1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
+2
Mael
Admin
6 posters
Admin
Admin
Five o' clock tea & coffee
Niewielka kawiarnia, która od lat przyjmuje klientów szukających aromatycznych kaw i herbat. W czasie II Wojny Światowej pozostawała zamknięta ze względu na śmierć właściciela, który zginął na froncie. Rodzina zrzekła się praw do prowadzenia biznesu, który został odkupiony przez nowych zwierzchników. Najważniejszy jest jednak fakt, że jakość usług nie uległa zmianie, a obsługa dokłada najwyższych starań, by każdy produkt był jak najwyższej jakości. Warto wspomnieć, że o godzinie 17:00 do każdej herbaty i kawy serwowane jest ciasteczko z wróżbą - zwyczaj ten stał się znakiem rozpoznawczym Five o'clock tea & coffee.
Mael
Najwyższy Anioł
Liu Yijun
W obliczu wieczności, któż potrafi ocenić chwile?
∞
65
175
100
Ludzka:
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
95
11/03/2024
Data: 09.01.1947
Wybiło popołudnie. Mael postanowił udać się na mały spacerek ulicami Londynu. Ubrany w ładnie skrojony prochowiec, który otulał go ciasno, czapka oraz rękawiczki, bo jednak było dość mroźno. Czy jednak jemu też? To była kwestia sporna. Nie mógł w końcu zachorować, nie musiał martwić się wyziębieniem... Jego żywiołem był ogień i ten od zawsze ogrzewał go wewnętrznie. Nie mógł jednak tak iść bez końca. Postanowił udać się do pobliskiej kawiarni, by skosztować herbaty oraz wypieków. Chętnie zasiadł do jednego ze stolików, a musiał przyznać, że było niezwykle tłoczno. Zajął jednak jedyny wolny czteroosobowy stolik, składając przy okazji swoje zamówienie.
Ostatnimi czasy sporo zamartwiał się zniknięciem Widzącego, ale także i współpracą między dwoma od stuleci skłóconych ras. Nadnaturalni nigdy wcześniej nie połączyli sił. Sytuacja w jakiej się znaleźli wymaga jednak wyjątkowego ustosunkowania się. Mael i Kabraxis nie mogli wiecznie utrzymywać bariery i pieczęci. Musieli jak najszybciej odnaleźć Stwórcę, który zniknął i przywrócić odpowiedni porządek rzeczy.
Wyciągnął z kieszeni płaszcza mały tomik zbiorów poezji. Zabrał się za czytanie jego treści i chwilą odgonienia myśli od tego co się aktualnie działo na świecie. Potrzebował chwilę się po prostu nie martwić.
@Diablo @Hextre
Wybiło popołudnie. Mael postanowił udać się na mały spacerek ulicami Londynu. Ubrany w ładnie skrojony prochowiec, który otulał go ciasno, czapka oraz rękawiczki, bo jednak było dość mroźno. Czy jednak jemu też? To była kwestia sporna. Nie mógł w końcu zachorować, nie musiał martwić się wyziębieniem... Jego żywiołem był ogień i ten od zawsze ogrzewał go wewnętrznie. Nie mógł jednak tak iść bez końca. Postanowił udać się do pobliskiej kawiarni, by skosztować herbaty oraz wypieków. Chętnie zasiadł do jednego ze stolików, a musiał przyznać, że było niezwykle tłoczno. Zajął jednak jedyny wolny czteroosobowy stolik, składając przy okazji swoje zamówienie.
Ostatnimi czasy sporo zamartwiał się zniknięciem Widzącego, ale także i współpracą między dwoma od stuleci skłóconych ras. Nadnaturalni nigdy wcześniej nie połączyli sił. Sytuacja w jakiej się znaleźli wymaga jednak wyjątkowego ustosunkowania się. Mael i Kabraxis nie mogli wiecznie utrzymywać bariery i pieczęci. Musieli jak najszybciej odnaleźć Stwórcę, który zniknął i przywrócić odpowiedni porządek rzeczy.
Wyciągnął z kieszeni płaszcza mały tomik zbiorów poezji. Zabrał się za czytanie jego treści i chwilą odgonienia myśli od tego co się aktualnie działo na świecie. Potrzebował chwilę się po prostu nie martwić.
@Diablo @Hextre
This sweetness of theforbiddеn apple tempts you.
Hextre
Rezydent
To wszystko co się działo dawało mu niezłe dreszcze w głowie, które nie do końca były przyjemne, ale nie mógł powiedzieć też, że były okropne, bo jednak wizja wzbogacenia się porządnie go zachęcała do dalszych ruchów.
Póki co jednak uznał, że skoro tyle zarobił, to powinien trochę chociaż wydać na siebie, a herbata była miłą nagrodą, jednak nie wywalała jego bogactwa w błoto. No i już nie mówił o tym, że może znajdzie jakąś nową ofiarę, kto wie, nikt nie wie!
Wszedł w rozmachem do kawiarni, zatrzymał się, rozglądając się zdjął rękawiczki, odwiesił płaszcz na wieszak i z uśmiechem ruszył do lady.
- Różaną herbatę proszę. - zamówił cały nastroszony z zadowolenia. Kiedy napój się robił on już przysunął sobie cukierniczkę i gdy filiżanka została mu podstawiona pod nos, dodał do niej solidne trzy łyżeczki słodyczy. - Dziękuję. - mrugnął do sprzedawcy i zgarnął swój napój. Od razu odwrócił się w stronę Maela idealnie wiedząc gdzie siedzi, nie tylko dlatego, że się rozglądał, ale też każdy włosek jego ciała zdawał się wyczuwać anioła. TEGO anioła. Zgrzytnął zębami kiedy szedł do jego stolika. Postawił herbatę, odsunął krzesło i usiadł niemalże bokiem do stolika coby było mu wygodnie machnąć nogami i założyć jedną na drugą.
- No to skarbie, co u ciebie? Niezłe zamieszanie się nam zrobiło. Lawrence się urabia po łokcie, co? - zagadał, podnosząc filiżankę do ust, nie przejmując się tym, że wlewa w siebie ukrop.
@Diablo @Mael
Póki co jednak uznał, że skoro tyle zarobił, to powinien trochę chociaż wydać na siebie, a herbata była miłą nagrodą, jednak nie wywalała jego bogactwa w błoto. No i już nie mówił o tym, że może znajdzie jakąś nową ofiarę, kto wie, nikt nie wie!
Wszedł w rozmachem do kawiarni, zatrzymał się, rozglądając się zdjął rękawiczki, odwiesił płaszcz na wieszak i z uśmiechem ruszył do lady.
- Różaną herbatę proszę. - zamówił cały nastroszony z zadowolenia. Kiedy napój się robił on już przysunął sobie cukierniczkę i gdy filiżanka została mu podstawiona pod nos, dodał do niej solidne trzy łyżeczki słodyczy. - Dziękuję. - mrugnął do sprzedawcy i zgarnął swój napój. Od razu odwrócił się w stronę Maela idealnie wiedząc gdzie siedzi, nie tylko dlatego, że się rozglądał, ale też każdy włosek jego ciała zdawał się wyczuwać anioła. TEGO anioła. Zgrzytnął zębami kiedy szedł do jego stolika. Postawił herbatę, odsunął krzesło i usiadł niemalże bokiem do stolika coby było mu wygodnie machnąć nogami i założyć jedną na drugą.
- No to skarbie, co u ciebie? Niezłe zamieszanie się nam zrobiło. Lawrence się urabia po łokcie, co? - zagadał, podnosząc filiżankę do ust, nie przejmując się tym, że wlewa w siebie ukrop.
@Diablo @Mael
Diablo
Rezydent
Dorian Oscar Gray
Lust's passion will be served; it demands, it militates, it tyrannizes.
27
88
192
-5
Powłoka ludzka:
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
89
18/08/2024
Tego popołudnia postanowił wybrać się do pobliskiej kawiarni. Miał ochotę na małą czarną, z czymś słodkim obok. W ostatnim czasie jego głowa była zajęta biznesem. Nie spodziewał się, że powojenni londyńczycy będą tak otwarci na cielesne uciechy. Jego przybytek, choć oficjalnie tylko jako bar z rewelacyjną muzyką na żywo, przyciągał tłumy. Nie mógł poradzić sobie z zatrudnianiem nowych prostytutek. Brakowało mu kandydatów. Żadna nie chciała pracować ponad swoje godziny, a klientów przybywało i przybywało. Doszło do tego, że czasem musiał odmawiać. To źle wpływało na reputację jego biznesu. Musiał szybko uporać się z tym problemem, nawet jeśli oznaczałoby to, że więcej śmiertelników zostanie przymuszonych do nierządu. W końcu nie dbał o ludzi i traktował ich jako zwykły towar. Nadający się do wykorzystania i zutylizowania, gdy przestają na niego zarabiać.
Wracając jednak do spraw doczesnych...
Gdy tylko wszedł do lokalu, atmosfera w Five o' clock tea & coffee zgęstniała. Ludzie nieczęsto spotykali na swojej drodze tak rosłych, potężnie rozbudowanych mężczyzn, o kruczych włosach, w tatuażach przywodzących na myśl długą odsiadkę, ze spojrzeniem, które potrafiło zajrzeć w głąb duszy. Z drugiej zaś strony, dzięki swojemu pochodzeniu, jako rezydent nierządnego kręgu, nie wywoływał w ludzi paniki, ale zaciekawienie. Niemalże drapieżną chęć poznania Diablo bliżej. Jego obecność odblokowywała w ludziach ich najbardziej niemoralne, nieprzyzwoite, zwierzęce instynkty. Wszystko to, za co musieli wyspowiadać się przed najbliższą mszą.
Uśmiech nie schodził z jego twarzy, gdy porzucił swój płaszcz, podszedł do lady i zamówił, przy tym flirtując z obsługą, kawę oraz spory kawałek ciasta. Bywał tu często. Zaopatrywał się w wypieki z tego miejsca na potrzeby swojego baru. Cenił je za wysoką jakość i staranność, z jaką były pakowane i dostarczane. Był perfekcjonistą. Nie mógł polecić i sprzedawać czegoś, czego sam nie spróbował i się w tym nie zakochał.
Podziękował, odbierając swoje zamówienie od już ledwo stojącej na równych nogach młodej dziewczyny, która gdyby mogła, rzuciłaby wszystko w jednym momencie i wyszła z nim z kawiarni, rozpoczynając swoje nowe życie. Niestety na jej nieszczęście, nie jako jego księżniczka, a kolejna prostytutka w jego domu uciech.
Po tym skierował się do jedynego wolnego miejsca, przy stoliku, przy którym siedział już jakiś demon i Najwyższy. Choć nie odnajdywał się za dobrze w hierarchii pierzastych, Maela kojarzył. Oczywiście nie prywatnie, nie miał wcześniej tej przyjemności. Słysząc jednak słowa swojego pobratymca, pokiwał głową.
- Na twoim miejscu uważałbym na słowa, które kierujesz do kogoś, kto swoją potęgą przewyższa cię o eony. - odparł nonszalancko, przysiadając się do nich i upijając łyk swojej czarnej śmierci. Była to naprawdę mocna kawa. - Choć skłamałbym, mówiąc, że nie chciałbym tego zobaczyć na własne oczy. - śmierć była piękna w każdej postaci. Nawet ta kogoś z jego gatunku.
- Współpraca między naszymi rasami. Domniemam, że nie wszyscy Niebianie skaczą z tego powodu z radości? Nie rozumiem ich. Dla mnie to będzie świetna zabawa. - te słowa skierował do Maela, podnosząc w powietrze widelczyk z kawałkiem ciasta. Gdy tylko ten trafił do jego ust, przymknął oczy, a szelmowski uśmiech potwierdził jakość wypieku. - Śmiertelnicy są wybitnymi cukiernikami.
@Mael
@Hextre
Mael
Najwyższy Anioł
Liu Yijun
W obliczu wieczności, któż potrafi ocenić chwile?
∞
65
175
100
Ludzka:
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
95
11/03/2024
Jego sielankę przerwało wtargniecie do kawiarni demona. Wyczuł go, ale nie uniósł wzroku, aż ten się do niego nie dosiał. Tak totalnie bez zachowania zasad kultury...
- Nie przypominam sobie, żebym był z tobą na ty.... - odparł poważnie, odkładając swój tomik na bok i mierząc Piekielnego surowym spojrzeniem. Na pewno nie należał do osób, do których demon powinien podchodzić bez rozwagi. W końcu Mael był znany ze swoich udziałów w wojnach i bitwach. Niemniej nie zamierzał opowiadać o sobie. - Czy ja wiem, czy zamieszanie... Raczej nazwałbym to małą niedogodnością. Mam nadzieję tymczasową. - odparł neutralnie i zaraz skierował swój wzrok na kolejnego nieznajomego. Dwójka demonów w jednej kawiarni? Ciekawe zjawisko. Nie żeby Mael się jakoś szczególnie tym przejmował. Serafin zawsze podczas walki współczuł swoim przeciwnikom. Większość demonów była dla niego niczym, a takie zabijanie nie przynosiło mu żadnej satysfakcji. Wręcz przeciwnie. Ale Bóg miał w tym swój inny cel, którego musiał być przykładem. Niemniej spodziewał się, że ich rozmowa może przejść na niewłaściwy tor, zwłaszcza dla postronnych. Korzystając ze swoich zdolności, jego oczy przybrały kolor błękitu. Teraz nikt trzeci ich nie zrozumie.
- Niestety współpraca jest nieunikniona. Zapewne i wam nie jest to na rękę, ale jeśli jeszcze chcemy mieć jakąś przyszłość radziłbym na czas zadań nauczyć się powściągliwości. Dla waszego dobra, bo bez ludzi, skończy się wasza zabawa. - powiedział spokojnie i upił łyk herbaty, po chwili uraczył się kawałkiem miodownika, który wcześniej sobie zamówił.
- To prawda. Ich kreatywność bywa zaskakująca i inspirująca.
@Hextre @Diablo
- Nie przypominam sobie, żebym był z tobą na ty.... - odparł poważnie, odkładając swój tomik na bok i mierząc Piekielnego surowym spojrzeniem. Na pewno nie należał do osób, do których demon powinien podchodzić bez rozwagi. W końcu Mael był znany ze swoich udziałów w wojnach i bitwach. Niemniej nie zamierzał opowiadać o sobie. - Czy ja wiem, czy zamieszanie... Raczej nazwałbym to małą niedogodnością. Mam nadzieję tymczasową. - odparł neutralnie i zaraz skierował swój wzrok na kolejnego nieznajomego. Dwójka demonów w jednej kawiarni? Ciekawe zjawisko. Nie żeby Mael się jakoś szczególnie tym przejmował. Serafin zawsze podczas walki współczuł swoim przeciwnikom. Większość demonów była dla niego niczym, a takie zabijanie nie przynosiło mu żadnej satysfakcji. Wręcz przeciwnie. Ale Bóg miał w tym swój inny cel, którego musiał być przykładem. Niemniej spodziewał się, że ich rozmowa może przejść na niewłaściwy tor, zwłaszcza dla postronnych. Korzystając ze swoich zdolności, jego oczy przybrały kolor błękitu. Teraz nikt trzeci ich nie zrozumie.
- Niestety współpraca jest nieunikniona. Zapewne i wam nie jest to na rękę, ale jeśli jeszcze chcemy mieć jakąś przyszłość radziłbym na czas zadań nauczyć się powściągliwości. Dla waszego dobra, bo bez ludzi, skończy się wasza zabawa. - powiedział spokojnie i upił łyk herbaty, po chwili uraczył się kawałkiem miodownika, który wcześniej sobie zamówił.
- To prawda. Ich kreatywność bywa zaskakująca i inspirująca.
@Hextre @Diablo
This sweetness of theforbiddеn apple tempts you.
Hextre
Rezydent
- To dobrze, że ci przypomniałem. - uśmiechnął się szeroko do Maela nie robiąc sobie wiele z upomnienia. Bo czy to wszystko miało znaczenie? Z resztą anioł nie był jego szefem, czemu więc miałyby służyć te formalności?
- Więc cudownie, że nie jestem tobą. - odpowiedział demonowi, co to dołączył do ich rozmowy, równie bez zapowiedzi i przywitania, od razu z uwagami. Takie te demony niewychowane.
Kącik ust uniósł mu się na słowa anioła o powściągliwości.
- Oh, nie martw się o powściągliwość. Ja się na przykład bardzo cieszę z naszej współpracy. Rzadko kiedy mamy do niej okazję. - co innego sojusz, a co innego konieczność współpracy. Podobnie jak drugi demon liczył na zabawę, przyjemność i przede wszystkim odpowiednią zapłatę.
Oparty wygodnie o krzesło znów uniósł herbatę do ust. Zaraz jednak w pobłażliwym geście uniósł i opuścił brew na te przechwalanie śmiertelników. Przesadzają wariaci. Kawałek ciastka, ludzie robili zdecydowanie częściej złe rzeczy niż te godne uwagi. No... pierścionki i naszyjniki czasem były sensowne, ale gdyby robili naprawdę dobre, to on i Jill nie mieliby przecież tylu klientów.
- Nawiasem, co czytasz? - zagadną, zerkając na tomik. Mógłby sam go sobie wziąć, albo po prostu wychylić się i zobaczyć, ale jeszcze by mu powiedzieli, że jest nieuprzejmy. Ugh, oni nie mają pojęcia co to nieuprzejmość.
- Więc cudownie, że nie jestem tobą. - odpowiedział demonowi, co to dołączył do ich rozmowy, równie bez zapowiedzi i przywitania, od razu z uwagami. Takie te demony niewychowane.
Kącik ust uniósł mu się na słowa anioła o powściągliwości.
- Oh, nie martw się o powściągliwość. Ja się na przykład bardzo cieszę z naszej współpracy. Rzadko kiedy mamy do niej okazję. - co innego sojusz, a co innego konieczność współpracy. Podobnie jak drugi demon liczył na zabawę, przyjemność i przede wszystkim odpowiednią zapłatę.
Oparty wygodnie o krzesło znów uniósł herbatę do ust. Zaraz jednak w pobłażliwym geście uniósł i opuścił brew na te przechwalanie śmiertelników. Przesadzają wariaci. Kawałek ciastka, ludzie robili zdecydowanie częściej złe rzeczy niż te godne uwagi. No... pierścionki i naszyjniki czasem były sensowne, ale gdyby robili naprawdę dobre, to on i Jill nie mieliby przecież tylu klientów.
- Nawiasem, co czytasz? - zagadną, zerkając na tomik. Mógłby sam go sobie wziąć, albo po prostu wychylić się i zobaczyć, ale jeszcze by mu powiedzieli, że jest nieuprzejmy. Ugh, oni nie mają pojęcia co to nieuprzejmość.
Diablo
Rezydent
Dorian Oscar Gray
Lust's passion will be served; it demands, it militates, it tyrannizes.
27
88
192
-5
Powłoka ludzka:
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
89
18/08/2024
Nie rozumiał, dlaczego jego pobratymcy byli tacy nieroztropni. Jasne, Najwyższy nie mógł ich uśmiercić na dobre, nie narażając Paktu i stosunków z Piekłem, ale igrając z nim lub kpiąc z jego przestrzeni osobistej, oddalali się od możliwości uzyskania interesujących ich informacji od Niebianina. Potrzebowali, choć ten jeden raz zacząć myśleć i przestać po prostu wypluwać przypadkowe frazy w rozmowach z aniołami. On, będąc z pierwszego kręgu, był niemal złotoustym w tej dziedzinie.
- Nie zwracaj uwagi na mojego towarzysza. On nie wie co to kultura osobista. - tu szturchnął Hextre, tak, że najpewniej obił mu żebro. Chciał mu tym przypomnieć, że mieli współpracować z ptaszynami, urabiać ich na swoją stronę, a nie zniechęcać jeszcze bardziej. Czy ten demon potrafił myśleć o czymś innym niż wkurzanie wszystkich dookoła?
- Wiemy już coś więcej o naszym zaginionym? Zdaje się, jakbyśmy poruszali się po omacku. Sprawa co prawda jest dosyć świeża, ale czuję się strasznie zagubiony. - czy mówił prawdę? Oczywiście, że nie. Grał jednak po mistrzowsku. Przecież kto jak nie on, byłby zatroskany o los jakiegoś człowieka, który mógł im pomóc w poszukiwaniach Boga, który miał ich gdzieś? Miał jednak zadanie do wykonania, a pusty tron w Niebiosach mógł przynieść więcej złego niż dobrego. Dla obu ras.
Dorzucił do swojej kawy z dwie łyżeczki cukru i zamieszał energicznie. Upił łyk, drugi, trzeci i uznał, że dołoży jeszcze jedną. Choć zdawał sobie sprawę z tego, że słodycz ciasta zaburzy tą z kawy, to zupełnie się tym nie przejmował. Potrzebował tego chwilowego zastrzyku energii. Z cukrem we krwi jakoś lepiej mu się myślało.
- Hmm, tak, mamy swoje wątpliwości, choć ja nie widzę problemu w spędzaniu trochę więcej praktycznego czasu z tobie podobnymi. Połączył nas wspólny cel. Nie musimy się przy tym lubić. - co nie oznaczało, że nie mogli. W końcu jego głównym celem było zjednanie sobie jednej z ptaszyn i skruszenie jej wiary. Chciał się pobawić, a przy okazji doprowadzić do jej upadku.
Chaos, apokalipsa lub jakkolwiek nazwiemy koniec świata, nie był mu na rękę. W tym Mael się nie mylił. Jego życie, jego przyjemność z istnienia, zależały od śmiertelników. Nikt mu tego nie mógł odebrać.
To, co mówił o ludzkich wypiekach, wyjątkowo nie było kłamstwem. Bardzo cenił ich wyroby. Szczególnie właśnie jedzenie. No i alkohol. Nie zapominajmy o najważniejszym rodzaju napitków.
- Może po jednym ciastku z wróżbą? Zobaczymy, co ciekawego los dla nas zaplanował. - tu rzucił towarzystwu zadziorny uśmieszek, sam będąc ciekawym, co znajdzie na swoim papierku.
@Mael
@Hextre
- Nie zwracaj uwagi na mojego towarzysza. On nie wie co to kultura osobista. - tu szturchnął Hextre, tak, że najpewniej obił mu żebro. Chciał mu tym przypomnieć, że mieli współpracować z ptaszynami, urabiać ich na swoją stronę, a nie zniechęcać jeszcze bardziej. Czy ten demon potrafił myśleć o czymś innym niż wkurzanie wszystkich dookoła?
- Wiemy już coś więcej o naszym zaginionym? Zdaje się, jakbyśmy poruszali się po omacku. Sprawa co prawda jest dosyć świeża, ale czuję się strasznie zagubiony. - czy mówił prawdę? Oczywiście, że nie. Grał jednak po mistrzowsku. Przecież kto jak nie on, byłby zatroskany o los jakiegoś człowieka, który mógł im pomóc w poszukiwaniach Boga, który miał ich gdzieś? Miał jednak zadanie do wykonania, a pusty tron w Niebiosach mógł przynieść więcej złego niż dobrego. Dla obu ras.
Dorzucił do swojej kawy z dwie łyżeczki cukru i zamieszał energicznie. Upił łyk, drugi, trzeci i uznał, że dołoży jeszcze jedną. Choć zdawał sobie sprawę z tego, że słodycz ciasta zaburzy tą z kawy, to zupełnie się tym nie przejmował. Potrzebował tego chwilowego zastrzyku energii. Z cukrem we krwi jakoś lepiej mu się myślało.
- Hmm, tak, mamy swoje wątpliwości, choć ja nie widzę problemu w spędzaniu trochę więcej praktycznego czasu z tobie podobnymi. Połączył nas wspólny cel. Nie musimy się przy tym lubić. - co nie oznaczało, że nie mogli. W końcu jego głównym celem było zjednanie sobie jednej z ptaszyn i skruszenie jej wiary. Chciał się pobawić, a przy okazji doprowadzić do jej upadku.
Chaos, apokalipsa lub jakkolwiek nazwiemy koniec świata, nie był mu na rękę. W tym Mael się nie mylił. Jego życie, jego przyjemność z istnienia, zależały od śmiertelników. Nikt mu tego nie mógł odebrać.
To, co mówił o ludzkich wypiekach, wyjątkowo nie było kłamstwem. Bardzo cenił ich wyroby. Szczególnie właśnie jedzenie. No i alkohol. Nie zapominajmy o najważniejszym rodzaju napitków.
- Może po jednym ciastku z wróżbą? Zobaczymy, co ciekawego los dla nas zaplanował. - tu rzucił towarzystwu zadziorny uśmieszek, sam będąc ciekawym, co znajdzie na swoim papierku.
@Mael
@Hextre
Mael
Najwyższy Anioł
Liu Yijun
W obliczu wieczności, któż potrafi ocenić chwile?
∞
65
175
100
Ludzka:
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
95
11/03/2024
Zmierzył demona surowym spojrzeniem, bo nie lubił spoufalania się. Nawet nie znał jego imienia i w sumie nie zamierzał o nie pytać. Zignorował jednak jego słowa, póki co. Dlatego Mael nie przepadał za demonami. Ciężko było u nich o maniery. Brak człowieczeństwa w końcu swoje robił.
- Wiecie tyle samo ile i my. Gdybyśmy mieli więcej informacji, pewnie byśmy się nimi podzielili. Póki co trzeba je zdobyć. - odparł szczerze, bo póki co jeszcze nie zaczęli przepytywania najbliższych z kręgu Theodora. Niemniej sprawa nie była taka łatwa. Głównie przez Zakon, który się niepotrzebnie interesował tym czym nie powinien. Czy wierzył jednak, że demon się przejął? A skądże. Znał ich zbyt wiele, by dać się nabrać na takie sztuczki. Był po prostu na to za stary.
- Masz rację, nie musimy, bo jednak wieki wojen i bitew ciężko puścić w niepamięć. Na szczęście, miejmy nadzieję, że to tymczasowe rozwiązanie. - mruknął do nich, bo jemu też nazbyt nie uśmiechała się ta współpraca, bo wystawiało to Anioły na niepotrzebne ryzyko. Mael doskonale wiedział, że będą Piekielni kombinować. To było bardziej niż pewne. Będzie to jednak dobry test dla jego Ptaszyn, by nie dać się im podejść.
- Zbiór poezji zagranicznej. - wyjaśnił demonowi, choć wątpił w to, by ten się tym zainteresował. Nie wyglądał ani trochę na konesera sztuki.
- Wydają je zazwyczaj o siedemnastej... Którą mamy godzinę? - zerknął na zegarek na nadgarstku. - To dopiero za pół godziny, więc mamy jeszcze chwilę. Co was tutaj w ogóle sprowadza?
@Hextre @Diablo
- Wiecie tyle samo ile i my. Gdybyśmy mieli więcej informacji, pewnie byśmy się nimi podzielili. Póki co trzeba je zdobyć. - odparł szczerze, bo póki co jeszcze nie zaczęli przepytywania najbliższych z kręgu Theodora. Niemniej sprawa nie była taka łatwa. Głównie przez Zakon, który się niepotrzebnie interesował tym czym nie powinien. Czy wierzył jednak, że demon się przejął? A skądże. Znał ich zbyt wiele, by dać się nabrać na takie sztuczki. Był po prostu na to za stary.
- Masz rację, nie musimy, bo jednak wieki wojen i bitew ciężko puścić w niepamięć. Na szczęście, miejmy nadzieję, że to tymczasowe rozwiązanie. - mruknął do nich, bo jemu też nazbyt nie uśmiechała się ta współpraca, bo wystawiało to Anioły na niepotrzebne ryzyko. Mael doskonale wiedział, że będą Piekielni kombinować. To było bardziej niż pewne. Będzie to jednak dobry test dla jego Ptaszyn, by nie dać się im podejść.
- Zbiór poezji zagranicznej. - wyjaśnił demonowi, choć wątpił w to, by ten się tym zainteresował. Nie wyglądał ani trochę na konesera sztuki.
- Wydają je zazwyczaj o siedemnastej... Którą mamy godzinę? - zerknął na zegarek na nadgarstku. - To dopiero za pół godziny, więc mamy jeszcze chwilę. Co was tutaj w ogóle sprowadza?
@Hextre @Diablo
This sweetness of theforbiddеn apple tempts you.
Hextre
Rezydent
Nie wie co to kultura osobista? HA! Przygadał kocioł garnkowi. Zaraz przy stoliku rozległo się głośne plaśnięcie, kiedy Hextre strzelił Diablo po łapie jaką ten chciał go szturchnąć, a siły w to nie żałował, oj nie.
- Łapy przy sobie, jestem zbyt cenny, żeby ktoś twojego pokroju mnie dotykał. - mruknął do niego pogardliwie, mrużąc oczy. Niech spróbuje jeszcze raz go ruszyć, to mu z chęcią palce wyłamie.
Zaraz jednak zauroczony uśmiech wrócił na jego twarz, bo co jak co miał na sobie biżuterię, a to zawsze poprawiało mu humor.
Uśmiechnął się kącikiem ust na to, jak anioł odbił piłeczkę Diablo, nie będąc specjalne pod wrażeniem jego mentalnego oszukiwania. Naprawdę? Myślał, że Najwyższy Anioł da się od tak podejść? Gdyby tak było, to już dawno piekło rządziłoby wszechświatem. Głuptasek, ale cóż, w końcu był z I Kręgu, tam zazwyczaj nie myślą głową, a czym innym.
- Ale kiedy te wojny były, co? Kawał czasu temu. - zamachał ręką lekceważąco, celowo umniejszając przeszłości. Nie siedział w niej, do tego teraz miał całą masę przynoszących zyski zajęć, a bogatym wojna często szkodzi.
Oczy mu lekko błysnęły na odpowiedź o książce. Zagraniczna?
- Mogę? - zapytał Anioła, wystawiając subtelnie dłoń w stronę książeczki. Na sekundę coś mu zadzwoniło w głowie, ale nie do końca wyłapał gdzie.
- Ja za ciastka podziękuję i tak się nigdy nie sprawdzają. - gdyby jeszcze chociaż działały na zasadzie przeciwieństwa, wtedy jeszcze by je otwierał wiedząc, że stanie się odwrotna rzecz, ale one tak chciały, a nie mogły.
- Bardzo dobre pytanie, mój drogi. - przesunął spojrzeniem po aniele od góry do dołu, chociaż już zdążył zauważyć, że nie ma on na sobie kosztowności które mogłyby być godne uwagi demona. - Przeznaczenie. Chciałem po prostu wydać swoje pieniądze, a patrzcie kogo spotkałem. - zaśmiał się zerkając na jednego to na drugiego. - Herbata dużo lepiej smakuje w towarzystwie, więc czemu miałbym się nie dosiąść do "swoich"? - często chodził pozornie bez celu, ale prawda była taka, że chciał się po prostu pokazać. Pierścienie, wisiorki, przypinki, spinki do mankietów, nowe skórzane buty, szyty na miarę garnitur, zapach najdroższych możliwych perfum. Wychodził z domu, by świat miał możliwość podziwiania jego piękna.
@Diablo @Mael
- Łapy przy sobie, jestem zbyt cenny, żeby ktoś twojego pokroju mnie dotykał. - mruknął do niego pogardliwie, mrużąc oczy. Niech spróbuje jeszcze raz go ruszyć, to mu z chęcią palce wyłamie.
Zaraz jednak zauroczony uśmiech wrócił na jego twarz, bo co jak co miał na sobie biżuterię, a to zawsze poprawiało mu humor.
Uśmiechnął się kącikiem ust na to, jak anioł odbił piłeczkę Diablo, nie będąc specjalne pod wrażeniem jego mentalnego oszukiwania. Naprawdę? Myślał, że Najwyższy Anioł da się od tak podejść? Gdyby tak było, to już dawno piekło rządziłoby wszechświatem. Głuptasek, ale cóż, w końcu był z I Kręgu, tam zazwyczaj nie myślą głową, a czym innym.
- Ale kiedy te wojny były, co? Kawał czasu temu. - zamachał ręką lekceważąco, celowo umniejszając przeszłości. Nie siedział w niej, do tego teraz miał całą masę przynoszących zyski zajęć, a bogatym wojna często szkodzi.
Oczy mu lekko błysnęły na odpowiedź o książce. Zagraniczna?
- Mogę? - zapytał Anioła, wystawiając subtelnie dłoń w stronę książeczki. Na sekundę coś mu zadzwoniło w głowie, ale nie do końca wyłapał gdzie.
- Ja za ciastka podziękuję i tak się nigdy nie sprawdzają. - gdyby jeszcze chociaż działały na zasadzie przeciwieństwa, wtedy jeszcze by je otwierał wiedząc, że stanie się odwrotna rzecz, ale one tak chciały, a nie mogły.
- Bardzo dobre pytanie, mój drogi. - przesunął spojrzeniem po aniele od góry do dołu, chociaż już zdążył zauważyć, że nie ma on na sobie kosztowności które mogłyby być godne uwagi demona. - Przeznaczenie. Chciałem po prostu wydać swoje pieniądze, a patrzcie kogo spotkałem. - zaśmiał się zerkając na jednego to na drugiego. - Herbata dużo lepiej smakuje w towarzystwie, więc czemu miałbym się nie dosiąść do "swoich"? - często chodził pozornie bez celu, ale prawda była taka, że chciał się po prostu pokazać. Pierścienie, wisiorki, przypinki, spinki do mankietów, nowe skórzane buty, szyty na miarę garnitur, zapach najdroższych możliwych perfum. Wychodził z domu, by świat miał możliwość podziwiania jego piękna.
@Diablo @Mael
Diablo
Rezydent
Dorian Oscar Gray
Lust's passion will be served; it demands, it militates, it tyrannizes.
27
88
192
-5
Powłoka ludzka:
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
89
18/08/2024
Zarechotał pod nosem. Naprawdę nie rozumiał, w jaki sposób niektóre demony funkcjonowały. Ani to ogłady, ani rozumu. Prawie jak zwierzęta wpadające pod nadjeżdżający samochód. Nie zamierzał nawet rozmasowywać obolałej dłoni. Ból był przyjemnością.
- Mojego pokroju? Cenny? Jesteś zwykłym pomiotem z drugiego kręgu. Znaczysz nawet mniej niż ta filiżanka, która przede mną stoi. Wystarczy pomachać ci czymś cennym przed oczami i merdasz ogonem jak zwykły kundel. - Hextre był jak typowy osiłek - miał dużo pary w łapach, to potrafił myśleć tylko o tym, ale zapominał, że nie trzeba było się do kogoś zbliżyć, by go unicestwić. - Uważaj, jak będziesz dzisiaj wychodził z kawiarni. Zagubiona strzała może trafić w tył twojej głowy. Bolesne to doświadczenie.
Nie zamierzał więcej czasu poświęcać na pobratymca. Takich nie żal mu było, gdy pierzaści mordowali im podobnych. Cenił demony za spryt i dokonywane okrucieństwa, a nie za głupotę.
Całą swoją uwagę skupił od tego momentu na Maelu. Anioł, choć wciąż był tylko marionetką zaginionego Boga, był dużo ciekawszym rozmówcą niż Hextre. Nie unosił się dumą i potrafił się wysławiać.
- To nie będzie łatwe zadanie. Zakon działa szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Ich macki sięgają wszystkiego, co powiązane z naszym zaginionym. Tutaj grać czysto nie możemy, nie żeby to był jakiś problem dla mojego gatunku. - pakowanie nosa w nie w swoje sprawy, to była domena ludzi. Zawsze musieli lgnąć do czegoś, co ich przerastało. Demonom też się to zdarzało, prawdopodobnie równie często, ale zasady gry były jednak inne. Dla nich ludzka powłoka nic nie znaczyła. Szybko mogli się zregenerować w Piekle i powrócić do swoich obowiązków.
- Znając naszych wojowników, palą się do bitki. Czekają tylko, aż to wszystko legnie w gruzach i wrócą do swojego Wiecznego Konfliktu. Nie rozumiem ich trochę. Można się dobrze bawić bez rozlewu krwi. - nie mógł nazwać siebie pacyfistą, ale brudną robotę zawsze zostawiał innym. Przez to też ciężej go było połączyć z nielegalnymi aktywnościami. Mógł żyć pod osłoną nocą, wciąż będąc najgorszą wersją samego siebie.
- Och, prawda. Jesteśmy nieco za wcześnie. W tak doborowym towarzystwie to będzie zaledwie chwila. - rozsiadł się wygodniej na krześle, bawiąc się łyżeczką, której jeszcze przed chwilą używał do przesładzania swojej kawy. - Och, interesy. Uwielbiam ten lokal. Często zamawiam z niego rarytasy do mojego biznesu. - no i jeśli nadarzyła się okazja do spotkania Niebianina, i to nie byle jakiego, to próba wyciągnięcia wszystkiego, co może wydawać się cenne.
@Mael
@Hextre
- Mojego pokroju? Cenny? Jesteś zwykłym pomiotem z drugiego kręgu. Znaczysz nawet mniej niż ta filiżanka, która przede mną stoi. Wystarczy pomachać ci czymś cennym przed oczami i merdasz ogonem jak zwykły kundel. - Hextre był jak typowy osiłek - miał dużo pary w łapach, to potrafił myśleć tylko o tym, ale zapominał, że nie trzeba było się do kogoś zbliżyć, by go unicestwić. - Uważaj, jak będziesz dzisiaj wychodził z kawiarni. Zagubiona strzała może trafić w tył twojej głowy. Bolesne to doświadczenie.
Nie zamierzał więcej czasu poświęcać na pobratymca. Takich nie żal mu było, gdy pierzaści mordowali im podobnych. Cenił demony za spryt i dokonywane okrucieństwa, a nie za głupotę.
Całą swoją uwagę skupił od tego momentu na Maelu. Anioł, choć wciąż był tylko marionetką zaginionego Boga, był dużo ciekawszym rozmówcą niż Hextre. Nie unosił się dumą i potrafił się wysławiać.
- To nie będzie łatwe zadanie. Zakon działa szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Ich macki sięgają wszystkiego, co powiązane z naszym zaginionym. Tutaj grać czysto nie możemy, nie żeby to był jakiś problem dla mojego gatunku. - pakowanie nosa w nie w swoje sprawy, to była domena ludzi. Zawsze musieli lgnąć do czegoś, co ich przerastało. Demonom też się to zdarzało, prawdopodobnie równie często, ale zasady gry były jednak inne. Dla nich ludzka powłoka nic nie znaczyła. Szybko mogli się zregenerować w Piekle i powrócić do swoich obowiązków.
- Znając naszych wojowników, palą się do bitki. Czekają tylko, aż to wszystko legnie w gruzach i wrócą do swojego Wiecznego Konfliktu. Nie rozumiem ich trochę. Można się dobrze bawić bez rozlewu krwi. - nie mógł nazwać siebie pacyfistą, ale brudną robotę zawsze zostawiał innym. Przez to też ciężej go było połączyć z nielegalnymi aktywnościami. Mógł żyć pod osłoną nocą, wciąż będąc najgorszą wersją samego siebie.
- Och, prawda. Jesteśmy nieco za wcześnie. W tak doborowym towarzystwie to będzie zaledwie chwila. - rozsiadł się wygodniej na krześle, bawiąc się łyżeczką, której jeszcze przed chwilą używał do przesładzania swojej kawy. - Och, interesy. Uwielbiam ten lokal. Często zamawiam z niego rarytasy do mojego biznesu. - no i jeśli nadarzyła się okazja do spotkania Niebianina, i to nie byle jakiego, to próba wyciągnięcia wszystkiego, co może wydawać się cenne.
@Mael
@Hextre
Mael
Najwyższy Anioł
Liu Yijun
W obliczu wieczności, któż potrafi ocenić chwile?
∞
65
175
100
Ludzka:
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
95
11/03/2024
Ta dwójka demonów było dość osobliwa. Jeden był próżny i lekkomyślny, a drugi starał się kłamać i zgrywać neutralnego. Nie wiedział czy jest to ich ustawka, ale jeśli tak to źle trafili. Mael nie wiedział wiele więcej, a i nie wypowiadał się tematy nie uzgodnione z Kabraxisem. Jeśli cokolwiek coś przekaże to wpierw jemu. Nie ufał żadnemu demonowi, że dostarczą szczere i prawdziwe informacje. Pierwszy demon dawał mu wrażenie osoby, która wpierw mówiła niżeli myślała. Nie martwienie się o przeszłość niosło za sobą ryzyko jej powtórzenia.
Na pytanie demona, położył palec na książce i przesunął ją powoli na środek, pozwalając poniekąd im obydwu dojrzeć tytuł i wykonanie. Była to starsza książka, mająca więcej niż jeden wiek na karu oraz dodatkowo pierwsze wydanie.
- Interesujące, że sobie nawzajem ubliżacie. Zawsze mnie to zaskakiwało w demonach. Ta niechęć do drugiego pobratymca, niesnaski między kręgami, konflikty wewnętrzne... - odparł spokojnie Najwyższy, przyglądając się im uważnie. To, że Hextre był z drugiego kręgu było widać. Nadmierny przepych prowadził ku zgubie i tak się to kończyło... Upadkiem z powodu chciwości.
- Zakon ostatnio bardzo się nami interesuje. Zarówno demonami, jak i aniołami. Ich ciekawość można wykorzystać. Co prawda większą niechęcią pała do was, ale to też ich słabość. Nasza współpraca może być wielce owocna, bo się jej nie spodziewają. - mruknął neutralnie, delektując się dalej swoją herbatą, której dolał sobie do filiżanki.
- Jedni widzą zabawę w przemocy, drudzy potrafią znaleźć ją w inny sposób. Wszystko zależy od grzechu demona, dla którego upadł i jak potoczyły się tortury, które ukształtowały jego charakter po odebraniu człowieczeństwa. Kim się stał. - odpowiedział drugiemu demonowi i oparł się wygodniej o krzesło, na którym aktualnie spoczywał.
- A jaki biznes prowadzisz? - zapytał się luźno, bo on akurat wypiekał słodycze na miejscu, w herbaciarni. A raczej robiły to osoby, które do tego zatrudniał.
@Hextre @Diablo
Na pytanie demona, położył palec na książce i przesunął ją powoli na środek, pozwalając poniekąd im obydwu dojrzeć tytuł i wykonanie. Była to starsza książka, mająca więcej niż jeden wiek na karu oraz dodatkowo pierwsze wydanie.
- Interesujące, że sobie nawzajem ubliżacie. Zawsze mnie to zaskakiwało w demonach. Ta niechęć do drugiego pobratymca, niesnaski między kręgami, konflikty wewnętrzne... - odparł spokojnie Najwyższy, przyglądając się im uważnie. To, że Hextre był z drugiego kręgu było widać. Nadmierny przepych prowadził ku zgubie i tak się to kończyło... Upadkiem z powodu chciwości.
- Zakon ostatnio bardzo się nami interesuje. Zarówno demonami, jak i aniołami. Ich ciekawość można wykorzystać. Co prawda większą niechęcią pała do was, ale to też ich słabość. Nasza współpraca może być wielce owocna, bo się jej nie spodziewają. - mruknął neutralnie, delektując się dalej swoją herbatą, której dolał sobie do filiżanki.
- Jedni widzą zabawę w przemocy, drudzy potrafią znaleźć ją w inny sposób. Wszystko zależy od grzechu demona, dla którego upadł i jak potoczyły się tortury, które ukształtowały jego charakter po odebraniu człowieczeństwa. Kim się stał. - odpowiedział drugiemu demonowi i oparł się wygodniej o krzesło, na którym aktualnie spoczywał.
- A jaki biznes prowadzisz? - zapytał się luźno, bo on akurat wypiekał słodycze na miejscu, w herbaciarni. A raczej robiły to osoby, które do tego zatrudniał.
@Hextre @Diablo
This sweetness of theforbiddеn apple tempts you.
Hextre
Rezydent
Uśmiech nie znikał mu w twarzy.
- Widać biust kelnerki sprawił, że za dobrze nie widzisz, typowe. -przewrócił oczyma. Ah ten pierwszy krąg, za każdym razem jak myślał, że zmieni o nim zdanie, to jednak przychodziło o takie właśnie coś i jednak pluł sobie w brodę, że myślał o nich zbyt wiele. Jak wtedy ta sytuacja z tą suką, czy sukubą… Jeden pies. To był istny Teksas. - Skarbie, starasz się być straszny i marnie ci to idzie. Ale nie martw się, na pewno kiedyś ci się uda, wierzę w ciebie. - położył dłoń na sercu i kiwając głową sam potwierdzał swoje własne słowa. Nie jedna osoba już go testowała, nie jedna go atakowała i jakoś dalej stoi na nogach, dziwne, prawda?
Z ochotą sięgnął po książkę, zakładając, że drugi demon nie będzie nią zainteresowany, w końcu nie prosił o lekturę, nawet o nią nie zapytał.
Parsknął śmiechem na słowa Anioła, mało elegancko, ale jednak docenił jego humor.
- Taka już nasza natura, co poradzisz? - wzruszył teatralnie ramionami. - Dla was chyba lepiej tak, niż jakbyśmy współpracowali i przejęli cały świat, prawda? - zagadnął Aniołka, którego inne formy z chęcią by zobaczył, bo wbrew pozorom zobaczyć taką trzecią to nie było wiele okazji.
Zaraz jednak zaczęło się gadanie biznesowe. Przyszedł tutaj wydawać pieniądze, a ci o robocie. Co za przykładne stworzenia z nich, toż to grzech pracować wniedzielę czwartek.
Kolejne słowa aniołka go jednak rozczuliły. To całe grzeszenie, tortury i kształtowanie brzmiało naprawdę poetycznie, aż na sekundę zawiesił się, żeby przeanalizować swoje wspomnienia, co je wzbudzało i ile z nich miało sens czy było choć trochę rozczytywalne.
Chłopcy zajmowali się rozmową o biznesie, a on, człowiek wysokiej edukacji zagłębił się w wierszyki poezję, czując, że znów coś zaczyna mu świtać w myślach i z tyłu głowy go łaskocze.
- Widać biust kelnerki sprawił, że za dobrze nie widzisz, typowe. -przewrócił oczyma. Ah ten pierwszy krąg, za każdym razem jak myślał, że zmieni o nim zdanie, to jednak przychodziło o takie właśnie coś i jednak pluł sobie w brodę, że myślał o nich zbyt wiele. Jak wtedy ta sytuacja z tą suką, czy sukubą… Jeden pies. To był istny Teksas. - Skarbie, starasz się być straszny i marnie ci to idzie. Ale nie martw się, na pewno kiedyś ci się uda, wierzę w ciebie. - położył dłoń na sercu i kiwając głową sam potwierdzał swoje własne słowa. Nie jedna osoba już go testowała, nie jedna go atakowała i jakoś dalej stoi na nogach, dziwne, prawda?
Z ochotą sięgnął po książkę, zakładając, że drugi demon nie będzie nią zainteresowany, w końcu nie prosił o lekturę, nawet o nią nie zapytał.
Parsknął śmiechem na słowa Anioła, mało elegancko, ale jednak docenił jego humor.
- Taka już nasza natura, co poradzisz? - wzruszył teatralnie ramionami. - Dla was chyba lepiej tak, niż jakbyśmy współpracowali i przejęli cały świat, prawda? - zagadnął Aniołka, którego inne formy z chęcią by zobaczył, bo wbrew pozorom zobaczyć taką trzecią to nie było wiele okazji.
Zaraz jednak zaczęło się gadanie biznesowe. Przyszedł tutaj wydawać pieniądze, a ci o robocie. Co za przykładne stworzenia z nich, toż to grzech pracować w
Kolejne słowa aniołka go jednak rozczuliły. To całe grzeszenie, tortury i kształtowanie brzmiało naprawdę poetycznie, aż na sekundę zawiesił się, żeby przeanalizować swoje wspomnienia, co je wzbudzało i ile z nich miało sens czy było choć trochę rozczytywalne.
Chłopcy zajmowali się rozmową o biznesie, a on, człowiek wysokiej edukacji zagłębił się w wierszyki poezję, czując, że znów coś zaczyna mu świtać w myślach i z tyłu głowy go łaskocze.
Diablo
Rezydent
Dorian Oscar Gray
Lust's passion will be served; it demands, it militates, it tyrannizes.
27
88
192
-5
Powłoka ludzka:
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
Młody mężczyzna, o wyrazistych rysach twarzy, z krótkimi, ciemnymi włosami, które zazwyczaj opadają mu na czoło, nadając mu surowy i tajemniczy wygląd. Jego skóra jest jasna, a twarz często przybiera chłodny i obojętny wyraz, jakby skrywał w sobie wiele niewypowiedzianych sekretów. W kontrast do swojej prawdziwej, demonicznej natury, nosi na szyi prosty łańcuszek z krzyżem, co może sugerować pewną ironię lub głębsze znaczenie. Ubiera się nowocześnie, nie przywiązując wagi do formalnych strojów takich jak garnitury czy smokingi, co podkreśla jego niezależny i nieco buntowniczy charakter.
Annaszei:
W tej formie Diablo przybiera jeszcze bardziej muskularnej formy. Kolor skóry, choć wciąż jasny nabiera subtelnego, nienaturalnego, niemal eterycznego odcienia. Na głowie wyrastają mu długie, zakrzywione rogi. Włosy są wciąż podobne do ludzkiej formy, ale nieco dłuższe i srebrzysto-szare. Opadają mu swobodnie na bok. Jego skórę zdobią różnego rodzaju blizny i pęknięcia, tak jakby demoniczna moc chciała się uwolnić. Z pleców wyrastają mu czarne, niewielkie skrzydła, które jednak pozwalają na bardzo dynamiczne ruchy. Potrafi także latać, choć nie wykorzystuje tej umiejętności za często. Jego odzienie w tej formie jest bardzo minimalistyczne. Skórzane, misternie zdobione spodnie, przedramienniki oraz ponownie łańcuszek, tym razem przedstawiający umęczoną duszę.
Sodom:
W tej formie jego sylwetka staje się gigantyczna i przytłaczająca, emanując czystą, destrukcyjną potęgą. Jego ciało jest teraz osłonięte czarnymi, przypominającymi korzenie lub gałęzie strukturami, które tworzą przerażającą, organiczną zbroję. Z jego głowy wyrastają długie, rozgałęzione rogi, przypominające koronę cierniową, co potęguje wrażenie jego demonicznej potęgi. Twarz pozostaje całkowicie zasłonięta, a jedynym widocznym elementem są jarzące się na niebiesko oczy, przeszywające wszystko, co napotkają. Jego masywne skrzydła rozpościerają się szeroko, a cała postać promieniuje energią, która zniekształca i niszczy wszystko wokół. Jego dłonie, wydłużone i zakończone ostrymi szponami, są gotowe do zadawania niszczycielskich ciosów. Z tułowia wyrasta szereg gałęziowatych odnóży, które mogą chwytać i miażdżyć wszystko na swojej drodze. Mimo swojej potężnej postury ta forma służy głównie do wywoływania paniki i unieruchamiania przeciwników, skutecznie siejąc grozę wśród wrogów.
89
18/08/2024
Obecność Hextre mu nie pomagała. Miał nadzieję, że ten zamknie się, chociaż na chwilę i pozwoli porozmawiać mu z Najwyższym o naglących ich tematach. Niestety jadaczka mu się nie zamykała. Próżność z niego emanowała oślepiającym światłem. Jeśli miałby wybrać jeden z kręgów, który uważał za najbardziej samolubny i nieprzydatny dla całej rasy, to właśnie byłby to drugi. Nie wnosił żadnej realnej korzyści dla całego społeczeństwa demonów. Teraz na dodatek ignorował ich zadanie.
Zaśmiał się na kolejne słowa Najwyższego.
- Nie ma drugiej takiej miłości jak ta pomiędzy Dziećmi Piekieł. U nas możesz liczyć na sztylet w plecy nawet od tych, których uznałoby się za zaufanych. Taki już mamy klimat. - po części chaos był nieodłącznym elementem ich żywotu. Nawet Piekło miało swoje reguły i zasady, ale były one zupełnie inne i dużo mniej rygorystyczne niż te, które znali ludzie czy anioły.
Zignorował całkowicie kolejne biadolenie ze strony Hextre. Jeśli będzie urządzał sobie z nim pyskówki przy ptaszynie, to zostanie odcięty od drogi do zagarnięcia jakiegokolwiek cienia zaufania. Już przeczuwał, że jego pozycja została spalona. Nie mniej żywo zainteresował się kolejnym tematem.
- Poza pojedynczymi jednostkami, nie mamy najmniejszych szans dogadać się z Zakonem. To prawda. Wy jesteście tu naszą najlepszą opcją. Jeśli z jakichś głupich powodów nasza tymczasowa współpraca nie wyjdzie na jaw, może to zaowocować konkretnymi poszlakami w naszej sprawie. Ja przy okazji mogę wykorzystać fakt, że nie świecę się dla Widzących jak gwiazdy na bezchmurnym niebie. - był to jego niezaprzeczalnie największy atut. W połączeniu z jego umiejętnościami manipulacji potrafił zdziałać cuda, nawet by się mogło wydawać, w tragicznej sytuacji.
Na pytanie o swój biznes uroczo się uśmiechnął. Niemal bez zastanowienia, o mały włos nie rzucił słowem burdel, ale to ponownie zszargałoby jego szanse na bycie kimś więcej, niż kolejnym, niezbyt poważnym, przedstawicielem swojej rasy.
- Och, prowadzę bar. - rzucił krótko, dopijając swoją kawę. Postanowił nie przeciągać tej męczarni. W towarzystwie Hextre na nic zdadzą się jego próby. Musi spróbować innym razem lub z ptaszyną mniejszego kalibru. Może po prostu porwał się na słońce, gdy powinien zacząć od czegoś skrojonego do jego możliwości. Zerknął na zegarek, tak jakby się nagle spieszył, ale tak naprawdę chciał tylko znaleźć wymówkę. - Och, już tak późno? Muszę odebrać zamówienie. Moi... nowo zatrudnieni pracownicy mogą sobie nie poradzić. Nie mniej, miło było poznać osobiście. Liczę, że ta niewygodna współpraca między naszymi gatunkami, przybliży nas do celu.
Wstał z miejsca, rzucił w stronę Najwyższego uśmiech politowania na myśl, że musiał zostać sam na sam z demonem chciwości i skierował swoje kroki do wyjścia.
Zaśmiał się na kolejne słowa Najwyższego.
- Nie ma drugiej takiej miłości jak ta pomiędzy Dziećmi Piekieł. U nas możesz liczyć na sztylet w plecy nawet od tych, których uznałoby się za zaufanych. Taki już mamy klimat. - po części chaos był nieodłącznym elementem ich żywotu. Nawet Piekło miało swoje reguły i zasady, ale były one zupełnie inne i dużo mniej rygorystyczne niż te, które znali ludzie czy anioły.
Zignorował całkowicie kolejne biadolenie ze strony Hextre. Jeśli będzie urządzał sobie z nim pyskówki przy ptaszynie, to zostanie odcięty od drogi do zagarnięcia jakiegokolwiek cienia zaufania. Już przeczuwał, że jego pozycja została spalona. Nie mniej żywo zainteresował się kolejnym tematem.
- Poza pojedynczymi jednostkami, nie mamy najmniejszych szans dogadać się z Zakonem. To prawda. Wy jesteście tu naszą najlepszą opcją. Jeśli z jakichś głupich powodów nasza tymczasowa współpraca nie wyjdzie na jaw, może to zaowocować konkretnymi poszlakami w naszej sprawie. Ja przy okazji mogę wykorzystać fakt, że nie świecę się dla Widzących jak gwiazdy na bezchmurnym niebie. - był to jego niezaprzeczalnie największy atut. W połączeniu z jego umiejętnościami manipulacji potrafił zdziałać cuda, nawet by się mogło wydawać, w tragicznej sytuacji.
Na pytanie o swój biznes uroczo się uśmiechnął. Niemal bez zastanowienia, o mały włos nie rzucił słowem burdel, ale to ponownie zszargałoby jego szanse na bycie kimś więcej, niż kolejnym, niezbyt poważnym, przedstawicielem swojej rasy.
- Och, prowadzę bar. - rzucił krótko, dopijając swoją kawę. Postanowił nie przeciągać tej męczarni. W towarzystwie Hextre na nic zdadzą się jego próby. Musi spróbować innym razem lub z ptaszyną mniejszego kalibru. Może po prostu porwał się na słońce, gdy powinien zacząć od czegoś skrojonego do jego możliwości. Zerknął na zegarek, tak jakby się nagle spieszył, ale tak naprawdę chciał tylko znaleźć wymówkę. - Och, już tak późno? Muszę odebrać zamówienie. Moi... nowo zatrudnieni pracownicy mogą sobie nie poradzić. Nie mniej, miło było poznać osobiście. Liczę, że ta niewygodna współpraca między naszymi gatunkami, przybliży nas do celu.
Wstał z miejsca, rzucił w stronę Najwyższego uśmiech politowania na myśl, że musiał zostać sam na sam z demonem chciwości i skierował swoje kroki do wyjścia.
z/t
Mael
Najwyższy Anioł
Liu Yijun
W obliczu wieczności, któż potrafi ocenić chwile?
∞
65
175
100
Ludzka:
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
Młody Azjata o blond bądź czarnych włosach i delikatnych rysach twarzy, dość smukłej budowy ciała. Ubierający się albo w tradycyjne stroje Azjatyckie, w garnitury, albo stroje z zakresu renesansu. Jego kolor oczu czasem zmienia kolor na ciemny błękit tudzież błękit nieba w zależności od stanu emocjonalnego.
Elyon:
Charakteryzuje się posiadaniem trzech ogromnych par skrzydeł, których pióra opalizują kolorami błękitu bądź fioletu. Czasami pojawiają się na jego ciele perłowe łuski, które zdradzają jego smoczą naturę. Zwykle widywany w półzbroi, rzadziej w pełnym rynsztunku.
Adon:
Ma postać eterycznego smoka, charakteryzującego się świetlistym białym i krystalicznym wyglądem. Jego trzy pary skrzydeł są rozległe i przypominają pióra, wtapiające się w otaczającą je przestrzeń, jakby zlewając z samym powietrzem. Łuski niczym opale odbijają wszechobecne światło, mieniąc się wieloma kolorami. Charakterystyczne są też niby popękane rogi, których odłamki jednak tworzą całość połączone niewidzialnym jestestwem. Towarzyszy też mu swego rodzaju aureola okalająca nie głowę, a barki.
95
11/03/2024
Poniekąd było to nieco zabawne jak ci się przekomarzali. Widocznie się nie lubili, ale tak jak mówił wcześniej, różnice kręgów mogły dzielić. Mael tego nie oceniał, bo nie w jego geście leżało, by zajmować się demonami. Czasami nieco współczuł Kabraxisowi, że musiał się z tym wszystkim użerać. Mael nie musiał się obawiać, że jakiś anioł zechce mu wbić nóż w plecy, nie było po co. Nie było u Niebian tego pragnienia władzy czy chciwości. Wszystko było z myślą o dobru ogółu, a nie jednostki. Sam Mael nigdy nie robił nic dla siebie, zawsze myślał o dobru innych na pierwszym miejscu. Zwłaszcza teraz.
- Hmmm... Nigdy żaden Władca chyba nie chciał przejąć całego świata. To zbyt nudne kontrolować wszystko. Zero rozrywki. - mruknął spokojnie, ale władza absolutna była poniekąd dość monotonna. Zwłaszcza dla demonów. Nie dawało to zastrzyków adrenaliny oraz tej rywalizacji, którą uwielbiają. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale nie żyły dość długo. Psucie zabawy innym nie było na rękę.
- Dlatego to może być naszym wielkim atutem. Nie mam nic przeciwko istnieniu Zakonu, ale czasami ludzka ciekawość bywa dla nich niebezpieczna. Jak teraz... Nie chcemy by dowiedzieli się o zniknięciu Stwórcy, a wtykają nos w każdą sprawę dla nas z nim powiązaną. Możliwe, ze czują się zbyt pewnie. - odparł wzruszając ramionami, ale nie chciał by Zakon zaczął głębiej węszyć i się interesować. A już na pewno nie chciał widzieć w ich rękach artefaktów, których na pewno poszukują.
Skinął jednak głową na pożegnanie demona i zerknął na Hextre. Chwilę jeszcze razem spędzili czas w kawiarni rozmawiając o mniej naglących sprawach, nim Mael zdjął czar i oboje się rozeszli do swoich spraw.
Wyjście z Lokacji
@Diablo @Hextre
- Hmmm... Nigdy żaden Władca chyba nie chciał przejąć całego świata. To zbyt nudne kontrolować wszystko. Zero rozrywki. - mruknął spokojnie, ale władza absolutna była poniekąd dość monotonna. Zwłaszcza dla demonów. Nie dawało to zastrzyków adrenaliny oraz tej rywalizacji, którą uwielbiają. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale nie żyły dość długo. Psucie zabawy innym nie było na rękę.
- Dlatego to może być naszym wielkim atutem. Nie mam nic przeciwko istnieniu Zakonu, ale czasami ludzka ciekawość bywa dla nich niebezpieczna. Jak teraz... Nie chcemy by dowiedzieli się o zniknięciu Stwórcy, a wtykają nos w każdą sprawę dla nas z nim powiązaną. Możliwe, ze czują się zbyt pewnie. - odparł wzruszając ramionami, ale nie chciał by Zakon zaczął głębiej węszyć i się interesować. A już na pewno nie chciał widzieć w ich rękach artefaktów, których na pewno poszukują.
Skinął jednak głową na pożegnanie demona i zerknął na Hextre. Chwilę jeszcze razem spędzili czas w kawiarni rozmawiając o mniej naglących sprawach, nim Mael zdjął czar i oboje się rozeszli do swoich spraw.
This sweetness of theforbiddеn apple tempts you.
Shen Aihan
Uczeń
Marsz po brukowanych ulicach Londynu kołysał monotonnie jej ciałem, gdy mijała kolejne przecznice dzielące ją od jej mieszkania. Nie śpieszyła się. Nie lubiła przebywać w domu. Było w nim zbyt wiele wspomnień a zbyt mało ciepła. Chciwie łapała więc każde preteksty i okazje, które umożliwiały jej opuszczenie leciwych murów wiktoriańskiej kamienicy. Zimą takich powodów było mniej, niż wiosną czy latem, przyroda zapadała w głęboki sen, a wraz z nią roślinność i część Aihan. Bez wahania przystała na sugestię Marthy na wspólne spotkanie w kawiarni. Dziewczyna była jej studentką, młodą i obiecującą, a przede wszystkim miała dociekliwy umysł i niespożytą energię. Ta ostatnia cecha była miłą przeciwwagą dla przyjmowanej przez Aihan powściągliwości. Poprawiła trzymaną na ramieniu torbę z książkami i przyśpieszyła nieco kroku, gdy niedaleko wejścia do 'Five o'clock' ujrzała znajomą kędzierzawą czuprynę.
Spotkały się przed wejściem do kawiarni i razem weszły do środka. Zajęły stolik przy dużym oknie.
— Nie wiem czy słyszałaś, ale ktoś podobno przejął starą "Belette" — rzuciła młodsza z kobiet i posłała rozmarzony uśmiech do koleżanki.
— Belette? — powtórzyła nieco bezmyślnie Aihan i pochyliła się z zaciekawieniem w kierunku Marthy. Lubiła plotki i nie ukrywała tego. Było to wadliwe, ale niewątpliwie jedno z najbardziej dostępnych źródeł informacji. To do ich odbiorcy należał obowiązek ich weryfikacji.
— Jeden z teatrów niedaleko miejsca, w którym kiedyś mieszkałam. — rudowłosa kobieta zmarszczyła z wyrzutem brwi, by po chwili zaśmiać się perliście — Nie dziwię się, że go nie kojarzysz, zamknęli go przed wojną, pewnie jeszcze zanim się przeprowadziłaś. Gdy byłam dzieckiem moi rodzice zabierali mnie tam w każdą wigilię Nowego Roku. Wystawiali różne przedstawienia, niewiele z nich rozumiałam. Pamiętam jedynie, że mieli świetną scenografię i kostiumy.
— Jak ja dawno nie byłam w teatrze. — westchnęła i przyłożyła w zamyśleniu do ust dłoń. Nie sądziła, by stan ten szybko się zmienił, choć może powinna dołożyć ten punkt do swoich planów? Z pewnością ucierpiałby na tym jej budżet.
@Bellum
Bellum
Herold
Wyrwany z przemyśleń Demon przeniósł spojrzenie z ludzi brodzących w brudnym, poszarzałym śniegu pokrywającym londyńskie ulice, na kobiety rozmawiające zaledwie kilka stolików dalej. Wypowiedziane przez nich słowo Belette było mu znane, tak jako francuska nazwa łasicy, jak również z szyldu dumnie zdobiącego fasadę teatru. Jego teatru, który miał stać się siedzibą interesów Williama, z której będzie mógł roztaczać cień na cały Londyn, a być może i dalej. Apetyt wszak rośnie w miarę jedzenia. Na razie jednak przypominał on raczej porzuconą ruderę, niźli bluźnierczy ogród piekielnych żądz.
William nie patrzył zbyt długo w stronę nieznajomych. Szybko jego oczy podążyły za dłonią, której dwa palce - wskazujący i środkowy - wsparły się o porcelanowy spodek od filiżanki. Przyjemny, ziołowy zapach umilał mężczyźnie przysłuchiwanie się rozmowie. Nie wszystkie słowa były dla niego jasne, część musiał wnioskować z kontekstu. Słyszał jednak dość, by zrozumieć, że mówią nie o zwierzętach, lecz o jego teatrze.
- A to ciekawe. - Pomyślał, a na jego twarzy na mgnienie oka pojawił się uśmiech.
Chwycił leżącą na stoliku laskę w mahoniowej barwie, zwieńczoną trzonem w postaci srebrnej wilczej głowy o dwóch, niewielkich rubinach w miejscu oczu. Zostawiwszy na wpół wypity napój na stole wstał, zapiął guzik swojej bordowej, marynarki, następnie wygładziwszy palcami materiał. Wspierając się na lasce podszedł do rozmawiających kobiet i skinął głową, będąc już dwa kroki przed ich stolikiem, jednocześnie mówiąc:
- Proszę wybaczyć to najście. - Wraz z ostatnim słowem zatrzymał się i uniósł spojrzenie. Nie patrząc na żadną z kobiet, a gdzieś pomiędzy i nad nimi.
- Przypadkiem, w żadnym razie nie starając się tego usłyszeć, doszło do moich uszu, że rozmawiają Panie o tym starym gmachu, w którym mieścił się teatr Belette. - Pierwsze słowa wypowiedział nieco niepewnie, a jego prawa dłoń, zaciśnięta w pięść, zetknęła się z piersią mężczyzny. Później głos Demona stał się pewniejszy, a ręka zsunęła się, zatrzymując się na palcach wspartych o klapę marynarki. Gdy jednak padło kluczowe słowo Belette skierował swoje spojrzenie najpierw na tę kobietę, która użyła słowa "Łasica" uprzedni, a następnie na je rozmówczynię.
- Temat to niezwykle bliski memu sercu. Jestem William Greywood i poprzedni właściciel tego wspaniałego teatru był mi bliskim druhem.
Odsunął jedno z wolnych krzeseł, ściszając nieznacznie swój głos, chcąc brzmieć tak, jakby mówił o sprawach niezwykle osobistych.
- Pozwolą Panie? - Spytał, jednocześnie siadając na krześle i nie czekając na otrzymaną zgodę. Zachował się kurtuazyjnie i liczył, że kurtuazyjnie nie otrzyma odmowy. Oparł laskę o stolik, upewniając się, że ta się nie zsunie.
- Gdy ostatni raz go widziałem, obiecałem mu, że zadbam o jego teatr. Pozwolę sobie zatem zaprosić do Belette, gdy tylko uda mi się uporać ze wszystkim. - Siedząc już wygodnie przy stoliku oparł się wygodnie, układając dłonie na blacie i łagodnie uśmiechając się do obu kobiet. Wszak przedstawienie musi trwać, nawet poza Belette.
@Shen Aihan
William nie patrzył zbyt długo w stronę nieznajomych. Szybko jego oczy podążyły za dłonią, której dwa palce - wskazujący i środkowy - wsparły się o porcelanowy spodek od filiżanki. Przyjemny, ziołowy zapach umilał mężczyźnie przysłuchiwanie się rozmowie. Nie wszystkie słowa były dla niego jasne, część musiał wnioskować z kontekstu. Słyszał jednak dość, by zrozumieć, że mówią nie o zwierzętach, lecz o jego teatrze.
- A to ciekawe. - Pomyślał, a na jego twarzy na mgnienie oka pojawił się uśmiech.
Chwycił leżącą na stoliku laskę w mahoniowej barwie, zwieńczoną trzonem w postaci srebrnej wilczej głowy o dwóch, niewielkich rubinach w miejscu oczu. Zostawiwszy na wpół wypity napój na stole wstał, zapiął guzik swojej bordowej, marynarki, następnie wygładziwszy palcami materiał. Wspierając się na lasce podszedł do rozmawiających kobiet i skinął głową, będąc już dwa kroki przed ich stolikiem, jednocześnie mówiąc:
- Proszę wybaczyć to najście. - Wraz z ostatnim słowem zatrzymał się i uniósł spojrzenie. Nie patrząc na żadną z kobiet, a gdzieś pomiędzy i nad nimi.
- Przypadkiem, w żadnym razie nie starając się tego usłyszeć, doszło do moich uszu, że rozmawiają Panie o tym starym gmachu, w którym mieścił się teatr Belette. - Pierwsze słowa wypowiedział nieco niepewnie, a jego prawa dłoń, zaciśnięta w pięść, zetknęła się z piersią mężczyzny. Później głos Demona stał się pewniejszy, a ręka zsunęła się, zatrzymując się na palcach wspartych o klapę marynarki. Gdy jednak padło kluczowe słowo Belette skierował swoje spojrzenie najpierw na tę kobietę, która użyła słowa "Łasica" uprzedni, a następnie na je rozmówczynię.
- Temat to niezwykle bliski memu sercu. Jestem William Greywood i poprzedni właściciel tego wspaniałego teatru był mi bliskim druhem.
Odsunął jedno z wolnych krzeseł, ściszając nieznacznie swój głos, chcąc brzmieć tak, jakby mówił o sprawach niezwykle osobistych.
- Pozwolą Panie? - Spytał, jednocześnie siadając na krześle i nie czekając na otrzymaną zgodę. Zachował się kurtuazyjnie i liczył, że kurtuazyjnie nie otrzyma odmowy. Oparł laskę o stolik, upewniając się, że ta się nie zsunie.
- Gdy ostatni raz go widziałem, obiecałem mu, że zadbam o jego teatr. Pozwolę sobie zatem zaprosić do Belette, gdy tylko uda mi się uporać ze wszystkim. - Siedząc już wygodnie przy stoliku oparł się wygodnie, układając dłonie na blacie i łagodnie uśmiechając się do obu kobiet. Wszak przedstawienie musi trwać, nawet poza Belette.
@Shen Aihan
Shen Aihan
Uczeń
Przy stoliku w Londynie siedziała Chinka, diabeł i Irlandka – brzmiało to jak początek słabego żartu powtórzonego stanowczo zbyt wiele razy.
— Coś podobnego. — westchnęła Aihan bacznie przyglądając się ciemnowłosemu mężczyźnie. W istocie było w nim coś złowrogiego, demonicznego. Coś co jeżyło włos na karku a jednocześnie fascynowało niczym bezdenna otchłań oceanu rozciągająca się pod nogami podróżnika. Była to paradoksalna groza popychająca do działania, poddania się jej; wskoczenia w głębiny, by te na wieki zamknęły się nad nieszczęśniczką, grzebiąc ją w swych wodnych toniach.
Mrugnęła kilka razy próbując otrząsnąć się z narastającego zewu otchłani. Choć nie było to zadanie łatwe, z pewnością w niniejszych okolicznościach przyrody wolała zachować trzeźwość myślenia – o ile to oczywiście było możliwe. Mężczyznę kierować mogła zwyczajna nuda, jednak w jego zachowaniu i chęci socjalizacji mogła się kryć o wiele mroczniejsza żądza. Demon czy też człowiek o sercu przesiąkniętym grzechem, wymagał jednak bliższej inspekcji i być może nadzoru, by nie rzec – kontroli. Kąciki ust Aihan uniosły się delikatnie, gdy skinąwszy głową wyraziła zgodę, by mężczyzna się przysiadł. Doskonale zdawała sobie sprawę, iż mężczyzna wcale nie pyta o pozwolenie na zajęcie miejsca. Manipulant. Odmowa byłaby faux pas, a zachowanie kobiet - grubiańskie. Pani Sheffield postanowiła jednak – bo tyle jej pozostawało sprawczości – iż dobrowolnie zagra w grę pana Greywooda. Co może być lepszego od demona, którego nie znasz? Demon, którego znasz.
— To bardzo hojna oferta z pana strony, panie Greywood. Nie sądzisz Martho? — zerknęła w stronę towarzyszki; tak, jak przypuszczała, jej koleżanka bez słowa z niepewnym uśmiechem przyglądała się Greywoodowi, zbyt speszona nagłą prezencją mężczyzny – w dodatku właściciela lokalu, który kiedyś zapewne postrzegała jako nad wyraz prestiżowy — Adelynn Sheffield, a to moja studentka, Martha. — uprzedziła przyjaciółkę, ograniczając się do podania wyłącznie jej imienia.
Każde z nich musiało przybrać maski; nie mogło przecież zdradzić roli przed niewtajemniczoną kobietą. Aihan uniosła się w krześle, starając się przykuć do siebie całą uwagę Greywooda, niejako czyniąc z siebie żywą tarczę oddzielającą studentkę od potencjalnego demona.
— Tak samo jak hojny był otrzymany przez pana podarek. — ciągnęła dalej i uśmiechnęła się krótko, lecz uśmiech nie objął jej oczu — Poprzedni właściciel musiał panu wiele zawdzięczać, skoro zdecydował się przekazać tak istotny i zapewne drogi jego sercu lokal. Lokal z duszą. — ostatnie pytanie niby przypadkiem zaintonowała głosem wyższym, charakterystycznym dla trybu pytającego — Mieć takich druhów to prawdziwy zaszczyt. — uniosła filiżankę do ust i umoczyła wargi, nie przerywając kontaktu wzrokowego z mężczyzną — Proszę, niech pan nie będzie dla nas taki okrutny, my kobiety uwielbiamy słuchać o podbojach i zwycięstwach mężczyzn. — W końcu czy prawdziwym zaszczytem dla myszy nie jest oszukanie lisa?
@Bellum
— Coś podobnego. — westchnęła Aihan bacznie przyglądając się ciemnowłosemu mężczyźnie. W istocie było w nim coś złowrogiego, demonicznego. Coś co jeżyło włos na karku a jednocześnie fascynowało niczym bezdenna otchłań oceanu rozciągająca się pod nogami podróżnika. Była to paradoksalna groza popychająca do działania, poddania się jej; wskoczenia w głębiny, by te na wieki zamknęły się nad nieszczęśniczką, grzebiąc ją w swych wodnych toniach.
Mrugnęła kilka razy próbując otrząsnąć się z narastającego zewu otchłani. Choć nie było to zadanie łatwe, z pewnością w niniejszych okolicznościach przyrody wolała zachować trzeźwość myślenia – o ile to oczywiście było możliwe. Mężczyznę kierować mogła zwyczajna nuda, jednak w jego zachowaniu i chęci socjalizacji mogła się kryć o wiele mroczniejsza żądza. Demon czy też człowiek o sercu przesiąkniętym grzechem, wymagał jednak bliższej inspekcji i być może nadzoru, by nie rzec – kontroli. Kąciki ust Aihan uniosły się delikatnie, gdy skinąwszy głową wyraziła zgodę, by mężczyzna się przysiadł. Doskonale zdawała sobie sprawę, iż mężczyzna wcale nie pyta o pozwolenie na zajęcie miejsca. Manipulant. Odmowa byłaby faux pas, a zachowanie kobiet - grubiańskie. Pani Sheffield postanowiła jednak – bo tyle jej pozostawało sprawczości – iż dobrowolnie zagra w grę pana Greywooda. Co może być lepszego od demona, którego nie znasz? Demon, którego znasz.
— To bardzo hojna oferta z pana strony, panie Greywood. Nie sądzisz Martho? — zerknęła w stronę towarzyszki; tak, jak przypuszczała, jej koleżanka bez słowa z niepewnym uśmiechem przyglądała się Greywoodowi, zbyt speszona nagłą prezencją mężczyzny – w dodatku właściciela lokalu, który kiedyś zapewne postrzegała jako nad wyraz prestiżowy — Adelynn Sheffield, a to moja studentka, Martha. — uprzedziła przyjaciółkę, ograniczając się do podania wyłącznie jej imienia.
Każde z nich musiało przybrać maski; nie mogło przecież zdradzić roli przed niewtajemniczoną kobietą. Aihan uniosła się w krześle, starając się przykuć do siebie całą uwagę Greywooda, niejako czyniąc z siebie żywą tarczę oddzielającą studentkę od potencjalnego demona.
— Tak samo jak hojny był otrzymany przez pana podarek. — ciągnęła dalej i uśmiechnęła się krótko, lecz uśmiech nie objął jej oczu — Poprzedni właściciel musiał panu wiele zawdzięczać, skoro zdecydował się przekazać tak istotny i zapewne drogi jego sercu lokal. Lokal z duszą. — ostatnie pytanie niby przypadkiem zaintonowała głosem wyższym, charakterystycznym dla trybu pytającego — Mieć takich druhów to prawdziwy zaszczyt. — uniosła filiżankę do ust i umoczyła wargi, nie przerywając kontaktu wzrokowego z mężczyzną — Proszę, niech pan nie będzie dla nas taki okrutny, my kobiety uwielbiamy słuchać o podbojach i zwycięstwach mężczyzn. — W końcu czy prawdziwym zaszczytem dla myszy nie jest oszukanie lisa?
@Bellum
Bellum
Herold
Czy mężczyzna przysiadł się do kobiet znudzony prozą życia, zwiedziony znajomo brzmiącym słowem, czy też mając dalej idące plany? Nuda była wyjaśnieniem prostym, ucinającym zbędne pytania i pozwalającym zanurzyć się w przestworze otchłani, w wodach słodkiej niewiedzy. Nawet jednak wtedy pozostawało pytanie, czy za tą nudą nie kryją się zamiary ze swej natury ewentualne. Źródła wielu możliwości, które mogą wić się przez rzeczywistość niczym rzeki, a ostatecznie prowadzić do tego, co dla demona jest najważniejsze - własnej przyjemności.
- Miło poznać. - Odpowiedział najpierw skinąwszy głową w stronę Adelynn, a następnie już bez słów ku drugiej z kobiet. To proste powitanie zdradzało imiona, na pozór pozbawione znaczenia, lecz mające w sobie nadzwyczajną moc zaklętą w symbolice. Nazywając coś można było to oswoić, zrozumieć i wreszcie posiąść.
- Studentka. - Powtórzył w myślach zrozumiawszy, ze ma przed sobą prawdopodobnie osobę powiązaną z nauką wyższą. Jakże to było ironiczne, gdy osoba mająca swych studentów a tym samym obracająca się w kręgu inteligenckim próbowała przybrać maskę prostej kobiety, na której mundur robił ogromne wrażenie.
Spuścił wzrok, spoglądając na swoje dłonie, które złączył splatając palce. Trwał w tej chwili kilka sekund, po czym uniósł spojrzenie w stronę Adelynn.
- W Egipcie, w blasku bezlitosnego słońca, zagrożeni przez niemiecką artylerię, żaden z nas nie myślał o zasługach. Czyniliśmy to, co było konieczne. To jednak nie wystarczyło by ocalić biednego Rudolfa. - Jego głos był niepewny, zupełnie jakby myślał nad każdym słowem. Jakby wahał się rozdrapywać stare rany, bądź jak chciałby zostać odebrany. - To było prawdziwe piekło, a nacierający na nas Niemcy, idący przez rozgrzaną pustynię, wydawali nam się niczym demony. Teatr to nie jest hojny podarek, to obowiązek. Ostatnia posługa jaką my, którzy przeżyliśmy, możemy wyświadczyć tym, którzy nie mieli tyle szczęścia. - Głos Williama pozostał cichy, nieco stłumiony, lecz jego spojrzenie zaczęło błądzić od jednej kobiety, do drugiej. Na zakończenie westchnął i spuściwszy głowę powiedział:
- Nikt, kto był w piekle nie jest zwycięzcą.
Skończywszy ten ckliwy monolog spojrzał tym razem na Marthę, a następnie na Adelynn - bo to jej demon poświęcał o wiele więcej uwagi. Już choćby z tego powodu, że to specjalnie dla niej ukrył niejedną, lecz liczne drobne prowokacje - mające proste przesłanie: "wiem, że Ty wiesz, lecz nic z tym nie zrobisz". Początkowo wprawdzie chciał uderzyć w inne, bardziej rozrywkowe tony. Spytać biedną Marthę, czy czasem jej mentorka go nie podrywa. Szybko uznał jednak, że trudniej będzie się Chince (choć nie zastanawiał się na razie nad jej etnicznym pochodzeniem) wytłumaczyć z przywoływania traum weterana, niźli z przelotnego flirtu.
@Shen Aihan
- Miło poznać. - Odpowiedział najpierw skinąwszy głową w stronę Adelynn, a następnie już bez słów ku drugiej z kobiet. To proste powitanie zdradzało imiona, na pozór pozbawione znaczenia, lecz mające w sobie nadzwyczajną moc zaklętą w symbolice. Nazywając coś można było to oswoić, zrozumieć i wreszcie posiąść.
- Studentka. - Powtórzył w myślach zrozumiawszy, ze ma przed sobą prawdopodobnie osobę powiązaną z nauką wyższą. Jakże to było ironiczne, gdy osoba mająca swych studentów a tym samym obracająca się w kręgu inteligenckim próbowała przybrać maskę prostej kobiety, na której mundur robił ogromne wrażenie.
Spuścił wzrok, spoglądając na swoje dłonie, które złączył splatając palce. Trwał w tej chwili kilka sekund, po czym uniósł spojrzenie w stronę Adelynn.
- W Egipcie, w blasku bezlitosnego słońca, zagrożeni przez niemiecką artylerię, żaden z nas nie myślał o zasługach. Czyniliśmy to, co było konieczne. To jednak nie wystarczyło by ocalić biednego Rudolfa. - Jego głos był niepewny, zupełnie jakby myślał nad każdym słowem. Jakby wahał się rozdrapywać stare rany, bądź jak chciałby zostać odebrany. - To było prawdziwe piekło, a nacierający na nas Niemcy, idący przez rozgrzaną pustynię, wydawali nam się niczym demony. Teatr to nie jest hojny podarek, to obowiązek. Ostatnia posługa jaką my, którzy przeżyliśmy, możemy wyświadczyć tym, którzy nie mieli tyle szczęścia. - Głos Williama pozostał cichy, nieco stłumiony, lecz jego spojrzenie zaczęło błądzić od jednej kobiety, do drugiej. Na zakończenie westchnął i spuściwszy głowę powiedział:
- Nikt, kto był w piekle nie jest zwycięzcą.
Skończywszy ten ckliwy monolog spojrzał tym razem na Marthę, a następnie na Adelynn - bo to jej demon poświęcał o wiele więcej uwagi. Już choćby z tego powodu, że to specjalnie dla niej ukrył niejedną, lecz liczne drobne prowokacje - mające proste przesłanie: "wiem, że Ty wiesz, lecz nic z tym nie zrobisz". Początkowo wprawdzie chciał uderzyć w inne, bardziej rozrywkowe tony. Spytać biedną Marthę, czy czasem jej mentorka go nie podrywa. Szybko uznał jednak, że trudniej będzie się Chince (choć nie zastanawiał się na razie nad jej etnicznym pochodzeniem) wytłumaczyć z przywoływania traum weterana, niźli z przelotnego flirtu.
@Shen Aihan
Shen Aihan
Uczeń
Z trudem stłumiła gorzki śmiech, jaki cisnął się jej na usta. Nie zamierzała zignorować rzuconej jej rękawicy. Może przyjemniejszym dla całej trójki byłoby określenie zaistniałej sytuacji niezobowiązującym flirtem niż próbą przerzucenia odpowiedzialności moralnej na Aihan za rozdrapywanie starych, niepoprawnie zagojonych ran? Kobieta wyprostowała się i płynnie zarzuciła nogę na nogę, dłonie opierając delikatnie o kolano. Trwała tak chwilę w milczeniu, nie odrywając ciemnych oczu od mówiącego mężczyzny, uważnie śledząc jego subtelną grę mimiki; przeraziła ją świadomość, iż nie może wyczytać z niej żadnej fałszywej nuty.
Demon bez wątpienia grał z nią w grę. Było to czymś więcej niż truizmem. Przyszło jej stąpać po niebezpiecznie cienkiej linii zawieszonej nad bezdenną przepaścią; jeden zły krok, i zostanie posądzona o konszachty z demonem; jeden zły krok, i w istocie wpadnie w demoniczne sidła. W międzyczasie odezwała się Martha, wyraźnie poruszona historią weterana:
— Bardzo mi przykro, nie powinnyśmy dopytywać… — Aihan szybko postanowiła jej przerwać.
Zadarła buńczucznie głowę, wysunęła konfrontacyjnie podbródek i ogarnęła wzrokiem salę, oceniając, ile osób mogło słyszeć ich małą dyskusję.
— Mój mąż zgiął na wojnie. — a połowa mojej rodziny została wyrżnięta w Nankin; zacisnęła usta w wąską linię i spuściła wzrok na porcelanowy talerzyk — Tak samo jak mężowie, synowie, bracia i ojcowie przynajmniej połowy obecnych tu kobiet. Wszyscy dźwigamy ten sam krzyż, panie Greywood. — podniosła spojrzenie i wbiła je wprost w oczy demona, pochylając głowę do przodu — Wszystkich nas gniecie ten sam ciężar. Ciężar winy. Ciężar grzechu. — kąciki jej ust uniosły się w zamyślonym uśmiechu, a Aihan pochyliła się do przodu, odgarniając pukiel włosów za ucho — W istocie do piekła nie trafiają zwycięzcy. — czy była to niewinna pomyłka czy też celowe przeinaczenie słów? — Dlatego też powinniśmy świętować powrót do domu każdego z nieszczęsnych chłopców, którzy zostali wysłani na front ledwo wkraczając w pełnoletniość. Przypuszczam, iż możemy się zgodzić, że tego rodzaju heroizacji wojny nasze społeczeństwo obecnie potrzebuje. Pana teatr, panie Greywood, może sięgnąć do dusz i kieszeni londyńczyków... — zawiesiła głos i przymrużyła oczy.
@Bellum
Demon bez wątpienia grał z nią w grę. Było to czymś więcej niż truizmem. Przyszło jej stąpać po niebezpiecznie cienkiej linii zawieszonej nad bezdenną przepaścią; jeden zły krok, i zostanie posądzona o konszachty z demonem; jeden zły krok, i w istocie wpadnie w demoniczne sidła. W międzyczasie odezwała się Martha, wyraźnie poruszona historią weterana:
— Bardzo mi przykro, nie powinnyśmy dopytywać… — Aihan szybko postanowiła jej przerwać.
Zadarła buńczucznie głowę, wysunęła konfrontacyjnie podbródek i ogarnęła wzrokiem salę, oceniając, ile osób mogło słyszeć ich małą dyskusję.
— Mój mąż zgiął na wojnie. — a połowa mojej rodziny została wyrżnięta w Nankin; zacisnęła usta w wąską linię i spuściła wzrok na porcelanowy talerzyk — Tak samo jak mężowie, synowie, bracia i ojcowie przynajmniej połowy obecnych tu kobiet. Wszyscy dźwigamy ten sam krzyż, panie Greywood. — podniosła spojrzenie i wbiła je wprost w oczy demona, pochylając głowę do przodu — Wszystkich nas gniecie ten sam ciężar. Ciężar winy. Ciężar grzechu. — kąciki jej ust uniosły się w zamyślonym uśmiechu, a Aihan pochyliła się do przodu, odgarniając pukiel włosów za ucho — W istocie do piekła nie trafiają zwycięzcy. — czy była to niewinna pomyłka czy też celowe przeinaczenie słów? — Dlatego też powinniśmy świętować powrót do domu każdego z nieszczęsnych chłopców, którzy zostali wysłani na front ledwo wkraczając w pełnoletniość. Przypuszczam, iż możemy się zgodzić, że tego rodzaju heroizacji wojny nasze społeczeństwo obecnie potrzebuje. Pana teatr, panie Greywood, może sięgnąć do dusz i kieszeni londyńczyków... — zawiesiła głos i przymrużyła oczy.
@Bellum
Bellum
Herold
Można doszukiwać się nikczemności w myślach, które pojawiły się u Williama, gdy usłyszał, że mąż Adelynn zginął na wojnie. W żadnym razie nie przejął się tym faktem, tylko pobieżnie sprawdził czy w swojej pamięci zachował kogoś noszącego to samo nazwisko - Sheffield. Zamiast tego pomyślał:
- Moja siostra byłaby rozczarowana brakiem jej dziewictwa, ale ja nigdy nie kupowałem tej gadki o niewinności.
Pomimo tych myśli jego postawa wyrażała powagę odpowiednią do przybranej roli. Usłyszawszy jej słowa skinął głową, wyrażając kondolencje z powodu straty kobiety. Na razie jednak nic nie powiedział, pozwalając kobiecie mówić dalej.
Gdy Chinka mówiła o winie, prawiła o grzechu Demon nie patrzył w jej oczy a jego wzrok uciekł gdzieś w bok. W stronę punktu, który nie mógł mieć z żadnego powodu znaczenia. Dopiero wraz z kolejnymi słowami, gdy jego słowa zostały umyślnie wypaczone - a przynajmniej w to demon wierzył, ponownie spojrzał na Adelynn. Pozwolił jej jednak mówić dalej.
Przegrał za swojego ludzkiego życia. Jednak czy to właśnie dlatego trafił do piekła? Wątpił w to. Zarówno w fakt, że będąc zwycięskim jego uczynki byłyby osądzone inaczej, jak również w fakt, że doznałby nagłej poprawy. Niczym jednak rasowy epikurejczyk nie uważał się za przegranego. Piekło otwierało wiele nowych, niezwykle intrygujących możliwości. Nie musiał sobie odmawiać wielu przyjemności uważanych za bluźniercze przez porzucone gołąbki.
Dopiero gdy skończyła odchylił się do tyłu i na powrót wsparł plecy na oparciu krzesła. Rozłożył ręce szeroko, opierając bok dłoni na blacie.
- Mogę tylko współczuć tej ogromnej straty, lecz muszę się nie zgodzić. - Odpowiedział wreszcie, początkowo kierując swój wzrok na leżącą przed nim kartę, a następnie najpierw na Marthę, a następnie na jej starszą towarzyszkę. Na krótką chwilę, ledwie dwa mrugnięcia przymknął oczy, przełknął ślinę i oświadczył:
- Gdy żegnałem się z Rudolfem, byłym właścicielem teatru obiecałem mu dać ludziom zabawę. Sprawić by w tych trudnych czasach mogli się uśmiechać i zatracić w przyjemności. Nawet jeżeli sięgnę po ich dusze i kieszenie to nie dla upamiętnienia okrucieństwa, by dać im radość. - Wypowiadając te słowa na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech, a jego spojrzenie uniosło się nieznacznie w górę - tak że patrzył nad głowę Chinki, wciąż jednak mając w polu widzenia jej oczy.
- Moja siostra byłaby rozczarowana brakiem jej dziewictwa, ale ja nigdy nie kupowałem tej gadki o niewinności.
Pomimo tych myśli jego postawa wyrażała powagę odpowiednią do przybranej roli. Usłyszawszy jej słowa skinął głową, wyrażając kondolencje z powodu straty kobiety. Na razie jednak nic nie powiedział, pozwalając kobiecie mówić dalej.
Gdy Chinka mówiła o winie, prawiła o grzechu Demon nie patrzył w jej oczy a jego wzrok uciekł gdzieś w bok. W stronę punktu, który nie mógł mieć z żadnego powodu znaczenia. Dopiero wraz z kolejnymi słowami, gdy jego słowa zostały umyślnie wypaczone - a przynajmniej w to demon wierzył, ponownie spojrzał na Adelynn. Pozwolił jej jednak mówić dalej.
Przegrał za swojego ludzkiego życia. Jednak czy to właśnie dlatego trafił do piekła? Wątpił w to. Zarówno w fakt, że będąc zwycięskim jego uczynki byłyby osądzone inaczej, jak również w fakt, że doznałby nagłej poprawy. Niczym jednak rasowy epikurejczyk nie uważał się za przegranego. Piekło otwierało wiele nowych, niezwykle intrygujących możliwości. Nie musiał sobie odmawiać wielu przyjemności uważanych za bluźniercze przez porzucone gołąbki.
Dopiero gdy skończyła odchylił się do tyłu i na powrót wsparł plecy na oparciu krzesła. Rozłożył ręce szeroko, opierając bok dłoni na blacie.
- Mogę tylko współczuć tej ogromnej straty, lecz muszę się nie zgodzić. - Odpowiedział wreszcie, początkowo kierując swój wzrok na leżącą przed nim kartę, a następnie najpierw na Marthę, a następnie na jej starszą towarzyszkę. Na krótką chwilę, ledwie dwa mrugnięcia przymknął oczy, przełknął ślinę i oświadczył:
- Gdy żegnałem się z Rudolfem, byłym właścicielem teatru obiecałem mu dać ludziom zabawę. Sprawić by w tych trudnych czasach mogli się uśmiechać i zatracić w przyjemności. Nawet jeżeli sięgnę po ich dusze i kieszenie to nie dla upamiętnienia okrucieństwa, by dać im radość. - Wypowiadając te słowa na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech, a jego spojrzenie uniosło się nieznacznie w górę - tak że patrzył nad głowę Chinki, wciąż jednak mając w polu widzenia jej oczy.