1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
5 posters
Admin
Admin
First topic message reminder :
Szpital im. św. Józefa
Szpital ten został wybudowany jeszcze przed I Wojną Światową - od tego czasu zdążył przejść wiele renowacji, także na skutek zniszczeń spowodowanych konfliktami zbrojnymi. Obecnie jest największym i najlepiej zaopatrzonym miejscem pomocy medycznej w Londynie. Daje godne warunki nie tylko chorym i cierpiącym, ale jest miejscem pracy dla wielu osób - lekarzy i pielęgniarek, niejednokrotnie również tych, którzy swoje doświadczenie mogli pogłębiać podczas wojny.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Alice była osobą, która pomimo przeszłości, jaką miała, starała się być otwarta dla innych. Z pewnością to mógł zauważyć Levi, zwłaszcza że była w dobrym nastroju. Wiedziała, że musi skorzystać teraz z okazji, aby jak najwięcej dowiedzieć się o preferencjach muzycznych Leviego, aby wiedzieć, czy będzie chciał iść na dancing jazzowy, rzecz jasna dobrowolnie. Wywiad dla Anny należało zdobyć, jednocześnie pamiętając, aby nic nie zdradzić przed mężczyzną. Przy okazji mogła zobaczyć, czy jest w stanie wywołać w nim jakąś radość w tej ponurej rzeczywistości.
Country. Czyli pewnie nie spodoba mu się muzyka jazzowa. Zapamięta to, aby przekazać wiadomość Annie. Zdecydowanie to była istotna kwestia w planowaniu tej potańcówki. Słysząc, jak się zaśmiał, Alice uśmiechnęła się wesoło, ciesząc się, że i w tym ponurym miejscu jest szansa na chwilę śmiechu.
- Ja akurat wolę jazz, lecz nie miałam możliwości posłuchania zbytnio country na żywo. - Skoro nie chciał jej już teraz wywalić, to oznaczało, że być może za jego maską skrywała się osoba, która znała taniec i kolory życia. A może uda się też przekonać go do zdjęcia tej maski tutaj? Alice nie wie, czy by wtedy nie poszło nieco za daleko. - Wie Pan, czasem uśmiech w pracy naprawdę wiele potrafi zdziałać. Tutaj to raczej pan pacjentów żywych nie ma, więc im jest obojętne, co mogą słyszeć. A już tym bardziej widzieć. Jak Pan chce, to może równie pokazać, czy też coś zaśpiewać. - Mówiła, kierując wolną dłoń tak, aby wskazać jego personę. Już nie pstrykała, lecz ciągle stała w obranej pozie. Daje mu szansę na wykazanie się w jego własnej ciemnicy.
Country. Czyli pewnie nie spodoba mu się muzyka jazzowa. Zapamięta to, aby przekazać wiadomość Annie. Zdecydowanie to była istotna kwestia w planowaniu tej potańcówki. Słysząc, jak się zaśmiał, Alice uśmiechnęła się wesoło, ciesząc się, że i w tym ponurym miejscu jest szansa na chwilę śmiechu.
- Ja akurat wolę jazz, lecz nie miałam możliwości posłuchania zbytnio country na żywo. - Skoro nie chciał jej już teraz wywalić, to oznaczało, że być może za jego maską skrywała się osoba, która znała taniec i kolory życia. A może uda się też przekonać go do zdjęcia tej maski tutaj? Alice nie wie, czy by wtedy nie poszło nieco za daleko. - Wie Pan, czasem uśmiech w pracy naprawdę wiele potrafi zdziałać. Tutaj to raczej pan pacjentów żywych nie ma, więc im jest obojętne, co mogą słyszeć. A już tym bardziej widzieć. Jak Pan chce, to może równie pokazać, czy też coś zaśpiewać. - Mówiła, kierując wolną dłoń tak, aby wskazać jego personę. Już nie pstrykała, lecz ciągle stała w obranej pozie. Daje mu szansę na wykazanie się w jego własnej ciemnicy.
Levi O'donnel
Uczeń
Znał taniec. Znał też kolory życia, choć te od dłuższego czasu były mocno wyblakłe, jak filmy puszczane w kinie. Wiedział też, co potrafiło przypomnieć mu, że żyje i wcale nie był to taniec ani nic z tych rzeczy, o których myślała Alice. Ona zdawała się być zbyt niewinna i dobra. Grzeczna. Kogoś takiego nie mógłby zarazić swoimi ciemnymi pragnieniami.
- Gustu muzycznego się nie wybiera. - Westchnął. Tak, pozwolił sobie na drobną uszczypliwość. Nie lubił jazzu całym swoim sercem. Zbyt wolne to, zbyt oczywiste w rytmie. Paskudztwo. Spoglądał na nią, mimo wszystko, delikatnie rozbawionymi oczami. Zdziwiłaby się, gdyby się dowiedziała, że ci nawet nieżywi pacjenci czasem mieli coś do powiedzenia. Nie bez powodu pracowało ich tutaj zaledwie trójka, a plotki o nawiedzonym prosektorium nie brały się znikąd. Zmieszał się znowu, kiedy zrozumiał drobną sugestię ze strony pielęgniarki. Wypuścił z siebie cichy pomruk, który znaczył tylko tyle, co nic. Chwilowy bełkot.
- Ja? Pani Alice... Prosektorium to, mimo wszystko, nie najlepsze miejsce do śpiewów czy tańców. - Rzekł w końcu, odwracając wzrok. Nawet nie wiedział, że właśnie wepchnął siebie na minę.
- Gustu muzycznego się nie wybiera. - Westchnął. Tak, pozwolił sobie na drobną uszczypliwość. Nie lubił jazzu całym swoim sercem. Zbyt wolne to, zbyt oczywiste w rytmie. Paskudztwo. Spoglądał na nią, mimo wszystko, delikatnie rozbawionymi oczami. Zdziwiłaby się, gdyby się dowiedziała, że ci nawet nieżywi pacjenci czasem mieli coś do powiedzenia. Nie bez powodu pracowało ich tutaj zaledwie trójka, a plotki o nawiedzonym prosektorium nie brały się znikąd. Zmieszał się znowu, kiedy zrozumiał drobną sugestię ze strony pielęgniarki. Wypuścił z siebie cichy pomruk, który znaczył tylko tyle, co nic. Chwilowy bełkot.
- Ja? Pani Alice... Prosektorium to, mimo wszystko, nie najlepsze miejsce do śpiewów czy tańców. - Rzekł w końcu, odwracając wzrok. Nawet nie wiedział, że właśnie wepchnął siebie na minę.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Życie jest czasem zbyt krótkie, aby nie próbować szukać radości. Alice była zwykłym człowiekiem, który ma często gorsze dni, ale też próbuje chwytać się tych pozytywnych emocji. Wiedziała, że jak wyjdzie z prosektorium, to będzie miała uśmiech na twarzy, lecz w myślach już będzie krążyła w znacznie innym miejscu. Ale po co sobie teraz psuć myśli, jak można było pozwolić sobie na chwilę rozrywki. Póki nie znała prawdy o otaczającym ją świecie, mogła sobie pozwolić na śpiewy i tańce. Jedynie od dawna nie dotykała fortepianu, ale do tego akurat się nie śpieszyła. I nawet dobrze, że takiego instrumentu tutaj nie ma.
- Jak to nie? A czym to się różni od chociażby kościoła czy łazienki? - Słysząc ten bełkot, Alice podeszła do Leviego. Stanęła naprzeciw niego, intensywnie wpatrując się w jego oczy. - Każdy z nich, który tu leży, oddałby wiele za to, aby chociażby pośpiewać sobie ulubioną piosenkę. Zanucić wers czy zatańczyć przez moment. - Jesteśmy ludźmi i warto cieszyć się chwilą, jeśli jest nam dana, panie Levi. - Mówiąc to, wyciągnęła swoją dłoń w jego kierunku. - Myśli pan, panie Levi, że zmarli nie byliby zachwyceni dźwiękiem życia? - Zaraz zrobiła dwa głośne stukoty swoimi butami. - Powiedział pan, panie Levi, że lubi country. Może nie znajdziemy żadnego gramofonu czy też radia, które odbierałoby stację z taką muzyką, ale jakieś kroki może pan pokazać. - Mówiąc to, cofnęła dłoń. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że powtarzała mu właśnie te argumenty, które sama słyszała niedługo po poronieniu. Jej udało się jakoś ponownie uśmiechnąć i tryskać energią, lecz zdawała sobie sprawę z tego, że wszystko to jest jedynie powłoką, która skrywa w sobie smutek i niezaakceptowaną żałobę po zmarłych.
A teraz sama próbowała przekazać chwilę radości osobie, która ciągle nosi maskę i najwidoczniej szukała powodu do tańczenia, tylko obawiała się innych spojrzeń.
- Jak to nie? A czym to się różni od chociażby kościoła czy łazienki? - Słysząc ten bełkot, Alice podeszła do Leviego. Stanęła naprzeciw niego, intensywnie wpatrując się w jego oczy. - Każdy z nich, który tu leży, oddałby wiele za to, aby chociażby pośpiewać sobie ulubioną piosenkę. Zanucić wers czy zatańczyć przez moment. - Jesteśmy ludźmi i warto cieszyć się chwilą, jeśli jest nam dana, panie Levi. - Mówiąc to, wyciągnęła swoją dłoń w jego kierunku. - Myśli pan, panie Levi, że zmarli nie byliby zachwyceni dźwiękiem życia? - Zaraz zrobiła dwa głośne stukoty swoimi butami. - Powiedział pan, panie Levi, że lubi country. Może nie znajdziemy żadnego gramofonu czy też radia, które odbierałoby stację z taką muzyką, ale jakieś kroki może pan pokazać. - Mówiąc to, cofnęła dłoń. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że powtarzała mu właśnie te argumenty, które sama słyszała niedługo po poronieniu. Jej udało się jakoś ponownie uśmiechnąć i tryskać energią, lecz zdawała sobie sprawę z tego, że wszystko to jest jedynie powłoką, która skrywa w sobie smutek i niezaakceptowaną żałobę po zmarłych.
A teraz sama próbowała przekazać chwilę radości osobie, która ciągle nosi maskę i najwidoczniej szukała powodu do tańczenia, tylko obawiała się innych spojrzeń.
Levi O'donnel
Uczeń
Duża pewność siebie i ekscytacja Alice przypominała Leviemu, jak bardzo nie miał podejścia do płci pięknej. Tak jakby jego utarty schemat siedzenia w piwnicy, jak kret, został zakłócony przez niespodziewane wydarzenie w postaci pielęgniarki z ciasteczkami, która na dodatek próbowała zmusić go do tańca albo śpiewu. Niemniej nie ugiął się pod jej spojrzeniem. Nawet jeśli spłoszony, nie przerywał kontaktu wzrokowego, kiedy ta podeszła i wpatrywała się w niego intensywnie.
- Zmarłym często jest żal, że nie żyją. - Wymsknęło mu się z zakrytych ust. Przeniósł wzrok na wyciągniętą dłoń. Zamiast podać własną, Levi uniósł obie do góry.
- Pani Alice. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale... - Urwał, spoglądając na nią przepraszającym spojrzeniem. Coś innego niż obojętność, dla odmiany. - ...Jesteśmy teraz w pracy. - Zwrócił uwagę najłagodniej, jak tylko potrafił. Naprawdę jej zazdrościł pogody ducha i energiczności, ale on nie nadawał się do tańców. Do śpiewów? Może, ale nie w prosektorium. Już i tak wystarczająco zwracano na niego uwagę, a nie chciał podpaść pozostałym pracownikom i wypaść na jeszcze większego dziwaka. Chłopaki dopiero nie daliby mu życia, gdyby zobaczyli go z kobietą we wspólnych objęciach tańca.
- Zmarłym często jest żal, że nie żyją. - Wymsknęło mu się z zakrytych ust. Przeniósł wzrok na wyciągniętą dłoń. Zamiast podać własną, Levi uniósł obie do góry.
- Pani Alice. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale... - Urwał, spoglądając na nią przepraszającym spojrzeniem. Coś innego niż obojętność, dla odmiany. - ...Jesteśmy teraz w pracy. - Zwrócił uwagę najłagodniej, jak tylko potrafił. Naprawdę jej zazdrościł pogody ducha i energiczności, ale on nie nadawał się do tańców. Do śpiewów? Może, ale nie w prosektorium. Już i tak wystarczająco zwracano na niego uwagę, a nie chciał podpaść pozostałym pracownikom i wypaść na jeszcze większego dziwaka. Chłopaki dopiero nie daliby mu życia, gdyby zobaczyli go z kobietą we wspólnych objęciach tańca.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Widziała, że próbował szukać kolejnych argumentów na to, aby nie spróbować ani zatańczyć, ani zaśpiewać. Nawet kwestia tego, że zmarłym jest żal, Alice uznała, że to jest jedynie kolejny argument wymyślony na poczekaniu.
- A czemu miałoby im nie być żal, panie Levi? Poza tym, rozmawia pan ze zmarłymi? Widzi ich pan? Ja ich tutaj nie widzę, nie wiem jak pan, panie Levi. - Aż obejrzała się, aby pokazać mu i zarazem samej zobaczyć, że nie widzi tutaj żadnego innego żywego ducha oprócz ich dwójki. Zauważyła podniesione jego obie ręce i przepraszające spojrzenie. Biedak nie wie, na co się właśnie pisze. Alice aż cicho wetchnęła, lecz już miała myśl, która zakiełkowała jej w głowie.
- Panie Levi, oczywiście, że jesteśmy w pracy. Pan się zajmuje zmarłymi, a ja żywymi. Lecz musimy też pamiętać o to, że jako personel medyczny musimy także dbać o siebie nawzajem. Więc taki śpiew czy taniec jest samym zdrowiem dla nas wszystkich. Żywych, czy też zmarłych, jeśli… - Mówiąc to, przerwała nagle, tak jakby uświadamiając sobie jedną rzecz. Jeśli faktycznie on ich widzi, czy to ona też ich może widzieć? - Ja też ich mogę widzieć? Zmarłych? - Zapytała się zaciekawiona tym faktem. Jeśli mogłaby ich widzieć, to ciekawe, czy byłaby w stanie zobaczyć zmarłą rodzinę. W sumie nawet sama nie wie, czy byłaby gotowa na takie spotkanie. Z pewnością natomiast jest zaintrygowana odpowiedzią na to pytanie.
- A czemu miałoby im nie być żal, panie Levi? Poza tym, rozmawia pan ze zmarłymi? Widzi ich pan? Ja ich tutaj nie widzę, nie wiem jak pan, panie Levi. - Aż obejrzała się, aby pokazać mu i zarazem samej zobaczyć, że nie widzi tutaj żadnego innego żywego ducha oprócz ich dwójki. Zauważyła podniesione jego obie ręce i przepraszające spojrzenie. Biedak nie wie, na co się właśnie pisze. Alice aż cicho wetchnęła, lecz już miała myśl, która zakiełkowała jej w głowie.
- Panie Levi, oczywiście, że jesteśmy w pracy. Pan się zajmuje zmarłymi, a ja żywymi. Lecz musimy też pamiętać o to, że jako personel medyczny musimy także dbać o siebie nawzajem. Więc taki śpiew czy taniec jest samym zdrowiem dla nas wszystkich. Żywych, czy też zmarłych, jeśli… - Mówiąc to, przerwała nagle, tak jakby uświadamiając sobie jedną rzecz. Jeśli faktycznie on ich widzi, czy to ona też ich może widzieć? - Ja też ich mogę widzieć? Zmarłych? - Zapytała się zaciekawiona tym faktem. Jeśli mogłaby ich widzieć, to ciekawe, czy byłaby w stanie zobaczyć zmarłą rodzinę. W sumie nawet sama nie wie, czy byłaby gotowa na takie spotkanie. Z pewnością natomiast jest zaintrygowana odpowiedzią na to pytanie.
Levi O'donnel
Uczeń
- Nie... - Odpowiedział niepewnie, chociaż nie chodziło o brak pewności co do obecności duchów, a ogółem... Był onieśmielony. Owszem, nie wiedział, na co się właśnie pisał. Słodka błogość, a pomyślałby, że gorzej już być nie mogło.
Całe szczęście, że Alice przeszła do niesubtelnej zmiany tematu. Przynajmniej mógł choć na moment nie głowić się nad kolejnymi wytłumaczeniami, by uciec od pokazywania tańców i śpiewów. Chociaż pytanie, które zadała rozmówczyni, nie było lekkim tematem. O'donnel dalej musiał grać personę zdrową na umyśle. Chociaż tyle, że już był pewny, że oboje dzielili podobny dar.
- To nie takie proste... - Odpowiedział spokojnie. - Dusze, które przekroczyły próg tamtego świata, nie mają jak wrócić z powrotem. - Dokończył, obserwując uważnie twarz Alice, która nie bała się drastycznych przeskoków z tematu na temat. Czy powinien był się martwić tym stanem? Może jednak kobieta cierpiała na zbyt duży stres w życiu.
- ...Choć nie jestem osobą odpowiednią do udzielania takich odpowiedzi. Prędzej... Mogłaby pani pójść z tym do księży. - Sprostował za chwilę. Miał styczności z duchami w przeszłości i miewał od czasu do czasu, w kostnicy. Nie chciał jednak straszyć Alice tym, że paranormalne zjawiska nie były ludzkim wymysłem. - Oni z pewnością znają odpowiedź.
Całe szczęście, że Alice przeszła do niesubtelnej zmiany tematu. Przynajmniej mógł choć na moment nie głowić się nad kolejnymi wytłumaczeniami, by uciec od pokazywania tańców i śpiewów. Chociaż pytanie, które zadała rozmówczyni, nie było lekkim tematem. O'donnel dalej musiał grać personę zdrową na umyśle. Chociaż tyle, że już był pewny, że oboje dzielili podobny dar.
- To nie takie proste... - Odpowiedział spokojnie. - Dusze, które przekroczyły próg tamtego świata, nie mają jak wrócić z powrotem. - Dokończył, obserwując uważnie twarz Alice, która nie bała się drastycznych przeskoków z tematu na temat. Czy powinien był się martwić tym stanem? Może jednak kobieta cierpiała na zbyt duży stres w życiu.
- ...Choć nie jestem osobą odpowiednią do udzielania takich odpowiedzi. Prędzej... Mogłaby pani pójść z tym do księży. - Sprostował za chwilę. Miał styczności z duchami w przeszłości i miewał od czasu do czasu, w kostnicy. Nie chciał jednak straszyć Alice tym, że paranormalne zjawiska nie były ludzkim wymysłem. - Oni z pewnością znają odpowiedź.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Gdyby nie to, że Alice zaciągnęła się w temat duchów, który okazał się ciekawym aspektem, pewnie dalej drążyłaby temat śpiewu i tańczenia w prosektorium. W końcu nie usłyszała żadnego racjonalnego powodu, dla którego nie miałaby tutaj zatańczyć bądź zaśpiewać. Zamiast tego temat znacznie się zmienił, a to Alice jakoś nadzwyczajnie nie przeszkadzało. Dla niej to są nowe i zarazem intrygujące pytania, które mogły dać szansę na dodatkowe możliwości. Po usłyszeniu, że nie z każdymi duszami można rozmawiać, Alice nieco się zdziwiła.
- Do księdza? Aby mógł powiedzieć o duszach ulatniających się do Nieba bądź Piekła? Takie rzeczy słyszało się na niedzielnych kazaniach w kapliczce. Ach, rozumiem. Pan jest wierzący, bo widział pan jakieś dusze, tak? To rozumiem, że te dziwne… emocje, przeczucia, jakkolwiek to nazwać, oznaczają możliwość ingerencji jakiejś duszy? - Spojrzała na niego, próbując się skupić i ułożyć logikę w całość. - To nie ma żadnego sensu. Tamten był żywy, materialny, a dusze przecież zgodnie z religią nie mają ciała i są nienamacalne. Nie można przecież z nimi zawierać umów, a one też nie są w stanie chociażby wskrzeszać, bo w końcu to jest byt duchowy. Mogę pójść spytać się, czy to księdza, czy proboszcza – w sumie on wiedziałby najwięcej na ten temat. Ale też powiedzenie proboszczowi, że widzi się dusze, jest niemal irracjonalne. Chyba że księża też je widzą, ale wtedy dlaczego my je widzimy? Nie wywodzimy się – a przynajmniej zakładam, że pan też nie, panie Levi – z rodzin kościelnych. Mogło być wychowanie w kościele anglikańskim, lecz z jakiego powodu my mamy dar widzenia dusz? O ile to są dusze, bo co jeśli to jest jedynie niematerialny fragment, który my wyczuwamy i powinniśmy za tym iść? Wczoraj pan mówił… - Pan Levi tak zarzucił tematem, że Alice niemal zakręciła się w tym, co właśnie mówiła. Jeśli ten nie zechce jej przerwać, to dalej będzie kontynuować swój wywód, zaczynając powoli chodzić przy jego biurku. Tyle pytań teraz pan O'Donnel odblokował, że Alice aż nie wiedziała, jak pociągnąć spokojnie ten temat. Aż sama nie wiedziała, czy te odczucia, o których wczoraj opowiadali, to są odczucia względem osób, a może dusz. Nie miało to zbytnio większego sensu, ale próbowała operować na tym, co jej zostało wczoraj powiedziane.
- Do księdza? Aby mógł powiedzieć o duszach ulatniających się do Nieba bądź Piekła? Takie rzeczy słyszało się na niedzielnych kazaniach w kapliczce. Ach, rozumiem. Pan jest wierzący, bo widział pan jakieś dusze, tak? To rozumiem, że te dziwne… emocje, przeczucia, jakkolwiek to nazwać, oznaczają możliwość ingerencji jakiejś duszy? - Spojrzała na niego, próbując się skupić i ułożyć logikę w całość. - To nie ma żadnego sensu. Tamten był żywy, materialny, a dusze przecież zgodnie z religią nie mają ciała i są nienamacalne. Nie można przecież z nimi zawierać umów, a one też nie są w stanie chociażby wskrzeszać, bo w końcu to jest byt duchowy. Mogę pójść spytać się, czy to księdza, czy proboszcza – w sumie on wiedziałby najwięcej na ten temat. Ale też powiedzenie proboszczowi, że widzi się dusze, jest niemal irracjonalne. Chyba że księża też je widzą, ale wtedy dlaczego my je widzimy? Nie wywodzimy się – a przynajmniej zakładam, że pan też nie, panie Levi – z rodzin kościelnych. Mogło być wychowanie w kościele anglikańskim, lecz z jakiego powodu my mamy dar widzenia dusz? O ile to są dusze, bo co jeśli to jest jedynie niematerialny fragment, który my wyczuwamy i powinniśmy za tym iść? Wczoraj pan mówił… - Pan Levi tak zarzucił tematem, że Alice niemal zakręciła się w tym, co właśnie mówiła. Jeśli ten nie zechce jej przerwać, to dalej będzie kontynuować swój wywód, zaczynając powoli chodzić przy jego biurku. Tyle pytań teraz pan O'Donnel odblokował, że Alice aż nie wiedziała, jak pociągnąć spokojnie ten temat. Aż sama nie wiedziała, czy te odczucia, o których wczoraj opowiadali, to są odczucia względem osób, a może dusz. Nie miało to zbytnio większego sensu, ale próbowała operować na tym, co jej zostało wczoraj powiedziane.
Levi O'donnel
Uczeń
Levi, orientując się w zmianie tematu, nieco się uspokoił. W miarę wypowiedzi Alice zaczynał przybierać cierpliwą postawę kogoś pokroju mentora. Nie przerywał jej, dając dopowiedzieć wszystkie wnioski, jakie nasuwały jej się do głowy. Wywnioskował przynajmniej dwa wnioski, ale jednym z nich nie zamierzał się dzielić. W każdym razie, zorientował się w końcu, co chciała osiągnąć. Nie dziwił się, skoro odbyli wczorajszą rozmowę właśnie o "nich". Czymkolwiek to miało być - bo Alice wciąż nie była świadoma istnienia aniołów i demonów.
- Ma pani absolutną rację. Dusze nie są fizyczne ani nie przybierają fizycznych form. - Przerwał jej w końcu. - Istota, z którą miała pani do czynienia, nie była duszą. Była czymś wrogim. Czymś, co żeruje na ludzkiej krzywdzie. Te byty nie są przyjazne ludziom. - Przerwał, obserwując jej reakcję. Po chwili westchnął, próbując ubrać w słowa swoje myśli tak, aby nie wywołać niepotrzebnej paniki, choć dalej uważał, że prosektorium nie było najlepszym miejscem do uchylania rąbka tajemnicy o nadnaturalnych istotach. - Proszę uwierzyć, nie chce pani za nimi podążać. Niech się pani trzyma z daleka, nieważne czymkolwiek by nie kusiły. - Rzekł w końcu nieco bardziej stanowczo, choć łagodnie.
- Dalej uważam, że powinna pani udać się z tym do kościoła. Wbrew pozorom duchowni nie uznaliby pani za... Że mówi pani irracjonalne rzeczy. Tak, kościół to odpowiednie miejsce, do którego można się udać z takim problemem. - Pokiwał głową sam do siebie. Nie odwracał od rozmówczyni wzroku, bojąc się, czy tym razem też zasypie go lawiną pytań, czy może wręcz przeciwnie - spłoszy się, gdy poczuje groźbę w postaci zagrożenia, jakie zostało jej po części ukazane w słowach.
- Ma pani absolutną rację. Dusze nie są fizyczne ani nie przybierają fizycznych form. - Przerwał jej w końcu. - Istota, z którą miała pani do czynienia, nie była duszą. Była czymś wrogim. Czymś, co żeruje na ludzkiej krzywdzie. Te byty nie są przyjazne ludziom. - Przerwał, obserwując jej reakcję. Po chwili westchnął, próbując ubrać w słowa swoje myśli tak, aby nie wywołać niepotrzebnej paniki, choć dalej uważał, że prosektorium nie było najlepszym miejscem do uchylania rąbka tajemnicy o nadnaturalnych istotach. - Proszę uwierzyć, nie chce pani za nimi podążać. Niech się pani trzyma z daleka, nieważne czymkolwiek by nie kusiły. - Rzekł w końcu nieco bardziej stanowczo, choć łagodnie.
- Dalej uważam, że powinna pani udać się z tym do kościoła. Wbrew pozorom duchowni nie uznaliby pani za... Że mówi pani irracjonalne rzeczy. Tak, kościół to odpowiednie miejsce, do którego można się udać z takim problemem. - Pokiwał głową sam do siebie. Nie odwracał od rozmówczyni wzroku, bojąc się, czy tym razem też zasypie go lawiną pytań, czy może wręcz przeciwnie - spłoszy się, gdy poczuje groźbę w postaci zagrożenia, jakie zostało jej po części ukazane w słowach.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Nie było niczym złym, że Alice próbowała po prostu zrozumieć to, co ją otacza. Wczoraj usłyszała kilka rzeczy i teraz próbowała to łączyć z tym, co przekazał jej Levi. Te kwestie nie były łatwe do zaakceptowania, a tym bardziej do pojęcia w 5 minut.
- Nie była duszą, ale była złym bytem. Czym to więc było? Ma jakąś swoją nazwę? To też jest związane z religią? - Słysząc kolejne ogólnikowe słowa, chciała wręcz poznać, czym są takie byty. Jak powinna je nazywać, chociażby w myślach. Czy wszystkie są złe? I dlaczego ciągle proponuje udać się do kościoła? Czy to wszystko ma związek z religią? Wiara jest kluczem do tych zagadek? - Kościół jest jakimś zakonem, który gromadzi takie osoby jak my? Jest więcej takich osób jak my? Tych istot jest tutaj więcej? Dlatego Pan sugeruje pójście z tym do duchownych? Proboszcz szuka jakiejś armii osób, które będą w stanie wskazać te „złowrogie” byty? Czy zwykli ludzie, bez tego… daru… też mogą widzieć takie „byty” i stać się ich ofiarami? Czy te byty są w stanie, oprócz emocji, wywołać w człowieku coś niepożądanego, nie wiem, jakieś koszmary senne chociażby? - Nastała kolejna pętla następnych pytań, po których myśli Alice zeszły na problem Anny. A co, jeśli te „byty” są jakkolwiek powiązane ze zniknięciem jej partnera? Wspominała, że nie mógł ostatnio spać, miał senne koszmary, zmieniał irracjonalnie zdalnie, a ostatnio przybyły dziwne osoby. Levi też mógł dostrzec, że po zadanym ostatnim pytaniu jej ton głosu z wesołego zaczął stawać się coraz bardziej poważny i zarazem cichszy.
- Nie była duszą, ale była złym bytem. Czym to więc było? Ma jakąś swoją nazwę? To też jest związane z religią? - Słysząc kolejne ogólnikowe słowa, chciała wręcz poznać, czym są takie byty. Jak powinna je nazywać, chociażby w myślach. Czy wszystkie są złe? I dlaczego ciągle proponuje udać się do kościoła? Czy to wszystko ma związek z religią? Wiara jest kluczem do tych zagadek? - Kościół jest jakimś zakonem, który gromadzi takie osoby jak my? Jest więcej takich osób jak my? Tych istot jest tutaj więcej? Dlatego Pan sugeruje pójście z tym do duchownych? Proboszcz szuka jakiejś armii osób, które będą w stanie wskazać te „złowrogie” byty? Czy zwykli ludzie, bez tego… daru… też mogą widzieć takie „byty” i stać się ich ofiarami? Czy te byty są w stanie, oprócz emocji, wywołać w człowieku coś niepożądanego, nie wiem, jakieś koszmary senne chociażby? - Nastała kolejna pętla następnych pytań, po których myśli Alice zeszły na problem Anny. A co, jeśli te „byty” są jakkolwiek powiązane ze zniknięciem jej partnera? Wspominała, że nie mógł ostatnio spać, miał senne koszmary, zmieniał irracjonalnie zdalnie, a ostatnio przybyły dziwne osoby. Levi też mógł dostrzec, że po zadanym ostatnim pytaniu jej ton głosu z wesołego zaczął stawać się coraz bardziej poważny i zarazem cichszy.
Levi O'donnel
Uczeń
Levi spiął się i wyprostował na krześle. A więc padło na kolejną lawinę pytań. Z tym że zamiast ekscytacji, kobieta zaczynała popadać w panikę i paranoję. Praca to ewidentnie nie było miejsce na rozmowy o rzeczach nieprzyziemnych i paranormalnych. Kolejne wnioski podchodziły już pod teorie spiskowe, które dziwnym trafem były dość... Celne, ale Levi nie mógł nic na ten temat powiedzieć. Zamiast tego podniósł najpierw rękę.
- Alice. - Zaczął, chcąc jej przerwać wywód, niemniej bezskutecznie. Dlatego w końcu podniósł się z siedzenia i podszedł do niej, kładąc obie ręce na jej ramionach. - Alice, spokojnie. - Zwrócił się jej imieniem raz jeszcze, celowo bez formy grzecznościowej w nadziei, że zwróci tym jej uwagę. Ciemne oczy nie były zasłonięte typową obojętnością, a czymś, co wskazywało na pewnego rodzaju determinację i chęć opieki.
- Skoro tak bardzo nie daje ci to spokoju, proponuję, żebyśmy się spotkali po pracy. Postaram się odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania. Nie powinnaś tak dużo o tym myśleć, bo twoje wnioski donikąd cię nie doprowadzą, a jedynie sprawią, że oszalejesz. - Wyprawił jej krótki wywód, spoglądając jej w oczy. Zamilkł na moment, a zaraz między jego brwiami pojawiła się subtelna zmarszczka, jakby coś właśnie zrozumiał.
- Miewasz koszmary senne, odkąd spotkałaś się z tamtym podejrzanym... Człowiekiem? - Spytał, mrużąc nieznacznie powieki. Nie to, żeby podejrzewał, że będzie kłamać, ale przejął się faktem, że mogła być dręczona przez tego samego demona tylko w inny sposób i oczekiwał szczerej odpowiedzi.
- Alice. - Zaczął, chcąc jej przerwać wywód, niemniej bezskutecznie. Dlatego w końcu podniósł się z siedzenia i podszedł do niej, kładąc obie ręce na jej ramionach. - Alice, spokojnie. - Zwrócił się jej imieniem raz jeszcze, celowo bez formy grzecznościowej w nadziei, że zwróci tym jej uwagę. Ciemne oczy nie były zasłonięte typową obojętnością, a czymś, co wskazywało na pewnego rodzaju determinację i chęć opieki.
- Skoro tak bardzo nie daje ci to spokoju, proponuję, żebyśmy się spotkali po pracy. Postaram się odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania. Nie powinnaś tak dużo o tym myśleć, bo twoje wnioski donikąd cię nie doprowadzą, a jedynie sprawią, że oszalejesz. - Wyprawił jej krótki wywód, spoglądając jej w oczy. Zamilkł na moment, a zaraz między jego brwiami pojawiła się subtelna zmarszczka, jakby coś właśnie zrozumiał.
- Miewasz koszmary senne, odkąd spotkałaś się z tamtym podejrzanym... Człowiekiem? - Spytał, mrużąc nieznacznie powieki. Nie to, żeby podejrzewał, że będzie kłamać, ale przejął się faktem, że mogła być dręczona przez tego samego demona tylko w inny sposób i oczekiwał szczerej odpowiedzi.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Nie była to jej wina, że z każdą kolejną jego odpowiedzią nachodziły ją następne pytania. Niczym jakieś błędne koło, które nie chciało się zatrzymać. Sama nie była w stanie już zatrzymać lawiny kolejnych pytań, zawziętych dziwnych teorii czy też następnych podejrzeń. Najgorsze w tym wszystkim było to, że następne pytania sprawiały, że wracała myślami do problemu Anny.
Z całego błędnego koła pytań wyrwał ją Levi, dopiero kiedy dotknął jej ramienia i przywołał ją po imieniu. Skierowała swoje nieznacznie zaciekawione, jak i spanikowane spojrzenie na mężczyznę i spróbowała wziąć na spokojnie wdech. Potem wydech. Nieznacznie przytaknęła, zgadzając się na jakieś spotkanie po pracy, aby wyjaśnić te wszystkie pytania, które przed chwilą padły. Nie była to jej wina, skoro on zaczął to wszystko rozwijać bez większych szczegółów.
- Ja akurat nie… ale mówi pan, że jest to możliwe, tak? - Mówiąc to, na chwilę jakby zaczęła dalej łączyć kropki. Skoro to było możliwe, to może Theodor padł ofiarą jednej z tych istot. Nieco to było naciąganie, ale na ten moment nie widziała innego rozwiązania na tajemnicze zniknięcie. A jeśli w tym był cień prawdy, to znaczy, że Annę mogą obserwować… właśnie, kto ją może obserwować. Te byty? - Jest jakiś sposób na ochronę przed nimi? - Dopytała się, chcąc wiedzieć, czy w razie czego jest w stanie ochronić swoją przyjaciółkę przed tymi złowrogimi bytami, jak to Levi nazwał.
Z całego błędnego koła pytań wyrwał ją Levi, dopiero kiedy dotknął jej ramienia i przywołał ją po imieniu. Skierowała swoje nieznacznie zaciekawione, jak i spanikowane spojrzenie na mężczyznę i spróbowała wziąć na spokojnie wdech. Potem wydech. Nieznacznie przytaknęła, zgadzając się na jakieś spotkanie po pracy, aby wyjaśnić te wszystkie pytania, które przed chwilą padły. Nie była to jej wina, skoro on zaczął to wszystko rozwijać bez większych szczegółów.
- Ja akurat nie… ale mówi pan, że jest to możliwe, tak? - Mówiąc to, na chwilę jakby zaczęła dalej łączyć kropki. Skoro to było możliwe, to może Theodor padł ofiarą jednej z tych istot. Nieco to było naciąganie, ale na ten moment nie widziała innego rozwiązania na tajemnicze zniknięcie. A jeśli w tym był cień prawdy, to znaczy, że Annę mogą obserwować… właśnie, kto ją może obserwować. Te byty? - Jest jakiś sposób na ochronę przed nimi? - Dopytała się, chcąc wiedzieć, czy w razie czego jest w stanie ochronić swoją przyjaciółkę przed tymi złowrogimi bytami, jak to Levi nazwał.
Levi O'donnel
Uczeń
Zastanawiał się dłuższą chwilę nad odpowiedzią na pytanie. Ile mógł powiedzieć, żeby najdrobniejsza - w jego oczach - informacja nie eskalowała w coś niepożądanego?
- Przede wszystkim... - Zaczął, łącząc kropki. - Koszmary dręczą ludzi nie od dziś, Alice. Poza tym... Sama rozumiesz, ze względu na nieprzychylne nam czasy zdarza się to o wiele częściej. Nie możesz od teraz tak po prostu wiązać pewnych sytuacji z tym, co ci powiedziałem. - Wyjaśnił jej na spokojnie, dalej zwracając się do niej po imieniu bez formy grzecznościowej. Tak samo cały czas jego dłonie spoczywały na jej ramionach. W końcu ogarnął, że dotykał kobietę zbyt długo i nie było to raczej stosowne, dlatego opuścił ramiona.
- Przed koszmarami? Jest. Jak najbardziej. - Rzekł w końcu, odchodząc z powrotem w stronę krzesła i siadając. - A przynajmniej można postarać się je zredukować. Dieta, ćwiczenia... - Celowo unikał tematu, w końcu nie chodziło o samą Alice, a o kogoś, kogo miała na myśli. - O ochronie przed tym, o czym przed chwilą rozmawialiśmy, też jest sposób. Najskuteczniejszy już podałem - zapobiegać. Nie dopuszczać do kontaktu z taką osobą. O tym porozmawiamy przy kawie i... I proponuję, żebyśmy przeszli na ty. - Zakończył swoją wypowiedź, na powrót skupiając swoje spojrzenie na Alice.
- Przede wszystkim... - Zaczął, łącząc kropki. - Koszmary dręczą ludzi nie od dziś, Alice. Poza tym... Sama rozumiesz, ze względu na nieprzychylne nam czasy zdarza się to o wiele częściej. Nie możesz od teraz tak po prostu wiązać pewnych sytuacji z tym, co ci powiedziałem. - Wyjaśnił jej na spokojnie, dalej zwracając się do niej po imieniu bez formy grzecznościowej. Tak samo cały czas jego dłonie spoczywały na jej ramionach. W końcu ogarnął, że dotykał kobietę zbyt długo i nie było to raczej stosowne, dlatego opuścił ramiona.
- Przed koszmarami? Jest. Jak najbardziej. - Rzekł w końcu, odchodząc z powrotem w stronę krzesła i siadając. - A przynajmniej można postarać się je zredukować. Dieta, ćwiczenia... - Celowo unikał tematu, w końcu nie chodziło o samą Alice, a o kogoś, kogo miała na myśli. - O ochronie przed tym, o czym przed chwilą rozmawialiśmy, też jest sposób. Najskuteczniejszy już podałem - zapobiegać. Nie dopuszczać do kontaktu z taką osobą. O tym porozmawiamy przy kawie i... I proponuję, żebyśmy przeszli na ty. - Zakończył swoją wypowiedź, na powrót skupiając swoje spojrzenie na Alice.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Alice była tak zaabsorbowana tymi faktami, że nie pomyślała o tym, że Levi zbyt długo ją dotyka. W jej głowie zaczęły nawarstwiać się kolejne potencjalne problemy, które były wymyślane na poczekaniu. Być może poszła w ferworze myśli, że wszystko starała się dopasować do każdego znalezionego niuansu, co stawało się niemal nadmierne w interpretacji. Może Levi miał rację, że nie powinna od razu wiązać faktów z różnymi zdarzeniami. Może on, albo duchowni w kościele, na tyle dobrze wyjaśnią jej sytuację, że to, co powiedziała, okaże się jedynie nadmierną paniką. Nie chciała niczego wykluczać.
To, co mówił, sprawdziłoby się wcześniej. Może zdoła przynajmniej ochronić przyjaciółkę, gdy zauważy te byty w pobliżu. Z tego wszystkiego jedynie tę opcję Alice widziała za najbardziej… rozsądną? Racjonalną? O ile można było to tak ująć. A przynajmniej tej jednej rzeczy była pewna na 100%.
- Skoro sobie tego Pan… życzysz - Zamierzała dostosować się do jego preferencji, lecz jej wychowanie pewnie będzie jeszcze przez moment przemawiało. - Na kawę mogę dać się zaprosić. Rozumiem, że mam spodziewać się jakiegoś listu z adresem do kawiarni, tak? W razie czego zawsze możesz zostawić wiadomość w pokoju pielęgniarek albo złapać Annę, gdybym nie była dostępna. Taka blondynka z zielonymi oczami i uśmiechem na ustach. Wystarczy, jak jej powiesz, że stawiasz kawę za te dzisiejsze ciasteczka, to zrozumie bez problemu - Postarała się w miarę dobrze opisać na szybko swoją przyjaciółkę, której będzie mógł przekazać informacje o kawiarni, jeśli nie złapie w pobliżu Alice. - Dyżury są nieprzewidywalne, a zakładam, że kawa to będzie przy najbliższej wolnej okazji, prawda? - dodała z nieznacznym uśmiechem na twarzy. Nie wiadomo, jak dzisiejszy dzień się zakończy, więc nikt nie wie, czy wyjście na kawę będzie o 17:00, czy później. A tak, w ten sposób Levi mógł szybko przekazać wieść, skoro Alice wiedziała, że Anna będzie u niej nocować przez parę najbliższych nocy.
To, co mówił, sprawdziłoby się wcześniej. Może zdoła przynajmniej ochronić przyjaciółkę, gdy zauważy te byty w pobliżu. Z tego wszystkiego jedynie tę opcję Alice widziała za najbardziej… rozsądną? Racjonalną? O ile można było to tak ująć. A przynajmniej tej jednej rzeczy była pewna na 100%.
- Skoro sobie tego Pan… życzysz - Zamierzała dostosować się do jego preferencji, lecz jej wychowanie pewnie będzie jeszcze przez moment przemawiało. - Na kawę mogę dać się zaprosić. Rozumiem, że mam spodziewać się jakiegoś listu z adresem do kawiarni, tak? W razie czego zawsze możesz zostawić wiadomość w pokoju pielęgniarek albo złapać Annę, gdybym nie była dostępna. Taka blondynka z zielonymi oczami i uśmiechem na ustach. Wystarczy, jak jej powiesz, że stawiasz kawę za te dzisiejsze ciasteczka, to zrozumie bez problemu - Postarała się w miarę dobrze opisać na szybko swoją przyjaciółkę, której będzie mógł przekazać informacje o kawiarni, jeśli nie złapie w pobliżu Alice. - Dyżury są nieprzewidywalne, a zakładam, że kawa to będzie przy najbliższej wolnej okazji, prawda? - dodała z nieznacznym uśmiechem na twarzy. Nie wiadomo, jak dzisiejszy dzień się zakończy, więc nikt nie wie, czy wyjście na kawę będzie o 17:00, czy później. A tak, w ten sposób Levi mógł szybko przekazać wieść, skoro Alice wiedziała, że Anna będzie u niej nocować przez parę najbliższych nocy.
Levi O'donnel
Uczeń
Levi nie chciał dzielić się żadnymi sposobami ochronnymi. Nie wiadomo, jak zareagowałaby osoba, którą chciała obronić Alice, kiedy by powiedziała o nietypowych sposobach, ujmując w to działania paranormalne. Istniało za duże ryzyko, że uznaliby ją za wariatkę, a to poprowadziłoby resztę do O'donnela, jako że to on sprzedałby jej ten pomysł.
Skinął głową na jej pytanie o liście. Wysłuchał krótkiego opisu jej koleżanki.
- W porządku. Poszukam Anny i zostawię kartkę. - Potwierdził, nie odrywając wzroku od rozmówczyni. - Tak, przy najbliższej wolnej okazji... Jak będę kończyć zmianę to zobaczę, jaki jest pani... Znaczy twój grafik. - Poinformował krótko. W końcu dyżury były nieprzewidywalne, aczkolwiek wstępne ramy zmiany były ustalane z góry przez przełożonych. Jeśli się coś zmieni w kwestii godzin pracy Alice, będzie o tym wiedział.
- A teraz... Muszę się zająć pracą. - Oznajmił nieco zmieszany. Nie to, że chciał wyganiać kobietę, ale mimo wszystko byli w pracy. Dodatkowo myśl, że pozostała dwójka mogła "wywęszyć", iż rozmawiał jedną z pielęgniarek, nieco go peszyła. Na pewno nie odczepiliby się od niego, gdyby któryś to przyuważył.
Skinął głową na jej pytanie o liście. Wysłuchał krótkiego opisu jej koleżanki.
- W porządku. Poszukam Anny i zostawię kartkę. - Potwierdził, nie odrywając wzroku od rozmówczyni. - Tak, przy najbliższej wolnej okazji... Jak będę kończyć zmianę to zobaczę, jaki jest pani... Znaczy twój grafik. - Poinformował krótko. W końcu dyżury były nieprzewidywalne, aczkolwiek wstępne ramy zmiany były ustalane z góry przez przełożonych. Jeśli się coś zmieni w kwestii godzin pracy Alice, będzie o tym wiedział.
- A teraz... Muszę się zająć pracą. - Oznajmił nieco zmieszany. Nie to, że chciał wyganiać kobietę, ale mimo wszystko byli w pracy. Dodatkowo myśl, że pozostała dwójka mogła "wywęszyć", iż rozmawiał jedną z pielęgniarek, nieco go peszyła. Na pewno nie odczepiliby się od niego, gdyby któryś to przyuważył.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Alice nie miała problemu, aby Levi zaznajomił się z jej grafikiem. Może tak będzie nawet łatwiej pomyśleć o jakiejś kawie. Chociaż Alice przepada za herbatką, to jedna kawa jej nie zaszkodzi.
- A, i ona ma piegi, jak coś. Nie będzie jej trudno znaleźć. - dodała, aby przypadkiem nie pomylił pielęgniarek. - Natomiast mój grafik jest dostępny w pokoju pielęgniarskim, jak jesteś nim zainteresowany. - Tak, aby nie zapomniał, gdzie może znaleźć jej grafik dyżurów. Skoro mowa o pracy, faktycznie trzeba było wrócić na dyżur. Już czuła w kościach, że Anna będzie ciekawa tutejszej rozmowy. Oj, będzie co jej opowiadać później.
- No skoro tak bardzo nalegasz, to wrócę na górę. - Westchnęła cicho i skinęła mu głową. Już udała się w stronę drzwi do wyjścia, kiedy uznała, że przecież trzeba jeszcze jedną rzecz powiedzieć. - I bym zapomniała, winien jesteś mi taniec albo piosenkę country. W końcu nie zrobiłeś żadnej z tych rzeczy. - oznajmiła z wesołym błyskiem w oku. Nie przejmowała się tym, że ktoś mógłby to usłyszeć – to nawet byłaby lepsza wiadomość. Nie będzie próbował ukrywać, że on to nic nie musi zrobić, bo nie ma na to świadków. - Miłej pracy. - Rzuciła na odchodne, wychodząc już z jego pokoju. Zostawiła Leviemu talerz z ciastkami, więc wesołym krokiem udała się na schody, aby wejść na drugie piętro, gdzie już miała udać się na swój dyżur.
Wyjście z Lokacji
Levi & Alice
- A, i ona ma piegi, jak coś. Nie będzie jej trudno znaleźć. - dodała, aby przypadkiem nie pomylił pielęgniarek. - Natomiast mój grafik jest dostępny w pokoju pielęgniarskim, jak jesteś nim zainteresowany. - Tak, aby nie zapomniał, gdzie może znaleźć jej grafik dyżurów. Skoro mowa o pracy, faktycznie trzeba było wrócić na dyżur. Już czuła w kościach, że Anna będzie ciekawa tutejszej rozmowy. Oj, będzie co jej opowiadać później.
- No skoro tak bardzo nalegasz, to wrócę na górę. - Westchnęła cicho i skinęła mu głową. Już udała się w stronę drzwi do wyjścia, kiedy uznała, że przecież trzeba jeszcze jedną rzecz powiedzieć. - I bym zapomniała, winien jesteś mi taniec albo piosenkę country. W końcu nie zrobiłeś żadnej z tych rzeczy. - oznajmiła z wesołym błyskiem w oku. Nie przejmowała się tym, że ktoś mógłby to usłyszeć – to nawet byłaby lepsza wiadomość. Nie będzie próbował ukrywać, że on to nic nie musi zrobić, bo nie ma na to świadków. - Miłej pracy. - Rzuciła na odchodne, wychodząc już z jego pokoju. Zostawiła Leviemu talerz z ciastkami, więc wesołym krokiem udała się na schody, aby wejść na drugie piętro, gdzie już miała udać się na swój dyżur.
Levi O'donnel
Uczeń
O'donnel zamrugał jedynie intensywnie na słowa Alice. Winien był tańca albo śpiewu? To drugie po kilku głębszych mógłby jakkolwiek wykonać. Niemniej, skinął głową w niemej zgodzie. Dlaczego on sobie to robił?
Na odchodne rzucił pielęgniarce krótkie "wzajemnie", a kiedy wyszła, wypuścił głębsze westchnienie. Interakcja z tą kobietą była szczególnie wypompowująca z energii. Levi obrócił głowę w stronę okna i zamyślił się, wiedząc, że niedługo miał przybyć gość. Spojrzał na zegarek na dłoni. Dochodząc do wniosku, iż jeszcze trochę czasu miało mu zejść, zajął się wypełnianiem notatek z ostatniego zgonu pacjenta na terenie ich placówki. W międzyczasie zrobił sobie krótką przerwę na zrobienie kawy. Potrzebował kofeiny. I fajki.
Podszedł do okna i uchylił je, a potem odsłonił dolną część twarzy i odpalił papierosa. Pomieszczenie wkrótce zostało ogarnięte przez dym, ale Leviemu to absolutnie nie przeszkadzało. Przynajmniej teraz, wypełniając te papiery, mógł przez moment nie myśleć o tańcach i śpiewach country...
@Maxime Huxley
Maxime Huxley
Uczeń
Zapowiadało się ciekawie, chociaż dalej gryzły go pewne rzeczy, oczywiste rzeczy oczywiście. Czy był grzesznikiem? Był, każdy był, ale pytanie brzmiało, czy był GRZESZNIKIEM? Jeszcze nie! No i nie miał zamiaru być! Choćby nieważne co się działo, bo koniec końców powód był strasznie głupi i przyziemny. Co prawda każdy grzech taki był, prawda? Tylko jeden mniej, drugi bardziej niewinny. No, nieważne!
Szedł przez ulice, aż dotarł do miejsca spotkania, wszedł do budynku, jak do siebie, skinął głową pielęgniarce, zatrzymał się przy dyżurce, aby zostawić tam pudełko bombonierek i poleciał dalej, nawet niezatrzymywany zauroczonymi pielęgniarkami, które wiedziały kim był i do kogo szedł. Praktykant! Wiadomo.
Wskazany pokój nawiedził z impetem, jakby zaangażowanie miało przekreślić całe zło poprzedniego wieczora. Chwycił za klamkę i wparował do środka.
- Panie O'Donnel, jestem gotowy. - rzucił na powitanie, z szerokim uśmiechem. Jak się uczyć, to na poważnie, prawda? I przede wszystkim z pasją.
@Levi O'donnel
Szedł przez ulice, aż dotarł do miejsca spotkania, wszedł do budynku, jak do siebie, skinął głową pielęgniarce, zatrzymał się przy dyżurce, aby zostawić tam pudełko bombonierek i poleciał dalej, nawet niezatrzymywany zauroczonymi pielęgniarkami, które wiedziały kim był i do kogo szedł. Praktykant! Wiadomo.
Wskazany pokój nawiedził z impetem, jakby zaangażowanie miało przekreślić całe zło poprzedniego wieczora. Chwycił za klamkę i wparował do środka.
- Panie O'Donnel, jestem gotowy. - rzucił na powitanie, z szerokim uśmiechem. Jak się uczyć, to na poważnie, prawda? I przede wszystkim z pasją.
@Levi O'donnel
Levi O'donnel
Uczeń
Dyżury w szpitalu nie należały do przyjemnych. Nie dla samego personelu, a dla podopiecznych. Śmierć przychodziła do przybytku średnio kilka razy w tygodniu. Wczoraj trudną noc miała jedna z pacjentek, która trafiła do szpitala w stanie silnego upojenia alkoholowego. Levi dowiedział się od innych, że według relacji jej męża, nie wypiła za dużo, a sama pacjentka bełkotała i nie potrafiła się wysłowić.
Wyzionęła ducha wczesnym porankiem, długo przed świtem. Trafiła do chłodni szpitalnej, a O'donnel miał za niedługo zająć się przyczyną jej zgonu. Myślami był przy tym przypadku i zapomniał, że czekał na syna Huxleya. Otworzenie drzwi z impetem sprawiło, że Levi wzdrygnął się, aż mu papieros z ust wypadł.
- Na litość, Max... Pukaj w drzwi następnym razem. - Zwrócił się spokojnym tonem Levi, zaraz schylając się po strąconą zwijkę. Podniósł ją i bez pardonu przytknął z powrotem do ust. Spojrzał wreszcie na młodego chłopaka, potem spojrzał na wypełnione papiery i chwycił je w dłoń. Wyprostował się i skierował w stronę drzwi, wymijając przy tym Maxime. Oczekiwał, że ten pójdzie za nim. Skierował ich dwójkę w stronę kostnicy.
Łowca włączył światło w pomieszczeniu średniej wielkości. Na środku stało puste, jednoosobowe łóżko na wysokim wzniesieniu. Przy jednej ze ścian znajdowały się komory, w których przechowywano zwłoki. Podszedł do nich, łapiąc za jedną z nich. Była podpisana.
- Alice Williams. Zgon oszacowano dzisiaj o godzinie czwartej trzynaście. - Mówiąc to, pociągnął za uchwyt i wysunął półkę, ukazując ciało skryte pod czarną narzutą foliową. Zaraz potem podniósł dłoń, w której trzymał papiery. Tam właśnie znajdował się raport śmierci pacjentki. - Według lekarza prowadzącego, śmierć nastąpiła poprzez zatrzymanie akcji serca. Przed śmiercią miała trudności z mową, a wyniki krwi wskazywały na znacznie podwyższony poziom fosforu w organizmie. Jak myślisz, Max, gdzie powinniśmy szukać przyczyny zatrzymania akcji serca? - Spytał, odkładając papiery na niewielkiej komodzie stojącej przy łóżku.
Wyzionęła ducha wczesnym porankiem, długo przed świtem. Trafiła do chłodni szpitalnej, a O'donnel miał za niedługo zająć się przyczyną jej zgonu. Myślami był przy tym przypadku i zapomniał, że czekał na syna Huxleya. Otworzenie drzwi z impetem sprawiło, że Levi wzdrygnął się, aż mu papieros z ust wypadł.
- Na litość, Max... Pukaj w drzwi następnym razem. - Zwrócił się spokojnym tonem Levi, zaraz schylając się po strąconą zwijkę. Podniósł ją i bez pardonu przytknął z powrotem do ust. Spojrzał wreszcie na młodego chłopaka, potem spojrzał na wypełnione papiery i chwycił je w dłoń. Wyprostował się i skierował w stronę drzwi, wymijając przy tym Maxime. Oczekiwał, że ten pójdzie za nim. Skierował ich dwójkę w stronę kostnicy.
Łowca włączył światło w pomieszczeniu średniej wielkości. Na środku stało puste, jednoosobowe łóżko na wysokim wzniesieniu. Przy jednej ze ścian znajdowały się komory, w których przechowywano zwłoki. Podszedł do nich, łapiąc za jedną z nich. Była podpisana.
- Alice Williams. Zgon oszacowano dzisiaj o godzinie czwartej trzynaście. - Mówiąc to, pociągnął za uchwyt i wysunął półkę, ukazując ciało skryte pod czarną narzutą foliową. Zaraz potem podniósł dłoń, w której trzymał papiery. Tam właśnie znajdował się raport śmierci pacjentki. - Według lekarza prowadzącego, śmierć nastąpiła poprzez zatrzymanie akcji serca. Przed śmiercią miała trudności z mową, a wyniki krwi wskazywały na znacznie podwyższony poziom fosforu w organizmie. Jak myślisz, Max, gdzie powinniśmy szukać przyczyny zatrzymania akcji serca? - Spytał, odkładając papiery na niewielkiej komodzie stojącej przy łóżku.
Maxime Huxley
Uczeń
Widok spłoszonego nagle Leviego go rozbawił, a uśmiech jeszcze mocniej się u niego poszerzył.
- Jako widzący musi Pan być zawsze gotowy na atak. - rzucił mu, z lekką dezaprobatą w głosie. Czy była ona na poważnie czy w żartach nie miało znaczenia. Sam raz demona nie docenił i nie powtórzy tego błędu, chyba.
Czy poszedł za nim? Oczywiście, że tak, nawet nie do końca za nim, a po prostu z nim, obok, znał w końcu trasę, już był tutaj kilka razy. W kostnicy odłożył plecak na typowe dla niego miejsce, krzesło stojące w kącie. Szybko poleciał za Levim, aby przyjrzeć się komorom. Wyciąganie ciała zawsze trochę mroziło mu krew w żyłach. Tu zabawa się kończyła, a zaczynało się obcowanie z czymś czemu wypadało oddać należną część szacunku.
Popatrzył na Leviego i na papiery jakie odkładał. Zmarszczył brwi słysząc objawy. Atak serca, trudności w mowie...
- Proste, w miażdżycy. Przez fosfor naczynia krwionośne się zwężają, co może prowadzić do problemów z wymową, bo krew do mózgu nie dociera odpowiednio. - wsparł się dłońmi o biodra. - Pytanie czy zatrzymanie akcji serca było wynikiem zawału serca, czy silnego udaru mózgu. Skoro miała problemy z wymową, to może i udar, ale przy takich problemach w tętnicach nie jestem pewien. - dopowiedział, stukając palcem we własne biodro i widocznie myśląc intensywnie. Czy będą ją ciąć? Jeśli tak, to najlepiej było ciąć tak, żeby jak najmniej ją popsuć, no chyba, że rodzina wybiera kremację.
@Levi O'donnel
- Jako widzący musi Pan być zawsze gotowy na atak. - rzucił mu, z lekką dezaprobatą w głosie. Czy była ona na poważnie czy w żartach nie miało znaczenia. Sam raz demona nie docenił i nie powtórzy tego błędu, chyba.
Czy poszedł za nim? Oczywiście, że tak, nawet nie do końca za nim, a po prostu z nim, obok, znał w końcu trasę, już był tutaj kilka razy. W kostnicy odłożył plecak na typowe dla niego miejsce, krzesło stojące w kącie. Szybko poleciał za Levim, aby przyjrzeć się komorom. Wyciąganie ciała zawsze trochę mroziło mu krew w żyłach. Tu zabawa się kończyła, a zaczynało się obcowanie z czymś czemu wypadało oddać należną część szacunku.
Popatrzył na Leviego i na papiery jakie odkładał. Zmarszczył brwi słysząc objawy. Atak serca, trudności w mowie...
- Proste, w miażdżycy. Przez fosfor naczynia krwionośne się zwężają, co może prowadzić do problemów z wymową, bo krew do mózgu nie dociera odpowiednio. - wsparł się dłońmi o biodra. - Pytanie czy zatrzymanie akcji serca było wynikiem zawału serca, czy silnego udaru mózgu. Skoro miała problemy z wymową, to może i udar, ale przy takich problemach w tętnicach nie jestem pewien. - dopowiedział, stukając palcem we własne biodro i widocznie myśląc intensywnie. Czy będą ją ciąć? Jeśli tak, to najlepiej było ciąć tak, żeby jak najmniej ją popsuć, no chyba, że rodzina wybiera kremację.
@Levi O'donnel
Levi O'donnel
Uczeń
Dzieciak Huxleya był uroczy. Tylko to powstrzymywało go przed udzieleniem mu solidnej reprymendy, która nie pominęłaby kazania na temat odnoszenia się do starszych i do starszych po odbyciu służby wojskowej. Miał z tyłu głowy na uwadze fakt, że był to ledwie nastolatek, który niewiele wiedział o życiu i niewiele widział. Za jego czasów takich, jak on, traktowało się zdecydowanie surowiej. Prawdopodobnie te doświadczenia dały do zrozumienia O'donnelowi, iż to nie były najlepsze metody wychowawcze.
- Tutaj nie używaj tych terminów. - Przypomniał młodemu jedynie fakt, że znajdowali się w miejscu publicznym i to nie w zatłoczonej sferze, gdzie słowa zginęłyby w potoku słów wielu ludzi, tylko tam, gdzie w każdej chwili mógł pojawić się inny pracownik prosektorium.
Levi spojrzał na młodego Huxleya, kiedy udzielał odpowiedzi. W ciemnych oczach nie było żadnej dezaprobaty. Obojętne spojrzenie przez moment nie było nawet obojętne, a błysnęło czymś w rodzaju dumy. Skinął zaraz głową.
- Blisko. Zakładaj fartuch i resztę rzeczy, Max, będziesz dzisiaj ciąć. - Oznajmił, wskazując jedną z szafek stojących przy równoległej ścianie. Sam skierował się do jednej, sięgając po maskę i paczkę rękawiczek jednorazowych. Następnie skierował się z powrotem do odkrytej komory z ciałem Alice Williams.
- Już objaśniam, dlaczego byłeś blisko. Oczywiście, to nie twoja wina. Nie dodałem istotnego faktu, że zmarła była diabetyczką. Żyła z tym praktycznie od samego początku wynalezienia insuliny... Wysoki poziom fosforu na pewno spowodował istotne obrażenia mózgu, ale najpewniej ucierpiały też inne narządy. Ba, musimy znaleźć winowajcę wysokiego poziomu fosforu. Jak myślisz, co to może być? - Spytał, zaciągając łóżko pod komorę, a następnie skinął w stronę Maxa, jeśli był już ubrany, aby pomógł mu z przełożeniem ciała na podsunięty mebel.
- Tutaj nie używaj tych terminów. - Przypomniał młodemu jedynie fakt, że znajdowali się w miejscu publicznym i to nie w zatłoczonej sferze, gdzie słowa zginęłyby w potoku słów wielu ludzi, tylko tam, gdzie w każdej chwili mógł pojawić się inny pracownik prosektorium.
Levi spojrzał na młodego Huxleya, kiedy udzielał odpowiedzi. W ciemnych oczach nie było żadnej dezaprobaty. Obojętne spojrzenie przez moment nie było nawet obojętne, a błysnęło czymś w rodzaju dumy. Skinął zaraz głową.
- Blisko. Zakładaj fartuch i resztę rzeczy, Max, będziesz dzisiaj ciąć. - Oznajmił, wskazując jedną z szafek stojących przy równoległej ścianie. Sam skierował się do jednej, sięgając po maskę i paczkę rękawiczek jednorazowych. Następnie skierował się z powrotem do odkrytej komory z ciałem Alice Williams.
- Już objaśniam, dlaczego byłeś blisko. Oczywiście, to nie twoja wina. Nie dodałem istotnego faktu, że zmarła była diabetyczką. Żyła z tym praktycznie od samego początku wynalezienia insuliny... Wysoki poziom fosforu na pewno spowodował istotne obrażenia mózgu, ale najpewniej ucierpiały też inne narządy. Ba, musimy znaleźć winowajcę wysokiego poziomu fosforu. Jak myślisz, co to może być? - Spytał, zaciągając łóżko pod komorę, a następnie skinął w stronę Maxa, jeśli był już ubrany, aby pomógł mu z przełożeniem ciała na podsunięty mebel.