Sweet Urge

Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać.

2 posters
Salwiusz

Legionista

https://sweet-urge.forumpolish.com/t508-salwiusz#1717
https://youtu.be/3Hg2pmG6FOk
https://sweet-urge.forumpolish.com/t530-listy-do-swiata#1938
https://sweet-urge.forumpolish.com/t531-jaka-masz-definicje-dla-mojego-imienia#1940
https://sweet-urge.forumpolish.com/t529-w-moich-snach-jest-swiat#1937




25 lat



mężczyzna



Salwiusz



Too many lifes for a one body, too many deaths for a one soul.




Charakterystyka
Pełne miano: Salwiusz
Pseudonim: Crispin Kay
Rasa: Anioł
Wiek: 25 lat
Wzrost: 178 cm
Waga: 79 kg

Zawód: organista w katedrze św. Pawła, członek ulicznego zespołu grajków
Przynależność: Chór Cnót
Ranga: Legionista
Historia wcieleń: Potęga - Człowiek - Potęga - Człowiek - Potęga - Człowiek - Tron - Człowiek - Cnota

Cechy szczególne:
Śmiertelnik
Młody chłopak o łagodnych, ale wyrazistych rysach twarzy. Nie trudno zgadnąć, że dopiero niedawno wkroczył w dorosłość, a wrażenie to tylko podbija pieczołowicie golony zarost. Ciemno brązowe włosy kręcą się same z siebie już od podstawy, tworząc mały chaos, który można tylko na krótką chwilę ogarnąć, zwłaszcza w wietrzny dzień. Oczy również są ciemne, uważnie wpatrzone w otoczenie i rozmówców, choć zdarza mu się również tonąć we własnych myślach. Ubiera się raczej skromnie i zwyczajnie, choć nie lubi znoszonych czy podniszczonych rzeczy, wydają mu się niechlujne. Kolorystyka ubioru bywa bardzo różna, dobierana raczej do okazji niż nastroju i upodobań. W obyciu jest swobodny i otwarty, choć stara się raczej nie narzucać.

Elyon
Jego włosy robią się nieco prostsze, tworząc fale, przez co wydają się być dłuższe. Cała sylwetka nabiera nieco bardziej wysportowanych kształtów, a na skórze pojawiają się liczne tatuaże. W większości prezentują geometryczne wzory i symbole enochiańskie związane z pamięcią, czcią lub przywodzące tylko jemu znane wspomnienia. Wszystkie utrzymane są w kolorystyce bieli, czerni i krwistej czerwieni, poniekąd współgrając z dużymi buro-białymi skrzydłami. Można je przyrównać do tych, które posiadają orły lub myszołowy. Oczy anioła przybierają intensywny, lodowo niebieski odcień. Jego ramiona i nadgarstki spowijają bawełniano-skórzane owijki, a wysokie skórzane buty są utrzymane w bardzo podobnym stylu. Strój sam w sobie jest raczej luźny i zwiewny, w barwach czerni i czerwieni.

Adon
Istota z sylwetki przypominająca gryfa lub też smoka. Jego wysokość na czterech łapach to około 2 metrów, po wstaniu na dwie, to jakieś 4,5. Ogon ma długość 4 metrów, zaś skrzydła około 15 metrów rozpiętości. W większości dominuje na nim kawowy brąz oraz kremowa biel, ale na łapach, barkach, ogonie oraz głowie znajdują się szmaragdowe i szafirowe znaczenia. Ciało w większości jest pokryte drobnymi łuskami, które lśnią w świetle jakby były ze szkła. Całą linię grzbietu, szyję, kark i pierś pokrywa gęsta grzywa miękkiego futra w takich samych barwach, co i łuski wokół niego. Podobne znaleźć można na łokciach, stawach skokowych oraz policzkach. Łapy są silne i zręczne, zakończone mocnymi pazurami. Na głowie widnieją trzy rogi, jeden w formie zgrubienia na środku i dwa dłuższe po bokach. Sam kształt głowy przypomina dużego kota, ale jest smuklejszy, a nos przypomina bardziej kozę. Ślepia skierowane do przodu mają intensywnie niebieską barwę. Po bokach widnieją dwie pary nietoperzych uszu. Skrzydła są smukłe, przypominają kształtem jaskółcze, a na samych piórach oprócz głównych wzorów widać gdzieniegdzie szmaragdowe oka jak na pawim ogonie.

Przeszłość
★ nieznana data — ◆ 524 r. p.n.e.
Powstał i służył. Powstał, by służyć i przez nienazwany czas było to oczywiste. Czas nie miał znaczenia, nie dotyczył ani jego, ani tych, którym służył. To, co okazało się istotne, było ukryte znacznie głębiej, dotykało samej istoty bycia. Pierwsza dusza, która z człowieka stała się jednym z nich, z ukochanego bożego dziecka wiecznym sługą, ale istniejącym nie od zawsze, stworzonym inaczej. Wyniesionym. Nagle czas zaczął mieć znaczenie, powstała różnica i była zupełnie odmienna od tej, którą znał. Skoro otrzymanie skrzydeł oznaczało stanie się lepszym, logicznym było, że bez nich pozostawało się gorszym. Ta myśl wlała się w serce anioła niczym jad wstrzyknięty do żył.
Dzieci Boga były nieposłuszne. Były uparte, zmienne i rozczarowujące, niewdzięczne. Wydawały się głupie. Nawet wtedy nie był w stanie zapamiętać wszystkich twarzy, ale był niemal pewien, że dobrze pamięta wszystkie pojawiające się na nich grymasy, dezaprobatę, oburzenie. A czasem chwile zawahania w każdym co bardziej wątłym sercu. On się nie wahał. W swym zadufaniu nie chciał służyć gorszym od siebie, a później zapragnął, by to oni służyli jemu, dlatego też został najpodlejszym z nich.

★ 524 r. p.n.e. — ◆ 519 r. p.n.e.
To był dziwny stan. Od zawsze był jednością, teraz jedność zniknęła zastąpiona przez duszę i ciało, dwa różne byty, które tworzyć miały całość. To nie mieściło się w głowie, a z każdym dniem śmierć wydawała się bardziej niepokojąca, jakby groziła utratą części siebie. Zmiany, której już nie mógłby cofnąć, czegoś jeszcze bardziej nowego i nieznanego niż śmiertelne życie. Ale śmierć przerażała i kusiła jednocześnie, kiedy mijający czas, nawet ten drobny, odciskał się piętnem na wątłym ciele, a potrzeby przekraczały możliwości. Nie potrafił się odnaleźć, nie wiedział, co ma robić i dokąd iść, aż w końcu nauczył się prosić. A kiedy już prośby nie działały, nauczył się błagać.
Wszyscy w Pasargadzie dobrze znali zdziwaczałego żebraka imieniem Marot. Zawsze wygadywał niestworzone rzeczy, błogosławił i życzył szczęścia. Mijały dni, tygodnie i miesiące, a te zmieniły się w lata, aż jego losem zainteresował się ktoś ze świątyni Ahury, gdzie na jakiś czas zagrzał miejsca. Rozpalony wdzięcznością dla tych, którzy mu pomogli, chciał im również pomóc. Wskazać drogę. To sprawiło, że jego miejsce w świątyni ochłodziło się nieznośnie. Już mu się nie należało, odkąd zorientowano się, że Marot podważa istnienie pozostałych bogów. Niedługo potem zaczął im wręcz zaprzeczać, a ludzie słuchali zdumieni, śmiali się lub kręcili głowami. Nie znienawidził ich, nie potrafił, nie tych, dzięki którym wciąż żył. Upominał i przestrzegał, aż w końcu upomniał niewłaściwą osobę. Postawiony przed wyborem nie odwołał swoich słów, co sprowadziło go w najciemniejszy kąt pałacowych lochów. Choć czas w ciemności płynie inaczej, to wciąż nie upłynęło go wiele, nim znów nie zobaczył słońca, a później Światłości.

★ 519 r. p.n.e. — ◆ 158 r. n.e.
Powrót był dziwny. Spodziewał się, że wraz ze śmiercią coś utraci, a zamiast tego jakby coś zyskał. W znacznej mierze była to wiedza, zarówno o świecie i ludziach, jak i o samym sobie. O tym, czego od niego się oczekuje, choć i to na przestrzeni lat ulegało zniekształceniu, podobnie jak wspomnienia, coraz mniej przyjemne, coraz bardziej czarno-białe. Widział ludzi dobrych i ludzi złych, grzeczne dzieci oraz takie, które należało upomnieć. Teraz miał do dyspozycji więcej niż słowa, teraz wiedział też, jak działa ludzki świat, niejednokrotnie postawił na nim stopę, by własnoręcznie dotykać zdarzeń. Korygować. Chronić. Wpływ plugastwa wypełzającego z piekieł był nie do przeoczenia, Salwiusz raz za razem stawał pośród ludzi i bronił ich tak przed zakusami, jak i bezpośrednią rządzą śmiertelniczej krwi. Krwi, której nie wolno było przelewać, gdyż została wybrana przez Pana. Ale on rozlewał inną, czarną, smolistą krew pomiotów piekielnych, jeśli tylko zmuszony został do tak radykalnych kroków. Ale przymus ma wiele twarzy, przymus, który staje się przyjemny, zaczyna wpełzać do każdej decyzji, podszywać się pod sumienie, łagodząc jego terkotanie. Z czasem zaś zaakceptowany przymus staje się decyzją. A decyzje samodzielnie podejmowane rodzą chęć ich podejmowania. Chcąc rozlewać krew, nauczył się, czym jest nienawiść.
W niebie nie ma miejsca dla nienawiści.

★ 158 r. — ◆ 171 r.
Ponowne postawienie stopy na ziemi było gorsze od poprzedniego, przepełnione goryczą rozczarowania, którego źródła nie potrafił znaleźć. Może też podświadomie nie chciał, bo oto zrodziło się w nim pragnienie postawienia kroku na owej ziemi, a potem następnego. Pragnienie rozpoczęcia wędrówki jako śmiertelnik, choć była to decyzja tak samo bolesna jak pchnięcie nożem i tak samo desperacka, jak zrobienie tego samodzielnie.
Tych kilka lat spędzonych jako wędrowiec i erudyta było dobrymi latami. Żył z opowieści i najemnictwa, pomimo wahań strzegąc swoich dawnych zasad. Każde zbliżenie się do ich granic było zbyt stresujące, by mógł o tym zapomnieć. Pomógł wielu ludziom na traktach i w przejazdach, to jednak było niewystarczające, jego rola miała być inna, a on po prostu musiał do niej dorosnąć.
Sądził, że wie już wszystko, ale nie znał kolejnego miejsca, w którym przyszło mu żyć. Pomimo szczerych chęci i usilnych prób jego umiejętności walki tylko przysporzyły mu kłopotu, kiedy uznany za obcego i barbarzyńcę, trafił do wojskowego obozu, a później wytworną arenę. Wielkie, kamienne koło otoczone metalowym ostrokołem, klatką jak dla zwierząt. Tym właśnie był, zwierzęciem, które wypuszczono ku uciesze krzyczącego tłumu, by dla zaspokojenia jego żądzy emocji zabił każdą bestię przez sobą albo dał rozszarpać się na kawałki. Miał wrażenie, że wciąż widzi krew zaschniętą w załomach muru.
Kiedy lew zginął z jego ręki, serce Crispina przeszył strach. Był to strach irracjonalny, gdyż zwierzę nie podlegało tym samym prawom, a jednak częściowo też zasadny. Nie był na tyle naiwny, by nie wiedzieć, co będzie w następnej kolejności. W końcu też przyszło mu stanąć do walki z człowiekiem. Lecz nie wolno było przelewać krwi dzieci bożych. Piach areny był ostatnim, co mógł poczuć za tego życia. Zmęczenie i strach przed zbliżającą się ciemnością, niepewną ciemnością, dały ostateczne zrozumienie tego, czego nie mógł wcześniej pojąć. Ogromie krzywdy, jaką czyni śmierć zadana dla śmierci.

★ 171 r. — ◆ 1635 r.
Ponownie stanął u złotych bram jako jeden ze skrzydlatych, lecz nic już nie było takie jak dawniej. Ani na zewnątrz, ani w środku, ani w twarzach innych, ani w jego sercu. Nauczony, by podkulać ogon, robił to pod każdym krzywym spojrzeniem, pod każdą podejrzliwością wycelowaną w jego stronę. Nie dziwił się im, dobrze pamiętał wszystkie minione lata, choć zarazem zdawały się wymieszane w wielkim kotle nieszczęść i błędnych decyzji, gotującym się wciąż na ogniu żalu. Ten żal potrafił wypełniać, przygniatać jak jarzmo narzucone na barki, zdecydowanie zbyt ciężkie na siły jednej istoty, na jego siły. A jednak wciąż żył. Śmierć nie była dla niego, o tym już się przekonał, zapomnienie nie było dla niego. Rezygnacja z życia byłaby zbrodnią, na którą nie tylko by się nie odważył, ale której sam nigdy by nie zapragnął, nawet jeśli każdy dzień był bolesny, a obowiązki Potęgi przypominały o ostatnich wydarzeniach.
Mijały lata, a lata składały się w wieki. Kolejne usta doceniały, kolejne oczy zdawały się zapominać. Tak piękna i przyjemna odskocznia stała się nie tylko nagrodą za starania, a wręcz narkotykiem, powietrzem, które pozwalało toczyć się od jednego wschodu słońca do kolejnego. Jeszcze nie wiedział, że narkotyki lubią stawać się sensem życia. Nie zdawał sobie sprawy jak wiele można poświęcić dla jeszcze tylko jednej, ostatniej dawki. To zawsze jest tylko jedna i ostatnia. Zawsze tylko drobnostka, tylko jeden krok przed szereg, tylko delikatne nagięcie zasad. Lecz chcąc być lepszym, trzeba być lepszym od innych, tak mówiła logika, której po raz kolejny postanowił zaufać. I po raz kolejny był to błąd, bo boski raj stał ponad logiką, zwłaszcza ludzką, która zaszczepiła się przez lata w umyśle anioła.
Nigdy nie powinien stawać do wyścigu szczurów, szczególnie takiego, który nie istnieje, ale stanąwszy, zaczął grać według szczurzych zasad. Nigdy nie powinien był kłamać, oszukiwać i oskarżać. Nigdy nie powinien pragnąć tego, co należało się komuś innemu, lecz został zwiedziony przez własne pragnienia.

★ 1635 r. — ◆ 1638 r.
Każda z tych żądz ustąpiła miejsca pragnieniu śmierci. Wyniszczającemu uczuciu pustki i beznadziei, przekonaniu o tym, że każdy kolejny krok będzie kolejną porażką, niezależnie od kierunku. Był blisko zamienienia pragnień w postanowienie, oddzielony odeń jedynie cienką płachtą strachu i bezradności. Ale nie taka była jego rola. Ogarniętego rozpaczą ciała i duszy Richarda Wagnera znalazł mnich podróżujący wraz z karawaną kupiecką. Przemierzali jedwabny szlak, każdy w swoim własnym celu, zaś mnich zaproponował podzielenie się z nim swoim własnym. Był misjonarzem, a zaoferowane zaufanie i zrozumienie tak bardzo urzekło Richarda, że nie potrafił odmówić, nawet gdyby chciał, nawet kiedy dopadało go zwątpienie, a robiło to wielokrotnie.
Ciężko ocenić wyniki ich pracy, ludność wschodnich wysp była uparta, zamknięta w swoim własnym świecie, którego granic strzegła zaciekle. Ale czasem nie o wyniki chodzi, lecz samą walkę. Dla Richarda była to walka głównie ze sobą, ze zwątpieniem, które tylko się pogłębiło po tragicznej śmierci mnicha. Nie była to śmierć dosłowna, lecz dopadła jego duszę, kiedy złamany przez tsurushi wyrzekł się wszystkiego, co jeszcze kilka miesięcy temu z takim zapałem oferował. Richard jednak wiedział, że nawet nie przeszłoby mu to przez gardło.

★ 1638 r. — ◆ 1940 r.
Przez wieki nie miał pewności, czy jego historia zatacza kręgi, czy tylko wije się krętą ścieżką wśród ciernistych zarośli. Teraz jednak coraz bardziej skłaniał się do drugiego scenariusza, kiedy żal do siebie ustąpił miejsca znacznie czystszemu żalowi względem ludzi, którzy na takich samych ludzi podnosili rękę. Być może był to fatalny przypadek, skoro potrzebował aż tylu żyć, by zrozumieć coś tak prostego jak bezwarunkowa miłość, choć wiedział też, że nigdy nie będzie w stanie pojąć jej w pełni. Jego umysł i serce były tak samo ograniczone jak ludzkie, tak samo słabe i chwiejne, a jednak tak samo wytrwałe, by wciąż próbować na nowo, wciąż szukać. Pragnąć. A ten kolejny powrót do raju był dowodem na to, że nie tylko on tego pragnął. To była nadzieja, jakiej potrzebował, więc schował ją bezpiecznie w sercu na kolejne dziesięciolecia.
Kiedy Pan zniknął, ogarnęła go cisza. Muzyka duszy, delikatna melodia nadziei i celu zniknęły bezpowrotnie, daremnie przywoływane w myślach. Myśli były suche, puste jak w tych latach, kiedy chodził po ziemi w śmiertelnym ciele. A może nawet bardziej, podszyte paskudną świadomością faktu. Ponownie nie wiedział, nie umiał zdecydować, więc pozostał w tych samych ramach, próbując nie wykoleić się na każdym kolejnym kroku. Bo każdy krok stał się niepewny. Świat stał się niepewny. Tyle bólu, tyle śmierci, tyle strachu sprowadzonego na tych, których powinno się kochać i chronić. Z jednej strony nie umiał odgadnąć, dlaczego Pan odszedł w takiej chwili, z drugiej jednak czaiła się wstrętna myśl podpowiadająca, że to oczywiste. Drążyła wszystkie inne myśli niczym robak, sprowadzając na Salwiusza tak dobrze znane już wahanie i rozdarcie. Miał wrażenie, że każda z decyzji byłaby błędna, a coraz gorsze błędy popełniane przez Człowieka tylko utwierdzały go w tym przekonaniu. Człowiek nie był dobry, a z każdym dniem był coraz gorszy. Salwiusz był Tronem, zobowiązał się go chronić, stać u jego boku i wspierać, jednak ostatecznie wybrał inaczej. Wybrał złamanie słowa, wybrał pozwolenie na śmierć, by zapobiec innej śmierci, która w jego odczuciu była o wiele bardziej niesprawiedliwa i okrutna. Wybrał wyciągnięcie ręki do ofiary, choć wiedział, że pomoc, jaką mógł jej zaoferować nie byłaby niczym, co ta znała ze swego świata. Wiedział, że mu nie wolno, a jednak nie potrafił stać bezczynnie. Nie widział innego wyboru. Jeszcze nie żałował. Jeszcze nie rozumiał.

★ 1940 r. — ◆ 1944 r.
Nie wiedział, gdzie przyjdzie mu trafić, być może było to wówczas najgorsze miejsce na ziemi, ale to nie miało znaczenia. Po raz pierwszy wiedział aż za dobrze, że w pełni zasłużył na swój los, nawet jeśli tym razem to Najwyższy Anioł go nań skazał. Był on namiestnikiem Pana, toteż nie śmiał podważać jego decyzji.
Chaos, strach i śmierć panoszące się wokół były potwornym widokiem, ale nie czuł załamania. Ostatnie wieki nauczyły go szukać rozwiązań, możliwości, cicha determinacja, która kazała mu podjąć trudną decyzję względem Człowieka, nie umarła wraz z jego skrzydłami. Tliła się nieśmiało na dnie serca, by z biegiem czasu rozbłyskać coraz śmielej, kiedy Sebastian Roch coraz lepiej odnajdywał się w Pańskie Podziemnym oraz pomocy tym, którzy tak rozpaczliwie jej potrzebowali.
Jak wielu jemu podobnych trafił w sam środek piekła, jakie ludzie zgotowali dla ludzi. A jednak nawet do piekła potrafią docierać anioły. Ktoś zapragnął ich ocalić, przynajmniej spróbować, jednak nie mógł zabrać ze sobą wszystkich. Lista nie mogła pomieścić wszystkich. Dowiedziawszy się, że na niej figuruje, Sebastian poprosił informatora o zamianę z chłopakiem, który sypiał na ziemi obok niego. Myśl, że ów dzieciak nie zobaczył niczego z rzeczy, które wydarzyły się później, była uspokajająca.
Rzeczy, które tak bardzo wżarły się w umysł, wynosząc śmierć na nowy poziom potworności.

★ 1944 r. — obecnie
Granica między cnotą a grzechem bywa cienka niczym powierzchnia ledwo zmarzniętego jeziora. Granica między samobójstwem a oddaniem największego daru bywa równie cienka, kiedy rozpacz doprowadza do obojętności względem siebie, któż mógłby ocenić, czy to poświęcenie czy już tylko pragnienie z korzyścią dla innych. Lecz jego słowo wystarczyło, proste zapewnienie, w które Mael uwierzył, dając mu poczucie wartości, które tak często wystawiane było na próbę. Pozwolił mu uwierzyć, że taka właśnie była jego rola.
Teraz stanął przed nową, której również nie jest pewien.

Ciekawostki
Zdarza mu się mówić rzeczy pozornie bez kontekstu lub nawet bez sensu. Rozmawiając z Salwiuszem trzeba się przygotować na nagłe zmiany tematu, które ostatecznie okazują się nie-zmianami, oraz pokrętne przenośnie czy skróty myślowe. Na pewno też przyda się umiejętność czytania między wierszami.

Cierpi na umiarkowaną echolalię, co znaczy ni mniej ni więcej, że zdarza mu się powtarzać zasłyszane rzeczy, słowa, frazy lub całe zdania albo dublować słowa w wypowiedziach, gdzie nie ma takiej potrzeby. Z drugiej strony dzięki temu jest w stanie dobrze zapamiętać konkretną wypowiedź, której akurat uczepi się jego umysł.

Jest dobrym obserwatorem i lubi poznawać innych na podstawie tego, jak traktują osoby trzecie. Z tego powodu niektórzy powinni uważać albo się nad sobą zastanowić, bo łatwo może uznać, że tak jak traktują innych, tak też jego pod jego nieobecność.

Choć potrafi z łatwością rozpoznawać emocje i nastawienie, czasem ciężko mu zrozumieć cudzy tok myślenia oraz przekazać własny. Łatwo się irytuje, kiedy pomimo prób tłumaczenia lub pytań, on albo ktoś inny dalej nie rozumie o co chodzi. Takie sytuacje sprawiają, że Salwiusz w końcu zaprzestaje tego typu starań.

Chwilami wydaje się irracjonalny, jakby jego umysł odpływał gdzieś na bok od rzeczywistości, ale wystarczy poznać Salwiusza lepiej, by wiedzieć, że nie przestaje być godny zaufania. Nigdy też nie gubi się w tym, z kim ma do czynienia i co się działo. Jest bardzo dobrze świadom swoich poczynań, nie widząc w nich niczego nielogicznego lub dziwnego.

Zdarza mu się słyszeć rzeczy, których inni nie słyszą, albo słowa, których nikt nie wypowiedział. Czasami pojawiają się postacie, w większości obce i zarazem pozornie znajome, jakby cienie wyjęte z przeszłości, które po drodze czasu zgubiły swój właściwy kształt. Salwiusz zwykle potrafi odróżnić je od rzeczywistości, choć zdarza mu się pomylić, dlatego też nie mówi i nie robi zbyt wiele przy nieznajomych. Nigdy też nie ma pewności, czy ich słowa albo gesty to czysta fantazja czy jego własna intuicja i pamięć. To jeden z powodów, dla których wszystkie te rzeczy traktuje jednakowo poważnie, przez co może sprawiać wrażenie, że w nie wierzy.

Bardzo często jest niewyspany. Wszystko wina dręczących go po nocach koszmarów, prawdopodobnie złożonych z przebłysków poprzednich żyć i własnych wyrzutów sumienia.

Posiada bardzo przyjemny dla ucha głos i świetne wyczucie rytmu. Może śpiewać a capella na zawołanie i często robi to pod nosem, kiedy myśli, że nikt nie słyszy. Bardzo lubi poznawać nowe utwory, zarówno te całkiem zwyczajne, jak i satyryczne albo wręcz karkołomne.

Choć nie chowa urazy, to pamięta i zachowuje dystans czysto instynktownie. Dość łatwo taką przepaść stworzyć jakimś nieprzemyślanym zwrotem albo uwagą pod jego adresem.

Poniekąd wpasowuje się w archetyp "delikatnego chłopca", lubiąc naturę i wszelkiej maści ozdoby. Potrafi docenić sztukę pod różnymi postaciami i nie wstydzi się używać słów takich jak "piękny", "śliczny" czy "uroczy" w jak najbardziej nieironicznym sensie. Ma też sentyment do listów, samemu pieczołowicie pielęgnując u siebie ozdobne pismo.
Info o Graczu
Nick: Sheo, może być też po postaciach
Zaimki: ona
Kontakt: PW, Discord
Wizerunek postaci: Riccardo De Rinaldis Santorelli

Moje triggery: satanizmy, obrażanie religii w tonie wulgarnym/erotycznym
Triggery w moich postach: problem nietolerancji, dyskryminacji, motywy depresyjne, przemoc fizyczna i psychiczna wobec ludzi i zwierząt, gore
Opętanie: tak
Uszkodzenia fizyczne: tak
Uszkodzenia psychiczne: tak
Atrybuty

2
2
2
1
3
1
Talenty

1
1
2
0
0
1
Umiejętności

0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
3
0
Wiedza

1
0
1
0
1


Zdolności i moce

Duchowy posłaniec - Vos estis sal terrae; vos estis lux mundi. Vox populi, vox Dei. - nasączone inspiracją Cnoty od wieków szczycą się w kunszcie dziedzin artystycznych. Swoim oddaniem sztuce często zachwycają ludzi, sprawiając, że obserwatorzy ich dzieł lub występów, stają się natchnieni i przepełnieni pozytywnymi emocjami.
Pasywne: +1 K10 [rękodzieło, malarstwo, występy]
Aktywne: +1 K10 do jednego dowolnego rzutu [na kogoś]

Odczyt Duszy - chociaż nie jest to wielce inwazyjna i spektakularna zdolność, a korzystanie z niej nie jest zabronione mocą paktu, poprzez sprytne wykorzystanie nabytej wiedzy Anioł może przechylić szalę duszy, która po obnażeniu/wejrzeniu w głąb, pokazuje mu swoje predyspozycje do czynienia dobra lub zła, tj. ilość Punktów Łaski lub Niełaski definiującej czystość duszy osoby/istoty odczytywanej. Zdradza także ukrytą aurę dzieci Niebian oraz Demonów.
[1 osoba naraz w zasięgu wzroku]

Telepatia - prosta sztuczka, dzięki której Anioł może zrezygnować z dobrodziejstw komunikacji werbalnej na poczet przekazania myśli wszelkim istotom rozumnym w zasięgu wzroku w ilości nie większej niż jednej na raz. Telepatia jest jedyną mocą powszechną, która nie wymaga wejścia w 2 formę.
[1 osoba naraz w zasięgu wzroku]

Teleportacja - prosta przydatna zdolność, pozwalająca na przenoszenie się Aniołą wedle woli ze świata ziemskiego z powrotem do Nieba. Bardziej zaawansowany adept w sztuce teleportacji może próbować zabrać ze sobą jednego pasażera - tylko i wyłącznie drugiego Anioła.
[1 lub 2 osoby] [utrudnienia - rzut na powodzenie] [natychmiastowy]

Rozmowa ze zmarłymi - Hic vivi taceant, hic mortui loquuntur. Alii metunt, audiatur et altera pars. - moc, dzięki której Niebianin może nawiązać kontakt z duszą zmarłej osoby po dotknięciu jej ciała. Aby umiejętność mogła zadziałać, zwłoki muszą być nienaruszone, tj. głowa musi być przymocowana do reszty ciała, a usta posiadać język. W innej sytuacji duch zmarłego nie odpowie.
[dotyk] [do pięciu pytań prostych]

Rozmowa ze zwierzętami - dzięki zrozumieniu praw natury, Anioł może porozumieć się z dowolnym zwierzęciem, które jest w zasięgu jego wzroku. Może być to szczególnie przydatne w niektórych momentach, jako że mniejsi bracia często są świadkami ważnych wydarzeń, mają też ułatwioną drogę do domostw ludzkich. Rozmowa ze zwierzęciem nie gwarantuje jego przychylności, jednak zdecydowanie ułatwia jej zdobycie. Od 4 poziomu Siły Woli, Niebianin może rozmawiać również z magicznymi bestiami.
[jedno zwierzę naraz] [zwierzę w pobliżu]

Kojąca aparycja - nałożeniem uroku, Niebianin wzmacnia naturalną aurę o efekt, który sprawia, że zaczyna przyjemnie kojarzyć się rozmówcy, jakby ten już kiedyś go poznał. Pozwala to na nieco przychylniejsze przyjęcia osoby Anioła, a nawet szybsze otwarcie się rozmówcy.
[na jedną osobę] [do 5 postów]

Ukojenie - Boże Dziecię samym dotykiem może ukoić ból fizyczny i emocjonalny, zarówno człowieka jak i istoty nadnaturalnej. Choć uczucie cierpienia emocjonalnego zawsze wróci po zniknięciu anioła, póki jest on w pobliżu istoty, której pomaga, ukojenie trwa. Anioł może zneutralizować każdy rodzaj bólu, zadany fizycznie bądź też magicznie.
[dotyk] [osoba w pobliżu]

Chodzenie we śnie - Niebianie mogą wędrować w snach ludzi - wystarczy, że dotkną bądź spojrzą na śpiącego. Są jak senne marzenie, łagodne i przyjemne, dające poczucie bezpieczeństwa. Poprzez manipulację wokół siebie, często odsyłają śniącego ku najprzyjemniejszym wspomnieniom. Anielska ingerencja w ludzkie sny stanowi kontratak na koszmary i panikę zsyłaną przez Demony. Po przebudzeniu ludzie dotknięci snami zesłanymi przez Boskie Dzieci czują się wyjątkowo wypoczęci i spokojni.
[1 osoba naraz w zasięgu wzroku/dotyku] [do obudzenia]

Elementalista - dźwięk - nasycona mocą dźwięku dłoń lub dłonie emitują silne fale dźwiękowe przy każdym ruchu. Bezpośredni kontakt z ofiarą wywołuje intensywne wibracje, które mogą ogłuszać, powodować zawroty głowy i dezorientację. Przy dłuższym kontakcie ofiara może odczuwać ból w uszach, a nawet doświadczyć uszkodzeń słuchu lub narządów wewnętrznych.
[dotyk] [udane ogłuszenie - 2 posty]

Imitacja - trudna w sztuce do opanowania, ale bardzo przebiegła moc. Użytkujący ją Anioł może nałożyć na siebie urok, dzięki któremu jest w stanie przybrać wygląd osoby z zasięgu wzroku lub ze zdjęcia, ale bez uwzględnienia potencjalnych wad, np. braku palca, pieprzyka pod ubraniem i wszelkich innych, których nie zdoła dostrzec. Jako że przemianie ulega tylko wygląd, okrywający się iluzją powinien raczej unikać wchodzenia w bezpośredni dialog z osobą lub osobami osoby, za którą się podszywa, ponieważ może narazić się na wykrycie.
[urok na siebie] [do czasu wykrycia]

Wiadomość - rytuał - prosty rytuał, dzięki któremu nadnaturalni mogą przesyłać między sobą wiadomości, ale jedynie w sytuacji przebywania w dwóch różnych wymiarach. Do przeprowadzenia wystarczy rozpisać odpowiednie znaki zamknięte w okręgu, do którego następnie należy włożyć wiadomość. W zależności od kształtów sigili, wiadomość może powędrować do osoby w Niebie lub Piekle.
[farba, kreda lub własna krew] [jedna wiadomość naraz]

Punkty Doświadczenia

0
Nagrody jednorazowe

brak
Wyjątkowe przedmioty

Miecz — jednoręczne ostrze o prostej głowni długości około 60 cm. Ostrze pozbawione jest zdobień, ale każda plama krwi, jaka na nim osiądzie, zdaje się żarzyć niczym gorący węgiel. Zdobienie złotego jelca nieco nachodzi na głownię, a on sam rzeźbiony jest w motyw rozpostartych skrzydeł jaskółki lub sokoła. Rękojeść opleciona ozdobnie w barwach mahoniu, głowica niewielka, kontynuująca motyw ptasich piór. Wieńczy ją wprawione tygrysie oko. Pochwa na miecz jest płaska, od połowy po koniec dekorowana motywem złotego skrzydła, które zakrywa błękit, na czubku wygięta w mały haczyk, jaki tworzy jedno wywinięte pióro. Od strony jelca znajduje się skórzany pasek i wprawiony w złotą ramkę rubin. Owa ramka kształtem przypomina grecką amforę. LINK | LINK

Admin

Admin

https://sweet-urge.forumpolish.com/t47-wzor-kp-i-poradnik-do-jej-tworzenia#69
https://youtu.be/f52mI1YHp-k
https://sweet-urge.forumpolish.com/t287-wzor-korespondencji#571
https://sweet-urge.forumpolish.com/t296-wzor-relacji#582
https://sweet-urge.forumpolish.com/t49-zamowienia#71
https://sweet-urge.forumpolish.com/t265-wzor-dziennika-i-dodatki#522

   KARTA POSTACI ZAAKCEPTOWANA
   
Gratulacje!
   Twoja Karta została zaakceptowana przez Mistrza Gry!
   Zachęcamy do uzupełnienia również innych tematów dla postaci, takich jak relacje czy korespondencja. Dziennik pozwoli Ci uporządkować sesje, a dział poszukiwań - znaleźć chętnych do krótszych i dłuższych rozgrywek.
   Życzymy miłej zabawy <3

   Administracja Sweet Urge
   
Mapy
Rozdziały
Historia i realia
FAQ
Mechanika
Kostki
Waga Serc
Cnoty
Grzechy
Moce aniołów
Moce demonów
Moce widzących
Enochiańskie rytuały
Ludzkie rytuały
Magiczne artefakty
Bestiariusz
Spis NPC
Rzut kością: