1 miesiąc na forum = dwa miesiące realne.
4 posters
Admin
Admin
First topic message reminder :
Pub 'George'
Skromny i niepopularny pub, ulokowany między kamienicami, gdzie na podwórko prowadzi mała uliczka. Szyld zrobiony przed samym przesmykiem nie przyciąga klienteli w wystarczający sposób, ale lokal mimo to prosperuje całkiem dobrze dzięki drodze pantoflowej. Wystrój nie jest obskurny, choć z łatwością można wywnioskować, iż nie przybywają tutaj osoby z wyższych sfer. Panuje tu ciasnota i swojski klimat. W środku przesiadują głównie ci sami klienci z okolicznych kamienic. Właściciel to mężczyzna w okolicach czterdziestki i, jak można się domyślić, ma na imię George.
Sam O'Hood
Mieszkańcy
Gdy tylko Jonathan wzniósł toast, Sam odpowiedział tym samym podnosząc szklankę do góry, a potem dopijając resztę trunku, który miał. Otwartość i jakieś takie... wsparcie, bijące od Śmierci było kojące, uspokajające. Jakby rzeczywiście był kimś więcej niż tylko zwykłym człowiekiem, pracującym jako psychiatra. Levi też wydawał się mieć coś za uszami. Zdecydowanie zbyt długo się nie widzieli, ale nic dziwnego. Oboje musieli poukładać swoje prywatne sprawe. Postarać się wrócić do poprzednich żyć. Spróbować naprowadzić się na normalne tory. Przeskoczyć z tego życia w ciągłym stresie, strachu przed Smiercią, na powolne funkcjonowanie, bez skoków adrenaliny. Ze spania w okopach, na spanie w wygodnym łózku, pod kołdrą i poduszką. Z problemów takich jak umierający towarzysze, na problemy typu: "co zjeść dziś na obiad?". Niektórym się to udawało, innym nie. Ciężar wojny zbytnio ich przytłaczał. Bólpo stracie okazywał się zbyt wielki, że aż nie byli w stanie normalnie funkcjonować. Sam sam zbyt często łapał się na myśleniu o wojnie, zbyt duża część jego życia kręciła się wokół niej. Co dopiero Ci którzy tracili braci, ojców.
W każdym razie Sam był szczęśliwy. może nie okazywał tego zbyt... entuzjastycznie. Nie strzelał fajerwerkami, nie krzyczał na ulicach. Możecie mi zaufać jednak, gdy powiem, że nieczego za bardzo mu nie brakowało, oprócz Emily oczywiście. Był szczęśliwy, bo miał pracę, bo miał cel. Bo Leviemu nic ne było. Też przeżył swoje, był weteranem, ale żył. Z tego Sam również był dumny.
-Jeśli wiara potrafi czynić cuda, to jesteście nim właśnie wy, O'Donnel. - wyrzucił z siebie Sam po swoich przemyśleniach. -Magia może mieć różne formy. Niekoniecznie musi być to czarodziejska różdżka czy rzucanie zaklęć.
Dodał w stronę Jonathana. Miał tutaj na myśli oczywiście miłość. Czy inne tego typu rzeczy. Bo jak właściwie wiemy, że kochamy? Zachodzą w nas liczne zmiany, fizyczne, chamiczne, biologiczne, ale skąd one pochodzą.
-Dlaczego na widok ukochanej osoby przyśpiesza nam puls? Dlaczego nasze źrenice się rozszerzają? Dlaczego ciągle chcemy przebywać w towarzystwie tych osób? To jest dopiero prawdziwa magia.
Uśmiechnął się sam, biorąc do ręki kolejną szklankę. Kolejna kolejka, coraz poważniejsze tematy przemyśleń. Zakrapiane alkoholem oczywiście. Sam nigdy nie uważał się za kogoś kto miał problemy z alkoholem, ale picie w tak miłym towarystwie to chyba nie grzech, prawda?
W każdym razie Sam był szczęśliwy. może nie okazywał tego zbyt... entuzjastycznie. Nie strzelał fajerwerkami, nie krzyczał na ulicach. Możecie mi zaufać jednak, gdy powiem, że nieczego za bardzo mu nie brakowało, oprócz Emily oczywiście. Był szczęśliwy, bo miał pracę, bo miał cel. Bo Leviemu nic ne było. Też przeżył swoje, był weteranem, ale żył. Z tego Sam również był dumny.
-Jeśli wiara potrafi czynić cuda, to jesteście nim właśnie wy, O'Donnel. - wyrzucił z siebie Sam po swoich przemyśleniach. -Magia może mieć różne formy. Niekoniecznie musi być to czarodziejska różdżka czy rzucanie zaklęć.
Dodał w stronę Jonathana. Miał tutaj na myśli oczywiście miłość. Czy inne tego typu rzeczy. Bo jak właściwie wiemy, że kochamy? Zachodzą w nas liczne zmiany, fizyczne, chamiczne, biologiczne, ale skąd one pochodzą.
-Dlaczego na widok ukochanej osoby przyśpiesza nam puls? Dlaczego nasze źrenice się rozszerzają? Dlaczego ciągle chcemy przebywać w towarzystwie tych osób? To jest dopiero prawdziwa magia.
Uśmiechnął się sam, biorąc do ręki kolejną szklankę. Kolejna kolejka, coraz poważniejsze tematy przemyśleń. Zakrapiane alkoholem oczywiście. Sam nigdy nie uważał się za kogoś kto miał problemy z alkoholem, ale picie w tak miłym towarystwie to chyba nie grzech, prawda?