Z lekkim uśmiechem wysłuchiwał słów Alice. Czasem trudno mu było uwierzyć, jak bardzo ludzie na przestrzeni wieków przeobrazili i wypaczyli swoje spojrzenie na religijne tematy. Może w oczach drugiego człowieka nie raziło to tak bardzo, ale dla Raziela, będącego częścią tego wyobrażenia, brzmiało to, jak zniekształcona melodia, jak rozmyty obraz prawdy, który niegdyś był tak czysty i przejrzysty. Może zaczynał powoli rozumieć zmęczenie Boga i to, dlaczego Najwyższy zniknął. Ludzie postanowili wypaczyć wiarę, która miała być dla nich drogowskazem, i uczynili z niej narzędzie do osiągania własnych celów. W imię Boga mordowali, a w Jego imieniu usprawiedliwiali nawet najgorsze zbrodnie.
Raziel czuł, że kontynuowanie tej dyskusji mogłoby jedynie pogłębić, przepaść między nimi. Wiedział, że Alice, choć życzliwa i pełna dobrych intencji, tkwiła w ludzkich ramach myślenia. Każde kolejne zdanie mogłoby ją jeszcze bardziej zdezorientować, więc starał się delikatnie prowadzić rozmowę w stronę zrozumienia.
-
Bóg jest omnipotentny. - zaczął spokojnie, próbując wyjaśnić jej perspektywę, która dla niego była tak oczywista. -
On widzi, słyszy i wie o wszystkim. Kiedy trafiamy do Czyśćca, nasz los jest już dawno przesądzony. Nie potrzebuje czasu, by się zastanowić. - dla anioła czas nie był linearną wstęgą, jaką był dla ludzi. Był poza tym, ponad tym, ale wiedział, że śmiertelnicy mieli tendencję do postrzegania osądów w kategoriach trwania. -
Pamiętaj, że czas tam nie płynie tak samo, jak tutaj. Z naszej perspektywy możemy myśleć, że osąd trwa wieczność, ale dla Boga to chwila.Zauważył, że Alice zaczyna się gubić w tej koncepcji, co nie było zaskoczeniem. Ludzie często nie potrafili objąć myślami czegoś tak abstrakcyjnego, jak nielimitowany czas i boska wszechmoc. Dla nich wszystko musiało mieć swoją strukturę, swoje wytłumaczenie oparte na regułach ich świata. Niebianin zrozumiał, że dalsze drążenie tematu mogłoby ją tylko zniechęcić, więc postanowił powoli zmierzać ku końcowi tej dyskusji.
-
Nie zrozum mnie źle, ale żyjesz w przeszłości, droga Alice. - zauważył, starając się, by jego ton pozostał ciepły i wyrozumiały. -
Nawet rodzina królewska pozwala od 1866 na przysięgi, które nie muszą już obejmować Boga. Żyjemy w kraju, który szanuje różnorodność. - chciał podkreślić, że nawet instytucje, które kiedyś były tak mocno zakorzenione w religijnych dogmatach, zaczynają się zmieniać. Świat szedł naprzód, a anioł nie chciał, by Alice utknęła w przestarzałych schematach myślenia.
Jego spojrzenie spoczęło na niej, gdy wspomniała o królewskiej linii namaszczonej przez Boga. Wiedział, że takie koncepcje były powszechne, ale z jego perspektywy brzmiały absurdalnie. Gdy ludzie twierdzili, że mają boskie prawo do władzy, niemal zawsze było to pretekstem do zdobycia siły nad innymi.
-
Czy rodzina królewska kiedykolwiek dostąpiła oświecenia? - zapytał retorycznie. -
Czy którykolwiek z aniołów lub sam Bóg dał im prawo do posługiwania się Jego imieniem? - uśmiechnął się delikatnie, choć z nutą ironii. -
Często to tylko ludzkie wymysły, by kontrolować innych. Niech przykładem będzie król, który zerwał z Watykanem, bo nie dostał rozwodu - czy to była decyzja Boga? - Raziel wiedział, że to trudne pytania, ale ludzie musieli je sobie zadawać, by nie popaść w ślepe przywiązanie do zniekształconych idei.
Przestał jednak zgłębiać ten temat, wiedząc, że mogliby w nieskończoność się o to spierać. To była natura ludzkich umysłów - niechęć do odrzucenia tego, co zostało wpojone od dziecka, zwłaszcza jeśli dotyczyło to kwestii wiary.
-
To nie ja tworzę z wiary narzędzie do prowadzenia życia. - odparł spokojnie, tonując swoje słowa. Choć wiedział, że już zabrzmiały szorstko. -
Ale to ty wspominasz o żołnierzach i rodzinie królewskiej, jakby ich władza była nierozerwalnie związana z Bogiem. Wiara to coś głębszego, bardziej osobistego. - wiedział, że to, co mówi, nie zawsze trafiało do ludzi, ale chciał przynajmniej, by Alice zastanowiła się nad tym, jak patrzy na świat. -
Nie musisz się o mnie martwić. W swoim prywatnym życiu ani w zawodowym nie tłumaczę i nie podążam ślepo za wiarą. Na praktykach chyba nigdy o niej nie wspominam.W końcu jednak uśmiechnął się delikatnie, wiedząc, że przyszedł czas, by zmienić temat. Nie zamierzał też poruszać ciągle wypominanego mu wieku, bo przecież nie przyszedł tutaj się tłumaczyć. Wolał, by kobieta myślała o nim jak o prostym, bardzo młodym człowieku.
-
Może powinniśmy wrócić do tego, co nas tutaj sprowadziło? - zaproponował łagodnie, nie chcąc już kontynuować tej duchowej batalii. -
Porzućmy tematy, które mogą nas poróżnić. Jeśli nie masz ochoty, możemy po prostu zakończyć spotkanie. Może nasza rozmowa przy herbacie w twoim mieszkaniu, to był zbyt odważny krok. - dodał dyplomatycznie, chcąc dać jej wyjście z tej skomplikowanej sytuacji bez poczucia winy.
@Alice Nash