1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
+3
Loki
Levi O'donnel
Admin
7 posters
Admin
Admin
Komisariat Policji
Komisariat, choć położony jest we wschodniej dzielnicy, znajduje się bardzo blisko granicy centralnego Londynu. Znany jest ze skuteczności swojego działania, co z pewnością można zawdzięczyć komisarzowi Jamesowi Birkinowi, który trzyma policjantów żelazną ręką. Liczba strażników pokoju jest pokaźna, ilość przyjętych do policji zwiększyła się po wojnie ze względu na wzrost przestępczości związanej z biedą. Na komisariacie znajduje się także areszt i gabinet opieki psychologicznej.
Levi O'donnel
Uczeń
"Zarzuty dot. promowań zachowań "homoseksualne" oraz celem wyjaśnienia pochodzenia, w tym zawodu wobec podejrzliwości wynikającej z podejrzanego zakrywania twarzy."
Gdy rano przeczytał wezwanie wrzucone do skrzynki, przewrócił tylko oczami. Przynajmniej na to ostatnie, bo promowanie zachowań homoseksualnych brzmiało dla niego tak absurdalnie, że wyparł jakąkolwiek reakcję w tej kwestii.
Wszedł na komisariat z zakrytą twarzą. Birkin najwyraźniej stęsknił się za nie-twarzą Leviego. Kiedyś rzeczywiście był częstszym bywalcem tego przybytku, ale policjanci mieli go powoli dosyć. Rozumiał jednak, że praca władz polegała na reagowaniu na zgłoszenia od cywili.
- Levi O'donnel. Wstawiłem się na wezwanie. - Burknął niechętnie, pokazując szeregowemu policjantowi na wejściu zgłoszenie. Ciemne oczy spoglądały na jegomościa i jego reakcji. Nie kojarzył go z widzenia, więc podejrzewał, że to świeżo upieczony mundurowy. Ten zlustrował O'donnela podejrzliwie.
- Zaraz zawołam komisarza Birkina... - Mruknął, wstając od stanowiska i raz jeszcze posyłając wnikliwe spojrzenie, krzywiąc przy tym usta, jakby właśnie patrzył na obłąkańca. Być może Levi nim był, zważywszy na to, co robił przedwczorajszej nocy z Lokim. Stał tak, czekając niecierpliwie. Jedna noga podskakiwała charakterystycznie w miarę upływu czasu. Zapewne Birkin ucieszy się na jego widok. Niemniej nie spodziewał się, w jakim nastroju będzie policjant tego dnia.
@Loki @Diablo
Loki
Herold
Miał się stawić, więc zamierzał się stawić. By to jednak było możliwe, musiał odegrać odpowiednią szopkę. Oczywiście po to, żeby mieć twarde argumenty. Dlatego na komisariat przyszedł w długim do kostek, brązowym skórzanym płaszczu typowym dla kowboi, pod tym miał ciepłą, puchową kamizelkę która miała go chronić przed tutejszymi mrozami. Na szyi, a pod kołnierzykiem błękitnej koszuli zamiast krawatu miał bole w kształcie koła w którym wygrawerowany został wilk. Do tego kowbojskie buty i taki sam kapelusz. Wyglądał jakby właśnie wrócił z Teksasu. Tym razem broń miał w kaburze, którą przypiętą miał zarówno do szerokiego paska prasowanych w kant czarnych spodni jak i dookoła uda, żeby nie latała jak głupia.
Ludzie na komisariacie dziwnie na niego patrzyli, ale on tylko chwycił za rondo kapelusza i wykonał standardowy ukłon kowbojski.
- Jonathan L. Bjornson, stawiam się na wezwanie - wytłumaczył i również pokazał swoje wezwanie. Kiedy dostrzegł Leviego uśmiechnął się do niego ciepło. Od razu podszedł i wyciągnął do niego rękę w standardowym męskim powitaniu. - Witaj, dawno się nie widzieliśmy.
Był szczerze rozbawiony, a jednocześnie szczęśliwy. Nawet jak zdawał sobie sprawę, że to jego zachowanie wpędziło ich poniekąd w kłopoty. Może właśnie dlatego stanął tak, by móc swobodnie rozmawiać z Levim, ale by raczej nikt ich nie słyszał. Ściągnął z głowy kapelusz kowbojski.
- Powinienem coś wiedzieć o tutejszym komisarzu? - Zapytał cicho. Nie chciał przeszkadzać pracującym tu ludziom i w jakimś stopniu nie chciał być słyszany przez nich. Był ciekaw, czy Levi coś mu powie.
@Levi O'donnel @Diablo
Ludzie na komisariacie dziwnie na niego patrzyli, ale on tylko chwycił za rondo kapelusza i wykonał standardowy ukłon kowbojski.
- Jonathan L. Bjornson, stawiam się na wezwanie - wytłumaczył i również pokazał swoje wezwanie. Kiedy dostrzegł Leviego uśmiechnął się do niego ciepło. Od razu podszedł i wyciągnął do niego rękę w standardowym męskim powitaniu. - Witaj, dawno się nie widzieliśmy.
Był szczerze rozbawiony, a jednocześnie szczęśliwy. Nawet jak zdawał sobie sprawę, że to jego zachowanie wpędziło ich poniekąd w kłopoty. Może właśnie dlatego stanął tak, by móc swobodnie rozmawiać z Levim, ale by raczej nikt ich nie słyszał. Ściągnął z głowy kapelusz kowbojski.
- Powinienem coś wiedzieć o tutejszym komisarzu? - Zapytał cicho. Nie chciał przeszkadzać pracującym tu ludziom i w jakimś stopniu nie chciał być słyszany przez nich. Był ciekaw, czy Levi coś mu powie.
@Levi O'donnel @Diablo
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Mężczyzna przed pięćdziesiątką siedział przy biurku i wertował kolejne papiery. Stukał palcem w drewniane biurko, chrząkając czasem coś pod nosem. Po czasie wojny przestępczość wzrosła i jego komisariat miał ręce pełne roboty. Ludzie częściej kradli z biedy, a byli wojskowi, wciąż targani tragedią przeżytego konfliktu, sięgali po broń i z zimną krwią mordowali mieszkańców miasta. Pojawiały się także liczne doniesienia o zwłokach dzieci, porzucanych w zbombardowanych domostwach, tak jakby ktoś chciał ukryć dowody zbrodni.
Pukanie do drzwi wyrwało go z tej konsternacji. - Wejść. - rzucił krótko zmęczonym głosem. Zerknął na jednego ze swoich młodszych posterunkowych. Ten przekazał mu wieści, że obaj podejrzani zjawili się już na komisariacie.
Podniósł się niechętnie z miejsca, po drodze dopijając resztki już zimnej od wielu godzin kawy. Jedno z nazwisk kojarzył aż za dobrze. Nie miał ochoty poświęcać na tę sprawę dłużej, niż było to wskazane. Przekroczył skraj swojego niewielkiego pomieszczenia i rozejrzał się po korytarzu. Po budynku krzątało się dzisiaj sporo ludzi, ale obu panów dostrzegł niemal od razu. Jego prawy kącik ust podniósł się do góry, gdy dostrzegł nietypową stylizację jednego z nich. Westchnął tylko niezadowolony i przetarł zmęczone oczy.
- Levi O'donnel i Jonathan L. Bjornson. Do mojego biura. - zaczekał, aż dwójka wykolejeńców społecznych przekroczy próg jego gabinetu. Niestety nie liczył już na szybkie rozwiązanie ich problemu.
@Levi O'donnel
@Loki
Pukanie do drzwi wyrwało go z tej konsternacji. - Wejść. - rzucił krótko zmęczonym głosem. Zerknął na jednego ze swoich młodszych posterunkowych. Ten przekazał mu wieści, że obaj podejrzani zjawili się już na komisariacie.
Podniósł się niechętnie z miejsca, po drodze dopijając resztki już zimnej od wielu godzin kawy. Jedno z nazwisk kojarzył aż za dobrze. Nie miał ochoty poświęcać na tę sprawę dłużej, niż było to wskazane. Przekroczył skraj swojego niewielkiego pomieszczenia i rozejrzał się po korytarzu. Po budynku krzątało się dzisiaj sporo ludzi, ale obu panów dostrzegł niemal od razu. Jego prawy kącik ust podniósł się do góry, gdy dostrzegł nietypową stylizację jednego z nich. Westchnął tylko niezadowolony i przetarł zmęczone oczy.
- Levi O'donnel i Jonathan L. Bjornson. Do mojego biura. - zaczekał, aż dwójka wykolejeńców społecznych przekroczy próg jego gabinetu. Niestety nie liczył już na szybkie rozwiązanie ich problemu.
@Levi O'donnel
@Loki
Levi O'donnel
Uczeń
Uścisnął dłoń. Kiedy John zbliżył się do niego, żeby wypytać się o tutejszego komisarza, O'donnel również się nachylił w jego stronę.
- Przez twoje akcje na wezwaniu mam podejrzenie o bycie pederastą. - Burknął wyjątkowo zniesmaczony, potem westchnął cicho, wiedząc odgórnie, że demon nic sobie nie zrobi z jego narzekania. - Birkin jest jak rosyjska ruletka. Zależy, co się dzisiaj wylosuje. - Podzielił się swoim doświadczeniem po "przyjacielsku". Nie musieli czekać długo, gdyż zaraz usłyszeli głos komisarza. O'donnel ruszył w kierunku gabinetu Birkina. Wszedł jako pierwszy wykolejeniec. Mógł przysiąc, że podałby szczegóły tego pomieszczenia z zamkniętymi oczami - tak często tutaj przebywał. Prawie jak drugi dom.
- Komisarzu Birkin. - Przywitał się z policjantem i usiadł za biurkiem po drugiej stronie. Nie odzywał się. Czekał na ten pierwszy krok ze strony mundurowego, chcąc najpierw wybadać grunt. W końcu nie wiedział, którą nogą dzisiaj komisarz wstał i jak mocny lincz będzie musiał zbierać. I czy skończy się tylko na pouczeniu... Skacząca noga Leviego świadczyła o tym, że niecierpliwił się i nie lubił zwlekać z tą sprawą. Wolał mieć to już za sobą. Nie był zadowolony z faktu, że będzie się musiał tłumaczyć z domniemanego "promowania zachowań homoseksualnych". Jeszcze nigdy nie dostał takiego wezwania. Jego duma cierpiała.
- Przez twoje akcje na wezwaniu mam podejrzenie o bycie pederastą. - Burknął wyjątkowo zniesmaczony, potem westchnął cicho, wiedząc odgórnie, że demon nic sobie nie zrobi z jego narzekania. - Birkin jest jak rosyjska ruletka. Zależy, co się dzisiaj wylosuje. - Podzielił się swoim doświadczeniem po "przyjacielsku". Nie musieli czekać długo, gdyż zaraz usłyszeli głos komisarza. O'donnel ruszył w kierunku gabinetu Birkina. Wszedł jako pierwszy wykolejeniec. Mógł przysiąc, że podałby szczegóły tego pomieszczenia z zamkniętymi oczami - tak często tutaj przebywał. Prawie jak drugi dom.
- Komisarzu Birkin. - Przywitał się z policjantem i usiadł za biurkiem po drugiej stronie. Nie odzywał się. Czekał na ten pierwszy krok ze strony mundurowego, chcąc najpierw wybadać grunt. W końcu nie wiedział, którą nogą dzisiaj komisarz wstał i jak mocny lincz będzie musiał zbierać. I czy skończy się tylko na pouczeniu... Skacząca noga Leviego świadczyła o tym, że niecierpliwił się i nie lubił zwlekać z tą sprawą. Wolał mieć to już za sobą. Nie był zadowolony z faktu, że będzie się musiał tłumaczyć z domniemanego "promowania zachowań homoseksualnych". Jeszcze nigdy nie dostał takiego wezwania. Jego duma cierpiała.
Loki
Herold
Otworzył nieco szerzej oczy, słysząc co szepcze Levi i zrobił lekko zakłopotaną minę. Podrapał się po tyle głowy.
- Przepraszam, ciągle zapominam że w tych czasach wszyscy są na tym punkcie przewrażliwieni – szepnął. Faktycznie wiecznie o tym zapominał, co nie zmieniało faktu, że czasem to było zabawne. Uniósł w górę brwi, słysząc, że znów będą grali w rosyjską ruletkę, tylko na trochę innych zasadach. Mimo woli uśmiechnął się lekko.
- Na szczęście mamy w tym trochę doświadczenia – zażartował. A potem rozległ się głos komisarza. Z zaciekawieniem przyglądał się temu mężczyźnie, by ostatecznie również przekroczyć próg jego gabinetu. Tu również lekko rozglądał się dookoła, chyba pierwszy raz w tym życiu był na komisariacie. Nie ma to jak nowe doświadczenia.
- Witam komisarzu – powiedział z dobrze słyszalnym teksańskim akcentem. Również usiadł za biurkiem, tak by móc spoglądać na mężczyznę, który miał z nimi porozmawiać, a był komisarzem. Był zaciekawiony, ale na jego twarzy malował się tylko spokój. Przyglądał się zmęczonemu mężczyźnie, prowadząc małą analizę tego, co widział. Jednocześnie był ciekaw, co ich tutaj czeka, bo on nie miał sobie nic do zarzucenia, ale wiedział, że ludzie działali na trochę innych zasadach.
- Przepraszam, ciągle zapominam że w tych czasach wszyscy są na tym punkcie przewrażliwieni – szepnął. Faktycznie wiecznie o tym zapominał, co nie zmieniało faktu, że czasem to było zabawne. Uniósł w górę brwi, słysząc, że znów będą grali w rosyjską ruletkę, tylko na trochę innych zasadach. Mimo woli uśmiechnął się lekko.
- Na szczęście mamy w tym trochę doświadczenia – zażartował. A potem rozległ się głos komisarza. Z zaciekawieniem przyglądał się temu mężczyźnie, by ostatecznie również przekroczyć próg jego gabinetu. Tu również lekko rozglądał się dookoła, chyba pierwszy raz w tym życiu był na komisariacie. Nie ma to jak nowe doświadczenia.
- Witam komisarzu – powiedział z dobrze słyszalnym teksańskim akcentem. Również usiadł za biurkiem, tak by móc spoglądać na mężczyznę, który miał z nimi porozmawiać, a był komisarzem. Był zaciekawiony, ale na jego twarzy malował się tylko spokój. Przyglądał się zmęczonemu mężczyźnie, prowadząc małą analizę tego, co widział. Jednocześnie był ciekaw, co ich tutaj czeka, bo on nie miał sobie nic do zarzucenia, ale wiedział, że ludzie działali na trochę innych zasadach.
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Gdy tylko panowie zasiedli przy jego biurku, zamknął za nimi drzwi z głośnym uderzeniem. Niepociesznie, trzymając się za brodę i nie spoglądając jeszcze na delikwentów, stanął po drugiej stronie swojego gabinetu. Okna w jego biurze zazwyczaj były do połowy zasłonięte. Nie lubił naturalnego światła. Źle mu się przy nim pracowało. Preferował małą, oliwną lampkę, która wystarczała do czytania raportów i podpisywania papierów.
Odwrócił się do mężczyzn i skrzyżował palce dłoni na swoim brzuchu. Jego kciuki nerwowo postukiwały o siebie.
- O'donnel. Jak wszystko, nie spodziewałem się, że akurat ty tu trafisz za takie oskarżenia. - jego głos był zachrypiały, a wyraz twarzy niepocieszony. Prawdopodobnie zawiódł się na Levim. Wzrok skierował później na Jonathana. - Jankes, jak domniemam? Nie interesuje mnie, jak się bawicie w swoim kraju. Znajdujesz się teraz w Wielkiej Brytanii. Tu takich rzeczy nie tolerujemy.
Nastała cisza. Tak jakby komisarz układał sobie plan przesłuchania. Dopiero po dłuższym zawieszeniu, skierował się do swojego biurka i zasiadł na skrzypiącym krześle. Złapał za stertę dokumentów, na których widniały nazwiska podejrzanych.
- Co my tu mamy... - zaczął, wertując kolejne strony. Czasem tylko zerkał na tę dwójkę, by upewnić się, że wciąż siedzą na swoich miejscach. - Dopuszczenie się rażącej nieprzyzwoitości w miejscu publicznym, posiadanie broni i mierzenie z niej do drugiej osoby. Kilku naocznych świadków tych trzech wykroczeń potwierdziło przebieg sytuacji.
Z uczciwości, a także zgodnie z literą prawa, podarował obu spisaną kopię tego, co właśnie przeczytał. Mieli teraz wgląd w słowa przepytanych gości, bez ich personaliów oraz przede wszystkim krótki opis tego, za co tu się znaleźli.
- Zacznijmy od czegoś prostego. - sięgając do kartki leżącej przed Jonathanem, wskazał palcem prawo, obowiązuje w kraju, na temat posiadania broni. - Panie Bjornson, czy mogę zobaczyć certyfikat potwierdzający Pana prawo do posiadania broni na terenie Wielkiej Brytanii? - zapytał, bacznie obserwując mężczyznę.
@Levi O'donnel
@Loki
Odwrócił się do mężczyzn i skrzyżował palce dłoni na swoim brzuchu. Jego kciuki nerwowo postukiwały o siebie.
- O'donnel. Jak wszystko, nie spodziewałem się, że akurat ty tu trafisz za takie oskarżenia. - jego głos był zachrypiały, a wyraz twarzy niepocieszony. Prawdopodobnie zawiódł się na Levim. Wzrok skierował później na Jonathana. - Jankes, jak domniemam? Nie interesuje mnie, jak się bawicie w swoim kraju. Znajdujesz się teraz w Wielkiej Brytanii. Tu takich rzeczy nie tolerujemy.
Nastała cisza. Tak jakby komisarz układał sobie plan przesłuchania. Dopiero po dłuższym zawieszeniu, skierował się do swojego biurka i zasiadł na skrzypiącym krześle. Złapał za stertę dokumentów, na których widniały nazwiska podejrzanych.
- Co my tu mamy... - zaczął, wertując kolejne strony. Czasem tylko zerkał na tę dwójkę, by upewnić się, że wciąż siedzą na swoich miejscach. - Dopuszczenie się rażącej nieprzyzwoitości w miejscu publicznym, posiadanie broni i mierzenie z niej do drugiej osoby. Kilku naocznych świadków tych trzech wykroczeń potwierdziło przebieg sytuacji.
Z uczciwości, a także zgodnie z literą prawa, podarował obu spisaną kopię tego, co właśnie przeczytał. Mieli teraz wgląd w słowa przepytanych gości, bez ich personaliów oraz przede wszystkim krótki opis tego, za co tu się znaleźli.
- Zacznijmy od czegoś prostego. - sięgając do kartki leżącej przed Jonathanem, wskazał palcem prawo, obowiązuje w kraju, na temat posiadania broni. - Panie Bjornson, czy mogę zobaczyć certyfikat potwierdzający Pana prawo do posiadania broni na terenie Wielkiej Brytanii? - zapytał, bacznie obserwując mężczyznę.
@Levi O'donnel
@Loki
Levi O'donnel
Uczeń
O'donnel wypuścił przez zakryte materiałem usta coś na wzór prychnięcia. Słyszeć takie słowa raziło jego dumę dwukrotnie. Tak jakby charakterystyczne słowo widniejące na wezwaniu nie było wystarczające. Odruchowo wzrokiem powiódł na sufit, choć najpewniej było to zwykłe, teatralne przewrócenie oczami.
- Birkin... Litości, facet to amerykański przygłup, który nie wie, jak się zachować na terenie naszego kraju. Oberwało mi się rykoszetem. Tak naprawdę ma szczęście, że nie wyciągnąłem swojego webley'a, kiedy się do mnie... Przystawiał. - Zaczął O'donnel, akcentując ostatnie słowo z wyraźnym niesmakiem, unosząc obie dłonie w geście obrony i ukazując tym samym swoje charakterystyczne nań rany od wewnętrznej strony. Można by rzec, że przypominały religijne stygmaty, choć nabył je w nieprzyjemnych okolicznościach podczas niewoli wśród żołnierzy Trzeciej Rzeszy. - Dobrze wiesz, że do wszczynania burd jestem ostatni. Już i tak wystarczająco przyciągam na siebie uwagę. - Dodał i westchnął, pozwalając dłonią opaść swobodnie na kolana.
Przysłuchiwał się zarzuceniom. Przynajmniej dwa z wymienionych przez komisarza jego nie tyczyła. Nie dość, że nie afiszował się wtedy bronią, to tym bardziej żadną w nikogo nie celował. Dopiero później, na cmentarzu. W siebie samego. Niemniej, nikt o tym nie musiał wiedzieć, poza samym Levim i Lokim. Zerknął kątem oka na mężczyznę, który siedział obok niego. Chciał wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Cicho liczył na to, że nie będzie mieć za złe, jak całą odpowiedzialność zepchnął na Johna. Jakby nie patrzeć, O'donnel rzeczywiście tamtego dnia nic nie zrobił. Niemniej zastanawiał się, jak demon odebrał jego słowa.
Łowca uśmiechnął się, kiedy usłyszał pytanie o pozwolenie na broń. Kominiarka wyraźnie zasłoniła ekspresję jego twarzy, choć iskra rozbawienia pojawiła się w oku. Oceniał, jak demon radzi sobie z sytuacją.
- Birkin... Litości, facet to amerykański przygłup, który nie wie, jak się zachować na terenie naszego kraju. Oberwało mi się rykoszetem. Tak naprawdę ma szczęście, że nie wyciągnąłem swojego webley'a, kiedy się do mnie... Przystawiał. - Zaczął O'donnel, akcentując ostatnie słowo z wyraźnym niesmakiem, unosząc obie dłonie w geście obrony i ukazując tym samym swoje charakterystyczne nań rany od wewnętrznej strony. Można by rzec, że przypominały religijne stygmaty, choć nabył je w nieprzyjemnych okolicznościach podczas niewoli wśród żołnierzy Trzeciej Rzeszy. - Dobrze wiesz, że do wszczynania burd jestem ostatni. Już i tak wystarczająco przyciągam na siebie uwagę. - Dodał i westchnął, pozwalając dłonią opaść swobodnie na kolana.
Przysłuchiwał się zarzuceniom. Przynajmniej dwa z wymienionych przez komisarza jego nie tyczyła. Nie dość, że nie afiszował się wtedy bronią, to tym bardziej żadną w nikogo nie celował. Dopiero później, na cmentarzu. W siebie samego. Niemniej, nikt o tym nie musiał wiedzieć, poza samym Levim i Lokim. Zerknął kątem oka na mężczyznę, który siedział obok niego. Chciał wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Cicho liczył na to, że nie będzie mieć za złe, jak całą odpowiedzialność zepchnął na Johna. Jakby nie patrzeć, O'donnel rzeczywiście tamtego dnia nic nie zrobił. Niemniej zastanawiał się, jak demon odebrał jego słowa.
Łowca uśmiechnął się, kiedy usłyszał pytanie o pozwolenie na broń. Kominiarka wyraźnie zasłoniła ekspresję jego twarzy, choć iskra rozbawienia pojawiła się w oku. Oceniał, jak demon radzi sobie z sytuacją.
Loki
Herold
Obserwował dokładnie relację między mężczyznami, a jednocześnie słuchał wszystkiego co do powiedzenia miał komisarz. Zdawał sobie sprawę z tego, co miało miejsce, a jednocześnie wiedział, że jest w stanie się z tego wszystkiego po prostu wykpić. Z drugiej strony, pewnych formalności również dopełnił, bo mimo wszystko głupi – aż tak głupi, jak się niektórym wydawało – nie był.
- Tak jest. Zapewniam pana, że niewiele inaczej niż tu – pozwolił sobie odpowiedzieć. Przeniósł spojrzenie na Leviego i w sumie nie miał nic przeciwko temu, że zrzucał na niego winę. Miał większe szanse poradzić sobie z zarzutami zwłaszcza, że mimo wszystko był specjalistą od gadania.
Siedział względnie sztywno, chociaż widać po nim było, że nie jest zestresowany. Raczej z uwagą słuchał, co mają do powiedzenia każdy z mężczyzn i analizował. Musiał znaleźć na to wszystko dobre odpowiedzi, chociaż komisarz sam mu ułatwił nieco zadanie.
-A jasne, że mam – mówiąc to odchylił poły płaszcza i wyciągnął z jego wewnętrznej kieszeni wymagany dokument. Miał broń, bo potrzebował broni. Nie był tak głupi, żeby jechać z nią z Ameryki i nie mieć na nią odpowiedniego pozwolenia. Zresztą, nie pozwolono by mu przejść przez granicę państwa.
Podał certyfikat, jak raz niepodrobiony, potwierdzający prawo do posiadania broni na terenie Wielkiej Brytanii.
- Pragnę również naprostować, że nie groziłem jak twierdzą ludzie z baru, po prostu pokazywałem weteranowi broń, jaką mamy w Ameryce – nawiązał do jednego z zarzutów. Podejrzewał, że będzie musiał dokładniej to wytłumaczyć, ewentualnie poszukać innych argumentów, ale to nie powinno być problemem. Miał ich trochę w swoim asortymencie.
- Tak jest. Zapewniam pana, że niewiele inaczej niż tu – pozwolił sobie odpowiedzieć. Przeniósł spojrzenie na Leviego i w sumie nie miał nic przeciwko temu, że zrzucał na niego winę. Miał większe szanse poradzić sobie z zarzutami zwłaszcza, że mimo wszystko był specjalistą od gadania.
Siedział względnie sztywno, chociaż widać po nim było, że nie jest zestresowany. Raczej z uwagą słuchał, co mają do powiedzenia każdy z mężczyzn i analizował. Musiał znaleźć na to wszystko dobre odpowiedzi, chociaż komisarz sam mu ułatwił nieco zadanie.
-A jasne, że mam – mówiąc to odchylił poły płaszcza i wyciągnął z jego wewnętrznej kieszeni wymagany dokument. Miał broń, bo potrzebował broni. Nie był tak głupi, żeby jechać z nią z Ameryki i nie mieć na nią odpowiedniego pozwolenia. Zresztą, nie pozwolono by mu przejść przez granicę państwa.
Podał certyfikat, jak raz niepodrobiony, potwierdzający prawo do posiadania broni na terenie Wielkiej Brytanii.
- Pragnę również naprostować, że nie groziłem jak twierdzą ludzie z baru, po prostu pokazywałem weteranowi broń, jaką mamy w Ameryce – nawiązał do jednego z zarzutów. Podejrzewał, że będzie musiał dokładniej to wytłumaczyć, ewentualnie poszukać innych argumentów, ale to nie powinno być problemem. Miał ich trochę w swoim asortymencie.
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Jego brew uniosła się lekko i spojrzał w stronę O'donnela. Wysłuchał na spokojnie mężczyznę i tego, co miał do powiedzenia na swoją obronę oraz w jak bardzo nieelegancki sposób chciał podkopać swojego kumpla. Jednak gdy ten drwiąco odwrócił od niego wzrok, głośne uderzenie o stół rozległo się po pomieszczeniu.
- Czy ja cię pytałem o twoje zdanie, O'donnel? Interesują mnie fakty! - co to miała być za szopka? Dorosły mężczyzna wskazujący palcem na swojego towarzysza i próbujący przekonać glinę, a także zadrwić z prawa, opierając się na rzekomej głupocie i braku ogłady Amerykanina. Nie znajdowali się w szkole elementarnej, tylko na komisariacie. Tu to nie przejdzie. Nie na jego warcie.
Oparł się ponownie na krześle i wysłuchał do końca, co miał mu do powiedzenia weteran. Nie mógł nie zgodzić się z kolejnym argumentem. Levi nie pchał się do bójek. Miał na sumieniu wiele przewinień, ale nigdy nie były one powiązane z zakłócaniem porządku w ich mieście. - Hmm. Tu mnie masz. Nikt nie chce podejmować się przepychanek z tą zakazaną mordą. - po tym James nieco odpuścił. Jego wyraz twarzy złagodniał, ale wciąż przypominał kogoś, kto nie przespał dwóch ostatnich nocy. To na pewno nie pomagało tej dwójce.
Gdy Bjornson pokazał mu papiery, ten wymruczał coś pod nosem, ale ukontentowany, że chociaż jeden punkt dzisiejszego spotkania będzie mógł uznać za zaniechany. - Doskonale. Niestety to czy chciał pan koledze pokazać, czy nie, czym się bawicie w Ameryce, nie ma najmniejszego znaczenia. To dalej wykroczenie. - prywatnie był miłośnikiem broni palnej, ale niestety nie mógł im tego odpuścić. Twarde prawo, ale prawo. Zwrócił certyfikat Amerykańcowi. - Będzie grzywna. £10 płatne z góry.
Byli w połowie przesłuchania. Dopiero teraz sprawa nabierała dramatycznego obrotu.
- Przejdźmy więc do najpoważniejszego z zarzutów. Świadkowie przyłapali was na nierządnym zachowaniu. Homoseksualnym. - ostatnie słowo zaakcentował, tak jakby rozmawiali co najmniej o morderstwie. - Co macie do powiedzenia w ten sprawie? Zamieniam się w słuch. - podniósł się niepospiesznie, zabrał swój kubek i podszedł do ekspresu do kawy. Nie spuszczając wzroku z mężczyzn, zaczął nalewać sobie płynnej kofeiny. Będzie jej potrzebował.
@Levi O'donnel
@Loki
- Czy ja cię pytałem o twoje zdanie, O'donnel? Interesują mnie fakty! - co to miała być za szopka? Dorosły mężczyzna wskazujący palcem na swojego towarzysza i próbujący przekonać glinę, a także zadrwić z prawa, opierając się na rzekomej głupocie i braku ogłady Amerykanina. Nie znajdowali się w szkole elementarnej, tylko na komisariacie. Tu to nie przejdzie. Nie na jego warcie.
Oparł się ponownie na krześle i wysłuchał do końca, co miał mu do powiedzenia weteran. Nie mógł nie zgodzić się z kolejnym argumentem. Levi nie pchał się do bójek. Miał na sumieniu wiele przewinień, ale nigdy nie były one powiązane z zakłócaniem porządku w ich mieście. - Hmm. Tu mnie masz. Nikt nie chce podejmować się przepychanek z tą zakazaną mordą. - po tym James nieco odpuścił. Jego wyraz twarzy złagodniał, ale wciąż przypominał kogoś, kto nie przespał dwóch ostatnich nocy. To na pewno nie pomagało tej dwójce.
Gdy Bjornson pokazał mu papiery, ten wymruczał coś pod nosem, ale ukontentowany, że chociaż jeden punkt dzisiejszego spotkania będzie mógł uznać za zaniechany. - Doskonale. Niestety to czy chciał pan koledze pokazać, czy nie, czym się bawicie w Ameryce, nie ma najmniejszego znaczenia. To dalej wykroczenie. - prywatnie był miłośnikiem broni palnej, ale niestety nie mógł im tego odpuścić. Twarde prawo, ale prawo. Zwrócił certyfikat Amerykańcowi. - Będzie grzywna. £10 płatne z góry.
Byli w połowie przesłuchania. Dopiero teraz sprawa nabierała dramatycznego obrotu.
- Przejdźmy więc do najpoważniejszego z zarzutów. Świadkowie przyłapali was na nierządnym zachowaniu. Homoseksualnym. - ostatnie słowo zaakcentował, tak jakby rozmawiali co najmniej o morderstwie. - Co macie do powiedzenia w ten sprawie? Zamieniam się w słuch. - podniósł się niepospiesznie, zabrał swój kubek i podszedł do ekspresu do kawy. Nie spuszczając wzroku z mężczyzn, zaczął nalewać sobie płynnej kofeiny. Będzie jej potrzebował.
@Levi O'donnel
@Loki
Levi O'donnel
Uczeń
Levi nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak komisarz widział jego relację z gościem obok. Kumpel byłoby zdecydowanie sporym nadużyciem i wyśmiałby ten pomysł. Jednak tak się nie stało. Raz, że nie czytał w myślach policjanta, a dwa - ten postanowił przegonić względnie cichą rozmowę wypełniając pomieszczenie uderzeniem w biurko. Jeśli O'donnel kiedykolwiek wcześniej mógł czuć przejaw rozbawienia - poza zniesmaczeniem - tak teraz wszystko się w nim spięło. Wziął głęboki wdech. Wydech. Kolejne słowa z trudem przeszły mu przez gardło, choć utrzymał pozory i nie sprawiał wrażenia szczególnie spiętego. Świadczyły o tym zaciśnięte palce na materiale ciemnych spodni i ruch szczęki, który mógłby wskazywać na przygryzanie policzków od wewnątrz, gdyby nie to, że twarz miał przykrytą kominiarką.
W momencie, gdy komisarz swoją uwagę zwrócił na Johna, Levi odwrócił spojrzenie w stronę okna. Odpłynął, mając nadzieję na jak najszybsze skończenie sprawy. Brakowało mu powietrza i czuł, że musiał opuścić pokój jak najszybciej.
Z tego stanu wyrwały go słowa Birkina. Nierządne zachowania. Homoseksualne. O'donnel przełknął ślinę.
- Nic takiego nie miało miejsca. - Zaczął Levi, przymykając na moment powieki. Nie wierzył, że to akurat jemu przypisano takie zarzuty, a przecież ewidentnie znajdował się w pozycji obronnej. Skutecznej, zresztą, zanim sytuacja mogła eskalować naprawdę w nieprzyzwoitą ze strony rubasznego Amerykanina. - Inaczej... - Mruknął zaraz Levi, prostując się na krześle, a potem nachylając do przodu. - Co widzieli świadkowie konkretniej? Nierząd w samym środku Epoch Essence z bronią palną w roli głównej? Abstrakcja, żeby nie powiedzieć, że zbiorowa alkoholicka halucynacja. - Nie spoglądał na Johna ani razu tym razem. Nie odwracał spojrzenia od Birkina.
W momencie, gdy komisarz swoją uwagę zwrócił na Johna, Levi odwrócił spojrzenie w stronę okna. Odpłynął, mając nadzieję na jak najszybsze skończenie sprawy. Brakowało mu powietrza i czuł, że musiał opuścić pokój jak najszybciej.
Z tego stanu wyrwały go słowa Birkina. Nierządne zachowania. Homoseksualne. O'donnel przełknął ślinę.
- Nic takiego nie miało miejsca. - Zaczął Levi, przymykając na moment powieki. Nie wierzył, że to akurat jemu przypisano takie zarzuty, a przecież ewidentnie znajdował się w pozycji obronnej. Skutecznej, zresztą, zanim sytuacja mogła eskalować naprawdę w nieprzyzwoitą ze strony rubasznego Amerykanina. - Inaczej... - Mruknął zaraz Levi, prostując się na krześle, a potem nachylając do przodu. - Co widzieli świadkowie konkretniej? Nierząd w samym środku Epoch Essence z bronią palną w roli głównej? Abstrakcja, żeby nie powiedzieć, że zbiorowa alkoholicka halucynacja. - Nie spoglądał na Johna ani razu tym razem. Nie odwracał spojrzenia od Birkina.
Loki
Herold
Uważnie obserwował zarówno komisarza, jak i Leviego. Nie trudno było się domyślić, że mają jakąś wspólną historię. Zamiast tego próbował odgadnąć, czy ta historia będzie na plus dla Księdza w Kominiarce czy może na minus. Na razie wyglądało na to, że jego przyjacielowi w niedoli, jakkolwiek udało się załagodzić sprawę.
- Rozumiem, następnym razem nie wyciągnę broni w miejscu publicznym… no chyba że ktoś inny sięgnie po swoją i wyceluje we mnie – starał się brzmieć, jak wyglądał. Czyli jak kowboj, Teksańczyk, którzy znani byli z terytorializmu, ale również silnego poczucia sprawiedliwości. Właśnie dlatego, zamiast się wykłócać jak większość osób o grzywnę czy jawnie ukazywać swoje niezadowolenie, skinął głową i powiedział:
- Oczywiście, komisarzu. Zapłacić przy wyjściu? – Upewnił się. Chociaż jakby komisarz chciał w łapę, to bardzo chętnie dałby mu w łapę. Prawda jest taka, że przydałyby mu się chody w komisariacie albo jakaś zaufana lub przekupiona osoba. To zawsze ułatwiało działanie.
Dał mówić Leviemu, samemu w tym czasie obmyślając strategie. Gdyby się nie zapomniał, to byłoby znacznie prościej, ale mleko się rozlało, a kota by go wypić nie było. Wbijał bladoniebieskie oczy w komisarza policji, zsunął się nieco w krześle, już nie siedząc wyprostowanym, opuścił lekko głowę i zacisnął palce na kapeluszu kowbojskim, który do tej pory spoczywał na jednym z jego ud. Zaczął lekko stukać obcasem buta, jeszcze brakowało dźwięcznego dzwonienia ostróg, ale tych jak raz nie ubrał.
- Nierząd, nierząd… wie pan co, panie komisarzu? Wstałem – mówiąc to podniósł się ze swojego miejsca i udając zdenerwowanego zaczął krążyć po ciasnej przestrzeni między krzesłami, a drzwiami wyjściowymi. – jak to pijany człowiek, moja równowaga nie była najlepsza, po co wstałem? Bo zrobiło się głośno, zresztą cały czas było głośno. Chciałem coś powiedzieć do pana O’donnel. Pochyliłem się, bo on siedział i straciłem równowagę, byłbym się przewrócił na niego, ale przez chwilę mnie przytrzymał, jak złapałem równowagę, wróciłem na swoje miejsce.
Dalej krążył jak rozzłoszczone zwierzę w klatce. Uderzał się lekko ręką w której trzymał kapelusz po udzie, by w końcu zatrzymać się i spojrzeć na komisarza.
- Wie pan po co przyjechałem? Bo chcę pomóc w odbudowie tego kraju. Jestem inwestorem, filantropem, człowiekiem sztuki i o dobrym sercu ogólnie. Dlatego nie zabrałem swoich obrazów z Teksasu, tylko pierwsze co poszedłem kupić to co macie na miejscu, żeby wpuścić do obiegu nowe pieniądze. W barze też niemało wydałem, bo piło nas trzech, a proszę mi uwierzyć sikaczy nie piliśmy. I wie pan co? To są oszczerstwa, paskudne pomówienia, wie pan dlaczego? Bo w moim ukochanym stanie, za jakikolwiek przejaw „nierządu” i „homoseksualizmu” czy jak pan tam to nazywa, to zostałbym powieszony za jaja na pierwszym rozstaju dróg – był wkurzony i to dobrze było widać po jego mowie ciała, mimice czy samym spojrzeniu. Ostrym jak brzytwy i lodowatym jak hartowana stal.
- Rozumiem, następnym razem nie wyciągnę broni w miejscu publicznym… no chyba że ktoś inny sięgnie po swoją i wyceluje we mnie – starał się brzmieć, jak wyglądał. Czyli jak kowboj, Teksańczyk, którzy znani byli z terytorializmu, ale również silnego poczucia sprawiedliwości. Właśnie dlatego, zamiast się wykłócać jak większość osób o grzywnę czy jawnie ukazywać swoje niezadowolenie, skinął głową i powiedział:
- Oczywiście, komisarzu. Zapłacić przy wyjściu? – Upewnił się. Chociaż jakby komisarz chciał w łapę, to bardzo chętnie dałby mu w łapę. Prawda jest taka, że przydałyby mu się chody w komisariacie albo jakaś zaufana lub przekupiona osoba. To zawsze ułatwiało działanie.
Dał mówić Leviemu, samemu w tym czasie obmyślając strategie. Gdyby się nie zapomniał, to byłoby znacznie prościej, ale mleko się rozlało, a kota by go wypić nie było. Wbijał bladoniebieskie oczy w komisarza policji, zsunął się nieco w krześle, już nie siedząc wyprostowanym, opuścił lekko głowę i zacisnął palce na kapeluszu kowbojskim, który do tej pory spoczywał na jednym z jego ud. Zaczął lekko stukać obcasem buta, jeszcze brakowało dźwięcznego dzwonienia ostróg, ale tych jak raz nie ubrał.
- Nierząd, nierząd… wie pan co, panie komisarzu? Wstałem – mówiąc to podniósł się ze swojego miejsca i udając zdenerwowanego zaczął krążyć po ciasnej przestrzeni między krzesłami, a drzwiami wyjściowymi. – jak to pijany człowiek, moja równowaga nie była najlepsza, po co wstałem? Bo zrobiło się głośno, zresztą cały czas było głośno. Chciałem coś powiedzieć do pana O’donnel. Pochyliłem się, bo on siedział i straciłem równowagę, byłbym się przewrócił na niego, ale przez chwilę mnie przytrzymał, jak złapałem równowagę, wróciłem na swoje miejsce.
Dalej krążył jak rozzłoszczone zwierzę w klatce. Uderzał się lekko ręką w której trzymał kapelusz po udzie, by w końcu zatrzymać się i spojrzeć na komisarza.
- Wie pan po co przyjechałem? Bo chcę pomóc w odbudowie tego kraju. Jestem inwestorem, filantropem, człowiekiem sztuki i o dobrym sercu ogólnie. Dlatego nie zabrałem swoich obrazów z Teksasu, tylko pierwsze co poszedłem kupić to co macie na miejscu, żeby wpuścić do obiegu nowe pieniądze. W barze też niemało wydałem, bo piło nas trzech, a proszę mi uwierzyć sikaczy nie piliśmy. I wie pan co? To są oszczerstwa, paskudne pomówienia, wie pan dlaczego? Bo w moim ukochanym stanie, za jakikolwiek przejaw „nierządu” i „homoseksualizmu” czy jak pan tam to nazywa, to zostałbym powieszony za jaja na pierwszym rozstaju dróg – był wkurzony i to dobrze było widać po jego mowie ciała, mimice czy samym spojrzeniu. Ostrym jak brzytwy i lodowatym jak hartowana stal.
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
- Nie słyszałeś tego ode mnie, ale jeśli ktoś będzie chciał pociągnąć za spust, to masz prawo do samoobrony. - nie zachęcał do złego, ale uważał, że każdy powinien móc chronić własne życie. Jeśli ktoś zamierzał targnąć się na drugiego człowieka, musiał liczyć się z konsekwencjami. Na miejscu lub dopiero na komisariacie. Zależy czy po całej sytuacji było kogo oskarżyć.
- Przy wyjściu. - wypisał mały kwitek i podał go Bjornsonowi.
Tak po prawdzie nie chciał zajmować się tą sprawą. Była na tyle błaha, że powinna trafić do któregoś posterunkowego. Została mu przydzielona tylko dlatego, że dotyczyła kogoś spoza kraju. Bali się, że ktoś mniej doświadczony nie udźwignie tej sprawy w należyty sposób. Patrząc po zeznaniach obu mężczyzn, w rzeczywistości nic takiego się nie wydarzyło. Sporo nieporozumień i braki w znajomości lokalnego prawa.
- Rozumiem wasze wzburzenie tymi oskarżeniami, ale takie jest moje zadanie. - rozłożył ręce w geście niemocy. Jeśli dostał raport i było kilku świadków, musiał podejść do sprawy poważnie. - Levi, weź, skończ pierdolić o halucynacjach. Jeśli tak zamierzasz się bronić, to od razu mogę cię przymknąć. - pouczył znanego mu mężczyznę i skupił się na słowach Amerykanina. - Panie Jonathan... Po pierwsze, to proszę wrócić na miejsce i nie wstawać, jeśli nie wyraziłem na to zgody. - tu się nieco zapowietrzył, ale był wciąż całkowicie opanowany. - Po drugie, jak już wspomniałem, nie winię was za rozgoryczenie. Wersja wydarzeń przedstawiona przez waszą dwójkę brzmi autentycznie. Zresztą, nie wyglądacie mi na pederastów. - sięgnął po kubek kawy i zaliczył spory łyk czarnej substancji. Na tyle łapczywie, że kilka kropli pozostało na lekko zaniedbanym wąsie. - Po zapoznaniu się z dowodami oraz wysłuchaniem waszych argumentów, uznaję oskarżenia dotyczące niestosownego zachowania za niebyłe.
Wstał z miejsca z zamiarem wyproszenia tej dwójki ze swojego gabinetu. - Proszę jednak, by sytuacja z baru się nie powtórzyła. Nie chcemy się tu spotkać ponownie, prawda? - choć skierował te słowa do obu, tak jakby wzrok utkwił mu na sylwetce O'donnela.
@Levi O'donnel
@Loki
- Przy wyjściu. - wypisał mały kwitek i podał go Bjornsonowi.
Tak po prawdzie nie chciał zajmować się tą sprawą. Była na tyle błaha, że powinna trafić do któregoś posterunkowego. Została mu przydzielona tylko dlatego, że dotyczyła kogoś spoza kraju. Bali się, że ktoś mniej doświadczony nie udźwignie tej sprawy w należyty sposób. Patrząc po zeznaniach obu mężczyzn, w rzeczywistości nic takiego się nie wydarzyło. Sporo nieporozumień i braki w znajomości lokalnego prawa.
- Rozumiem wasze wzburzenie tymi oskarżeniami, ale takie jest moje zadanie. - rozłożył ręce w geście niemocy. Jeśli dostał raport i było kilku świadków, musiał podejść do sprawy poważnie. - Levi, weź, skończ pierdolić o halucynacjach. Jeśli tak zamierzasz się bronić, to od razu mogę cię przymknąć. - pouczył znanego mu mężczyznę i skupił się na słowach Amerykanina. - Panie Jonathan... Po pierwsze, to proszę wrócić na miejsce i nie wstawać, jeśli nie wyraziłem na to zgody. - tu się nieco zapowietrzył, ale był wciąż całkowicie opanowany. - Po drugie, jak już wspomniałem, nie winię was za rozgoryczenie. Wersja wydarzeń przedstawiona przez waszą dwójkę brzmi autentycznie. Zresztą, nie wyglądacie mi na pederastów. - sięgnął po kubek kawy i zaliczył spory łyk czarnej substancji. Na tyle łapczywie, że kilka kropli pozostało na lekko zaniedbanym wąsie. - Po zapoznaniu się z dowodami oraz wysłuchaniem waszych argumentów, uznaję oskarżenia dotyczące niestosownego zachowania za niebyłe.
Wstał z miejsca z zamiarem wyproszenia tej dwójki ze swojego gabinetu. - Proszę jednak, by sytuacja z baru się nie powtórzyła. Nie chcemy się tu spotkać ponownie, prawda? - choć skierował te słowa do obu, tak jakby wzrok utkwił mu na sylwetce O'donnela.
@Levi O'donnel
@Loki
Levi O'donnel
Uczeń
Czyli dzisiaj wylosowało się trudne. W dzisiejszym repertuarze przesłuchanie było jebanie O'donnela dla zasady. Levi z trudem powstrzymał się, by nie rzucić jakąś uwagą w stronę Birkina. Czuł się i tak wystarczająco wyprowadzony z równowagi, a zaciskające się uczucie w klatce piersiowej nie pomagało. Gdyby się odezwał, a sytuacja by eskalowała, przeciągnąłby niepotrzebnie sytuację, a on potrzebował wyjść.
Nie skomentował tego, że ich zeznania brzmiały autentycznie, skoro komisarz na każdym kroku dawał do zrozumienia Leviemu, że pierdolił głupoty. Powinien był poczuć ulgę, gdy usłyszał, że nie wyglądali na pederastów, ale teraz nic go nie obchodziło. Ze względnym spokojem poczekał, aż funkcjonariusz powie swoje, żeby mógł czym prędzej wyjść i zaczerpnąć powietrza. Jedynie cięższy oddech mógł świadczyć o tym, że wcale nie czuł się najlepiej.
Na koniec skinął głową. Oboje dobrze wiedzieli, że prędzej czy później znowu się spotkają. O'donnel naprawdę nie wiedział, ile jeszcze razy musiała o nim napisać gazeta, żeby cały Londyn przyzwyczaił się do obecności dziwaka w kominiarce, który wcale nie był kryminalistą. Prawdopodobnie nigdy do tego momentu nie dojdzie, a on cyklicznie będzie się meldować na komisariacie.
Gdy poczuł, że reprymenda dobiegła końca, odwrócił się w stronę drzwi.
- Do następnego, Birkin. - Rzucił, prawie się z nim drocząc i opuścił jego gabinet, a następnie komisariat. Nie czekał na Johna. Musiał po prostu się przejść, złapać świeżego powietrza, a potem dotlenić się papierosem.
zt.
Nie skomentował tego, że ich zeznania brzmiały autentycznie, skoro komisarz na każdym kroku dawał do zrozumienia Leviemu, że pierdolił głupoty. Powinien był poczuć ulgę, gdy usłyszał, że nie wyglądali na pederastów, ale teraz nic go nie obchodziło. Ze względnym spokojem poczekał, aż funkcjonariusz powie swoje, żeby mógł czym prędzej wyjść i zaczerpnąć powietrza. Jedynie cięższy oddech mógł świadczyć o tym, że wcale nie czuł się najlepiej.
Na koniec skinął głową. Oboje dobrze wiedzieli, że prędzej czy później znowu się spotkają. O'donnel naprawdę nie wiedział, ile jeszcze razy musiała o nim napisać gazeta, żeby cały Londyn przyzwyczaił się do obecności dziwaka w kominiarce, który wcale nie był kryminalistą. Prawdopodobnie nigdy do tego momentu nie dojdzie, a on cyklicznie będzie się meldować na komisariacie.
Gdy poczuł, że reprymenda dobiegła końca, odwrócił się w stronę drzwi.
- Do następnego, Birkin. - Rzucił, prawie się z nim drocząc i opuścił jego gabinet, a następnie komisariat. Nie czekał na Johna. Musiał po prostu się przejść, złapać świeżego powietrza, a potem dotlenić się papierosem.
zt.
Loki
Herold
Uniósł w półuśmiechu kącik ust, skinął również powoli głową. Miał prawo do samoobrony, dobrze wiedzieć. Zwłaszcza, że usłyszał to od komisarza.
Wziął kwitek i przelotnie na niego spojrzał, żeby potem skupić się na rozmowie. Mimo wszystko w powietrzu szło wyczuć dziwne napięcie i był niemalże pewien, że nie jest jego winą. Wyglądało, jakby Levi i komisarz mieli jakąś historię, która nie należała do najlepszych.
Usiadł, chociaż wcale nie wyglądał na zadowolonego z tego faktu. Tupał rytmicznie nogą, w ramach wyrazu niezadowolenia. Niemniej uważnie słuchał co do powiedzenia ma komisarz, bo wyglądało na to, że jego mała gra wyszła na plus. Udało mu się wybronić siebie i Leviego.
- Zdecydowanie się nie powtórzy – zapewnił nadal brzmiąc na nieco niezadowolonego. Mimo wszystko złość nie przechodziła tak szybko, to było silne uczucie. Uniósł w górę jedną z brwi na to wspomnienie, że nie chcą się ponownie zobaczyć. Och on akurat nie miałby nic przeciwko temu, chody wśród policjantów mogłyby się akurat bardzo przydać, ale na razie nie zamierzał o tym wspominać, ani robić nic dodatkowo w tym zakresie.
Zamiast tego odczekał, aż komisarz pozwoli wyjść i wstał. Odprowadził spojrzeniem Leviego, by samemu podążyć po chwili za nim. Chociaż jego w komisariacie nieco zatrzymał ten kwitek, który dostał od komisarza. Zapłacił grzywnę i dopiero wtedy wyszedł z komisariatu.
/zt.
Wziął kwitek i przelotnie na niego spojrzał, żeby potem skupić się na rozmowie. Mimo wszystko w powietrzu szło wyczuć dziwne napięcie i był niemalże pewien, że nie jest jego winą. Wyglądało, jakby Levi i komisarz mieli jakąś historię, która nie należała do najlepszych.
Usiadł, chociaż wcale nie wyglądał na zadowolonego z tego faktu. Tupał rytmicznie nogą, w ramach wyrazu niezadowolenia. Niemniej uważnie słuchał co do powiedzenia ma komisarz, bo wyglądało na to, że jego mała gra wyszła na plus. Udało mu się wybronić siebie i Leviego.
- Zdecydowanie się nie powtórzy – zapewnił nadal brzmiąc na nieco niezadowolonego. Mimo wszystko złość nie przechodziła tak szybko, to było silne uczucie. Uniósł w górę jedną z brwi na to wspomnienie, że nie chcą się ponownie zobaczyć. Och on akurat nie miałby nic przeciwko temu, chody wśród policjantów mogłyby się akurat bardzo przydać, ale na razie nie zamierzał o tym wspominać, ani robić nic dodatkowo w tym zakresie.
Zamiast tego odczekał, aż komisarz pozwoli wyjść i wstał. Odprowadził spojrzeniem Leviego, by samemu podążyć po chwili za nim. Chociaż jego w komisariacie nieco zatrzymał ten kwitek, który dostał od komisarza. Zapłacił grzywnę i dopiero wtedy wyszedł z komisariatu.
/zt.
Diablo
Rezydent
Dorian Oscar Gray
Lust's passion will be served; it demands, it militates, it tyrannizes.
27
88
192
-5
Powłoka ludzka:
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
89
18/08/2024
Diablo wszedł na komisariat w pełnej krasie - jak na dżentelmena przystało, którego obecność na posterunku była wynikiem nieprzyjemnych okoliczności, a nie jakiejś kryminalnej przygody. Jego elegancki płaszcz, kapelusz i skórzane rękawiczki nadawały mu wygląd człowieka, który nie tylko zna swoją wartość, ale też jest świadomy swojej pozycji w społeczeństwie. Przemykając spojrzeniem po otaczających go policjantach i petentach, ocenił atmosferę panującą w budynku - miejsce było zatłoczone, zniecierpliwieni ludzie w kolejce i nerwowi funkcjonariusze krzątający się w pośpiechu.
Pojawił się przy okienku, wypełnił kilka dokumentów i gdy został poproszony o zaczekanie, zajął miejsce na krześle w poczekalni. Rozsiadł się wygodnie, choć z zachowaniem odpowiedniej gracji. W myślach odgrywał rolę porządnego obywatela, który przyszedł, aby dopilnować sprawiedliwości, lecz wewnątrz aż kipiał z zadowolenia z tego, jak dobrze manipulował całą sytuacją. Chciał, by jego wersja wydarzeń trafiła do akt, z wszelkimi detalami mającymi postawić Leviego w jak najgorszym świetle. Przyszedł tu dziś po to, by upewnić się, że narracja, którą zamierza sprzedać, będzie miała jak największą szansę na powodzenie.
Gdy przyszła jego kolej, podniósł się z krzesła i został wprowadzony do jednego z pokoi przesłuchań. Pomieszczenie było skromne, typowe dla policyjnych realiów - drewniane krzesła, stół i spora lampa wisząca nad ich głowami. Zasiadł na jednym z krzeseł, zdejmując kapelusz i kładąc go na stole, tak jakby zamierzał rozmawiać z kimś, kto powinien docenić jego wysiłki i profesjonalizm.
Spojrzał na sufit z mieszanką znużenia i uprzejmej cierpliwości. Był gotów do odegrania swojej roli - ofiary, która przypadkiem znalazła się w centrum nieprzyjemnych wydarzeń. Nie miał pojęcia kto, zajmie się dzisiaj jego sprawą, ale wiedział, że znajduje się w dużo lepszym położeniu niż O'donnel.
@Universal Person
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Komisarz od samego rana był zapracowany. Jak nie morderstwo przy slumsach, to jeszcze przyszło zgłoszenie o jakiejś bójce, w którą rzekomo był zaangażowany jeden z jego funkcjonariuszy. Przez godzinę przesłuchiwał świadków oraz swojego funkcjonariusza, chcąc dowiedzieć się całej prawdy o tym zdarzeniu. Z tego powodu z poirytowaną miną wyszedł z pokoju przesłuchań, a za nim dwójka aresztowanych obywateli była kierowana przez mundurowych do aresztu. James zauważył czekającą następną osobę przy sali, ale minął ją na razie bez słowa. Wpierw udał się do recepcji, gdzie oddał podpisane dokumenty z przesłuchania, a następnie zapytał o osobę czekającą przy sali przesłuchań.
Zgłoszenie przestępstwa – taka została rzucona informacja. James cicho westchnął, niezadowolony, że znów to jemu przypada przyjmowanie zgłoszeń, aż mruknął pod nosem parę słów. Zaraz jednak zgarnął czyste akta oraz pióro, po czym udał się do pokoju przesłuchań, gdzie już miała czekać na niego osoba. Otworzył drzwi i wszedł do środka twardym krokiem. Drzwi za nim zostały zamknięte, a James skierował się do krzesła naprzeciw osoby. - Witam, komisarz Birkin z tej strony. W czym mogę pomóc? - przedstawił się, po czym zajął miejsce i otworzył puste akta. Odłożył pióro obok nich i skierował swoje stanowcze spojrzenie na osobę przed nim.
@Diablo
Zgłoszenie przestępstwa – taka została rzucona informacja. James cicho westchnął, niezadowolony, że znów to jemu przypada przyjmowanie zgłoszeń, aż mruknął pod nosem parę słów. Zaraz jednak zgarnął czyste akta oraz pióro, po czym udał się do pokoju przesłuchań, gdzie już miała czekać na niego osoba. Otworzył drzwi i wszedł do środka twardym krokiem. Drzwi za nim zostały zamknięte, a James skierował się do krzesła naprzeciw osoby. - Witam, komisarz Birkin z tej strony. W czym mogę pomóc? - przedstawił się, po czym zajął miejsce i otworzył puste akta. Odłożył pióro obok nich i skierował swoje stanowcze spojrzenie na osobę przed nim.
@Diablo
Diablo
Rezydent
Dorian Oscar Gray
Lust's passion will be served; it demands, it militates, it tyrannizes.
27
88
192
-5
Powłoka ludzka:
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
89
18/08/2024
Obserwował, jak komisarz Birkin wchodzi do pokoju przesłuchań, dostrzegając na jego twarzy oznaki zmęczenia i znużenia, które były dla niego niemal czytelne jak otwarta księga. Zanim jeszcze komisarz zajął miejsce naprzeciwko, Diablo zdążył ocenić sytuację: zmęczony glina, który nie potrzebował dodatkowych dramatów, tylko szybkich, prostych odpowiedzi. To była idealna scena do rozegrania swojej roli - ofiary, a nie winowajcy.
Wstał lekko, jakby w geście szacunku, chociaż jego spojrzenie zachowało chłodną pewność siebie. Wzrok komisarza nawet na chwilę nie wytrącił go z roli, którą starannie zaplanował. Przyglądał się swojemu rozmówcy uważnie, kontrolując każdy swój ruch i gest, świadomy, że każdy szczegół może zadecydować o sukcesie jego planu.
Kiedy komisarz przedstawił się, Diablo skinął głową, jakby aprobując w myślach początek rozmowy, a potem, bez zbędnych ceregieli, zaczął przedstawiać swoją wersję wydarzeń.
- W moim klubie, w Błękitnej Lagunie, podczas wydarzenia, które zgromadziło liczny tłum, doszło do incydentu... - zaczął spokojnie, ale z odpowiednią nutą powagi, aby nadać sytuacji wystarczającego ciężaru. - Mężczyzna, posługujący się personaliami Levi O'Donnel, najpierw postrzelił mnie w ramię - kiedy mówił o postrzeleniu, wskazał na swoje ramię, delikatnie osuwając materiał płaszcza, aby zwrócić uwagę na bandaż i lekko nabrzmiałe miejsce. Wyglądało to tak, jakby jeszcze bolało, chociaż wewnętrznie Diablo ani na moment nie czuł się osłabiony tym drobnym urazem. Jednak dla komisarza miał być to znak, że sprawa jest poważna, a on, ofiara, przeżył nie lada traumę. - a następnie, rozbijając krzesłem okno, uciekł z miejsca zdarzenia.
Miał do odegrania rolę skrzywdzonego obywatela, który przyszedł złożyć swoje zeznania, aby domagać się sprawiedliwości. Wewnątrz jednak kipiał z satysfakcji, bo wiedział, że ich gra się jeszcze nie skończyła.
@Universal Person
Wstał lekko, jakby w geście szacunku, chociaż jego spojrzenie zachowało chłodną pewność siebie. Wzrok komisarza nawet na chwilę nie wytrącił go z roli, którą starannie zaplanował. Przyglądał się swojemu rozmówcy uważnie, kontrolując każdy swój ruch i gest, świadomy, że każdy szczegół może zadecydować o sukcesie jego planu.
Kiedy komisarz przedstawił się, Diablo skinął głową, jakby aprobując w myślach początek rozmowy, a potem, bez zbędnych ceregieli, zaczął przedstawiać swoją wersję wydarzeń.
- W moim klubie, w Błękitnej Lagunie, podczas wydarzenia, które zgromadziło liczny tłum, doszło do incydentu... - zaczął spokojnie, ale z odpowiednią nutą powagi, aby nadać sytuacji wystarczającego ciężaru. - Mężczyzna, posługujący się personaliami Levi O'Donnel, najpierw postrzelił mnie w ramię - kiedy mówił o postrzeleniu, wskazał na swoje ramię, delikatnie osuwając materiał płaszcza, aby zwrócić uwagę na bandaż i lekko nabrzmiałe miejsce. Wyglądało to tak, jakby jeszcze bolało, chociaż wewnętrznie Diablo ani na moment nie czuł się osłabiony tym drobnym urazem. Jednak dla komisarza miał być to znak, że sprawa jest poważna, a on, ofiara, przeżył nie lada traumę. - a następnie, rozbijając krzesłem okno, uciekł z miejsca zdarzenia.
Miał do odegrania rolę skrzywdzonego obywatela, który przyszedł złożyć swoje zeznania, aby domagać się sprawiedliwości. Wewnątrz jednak kipiał z satysfakcji, bo wiedział, że ich gra się jeszcze nie skończyła.
@Universal Person
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Przewodnik po świecie, ten, który ma wpływ na pomniejsze wydarzenia.
???
???
???
0
46
21/06/2024
Komisarz obserwował przez chwilę przybyłego obywatela i nie umknęło jego wzrokowi to, że nie był rozhisteryzowany. Mówił w ładzie i spokojnie, co sobie zapisał w głowie. Zaczął również piórem notować początkowe informacje, które mówił odnośnie zaistniałego zdarzenia. Brew mu drgnęła, gdy usłyszał znajome nazwisko osoby, która dosyć niedawno gościła na tym komisariacie. Czemu O’Donnel znów pojawia się w tym miesiącu jako prowodyr? Wiedział, że będzie musiał się temu bardziej przyjrzeć.
Tymczasem na chwilę oderwał pióro od pisania, aby spojrzeć na wskazywane ramię, które miało ślady bandażu. Niby jest sugestia, że coś się wydarzyło, ale chciał, aby wszystko wyglądało profesjonalnie.
- To są bardzo poważne oskarżenia. Pańska godność? Kiedy to się wydarzyło? I oczywiście – rozumiem, że obdukcja została wykonana.- powiedział poważnym tonem, kierując swoje spojrzenie na jegomościa z wyczekiwaniem. Dwukrotnie ręką delikatnie uderzył w okolice akt, sugerując, aby przedłożył mu ów obdukcję ze szpitala, którą powinien sobie zrobić po zdarzeniu. Chyba że jest kolejnym Jankesem, który nie zna tutejszych procedur.
Zaraz też wzrokiem wrócił do notowania w akcie kolejnego zdarzenia. Po niecałej minucie oderwał rysik pióra od akt i nieznacznie skierował je w stronę ofiary.
- Proszę opisać sprawcę - zarzucił i podniósł wzrok w stronę mężczyzny, z wyraźnym oczekiwaniem na twarzy. Chciał mieć potwierdzenie, że faktycznie to mógł być O’Donnel, zanim zdecyduje się wezwać go na przesłuchanie.
@Diablo
Tymczasem na chwilę oderwał pióro od pisania, aby spojrzeć na wskazywane ramię, które miało ślady bandażu. Niby jest sugestia, że coś się wydarzyło, ale chciał, aby wszystko wyglądało profesjonalnie.
- To są bardzo poważne oskarżenia. Pańska godność? Kiedy to się wydarzyło? I oczywiście – rozumiem, że obdukcja została wykonana.- powiedział poważnym tonem, kierując swoje spojrzenie na jegomościa z wyczekiwaniem. Dwukrotnie ręką delikatnie uderzył w okolice akt, sugerując, aby przedłożył mu ów obdukcję ze szpitala, którą powinien sobie zrobić po zdarzeniu. Chyba że jest kolejnym Jankesem, który nie zna tutejszych procedur.
Zaraz też wzrokiem wrócił do notowania w akcie kolejnego zdarzenia. Po niecałej minucie oderwał rysik pióra od akt i nieznacznie skierował je w stronę ofiary.
- Proszę opisać sprawcę - zarzucił i podniósł wzrok w stronę mężczyzny, z wyraźnym oczekiwaniem na twarzy. Chciał mieć potwierdzenie, że faktycznie to mógł być O’Donnel, zanim zdecyduje się wezwać go na przesłuchanie.
@Diablo
Diablo
Rezydent
Dorian Oscar Gray
Lust's passion will be served; it demands, it militates, it tyrannizes.
27
88
192
-5
Powłoka ludzka:
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
89
18/08/2024
Diablo obserwował komisarza z lekkim uśmiechem ukrytym pod maską zranionego obywatela. Widząc, jak funkcjonariusz uważnie słucha i zapisuje jego słowa, czuł satysfakcję - krok po kroku prowadził policjanta dokładnie tam, gdzie chciał. Gdy Birkin podniósł wzrok i zapytał o personalia, odpowiedział bez chwili wahania:
- Nazywam się Dorian Oscar Gray. - przedstawił się uprzejmie, tonem pełnym pewności, jakby to imię było kluczem do jego pozycji społecznej. Tak naprawdę po prostu lubił jego brzmienie. - Cała sytuacja miała miejsce wczoraj wieczorem, podczas jednego z większych wydarzeń w Błękitnej Lagunie. - dodał, a jego głos przybrał subtelnie dramatyczny ton, idealnie balansując między relacjonowaniem faktów a subtelnym podkreśleniem swojego przejęcia.
Na pytanie o dokumentację medyczną był gotowy. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza, skąd wyciągnął pakunek zawierający wyjętą kulę, starannie zabezpieczoną oraz świstek papieru podpisany przez lekarza, który przeprowadził zabieg usunięcia pocisku.
- Wyjęli kulę i sporządzili wstępne notatki, ale pełny raport medyczny jeszcze nie dotarł. Szpital został poinformowany, żeby przekazać pełną dokumentację na komisariat, jak tylko stosowna zostanie sfinalizowana. - mówił rzeczowo, podkreślając swoje zaangażowanie i skrupulatność w tej sprawie. Chciał, aby Birkin widział go jako człowieka, który dąży do sprawiedliwości.
Diablo pamiętał o policji, która pojawiła się na miejscu zdarzenia. Było to kluczowe dla jego narracji - mógł wykorzystać ich obecność jako dodatkowy dowód swojej niewinności i ciężaru, jaki musiał ponieść.
- Lokalni posterunkowi byli na miejscu niemal natychmiast. Mam nadzieję, że udało im się zabezpieczyć wszystkie dowody oraz nazwiska świadków. To wszystko powinno być już włączone do sprawy. - wspomniał, podkreślając swoje zaufanie do służb porządkowych, choć wewnętrznie uśmiechał się na myśl o tym, jak łatwo jest manipulować faktami, gdy kontroluje się narrację.
Kiedy komisarz poprosił o opis sprawcy, Diablo zrobił krótką pauzę, udając, że odtwarza w pamięci szczegóły wyglądu Leviego. Pochylił głowę, jakby starał się dokładnie przypomnieć sobie każdy element.
- Sprawca był rosłym mężczyzną o dosyć powściągliwym sposobie wyrażania się. Nierozstający się z papierosami, lubiący zaglądać do kieliszka. - zaczął opisywać, nadając słowom lekko krytyczny ton, jakby Levi był zwykłym zbirem bez żadnej klasy. - A przede wszystkim, co kluczowe, miał na sobie kominiarkę. - zakończył, wiedząc, że ten jeden szczegół dodatkowo utrudni Leviemu wyjście z tej sytuacji bez szwanku.
@Universal Person
- Nazywam się Dorian Oscar Gray. - przedstawił się uprzejmie, tonem pełnym pewności, jakby to imię było kluczem do jego pozycji społecznej. Tak naprawdę po prostu lubił jego brzmienie. - Cała sytuacja miała miejsce wczoraj wieczorem, podczas jednego z większych wydarzeń w Błękitnej Lagunie. - dodał, a jego głos przybrał subtelnie dramatyczny ton, idealnie balansując między relacjonowaniem faktów a subtelnym podkreśleniem swojego przejęcia.
Na pytanie o dokumentację medyczną był gotowy. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza, skąd wyciągnął pakunek zawierający wyjętą kulę, starannie zabezpieczoną oraz świstek papieru podpisany przez lekarza, który przeprowadził zabieg usunięcia pocisku.
- Wyjęli kulę i sporządzili wstępne notatki, ale pełny raport medyczny jeszcze nie dotarł. Szpital został poinformowany, żeby przekazać pełną dokumentację na komisariat, jak tylko stosowna zostanie sfinalizowana. - mówił rzeczowo, podkreślając swoje zaangażowanie i skrupulatność w tej sprawie. Chciał, aby Birkin widział go jako człowieka, który dąży do sprawiedliwości.
Diablo pamiętał o policji, która pojawiła się na miejscu zdarzenia. Było to kluczowe dla jego narracji - mógł wykorzystać ich obecność jako dodatkowy dowód swojej niewinności i ciężaru, jaki musiał ponieść.
- Lokalni posterunkowi byli na miejscu niemal natychmiast. Mam nadzieję, że udało im się zabezpieczyć wszystkie dowody oraz nazwiska świadków. To wszystko powinno być już włączone do sprawy. - wspomniał, podkreślając swoje zaufanie do służb porządkowych, choć wewnętrznie uśmiechał się na myśl o tym, jak łatwo jest manipulować faktami, gdy kontroluje się narrację.
Kiedy komisarz poprosił o opis sprawcy, Diablo zrobił krótką pauzę, udając, że odtwarza w pamięci szczegóły wyglądu Leviego. Pochylił głowę, jakby starał się dokładnie przypomnieć sobie każdy element.
- Sprawca był rosłym mężczyzną o dosyć powściągliwym sposobie wyrażania się. Nierozstający się z papierosami, lubiący zaglądać do kieliszka. - zaczął opisywać, nadając słowom lekko krytyczny ton, jakby Levi był zwykłym zbirem bez żadnej klasy. - A przede wszystkim, co kluczowe, miał na sobie kominiarkę. - zakończył, wiedząc, że ten jeden szczegół dodatkowo utrudni Leviemu wyjście z tej sytuacji bez szwanku.
@Universal Person