Sweet Urge

Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać.

Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
O'donnel nie myślał, kiedy podjął decyzję drogi swojej ucieczki. W głowie cały czas odbijały się echem słowa demona, który krzyczał o mężczyźnie w kominiarce. Z całej tej desperacji i nielogicznego myślenia, zdjął ją z głowy i upchał w kieszeń swojego płaszcza. W pierwszym odruchu chciał się pozbyć czegokolwiek, co łączyło go z mężczyzną w kominiarce. Nie był to gest wywołany logicznym myśleniem a desperacją i strachem. Łowca nigdy nie odkrywał swojej twarzy poza domem. Jedynie ciemność mu sprzyjała, ale nawet nie zwracał teraz uwagi na to, że właśnie zrobił coś wbrew własnej woli.
Przedarł się przez bramę bez większego problemu. Psy w pierwszym odruchu zaczęły szczekać, ale wkrótce ustały, kiedy zrozumiały, że niezapowiedzianym gościem był Levi. Ciemnooki nie witał się z czworonożnymi zwierzętami, dobiegając od razu do drzwi budynku. Przystanął i zaczął dobijać się desperacko, spodziewając się, że godzina była już późna i zarówno sam Alex, jak i jego syn, już dawno spali.

Jeśli tylko Alex zdecydował się otworzyć drzwi, niezależnie czy uzbrojony lub nie, mógł zastać Leviego opierającego się o ścianę ramieniem i dyszącego z wysiłku - w końcu przebiegł spory kawał drogi i przy okazji wytrzeźwiał, jak nigdy dotąd. Co jednak najbardziej rzucało się w oczy to to, iż stał na dworze bez maski. Alex widział go wielokrotnie bez niej, ale mógł wiedzieć, że ten widok nie był dla każdego. Huxley znał powód zasłaniania się i miało to jak najbardziej związek z bliznami, które pokrywały twarz O'donnela. Kompleks tak duży, że Levi postanowił stać się londyńskim dziwakiem, wybierając noszenie kominiarki na co dzień.
Ciemne oczy dawnego porucznika nie były zasunięte obojętnością. Tryskały ledwo wstrzymywaną paniką. Wpatrywały się w Huxleya spod szeroko otwartych powiek.
- Alex... - Wyszeptał, zaciskając usta w wąską linię, jakby chciał powstrzymać desperackie załamanie się głosu. - ...Pomóż.

@Alexander Huxley
Alexander Huxley

Wielki Mistrz Zakonu

https://sweet-urge.forumpolish.com/t346-alexander-huxley#644
https://youtu.be/y4i4_e7T7Ig
https://sweet-urge.forumpolish.com/t389-my-dear-friend#704
https://sweet-urge.forumpolish.com/t391-nie-wszystko-co-nieludzkie-jest-mi-obce#706
https://sweet-urge.forumpolish.com/f137-rezydencja-rodziny-huxley-ow
https://sweet-urge.forumpolish.com/t388-it-s-something-unpredictable-but-in-the-end-it-s-right#703
Noc lubiła poszczycić się różnymi dźwiękami, ale ujadanie psów należało do tych mniej przyjemnych. Z początku nawet nie usłyszał, pogrążony we śnie jak wszyscy inni domownicy, w końcu jednak okno wychodzące w najbliższą czworonogom stronę zrobiło swoje.
Brzmiały alarmująco, więc kiedy tylko Alex zrozumiał, co słyszy, zerwał się z łóżka i wyjrzał przez okno. Ciemność nie pomagała, nagła zmiana tonu w głosie jednego z psów również. Jak i to, że równie nagle zamilkły. Wyuczona ostrożność kazała mu uznać to za podejrzane.
Pospiesznie narzucił na piżamę gruby szlafrok z szafy, chwycił za pistolet schowany w szufladzie przy łóżku i ruszył na dół. Co prawda była to broń na upadłych, ale w razie potrzeby na człowieka też jak najbardziej się nadawała.
Otworzył drzwi i wycelował w to, co z takim zapałem w nie waliło jeszcze przed chwilą.
A potem opuścił pistolet.
— O'donnel?... — bynajmniej nie jego się spodziewał, w dodatku z odkrytą twarzą, cuchnącego alkoholem i zgonionego jak zając. Że stało się coś śmiertelnie poważnego, to było bardziej niż oczywiste. Dobitne potwierdzenie widział w jego oczach i nawet rzucone słowa były już zbędne.
Huxley odsunął się nieco, robiąc miejsce w drzwiach.
— Wchodź — rzucił tylko, zamykając za nim i przekręcając zamek. — Chodźmy na górę. — Zabezpieczył pistolet i ruszył razem.z nim po schodach, możliwie cicho i bez pośpiechu, by nie obudzić pozostałych.
Zabrał go do małego saloniku od strony ogrodu i stajni. Pomieszczenie wydawało się jeszcze ciemniejsze z powodu mebli i stosunkowo małego okna. Znajdowało się tu jedno z wyjść na tylni taras.
Huxley zapalił lampkę oliwną, która dała dość światła, by się widzieli, ale nie tyle dużo, co zwykła lampa.
— Siadaj... — rzucił, nalewając do szklanek wody z karafki w barku, która zapewne na co dzień, służyła do drinków czy podobnych rzeczy. Postawił szklanki na stoliku i usiadł również. — Więc? Co się, u licha, stało? — zapytał w końcu, zawieszając na nim uważne spojrzenie. Nie wyglądał na złego za tę pobudkę, w jego głosie też nie było rozdrażnienia, ale całą sytuację traktował bardzo poważnie, jednocześnie próbując się czegoś domyślić, ale nie bardzo potrafił.

@Levi O'donnel
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
Nie przestraszył się wycelowanej w jego stronę broni, kiedy Alex ujawnił się z nią w ręku zza uchylonych drzwi. Był już wystarczająco wzburzony strachem, a znajoma twarz go nieco uspokoiła. Odrobinę. Przełknął głośno ślinę, przekraczając próg jego rezydencji. Choć śmierdział alkoholem, zdążył już wytrzeźwieć, zapewne wysiłek pomógł wypocić procenty z organizmu.
Zgodnie ze wskazaniem, ruszył schodami na górę. Kiedy łapał się poręczy mógł poczuć, jak jego dłonie drżały. Usiadł na krześle przy stole, kiedy już znaleźli się w małym pomieszczeniu. Kiedy już był tutaj, kiedy wiedział, że zszedł z oczu potencjalnych służb, które mogły go gonić, opuścił głowę i wbił tępe spojrzenie w stół. Patrzył się tak, dopóki szklanka z wodą wylądowała przed nim. Wzdrygnął się na dźwięk, a potem przeniósł spojrzenie na Alexandra. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedział nawet, od czego miałby zacząć. Słowa utkwiły w gardle. Potem schował twarz w dłoniach, przesunął nimi do góry i zacisnął palce na krótkich jasnych włosach. Na razie nie zainteresował się szklanką wody, poza tym, że to na nią patrzył, kiedy nie patrzył na Mistrza Zakonu.
- Demon. - Wyszeptał w końcu Levi, nie patrząc na Huxleya. - Jestem totalnym idiotą. Poszedłem tam, rozmawiałem z właścicielem klubu. A on okazał się być demonem. - O'donnel zaczął tłumaczyć się chaotycznie, wiedząc, że do sytuacji by nie doszło, gdyby na wstępie odmówił Greyowi pójścia w ustronne pomieszczenie. Gdyby nie był durniem uzależnionym od adrenaliny i nie podejmował ryzykownych działań...
- Strzeliłem do niego. Przy wszystkich. Teraz wszyscy mnie szukają, Alex. - Jęknął, zasłaniając na powrót oczy dłońmi. Zamilkł na moment. - Co ja mam zrobić? - Szepnął ledwo słyszalnym głosem. Nie potrafił złożyć wydarzeń w całość, a co dopiero logicznie myśleć. Na ten moment wierzył, że rzeczywiście i bezwzględnie miał przesrane. Że nie wywinie się z więzienia, że poniesie konsekwencje tego, co zrobił, że wszyscy na niego patrzyli i wiedzieli, że był winny.
Alexander Huxley

Wielki Mistrz Zakonu

https://sweet-urge.forumpolish.com/t346-alexander-huxley#644
https://youtu.be/y4i4_e7T7Ig
https://sweet-urge.forumpolish.com/t389-my-dear-friend#704
https://sweet-urge.forumpolish.com/t391-nie-wszystko-co-nieludzkie-jest-mi-obce#706
https://sweet-urge.forumpolish.com/f137-rezydencja-rodziny-huxley-ow
https://sweet-urge.forumpolish.com/t388-it-s-something-unpredictable-but-in-the-end-it-s-right#703
Wyglądał źle, by nie powiedzieć fatalnie. Jego początkowa apatia nie została jednak przerwana niczym więcej. Huxley usiadł po swojej stronie stolika i czekał cierpliwie, obserwując twarz, nastrój, ogólny stan swego ucznia. Czekał na dogodny dla niego moment albo całkowity kryzys, to było bez znaczenia, jedno i drugie w końcu przerwałoby milczenie.
Ostatecznie dotarli do czegoś, co leżało po środku. Alex upił wody ze swojej szklanki i słuchał. Rzucenie demona na sam początek można było nazwać dobrym wyborem, dyplomatycznym, gdyż dawało sensowne pojęcie o sytuacji. A więc dał się sprowokować i to w możliwie głupi sposób. Nie brzmiało to wcale najlepiej, ale Huxley zdawał sobie sprawę z tego, że wina nie musiała w całości leżeć po stronie O'donnela. Było tu na tyle dużo możliwości, że jego wyjaśnienia należało wpierw uzupełnić. Ale to za chwilę.
— Oddychać — polecił, kiedy ten zapytał o poradę i zabrzmiało to dość formalnie. — Wdech i wydech, Levi. Nie daj się pożreć panice, nic wtedy nie zdziałasz. — Umilkł na moment, pozwalając mu spróbować przyjąć to do wiadomości. — Kto cię widział, kiedy strzelałeś? Który to klub? — Na razie poprzestał na tych dwóch pytaniach, nie chcąc zalewać go przymusem szukania informacji w chaosie, który najwyraźniej miał teraz w głowie.

@Levi O'donnel
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
Dał się nie tylko sprowokować, co celowo wejść w pułapkę. Cóż, przynajmniej po części celowo, bo nawet gdyby nieznajomy okazał się być jedynie zwykłym człowiekiem, nierozsądnym było przystawać na jego propozycję, która ewidentnie śmierdziała. Podejmowanie ryzyka było jego kolejnym uzależnieniem.
Słowa Huxleya nie chciały do niego dotrzeć, nie na samym początku. Jednak dopiero jasny przekaz sugerujący rozkaz i uzyskanie opanowania wymusiło na O'donnelu odsłonięcie oczu i spojrzenie w stronę mężczyzny, który mimo wiszącej w powietrzu ciężkiej sprawy, zdawał się zachowywać niesamowicie stoicki spokój. Tego właśnie potrzebował - kogoś, kto nie tracił głowy, kiedy Levi już to zrobił. To natychmiast sprawiło, że rzeczywiście złapał głębszy oddech, wypuścił powietrze nosem, a następnie złapał szklankę z wodą, gdyż suchość w gardle uderzyła w niego kilkukrotnie. Zwilżył nią usta.
- Tylko on. - Odpowiedział Levi, intensywnie wpatrując się w szklankę i w odbicia światła, jakie nań się nakładały. Zaczynał myśleć w bardziej racjonalny sposób niż wcześniej, przypominając sobie, co się wydarzyło. - Ale... Rozumiesz... Z wiadomych powodów przeważnie rzucam się w oczy. Nikt nie widział, jak strzelam poza samym demonem, ale... On wybiegł z pomieszczenia. Zaczął krzyczeć, że facet w kominiarce jest niebezpieczny. - Zamilkł na moment. Alexander mógł dostrzec, jak szczęka ciemnookiego pracowała, zagryzała się i tworzyła charakterystyczne dołki w okolicach żuchwy.
- Klub Błękitna Laguna. Przedstawił się jako Dorian Oscar Gray. - Odpowiedział na kolejne pytanie Pegaza, decydując się w końcu na spojrzenie mu w oczy wyczekująco. Wiedział, że był na jego łasce. Wiedział, że Mistrz Zakonu wcale nie musiał mu pomagać, jeśli zadecydowałby tylko, że sprawa jest zbyt duża, żeby go w to angażować, zostawiając Leviego samego z naważonym piwem. W ciemnych oczach czaiły się desperacja, ale również nieme pytania - czy da się coś z tym zrobić? Czy mi pomożesz?

Alexander Huxley

Wielki Mistrz Zakonu

https://sweet-urge.forumpolish.com/t346-alexander-huxley#644
https://youtu.be/y4i4_e7T7Ig
https://sweet-urge.forumpolish.com/t389-my-dear-friend#704
https://sweet-urge.forumpolish.com/t391-nie-wszystko-co-nieludzkie-jest-mi-obce#706
https://sweet-urge.forumpolish.com/f137-rezydencja-rodziny-huxley-ow
https://sweet-urge.forumpolish.com/t388-it-s-something-unpredictable-but-in-the-end-it-s-right#703
Przyglądał mu się z uwagą, kiedy mężczyzna powoli się uspokajał. To była w tym momencie najważniejsza podstawa, jeśli miał kłopoty prawne, każdy detal mógł mieć znaczenie. W dalszym ciągu go nie poganiał, czekając, aż w spokoju się napije i opanuje emocje przynajmniej trochę.
Fakt, że tylko ten demon widział zdarzenie, działał na ich korzyć i niekorzyść jednocześnie. Należało zakładać, że upadły będzie na tyle zręczny, by umieć urobić pozostałych na swoją korzyść.
— Co było potem? Kiedy już usłyszałeś jego krzyki? — dopytał dalej, chcąc mieć pełny i możliwie jednolity obraz sytuacji. Chciał też zagrać psychologicznie, by Levi sam powiedział to na głos, niejako ułożył w głowie wszystko, co się wydarzyło.
Pokiwał głową, kiedy padła nazwa przybytku i imię demona. Teraz przynajmniej wiedzieli, kogo mają szukać, ale po co go znajdować, to już była inna sprawa. Alex myślał i było to widać na jego twarzy, z pewnością nie zamierzał biernie patrzeć z boku ani machnąć ręką. A to, czy na problemy, czy zachowanie łowcy, to już była inna kwestia.
— Trafiłeś go? — spytał nagle, podnosząc wzrok na O'donnela, a potem oparł się o tył swego krzesła. — Skontaktuję się z naszym człowiekiem z policji... Innego poślemy do Laguny. Trzeba się dowiedzieć, na czym sprawa stanęła, a tymczasem powinieneś przyczaić się w siedzibie. Choć wątpię, by to zajęło dużo czasu. — Umilkł na moment. — Możesz zostać na noc — dodał zaraz i upił wody ze szklanki.

@Levi O'donnel
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
- Spanikowałem. - Odpowiedział, rozkładając ręce. Wzrokiem zaczął błądzić po swoich dłoniach, które wystawił na stole. Ucieczka była czymś, co mu pierwsze przyszło do głowy w tamtym momencie. - To pomieszczenie miało jedno wyjście, chyba... Nie przyglądałem się, bo głównie panował tam mrok. Wiedziałem tylko, żeby nie wybiegać tą samą drogą, co demon. Co miałem zrobić? Po prostu... Rzuciłem krzesłem w okno i przez nie wyskoczyłem. - Wyjaśnił to, co działo się potem, choć te działania pamiętał jak przez mgłę, zapewne było to działanie adrenaliny. - Nie wiem, Alex... Ja... Nie wydarzyłoby się to wszystko, gdybym tylko... Nie szukał problemów na siłę. - Dodał ciszej, przenosząc na powrót wzrok na Alexandra, bojąc się, że dojrzy oceniające spojrzenie z jego strony. Każdy miał swoje słabości, Levi nie należał do ludzi idealnych, wręcz przeciwnie - ciążył na nim spory bagaż doświadczeń, nie tylko z czasów wojny, ale to głównie ona sprawiła, że pchało go do ryzyka.
- Tak. - Kiwnął głową. - Strzeliłem trzy albo cztery razy... Nie pamiętam dokładnie. - Przyznał, ale nie będzie to problem, jeśli przy najbliższej okazji sprawdzi ile nabojów zostało w webley'u. W końcu opuścił głowę tak, jakby się właśnie kajał za swoje wszystkie grzechy, jakie uczynił. Podniósł ją z powrotem, kiedy padły słowa Huxleya. Błysk w ciemnych oczach Leviego był wystarczającym znakiem, że zalała go właśnie nieopisana wdzięczność. Nie potrafił ująć tego w słowach, bo te zapewne nie oddałyby tego, co właśnie poczuł.
- Dzięki, Alex... - Wyszeptał. - I... I przepraszam... - Zająkał się, nie wiedząc, jak w przyszłości odwdzięczyć się za to, co już zrobił dla niego Huxley. Mimo że działania nie znaczyły jeszcze, że Leviego ominą konsekwencje prawne, tak wystarczające dla niego było, że Mistrz Zakonu nie wyrzucił go za drzwi, żeby go pozostawić samego z tym wszystkim. - Ja naprawdę nie... Do człowieka bym nie - Urwał. - On był przerażający... Gdybym się nie obronił, gdybym nie strzelił... Nie wiem, jak by się to dla mnie skończyło. W tamtym momencie nie myślałem nad konsekwencjami. - Zaczął się tłumaczyć, prawdopodobnie niepotrzebnie, a przynajmniej nie było to coś, co cokolwiek wnosiło do tej sprawy. Mimo to O'donnel został przedstawiony przez demona w paskudnym świetle, został uznany za niebezpiecznego człowieka, którym nie był. Pomiot piekielny wykorzystał jego słabość i całą sytuację na jego własną korzyść.
- Pociski, Alex. Jeśli pójdą one do analizy... - Wymamrotał, znowu urywając, nie mogąc precyzyjnie się wysłowić. Niemniej, nawiązywał do tego, że używał tych święconych, zresztą z tego samego powodu co sam Alexander. To były charakterystyczne, grawerowane naboje.

Alexander Huxley

Wielki Mistrz Zakonu

https://sweet-urge.forumpolish.com/t346-alexander-huxley#644
https://youtu.be/y4i4_e7T7Ig
https://sweet-urge.forumpolish.com/t389-my-dear-friend#704
https://sweet-urge.forumpolish.com/t391-nie-wszystko-co-nieludzkie-jest-mi-obce#706
https://sweet-urge.forumpolish.com/f137-rezydencja-rodziny-huxley-ow
https://sweet-urge.forumpolish.com/t388-it-s-something-unpredictable-but-in-the-end-it-s-right#703
Przez chwilę ta historia wyglądała nie najgorzej, ale rozbitego okna ciężko będzie się wyprzeć. Choć może nawet nie powinni. Może dałoby się użyć go na ich korzyść. Najlepsze, co mogli zrobić, to postawić słowo przeciwko słowu.
— Więc teraz na siłę z nich wyjdź — odparł a propos problemów. Choć jego przyznanie się do błędu było ważne, to w tej chwili nie było najważniejsze.
Fakt, że trafił, był w jakiś dziwny sposób satysfakcjonujący, choć przysparzał kłopotu. Teoretycznie, bo Huxley chyba nie zdziwiłby się, gdyby zastał demona zdrowego jak rydz.
Spojrzał na niego, ale ostatecznie przemilczał przeprosiny, jedynie kiwnąwszy lekko głową. Kolejny potok tłumaczeń, jaki zaczął wypływać z ust łowcy, był wręcz zaskakujący. Alex chyba nie wątpił to, w czym ten starał się go zapewnić, Levi nie był przecież mordercą, w dodatku dobry był z niego żołnierz. Ale w tej opowieści było coś jeszcze, dobre żelazo, które mogli przekuć na swoją modłę.
— Czułeś się zagrożony. I tego się trzymajmy. Laguna to podejrzany lokal, raczej nie chcieliby wnikliwego przeszukania i wywiadu... — Umilkł na moment. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, co wyleciało z lufy pistoletu. — Strzelano do "człowieka". Możemy spokojnie założyć, że pójdą, musisz zmienić broń... Swoją zostaw u mnie, przekażę ją komu trzeba. I jeszcze zobaczymy, może stanie się dowodem przeciwko Grayowi, a może po prostu zniknie. Na jakiś czas. — Dobrze wiedział, że ta broń mogła być dla O'donnela ważna, on sam zdążył przyzwyczaić się do kilku konkretnych spustów.

@Levi O'donnel
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
Huxley mówił do niego krótko i konkretnie. To najlepsza taktyka dla byłego żołnierza, który się pogubił. Wyjście na siłę z problemu do niego przemówiło na tyle, że skinął głową, odzyskując rezon coraz bardziej.
Niemniej O'donnel miał chwilę w słabości, w której uległ lękom kłębiącym i namnażającym się pod jasnymi włosami. To właśnie te słowa Greya utkwiły w pamięci tak mocno, że cały czas je słyszał. Bał się, że wszyscy uwierzyli i bał się, że wszyscy wiedzieli - że był złym człowiekiem. Nawet jeśli nie była to prawda, a przynajmniej nie do końca. Łowca nie grzeszył przykładem człowieka idealnego, miał swoje wady, ale nie nazwałby siebie doszczętnie złym. Nigdy nie powątpiewał w to, że Alexander mógł w nim też taką osobę dostrzegać, choć na pewno świadom był istnienia tej jego mroczniejszej strony, ale przecież który żołnierz jej nie posiadał?
- Dziękuję. - Rzekł to, wysłuchawszy do końca słów Mistrza Zakonu. Podziękowań nigdy za mało i nigdy nie wystarczająca ilość, by mogła rzeczywiście idealnie odwzorować wdzięczność, jaka wzrastała w Levim. Nie wiedział jeszcze, w co miałoby zostać przekuta ta historia, ale to na pewno ustalą później, kiedy i jedno i drugie prześpi się z tą myślą. O'donnelowi to nie służyło na ten moment - myślenie. Jeśli tylko by zaczął drążyć, znowu popadłby w ciąg czarnych scenariuszy. Potrzebował czegoś solidnego, mocnych argumentów przeciwko właścicielowi Laguny. Na ten moment wyglądało na to, że nie będzie mógł wybronić się ze strzelania. Musiałby przekuć to w samoobronę, tylko co miałoby być jej motywatorem? Niestety, sam fakt bycia demonem odpadał z wiadomych przyczyn. Jedyną okolicznością na jego korzyść był fakt, że rzeczywiście nikt nie widział go z bronią, no chyba że demon postarał się przekupić kilka osób na złożenie fałszywych zeznań.
- Ja... Nie wiem, co więcej powiedzieć. - Powiedział po dłuższej chwili ciszy. Myśli było sporo, ale nie potrafił przekuć je w słowa. Nie potrafił też na własną rękę podjąć jakiejkolwiek decyzji, nawet w kwestii poruszania się po rezydencji Huxleya. Zamiast mówić dalej, po prostu upił kilka łyków wody i jakby ona dopiero pomogła mu ukształtować myśli w słowa. - Strzelałem do człowieka, ale w samoobronie. Co mógłby zrobić, a co nie potrzebowałoby udowodnienia?

Alexander Huxley

Wielki Mistrz Zakonu

https://sweet-urge.forumpolish.com/t346-alexander-huxley#644
https://youtu.be/y4i4_e7T7Ig
https://sweet-urge.forumpolish.com/t389-my-dear-friend#704
https://sweet-urge.forumpolish.com/t391-nie-wszystko-co-nieludzkie-jest-mi-obce#706
https://sweet-urge.forumpolish.com/f137-rezydencja-rodziny-huxley-ow
https://sweet-urge.forumpolish.com/t388-it-s-something-unpredictable-but-in-the-end-it-s-right#703
Gdyby wiedział, co działo się teraz w głowie O'donnela, może powiedziałby coś więcej, może postarałby się jeszcze raz, jeszcze dobitniej sprowadzić go na ziemię, ale to miało pozostać teorią. Jemu samemu w zupełności wystarczało, że Levi zaczął myśleć racjonalnie i przestał panikować. Nie było sensu drążyć zbędnych wątków. W dodatku był środek nocy.
Kolejne podziękowania przyjął tak samo, lekkim skinieniem głowy. Może nie było ich trzeba aż tak wiele, ale nie zamierzał ich przez to ignorować. Docenianie wdzięczności było tak samo ważne jak sama wdzięczność za pomoc, takie były zasady zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Mając wyższą czy niższą rangę, Huxley nigdy nie czuł się uprawniony do bagatelizowania innych ludzi.
Teraz jednak mieli o wiele ważniejsze problemy, a dokładniej jeden zasadniczy.
Odpowiedź O'donnela go nie dziwiła, on sam nie był w tej chwili pewien, co byłoby najlepsze dla ich sprawy. Musieli jednak znaleźć podstawę, nawet jeśli nie idealną, to chociaż nadającą się na plan B, w razie gdyby brakło innych. A to było niestety prawdopodobne.
— Mógł mierzyć do ciebie z tej samej broni... — zaczął z wolna, podnosząc wzrok na towarzysza. — W perwersyjny sposób... narzucając się z propozycją uciech cielesnych — mówił dalej, układając to sobie w głowie. Brzmiało mu to na dobry plan, orientacja była czymś niemożliwym do udowodnienia, jeśli nie zostało się złapanym za rękę, a samoobrona i ucieczka opowiadała się tutaj za niewinnością O'donnela. Zaś już samo oskarżenie powinno zasiać niechęć do osoby Graya. — Podrzucimy tam paczkę rzeźbionych naboi dla wiarygodności — dodał za chwilę. Rozpoznawalność kul działała tu dwojako, bo sam grawer w połączeniu z proponowaną przez Huxleya wersją wydarzeń tworzył bulwersujące połączenie, ale wiarygodne, w końcu bezecnicy lubią profanacje. A im więcej emocji się pojawi, tym mniej będzie miejsca na chłodne przemyślenia.

@Levi O'donnel
Levi O'donnel

Uczeń

https://sweet-urge.forumpolish.com/t387-levi-o-donnel#745
https://www.youtube.com/watch?v=DCbjdJngq2c
https://sweet-urge.forumpolish.com/t413-poczta-levi-o-donnel#775
https://sweet-urge.forumpolish.com/t414-wszyscy-kiedys-umrzemy-nie-ma-po-co-sie-przywiazywac#776
https://sweet-urge.forumpolish.com/t412-a-kto-umarl-ten-nie-zyje-levi-o-donnel#773
Myśli O'donnela zaczynały przebiegać prostym, wolniejszym torem. Zaangażowanie go w myślenie z powolnym odcinaniem go od emocji było dobrą taktyką. Może nawet pomogła tutaj powściągliwa reakcja Huxleya, który jedynie kiwał głową na podziękowania, nie mówiąc nic więcej. Zamiast tego, przechodził do dalszej dywagacji na temat głównego problemu, nie pozwalając Leviemu na emocjonalne rozterki.
Dlatego ciemne oczy z uwagą i z powagą spoglądały na swojego dowódcę, gdy ten wyjawił wstępny zarys planu, który mógłby się udać. Levi rozszerzył powieki, uznając, że rzeczywiście miało to ręce i nogi. Nie zamierzał tego poddawać wątpliwościom, gdyż z ich dwójki, tylko Alexander był trzeźwy i nie dawał się owładnąć emocjom. Ten jeden słuszny fakt przemawiał za tym, żeby zaufać temu, co właśnie starszy mężczyzna powiedział.
Mimo wszystko, O'donnel otworzył usta niepewnie, ale zaraz je zamknął. Perwersja sugerująca kontakt homoseksualny... Będzie musiał przerabiać ten wątek raz jeszcze. Niemniej, rzeczywiście, jeśli oskarżyłby Greya o napaść z użyciem broni, którą zabrał wcześniej Leviemu, z próbą wymuszenia zbliżenia nierządnego... To mogłoby się udać.
Koniec końców, jasnowłosy skinął głową, wpatrując się w Alexandra z zaufaniem.
- W porządku. - Powiedział w końcu, odkładając szklankę. Sięgnął do płaszcza, gdzie w kieszeń niedbale wcisnął swoją kominiarkę. Nie zamierzał jej teraz ubierać, ale odetchnął z ulgą na myśl, że nadal ją miał. W końcu znajdował się poza własnym domem, a oprócz samego Huxleya był ten jego młodszy syn. Wolał uniknąć pytań na temat jego blizn.
O'donnel nie miał nic więcej do powiedzenia. Gdy zszedł stres i alkohol, poczuł się nagle wyczerpany całym tym zajściem. Dał znać Alexandrowi, żeby pokazał mu pokój gościnny. Mimo wszystko, nie chciał wchodzić na głowę gospodarzowi jeszcze bardziej niż powinien. Sam mógł dotrzeć we wskazane miejsce, a następnego dnia rano zamierzał postąpić tak, jak zaproponował Huxley. Z tym że i tak musiał jeszcze pójść do siebie do domu.


zt ?
Alexander Huxley

Wielki Mistrz Zakonu

https://sweet-urge.forumpolish.com/t346-alexander-huxley#644
https://youtu.be/y4i4_e7T7Ig
https://sweet-urge.forumpolish.com/t389-my-dear-friend#704
https://sweet-urge.forumpolish.com/t391-nie-wszystko-co-nieludzkie-jest-mi-obce#706
https://sweet-urge.forumpolish.com/f137-rezydencja-rodziny-huxley-ow
https://sweet-urge.forumpolish.com/t388-it-s-something-unpredictable-but-in-the-end-it-s-right#703
Zdawał sobie sprawę z tego, że był to śmiały plan, by nie powiedzieć zuchwały na swój sposób. Był też ryzykowny, bo mimo wszystko mogliby się spotkać z analogicznymi kontrargumentami, ale liczył na to, że takowe nie wypłyną. I na umiejętności swojego adwokata.
Mimo wszystko O'donnel przystał na jego propozycję. To było w tym momencie najważniejsze, musieli w pełni współpracować, by wszystko mogło przejść gładko i bez dodatkowych komplikacji. Choć pewne i tak się zdarzą, zawsze się zdarzają. Teraz w ich wspólnym interesie leżało, by każdemu z nich zaradzić. Tym jednak mogli zająć się rano, ta noc była już wystarczająco męcząca. Obaj powinni odpocząć, toteż nie protestował, kiedy Levi poprosił o wskazanie pokoju. Przez moment tylko jeszcze raz przeszła mu przez głowę myśl, co powinni byli zrobić z bronią, ale skoro miała być jednym z dowodów, to nie mogła zniknąć.
O'donnelowi trafił się pokój od ogrodu, gdzie czarne cienie gałęzi tańczyły po oknach. Wyglądałoby to ponuro, gdyby nie przytulność pomieszczenia, można było odnieść wrażenie, że jest ono bezpieczną kryjówką od czających się na zewnątrz mar...


KONIEC
Sponsored content

Mapy
Rozdziały
Historia i realia
FAQ
Mechanika
Kostki
Waga Serc
Cnoty
Grzechy
Moce aniołów
Moce demonów
Moce widzących
Enochiańskie rytuały
Ludzkie rytuały
Magiczne artefakty
Bestiariusz
Spis NPC
Rzut kością: