1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
3 posters
Admin
Admin
Pokoje Wielkiego Mistrza
Zaraz po wejściu wita nas wypełniony drewnem, jasny gabinet. Światło wpada przez duże okno z lewej, dzięki czemu pomieszczenie wygląda na przestronne i przyjemne w odbiorze. Nocą rozświetla je owalny żyrandol oraz kinkiety. Po środku, na czerwonym dywanie znajduje się biurko z papierami, notatkami oraz szpargałami do pisania. Za biurkiem stoi regał na książki i dokumenty, obok niego kredens z barkiem. Zaraz przy wejściu jest szafa na wszelkie większe graty, zaś po prawej mniejsza komoda, parę doniczek z sukulentami, mapa świata na całej ścianie oraz drzwi prowadzące do prywatnych pomieszczeń.
Zabezpieczenia: Każde z pomieszczeń zostało otoczone wzdłuż progów ochronnym kręgiem Sanktuarium. Wszystkie drzwi, szafki i szuflady zamykane są na klucz.
Zabezpieczenia: Każde z pomieszczeń zostało otoczone wzdłuż progów ochronnym kręgiem Sanktuarium. Wszystkie drzwi, szafki i szuflady zamykane są na klucz.
Levi O'donnel
Uczeń
Sprawa nagliła, ale dopiero następnego dnia mógł Huxleya w swoim pokoju. I tego właśnie dnia czuł się wyjątkowo nieswój, choć starał się nie wyglądać, jakby coś nad nim wisiało. Okrycie twarzy zdecydowanie w tym pomagało. Może to ostatnie wydarzenia, może ilość pracy, a może za wiele szklanek whisky poprzedniego wieczoru zostało obalonych. Może wszystko na raz.
Stanął przed drzwiami do gabinetu Alexa. W jednej ręce teczkę w formie okładki, w sam raz na schowanie zaledwie paru kartek, łącznie z załączonymi do niej dowodami związanymi ze zniknięciem Theodore'a. Wolną dłoń uniósł i zapukał, a kiedy dobiegł go głos, który nakazał mu wejść, nacisnął za klamkę i przekroczył próg.
- Pułkowniku. - Przywitał się nieco zachrypniętym głosem. Ciemne oczy od razu wbiły spojrzenie w swojego dawnego dowódcy. Oczywiście, zamknął drzwi za sobą i wyszedł kilka kroków na przód. Niemniej, zachowując nieco bardziej oficjalną formę, jako że znajdowali się w siedzibie, nie zamierzał się panoszyć i okazywać większa swobodę wobec Huxleya. Tutaj był jego przełożonym. - Można? - Spytał najpierw, zanim usiadł po drugiej stronie biurka. Za chwilę wyciągnął do góry teczkę w sugestywnym geście, a potem przekazał Alexandrowi. Jeśli ten pokusił się o przejrzenie zawartości, mógł przeczytać:
Tekst był surowo napisany, bez zbędnym wprowadzeń, jak do raportów, których zresztą O'donnel nieszczególnie lubił jeszcze za czasów wojska. Oprócz kartki z raportem, Alexander miał wgląd do ręcznie przerysowanego symbolu oraz kartkę od Shen Aihan, traktująca o szaleńcu.
- Razem z kolegami doszliśmy do wniosku, że symbol na globusie może być współrzędną. Ewentualnie szyfrem, nad którym wypadałoby się zastanowić. Co do treści tej kartki... Ciężko mi stwierdzić cokolwiek. - Zaczął, spoglądając spokojnie na Alexandra, kiedy ten analizował przedstawiony mu raport.
Stanął przed drzwiami do gabinetu Alexa. W jednej ręce teczkę w formie okładki, w sam raz na schowanie zaledwie paru kartek, łącznie z załączonymi do niej dowodami związanymi ze zniknięciem Theodore'a. Wolną dłoń uniósł i zapukał, a kiedy dobiegł go głos, który nakazał mu wejść, nacisnął za klamkę i przekroczył próg.
- Pułkowniku. - Przywitał się nieco zachrypniętym głosem. Ciemne oczy od razu wbiły spojrzenie w swojego dawnego dowódcy. Oczywiście, zamknął drzwi za sobą i wyszedł kilka kroków na przód. Niemniej, zachowując nieco bardziej oficjalną formę, jako że znajdowali się w siedzibie, nie zamierzał się panoszyć i okazywać większa swobodę wobec Huxleya. Tutaj był jego przełożonym. - Można? - Spytał najpierw, zanim usiadł po drugiej stronie biurka. Za chwilę wyciągnął do góry teczkę w sugestywnym geście, a potem przekazał Alexandrowi. Jeśli ten pokusił się o przejrzenie zawartości, mógł przeczytać:
Z przesłuchania Williama, byłego właściciela księgarni "Silent Hill", wynikło, że przesłuchiwany miał nieszczególnie spędzać z nim czas, a przed zniknięciem Theodore'a ich kontakt zanikł. William przyznał niejako, że nie był tym, który zgłosił zaginięcie właściciela. Na miejscu, ze wszystkich akt pracowników, nie znaleziono tych dotyczących Theodore'a. Shen Aihan dowiaduje się od Williama, że Theodore nie rozstawał się z jakąś książką, dostaje też ostrzeżenie, aby nie interesować się tą sprawą. Według byłego właściciela, zaginiony miał również czytać sporo Apokalipsy. Na środku księgarni na globusie odkryto symbol ꞰḲ narysowany w obszarze Południowej Anglii. Shen Aihan odkryła kartkę wetkniętą między strony Apokalipsy, prawdopodobnie należącą do zaginionego: Książka – klucz? Odczytać, |
Tekst był surowo napisany, bez zbędnym wprowadzeń, jak do raportów, których zresztą O'donnel nieszczególnie lubił jeszcze za czasów wojska. Oprócz kartki z raportem, Alexander miał wgląd do ręcznie przerysowanego symbolu oraz kartkę od Shen Aihan, traktująca o szaleńcu.
- Razem z kolegami doszliśmy do wniosku, że symbol na globusie może być współrzędną. Ewentualnie szyfrem, nad którym wypadałoby się zastanowić. Co do treści tej kartki... Ciężko mi stwierdzić cokolwiek. - Zaczął, spoglądając spokojnie na Alexandra, kiedy ten analizował przedstawiony mu raport.
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Przerzucanie korespondencji było jedną z najgorszych robót do wykonania, dlatego też zostawił to na koniec. Stos tych mniej ważnych listów był idealnie równo ułożony na krawędzi biurka, tak że nie sposób było stwierdzić, kiedy się tam pojawiły. Był w trakcie przeglądania jednego z raportów z miasta, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
— Wejść — rzucił, za moment przenosząc wzrok na swego petenta. — Żołnierzu — odparł na powitanie i wskazał Leviemu krzesło.
Odsunął na bok czytany właśnie raport, by luźna kartka nie przeszkadzała na blacie. Cokolwiek O'donnel przynosił, musiało być istotne, a skoro tak, przykuło pełnię uwagi Wielkiego Mistrza. Po chwili odebrał od niego teczkę i opuścił wzrok na tekst. Pierwsze zdania wydawały się cenną wskazówką, lecz wciąż była to tego typu wiedza, która rodzi kolejne pytania. Druga część okazała się nie mniej interesująca, uważne spojrzenie błądziło po treści i zbaczał w zakamarki wyobraźni chcąc zobaczyć sceny i zrozumieć, do czego mogły prowadzić.
To był raport bardzo w stylu O'donnela, ale teraz może będzie im to na rękę. Z lekka pokiwał głową i wziął do rąk rysunek symbolu, by się mu przyjrzeć. Przez moment Alex zastanawiał się, gdzie jest góra, a gdzie dół, ale szybko zrezygnował.
— Jakie to mają być współrzędne? — pytanie było podstawowe. Jeśli są współrzędne, to jest i punk docelowy, a jednak... — I kto miałby je zostawić?
@Levi O'donnel
— Wejść — rzucił, za moment przenosząc wzrok na swego petenta. — Żołnierzu — odparł na powitanie i wskazał Leviemu krzesło.
Odsunął na bok czytany właśnie raport, by luźna kartka nie przeszkadzała na blacie. Cokolwiek O'donnel przynosił, musiało być istotne, a skoro tak, przykuło pełnię uwagi Wielkiego Mistrza. Po chwili odebrał od niego teczkę i opuścił wzrok na tekst. Pierwsze zdania wydawały się cenną wskazówką, lecz wciąż była to tego typu wiedza, która rodzi kolejne pytania. Druga część okazała się nie mniej interesująca, uważne spojrzenie błądziło po treści i zbaczał w zakamarki wyobraźni chcąc zobaczyć sceny i zrozumieć, do czego mogły prowadzić.
To był raport bardzo w stylu O'donnela, ale teraz może będzie im to na rękę. Z lekka pokiwał głową i wziął do rąk rysunek symbolu, by się mu przyjrzeć. Przez moment Alex zastanawiał się, gdzie jest góra, a gdzie dół, ale szybko zrezygnował.
— Jakie to mają być współrzędne? — pytanie było podstawowe. Jeśli są współrzędne, to jest i punk docelowy, a jednak... — I kto miałby je zostawić?
@Levi O'donnel
Levi O'donnel
Uczeń
- Symbol składa się z liter hebrajskich. - Zaczął. - Padła propozycja, aby przełożyć je na cyfry. Młody Pride z kolei zauważył, że można je zmienić na minuty, jeśli punktem odniesienia miałaby być Wielka Brytania. 20 i 1, wskazywałoby na lokację na wschód od Edenbridge. Pani Shen wspominała, że słyszała o tym, że pan Hill często udawał się do jakiegoś lasu w okolicach Londynu, ale nie wie, w jakiej odległości od miasta miałby się on znajdować. - Mówił, choć miał świadomość, że posiadanie zaledwie dwóch cyfr nie wystarczyło, aby określić rzeczywiste współrzędne. Jednak zapewne ta informacja sprawiła, że myśli zebranych zaczęły lawirować wokół współrzędnych.
Zastygł na moment, gdy Alexander zadał drugie pytanie.
- Theodore wyraźnie się obawiał, że ktoś go odnajdzie. Może zostawili to ci, którzy go szukali. - Zaczął gdybać. Od samego początku podejrzewał, że stał się celem jakiejś sekty. To, czego się dowiedział, tylko go w tym upewniały. Nie zamierzał jednak wspominać Alexowi o tym, że czuł się obserwowany, wchodząc do księgarni, bowiem obserwowany był zawsze. Wiadomo dlaczego. - A jeśli to nie współrzędna, na pewno nie zostało to zostawione po nic. Raczej do księgarni nie chadzają się entuzjaści wymarłego języka z genami recydywisty, który nakazuje bazgrać po cudzej własności. - Skomentował niewybrednie, ledwie powstrzymując się od parsknięcia na wyobrażenie tego nietypowego połączenia.
Zastygł na moment, gdy Alexander zadał drugie pytanie.
- Theodore wyraźnie się obawiał, że ktoś go odnajdzie. Może zostawili to ci, którzy go szukali. - Zaczął gdybać. Od samego początku podejrzewał, że stał się celem jakiejś sekty. To, czego się dowiedział, tylko go w tym upewniały. Nie zamierzał jednak wspominać Alexowi o tym, że czuł się obserwowany, wchodząc do księgarni, bowiem obserwowany był zawsze. Wiadomo dlaczego. - A jeśli to nie współrzędna, na pewno nie zostało to zostawione po nic. Raczej do księgarni nie chadzają się entuzjaści wymarłego języka z genami recydywisty, który nakazuje bazgrać po cudzej własności. - Skomentował niewybrednie, ledwie powstrzymując się od parsknięcia na wyobrażenie tego nietypowego połączenia.
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Alex zerknął na Leviego i znów na kartkę, dopasowując obie litery do alfabetu. Możliwość była z grubsza jedna.
— Alef i kaf? — stwierdził dość retorycznie, słuchając dalej. Z wolna pokiwał głową, choć z jego miny można było wywnioskować, że chciałby to osobiście sprawdzić na mapie.
Nie w tej sekundzie.
— Ani pewnie w jakim kierunku... Epping Forest jest na północ, więc byłoby to niezgodne ze współrzędnymi... Z drugiej strony, dlaczego ma to być 20 minut na południe? Tak naprawdę są tu cztery możliwe kombinacje — wstał od biurka i przeszedł się do mapy. Obejmowała cały świat, więc niemożliwością było, by zamieszczono tam Edenbridge, ale chciał tylko zerknąć na okolice Londynu. Wiedzieli, gdzie jest mieszkanie Theodore'a, a to już dużo, to bardzo dokładny punkt odniesienia.
— Być może... to stawia kolejne pytanie: co i komu chcieli przekazać? — Umilkł na chwilę, stojąc cały czas przodem do mapy, z założonymi za plecami rękoma. — Przekaż symbol i okoliczności Michaelowi, może dowie się czegoś więcej — rzucił w końcu, powoli wracając na swoje miejsce przy biurku. — Jeszcze coś istotnego udało wam się uzyskać?
— Alef i kaf? — stwierdził dość retorycznie, słuchając dalej. Z wolna pokiwał głową, choć z jego miny można było wywnioskować, że chciałby to osobiście sprawdzić na mapie.
Nie w tej sekundzie.
— Ani pewnie w jakim kierunku... Epping Forest jest na północ, więc byłoby to niezgodne ze współrzędnymi... Z drugiej strony, dlaczego ma to być 20 minut na południe? Tak naprawdę są tu cztery możliwe kombinacje — wstał od biurka i przeszedł się do mapy. Obejmowała cały świat, więc niemożliwością było, by zamieszczono tam Edenbridge, ale chciał tylko zerknąć na okolice Londynu. Wiedzieli, gdzie jest mieszkanie Theodore'a, a to już dużo, to bardzo dokładny punkt odniesienia.
— Być może... to stawia kolejne pytanie: co i komu chcieli przekazać? — Umilkł na chwilę, stojąc cały czas przodem do mapy, z założonymi za plecami rękoma. — Przekaż symbol i okoliczności Michaelowi, może dowie się czegoś więcej — rzucił w końcu, powoli wracając na swoje miejsce przy biurku. — Jeszcze coś istotnego udało wam się uzyskać?
Levi O'donnel
Uczeń
O'donnel skinął głową. Zrobił to ponownie, gdy Alexander wspomniał o kombinacjach.
- Cztery kombinacje, nie tak dużo a warte sprawdzenia. - Pojawił się jedynie takim przemyśleniem. W końcu nie mieli nic poza tym. Żadnej konkretnej wskazówki, poza nawiązaniem do Apokalipsy, ale tu... Ciężko było wyciągnąć cokolwiek.
Później zamilkł, przysłuchując się tezom zadawanym przez Huxleya. To, co mieli, dawało możliwość jedynie na błądzenie we mgle.
- Tak jest, sir. - Rzekł bardziej żywiołowo na wydane polecenie. - Tak. Sprawa, która tyczy się listu, który wysłałem niedawno... - Zatrzymał się, gdy Alexander powrócił do swojego miejsca przy biurku.
- Alice, moja dobra znajoma z pracy wyznała mi o pewnym mężczyźnie, który miał zaproponować jej nietypową ofertę. Podobno byłby w stanie przywrócić jej bliskich do życia. Spotkała go w Liverpoolu, a ostatnio zobaczyła go na spacerze w parku. Tutaj, w Londynie. Chciałbym, aby Zakon zapewnił patrole ulicy, na której mieszka. - Wyłożył od razu wszystkie karty, nie chcąc przedłużać spotkania, wiedząc, iż Alex mógł być zajęty. Levi też miał teraz kilka spraw na głowie, więc nie owijał w bawełnę.
- Cztery kombinacje, nie tak dużo a warte sprawdzenia. - Pojawił się jedynie takim przemyśleniem. W końcu nie mieli nic poza tym. Żadnej konkretnej wskazówki, poza nawiązaniem do Apokalipsy, ale tu... Ciężko było wyciągnąć cokolwiek.
Później zamilkł, przysłuchując się tezom zadawanym przez Huxleya. To, co mieli, dawało możliwość jedynie na błądzenie we mgle.
- Tak jest, sir. - Rzekł bardziej żywiołowo na wydane polecenie. - Tak. Sprawa, która tyczy się listu, który wysłałem niedawno... - Zatrzymał się, gdy Alexander powrócił do swojego miejsca przy biurku.
- Alice, moja dobra znajoma z pracy wyznała mi o pewnym mężczyźnie, który miał zaproponować jej nietypową ofertę. Podobno byłby w stanie przywrócić jej bliskich do życia. Spotkała go w Liverpoolu, a ostatnio zobaczyła go na spacerze w parku. Tutaj, w Londynie. Chciałbym, aby Zakon zapewnił patrole ulicy, na której mieszka. - Wyłożył od razu wszystkie karty, nie chcąc przedłużać spotkania, wiedząc, iż Alex mógł być zajęty. Levi też miał teraz kilka spraw na głowie, więc nie owijał w bawełnę.
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
— Może niedużo, ale każdy błędny trop to potencjalna strata czasu, którego nie mamy za wiele... — przypomniał. Nie mógł zapominać o subtelnej presji czasu, która była o tyle irytująca, że nie mieli ściśle wyznaczonego terminu.
Huxley przez moment spodziewał się czegoś więcej o raporcie, ale jako że temat zszedł na co innego, pismo odsunął na bok. Oparł się o tył krzesła i słuchał uważnie. Już przy pierwszych konkretach brwi Wielkiego Mistrza lekko powędrowały do góry. To brzmiało nieprawdopodobnie, nawet jak na ich wiedzę o świecie. I zarazem bardzo niepokojąco.
— Zostaw mi adres i jej dane. Teraz jednak chciałbym wiedzieć, czy mówiła, kto to jest. I jak wiele wie ona sama? — podjął, przypatrując się Leviemu w oczekiwaniu na szczegóły. Jeśli mieli kogoś chronić, to musieli wiedzieć kogo i przed kim.
Huxley przez moment spodziewał się czegoś więcej o raporcie, ale jako że temat zszedł na co innego, pismo odsunął na bok. Oparł się o tył krzesła i słuchał uważnie. Już przy pierwszych konkretach brwi Wielkiego Mistrza lekko powędrowały do góry. To brzmiało nieprawdopodobnie, nawet jak na ich wiedzę o świecie. I zarazem bardzo niepokojąco.
— Zostaw mi adres i jej dane. Teraz jednak chciałbym wiedzieć, czy mówiła, kto to jest. I jak wiele wie ona sama? — podjął, przypatrując się Leviemu w oczekiwaniu na szczegóły. Jeśli mieli kogoś chronić, to musieli wiedzieć kogo i przed kim.
Levi O'donnel
Uczeń
Tu zamilkł ponownie. Zgadzał się, poniekąd. Jednakże na to, że nie posiadali istotnych informacji, z których mogliby coś ulepić, już nie mogli nic poradzić. Pozostało czerpać z tego, co mieli. Nie podzielił się jednak żadną sugestią, gdyż to nie on z ich dwójki był bardziej doświadczony i miał zdolności strategiczne. W każdym razie, Levi nie kwestionował tego, że Alexander miał je większe.
Nachylił się do przodu i złapał za długopis. Na brzegu jednej z kartek zapisał adres Alice Nash oraz resztę potrzebnych danych.
- Nie zna jego imienia ani nazwiska. Z opisu mężczyzna w ciemnym prochowcu i kapeluszu. Nic wyróżniającego.- Odpowiedział spokojnie, odkładając długopis. Jego noga zaczęła podskakiwać. Chyba zaczynało mu brakować nikotyny. - A co do sprawy... Nic więcej już nie uzyskaliśmy. - Zreflektował się, że miał rzec jeszcze o sprawie poprzedniej i bardziej naglącej, ale tego dnia czuł się wyjątkowo nieswojo. Zdawał się być bardziej chaotyczny niż zazwyczaj. Westchnął i zaraz opuścił ręce na kolana z klaśnięciem. Miało to sugerować, że był gotowy do wyjścia. Nie obarczał się winą za zdobytą niewielką ilość informacji - nie miał wpływu na przeszłość. Z przepytywania najlepszy nie był, a skoro Shen udało się wydobyć z Williama nieco więcej, znaczyło to tylko tyle, że nie wzbudził on zaufania w byłym właścicielu księgarni.
Spojrzał tylko na Huxleya wyczekująco, w razie gdy miał jeszcze jakieś pytania.
Nachylił się do przodu i złapał za długopis. Na brzegu jednej z kartek zapisał adres Alice Nash oraz resztę potrzebnych danych.
- Nie zna jego imienia ani nazwiska. Z opisu mężczyzna w ciemnym prochowcu i kapeluszu. Nic wyróżniającego.- Odpowiedział spokojnie, odkładając długopis. Jego noga zaczęła podskakiwać. Chyba zaczynało mu brakować nikotyny. - A co do sprawy... Nic więcej już nie uzyskaliśmy. - Zreflektował się, że miał rzec jeszcze o sprawie poprzedniej i bardziej naglącej, ale tego dnia czuł się wyjątkowo nieswojo. Zdawał się być bardziej chaotyczny niż zazwyczaj. Westchnął i zaraz opuścił ręce na kolana z klaśnięciem. Miało to sugerować, że był gotowy do wyjścia. Nie obarczał się winą za zdobytą niewielką ilość informacji - nie miał wpływu na przeszłość. Z przepytywania najlepszy nie był, a skoro Shen udało się wydobyć z Williama nieco więcej, znaczyło to tylko tyle, że nie wzbudził on zaufania w byłym właścicielu księgarni.
Spojrzał tylko na Huxleya wyczekująco, w razie gdy miał jeszcze jakieś pytania.
Alexander Huxley
Wielki Mistrz Zakonu
Zapadła chwila ciszy, którą Alex wykorzystał na krótkie zastanowienie się nad nową sprawą. Oferta wskrzeszenia bliskich to nie byle co. Co więcej, to bardzo sugestywna sytuacja, której nie mogli zignorować. Z drugiej strony nie mogli też dać się ponieść założeniom i zignorować przez to inne oczywiste wskazówki. Niemniej, nie tylko ochrona Alice musiała stać się teraz ich priorytetem.
Spojrzał na zapisany przez O'donnela adres i dane. Nie kojarzył tej kobiety, ale to mogło się zmienić, być może jej osoba pojawiała się już kiedyś w jakimś raporcie. A jeśli nie, to też dało się zmienić, z mniej lub bardziej spektakularnym skutkiem.
— Nic wyróżniającego — przyznał niechętnie. — Będzie trzeba znaleźć tego człowieka. Lub czymkolwiek on jest — dodał zaraz, a na sprostowanie do wcześniejszego pytania, kiwnął głową. — A zatem możemy się rozejść. Bądźcie gotowi na dalsze rozkazy — powiedział, skrywając za tymi słowami ciche westchnięcie. Przez głowę przebiegło mu pytanie, czy te dwie sprawy może coś łączyć, ale byłby to domysł w najczystszej postaci. W pierwszej kolejności będzie musiał sprawdzić mapę i poszukać potencjalnych punktów wokół Londynu.
KONIEC
Spojrzał na zapisany przez O'donnela adres i dane. Nie kojarzył tej kobiety, ale to mogło się zmienić, być może jej osoba pojawiała się już kiedyś w jakimś raporcie. A jeśli nie, to też dało się zmienić, z mniej lub bardziej spektakularnym skutkiem.
— Nic wyróżniającego — przyznał niechętnie. — Będzie trzeba znaleźć tego człowieka. Lub czymkolwiek on jest — dodał zaraz, a na sprostowanie do wcześniejszego pytania, kiwnął głową. — A zatem możemy się rozejść. Bądźcie gotowi na dalsze rozkazy — powiedział, skrywając za tymi słowami ciche westchnięcie. Przez głowę przebiegło mu pytanie, czy te dwie sprawy może coś łączyć, ale byłby to domysł w najczystszej postaci. W pierwszej kolejności będzie musiał sprawdzić mapę i poszukać potencjalnych punktów wokół Londynu.