobny duch nie spędzał snu z powiek nikogo w Niebie, więc nigdy się nim nie interesowali. Jednak tym razem? Czuć było demonem i to potężnym, bardzo potężnym.
Amirah podeszła do drzwi wejściowych, ale te były zatrzaśnięte. Podejrzewała, że z wejściem z tyłu będzie podobna sytuacja. Dlatego podeszła do jednego z okien na parterze, gdzie wydawało jej się, że czuła najsilniejszą aurę i naciągnęła rękaw płaszcza na rękę, tak, żeby się nie skaleczyć. Może w tej formie nie mogła umrzeć, ale nie było powodu, żeby ryzykować zostawienie krwi na szkle. Kiedy pozbyła się przeszkody, podciągnęła się do środka.
Można było się rozejrzeć... Uważając, cóż... Na wszystko. Dobrze, że przyszła tu od razu po pracy. Przynajmniej ludzie nie będą jej straszni, jeśli faktycznie ktoś tutaj przychodzi.

@Kabraxis @Leraie @Diablo @Oliver Burrows @Rayne Alarie
Sponsored content

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
Mapy
Rozdziały
Historia i realia
FAQ
Mechanika
Kostki
Waga Serc
Cnoty
Grzechy
Moce aniołów
Moce demonów
Moce widzących
Enochiańskie rytuały
Ludzkie rytuały
Magiczne artefakty
Bestiariusz
Spis NPC
Rzut kością: