1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
Admin
Admin
Bratobójca
Kain, znany pod mianem Bratobójcy, ten, który dopuścił się mordu na bracie, aby zdobyć przychylność Boga, jednak został przez niego ukarany. Naznaczony piętnem miał ukrywać się przed Stwórcą i czynił to zgodnie z kartami Biblii. To, o czym nigdy nie wspomniała, to dalsze dzieje niesławnego znamienia, które Bratobójca nieświadomie przekazał swojemu synowi, on swoim, a następni kolejnym synom przez całe znane pokolenia.
Bóg długo nie chciał słuchać Najwyższego Anioła, który zasmucony widokiem napiętnowanych potomków, dostrzegając dobroć ich serc, począł przekonywać do zdjęcia znamienia. Każda podjęta próba kończyła się tak samo: milczeniem. Dopiero przy trzecim napiętnowanym pokoleniu zlitował się Bóg i pozwolił zejść na Ziemię Najwyższemu, aby ten potęgą Rozgrzeszenia, wyzwolił wszystkich dobrych męskich potomków Kaina.
Na przestrzeni lat przestroga znamienia pojawiła się wiele razy. Piętnowała znienacka i wyłącznie dusze osób tych, których spaczenie wykraczało poza granice ogólnego zła, niekiedy przeganiając nawet samego Lucyfera. Takich osób nie dało się zabić - nie mogły również umrzeć w żaden sposób. Śmierć, Aniołowie, Demony i ludzie z darem Widzenia od razu rozpoznawali przeklętych i omijali szerokim łukiem, choćby Ci prosili o łaskę lub niełaskę skrócenia męki. Zwykli śmiertelnicy również stronili od towarzystwa dzierżawców Znamienia Kaina. Czuli wobec nich wstręt: od zawsze gnębili, wytykali palcami i skazywali na wygnanie, ale nigdy nie podnosili ręki lub ostrza.
Odrzuceni przez wszystkie byty materialne i niematerialne, nosiciele Klątwy Kaina mieli tułać się po świecie w niekończącym się nieopisanym bólu zniszczonej Duszy, nieprzemijającej tęsknocie za spokojem i nieustannych krzykach ofiar spod rąk nosiciela w jego głowie oraz wizjach odtwarzających monstrualne czyny przy każdym zamknięciu oczu, aż po kres istnienia Ziemi. On i tylko on, koniec świata miał dokonać zbawienia, choć takowym nie należało zwać permanentnego unicestwienia ludzkiej Duszy, jedynego znanego przypadku, w którym boski twór nie trafiał na drogę odwiecznego obiegu.
Nikt za czasów dawnych aż po obecne nie znalazł innego sposobu na zdjęcie Znamienia Kaina niżeli użycie mocy Rozgrzeszenia.
Bóg długo nie chciał słuchać Najwyższego Anioła, który zasmucony widokiem napiętnowanych potomków, dostrzegając dobroć ich serc, począł przekonywać do zdjęcia znamienia. Każda podjęta próba kończyła się tak samo: milczeniem. Dopiero przy trzecim napiętnowanym pokoleniu zlitował się Bóg i pozwolił zejść na Ziemię Najwyższemu, aby ten potęgą Rozgrzeszenia, wyzwolił wszystkich dobrych męskich potomków Kaina.
Na przestrzeni lat przestroga znamienia pojawiła się wiele razy. Piętnowała znienacka i wyłącznie dusze osób tych, których spaczenie wykraczało poza granice ogólnego zła, niekiedy przeganiając nawet samego Lucyfera. Takich osób nie dało się zabić - nie mogły również umrzeć w żaden sposób. Śmierć, Aniołowie, Demony i ludzie z darem Widzenia od razu rozpoznawali przeklętych i omijali szerokim łukiem, choćby Ci prosili o łaskę lub niełaskę skrócenia męki. Zwykli śmiertelnicy również stronili od towarzystwa dzierżawców Znamienia Kaina. Czuli wobec nich wstręt: od zawsze gnębili, wytykali palcami i skazywali na wygnanie, ale nigdy nie podnosili ręki lub ostrza.
Odrzuceni przez wszystkie byty materialne i niematerialne, nosiciele Klątwy Kaina mieli tułać się po świecie w niekończącym się nieopisanym bólu zniszczonej Duszy, nieprzemijającej tęsknocie za spokojem i nieustannych krzykach ofiar spod rąk nosiciela w jego głowie oraz wizjach odtwarzających monstrualne czyny przy każdym zamknięciu oczu, aż po kres istnienia Ziemi. On i tylko on, koniec świata miał dokonać zbawienia, choć takowym nie należało zwać permanentnego unicestwienia ludzkiej Duszy, jedynego znanego przypadku, w którym boski twór nie trafiał na drogę odwiecznego obiegu.
Nikt za czasów dawnych aż po obecne nie znalazł innego sposobu na zdjęcie Znamienia Kaina niżeli użycie mocy Rozgrzeszenia.