1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
3 posters
Admin
Admin
First topic message reminder :
Zniszczony Londyn
Południowa dzielnica Londynu ucierpiała najbardziej ze wszystkich. Część miejsc nadal jest odgruzowywana, niektóre budynki zostały zniszczone doszczętnie. Ludzie przechodzący przez zgliszcza mają strach w oczach, jakby znowu mieli usłyszeć syreny alarmowe, które ostrzegają przed nalotem. W tych rejonach wciąż można zauważyć żołnierzy, którzy zostali zwerbowani do sprzątania zawalonych fasad i zabezpieczania miejsc stwarzających zagrożenie. Niekiedy znajdowane są niewypały, broń czy inne przedmioty, których obecność przypomina o niedawnym konflikcie.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Czy to był przypadek? Sama, szczerze mówiąc, nie wiedziała. Niby nie było to zaskakujące, bo niemal każdy stracił kogoś podczas wojny. Jednakże nigdy nie zastanawiała się nad tym aspektem. Ją bardziej przeraził fakt, że ktoś jest święcie przekonany, że jest w stanie przywrócić do życia zmarłych. Takich rzeczy nie powinno się robić. Dusze powinny żyć w spokoju po śmierci. A przynajmniej w takim przekonaniu żyła Alice.
Kolejne słowa natomiast sprawiały, że zmieszanie na jej twarzy nie chciało zejść. Próbowała zrozumieć, dlaczego on radzi takie rzeczy. Próbowała też zrozumieć samego Leviego, ale to chyba było dla niej zdecydowanie za trudne. Zapamięta, aby nadto nie poruszać tego tematu.
- Ich? O kim pan mówi, Panie Levi? - Po usłyszeniu tego zdania można było zauważyć, że Alice była kompletnie zbita z tropu. Nie wiedziała kompletnie, co łączy to dziwne uczucie z tymi dziwnymi ludźmi. Zdezorientowana spoglądała na Leviego, próbując znaleźć łącznik między tymi dwoma rzeczami. To, że i on dodatkowo to widzi, to jest druga sprawa, którą zdecydowanie Alice zapamięta. Ważniejsze na razie było dowiedzenie się, co ona mogła widzieć w tamtym momencie, jeśli faktycznie kogoś tam widziała.
Kolejne słowa natomiast sprawiały, że zmieszanie na jej twarzy nie chciało zejść. Próbowała zrozumieć, dlaczego on radzi takie rzeczy. Próbowała też zrozumieć samego Leviego, ale to chyba było dla niej zdecydowanie za trudne. Zapamięta, aby nadto nie poruszać tego tematu.
- Ich? O kim pan mówi, Panie Levi? - Po usłyszeniu tego zdania można było zauważyć, że Alice była kompletnie zbita z tropu. Nie wiedziała kompletnie, co łączy to dziwne uczucie z tymi dziwnymi ludźmi. Zdezorientowana spoglądała na Leviego, próbując znaleźć łącznik między tymi dwoma rzeczami. To, że i on dodatkowo to widzi, to jest druga sprawa, którą zdecydowanie Alice zapamięta. Ważniejsze na razie było dowiedzenie się, co ona mogła widzieć w tamtym momencie, jeśli faktycznie kogoś tam widziała.
Levi O'donnel
Uczeń
Czytał emocje z jej twarzy. I w pewnym momencie doszedł do wniosku, że najwyraźniej przesadził. Dezorientacja w spojrzeniu Alice tylko wzrastała. Doszło do tego, że nie odpowiedziała na jego pytania, zamiast tego skupiła się na jego wyznaniu. Jego usta od razu ścisnęły nieznacznie papierosa w ustach, jakby chciał zamknąć je w prostą linię. Zamilkł, pozwalając sobie zaciągnąć się jeszcze raz dymem papierosa.
- O tych, którzy emanują czymś dziwnym, jak to pani określiła. - Odpowiedział równie zagadkowo, co ona. Kolejny buch - pierwszy, drugi, trzeci. Na szybkości dokończył tytoniową zwijkę i przygasił ją o stół, dogniatając tak, by nic się nie zapaliło. Przeniósł z powrotem wzrok na skonsternowaną Alice.
- Jak najbardziej, niektórych z nich powinna pani omijać. Jeśli jednak któryś będzie w pani otoczeniu i będzie nagabywać, zawsze może pani się do mnie zwrócić. - Rzekł otwarcie, podnosząc się z krzesła. Rozejrzał się po otoczeniu. Przegrzebali znaczną większość dawnego mieszkania przyjaciela z dzieciństwa i zdawało się, że nic więcej stąd nie wyciągną.
- Dziękuję pani za pomoc. - Oznajmił Levi, spoglądając na nią. Jego słowa zwiastowały nic innego, jak czas, by udać się do swoich domów.
- O tych, którzy emanują czymś dziwnym, jak to pani określiła. - Odpowiedział równie zagadkowo, co ona. Kolejny buch - pierwszy, drugi, trzeci. Na szybkości dokończył tytoniową zwijkę i przygasił ją o stół, dogniatając tak, by nic się nie zapaliło. Przeniósł z powrotem wzrok na skonsternowaną Alice.
- Jak najbardziej, niektórych z nich powinna pani omijać. Jeśli jednak któryś będzie w pani otoczeniu i będzie nagabywać, zawsze może pani się do mnie zwrócić. - Rzekł otwarcie, podnosząc się z krzesła. Rozejrzał się po otoczeniu. Przegrzebali znaczną większość dawnego mieszkania przyjaciela z dzieciństwa i zdawało się, że nic więcej stąd nie wyciągną.
- Dziękuję pani za pomoc. - Oznajmił Levi, spoglądając na nią. Jego słowa zwiastowały nic innego, jak czas, by udać się do swoich domów.
Alice Nash
"W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc."
27
64
178
6
Alice jest kobietą, która jak na swój wiek, stara się ubierać zgodnie z modą. Suknie z żakietami, włosy spięte wysoko — zwłaszcza podczas pracy i pogodny uśmiech na jej twarzy są jej codziennym wizerunkiem. Co może być zadziwiające, nie nosi żadnego pierścionka na dłoniach. Pod żakietem nosi mały srebrny naszyjnik z krzyżem, zaś na dłoni czasem nosi srebrną bransoletkę. Z powojennych ran została jej blizna na brzuchu, która powstała na skutek zdarzenia na morzu — jeden z odłamków bombardowanego okrętu wbił jej się w ciało. Została po tym 4-centymetrowa blizna, tuż pod wątrobą.
150
17/08/2024
Ich. Ci, którzy emanują czymś dziwnym. Powtórzyła to sobie w myślach, czując, że on może wiedzieć, jak ich powinno się nazywać. A może nie mają nazwy i po prostu są to Oni? Miała wrażenie, że coraz więcej pytań i wątpliwości się pojawiało, aż mózg zaczynał zbyt mocno pracować. Przytaknęła głową, lecz jeszcze przez chwilę posiedziała, bo chciała sobie to wszystko poukładać w głowie. Ze słów Leviego wynika, że istnieją jacyś Oni, którzy mogą nagabywać i być niekiedy niebezpieczni. Levi też ich widzi, lecz tylko tyle powiedział na ich temat. Jakaś logika mogła iść za tym, ale na razie jest ona szczątkowa.
Alice wstała po chwili z krzesła i rozejrzała się po mieszkaniu. Nie wyglądało najlepiej, ale zdołali wszystko przejrzeć, co tu było dostępne. Odłożyła krzesło pod ścianę i zerknęła na mężczyznę. - Proszę bardzo, panie Levi. - Podziękowała ze skinieniem lekko swojej głowy. Widać było, że przez sekundę chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała. Zamiast tego podeszła po swoją torbę, którą zaraz złapała w dłoń. - I… dziękuję, panie Levi. - Papieros, który chwilę temu trzymała w dłoni, zaczęła przygniatać o parapet tak, aby nie zapalić niczego wokół niego. - Będzie pan iść w stronę wartowników? - Nie wiedziała, czy on planuje jeszcze szperać tutaj, czy będzie kierować się do swojego mieszkania. Alice nie miała na sobie zegarka, więc nie wiedziała, ile czasu jej zostało do przyjścia żołnierza, który ją odprowadzi bezpiecznie. I tak by musiała przyjść do żołnierzy, aby powiedzieć, że podczas jej dyżuru nie miała żadnych rannych.
Alice wstała po chwili z krzesła i rozejrzała się po mieszkaniu. Nie wyglądało najlepiej, ale zdołali wszystko przejrzeć, co tu było dostępne. Odłożyła krzesło pod ścianę i zerknęła na mężczyznę. - Proszę bardzo, panie Levi. - Podziękowała ze skinieniem lekko swojej głowy. Widać było, że przez sekundę chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała. Zamiast tego podeszła po swoją torbę, którą zaraz złapała w dłoń. - I… dziękuję, panie Levi. - Papieros, który chwilę temu trzymała w dłoni, zaczęła przygniatać o parapet tak, aby nie zapalić niczego wokół niego. - Będzie pan iść w stronę wartowników? - Nie wiedziała, czy on planuje jeszcze szperać tutaj, czy będzie kierować się do swojego mieszkania. Alice nie miała na sobie zegarka, więc nie wiedziała, ile czasu jej zostało do przyjścia żołnierza, który ją odprowadzi bezpiecznie. I tak by musiała przyjść do żołnierzy, aby powiedzieć, że podczas jej dyżuru nie miała żadnych rannych.
Levi O'donnel
Uczeń
Levi tym razem uważał na dobór słów, korzystając ze szczątkowego opisu, jakiego użyła wcześniej sama Alice. Jednak rzeczywiście miała potwierdzenie własnych domysłów - wszystko wskazywało na to, że istnieli "Oni". Bycie Widzącym nie było biletem prowadzącym do Zakonu. Nie mógł wyjawić wszystkiego kobiecie, pomimo szczerych chęci pomocy. Ludzie bywali różni, nie chciał ryzykować donosu na organizację, która po części przywróciła sens jego życiu.
- Nie ma pani za co dziękować. - Rzekł lekko, choć obojętnie. Ton głosu powrócił do normalności. Niewzruszony, mętny. Zupełnie jak jego spojrzenie.
- Będę. - Przytaknął jej, kierując się w końcu stronę wyjścia. - Odprowadziłbym panią, ale podejrzewam, że żaden z żołnierzy pani nie puści z... Ze mną. Niemniej dotrzymam pani towarzystwa w drodze do żołnierzy. - Dodał, nie chcąc mówić na głos, co mogłoby być powodem, dla którego wspomniani wojskowi nie puściliby kobiety z podejrzanym gościem, który nosił kominiarkę. Przecież to było oczywiste.
Jak powiedział, tak zrobił. Wyszli razem, O'donnel przez jakiś moment szedł z Alice, chcąc wywiązać się ze swojej deklaracji. Odstawił ją żołnierzom, a potem skierował się w swoją stronę.
zt. x2
- Nie ma pani za co dziękować. - Rzekł lekko, choć obojętnie. Ton głosu powrócił do normalności. Niewzruszony, mętny. Zupełnie jak jego spojrzenie.
- Będę. - Przytaknął jej, kierując się w końcu stronę wyjścia. - Odprowadziłbym panią, ale podejrzewam, że żaden z żołnierzy pani nie puści z... Ze mną. Niemniej dotrzymam pani towarzystwa w drodze do żołnierzy. - Dodał, nie chcąc mówić na głos, co mogłoby być powodem, dla którego wspomniani wojskowi nie puściliby kobiety z podejrzanym gościem, który nosił kominiarkę. Przecież to było oczywiste.
Jak powiedział, tak zrobił. Wyszli razem, O'donnel przez jakiś moment szedł z Alice, chcąc wywiązać się ze swojej deklaracji. Odstawił ją żołnierzom, a potem skierował się w swoją stronę.
zt. x2